#1wojnaswiatowa

0
121
HWK - Hartmannswillerkopf
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Cytując wspomnienia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej Otto Brauna natknąłem się na fragment opisujący jego pobyt na froncie zachodnim w Alzacji u stóp Hartmannswillerkopf - wzgórza (956 metrów) w Alzackich Wogezach.
Ponieważ w zeszłym tygodniu przypadkowo pracowałem w pobliżu Miluzy(Mulhause)/Francja i do czwartku wyrobiłem sie z robotą zaplanowana na tydzień, a samolot miałem dopiero w sobotę, w wolnym czasie wybrałem się na HWK - Hartmannswillerkopf gdzie obecnie znajduje się muzeum i cmentarz upamiętniający walki w których w czasie I wojny swiatowej zginęło około 25 tys. żołnierzy z obu stron.

1. Widok na wzgórze Hartmannswillerkopf (to z krzyżem). 
2. Cmentarz zołnierzy francuskich.
3. HWK - Hartmannswillerkopf na mapie frontu w Wogezach
4. HWK - Hartmannswillerkopf na mapie frontu zachodniego

strona muzeum
https://www.memorial-hwk.eu/en
9f253d03-2420-42da-b387-37638b29f6e7
0c2d7f91-f2d1-42a0-8498-b183f2a75989
de75837e-bf4a-42e6-959f-4949a248f090
0e0089cd-7a7d-4568-819c-3addc760fe97

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część XIII (pechowa? warto przeczytać do końca) na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

List do ojca
Ensisheim [Alzacja], 25 marca 1918 r. - Właśnie otrzymałem rozkaz ponad głowami wszystkich innych, aby udać się jako adiutant do sztabu pułku von B., który wspieramy. Możesz sobie wyobrazić, jak bardzo jestem zirytowany; jednocześnie cieszę się, że możesz być spokojny o mnie w zupełnie innym sensie [tzn. że nie bedzie na pierwszej linii frontu] niż kiedykolwiek wcześniej. Wolałbym zostać na froncie, ale jestem żołnierzem i muszę być posłuszny.

List do ojca 
4 kwietnia 1918 roku. Obóz w pobliżu Hattencourt.
-Nigdy nie widziałem takiego spustoszenia, jakie panuje w wioskach tuż przed naszą linią frontu. Co za straszny widok - katedra St. Quentin z jej drżącym grzbietem wzniesionym ponad ruinami spiętrzonymi wysoko w górze, wewnątrz której niebo spogląda w dół przez dach, który został zmiażdżony do samej podłogi. Kilka marnych kikutów to wszystko, co pozostało z przypór i filarów sklepienia krzyżowego. Resztki cudownych różanych okien, odłamki opalizujących kolorami witraży wciąż sterczą tu i ówdzie. I bardziej niż kiedykolwiek groteskowy, tam gdzie wydaje się, że tylko Przedwieczny może istnieć, a nawet to wydaje się bliskie zniszczenia, jest efekt nowoczesnego malowania chóru, krzyczącego kolorem, prawdziwie typowego obrazu współczesnego barbarzyństwa. Resztki sufitu pomalowane absurdalnie jako gwiaździste niebo nadal mrugają do nas głupio w kilku miejscach, podczas gdy obok niego prawdziwe niebo rozciąga się błękitnie i surowo nad ruinami pięknie wygiętych łuków.

PAMIĘTNIK
6 kwietnia 1918 r. - Ta edukacja wojskowa to dla mnie cholernie dobra rzecz. Ale podejrzewam, że życie ma dla mnie jeszcze wiele ciosów w zanadrzu, w przeciwnym razie Natura nie obdarzyłaby mnie tak wielką wewnętrzną siłą, by odrzucać nieprzyjemne rzeczy, zawsze widzieć to, co najlepsze i nigdy nie rozpaczać; nie dałaby mi też tak wielkiej potrzeby podkreślenia mojej indywidualności, ani zdolności, którą mam, nie tylko do przezwyciężenia wszystkich drobnych i poniżających rzeczy, ale także do przekształcenia ich w dobro, z pomocą mojego Amor fati.

PAMIĘTNIK
11 kwietnia 1918. W terenie. 
-Otrzymałem potwierdzoną wiadomość, że Kurt Gerschel [Kurt Wolfgang Gerschel rówieśnik, przyjaciel z dzieciństwa podobnie jak Otto zgłosił się na ochotnika po wybuchu wojny] poległ. W ten sposób wszyscy zostali zabici, ci, którzy byli dobrzy, młodzi, odważni i pełni nadziei na przyszłość. Był tak szczerym, świeżym, czystym człowiekiem, uczciwym i prostolinijnym jak niewielu, tak kochaną istotą! Prawdziwa lekcja dla antysemitów, odważny, dumny i prawdziwy. Niech spoczywa w pokoju.

HERR HANS B.
11 kwietnia 1918 roku. W terenie - Jeśli nasza śmierć jest naprawdę zapisana w gwiazdach, wydaje mi się kiepskim interesem ingerowanie w dzieło Losu.

Do JULIE V.
13 kwietnia 1918. Dziś wygłosiłem przemówienie do 1. kompanii na temat ofensywy[po zawarciu pokoju na wschodzie Niemcy przerzucają siły na zachód i przeprowadzają cztery ofensywy aby wygrac wojne zanim Amerykanie pojawia się na dobre] i jej skutków politycznych. Jest to jednak tak trudny i obszerny temat, że nie byłem w pełni usatysfakcjonowany. Prowadzenie wykładów dla prostych ludzi jest bardzo trudnym zadaniem. Trzeba precyzyjnie przedstawiać skomplikowane problemy, przedstawiać główne zarysy tak, aby były one jasno uchwycone, nie dając fałszywego wrażenia o zasadniczej naturze rzeczy - a to tak często kryje się w niejasnych kolorach, które przenikają się nawzajem - bez przedwczesnego rozwiązywania i definiowania nierozwiązanych jeszcze problemów za pomocą tanich sztuczek zaklinania uproszczeń. Niezwykle trudno jest uniknąć frazesów i odkryć główne punkty, z których można spojrzeć na sytuację międzynarodową; w obecnym zamieszaniu wydaje się to prawie niemożliwe. Jestem więc bardzo niezadowolony, ale mimo to wiele się nauczyłem.

Do JULIE V.
21 kwietnia 1918. W terenie - W sztabie naprawdę czuję się jak w domu. Wolny czas wykorzystuję na jazdę konną i czytanie, sprawy wojskowe i polityczne, a w międzyczasie robię różne rzeczy dla rekreacji. Całkowicie zdewastowana okolica - stara linia [rzeki] Sommy - ostrzelane wioski, często całkowicie zniszczone, mają w sobie coś, co strasznie przygnębia - uczucie, które trzeba opanować. Co będziesz teraz robić? Siedzisz na werandzie, gdzie być może bzy wciąż kwitną lub jaśmin już pachnie i czytasz lub piszesz coś pięknego; słońce świeci ciepło, a ptaki śpiewają. Wczoraj spadł tu śnieg, a w nocy wystąpiły silne mrozy. Delikatne kwiaty brzoskwini i wiśni, które kwitły na małych drzewkach podarowanych przez Anglików, aby pomóc w odbudowie tutaj, wszystkie zostały zmrożone. Nie myślcie jednak, że narzekam. Kiedy widzi się tutaj okropności wojennej dewastacji, można być tylko wdzięcznym, że tym razem nasz kraj został oszczędzony przez niepohamowaną furię i może tylko chcieć walczyć, dopóki niebezpieczeństwo nie minie.

Do JULIE V.
26 kwietnia 1918. w terenia - Ponieważ obiecałem, że zawsze będę szczery, muszę Ci powiedzieć, że dziś w nocy zmieniamy wojsko na linii frontu. Ale nie ma powodu do niepokoju.

PAMIĘTNIK
27 kwietnia, 1918. 
- Wyjazd o 5 rano. Zajmujemy pozycje w południowo-wschodniej części Marcelcave [ok 20 km na wschód St Amiens]. Wszyscy właśnie wracają z frontu, wyczerpani do granic możliwości. Mamy dużą piwnicę, która jest teraz z zapałem fortyfikowana. 20-ta[kompania], którą znalazłem na wschód od Villers-Bretonneux, otrzymała wczoraj dwa bezpośrednie trafienia w kolumnę podczas marszu. Dziś zabici wciąż leżą na ulicy, pływając we krwi. Chciałem iść naprzód do 8-mej[kompanii], ale major zabronił mi tego, ku mojej wielkiej irytacji; nie czuję się spokojny, dopóki nie poznam całej pozycji.

Do JULIE V.
Marcelcave, 28 kwietnia 1918 r.  
- Piszę siedząc w głębokiej piwnicy w Marcelcave, w której szukamy schronienia przed ostrzałem artyleryjskim. Jesteśmy cztery mile za linią frontu. Nie pozwolono mi na nią wejść ze względu na wzmożoną aktywność artyleryjską na "ziemi niczyjej". Major bardzo o nas dba, po prostu zabronił, co bardzo mnie zirytowało, ponieważ przed nami jest batalion i uważam, że sztab pułku powinien przynajmniej widzieć linię frontu. Ale jak już mówiłem, major jest drobiazgowy w takich sprawach. Fakt, że jesteśmy tu tylko tymczasową odsieczą, pozostaje niezmieniony, a do czasu otrzymania tego listu najprawdopodobniej będziemy już wiele mil stąd. To uczucie, które miałem, kiedy tym razem wyjechałem na front - wielkiej zmiany, która mnie czeka - teraz znów mnie ekscytuje. To cudowne uczucie; przyszłość leży przede mną, nieprzenikniona; a ja wplatam w nią wspaniałe kolory, krajobrazy magii, oczarowania....

Rankiem 29 kwietnia bezpośrednie trafienie pociskiem zakończyło jego życie. "Położyliśmy go na łożu z kwitnących kwiatów, dopóki nie przyjechał karawan na pogrzeb. Jego twarz była spokojna i nienaruszona". Tak napisał przyjaciel i towarzysz do jego ojca. [Otto zginął trafiony pociskiem artyleryjskim 6 km za linią frontu we Francji]

Poniżej ostatnie zdjęcie Otto (drugi z prawej) kilka dni przed śmiercią. Julia Vogelstein (w listach Julie V), po wojnie wyjdzie za mąż za jego ojca i wyda jego listy i pamiętniki, które cytowałem.
99574acc-63bb-48ea-a855-a8a3a7300784
KLH2

To cudowne uczucie; przyszłość leży przede mną, nieprzenikniona; a ja wplatam w nią wspaniałe kolory, krajobrazy magii, oczarowania....

Hans.Kropson

@KLH2 Zycie pisze najlepsze scenariusze, ktorych prozno szukac w filmach, czy powiesciach historycznych.

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część XII na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
19 stycznia 1918. W domu.
-Uznany za zdolnego do czynnej służby, zostaję tu do lutego, po czym dołączam do batalionu.

PAMIĘTNIK
Naumburg, 9 lutego 1918 r.
-Długo przebywałem w najbardziej imponującej katedrze i czerpałem nową energię i siłę z boskich posągów jej założycieli. Och, to byli ludzie, którzy wiedzieli, jak brać życie, jak je kształtować!

PAMIĘTNIK
15 lutego 1918 r.
-Ucałowałem tatę i Julię i szybko się z nimi pożegnałem. Potem minęła spokojna noc pełna marzeń i przeczuć. Podczas podróży przeczytałem "Heretyka z Soany" Hauptmanna, jeden z niewielu klasyków współczesnej prozy niemieckiej, pełen wielkiej mądrości w formie i konstrukcji, najwyraźniej dzieło lat. Wywołuje najbardziej podniecające uczucie.

do ojca
Naumburg, 16 lutego 1918 r.
-Otrzymałeś już mój telegram. G.H.Q. zarządziła mój wyjazd na jutro viá Monachium - Kufstein - Salzburg - kolej Tauern - Villach - Udine - Pordenone. Może to i dobrze, że nie będziemy musieli się ponownie żegnać. [W czasie gdy Otto leczył się, jesienią 1917 roku jego batalion został przerzucony z frontu wschodniego na front włoski, dlatego jedzie on koleją nad Adriatyk]

Do JULII V. 
Monachium, 18 lutego 1918 r. - Wiele rzeczy pozostało niedopowiedzianych. Ale nie mogłem dać Ci odpowiedzi słowami. To, kim będę po powrocie, będzie moją odpowiedzią.

PAMIĘTNIK
20 lutego 1918. W drodze.
-Wspaniała przejażdżka przez dolinę Fella. Wspaniałe światło księżyca sprawiało, że wszystko wydawało się niezwykłym, upiornym, ale konkretnym snem; doliny otwierały się jak rany, wioski wyrastały ze skał; wszystko wydawało się wyrastać z twardych, nieuniknionych gór i odpływać w niekończącą się równinę. O 10.30 w Udine. Pod wielkim wrażeniem. Spacer po opustoszałym, oświetlonym gwiazdami mieście. Miasto stanowi cudowną, w pełni harmonijną całość, szerokie place, wspaniała sala i cudowny krużganek prowadzący na wzgórze. Dwa cyprysy, same w sobie nie rzucające się w oczy, stoją w prostym łuku renesansowej bramy, po lewej wieża zegarowa kościoła, po prawej pałac; ze wszystkich stron równina opada tak, że drzewa z ich delikatną surowością konturów stoją swobodnie pod gwiazdami. I w tej prostej scenie, powtarzanej tysiące razy, tkwi cały urok i słodycz tej zawsze ukochanej krainy.

PAMIĘTNIK
26 lutego, 1918. W podróży.
-Rano, o 6 rano, do Triestu. Wspaniała podróż. Najpierw widok na góry, potem błękitny Adriatyk, w tle Alpy wciąż lśniące bielą, a nieopodal strefy walk Isonzo, Monfalcone, Gradisca i inne słynne nazwy. Minęliśmy uroczy Miramar, docierając do Triestu po południu. Zwiedziliśmy katedrę San Giusto i fort. Historia budowy San Giusto jest tak interesująca, że przyćmiewa wielką przyjemność, jaką czerpie się z patrzenia na nią. Kościół powstał w XIII wieku z dwóch przylegających do siebie bazylik, z których jedna pochodzi z 880 roku (z korynckimi filarami starej świątyni), a druga z 524 roku, zawierająca dwie wspaniałe mozaiki z V-VI wieku, a przede wszystkim wielką wieżę zegarową z około 1000 roku; jest to wyjątkowy pomnik, fascynujący dla wyobraźni. Grobowiec Winckelmanna, który leży tuż obok w uroczym Lapidario, pośród wielu starożytnych pozostałości, wydaje się dowodzić, że tutaj wciąż trwa moc starożytnych bogów Kapitolu, którzy zostali wygnani z tego miejsca. 

PAMIĘTNIK
28 lutego 1918 r.
-Wyjazd o 7.30 rano przy chłodnej pogodzie przez Goricię i St. Peter do Pevacina w celu zatrzymania się. Bardzo interesujące. Przejechaliśmy przez tereny dziewiątej do jedenastej bitwy nad Isonzo, wszystkie wzgórza zostały zaorane pociskami, lasy zniszczone, całe życie wymarło. Upiorne wrażenie zniszczenia nie tylko wszystkiego, co ludzkie, ale także samej ziemi, świętej ziemi, uważanej za wieczną i nienaruszalną, bardzo mnie dotknęło.[patrz zdjęcie poniżej]

PAMIĘTNIK
2 marca 1918 roku. W podróży na Zachód.
-Przeczytałem Potomków Stiftera; mądry, czysty i budujący, jak zawsze Stifter, czasami jest trochę za długi; ale ten jeden piękny fragment, w którym Susanne po raz pierwszy rozmawia z Frederickiem, rekompensuje wszystkie inne niedociągnięcia. To tak, jakby na tej stronie był blask, z którego wypływa ciepłe, pełnokrwiste życie.

List Do JULIE V.
Ensisheim[Alzacja], 15 marca 1918 r. 
- Przez dwa dni dotykałem granic południowych "H.K." [Hartmansweiler-Kopf wzgórze w pobliżu Ensisheim obecnie mauzoleum z I wojny swiatowej], potem zostałem na noc w Sulz [w Alzacji-obecnie Soultz-Haut-Rhin], a następnego dnia odbyłem najwspanialszą podróż. Pojechaliśmy przez Thierenbach i St. Anna pod górę do Sudel, a następnie - zawsze twarzą w twarz z wielkim Belchen - przez uroczą dolinę Rimbach obok Rimbach i Rimbachzell do Gebweiler, bardzo ładnego, tętniącego życiem małego miasteczka, ze sklepami i dobrą cukiernią, a co więcej, bardzo pięknym romańskim i bardzo pompatycznym późnobarokowym kościołem. Po południu pojechałem w górę doliny Murbach do starego klasztoru Murbach, świętego, historycznego miejsca, w którym przebywał Karol Wielki. Okolica jest dość urzekająca, wspaniałe lasy, urocze łańcuchy wzgórz i (ze względu na ich oczywiste bogactwo od XVI do XVIII wieku - tj. naprawdę od XIII wieku) pełne całkiem pięknych, starych, dobrze zachowanych wiosek. Bühel, po drodze, pięknie leży z wielką rzymską bazyliką na zboczu otwartego wzgórza, pod którym znajduje się wioska; ale koroną wszystkiego jest Murbach. Niezwykła jest łatwość, z jaką całość jest dopasowana do siebie - krajobraz i jego otoczenie - i podziwia się regularną klasyczną monumentalność, wykonaną w najdrobniejszych szczegółach. Tylko Wormacja i St. Gereon wywarły na mnie podobny efekt. W ten sposób wyobrażam sobie położenie i wygląd klasztoru w Geheimnisse.

do ojca
Ensisheim, 17 marca 1918 r.
-Powrót armii po wojnie przyniesie do domu obfitość energii, z potencjałem zarówno dobra, jak i zła, które trudno oszacować. Będzie wiele zrujnowanych istnień, wielu ludzi kuszonych do zbrodni, wielkie możliwości ekspansji będą odczuwalne ze wszystkich stron, a wiele wrażliwych natur zostanie zdeptanych. Strażnicy moralności, cywilizacji, porządku będą musieli być w pogotowiu; kobiety, przywódcy państwa, instytucje przedstawicielskie, sędziowie i duchowieństwo, przywódcy partii i związków zawodowych, wszyscy będą musieli zrobić wszystko, co w ich mocy, aby skierować powodzie i prądy niekontrolowanej i bezcelowej energii do wielkich naturalnych kanałów, aby podnieść standardy etyczne i prawne, które staną się dość zdemoralizowane. Jeszcze jedna rzecz, którą chcę powiedzieć: nie bójcie się o mnie, jestem spokojny, w pokoju z samym sobą, trzeźwo myślący; jestem chroniony przez szczęśliwą gwiazdę, a Los nie zarządzi, aby ten statek został rozbity. Wybacz tę nieco "patetyczną" harangue, ale spodziewam się, że ze względu na ścisłą cenzurę listów, będziesz otrzymywać ode mnie kartki tylko do czasu decydujących wydarzeń; dlatego chciałem powiedzieć to wszystko jeszcze raz.

do ojca
Ensisheim, 22 marca 1918 r.
-Nie mamy zbyt wielu okazji do czytania. Jestem właśnie zajęty Cavourem Treitschkego, który bardzo mi się podoba. Stawia w cieniu obraz Hartmanna. I nie widzę, by Treitschke dążył do jednostronnego kultu bohatera. Wydaje mi się, że jego portret Cavoura na tle politycznego, kulturowego, społecznego i ekonomicznego otoczenia jego czasów jest całkiem udany i przekonujący. To prawda, że w Hartmannie znaczna część poświęcona jest pozycji klas niższych w Piemoncie. Ale historia Risorgimento wydaje się być pozytywnym dowodem na przesadę materialistycznej koncepcji historii. Hartmann wyraża zdziwienie, że ruch mógł zyskać taką siłę w obliczu całkowitej nędzy i absolutnej apatii politycznej klas pracujących we Włoszech, zwłaszcza w Piemoncie. Był to po prostu ruch klasy wyższej szlachty i wielkich intelektualistów z miast. 

PAMIĘTNIK
Ensisheim, 24 marca 1918 r.
-Wzdłuż Wogezów do Colmar. Piękna słoneczna podróż. Starożytna kultura tych części przenika każdą wioskę w bardzo przyjemny sposób. Na wzgórzu po lewej stronie wznoszą się gigantyczne ruiny Drei Ahren. W Colmar ulice, place, podwórka i zachwycający ratusz tworzą bardzo urokliwe obrazy. Wszystko rośnie naturalnie, ale jest przycinane i pielęgnowane z mądrością i zrozumieniem. Można by porównać pracę tych gotyckich architektów miast do pracy wrażliwego ogrodnika. Najgłębsze wrażenie, jeśli chodzi o sztukę, wywarło na mnie wnętrze St. Martin, niezwykle harmonijna struktura, w której efekt światła został potraktowany z najwyższą umiejętnością. Nagle komunikat - Peronne zajęte, Somma przekroczona. Wszystko inne zniknęło. Jaki będzie nasz los?

W marcu 1918 roku, Niemcy na froncie zachodnim wykonają serię ofensyw, wykorzystując chwilową przewagę w ludziach dzięki sprowadzeniu wojsk z frontu wschodniego, po zawarciu pokoju z Rosją w Brześciu Litewskim. Batalion Otto został również przerzucony do Francji. Do Alzacji.

Poniżej:

  1. Włoska flaga na szczycie Monte Santo di Gorizia zdobytego w XI bitwie nad rzeka Isonzo, ostrzelana przez austryjacką artylerię.
  2. Pobojowisko na wzgórzu 240 nad rzeką Isonzo.
1fe76e79-fc20-494d-86c7-29b429638952
bc4c7994-ead4-434e-8c27-a84ecb6106bd

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część XI na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
16 marca 1917 r. - Przydzielony do sekcji wojskowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wydaje mi się to interesującą pracą. [lewa ręka Otto po ranie odniesionej w listopadzie 1916 roku, na froncie pod Baranowiczami i po operacji w grudniu w Berlinie, wciąż nie była w pełni sprawna i Otto zostaje zatrudniony w MSZ]

PAMIĘTNIK
19 maja 1917.
-Wiadomość, że Fritz Adler [zabójca premiera Austrii; bliski krewny Otto] został skazany na śmierć. Naturalnie można się było tego spodziewać. Oczywiście wyrok zostanie odroczony i przypuszczam, że po wojnie zostanie uniewinniony [Tak się rzczywiście stało]. Jego przemówienia są cudem moralnej wielkości i logicznego myślenia, większym niż jakiekolwiek, które przyniosła wojna. Był on jedyną osobą w tym ewidentnie zdegenerowanym kraju, jakim jest Austria, która miała odwagę poświęcić samego siebie i dlatego jego osiągnięcie było tym bardziej niezwykłe. Czy ostateczną siłą, która go napędzała, nie była ukryta i tym głębsza miłość do ojczyzny? Wyniki zdają się to potwierdzać. Cały jego los wywarł na mnie najgłębsze wrażenie.

PAMIĘTNIK
Drezno, 27 maja 1917 r. [Pomimo niepełnej sprawności lewej ręki Otto przechodzi szkolenie strzeleckie z obsługi CKM w Dreźnie]
--Do Albertinum. Wiele ozdobnych posągów, rzymski ogród, rzeźby. Jednym z głupich absurdów naszego wieku jest stłoczenie takich posągów w muzeach zamiast umieszczania ich w ogrodach, gdzie można je naprawdę podziwiać.

PAMIĘTNIK
Drezno, 16 czerwca 1917 r. - Rano znów do Drezna. Tata jest nadal bardzo chory, ale wydaje się, że najgorsze już minęło. Modliłem się żarliwie.

PAMIĘTNIK
21 czerwca, 1917. Znowu w domu.
-Mam już serdecznie dość życia w Berlinie. Tysiące ludzi, tysiące wrażeń napierających na siebie, nic, co prowadzi do harmonii. Tęsknię za wyjściem do czegoś całościowego; tutaj jest tylko rozproszenie. Jaka jest prawdziwa rzecz, do której dążę, która będzie ucieleśnieniem wszystkiego innego? Wielkość, wielkość - nie w sensie sławy, ale tego, co Grecy nazywali "αρετή", Rzymianie "virtu", na co nie mamy odpowiedniego słowa. W wielkości wszystkie inne rzeczy są ucieleśnione. Oznacza koncentrację, kulturę, formę, pracę, przemysł, zaciekły i nieustanny przemysł, ale także piękno spokojnego pochłonięcia rzeczami, pasję, wewnętrzny płomień, czysty, święty i trwały, z niezachwianym celem i całością we wszystkim. Nerwowość życia oznacza tutaj zniszczenie; oznacza rozbicie i dezintegrację wszystkiego, co jest całością. Często mnie to niepokoi, ale mam zaufanie do siebie; widząc, że rzeczy takie są, staram się mimo wszystko wyciągnąć z nich to, co najlepsze. Powoduje to poszerzenie perspektywy i pozwala lepiej zrozumieć świat.

PAMIĘTNIK
2 lipca 1917 r.
-Leżę chory w łóżku. Skończyłem korespondencję Goethe Schiller. To jedna z najbardziej wciągających i poruszających książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Wieczorem uczyłem się średnio-wysoko-niemieckiego. Bardzo stymulujące. Przede wszystkim Walther i Hartmann. Nie ma przecież okresu w literaturze niemieckiej, w którym ogólny poziom byłby tak wysoki. Uderza całkowite opanowanie języka i rytmu. Co za bogactwo najbardziej znaczących, oryginalnych i potężnych poetów | I jak bogaty jest również w pieśni ludowe. W tym samym czasie w najwyższym stopniu rozwija się epika, dramat, poezja łacińska i sztuka plastyczna. Był to rzeczywiście czas, kiedy poezja stała w centrum życia, czerpiąc z niego wielką i świętą inspirację.

PAMIĘTNIK
10 lipca 1917 r. - Na pewno musi być w Niemczech jeden człowiek, który zdaje sobie sprawę z głębokiego znaczenia tego czasu i może go uchwycić i opanować? [czy ma na myśli pewnego malarza, który siedzi w okopach na froncie zachodnim?] 

List do ojca 
Zehlendorf, 16 lipca 1917 r.
-Jesteśmy na skraju strasznie stromej przepaści, a droga na wyżyny prowadzi przez niekończące się przeszkody, a my nie znamy jeszcze naszego przywódcy[oryg.: auch kennt man noch nicht den Führer]. Możemy tylko powtórzyć: "Dajemy wam nadzieję".

PAMIĘTNIK
18 sierpnia 1917 r. - Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, jak wiele nauczyłem się w mojej pracy, co przyda mi się przez całe życie w moim spojrzeniu na ludzi i rzeczy, skromności osądu, zewnętrznym spokoju i opanowaniu, znajomości warunków i charakterów. To, czego brakowało, i być może było to szkodliwe, to głębokie osobiste odczucia na ten temat. Listy Humboldta do Schillera czyta się z wielkim entuzjazmem; Humboldt rośnie i dojrzewa, aż osiąga klasyczną głębię listu do Wallensteina.

PAMIĘTNIK
Kopenhaga, 26 sierpnia, 1917. [Otto został wysłany przez MSZ z misją do Danii kraju neutralnego w I wojnie światowej]
-Glyptothek. Wielka przyjemność i roskosz w starożytnej rzeźbie. Uderzyła mnie niezwykła wielkość dwóch egipskich rzeźb z XII dynastii, kilka wczesnych greckich popiersi, niektóre zwierzęta, tors wojownika z grobu, rzeźbione rzymskie portrety; są one zupełnie niezrównane. Bardzo zadowolony i szczęśliwy.

PAMIĘTNIK
28 sierpnia 1917. Podróż do domu z Kopenhagi - Wyjechałem wcześnie. Piękna przeprawa. Skończyłem "Myśli i wspomnienia" Bismarcka. Ta książka, tak pełna mądrości i szlachetności, może być najlepiej opisana jako heroiczny epos.

PAMIĘTNIK
8 września 1917 r. - Wolna niedziela. Jak dobrze jest mieć trochę wolnego czasu. Wypoczynek, odpoczynek, spokój, "czas" zawsze były znakiem rozpoznawczym arystokratycznego życia, zawsze były rodzimą glebą kultury. W ten sposób ośmiogodzinny dzień pracy staje się niczym innym jak najważniejszym wymogiem kultury. Gdyby dać ten czas wolny, który był przywilejem nielicznych, ludziom, prawdopodobnie nie zamienilibyśmy wszystkich ludzi w arystokratów - co byłoby sprzeczne z prawami historii i życia - ale uczynilibyśmy życie o wiele pełniejszym, a przede wszystkim piękniejszym. 

PAMIĘTNIK
23 września 1917 r. - Wielkie wydarzenia mają miejsce zarówno na lądzie, jak i na morzu na Wschodzie. Robię się dość chory, tkwiąc tutaj w ten sposób. Czuję się tak, jak nie czułem się od czasu wyjazdu z Wickersdorfu; ale teraz mam równie małe szanse na sukces.[Niemcy zdobywają Rygę (po dwóch latach) i dokonuja desantu na wyspy Dagö i Ozylia w Zatoce Ryskiej, natomiast Otto po odniesionej ranie w listopadzie 1916 nadal jest niezdolny do służby wojskowej]

PAMIĘTNIK
18 października 1917 r. - W katedrze na występie chóru katedralnego. Pod wielkim wrażeniem mszy Palestriny, motetu Bacha i utworu organowego Buxtehudego. Bardzo podekscytowany i oczyszczony. To właśnie taka sztuka będzie musiała narodzić się na nowo z ducha nowego wieku.

PAMIĘTNIK
26 października 1917.
Chory. Przeczytałem wiele znakomitych krótszych pism Usenera. Potem listy romantyków. Co za wielki i proroczy umysł ma Fryderyk Schlegel! Cóż za boska zuchwałość, jego pragnienie założenia nowej religii!

PAMIĘTNIK 
1 października 1917 r. - Chory w łóżku. Czułem się bardzo źle. Lekarz orzekł, że to choroba Menière'a, czysta kwestia nerwów.

PAMIĘTNIK
5 listopada 1917 r.
-Puls 40. Po południu poszedłem do profesora S., który zdiagnozował kłopoty z sercem i zalecił górskie powietrze. Bardzo przygnębiony. Wszystkie moje nadzieje na dotarcie na front legły w gruzach.

PAMIĘTNIK
Garmisch, 22 grudnia 1917 r. [Otto zgodnie z zaleceniem lekarza wyjechał na 2 tygodnie w Alpy]
-Zanurzyłem się w pełnych pasji sonetach Louise Labé. U żadnej innej kobiety poza Safoną nie znajdziesz wierszy o tak zmysłowej mocy, stonowanych do tak pięknej poetyckiej formy. Są one poruszającym duszę odkryciem i niosą inspirację w każdym wierszu. W zaledwie dwudziestu sonetach ta kobieta, ze swoją wielką sztuką i cudownym zapałem, tworzy cały świat ludzkiej tragedii i wielkości.

PAMIĘTNIK
Garmisch, 26 grudnia 1917 r.
-Przejażdżka saniami nad Eibsee była wspaniała, chociaż nadal było dużo mgły. Potem wiosłowaliśmy po Badersee, które nigdy nie zamarza i zawsze zachowuje swoją bosko zieloną przezroczystość. To była nieopisanie fantastyczna scena, która wywarła na mnie głęboki wpływ. To tutaj spędziłem najszczęśliwsze dni mojej młodości!

PAMIĘTNIK 
Garmisch, 28 grudnia 1917 r.
-Wybrałem się na piękną wycieczkę narciarską na Eckbauer. Nieskończone piękno i powaga gór zimą, majestat lasów sosnowych głęboko w śniegu, błyszczących jak kryształy w zachodzącym słońcu, niekończąca się przestrzeń bieli przerywana tylko ostro zarysowanymi trasami narciarskimi.

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część X na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

List do ojca
1 listopada 1916. W terenie.
-Nie chcę jeszcze wyjeżdżać na urlop, nawet jeśli rozłąka jest bardzo trudna dla nas obu. Musimy wytrzymać jeszcze trochę; zbyt wczesny powrót tylko rozdrapałby rany na nowo. Sam jestem bardzo przygnębiony, ale nie martw się, trzymam się, a jeśli przyjadę w styczniu, będziemy bardziej opanowani i będziemy mogli spokojniej dyskutować o przyszłości. Ale uwierz mi, będę wtedy świeższy i szczęśliwszy niż teraz i będę w stanie cię rozweselić. Nie próbuj poprawiać losu; instynktownie się tego boję i nie wierzę, by przyniosło to cokolwiek dobrego. Błagam cię, zostaw sprawy tak, jak się potoczą. Potrzeba tylko trochę wiary!

List do ojca
11 listopada 1916. Telegram z pola walki.
- Lekko ranny w lewe przedramię, obecnie szpital wojenny nr 57 Lwów. List prześlę później jak tylko dotrę do Niemiec. Stan ogólny zadowalający.

List do ojca
Szpital wojskowy, Lwów, 14 listopada 1916 r.
-Teraz muszę Ci powiedzieć, jak zostałem ranny. Jedenastego, około godziny piątej, właśnie zaczynałem pisać do Ciebie list, kiedy Rosjanie ostrzelali nas wielokrotnie ogniem karabinów maszynowych. Byliśmy dokładnie na linii ognia i otrzymałem trafienie w lewe przedramię, jakby uderzenie żelaznym prętem; powaliło mnie to na ziemię. Upadając, musiałem dostać kulę w twarz; weszła tuż nad szczęką i wyszła tuż pod okiem, nie dotykając moich ust, kawał wyjątkowego szczęścia. Na początku, gdy tam leżałem, byłem dość zdezorientowany i odkryłem, że zostałem trafiony, nie wierząc w to. Poszedłem do bazy i zostałem zabandażowany; krwawiłem jak zraniona dzika świnia, mój płaszcz i spodnie były pokryte krwią, a moje ramię bardzo bolało, ale nie straciłem przytomności. Potem dali mi morfinę, która niewiele pomogła. Sposób, w jaki wszyscy się mną opiekowali, był wzruszający, mężczyźni zaniemówili. N. prawie płakał, gdy następnego dnia odwozili mnie w towarzystwie doktora T., ja też prawie płakałem. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo jest przywiązany do kompanów. Teraz czuję się dobrze, nie są jeszcze pewni, czy nerw jest uszkodzony, czy tylko nadwerężony. Moje palce są nadal sztywne i bardzo bolą, ale daję radę.

List do LIEUT. N.
Szpital Wojenny, Lwów, 17 listopada 1916 r.
Nie uwierzycie, że każdy dzień z dala od batalionu jest coraz trudniejszy do zniesienia. Ta przeklęta "choroba domowa"! Niemal prawdą jest stwierdzenie, że podczas wojny większość miłości do domu przenosi się na kompanię, do której się należy.

PAMIĘTNIK
Szpital, Trzebnica, 27 listopada 1916.
-Czytałem dużo Schlieffena. Wiele stało się dla mnie teraz jasne. Chociaż zawsze cytuje Moltkego, istnieje między nimi wielka różnica, mniej w realizacji zasad życiowych niż w ich metodach prowadzenia wojny; różnica gustu i instynktu. Podczas gdy Moltke preferuje oskrzydlenie jednego skrzydła wroga przeważającymi siłami, Schlieffen jest bardziej zwolennikiem ataków na szeroko rozciągniętym froncie. Przemawia do niego przejrzystość, możliwość ogarnięcia wszystkiego jednym spojrzeniem. Widać to również po tym, że niewielu jest ludzi, których styl jest jaśniejszy i mniej wymuszony niż jego; nie traci na elegancji, nawet gdy jest najbardziej surowy.

List do LIEUT. N.
Szpital, Berlin, 17 grudnia 1916 r.
-Chcę tylko przekazać wiadomość, że wczoraj byłem operowany. Lekarz mógł podać tylko znieczulenie miejscowe, ponieważ musiał testować moją wrażliwość za pomocą prądu. Bolało jak cholera, chociaż kilka razy podawano mi morfię, weronal itp. Lekarz powiedział, że rana jest znacznie gorsza niż myślał. Około dwa i pół centymetra nerwu zniknęło, a w jego miejscu powstała blizna, twarda jak kość, którą trzeba było wyciąć. Zdrowy nerw musiał zostać rozcięty i połączony". Nie chcę nawet powtarzać, jak długo może potrwać gojenie.

PAMIĘTNIK
Szpital, Berlin, 18 grudnia 1916 r.
-Czytam wspomnienia i listy Gneisenau. Jestem pod wrażeniem siły i wielkości tego bohaterskiego człowieka. Jednocześnie, co za przenikliwość myśli! Jakże haniebny wydaje się przy nim mały król i jakże przerysowany jest jego obraz przedstawiony przez Treitschkego.

List do ATHA N.
Zehlendorf, 18 stycznia 1917 r.
-Zaczynam czuć się lepiej, nie tylko jeśli chodzi o moją rękę, co trwa bardzo długo, ale w ogóle. Czytam Treitschke i Meinecke i rzeczywiście, żyję prawie wyłącznie w tym cudownym okresie "buntu", 1808-15. To dość dziwne, jak coraz bardziej świadomie i nieświadomie wracam do germańskiego ducha. Jednak jest to całkiem naturalne i odpowiednie, ponieważ z pewnością jego własny kraj jest miejscem, w którym człowiek ma wykonywać swoją pracę. Dopiero gdy korzenie wbiją się głęboko w ziemię ojczystą, gdy spragnione miłości wyssą całą wilgoć rodzimej gleby, korona może rozprzestrzenić się bez szkody i pozwolić, by deszcz i wiatr odległych krain bawiły się wokół niej. Mówię to, przekonany, że nic nigdy nie zależy całkowicie od całkowitej doskonałości jednostki, tak jak nie zależy od największego szczęścia największej liczby, ale raczej od tego, że wszyscy mamy służyć boskości, że sens naszego istnienia polega na nadawaniu kształtu wielkim rzeczom, na tworzeniu i że tylko dzięki temu ucieleśnieniu wieczności możemy w jakiś sposób trwać w wieczności. Ujmując to w nieco pogański sposób: Bóg pragnie się wcielić, do tego potrzebuje człowieka i okazuje mu swoją wdzięczność, unosząc go w przestworza i umieszczając pośród gwiazd.

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część IX na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
7 sierpnia 1916 r. - Rano telegram z domu: "Matka bardzo chora, przyjeżdżaj natychmiast". Prosto do O.C.[dowódcy odziału], dostałem przepustkę. Pojechałem do Baranowicz, wyjechałem o północy.

PAMIĘTNIK
8 sierpnia 1916 r. - W drodze. W Warszawie depesza: "Nadzieja wyzdrowienia". W Toruniu: "Szkoda, że stan matki znacznie się pogorszył". Przyjazd do Berlina 12 w nocy. Ojciec na dworcu. Wszystko skończone. 

PAMIĘTNIK
9 sierpnia, 1916. W domu - Matka nigdy nie była tak szczęśliwa, nigdy tak pełna nadziei, jak w tych ostatnich dniach. Była pełna zapału do pracy, szczęśliwa, radosna i spokojna. Leży tam, dostojna i majestatyczna, piękna i spokojna jak Demeter, Królowa Niebios, którą tak kochała. Nie wiem, co mam robić. Moje życie się zmieniło. Wszystko wydaje się zniszczone. Ale jestem tak zrozpaczony, że nie mogę nawet uronić łzy. Nikt nie może wiedzieć, jak bardzo to odczuwam. Pocieszające jest to, że wcześniej była tak szczęśliwa, że umarła w pełni życia, bez żadnych przeczuć. W testamencie z 5 marca 1916 r. jest bardzo, bardzo przygnębiona, melancholijna i pełna złych przeczuć. Znowu ataki rosyjskie na Skrobową. Jedna strasznie okrutna myśl nie opuszcza mego umysłu: że ona umarła za mnie, poświęciła się za mnie, że ja bym zginął któregoś z tych dni. Nie mogę się otrząsnąć z tej myśli i nakłada ona na mnie najuroczystsze obowiązki. Julie jest cudownym pocieszeniem; w swoim ostatnim liście dołączonym do testamentu matka mówi, że zawsze powinienem zwierzać się jej, która była jej jedyną i najdroższą przyjaciółką. Nie potrafię powiedzieć, co się teraz stanie. Wszystko wydaje się takie puste, płytkie i bez znaczenia - wszystko jest takie bezcelowe. Niech bogowie, którzy odebrali mi prawie wszystko, obdarzą mnie jednym dobrodziejstwem: przetrwaniem wojny i życiem, by spełnić jej pragnienia. Ponieważ chciałaby, abym żył po wojnie, będzie mnie obserwować z góry i być może również mnie poprowadzi. Nie mógłbym tego znieść, gdybym w to nie wierzył.

PAMIĘTNIK
12 sierpnia 1916. W domu - Teraz zdaję sobie sprawę, że pomimo wielkich smutków, życie matki było pełne rozkoszy i wielkiej radości. Zabraliśmy ją dzisiaj do krematorium. Proste nabożeństwo pogrzebowe odbyło się w ciszy: Tata, Julie i ja; zagrali kilka fragmentów z Pasji Świętego Mateusza, którą tak lubiła. Potem do nowej bogini w starym muzeum. Wieczorem przyszła wiadomość, że Brennfleck zginął pod Skrobową - moje przeczucie! Straszny szok.

List Do JULIE V.
1 września, 1916. W terenie.
-Dzisiaj, kiedy wydaje się, że do pewnego stopnia stoimy twarzą w twarz z Przeznaczeniem, kiedy wyobrażaliśmy sobie, że minęliśmy już szczyt kryzysu w pierwszym tygodniu bitwy nad Sommą i dzięki naszej obronie linii Stochodu [ofensywa Brusiłowa została zatrzymana nad rzeką Stochod - dopływy Prypeci], wybucha on na nowo w straszniejszej formie, kiedy nie ma najmniejszych oznak osłabienia jego straszliwej furii; kiedy najwyraźniej musimy patrzeć ze spokojem, podczas gdy Grecja bezradnie wpada w Charybdę i na wiele innych katastrof; w obliczu tego wszystkiego jedyną rzeczą do zrobienia jest nic nie mówić, zacisnąć zęby i obserwować wroga. 

List Do JULIE V.
19 września 1916 r. W terenie
- Pomimo kilku deszczowych dni pogoda znów się poprawiła. Jednym z rezultatów tego są moje fotografie, które przesyłam Ci w całości. Te z zamku króla Sobieskiego [Wilanów?] zainteresują Cię najbardziej. Nigdy nie widziałem tak surowego baroku jak w tamtejszym kościele. Jego wkomponowanie w ogólny schemat architektoniczny jest jak zawsze doskonałe i całkiem udane. Załączam pospieszny szkic planu narysowany z pamięci, aby cała konstrukcja i schemat były nieco jaśniejsze. To, co uderza w kościele, to brak spójności architektury; fasada, rzadko spotykana w okrągłych budynkach, wystaje ponad konstrukcję. Wewnątrz kościół ma efekt wieży; jest owalny, nienormalnie wąski i wysoki, ale z doskonałą akustyką.

List Do ATHA N.
26 września 1916. W terenie. 
W ciągu ostatnich kilku dni zginęło kilku moich najlepszych ludzi. A jeśli wyobrazisz sobie często rozdzierające serce listy ich krewnych, których jedyny żywiciel rodziny, ojciec rodziny lub syn został zabity, możesz zdać sobie sprawę z okropnych obrazów. Ale co mamy zrobić? Niezachwiana wiara, jasna i ufna w życie i przyszłość, pozwala nam iść naprzód. Wszystko, co możemy zrobić, to nigdy nie patrzeć wstecz, nie myśleć o przeszłości ani nie zatracać się w bezcelowej tęsknocie. To prawda dla każdego, dla mnie bardziej niż dla kogokolwiek innego. Nawet jeśli w niedalekiej przyszłości znów weźmiemy udział w ciężkich walkach, czego można się spodziewać, nie porzucę tej wiary.

List do ojca
24 października 1916 r. 
- Wczoraj otrzymaliśmy wiadomość o zamordowaniu Stürgkha przez Fritza Adlera [Karl Graf von Stürgkh był premierem Austrii (Austria i Węgry miały oddzielnych premierów i rządy) i był odpowiedzialnym za wybuch I wojny światowej]. Nawet jeśli jest to wybawienie, być może jedyne wybawienie dla tego nieszczęsnego naszego bratniego imperium, ogarniętego wewnętrznymi konfliktami (i przez długi czas jedyną kwestią sporną wśród austriackich oficerów było to, czy Stürgkh był bardziej głupcem czy kanalią), byłem jednak bardzo zszokowany, gdy usłyszałem, kto popełnił morderstwo [Matka Fritza Adlera - zabójcy Stürgkha - nazywała się Emma Adler, z domu Braun... i była siostrą Heinricha Brauna - ojca Otto]. Czy było to świadome poświęcenie, a zatem heroiczne, czy też był to nihilistyczny akt szaleństwa? Czy zasłona zostanie zerwana z oczu tych czołowych ludzi monarchii, teraz tak wyraźnie owiniętych tragiczną ślepotą, ale których uczciwości nie można nigdy kwestionować i czy w końcu podążą nową ścieżką, która, nawet jeśli nie dziś, będzie musiała zostać wybrana pewnego dnia i wydeptana z niewyobrażalnym okrucieństwem, pośród krwi i walki? Przerażająca masa problemów, z których wojna bezlitośnie zerwała zasłonę, znów wznosi się przede mną i jest prawie tak, jakby nowe góry wybuchały z wulkanicznego łona ziemi. Ale dzisiejsi mali ludzie wydają się, jakby narysowali żywopłot i umieścili przed nim tabliczkę z napisem: "Przejścia nie ma" - mając nadzieję, że spadające lawiny się odwrócą.

PAMIĘTNIK
29 października 1916 r. 
Przyszłość wygląda tak ponuro, tak smutno, po prostu pusto. Czasami zadaję sobie pytanie, dlaczego nie zwrócę się o pomoc do śmierci; to byłaby najlepsza rzecz, ale myśl o Ojcu podtrzymuje mnie na duchu. Nie byłby w stanie dłużej znosić życia. I być może znosi je teraz tylko dlatego, że myśli to samo o mnie. I ma rację. . . .

Na zdjęciach

  1. Lily Braun - matka Otto
  2. Fritz Adler - zabójca premiera Austrii, kuzyn Otto
32d3c3e8-2d63-41e9-acab-df2cb2d9762b
699df378-f5dc-4b12-acdc-a2a29357e8a0

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część VIII na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
14 czerwca 1916. W terenie.
-Około godziny dziewiątej otrzymałem następujący telegram: "Na rozkaz Grupy Armijnej Woyrscha 21. pułk strzelców rezerwy łączy się z Beskidenkorps". "Po jedenastej ruszyliśmy w kierunku południowym. Była bardzo piękna, mglista noc, ale marsz po pewnym czasie stał się męczący.

PAMIĘTNIK
18 czerwca 1916. Zielone Świątki.
-Gorące słońce. Procesja kościelna i okropne nabożeństwo. Można tylko uciec od głupiej gadaniny tego libertyńskiego księdza - chciałbym powiedzieć, że z dala od jakiejkolwiek prawdziwej kultury czy religii - wchodząc w jaśniejszy świat - świat starożytności. Czytam krótsze pisma Winckelmanna i jestem oczarowany niezwykłą czystością i jednością umysłu tego wielkiego człowieka. Całe jego wrogie nastawienie do baroku, które jest skompresowane w tak żarliwą furię przeciwko Berniniemu, jest tak cudowne i wzruszające, a w swojej historycznej nieuchronności tak piękne, że nie należy się sprzeciwiać nawet wtedy, gdy odnosi nas do bezbarwnego stylu klasycznego. Niektóre fragmenty są naprawdę nieporównywalnie piękne i noszą piętno absolutu i bezwarunkowości, które osiągają tylko najlepsi.

PAMIĘTNIK
27 czerwca, 1916. Urodziny.
-Moi towarzysze dali mi piękny kosz słoneczników, Oberjäger też, a Boye jeszcze jeden. Wspaniałe słońce. Po południu skromnie świętowaliśmy tę okazję w pięknym lesie, gdy nagle padła komenda: "Chasseurs natychmiast naprzód". Po wielu przepychankach ruszyliśmy, o północy zostaliśmy przyjęci przez kaprala 31. pułku austriackiego i rozbiliśmy obóz w małym lasku na północ od Norosjolki. Czy cały rok będzie tak chwalebny, jak ten - wkroczenie w nowe, nieznane?

PAMIĘTNIK 
3 lipca 1916 r. O dziesiątej otrzymaliśmy rozkaz połączenia się z Austriakami. Rosjanie mieli się przedrzeć, a my mieliśmy utrzymać linię do piątej, kiedy to miały nadejść posiłki. Austriacka artyleria wystrzeliła ostatni pocisk. Nie było mowy o szturmie straconych pozycji; już teraz za "wielkie osiągnięcie kompanii" uznano utrzymanie nędznej drugiej linii, prostych okopów bez ziemianek czy rowów komunikacyjnych.

PAMIĘTNIK
4 lipca 1916 r. Znajdujemy się w bardzo niekorzystnym położeniu u podnóża wzgórza zajętego przez Rosjan. O 14:00 ostrzał trwał nieprzerwanie od sześćdziesięciu godzin. To była straszna noc, szalała wielka burza, światła flar paliły się bez przerwy, podczas gdy światła szperacze i gwiżdżące pociski sprawiały, że było prawie tak jasno jak w dzień.

PAMIĘTNIK
6 lipca 1916 r. - Czasami można natknąć się na ludzi, którzy są już całkiem wykończeni. Przed chwilą przechodził tędy Gefreiter[kapral], który najwyraźniej ma Taniec Świętego Wita [choroba psychiczna], podczas gdy przedwczoraj dowódca austriackiego plutonu biegł jak szalony i krzyczał: "Rosjanie, Rosjanie nadchodzą!". Potem już go nie było. Trzeba być jednym z tych naiwnych i aroganckich "sztabowców", którzy nigdy nie byli w okopach frontowych, aby potępiać tych ludzi.

List do rodziców
6 lipca 1916. W terenie.
- Najgorsze pierwszego dnia było to, że musieliśmy wytrzymać cały skoncentrowany rosyjski ogień bez możliwości jakiegokolwiek odwetu. Nagle, niczym książę z bajki, podczas najgorszego deszczu pocisków, pojawiło się dwóch młodych oficerów z F.A. i powiedziało, że właśnie przybyli ze swoją baterią 5.9 i chcą strzelać, ale nie mają pojęcia, co się dzieje. Szybko im powiedzieliśmy i w ciągu dziesięciu minut pierwsze mruczące pociski zagwizdały nad naszymi głowami, niczym radosne dzwonki... . Poprzedniej nocy zostaliśmy zaalarmowani absurdalną plotką, że Rosjanie nagle ruszyli naprzód, w czarną jak smoła noc, a my parliśmy naprzód przez pola w otwartym szyku. Nagle, jakby na sygnał, noc zamieniła się w dzień. Rozpętała się straszliwa burza. Słychać było nie tylko grzmoty, ale także nieustanne błyski piorunów, a każdy błysk skąpał wszystko w magicznym świetle. W tym samym momencie z przodu rozpętało się piekło, syczące pociski wybuchały wszędzie w płomieniach, a ponadto ciągły deszcz świateł flar i promienie reflektorów starały się rozproszyć deszcz. To była nieopisanie szalona i rozdzierająca godzina.

PAMIĘTNIK
9 lipca 1916 r. Mieliśmy kilka ofiar: przede wszystkim Boye, ten wspaniały chłopak, padł od kuli w brzuch. Byłem przy nim przed chwilą; zamknąłem mu oczy, wziąłem jeszcze raz jego wierną dłoń, a teraz wszystko się skończyło. W nocy straszna burza, nasze dziury wypełniały się raz po raz wodą; czasami byliśmy dość zdesperowani. 

PAMIĘTNIK
10 lipca 1916 r.
-Jak wiele człowiek może znieść! Boye miał bardzo piękną śmierć. Jeden z plutonów nagle się wycofał, gdy padła komenda: "Trzecia kompania, do ataku", Boye pobiegł do kompanii, krzycząc: "Naprzód". W tym momencie na ziemi rozerwał się szrapnel, a kula wbiła się w jego ciało tuż nad sercem. Padł bez słowa. Dziś rano pewien oficer, którego znam tylko trochę, przyszedł z pudełkiem świeżych, pięknych róż. Czy nie byłem przyjacielem porucznika Boye'a? Kazał wysłać te róże zeszłej nocy; czy mógłbym położyć je na jego grobie? Niektórzy żołnierze są całkiem wyczerpani, bliscy całkowitego załamania, a niektórzy już padli, np. załoga jednego karabinu maszynowego, który otrzymał trzy bezpośrednie trafienia jedno po drugim. Nikt nie został ranny, ale ludzie są wykończeni, zataczają się, krzyczą itd. W niektórych miejscach stanowisko jest całkowicie zniszczone; zachowała się betonowa platforma i jedna ziemianka pokryta ośmioma warstwami drewna, ale nic poza tym. Rosjanie weszli tutaj, wszędzie są trupy, z których większość, czarna jak węgiel, okropnie śmierdzi w gorącym słońcu w środku dnia. Jest jeden obraz, którego nigdy nie zapomnę: w lesie, w którym każdy pień został odstrzelony, leżał Rosjanin, Niemiec i inny Rosjanin; wszyscy z wyrazem najstraszliwszej wściekłości na twarzach; Niemiec z bagnetem zaciekle zaciśniętym w dłoni, jego lewa zaciśnięta nad głową, a pod sercem głęboka rana rosyjskiego bagnetu o trzech ostrzach.

Do Julii V.
11 lipca 1916. W terenie 
- zniosłem tu wiele rzeczy i będę musiał znieść jeszcze więcej. Naprawdę myślę, że mogę o sobie powiedzieć: "Co mnie nie zniszczy, to mnie wzmocni". Bez śladu wzruszenia odprowadziłem wczoraj do grobu mojego dobrego przyjaciela Boye'a i wielu innych wspaniałych chasseurów; nasze straty nie zdarzają się w nieustannym ferworze i podnieceniu otwartych walk, ale wyłącznie pod niszczącym duszę, monotonnym ostrzałem artyleryjskim, który trwa godzinami; nauczyłem się zapominać nawet o najbardziej nieprzyjemnych sytuacjach. Ale ja i my wszyscy możemy to zrobić tylko dlatego, że mamy za sobą niewyczerpane źródło radości, siły i miłości. . . . Cały batalion okopał się teraz i w tych okopach pozwalamy, by ogień artyleryjski toczył się nad naszymi głowami. Z pewnością nie jest to przyjemność, zwłaszcza gdy podczas burzy okopy są pełne wody i nie wiadomo, dokąd się udać. Ale udało nam się to przetrwać i jestem pewien, że nie tylko zawsze unoszę się na powierzchni, ale zwykle zabieram ze sobą sporo przygnębionych. Proszę, nie pokazuj tego listu matce i ojcu. Piszę też do matki i będę udawał, że w ogóle do Ciebie nie pisałem.

List DO RODZICÓW
16 lipca 1916. W terenie .
-Ponieważ widzę, jak jesteście silni, nawet w obliczu tak złych wieści, jak ta o śmierci mojego drogiego Boye'a, porzucam mój pierwotny plan pisania do Was tylko krótkich kartek i opowiem Wam, jak to wszystko się stało.
... Przede wszystkim muszę wspomnieć o naszych ludziach, którzy naprawdę są nie do przechwalenia. Cudownie było widzieć, jak pod ciężkim ostrzałem, tu, tam i wszędzie, ludzie z M.C. przedzierali się, ani słowem nie okazując braku odwagi, od czasu do czasu żartując i będąc dumnymi z tego, że mogą pomagać ludziom. Nie było ani słowa skargi ze strony rannych, tylko spokój i zrozumienie. Są pewne rzeczy tutaj, w brudzie i bestialstwie, które są piękniejsze i wspanialsze niż wiele dzieł pokoju.

List DO RODZICÓW
20 lipca 1916 roku. W terenie 
... Przyznaję szczerze, że byłem raczej przytłoczony. Śmierć Boye'a, wybuchające dookoła pociski, mało snu, wilgoć i deszcz. Ale ty mnie rozumiesz i mi wybaczysz. Niebiosa wiedzą, że są chwile, kiedy trzeba cholernie dobrze panować nad sobą. Prawie najgorsze wydarzyło się wczoraj, kiedy nasza własna artyleria ostrzelała nasze okopy w upiorny sposób. . . . Jedyne, co można zrobić, to zachować spokój, równowagę i morale. Nigdy nie wolno stracić tego ostatniego, ale czasami bardzo trudno jest zachować to pierwsze. Zawsze myślę o słowach: "W pracy i niebezpieczeństwie, jeśli wytrwamy i staniemy mocno, Każdy dzień w końcu zakończy się zwycięstwem". Nie okażę się niegodny ciebie, ani nieprawdziwy wobec siebie i pozostanę niezłomny, cokolwiek się stanie.

PAMIĘTNIK 
28 lipca 1916 r. - Ciekawie było usłyszeć, jak ostatnie posiłki, rekonwalescenci spod Verdun, mówią: "Wolę wrócić do Verdun niż tutaj. Tam przynajmniej mieliśmy posiłki, kwatery wypoczynkowe, osłonę przeciwbombową dla rezerw, ale tutaj nie ma nic. Tyle samo ostrzału na polach odpoczynku, co na linii frontu!". Cudownie jest widzieć, jak nasi ludzie to wszystko znoszą.
31567d19-952f-4612-81ea-2ab685e90fce
Helio09.

Mogli napisać:

Versteckt sich oft

Albo po angielsku:

Often hiddes

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część VII na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

List do rodziców
18 grudnia 1915 roku. W terenie 
- Możemy zyskać pewne wyobrażenie o ogromnej sile i prawdziwie boskiej wielkości narodu niemieckiego, gdy widzimy, jak otoczony ze wszystkich stron i pośród takiego zgiełku nienawiści i wściekłości, zdołał nie tylko stawić opór, ale i zwycięsko stawić czoła wrogowi. Kiedy weźmie się pod uwagę ogromne osiągnięcia naszego narodu, musi to napełnić wiarą w przyszłość tak przytłaczającą, że wszystko inne blednie przed nią. A możliwość służenia Teraźniejszości, wyczekiwania Przyszłości z taką niecierpliwością, jest być może największym błogosławieństwem, jakie kiedykolwiek zostało dane człowiekowi. Chcę udowodnić, że jestem tego godny, nigdy nie oglądając się za siebie, nigdy nie pielęgnując tchórzliwych tęsknot, ale maszerując naprzód i mając wiarę. Ta odwieczna trójca, Wiara, Miłość i Nadzieja, która mogła istnieć nawet w tańcu Łask, rzeczywiście prowadzi nas i prowadzi nas dzisiaj.

List do rodziców
19 grudnia 1915 roku. W terenie 
- Zadaniem tych, którzy są w domu, wydaje mi się zachowanie ciągłości cywilizacji, utrzymanie jej silnej i żywej oraz prowadzenie tych tysięcy ludzi, którzy zostali oderwani od przeszłości i wracają do domu, nie myśląc o przyszłości, ale troszcząc się tylko o teraźniejszość; prowadzenie ich z powrotem do błogosławieństw nowego pokoju, a przede wszystkim przygotowanie drogi do niego poprzez samo istnienie, czyny i myśli. Nawet jeśli nie wiemy, kiedy pokój nadejdzie, pewnego dnia nadejdzie, a przyszłość nie będzie należeć do zwycięskiego lub pokonanego narodu, ale do tego, który będzie wiedział, jak zmienić nową erę w erę pokoju i który pozostanie zwycięzcą w konfliktach czasu pokoju.

List do rodziców
8 stycznia 1916 roku. W terenie.
-Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że wszystko, co nazywa się "religijnym zaabsorbowaniem", "budzącą się świadomością Boga" itp. jest niczym innym jak słabością, tchórzostwem, ucieczką. Nie jest trudno, pod straszliwym ostrzałem pocisków, po nagłych atakach lub podczas innych niebezpieczeństw wojny, trzymać się Boga jako ostatniej nadziei, a nawet jeśli jest to wybaczalne (sam nie jestem całkiem wolny od winy), to wciąż jest to nic więcej niż przejaw instynktu samozachowawczego - Psyche w strachu przed śmiercią. Z drugiej strony, bardzo trudno jest człowiekowi, który nie jest konwencjonalnie religijny, tj. człowiekowi, który nie jest w domu w formach religii, wznieść się na rozpostartych skrzydłach szczęścia, a kiedy jest pełen wielkiej radości, wysłać modlitwę dziękczynną; która w każdym razie jest wyższą formą i bardziej "przyjemną dla Boga" niż ponura modlitwa błagalna. Jak mówi Nietzsche: "Radość jest głębsza niż smutek", ale także : "Czy to możliwe, że ten stary święty w swoim lesie nie miał jeszcze wieści o śmierci Boga?". I nigdy nie wolno nam o tym zapominać. Z tego, co widzę, nie moglibyśmy zrobić nic bardziej niebezpiecznego niż nagłe zwrócenie się przeciwko całemu okresowi przedwojennemu za pomocą romantycznego gestu - który, nawiasem mówiąc, zostałby całkowicie źle zrozumiany. Stałoby się tak, gdybyśmy, nie zdając sobie sprawy z tego, czego potrzebujemy, stworzyli jedynie nową antytezę przeciwko wielkiej antytezie, którą stworzył współczesny świat i poszli za godnym ubolewania przykładem niezrównanego kręgu niemieckich romantyków, znajdując schronienie - ze szkodą dla niemieckiej cywilizacji - w chrześcijaństwie, konserwatyzmie i tym podobnych. Jesteśmy świadomi niezdrowego przygnębienia, które nastąpiło po pierwszym chwalebnym wybuchu uniesienia, a jednym z naszych najtrudniejszych zadań jest uchronienie się przed nim. Nadchodzący wiek musi być syntetyczny; cały jego charakter musi być pozytywny i konstruktywny, tworząc nowe formy i wspierając organiczny wzrost starych. Nie ma jednak większego niebezpieczeństwa, a zatem żadnego, przed którym należy się bardziej strzec, niż rozwiązanie trudności poprzez zachowanie starych i powrót do przestarzałych, ale wciąż istniejących form. Ogromna energia i wspaniały rozmach bogatego, poruszającego i dążącego wieku, rozciągającego się na kilka dziesięcioleci, zostałyby całkowicie zniszczone. Jestem głęboko przekonany, że na kolanach przyszłości kryją się wielkie rzeczy i byłoby katastrofalne, gdybyśmy pozwolili, aby głupie bzdury, takie jak te o przebudzeniu religijności, uczyniły nas mniej otwartymi na znaczenie nowych sił przebudzenia. Nazywam to najbardziej złośliwym i piekielnym założeniem, że wiek zrodzony pod wpływem socjalizmu i Nietzschego, w straszliwych rewolucjach społecznych, politycznych i kulturowych końca wieku, może kiedykolwiek powrócić do spokojnych wód gwarantowanego przez państwo chrześcijaństwa. Jestem zdecydowanym niechrześcijaninem jak nigdy dotąd.

PAMIĘTNIK
2 lutego 1916 r.
-Około 1 w nocy śpiewam "Muss i denn, muss i denn" do okopów. Mam odcinek około 500 jardów, oddział czterdziestu dobrych kolegów i pilne pragnienie nauczenia się jak najwięcej.

List do rodziców
3 lutego 1916 roku. W terenie.
-Spotkałem paru starych kompanów z linii wysuniętej; uścisnęliśmy sobie serdecznie dłonie. Ale jestem jeszcze bardziej zadowolony z moich ludzi. Przypadkiem usłyszałem, jak Oberjager, którego, no cóż, nie do końca przekląłem, ale z którym rozmawiałem raczej ostro - znasz mój sposób - powiedział do innego: "Dopóki dowodzi porucznik Braun, będę z nim wszędzie jeździł". Przypuszczam, że nie wiesz, jak bardzo cieszy taka uwaga, ale tak właśnie jest. Kiedy wszystko jest już powiedziane i zrobione, nie można zaprzeczyć, że przywództwo to zawód. Nie potrafię powiedzieć, jak wiele się tutaj uczę.

PAMIĘTNIK
28 lutego 1916 r. 
- Bardzo interesująca służba patrolowa w nocy. Pod czystym gwiaździstym niebem czołgaliśmy się powoli po miękkim, świeżo spadłym śniegu prosto przez dolinę rzeki Servetsch, na odległość około 70 metrów od Rosjan. W końcu dotarliśmy do idealnie gładkiej powierzchni lodu, który mógł pęknąć w każdej chwili; nie było żadnej osłony, a nad nami tylko czyste niebo, które dodatkowo było nieustannie oświetlone flarami. Była to dość ryzykowna sprawa, ponieważ Rosjanie strzelali za każdym razem, gdy pękał lód. W takich chwilach zawsze jestem zadowolony z mojego opanowania. Bez względu na to, jak nerwowe i przerażone mogą być moje fantazje w innych czasach, bez względu na to, jak szybko bije moje serce, gdy tylko niebezpieczeństwo staje się realne, jestem całkowicie opanowany, a nawet wesoły. Potem czytałem "Gotzendammerung" Nietzschego do 2.30 nad ranem, coraz bardziej entuzjastycznie się nim zachwycając. Choć czasami nie trafiał w sedno, w przeważającej części jest wyjątkowy i wzniosły.

1. Otto dowodził plutonem rozpoznania i jego zadaniem było m.in określanie pozycji rosyjskich CKM-ów. Powyższy wypad miał wykazać strefę niepokrytą ogniem przeciwnika, co było przydatne w czasie późniejszych wypadów lub natarcia. 
2. Na mapie poniżej pozycje zajmowane przez oddział Otto Brauna
3. "Muss I denn"
https://www.youtube.com/watch?v=kHl0OlxRdjo
0aa23360-179c-4879-87ba-b5ae62d03dfa

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część VI na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
1 listopada 1915 r. Major dał mi trzy tygodnie urlopu. Jadąc na stację modliłem się: O, łagodny boże, z którego mądrej ręki płynie uzdrowienie, pomoc i radość, gdy wracam do mojej ziemi - o, daj odpoczynek moim rozgorączkowanym myślom! Zaprowadź mnie tam, gdzie twe przykazanie Do czynów nieustraszonej uczciwości, bądź moją gwiazdą, gdy stanę twardo przeciwko strachowi i niebezpieczeństwu. Więc, jak Twe sługi, prowadź mnie do walki! Nie boję się bólu ani zła w świetle Twych oczu. Po tych słowach poczułem cudowną wolność i ulgę. Dość wcześnie, w radosnym oczekiwaniu na to, co miało nadejść, rozpocząłem podróż do domu.

PAMIĘTNIK 5 listopada 1915 roku. W domu.
-Przyjechałem na stację o ósmej, a potem prosto do domu [koleją z Baranowicz przez Brześć Litewski-Warszawę-Torun-Poznań-Berlin. w tamtym czasie nie było bezpośredniej linii kolejowej z Warszawy do Poznania. Ta zostanie zbudowanana dopiero w II RP]. Jestem pełen niewysłowionych uczuć radości i wdzięczności. Przez długi czas wszystko wydawało się snem. Potem poszedłem spać, zmęczony, błogi i szczęśliwy, by obudzić się następnego dnia w końcu we własnym domu.

PAMIĘTNIK
6-9 listopada. W domu. 
- W domu. Zasmakowałem wszystkich błogich radości przebudzonych wspomnień, rozkoszowałem się znajomymi zakamarkami, znów szedłem przez las, gdzie po raz pierwszy widziałem Pana [bóg z greckiej mitologii], widziałem Hippolytę, a każdy zakręt przypominał o rozmowie, wierszu, przyjacielu lub pomyśle. A potem do domu i ogrodu, gdzie wszystko było tak piękne jak dawniej. I jakże szczęśliwi byliśmy we troje [Otto i rodzice]. Jakże radośnie było patrzeć na rzeczy zupełnie innymi oczami i ze zdumieniem odkrywać, że przez rok rozłąki wcale się od siebie nie oddaliliśmy. Nie czytałem zbyt wiele. Szósta i siódma pieśń Odysei były, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej boskie w lśniącym pięknie ich płynnego języka; wiersze George'a, którego język i sztuka wydają mi się całkiem nieuniknione. On sam jest w dziedzinie poezji jak Jan Chrzciciel dla drzemiącego jeszcze Chrystusa. Ucieszyłem się, widząc, że moi dawni bogowie nie zbladli, lecz lśnią blaskiem jak dawniej. Chociaż nowe życie nauczyło mnie wielu nowych rzeczy i sprawiło, że wiele rzeczy ukazało się w innym świetle, myślę, że największym szczęściem była myśl o przyszłości. Ale trudno o tym mówić. Kiedyś marzyliśmy o tym, planowaliśmy wszelkiego rodzaju wspaniałości i cuda jako dzieci, ale kto może powiedzieć, co czeka nas w przyszłości. Jedyne, co musimy zrobić, to powiedzieć jej "tak" od samego początku i zawrzeć z nią pakt, którego nigdy nie można złamać. I nigdy nie możemy pozwolić, aby to dumne uczucie zostało zepchnięte na boczny tor przez błahostki, które sprawiają, że jesteśmy rozgniewani i źli. 

PAMIĘTNIK
1 grudnia 1915. W terenie [na froncie pod Baranowiczami].
-Byłem przerażająco przygnębiony i przytłoczony pomieszanym, chaotycznym i druzgocącym uczuciem; napisałem modlitwę do Apolla, jedną z moich najbardziej błagalnych. Zaczynała się ona: Jeśli moje usta stały się teraz zbyt nieczułe na modlitwę, a potem wszystko, co pamiętam, to: Bohaterskie życie płomiennych czynów, Twórcze życie formy i prawa. ... To ciekawe, jak pewne rzeczy rosną nieświadomie i rozrastają się do gigantycznych rozmiarów, jeśli przez jakiś czas w ogóle się ich nie zauważa. Rzeczy, które wcześniej miały ogromny wpływ, wydają się stopniowo przenikać cały system i stają się częścią ciebie. Tak właśnie wpływa na mnie wspaniałe dziedzictwo starożytnej Grecji.

Do HERR. V. E.
7 grudnia 1915. W terenie.
-My, Niemcy, przeszliśmy przez siedem ogni piekielnych i zostaliśmy przez nie oczyszczeni; zostaliśmy wypróbowani i przetestowani, prawdopodobnie dlatego osiągnęliśmy najwyższy poziom jako jednostki, podczas gdy nie osiągnęliśmy, mówiąc zbiorowo, poziomu innych narodów. "O, święte serce ludu, moja droga i ojczysta ziemio".

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część V na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
27 lipca 1915 r. - Piękna pogoda; kontynuowałem montaż kabla telegraficznego. Przez cały czas byłem bardzo podekscytowany i myślałem o fascynujących przygodach. Nagle otrzymałem wiadomość, że muszę natychmiast wracać, ponieważ zostałem przeniesiony do 21 Pułku Piechoty. To dobrze. Teraz dowiem się wszystkiego o wojnie, niebezpieczeństwie i terrorze; tak musiało być. Moje sny tego ranka były chwalebne, promienne; niech bogowie, do których się modlę, duch moich przodków, który unosi się nade mną, moja własna siła, którą czuję w sobie, sprawią, że odniosę sukces. Nadzieja i wiara, pragnienie i wola są moimi przewodnikami, więc będę kroczył tą ścieżką radośnie i bezpiecznie, wypełniony ufnością, która zawsze była moim wsparciem.

List do rodziców
2 sierpnia 1915 roku. W służbie czynnej - Teraz jestem już w stanie trochę ocenić, jak się tu [w piechocie] sprawy mają i mogę szczerze powiedzieć, że bardzo się cieszę, że tu jestem. Po pierwsze, wśród żołnierzy panuje zupełnie inny ton i duch, co przynosi niezmiernie wiele dobrego; po drugie, panuje tu dobre koleżeństwo, powaga, wierność i odwaga, które wydobywa prawdziwa wojna, głębokie poczucie podstawowych rzeczy, życia i śmierci, losu, zwycięstwa i porażki. W konsekwencji nasz stosunek do przełożonych jest zupełnie inny.

List do rodziców 
5 sierpnia 1915 roku. W służbie czynnej - O ósmej wkroczyliśmy z dywizją do Warszawy. Jakie to było upajające!

List do RODZICÓW 
13 sierpnia 1915. W służbie czynnej - Jakże wiele różnorodnych doświadczeń zdobyłem już w tym krótkim okresie rzeczywistych działań wojennych. Nauczyłem się, że istnieją pewne bardzo ważne strony człowieka, które można dobrze poznać tylko pod ostrzałem. Jest to czas, w którym wiele rzeczy odchodzi na dalszy plan, a pojawiają się nieoczekiwane dla innych zalety.

PAMIĘTNIK
14 sierpnia 1915 r. - Otrzymałem rozkaz pojechania do kompanii, która przesunęła się przed linię frontu, i sprowadzenia jej z powrotem, a w tym czasie miałem połączyć się z 4 Dywizją (Rezerwową). Zabrałem ze sobą R. i ruszyliśmy galopem w całkowitych ciemnościach, przeskoczyliśmy rosyjskie okopy i przejechaliśmy prosto przez wioskę. Droga zakręcała ostro w prawo, a krzewy całkiem zasłaniały widok. Nagle usłyszałem poruszających się ludzi i do naszych uszu dotarły jakieś rosyjskie słowa. R. jechał trochę za mną i powiedział: "O, Rosjanie!" gwałtownie skręcił konia i próbował ich ominąć. Pędziliśmy dalej i nagle R. zniknął. Zatrzymanie się byłoby szaleństwem. Starałem się jak najszybciej dotrzeć do 3. kompanii i zmusić ich do zajęcia Rudnika. Nigdy nie czułem się tak okropnie, ponieważ byłem pewien, że R. nie żyje lub dostał się do niewoli. Po powrocie dowiedziałem się, że R. stracił tylko konia, ale uratował się, czołgając się przez stodoły. To była najlepsza wiadomość, jaką mogłam usłyszeć. Nigdy nie byłem tak szczęśliwy. Następnego ranka mówili o mnie wiele miłych rzeczy, całkiem bezpodstawnie, bo to było czyste szczęście, że tak szybko znalazłem dywizję. Jednak najważniejsze jest to, że mój towarzysz żyje!

PAMIĘTNIK
16 sierpnia 1915 r.
-Znów miałem miłą rozmowę z porucznikiem Boye, starym chłopakiem z Pforty i filologiem klasycznym. Możliwość wymówienia nazwisk Hölderlin i Nietzsche wśród brudu tych wiosek jest jak patrzenie w słońce.

List do rodziców
Litauen [Liw?], 20 sierpnia 1915 roku. W służbie czynnej.
- Ulewny deszcz, niewygodne kwatery lub brak schronienia, niekończący się las, w którym nikt nie może znaleźć drogi, mało do jedzenia i dużo do zrobienia. Wystarczająco dużo, by mieć dość, jeśli mimo wszystko nie jest się zdrowym i pogodnym. Proszę, prześlij mi tłumaczenie Lizy Borchardta; wkrótce znów napiszę.

List do rodziców
21 sierpnia 1915. W służbie czynnej - Dziś rano otrzymałem Żelazny Krzyż. Wstydzę się tego, ponieważ taka drobnostka jak moja jazda do 3. kompanii i 4. dywizji rezerwowej, którą Ci opisałem, z pewnością nie była tego warta. Każdy żołnierz, który brał udział w ataku, zasługuje na niego bardziej.
...Nawet jeśli nie jestem zaznajomiony z prawdziwą sytuacją gospodarczą Niemiec, wiem całkiem dobrze, jakie straszliwe trudności są do pokonania. Ten rząd upadnie, cokolwiek się stanie; rozpadnie się na kawałki w straszliwym wstrząsie tego kryzysu w historii świata. Ale jego tragicznym obowiązkiem w historii jest samo uruchomienie wydarzeń prowadzących do tego upadku. Niezależnie od tego, jak zakończy się wojna, rząd z pewnością upadnie. Jeśli wojna potrwa długo, upadnie wcześnie; ale jeśli wkrótce się skończy, może przetrwać nieco dłużej.

List Do JULIE V.
Białowieża, 29 sierpnia 1915 r.
-Mamy teraz kilka pięknych dni, jeżdżąc po tej wspaniałej puszczy, która żyje dziką zwierzyną. Często widzi się stada liczące od czterdziestu do sześćdziesięciu, a nawet osiemdziesięciu jeleni. Dziki biegają w dużych stadach, a ja widziałem ślady - jeśli nie więcej - słynnych bizonów, łosi, rysi i dzikich kóz; a inni mieli jeszcze więcej szczęścia. Las waha się od wrzosowisk po najczystszą krainę jodłową, od rzadkich olch karłowatych z powodu chorób po potężne buki rozprzestrzeniające swoje bujne liście w obfitości. Co za radość tu odpoczywać! Wczoraj rozbiliśmy obóz na skraju bagnistego strumienia, który nagle kończył się bagnem; było bardzo ładnie, całkiem jak w domu, z setkami ognisk rozsianych po lesie i jego obrzeżach, z mgłami unoszącymi się z łąk, śpiewającymi wszędzie mężczyznami i przyjemnymi małymi grupkami rozmawiającymi lub piszącymi listy.

List do rodziców
4 września 1915 roku. W terenie.
-Być może otrzymasz ten list 17 września, w dniu, w którym po raz pierwszy założyłem mundur. Jakże wiele wydarzyło się w tym czasie! Zdobyłem wiele doświadczenia i rozwinąłem się pod wieloma względami. A jednak, jak bezsensowne i bezużyteczne byłoby to wszystko, gdybym nie przeżył dzieciństwa, które zawdzięczam Wam, najwspanialszym i najmądrzej kierującymi moim życiem. Jaki ogień i oddanie, jaka czystość i bogactwo umysłu i uczuć przyszły do mnie od was; a wszystko to pomimo faktu, że sami byliście dręczeni i prześladowani. Nigdy nie będę w stanie wyrazić wam mojej wdzięczności. Potem przyszła wojna, a wraz z nią trudności. Ale głęboko we mnie jest wiara, że jeśli tylko przetrwam tę wojnę, czeka mnie wspaniała przyszłość.

List do rodziców
12 września 1915 roku. W terenie.
-Jakakolwiek skłonność żołnierza do socjalizmu jest, mimo wszystko, głównie negatywna. Jest wściekły na całe zgniłe burżuazyjne społeczeństwo, wściekły na osoby pozostające w domu, w rzeczywistości wściekły na wszystko w domu. Obecnie nie widzę żadnych oznak konstruktywnych idei politycznych. Wszystko, co istnieje, to nowo przebudzona świadomość niezależności. Każda jednostka stała się zadziwiająco niezależna i świadoma swojej wartości. Nie osądzam, jedynie stwierdzam fakty. Kiedy armie powrócą, pewność siebie ludzi ogromnie wzrośnie. Na ich tyłach będzie ogromna wiedza i świadomość władzy. Aby móc poprowadzić te masy na ścieżki produktywnej aktywności, trzeba będzie dobrze umieć kierować tym gigantycznym nagromadzeniem niekontrolowanej energii. Możecie być pewni, moi drodzy rodzice, że dokładnie wiem, jak bardzo ta przyszłość będzie potrzebować ludzi, a moim jedynym wielkim życzeniem jest pozwolenie mi na wzięcie udziału w jej tworzeniu.

List do rodziców
18 września 1915 roku. W terenie.
-Moja wola jest zdecydowana i żarliwa jak nigdy dotąd. Zdecydowałem się spędzić wiele lat po wojnie na głębokich studiach i w ten sposób stopniowo przygotowywać się do życia publicznego. Jeśli niełaskawy los miałby zepsuć ten plan i przedwcześnie zdjąć mnie ze sceny, oznaczałoby to zniszczenie moich największych nadziei. ... 
Bardzo się cieszę, że otrzymałeś pocztówkę polową z Obergrainauer. To sprawi, że zobaczysz każdy dzień wojny, ponury, szary i brzydki, jak każde codzienne życie. Poziom tragizmu i wzniosłości jest bardzo rzadko osiągany; zazwyczaj rzeczy mają się tak, jak opisano w tym liście. Ale my nie piszemy o takich rzeczach. Teraz jednak muszę przestać. Ten list odzwierciedla mój obecny stan umysłu, mieszankę nastrojów i wrażeń, głodu i zainteresowań intelektualnych, ekscytujących potyczek i przeciągów w stodołach.
List DO RODZICÓW
23 września 1915. W terenie.
-Coraz wyraźniej widzę pilną potrzebę zbadania kwestii słowiańskiej. Zanotowałem kilka historycznych pism na temat Rosji, a także "Rosję jako wielkie mocarstwo" Trubeckiego, Kuropatkina, Sołowiewa, Masaryka i teoretyczne pisma Dostojewskiego. Oczywiście taka lista sporządzona w tych warunkach jest powierzchowna i niekompletna, ale mam ochotę zabrać się za to wszystko, gdy tylko będę miał trochę wolnego czasu. Będę bardzo szczęśliwy po powrocie do domu, ale jednocześnie wzmocniony na duchu i pełen niecierpliwego pragnienia działania. Korzystając z okazji, chciałbym jeszcze raz powiedzieć, jak bardzo cieszę się, że jestem na miejscu działań wojennych. Częste dni i godziny irytacji i kłopotów, wysiłków często bezużytecznych, wytrwałości i uporu pokazują, do czego jesteś zdolny.

***********************************************************************

Przez ponad 7 miesięcy od połowy grudnia 1914 roku do końca lipca 1915 roku front znajdował się na zachód od Warszawy pomiedzy Wisłą i Pilica wzdłuż dolnej Bzury i rzeki Rawki. Walki na tej linii będą bardzo krwawe. Niemcy podejmą trzy(31.05;12-06;6-7.07.1915) ofensywy z użyciem gazów bojowych, bez większych sukcesów operacyjnych. Według informacji z tablicy informacyjnej na cmentarzu w miejscowości Joachimów Mogiły koło Bolimowa zostało tam pochowanych 245 tysięcy poległych żołnierzy niemieckich i rosyjskich.

Po utracie przez Rosjan pod koniec lipca na południu (Mackensen) Lublina i Chełma i po lipcowej bitwie pod Przasnyszem (Galwitz) w wyniku której Niemcy sforsowali Narew pomiedzy Pułtuskiem i Różanem rosyjskie Naczelne Dowództwo podejmuje decyzje o wycofaniu się na linię rzeki Bug - Brześć Litewski - Grodno - rzeka Niemen - Kowno. Wojska bez walki oddaja Warszawę. 21 Rezerwowy Pułk Piechoty w ktorym służył Otto Braun uczestniczy w pościgu za wojskami rosyjskimi, w czasie którego zostanie odznaczony "Żelaznym Krzyżem". Pod koniec sierpnia Niemcy zdobędą twierdzę Kowno i obejdą od północy twierdzę Brześć Litewski. Rosjanie cofna się o kolejne 150-200 km na wschód. Na północy pod Święcianami Niemcy w połowie września ponownie przełamią front rzucając w luke masy kawalerii. Kontrataki Rosjan pozwolą ustabilizować front który utrzyma się z niewielkimi zmianami aż do końca wojny.
Pułk Otto Brauna pod koniec września 1915 zajmie pozycje w okolicach Barnowicz na Białorusi.
6b3852dc-8df2-4b20-91f1-aa72001d0a9f
d45b74fa-c0a9-49b8-8057-3ec68762cee0
99931443-b1c8-4198-b14e-772750a5947c

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część IV na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

PAMIĘTNIK
1 kwietnia, 1915.
-. . . Dzisiaj, w obecności starszego sierżanta i kilku podoficerów, kapitan krzyczał na mnie, bez żadnego powodu, w sposób, którego nie chcę dalej opisywać. Taki kompletny brak kontroli u oficera był bardzo bolesny. Każdego dnia staję się spokojniejszy i mogę powiedzieć, bardziej pogodny w obliczu takiego zachowania, ale te sceny pozostawiają w ustach coś gorszego niż zły smak, ponieważ, całkowicie bezbronny jak ja, powoli, ale pewnie podważają moje moralne siły oporu, które są nastawione na walkę, a nie na łagodną wyrozumiałość. Znam ludzi w szwadronie, którzy rozpadli się na kawałki przez zachowanie dowódcy kompanii, i tylko przez to. Nawet jeśli nie ma najmniejszej możliwości, by mnie złamał, mimo wszystko spróbuję teraz, bez względu na wszystko, wydostać się z jego kompanii. Porucznik C. zdecydowanie odradził mi składanie skargi, ponieważ kapitan i tak będzie miał rację. Nie ma co do tego wątpliwości, ale przyjacielska rada, którą miałem nadzieję uzyskać od porucznika C., również nie nadeszła.

PAMIĘTNIK
2 kwietnia 1915 r. - Poszedłem na długi spacer z P. i nie tylko miło było znów przebywać z człowiekiem, ale wszystko, o czym mówił, było bardzo interesujące. Odkryłem, że obrzydliwie nadęty K., który na zewnątrz jest tak przyjazny, nienawidzi mnie intensywnie, że kapitan, który przynajmniej otwarcie pokazuje swoją podłą naturę, zamierza "uczynić mnie niezdatnym do służby w pułku" i wiele więcej. Im wyraźniej zdawałem sobie z tego sprawę, tym silniejsze stawało się moje dawne pragnienie wstąpienia do piechoty. Napiszę więc natychmiast do Ojca i być może uda mi się dostać do Francji.

List do ojca
3 kwietnia 1915. W służbie czynnej.
-To, co mam Ci dziś do napisania, jest dobrze przemyślaną i nieodwołalną decyzją. Moją jedyną prośbą jest, abyś się nie niepokoił, abyś uspokoił matkę, jeśli to zrobi, a przede wszystkim, abyś wspierał mnie pod każdym względem. Ze względu na pewne wydarzenia w kompanii, o których nie ma powodu, aby ci teraz mówić, zostałem zmuszony, o ile to możliwe, do unikania dalszych relacji z kapitanem G. Ponieważ niestety nie czuję już wystarczającego zaufania do naszych oficerów, aby otwarcie rozmawiać z nimi o takiej sprawie, w chwili wielkiego zakłopotania zwróciłem się do P., jedynego człowieka, którego lubię w pułku. Nie sądziłem, że będzie w stanie mi pomóc i chciałem tylko choć raz wyrzucić z siebie to, co myślę, jakiejś rozsądnej osobie. Ale on wiedział znacznie więcej, niż myślałem, i dzięki temu mogłem podjąć decyzję, dla której piszę ten list. To właśnie jego szczerość, która tylko przeczuwała najgorsze, pokazała mi jasno, że nie mam nic do stracenia i nie mam już czego szukać w tym "wielkim" pułku. Ale na razie muszę pozostawić wszelkie dalsze szczegóły. Możesz mi wierzyć, że przemyślałem tę sprawę o wiele bardziej, niż mogłoby to wynikać z tego nieoczekiwanego listu. Kilka tygodni temu poważnie rozważałem pomysł wstąpienia do piechoty. Nie wiem, czy Ci o tym pisałem; w każdym razie rozmawiałem o tym z porucznikiem D., który stanowczo mi to odradził. W dniach następujących po naszej wizycie w okopach, kiedy wydawało się coraz bardziej pewne, że pozostaniemy tutaj do greckich kalend, podczas gdy niebo było tak pełne wiosny, a ja coraz bardziej przepełniony nadzieją i tęsknotą za robieniem czegoś, często myślałem o piechocie, nie podejmując żadnej konkretnej decyzji; po prostu o tym marzyłem. Ale teraz, gdy duma i szacunek dla samego siebie zmuszają mnie do opuszczenia tego pułku (podkreślam, że to nie pułk mnie wyrzuca), zwykłe marzenia i pragnienia zamieniają się w stanowczą decyzję. Tak więc oddaję mój los całkowicie w ręce Twoje i matki i proszę, abyś nie odpowiadał na ten list, żądając dalszych informacji, ale natychmiast rozpoczął sprawę. Jestem pewien, że natychmiast coś znajdziesz i mam tylko jedną prośbę - zrób to szybko. Nie myśl, że popełniłem jakieś głupstwo; w rzeczy samej, bądź pewien, że nic takiego nie miało miejsca. Nie zrozumiesz źle tego mojego kroku. Nie sądzę, abym musiał się go wstydzić; wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że przyniesie on nam wszystkim zaszczyt i radość. Ściskam cię z miłością.

List do matki
10 kwietnia 1915. W służbie czynnej.
-Jeszcze raz, w piękny dzień wczesnej wiosny, kiedy bociany latają nad dachami, a niemieccy żołnierze orzą pola, chciałbym Ci wyjaśnić, dlaczego muszę uciec. To niedorzeczne, że pamięć o tych czasach powinna być dla mnie wypełniona drobnymi przykrościami i zemstą, niemal oburzeniem, że tam, gdzie inni mówią o odwadze i poświęceniu, ja mogę mówić tylko o tchórzostwie, złej woli i głupocie. Podłość i drobne konflikty codziennego życia mogą uczyć, ale z pewnością tylko wielkie i wspaniałe rzeczy naprawdę pomagają kształtować charakter. Mam nadzieję, że cała ta rozmowa cię nie zirytuje; jest bardziej szczera, niż może się wydawać. Krótko mówiąc, beztroska naszego życia za frontem, która stała się nie do zniesienia nawet dla większości ludzi, sprawiła, że nasi przełożeni utracili tego wspaniałego ducha braterstwa, wywołanego przez wspólne niebezpieczeństwo i, choć było kilka godnych uwagi wyjątków, zwykle im dalej od świstu pocisków, tym bardziej bawili się w mistrza, często nie wiedząc, co robią w swojej arogancji. Chociaż lubię być przyjazny dla ludzi, którzy są przyjaźni dla mnie, moja duma absolutnie zabrania mi schodzenia z drogi ludziom, którzy traktują mnie w niesprawiedliwy i wulgarny sposób. Z drugiej strony, oficerowie sztabowi i starzy żołnierze powiedzieli mi, że wiele rzeczy potoczyłoby się inaczej, gdybym od początku przyjął bardziej zdecydowaną postawę. Tak więc moja uprzejmość i życzliwość tylko mi zaszkodziły. Jednak nawet to nie było decydujące. Decydujące było to, że nasz kapitan zapałał do mnie niechęcią, pielęgnował ją podczas naszego długiego odpoczynku i odzyskał "odwagę", gdy znaleźliśmy się poza zasięgiem pocisków. Wykorzystał każdą drobną okazję, aby porozmawiać o mnie w sztabie. . . Muszę cię prosić, abyś się w żaden sposób nie denerwowała. Fakt, że na pewno zostanę przeniesiony, przywrócił mi spokój ducha. Och, gdybym mógł tylko raz na tej wojnie pokazać, co potrafię, abym po powrocie mógł rosnąć i rozwijać się, a przede wszystkim tworzyć i być tym, kim chciałem być. Ucieczka stąd, gdzie jestem coraz bardziej jałowy, pomoże mi w tym.

List do rodziców
15 kwietnia 1915 roku. W służbie czynnej.
-Najtrudniejszą rzeczą w całej tej sprawie jest Mackensen, którego prawie nie da się przekonać. Oficer to zawsze oficer. Oczywiście zwróci się on z zapytaniem do pułku, a Herr K. będzie wiedział, jak się z tego wykręcić. Po prostu napisze "Braun był winny nieodpowiedzialnego zachowania i niezdolności do służby czynnej". W takich okolicznościach sam cesarz nie mógłby nic zrobić. Oczywiście postaram się wszystko wyjaśnić, najlepiej ustnie; wszystko, co chcę ci dziś powiedzieć, to to, że obelgi są skierowane przeciwko mnie z dwóch stron: kompanii (kapitana G.) i to jest skierowane bardziej przeciwko mnie, i pułku (K.), i to jest skierowane bardziej przeciwko tobie. . . . Obaj mnie nienawidzą i rzucono uwagi na twój temat (nikt nie chciał mi ich początkowo powiedzieć), które same w sobie są wystarczające i ostateczne.

PAMIĘTNIK
17 kwietnia 1915 r.
-Starszy sierżant przyjął mnie słowami: "No, Braun, udało ci się. I mi też (?). Nie będziesz nam dziś towarzyszył, masz przydział do Sekcji Łączności w Łodzi". O mało nie spadłem z chmur, byłem oczywiście przeszczęśliwy, że mogę uciec, ale na początku raczej przerażony myślą o Łodzi. Odłożyłem cały mój brudny wojskowy ekwipunek i zgłosiłem się do majora i kapitana".

List do rodziców
Skierniewice, 17 kwietnia 1915 r.
-Wszystko stało się tak nagle, moi drodzy rodzice, i tak niespodziewanie, że nie miałem już nawet czasu napisać do Was ze starego Bełchowa [wieś na zachód od Bolimowa pomiedzy Łowiczem i Skierniewicami]. Wiecie już od jakiegoś czasu, co się stało dzięki niewiarygodnej uprzejmości Mackensena. Jestem pewien, że jesteś z tego zadowolony: pozwól mi powiedzieć, że ja też jestem bardzo zadowolony. Na początku byłem raczej przerażony 40 km. "za liniami", ale to może być mój los i jestem coraz bardziej przekonany, że nauczę się i doświadczę wiele, co jest dla mnie ważne na większym polu operacji, które będę miał w Łodzi.

Lilly Braun znowu napisała list do generała Mackennsena, który w tym czasie był już dowódcą 9 Armii zajmującej pozycje pomiędzy Wisłą i Pilicą. Ten poczatkowo przeniósł Otto Brauna do armijnej Sekcji Łączności która stacjonowała w Łodzi. A pod koniec lipca 1915 roku Otto zostanie przeniesiony do 21 Rezerwowego Pułku piechoty. Mackensen natomiast pod koniec kwietnia obejmie dowództwo nowo utworzonej 11 Armii w Galicji, która na początku maja dokona przełamania rosyjskiego frontu pod Gorlicami. Mackensen zostanie mianowany Feldmarszałkiem a we wrześniu zostanie przeniesiony na front bałkański do Serbii i ich drogi nigdy już się nie spotkają. Otto pozostanie na froncie wschodnim aż do... 
Nie będę uprzedzał wypadków.
75f9948c-2976-4a27-9ff1-fcabf08db93a

Zaloguj się aby komentować

Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część III na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

List do rodziców
25 grudnia 1914. Na froncie (na zapleczu frontu).
-W Boże Narodzenie, przy huku armat, w wielkiej stodole, gdzie konie rżały i rżały; siedząc na małej skrzynce i pisząc przy świetle rynsztokowej świecy; naprzeciwko mnie mężczyzna szukający u swojego psa pcheł i mówiący mi, że znalazł dziś tylko trzy - czy kiedykolwiek pisałem do Ciebie list w tak romantycznych okolicznościach? Te polskie miasta [Łowicz?] są bardzo zabawne. Wiele pompatycznych budynków, zwłaszcza kościołów i klasztorów, wszystkie niewybaczalnie pretensjonalne; bezkształt zespołu pozostawia bardzo niekorzystne wrażenie. Może to wynikać z faktu, że ziemia była tania i obfita; ale musi też istnieć jakaś głębsza przyczyna niewyrafinowanej architektury (niewyrafinowanej w jej pierwotnym znaczeniu), w której nie ma śladu jakiegokolwiek pragnienia spójnej jedności i która pozwala na posadzenie dużego, całkiem bezkształtnego rynku w samym środku miasta bez żadnego związku z otaczającymi go małymi domami.

List do rodziców
26 stycznia 1915. W służbie czynnej (na zapleczu frontu). Wiecie, że moim życiem nie kieruje szczęście ani przypadkowe zakłócenia, ale że strumienie, które w nim płyną, rozszerzają się i tworzą wyspy i nie dobiegną końca, dopóki nie znajdą swojego naturalnego ujścia we wszechogarniającym oceanie.

List do rodziców
1 lutego 1915 roku. W służbie czynnej (na zapleczu frontu). 
Ta wojna, bez względu na jej dalekosiężne konsekwencje, nie wydaje mi się pojedynczym wydarzeniem. Jest to dość oczywiste w jego wieku i w przyszłości trzeba będzie powiedzieć: Ta wojna odcisnęła swoje piętno na okresie, w którym się rozpoczęła. Rodzi się gwałtowny wiek, który wybucha tu w wojnach, tam w rewolucjach, tu w przemianach społecznych, tam znowu w pieśniach i książkach, ale wszystko jest dla niego równie charakterystyczne. Tak więc w wojnach Aleksandra narodził się hellenizm; w wojnach domowych Rzymu - Imperium; podczas migracji ras - wczesne średniowiecze (germańskie); w wyprawach krzyżowych - późne średniowiecze (romantyczne); Era nowożytna w reformacji i wojnie trzydziestoletniej; świat burżuazyjny (lub wiek klasy średniej) w wojnach napoleońskich, a nasz wiek, którego wojna światowa jest tylko początkiem, przyniesie ogromne konwulsje, bezprecedensowe i nieprzewidziane.

List do rodziców 
Łowicz, 2 marca 1915 r. [Otto jest szpitalu w Łowiczu z powodu zapalenia oczu.]
-Czasy te wydobywają najprostsze i najprymitywniejsze, najczystsze i najstarsze uczucia. Zawsze wracam do tych samych myśli. Teraz, podobnie jak w czasach, o których śpiewał Homer, liczą się rzeczy elementarne: miłość i przyjaźń, nienawiść i zazdrość, rany i śmierć, uzdrowienie i morderstwo, i wszystko inne od świtu, kiedy koła boga-słońca wznoszą się na niebie, aż do zmierzchu, kiedy ulice ciemnieją i noc spowija bogów i ludzi. Z niecierpliwością czekam na ponowne przeczytanie Ksiąg Iliady i myślę, że teraz zrozumiem je znacznie lepiej.

Do JULIE V.
20 marca 1915. Na zapleczu frontu.
-Zawsze czytam wiersze Hölderlina[niemiecki poeta epoki romantyzmu]. To naprawdę niezwykłe, jak można nauczyć się czytać na froncie; do tej pory tylko kilka książek, Faust, Hölderlin i Zaratustra, ale tak powinno być, uczę się ich prawie na pamięć. Czasami myślę, że mogę znowu pisać wiersze; ale to muszę powiedzieć raz na zawsze; czuję, że poeta jest królem, który rządzi swoim materiałem i dlatego może go kształtować; ale kto jest w stanie kontrolować taki materiał, jaki nas teraz otacza?

List do rodziców
25 marca 1915 roku. W służbie czynnej.
-Nie mogę wam powiedzieć, drodzy rodzice, jak wspaniale czuję się w okopach. To poczucie niebezpieczeństwa i pierwszy chrzest bojowy ma w sobie ogromną fascynację. Pomimo całej grozy, która temu towarzyszy, makabrycznie wyglądających niepochowanych trupów, zniszczenia i spustoszenia wszędzie, ta walka sprawia, że życie staje się o wiele bardziej intensywne. Uwierzcie mi, nigdy bardziej nie pragnąłem żyć, nigdy nie czułem piękna życia bardziej niż teraz, gdy po raz pierwszy w moim młodym życiu patrzę w twarz śmierci. Życie jest niekompletne bez śmierci, walka jest niekompletna bez śmierci, ale to zwycięski triumf, którego pragną oboje, a śmierć wydaje się mniej straszna, gdy zrozumie się, że jest nieuniknionym następstwem życia. Wieczorem odetchnęliśmy z ulgą i po zbyt szybkim pożegnaniu z przyjaciółmi pomaszerowaliśmy w ciemnościach w kierunku Bełchowa[ok 10 km na zachód od Bolimowa pomiędzy Łowiczem i Skierniewicami], śpiewając przez całą drogę. Ponieważ batalion, który mamy zastąpić, wrócił z frontu nad Pilicą, "nie musimy" już tam jechać; zamiast tego dostaniemy zaszczytne zadanie naprawy drogi. Powiem ci szczerze, że czasami myślę o wstąpieniu do piechoty, jeśli tak dalej pójdzie: poganiacz, naprawiacz, ale nigdy nie żołnierz [aluzja do oddziałow kawalerii]. Ale, jak wiesz, jestem dzieckiem nadziei i wiary, więc nie sądzę, aby marzec mógł wyjść tylko z tym jednym przedsmakiem nadchodzącej akcji - marca, na który tak bardzo liczyłem. Pragnienie jest tak silne, że sama jego intensywność jest prawie osiągnięciem. Nasza bezczynność za liniami frontu nie może trwać dłużej. Chociaż marzec, od którego tak wiele oczekiwałem, rozczarował mnie, moja nadzieja jest tak gorąca jak zawsze, więc jestem w stanie znieść wiele drobnych nieprzyjemności, które pojawiają się na mojej drodze. Proszę, nie martw się z mojego powodu. Nie chcę nawet zawracać ci nimi głowy. Kapitan, po tym jak przez krótki czas był bardzo przyjazny, jest taki sam jak zawsze. W międzyczasie maksymalnie wykorzystuję swój czas, poznając ludzi. Nie sądzę, by można było mieć do tego lepszą okazję niż w wojsku w czasie wojny. 

DZIENNIK
31 marca 1915 r. - Dziś znów idziemy na front kopać okopy. Przynajmniej na froncie, bo od tego wiecznego siedzenia na miejscu i nic nierobienia zaczynam wariować. Jest cudowna wiosenna pogoda, niebo jest tak pełne przyszłości, a ja znów jestem pełen nadziei, tęsknoty, oczekiwania, pragnienia i namiętnego pragnienia uwolnienia.

Na załączonych mapach strzałką (czarną i zieloną) zanaczane miejsce gdzie przebywał Otto przez pierwsze miesiące 1915 roku.
ff59b72e-234c-430b-9ed7-cc0be48b9d00
a198224e-aa86-4be4-b523-7088e35d7492

Zaloguj się aby komentować

Listy i pamiętniki niemieckiego ochotnika z I wojny światowej część II na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

List do rodziców
Grudziądz, 21 września 1914 r. - Stopniowo dowiaduję się, jak wspaniałą instytucją edukacyjną jest pruska armia. Nie macie pojęcia, jak nieznośne dla szacunku do samego siebie jest słuchanie obrzydliwych przekleństw podoficerów, ale w połączeniu ze służbą w stajni jest to naprawdę nieporównywalna szkoła życia. Po prostu uczysz się znosić wszystko i brać się w garść, bo musisz. Jestem pewien, że będą chwile, kiedy będę jeszcze bardziej znużony niż dziś, ale jakie są szanse?

List do rodziców
Grudziądz, 22 września 1914 r.
- Wasz radosny list tak mnie ucieszył, że muszę natychmiast napisać. Siedzę na przewróconym wozie, podczas gdy konie rżą, rżą i rżą. Służba wojskowa jest naprawdę wspaniała i to właśnie fakt, że czasami czujesz, że dotarłeś do końca swoich możliwości, czyni ją tak stymulującą i czyni cię silnym ciałem i umysłem. Wyobraźcie sobie piękny, pachnący poranek, wschodzące słońce świecące nad wielkim poligonem, z jego łagodnie pofałdowanymi wzgórzami, uroczymi małymi chłopskimi domkami po jednej stronie i delikatnymi sosnami widocznymi w oddali po drugiej. Pojedziemy tam teraz, z głową wyprostowaną w chłodnym porannym powietrzu.

List do rodziców
Grudziądz, 29 września 1914 r.
-. . . A teraz muszę Wam napisać coś raczej okropnego i nie pozwólcie, by Was to zmartwiło. Nie powiedziałbym nic, gdybym nie obiecał sobie dziś rano i wujkowi Victorowi[Wiktor Adler, austriacki socjaldemokrata, który był żonaty z siostrą ojca Ottona] przed wyjazdem, że zawsze będę szczery. Jechaliśmy dziś inaczej, a kiedy się zatrzymaliśmy, nie wiedziałem, czy w ogóle mogę stać, czy moje palce są oderwane, czy tylko mocno pokaleczone, jak się okazało. Byłem naprawdę przekonany, że nie będę w stanie dłużej znosić służby wojskowej. Po południu było trochę lepiej. Walczyliśmy lancami, na przemian biegając na długich dystansach, kładąc się, biegając i tak dalej. Inni byli całkiem wykończeni, ale ja zniosłem to całkiem dobrze, chociaż sierżant powiedział wcześniej, że jesteśmy o wiele za młodzi, nie potrafimy nawet dobrze trzymać naszych lanc". Powiedziałem wszystko całkiem otwarcie. Jestem tak samo entuzjastycznie nastawiony do szkolenia, jak byłem - może nawet za bardzo - pytanie tylko, czy jestem w stanie wytrzymać to fizycznie. Będę szczęśliwy, jeśli będę w stanie.

List do rodziców
Grudziądz, 30 września 1914 r.
-Ordynansi to trochę dla mnie problem.[Otto był adiutantem i miał swojego ordynansa] Nie widzę powodu, dla którego miałbym być lepszy od mężczyzn, którzy są tak samo dobrzy lub lepsi ode mnie pod względem wszystkich potrzebnych tutaj cech (a tylko to się liczy). To nie jest kwestia matematyki, francuskiego czy greki, ale po prostu kompetencji wojskowych danej osoby, kompetencji, które bez wątpienia zależą od wyższych cech umysłowych w wyższych rangach, ale wcale nie w niższych. Dlatego nie podoba mi się polerowanie mojego strzemienia przez człowieka, który pod względem doświadczenia, wiedzy i zdolności mógłby być moim przełożonym i z którym czuję się na równi dzięki jego prostej i pięknej miłości do naszego kraju.

List do rodziców
Grudziądz, 12 października 1914 roku.
.. Mój los jest niezmiennie zapisany w gwiazdach, poza wszelką łaską i przypadkiem.

List do rodziców
Grudziądz, 13 grudnia 1914 r.
-To, co już wiedziałem, kiedy rozstaliśmy się w Zehlendorfie[Rodzice Otto mieszkali w w Zehlendorf pod Berlinem], teraz się wydarzyło; jutro, w czwartek, 14 grudnia, wyjeżdżam na polski front. Nie będę próbował pocieszać siebie i was, moi drodzy rodzice; nie mogę, i rzeczywiście, te rzeczy są poza pocieszeniem. Nie lubię używać tych słów, ponieważ nie chcę wydawać się lekkomyślny, ale gdybym mógł wpoić wam tę samą mocną wiarę, jaką ja mam w potężną Moc, która czuwa nade mną, bylibyście spokojni i mielibyście zaufanie do mnie i mojej Gwiazdy. Obejmuję was i całuję z najgłębszą miłością.
Wasz OTTO.
Przeczytajcie Psalm 91, który noszę w sercu.
e1704926-5c2c-4b54-9f88-a5cd96959720
Helio09.

"Walczyliśmy lancami..."


Swoją drogą pruska armia była wielka -na początku szkolenia ateista a teraz psalmy czyta oraz Moc czuwa nad nim.

Biała broń + Moc = Rycerz Jedi

Zaloguj się aby komentować

Listy i pamiętniki niemieckiego ochotnika z I wojny światowej na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Wspólny tag #OttoBraun
Poprzednie części pod tagiem #OttoBraun

2 sierpnia 1914 r.
-Zapisałem się jako ochotnik do armii. Poradzili mi, abym udał się do swojego okręgu wojskowego [tzn. w Berlinie gdzie mieszkał]; powiedzieli mi, że ochotnicy raczej nie zostaną przyjęci. Ach gdybym tylko był już powołany do wojska!

4 sierpnia 1914 r.
-Rano pojechałem do Berlina jednym z niewielu pociągów, które jeszcze kursowały. . . . Teraz jest czas, kiedy wszystkie elementarne emocje wysuwają się na pierwszy plan, ból, braterstwo, gotowość do pomocy, męskość. Każdy myśli o swoich pełnych obowiązkach i zadaniach. Wszyscy są zjednoczeni w jednym potężnym celu, wszystkie błahe rzeczy znikają. . . . Następnie udaliśmy się do Reichstagu. Jeden z najwspanialszych dni, jakie można przeżyć, bo jakkolwiek by się nie skończył, ten 4 sierpnia jest nieśmiertelny. Twarz kanclerza była niemal tragiczna.

6 sierpnia 1914 r.
-Teraz Belgia również wypowiedziała wojnę. Ale "Serca, które są zagorzałe dla prawa, nie są przerażone przed walką". Jakże boska jest "Śmierć za ojczyznę" Hölderlina [Friedrich Hölderlin niemiecki poeta epoki romantyzmu]; całkowicie mnie porwała.

18 sierpnia 1914 r.
-Długo rozmawiałem z tatą o moim wstąpieniu do armii. Wierzę, że ta wojna - która nadeszła w naszych czasach - jest dla każdego człowieka jak próba ognia, aby uczynić z nas wszystkich ludzi, ludzi przygotowanych na straszliwe wydarzenia w nadchodzących latach.

17 września 1914 roku. 
Przed wyjazdem do swojego pułku. Tak zakończę ten pamiętnik. Całą moją tęsknotę i całe moje pragnienie wylałem wczoraj bogom [Rodzice Otto byli socjalistami i Otto nie był osobą wierzącą] w modlitwie dumniejszej i pokorniejszej niż jakakolwiek wcześniejsza. Wyruszam z wielką radością i oczekiwaniem, nie w poszukiwaniu przygód i fałszywej ekscytacji nieznanymi doświadczeniami, ale w mocnym przekonaniu i nadziei, że stanę się męski i stanowczy, w pełni rozwinięty, o szerokich horyzontach, pełen mocy i siły, gotowy na wielkie życie, które będzie na mnie czekać później. Że po powrocie z bitwy i zwycięstwie, z honorem znoszonym, znajdę moich rodziców z wieloma spełnionymi nadziejami i szczęśliwych w nowej pracy, że znajdę siebie ponownie, zdrowego, silnego i gotowego na wszystko, co świat może zaoferować, że znajdę mój kraj ponownie, dumniejszy, a jednak skromniejszy, silniejszy i odważniejszy, brzemienny rosnącą formą nowej ery - pomimo konfliktów i szalejących burz jeszcze niezbawionej przyszłości; abym mógł odegrać swoją rolę w tworzeniu tej nowej ery w duchu wciąż śpiącego bóstwa; na to, o wy, rządzące moce, mam nadzieję, błagam, mogę żądać od was.

*******************************************************************
1 sierpnia Niemcy wypowiadają wojnę Rosji. 3 sierpnia Niemcy wypowiadają wojnę Francji i bez wypowiedzenia wojny ich wojska wkraczają na terytorium neutralnej Belgii.
Ponieważ władze odmówiły przyjęcia Otto Brauna jako ochotnika (był za młody i "zbyt słabej postury"), przekonał matkę, by napisała do dowódcy XVII Korpusu Armijnego generała Mackensena - późniejszego feldmarszałka - a w młodości adiutanta jej ojca (a dziadka Otto: Hansa von Kretschmanna). Za jego pośrednictwem Otto wstąpił do 4. Pułku Strzelców Konnych w Grudziądzu, gdzie przeszedł 3-miesięczne przeszkolenie wojskowe w koszarach. A Kolejne 3 miesiące spędzi na tyłach frontu pomiędzy Wisłą i Pilicą. 4 Pułk Strzelców Konnych wchodził w skład XVII Korpusu Armijnego z Pomorza Gdańskiego.
Historia niemieckiego ochotnika z I wojny światowej wstęp na podstawie "THE DIARY OF OTTO BRAUN WITH EXTRACTS FROM LETTERS"

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #OttoBraun

Zastanawialiście się kiedyś, co myślał i o czym pisał żołnierz z I wojny światowej, który zgłosił się do wojska na ochotnika? Jeżeli tak, to zachęcam do czytania fragmentów listów i pamiętników Otto Brauna. 

Otto Braun urodzony w 1897 roku, był jedynym synem dziennikarki, pisarki i socjaldemokratycznej działaczki feministycznej Lily Braun oraz socjaldemokratycznego polityka i publicysty Heinricha Brauna. Jego rodzice należeli do klasy średniej. Mieszkali w Zehlendorf pod Berlinem. Jego matka pochodziła z pruskiej arystokracji, właściwie nazywała się Amalie von Kretschmann i była córką pruskiego generała piechoty, ale jako socjalistka wyrzekła się swojego pochodzenia i żyła na własny rachunek. 
Otto Braun w młodości był uważany za "cudowne dziecko" i jak większość cudownych dzieci jego szkolna edukacja zakończyła się bardzo, bardzo wcześnie. W wieku 12 lat uciekł ze szkolnego internatu i jego matka zajęła się jego późniejszym nauczaniem, wynajmując mu prywatnych nauczycieli. W chwili wybuchu wojny w sierpniu 1914 roku Otto ma 17 lat i jest w podróży do Uniwersytetu w Heidelbergu, gdzie spotkał się z profesorem Alfredem Weberem (ekonomistą) i jego studentami.

PAMIĘTNIK
21 lipca 1914 r.
-W drodze do Heidelbergu przeczytałem historię miasta. Z lokalnej historii można się naprawdę wiele nauczyć. Rzuca ona światło na ogólną historię z jednego centralnego punktu, a wszystkie większe zmiany są w niej ciekawie odzwierciedlone. Niewiele jest rzeczy, które jeśli są dobrze zrobione, mogą być bardziej pouczające.
Speyer[Spira], 22 lipca 1914 r.
-Byłem pod głębokim wrażeniem przestronnego, pięknie wzniosłego wnętrza katedry, której plan jest jasny i klasyczny w głównych zarysach i projekcie. W przeciwieństwie do złowrogiej potęgi katedry w Wormacji ekstrawagancki pokaz dumnej sławy średniowiecznych cesarzy salickich jest tutaj widoczny w całej swojej rozrzutnej obfitości. Nawet obraz, kiepski i ubogi w szczegóły, uzyskuje swój efekt dzięki gamie kolorów. Całość daje rzadkie poczucie godności i splendoru. Oczywiście świadomość, że stoję nad grobami cesarzy, sprawiła, że poczułem się jak na poświęconej ziemi. Następnie udaliśmy się do krypty i można sobie wyobrazić, że cała katedra spoczywa na tych potężnych, kwadratowych filarach. Przypominało mi to kryptę San Lorenzo we Florencji, ale nie można jej porównać z tymi wielkimi, śmiałymi łukami. Grobowiec Rudolfa Habsburga, który oglądaliśmy przy świecach, jest surowy i piękny: to prawdziwy "Dziadek Rudolf". Rzeczywiście, recytacja wiersza George'a wystarczyłaby, aby romańskie sklepienie stało się żywe przed oczami. Nie uwierzyłbyś, jak odpowiednie są tutaj te majestatyczne wersety w ich surowej, ale powściągliwej animacji. Rytm romański zdaje się w nich wibrować tak jak splendor Imperium Salickiego w samym sklepieniu. Spacerowaliśmy w ciszy. Człowiek jest przytłoczony tak wieloma wspomnieniami, że wszystkie inne rzeczy znikają.

Na zdjęciu poniżej Otto Braun w roku 1914
1ad0eeff-d8e2-4f51-bc72-4f8a0cf42602

Zaloguj się aby komentować

Front Bałkański w I wojnie światowej część 10, na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik

Poprzednie części pod tagiem #voivodeputnik

Armia króla Ferdynanda [król Bułgarii] przystąpiła do kampanii ze wszystkimi atutami po swojej stronie. Zgromadziła prawie 400 000 ludzi, przeciwko którym Serbowie mogli przeciwstawić się zaledwie w sile 150 000. Od zakończenia drugiej wojny bałkańskiej odpoczywali prawie dwa lata i mieli czas na gruntowną reorganizację i ponowne wyposażenie swojej armii. Niemcy udzieliły im w sierpniu pożyczki w wysokości dwustu pięćdziesięciu milionów franków [~71 ton złota], aby byli finansowo przygotowani do kampanii.

Ponadto armia bułgarska miała przewagę nad armią niemiecką w tym, że walczyła na terytorium, na którym już operowała i robiła to z żołnierzami, którzy znali kraj i byli weteranami mającymi za sobą dwie kampanie. Jeszcze bardziej pragnęli zemsty za porażkę, którą dwa lata wcześniej ponieśli z rąk Serbów. W okresie odpoczynku, którym się cieszyli, wyprodukowali i sprowadzili ogromne ilości amunicji. Przez trzy miesiące przed rozpoczęciem kampanii korzystali z rady kilkudziesięciu oficerów sztabu niemieckiego, którzy w Ministerstwie Wojny w Sofii opracowali cały plan kampanii austro-niemieckiej i armii bułgarskiej. Mieli ponadto pewność, że w chwili, gdy połączą siły z armią feldmarszałka von Mackensena, będą mogli otrzymać amunicję w nieograniczonych ilościach, podczas gdy Serbowie, odcięci od wszelkiej komunikacji ze światem zewnętrznym, nie będą mogli odnowić swoich zapasów. Musieli zatem oszczędzać amunicję, podczas gdy ich wrogowie nie mieli takiej potrzeby. Mieli tego gorzko doświadczyć podczas kampanii. 
Jedną z głównych trudności, z jaką musieli się zmierzyć Serbowie, była nieznajomość siły armii, którą Austria i Niemcy były gotowe sprowadzić przeciwko nim. Jedyne, na czym mogli polegać aż do faktycznej inwazji, to raporty przyniesione przez francuskich lotników przydzielonych do armii serbskiej, a te, oczywiście, dawały jedynie ogólne wskazówki. Mogli jedynie meldować o oddziałach zgromadzonych w pobliżu granicy, podczas gdy serbski Sztab Generalny musiał liczyć się z trzymanymi poza zasięgiem wzroku niemieckimi posiłkami, które można było przywieźć koleją w ciągu kilku godzin. To właśnie ta niepewność bardzo utrudniała feldmarszałkowi Putnikowi realizację planów stawienia czoła inwazji austro-niemieckiej. Utrzymanie zbyt dużej liczby wojsk na froncie północnym osłabiłoby wschodnie, natomiast skupienie głównych sił przeciwko państwom centralnym naraziłoby Macedonię na inwazję. Oczywiście, jeśli chodzi o siłę armii bułgarskiej, wiedział to z dokładnością do batalionu. Wiedział, że w porównaniu do 150 000 ludzi maksymalną siłą, jaką mógł przeznaczyć, aby utrzymać Bułgarię w ryzach, było 36 pułków po 4 bataliony z formacjami rezerwowymi o jednakowej sile, 9 pułków artylerii i 4 baterie po 4 działa każda, 24 baterie górskie i 6 batalionów artylerii fortecznej, 12 pułków kawalerii, oprócz saperów, żołnierzy kolei, batalionów pontonowych, batalionów telegraficznych i innych jednostek technicznych. Ta potężna siła, o jedną trzecią silniejsza od całej armii serbskiej, była gotowa rzucić się na flankę Serbii w chwili, gdy ta znalazła się w uścisku z północnymi najeźdźcami. Jedyne, co mogła zrobić Serbia, to czekać na atak swoich wrogów i przetransportować swoją armię do miejsca, które było szczególnie zagrożone. Wiązało się to z ciągłym przemieszczaniem się wojsk, dywizjami zabieranymi z jednego frontu i śpieszącymi w stronę zagrożenia z drugiego, gdy nadarzyła się okazja. I to w kraju, w którym kolej jest jednotorowa, a tabor niezbyt obfity. Żadna armia nigdy nie stanęła w obliczu bardziej miażdżących przeciwności losu i nie stawiła im czoła z większą odwagą, nawet jeśli była to odwaga rozpaczy. Feldmarszałek Putnik musiał liczyć się także z niekorzystnym położeniem geograficznym stolicy i tymczasowej stolicy kraju; Belgrad znajdował się zaledwie kilkaset metrów od granicy węgierskiej, podczas gdy Nish, siedziba rządu w chwili wybuchu działań wojennych, był o jeden dzień marszu od granicy bułgarskiej. Ponadto utrudniał mu fakt, że linia kolejowa Saloniki-Uskub[Skopje]-Nish, od której tak wiele zależało w Strumicy, znajduje się zaledwie trzy krótkie mile od granicy bułgarskiej i tym samym jest narażona na nagły atak z tej strony.

Na zdjęciach.

  1. Żołnierz bułgarski, austro-węgierski i niemicki na stacjo kolejowej w Skopje
  2. Żołnierze bułgarscy w natarciu
ee7d2280-6f3b-4610-85fd-3640edcdae93
f38bcc44-d316-48d0-b3d3-d2299ed2e132

Zaloguj się aby komentować

Walki nad Narwią w lutym/marcu 1915 część XVI na podstawie "WITH THE RUSSIAN ARMY 1914-1917 vol I" by MAJOR-GENERAL SIR ALFRED KNOX

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #Narew1915

Poprzednie części pod tagiem #Narew1915

17 marca wywiad 12 Armii oszacował siłę niemiecką na teatrze wschodnim na następującą liczbę korpusów:
Front Niemna: 4 korpusy

Front Biebrza-Narew:
Przeciwnik 5 korpusów przeciwko 12 Armii
Przeciwnik 6 korpusu przeciwko 1 Armii
 razem 11 korpusów

Front Nadwiślański: 8 korpusów

Karpaty: 4 lub 5 korpusów

Austriacy, 40 dywizji, co odpowiada 20 korpusom

Razem: 47 lub 48 korpusu

Mieliśmy pięćdziesiąt dwa korpusy, ale przewaga wroga polegała na jego kolejach, zapasach amunicji, liczbie karabinów maszynowych, a przede wszystkim na racjonalnej organizacji, która pozwalała mu szybko uzupełniać straty. Na przykład korpus niemiecki pokonany pod Przasnyszem pod koniec lutego pomaszerował nad granicę, uzupełnił zapasy i ruszył z powrotem po jednym lub dwóch dniach, jak dowiedzieliśmy się od jeńców. Kiedy jeden z naszych korpusów, jak na przykład 1., stracił ponad 50 procent, musiał czekać tygodniami, praktycznie wyłączony z akcji, aż nadeszły uzupełnienia.

17 marca 1915. Łomża.
Pułkownik Nadzimow, dowodzący tyłowymi służbami Gwardii, zabrał mnie na rozmowę z kilkoma niemieckimi oficerami, których przywieziono jako jeńców. Miałem na sobie „szubę” rosyjskiego oficera, którą zawsze noszę, aby uniemożliwić rosyjskim wartownikom strzelanie do mnie i nie sądzę, żeby mieli pojęcie, że jestem Brytyjczykiem. Rosjanie skierowali rozmowę na Anglię. Niemcy są bardzo pewni siebie i pełni argumentów. „Anglia wywołała wojnę. Scarborough [flota niemiecka zbombardowała miasto] jest dobrze znane jako ufortyfikowana baza. Flota angielska boi się zaatakować flotę niemiecką. Mógłby ją znaleźć każdego dnia, gdyby przybyła do Helgolandu. Niemcy wygrają, a wojna zakończy się dopiero wtedy, gdy Anglia będzie miała jej dość. Zarówno Rosja, jak i Francja były całkowicie zależne od Anglii. Rosja nie ma interesów sprzecznych z interesami Niemiec, ale jej interesy wszędzie kolidują z interesami brytyjskimi – na przykład w Persji i Chinach. Celem Anglii w tej wojnie jest zniszczenie komercyjnego rywala” – najwyraźniej jest to ich zdaniem naturalny pomysł.

17-go otrzymałem telegram od Ambasadora z prośbą o powrót do Piotrogrodu. Wyjechałem z Łomży 18-go marca 1915 roku i pojechałem do Warszawy, gdzie rankiem 19-go wsiadłem w pociąg, który w czterdzieści dwie godziny zabrał mnie do Piotrogrodu, zamiast siedemnastu godzin podróży w czasie pokoju!

Na tym kończy się opis Knoxa walk nad Narwią. Tag #Narew1915, być może wykorzystam jeszcze do opisania walk w lipcu 1915 roku pod Przasnyszem. Ale najpierw muszę znaleźć jakieś dobre źródło.
Knox od 20 marca aż do lipca 1915 roku bedzie przebywał w Piotrogrodzie i zajmował się rozwiązywaniem problemów z zaopatrzeniem armii rosyjskiej w amunicję. Wróci na front dopiero w lipcu i bedzie obserwował walki na Lubelszczyznie, m.in. bitwę gwardii pruskiej z rosyjską pod Krasnystawem.
443647c8-ed99-449e-8e80-843a35fce006
7c44a2e8-f02e-4660-862f-ef02bd337ac6
e124558f-9121-45fc-a119-eaad24ba499a

Zaloguj się aby komentować

Walki nad Narwią w lutym/marcu 1915 część XV na podstawie "WITH THE RUSSIAN ARMY 1914-1917 vol I" by MAJOR-GENERAL SIR ALFRED KNOX

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #Narew1915

Poprzednie części pod tagiem #Narew1915

15-go marca 1915 Bezobrazow wydał uroczystą kolację dla generała Irmanova, dowódcy III Korpusu Kaukaskiego i jego szefa sztabu, generała Rozanova. Głównym ogniwem sympatii była powszechna niechęć do Plehwe, dowódcy 12. Armii, którego kwatera główna znajdowała się w Łomży, ale którego nie zaproszono. Irmanow był przystojnym starcem, który większość swojej służby spędził na Syberii. Jego ojciec pochodził z rodziny niemieckiej, a matka z Kaukazu. Na początku wojny zmienił nazwisko z „Irman” na „Irmanov”. Był rygorystycznym zwolennikiem dyscypliny, a jego korpus konsekwentnie się wyróżniał. 

Engelhardt [oficer sztabowy, poseł do Dumy, reporter] wrócił z wizyty w Dumie Cesarskiej w Piotrogrodzie w optymistycznym nastroju. Powiedział mi, że według niego wojna zakończy się za cztery miesiące, a Austria rozpadnie się za dwa miesiące. Ośmieliłem się nie zgodzić, argumentując, że Niemcy byli zbyt inteligentni, aby kiedykolwiek pozwolić Austrii na wycofanie się z wojny. Engelhardt, jak praktycznie wszyscy, z wyjątkiem Nostitza, był zdecydowanym zwolennikiem nadrzędnego znaczenia strategicznego Frontu Południowo-Zachodniego. Powiedział, że może zrozumieć inwazję Rennenkampfa i Samsonowa [08-09.1914] na Prusy Wschodnie jako dokonaną w celu złagodzenia presji na Francję, uważa jednak wznowienie inwazji przez Sieversa w grudniu ubiegłego roku za nie do obrony. Jego zdaniem Rosja powinna była utrzymać linię rzeki Niemen-Biebrza-Narew za pomocą siedmiu korpusów i pospolitego ruszenia. Linia ta powinna być możliwie najsilniej ufortyfikowana. Należało rzucić naszą kawalerię naprzód, a jeśli to możliwe, jeszcze przed granicę, aby zniszczyć wszystkie niemieckie linie kolejowe, jakie tylko mogła. Bezobrazow uważał, że nasza linia obronna powinna sięgać na południe aż do Pilicy.

Wątpiłem, czy siedem korpusów rosyjskich wystarczy, aby utrzymać wroga tak przedsiębiorczego jak Niemcy, mającego za sobą sieć kolejową Prus Wschodnich, na froncie o długości 250 mil (Kowno do Nowego Georgiewska[Modlin]), który zresztą wzrósłby w miarę gdybyśmy posunęliśmy się naprzód, chyba że mieliśmy centralną rezerwę strategiczną złożoną z kilku korpusów, powiedzmy, w Siedlcach. Z drugiej strony zgodziłem się z Engelhardtem, że jego plan był nieskończenie lepszy od dotychczasowego planu zakładającego wstępne inwazje na Prusy Wschodnie, a następnie próbne inwazje na Galicję. Engelhardt powiedział: „Siła Rosji tkwi w liczbie jej ludności i wielkości jej terytorium. Nawet gdyby Niemcy przecięli linię Wilno-Grodno-Warszawa, nadal mamy linię Bołogoje-Siedlce [Bołogoje leży w połowie drogi pomiedzy Moskwą i Piotrogrodem]. 

Strategia Rosji jest dziadowska, ponieważ jej generałowie nie mają nawet pomysłów, a tym bardziej umiejętności wprowadzenia ich w życie”. Zgodził się ze mną, że w armii rosyjskiej aż do stopnia dowódcy kompanii i szwadronu było wielu znakomitych oficerów, uważał jednak, że pokojowe szkolenie oficerów wyższych stopni prowadzono na fałszywych zasadach. Dowódcy kompanii i szwadronów byli jedynymi osobami, które w pokoju nieustannie wykonywały obowiązki, które musieli wykonać podczas wojny, tj. dowodzenie swoimi kompaniami lub szwadronami. Nawet dowódca batalionu spędzał większą część swojego czasu na krytykowaniu lub instruowaniu dowódców kompanii. O wiele łatwiej jest krytykować niż rozkazywać. Dowódcy wszystkich stopni powinni uczyć się poprzez gry wojenne, przejażdżki sztabowe itp. Krytyka jest oczywiście konieczna jako wskazówka dla młodszych stopni, ale obowiązkiem dowódców powinno być zawsze nauczenie siebie, zanim zacznie się uczyć innych.

Irmanow Zarzucał Sztabowi wydanie rozkazów, o których powinni wiedzieć, że ich wykonanie jest zupełnie niemożliwe i przywołał rozkaz wydany III Korpusowi Kaukaskiemu w nocy 10 marca, aby 11 marca maszerować trzydzieści sześć wiorst i następnej nocy odciążyć 9. Dywizję Syberyjską na linii frontu.

Późną nocą 16-go marca 1915 roku otrzymano rozkazy, które praktycznie sprowadzały się do „trzymania się” na całym froncie północno-zachodnim. Armie 10, 12, 1, 2 i 5 otrzymały polecenie kontynuowania umocnienia swojego frontu, jednocześnie uważnie obserwując, czy nie nastąpi osłabienie przeciwnika. I Korpus Syberyjski miał utworzyć rezerwę generalną do dyspozycji Naczelnego Wodza Frontu Północno-Zachodniego i otrzymał rozkaz udania się do Siedlec. Uznano, że Osowcowi nie zagraża już niebezpieczeństwo. Artyleria forteczna dorównała niemieckiej artylerii oblężniczej; wróg znalazł garnizon o mężnym sercu i w miejscu, w którym nie można było przeprowadzić oblężenia [okrążyć].
ffe44519-4ebf-4cfc-807b-6ef07e0a9745

Zaloguj się aby komentować

Front Bałkański w I wojnie światowej część 9, na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik

Poprzednie części pod tagiem #VoivodePutnik

PO pokonaniu armii austriackiej pod dowództwem feldmarszałka von Potiorka w grudniu 1914 roku przez Serbów, siły CK Monarchii nie podejmowały już dalszych prób inwazji na Serbię. Utrzymywali jedynie kilka pułków na froncie nad Dunajem, aby przeciwstawić się wszelkim możliwym próbom najazdu wojsk króla Piotra na Węgry, podczas gdy kilkanaście baterii toczyło chaotyczny pojedynek artyleryjski z działami serbskimi broniącymi Sawy i Dunaju. Ponieważ w Serbii panowała straszliwa epidemia tyfusu, armia nie była w stanie podjąć ofensywy, nawet jeśli była ona zaplanowana lub zamierzona. Ten stan rzeczy utrzymywał się aż do wczesnego lata 1915 roku. Wytchnienie było bardzo mile widziane dla armii serbskiej, wyczerpanej trzyletnimi ciągłymi walkami. Wątpliwe jest nawet, czy ten okres rozejmu nie trwałby w nieskończoność, gdyby nie krytyczne stanowisko Turcji. Mocarstwo to stawiało czoła armii rosyjskiej na Kaukazie i siłom francusko-brytyjskim działającym w Dardanelach. Turkom brakowało amunicji i wszelkiego rodzaju zapasów wojennych. Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się odmowa Rumunii wiosną 1915 r. zezwolenia na transport przez jej terytorium dalszych dostaw dla Turków. Upadek Turcji byłby dla Niemiec prawdziwą katastrofą, gdyż pierwszym skutkiem byłoby otwarcie Dardaneli. Umożliwiłoby to Rosji otrzymanie amunicji, której brak paraliżował jej działania na froncie polskim i w Karpatach.
Dlatego też dla Niemiec niezwykle istotna stała się pomoc tureckiemu sojusznikowi. Jedynym sposobem, w jaki można było tego dokonać, było przedarcie się przez Serbię do Bułgarii, a następnie do Konstantynopola. Do tego konieczna była armia niemiecka i to z dwóch powodów. Po pierwsze, po grudniowym rozgromieniu armii austriackiej wątpliwe było, czy austriackim żołnierzom uda się stawić czoła żołnierzom króla Piotra, a po drugie, Cesarsko-Królewska Monarchia miała trudności ze znalezieniem tych ludzi. Nie żeby cesarz Franciszek Józef nie miał do dyspozycji setek tysięcy żołnierzy. Miał duże rezerwy, ale niestety nie potrafił ich wykorzystać. Wynikało to z niejednorodnego składu jego imperium. Książę Metternich w latach pięćdziesiątych oświadczył, mówiąc o Włoszech: „Ce n'est pas un pays, c'est une expression geographique” [fr. To nie jest kraj, to pojęcie geograficzne]. Odnosi się to również dzisiaj do CK monarchii. Jego ciekawy skład stwarza skomplikowany problem dla Sztabu Generalnego. Nie można wysłać żołnierzy chorwackich lub bośniackich przeciwko Serbii, ani mężczyzn z Trydentu i Tyrolu przeciwko Włochom, ani Polaków do Galicji, ani zatrudnić Czechów przeciwko Rosji. Masowo dezerterowaliby na stronę wroga. Austria miała już na to dowód podczas pierwszej kampanii serbskiej, kiedy całe kompanie Chorwatów wraz ze swoimi oficerami i sprzętem poddały się bez jednego wystrzału. Trzydzieści tysięcy austriackich Chorwatów i Bośniaków wziętych do niewoli w Polsce przez Rosjan poprosiło o wysłanie ich do Serbii, aby walczyli ze swoimi pobratymcami przeciwko Austrii. Austria nie mogła nawet liczyć na swoich Polaków i Czechów w walce z Serbami. Nie można polegać na oddziałach słowiańskich w działaniu przeciwko krajowi słowiańskiemu. 

Jeśli zatem Niemcy chciały zmiażdżyć Serbię i doprowadzić do jej połączenia z Bułgarami, było jasne, że same muszą dokonać inwazji na Serbię. O wadze, jaką do tego przywiązywała, świadczył wybór generałów, którym powierzono dowództwo nad wojskami. Naczelnym wodzem był słynny feldmarszałek von Mackensen, a jego głównym podkomendnym generał von Gallwitz. Wiodąca rola odegrana w wielkiej wojnie jest sygnałem świadczącym o talentach tego pierwszego, gdyż to przez same zasługi przedarł się na front. Powszechnie wiadomo, że był persona ingratissima [łac. osoba niemile widziana] u Kaisera, który nie lubił wokół siebie ludzi o silnym charakterze, ludzi, którzy nie chcieli odgrywać roli pośrednika dla Wodza Wojny. Generał von Mackensen był dowódcą korpusu wojskowego, którego kwatera główna znajdowała się w Gdańsku [XVII korpus], kiedy książę następca tronu został mianowany pułkownikiem Husarii z trupią główką w garnizonie w tym mieście. Okazał się najtrudniejszym i najnieposłuszniejszym oficerem i wielokrotnie wchodził w konflikt z generałem von Mackensenem. Początkowo cesarz popierał władzę tego ostatniego, lecz później następca tronu przeciągnął go na swoją stronę, w wyniku czego generał von Mackens zrezygnował z dowództwa. Gdy wybuchła wojna, przebywał na emeryturze. Oczywiście, podobnie jak wszyscy inni generałowie uznani za sprawnych fizycznie, został powołany do czynnej służby. Jego wspaniała kampania w Polsce zapadła wszytkim w pamięć i przyniosła mu buławę marszałkowską. Decyzja Wielkiego Sztabu Generalnego o powierzeniu mu dowodzenia armią maszerującą na Konstantynopol była wyraźnym dowodem ogromnej wagi, jaką Niemcy przywiązywali do powodzenia kampanii.

Generał von Gallwitz [dowodził ze strony niemieckiej m.in. wojskami nad Narwią w lutym/marcu 1915 roku] jest godnym pomocnikiem swojego wodza. Jest znany jako żołnierz o wielkiej energii i zdecydowanym charakterze oraz taktyk o wielkich umiejętnościach. Wybór tych ludzi dowiódł, że Cesarz zamierzał dotrzeć do Konstantynopola „coute que cofite” [fr. bez względu na cenę]. Ale jeśli przywódcy byli znakomici, jest to nie można tego powiedzieć o szeregowych żołnierzach. Jakość żołnierzy pod dowództwem feldmarszałka von Mackensena świadczy o tym, że już w lipcu ubiegłego roku [ksiązka wydana była w 1916 roku] Niemcom zaczynało brakować ludzi. 200 000 żołnierzy, których Niemcy wysłali w pole, zostało zebranych ze wszystkich frontów. Ramię w ramię walczyli żołnierze spod Warszawy, Łodzi i Brześcia Litewskiego z oddziałami spod Arras, Ypres i Szampanii. Jakość była fatalna. W czasie kampanii miałem okazję widzieć setki jeńców niemieckich. Niezmiennie spotykałem ich jako młodych ludzi w wieku siedemnastu lub osiemnastu lat albo mężczyzn po czterdziestce. Mieli bladą twarz i zapadniętą klatkę piersiową – byli to ludzie, którzy dwanaście miesięcy wcześniej nie przeszliby przez komisją lekarską. Widziałem nawet jednego mężczyznę, który miał tylko trzy palce prawej ręki. Francuski chirurg powiedział mi, że leczył żołnierza, który był pisarzem przy sztabie, a który był głuchy i niemy. Jedynym człowiekiem o naprawdę dobrej budowie ciała i żołnierskim wyglądzie, jakiego widziałem, był podoficer, ale przecież był to żołnierz zawodowy z dwunastoletnim stażem na swoim koncie. Opowiedział mi, że oficerowie poinformowali swoich ludzi, że Serbowie uciekną na pierwszy widok pruskiego hełmu. Byli niemało zdumieni, gdy Serbowie napadli na nich z bagnetami i wrzucali do Dunaju pułk za pułkiem. W Kruševacu spotkałem jeńca, który nie wyglądał na więcej niż szesnaście lat. Jego pickelhaube była tak duża, że sięgała mu do uszu. Powiedział mi, że ma siedemnaście i pół roku, ale wątpię w to. Z pewnością wyglądał na uczniaka o okrągłej twarzy. Z takimi żołnierzami feldmarszałek von Mackensen najechał Serbię. O 100 000 Austriaków niewiele trzeba mówić. Wykorzystywano ich do okupacji zdobytych miast i ochrony łączności. Ich dowódca wiedział lepiej, czy wysyłać ich przeciwko wojskom serbskim. Strach, jaki odczuwali przed zwycięzcami sprzed ośmiu miesięcy, prawdopodobnie spowodowałby drugą klęskę. Ale na nieszczęście dla Serbów feldmarszałek von Mackensen nie polegał na piechocie, ale na artylerii i karabinach maszynowych. Na każdą serbską baterię Niemcy mieli trzy i podczas gdy Serbowie mieli sekcję karabinów maszynowych na batalion, Niemcy mieli jedną sekcję na kompanię. Kiedy siła ognia przewyższa przeciwnika trzy do jednego, jakość piechoty staje się drugorzędna. Blady żołnierz o wąskiej klatce piersiowej wykonujący zwroty jest tak samo dobry jak zołnierz gwardii, a kiedy armia czuje, że jej tyły skrzydła są zagrożone, jakość działających żołnierzy nie liczy się. W kraju podzielonym pasmami górskimi na wodoszczelne części niewielka siła jest bardziej upośledzona niż w przypadku działania na otwartej przestrzeni. Dzięki możliwości rozmieszczenia na froncie dwukrotnie większym niż Serbowie, Niemcy mogli stale zagrażać flankom armii serbskiej, której tyły były stale zagrożone przez armię bułgarską.
01f11240-46a0-455b-92b8-da288172f588

Zaloguj się aby komentować

Walki nad Narwią w lutym/marcu 1915 część XIV na podstawie "WITH THE RUSSIAN ARMY 1914-1917 vol I" by MAJOR-GENERAL SIR ALFRED KNOX

#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #Narew1915

Poprzednie części pod tagiem #Narew1915

Dziennik z 16 marca 1915 r.:
Dziś generał Bezobrazow zabrał mnie samochodem, żeby obejrzeć dwa pułki 2. Dywizji Gwardii, a właściwie tyle, ile dało się zobaczyć bez wchodzenia do okopów. Zawsze ma zwyczaj dziękować jednostkom, które dotkliwie ucierpiały, z pomysłem „podniesienia ich na duchu”. 
Zaczęliśmy o 9 rano, generał i ja limuzyną, Rodzianko[przewodniczący Dumy parlamentu rosyjskiego] jechał otwartym samochodem. Było przenikliwie zimno. Dwanaście stopni mrozu Reaumura [-15° C]. Pojechaliśmy do Kwatery Głównej 2. Dywizji i stamtąd zaczęliśmy jechać, a raczej pozostali jechali, a ja większość drogi przeszedłem pieszo, bo wiatr prawie odmroził mi ręce i stopy. Zobaczyliśmy resztki Pułku Fińskiego – jeden batalion – oraz Pułk Pawłowski i baterię, po czym wróciliśmy na lunch z generałem Potockim [dowódca 2 Dywizji Gwardii]. 

Po obiedzie odwiedziliśmy kolejną baterię. Potem zobaczyliśmy batalion Pułku Moskiewskiego, który jest w odwodzie i oficerowie zaprosili nas do swojej ziemianki na herbatę. Każdy oddział ustawił się w szeregu, a Generał po przywitaniu się z żołnierzami podziękował im w imieniu cesarza i kraju za dzielną służbę i dodał, że jest pewien, że w dalszym ciągu będą zbierać świeże laury dla dobrego imienia swojej jednostki i ich korpusu. 

Wzruszające było widzieć, jak mężczyźni byli poruszeni jego prostymi słowami pochwały. Widać, że bardzo lubią zarówno Bezobrazowa, jak i Potockiego, dowódcę dywizji. Ten ostatni pochylił się i podczas jazdy klepał mężczyzn pod brodą tu i ówdzie. „Pauvres gens” [fr. biedni ludzie] – powiedział do mnie Bezobrazow, gdy odjeżdżaliśmy – „ils sont prets a donner leur vie pour un sourire” [fr są gotowi oddać życie za uśmiech]. 

W każdym miejscu, w którym się zatrzymywaliśmy, u Generała, wygłaszaliśmy dla oficerów krótki wykład wyjaśniający ogólną sytuację, której ludzie w okopach są bardzo nieświadomi, ze względu na ubogość rosyjskich gazet i czas potrzebny na dotarcie na front. Tutaj ponownie uderzyła mnie cudowna prostota rosyjskich oficerów i żołnierzy. Kiedy byliśmy w podziemnym schronie Pułku Moskiewskiego, rozmowa toczyła się na temat taktyki Niemców i tego, jak najlepiej jej przeciwdziałać. 
Generał omawiał możliwość przełamania naszej linii obrony. Powiedział, że w takim przypadku wystarczy natychmiast przeprowadzić kontratak, ale przed kontratakiem należy otworzyć ogień huraganowy, a w miarę postępu kontrataku ogień ten należy przenieść do rezerw wroga. Następnie w najprostszy możliwy sposób, bez zmiany tonu i obłudnych zalotów, dodał: „Musisz też zawsze pamiętać o wartości modlitwy — modlitwą możesz wszystko”. 
Tak nagłe przejście od szczegółów zawodowych do prostych prawd pierwotnych wydawało mi się niedorzeczne i wywołało u mnie niemal szok, ale zostało przyjęte całkiem naturalnie przez oficerów tłoczących się wokół małej ziemianki z poważnymi brodatymi twarzami. Ta wiara religijna jest siłą w armii rosyjskiej; szkoda, że nie skupiono się na bardziej jej praktycznym ujęciu. 
Wiara Cromwella [Anglia XVII wiek] sprawiała, że „biedni karczmarze i służący” byli zdolni do spotkania z „ludźmi honoru”, ale jego wiara nie była zbyt wzniosła. Tutaj oczywiście nie mamy ludzi z żelaza, którzy mogliby głosić kazania i wypychać na front najlepsze cechy szeregowych. Kapłani są niesamowicie poświęceni, ale na ich inicjatywę, podobnie jak w przypadku wszystkich innych, wpłynęły pokolenia biurokratycznych rządów.
65ee63fa-3c05-460e-a7e1-e8813c36c744

Zaloguj się aby komentować

Następna