Front Bałkański w I wojnie światowej część 15, na podstawie "Through the Serbian Campaign -The Great Retreat of the Serbian Army" By Gordon Gordon-Smith wyd. 1916
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #1wojnaswiatowa #ciekawostkihistoryczne #VoivodePutnik
Poprzednie części pod tagiem #voivodeputnik
Transport był jednak trudny do znalezienia. Wszystkie warte zabrania konie i powozy zostały już dawno zarekwirowane przez władze wojskowe. Przez dwa dni polowaliśmy wszędzie. W końcu znaleźliśmy starodawny zaprzęg w opłakanym stanie i parę koni, których armia nie chciała. Koła i resory zaprzęgu wydawały się jednak sprawne i to było najważniejsze. Tego samego nie mogłem powiedzieć o koniach. Jeden z nich był całkowicie ślepy, a drugi wydawał się mieć zwichrowany kręgosłup. Ponieważ zamierzaliśmy zawsze opuszczać pojazd w bezpiecznej odległości od linii walki i dosiadać zwierząt, gdy faktycznie znajdują się z przodu, ślepe zwierzę było bezużyteczne. Po kilku poszukiwaniach odkryliśmy trzecie zwierzę, kasztana podobnego do żyrafy. Był to austriacki koń schwytany podczas pierwszej kampanii. Został ciężko ranny w klatkę piersiową przez odłamek pocisku i nie był w żaden sposób pożądanym nabytkiem, ale był to przypadek "Hobson's choice". Cena za powóz i dwa koniki, wraz z uprzężą i kilkoma zabytkowymi siodłami, wynosiła 1100 dinarów, co stanowiło około dwukrotność ich wartości. Ale albo to, albo nic, więc musieliśmy się zadowolić kiepską fuszerką. Ponieważ konie wyglądały na wygłodzone, postanowiliśmy dać im dwadzieścia cztery godziny odpoczynku i dobrze je nakarmić przed wyruszeniem w drogę. Po południu we wtorek, 2 listopada 1915 roku, wyruszyliśmy do Kruševaca w poszukiwaniu Drugiej Armii. Przed południem zjedliśmy obiad w mesie Sztabu Głównego. Dowiedzieliśmy się, że wydano rozkaz opuszczenia Kruševaca i udania się do Raszki w Sandżaku w Nowym Bazarze, w połowie drogi między Kraljewem a Mitrovicą. Otrzymano wiadomość o upadku Kragujevaca. Armia nie była w stanie uratować ogromnej masy materiałów wojennych, które musiały zostać zniszczone. Obejmowało to dziesięć tysięcy namiotów, tysiące mundurów, setki tysięcy nabojów i tysiące pocisków. Serbska rządowa fabryka karabinów i pistoletów zainstalowana kosztem kilku milionów franków została wysadzona w powietrze. Rząd i Korpus Dyplomatyczny powróciły do koczowniczego trybu życia i opuściły Kraljevo na rzecz Mitrovicy. Położenie nieszczęsnych zagranicznych dyplomatów nie było godne pozazdroszczenia. Nie mieli oni możliwości ani komunikowania się ze swoimi rządami, ani otrzymywania od nich instrukcji. Ale nieubłagany postęp armii niemieckiej i bułgarskiej przenosił ich z jednego miasta do drugiego. Za każdym razem zmiana była na gorsze.
Było około trzeciej, kiedy opuściliśmy miasto. Stwierdziliśmy, że drogi są w strasznym stanie. W większości były to zwykłe tory dla wozów i idealne morza błota. Powóz przez połowę czasu przedzierał się przez dwie stopy twardej gliny. Dwa razy utknął aż po osie i udało się go wydostać tylko dzięki przyjacielskiej pomocy przejeżdżającego zaprzęgu byków. Oba nasze konie, kasztan podobny do żyrafy, który miał na imię Juliusz, i jego partner (którego nazwałem Cezar), zapchlony siwy, postrzegały serbskie błoto i wysiłek, jaki się z nim wiązał, z głęboką dezaprobatą. W miejscu, gdzie droga z Kruševac łączy się z główną drogą biegnącą do Stalatch, natknąłem się na pół tuzina brytyjskich żołnierzy należących do ciężkiej baterii broniącej Belgradu. Siedzieli przy drodze, przygotowując nieunikniony dzbanek herbaty, bez którego szczęście Tommy'ego Atkinsa nie jest kompletne. Powiedzieli mi, że ich bateria była w drodze do Niszu i że działa zostały już załadowane w Stalatch. Odległość sześćdziesięciu kilometrów pokonali na kilku wozach zaprzężonych w byki. Byli głęboko nieświadomi tego, co dzieje się w Serbii i na świecie zewnętrznym, ale byli odpowiednio pogodni. Nalegali, abyśmy poczęstowali się ich herbatą i przynieśli dzbanek równie nieodzownej marmolady, która, jak dumnie oświadczyli, była jednym z niewielu przedmiotów, które przetrwały bombardowanie Belgradu. Zostawiłem ich ładujących swój wóz i wydających rozkazy swoim wożnicom w dziwnym, ale najwyraźniej skutecznym serbskim.
Było już ciemno, gdy dotarliśmy do Ćićevac, pierwszego etapu naszej podróży; zderzenie z balustradą mostu złamało listwę wozu i zmusiło nas do zatrzymania się na noc. Problemem było znalezienie kwatery i jedzenia. Każda wioska za frontem była przepełniona uciekinierami z kraju opanowanego przez Niemców. Każdy budynek publiczny był zapchany; ludzie spali na słomie, po dwudziestu w pokoju, w każdym dostępnym domu. W wiejskiej gospodzie zaopatrzenie w żywność sprowadzało się do nieuniknionego „sznycla”, który w tym przypadku był mocno przypalonym kawałkiem wieprzowiny. Mieliśmy jednak szczęście znaleźć w gospodzie miejscowego zawiadowcę, który gościnnie zaoferował nam sypialnię na stacji kolejowej. Kiedy tam dotarliśmy, zauważyliśmy, że zaczął się już pakować do wyjazdu. Wraz z nim był młody urzędnik Ministerstwa Handlu, który został wysłany do zniszczenia magazynów i taboru kolejowego. Ćićevac był punktem, w którym przechowywano serbskie magazyny kolejowe. Ponad sto wagonów zostało załadowanych akcesoriami, w tym dziesiątkami maszyn do pisania, papierem i materiałami biurowymi, mundurami itp., ale okazało się, że nie można ich przenieść, ponieważ każda bocznica między Stalatch a Niszem była tak zatłoczona, że nie było miejsca na ani jeden dodatkowy wagon. Kiedy wszystko zostało stracone na tym odcinku, powiedziano mi, że władze serbskie zamierzają wypełnić cały tor od Ćićevac do Nish taborem kolejowym od jednego końca do drugiego i wysadzić wszystkie mosty, aby uczynić linię bezużyteczną. Nowe amerykańskie lokomotywy, które zostały dostarczone dopiero w 1915 roku, zostały umieszczone w długim tunelu na linii bocznej, a każdy koniec tunelu został wysadzony w powietrze, tak aby nie uległy zniszczeniu. Wieści z frontu nie były zachęcające. Niemcy posuwali się naprzód powoli, ale skutecznie.
Wielkim rozczarowaniem dla ludności serbskiej było niepowodzenie w powstrzymaniu natarcia pod Bagrdanem. Bagrdan znajduje się na linii gór na wschód od Kragujevaca, a jego siła jako pozycji wojskowej jest w Serbii legendarna. Przez pięćdziesiąt lat naród serbski uważał Bagrdan za bastion chroniący przed inwazją. To, że nie udało się powstrzymać niemieckiego natarcia, bardzo przygnębiło armię i ludzi. Niepowodzenie obrony Bagrdanu nie jest zaskakujące. Niemcy zdawali sobie sprawę z siły tej pozycji, podobnie jak Serbowie, i starali się nie przeprowadzać na nią frontalnego ataku. Po prostu skoncentrowali na pozycji wystarczające siły, by utrzymać Armię Serbską w szachu, a następnie, wykorzystując swoją przewagę liczebną, wysłali dwie kolumny, by obejć pozycję. Zmusiło to armię serbską do wycofania się. Jednym z pierwszych rezultatów było zdobycie przez wroga Kragujevaca. Od tego momentu Niemcy stale posuwali się naprzód na każdym brzegu Morawy. Siedem serbskich dywizji przeciwko osiemnastu niemieckim dywizjom było wyzwaniem, którego nie wytrzymała nawet armia króla Piotra. Przez całą noc przez stację przetaczał się pociąg za pociągiem, załadowany wojskowymi zapasami i wypełniony uciekającymi wieśniakami. Następnego ranka zawiadowca stacji obudził mnie o 7.30 słowami: „Niemcy nadchodzą!”. Z jego tonu można było przypuszczać, że kawaleria jest na obrzeżach. Prawdziwym powodem, który wkrótce odkryłem, było jego pragnienie, abym ewakuował swoje sypialne kwatery, ponieważ wóz z wołami był już przy drzwiach, aby przetransportować meble w bezpieczne miejsce.
Postanowiliśmy zostawić wóz tutaj i pojechać na front, ponieważ wóz w nagłym odwrocie może być nieporęczny. Osiodłaliśmy więc konie i pojechaliśmy do oddalonego o dwadzieścia kilometrów Paraćina. Paraćin zastaliśmy w stanie znacznego podniecenia. Grzmot dział zbliżających się coraz bardziej świadczył o zbliżaniu się wroga. Bitwa szalała pod Ćupriją, około czterech mil za miastem. Druga Armia zajmowała wzgórza po obu stronach doliny, przeciwstawiając się siłom niemal dwukrotnie silniejszym. Niemiecka taktyka była prosta, ale skuteczna. Otworzyli ogromny i najwyraźniej masowy ogień do serbskich pozycji z dział i haubic każdego kalibru. Zauważyłem jednak, że nie posiadali już tak potężnych dział, jakie widziałem w akcji pod Palanką; 15-centymetrowe działo wydawało się najcięższą artylerią, jaką mieli przy sobie. Pociski spadały setkami na każdą milę kwadratową serbskich pozycji. Po około dwóch godzinach tego masowego bombardowania zaczęliśmy dostrzegać grupy piechoty, liczące od dwudziestu do pięćdziesięciu żołnierzy, posuwające się naprzód. Kiedy znaleźli się w zasięgu karabinów, zaczęli się rozstawiać i otwierać ogień do serbskich pozycji. Gdy tylko serbska piechota zaczęła odpowiadać, telefon polowy, w który uzbrojona była każda z niemieckich grup nacierających, przekazał artylerii na tyłach dokładną pozycję okopów. Chwilę później na serbskie linie posypała się lawina odłamków i pocisków, podczas gdy w tym samym czasie cięższe niemieckie działa otworzyły „tir de barrage” na terenie dwóch mil na serbskich tyłach, aby utrudnić odwrót lub uniemożliwić sprowadzenie posiłków.
Serbska piechota skarżyła się, że z wyjątkiem tych grup uderzeniowych, które wycofywały się, gdy tylko zmusiły Serbów do ujawnienia ich pozycji, prawie nigdy nie widzieli niemieckiego żołnierza piechoty i musieli wycofywać się przed burzą pocisków i odłamków. Było jasne, że zdobycie Ćupriji to tylko kwestia godzin, więc postanowiliśmy wrócić do Paraćina. Ponieważ sztab Drugiej Armii miał przybyć do tego miasta wieczorem, postanowiliśmy pozostać tam na noc. Przy trzydziestu tysiącach uchodźców w mieście liczącym dwanaście tysięcy mieszkańców nie było łatwo znaleźć pokój, ale burmistrz uprzejmie udostępnił nam opuszczony dom, a także, co było jeszcze ważniejsze, znalazł jedzenie i miejsca dla naszych koni. Następnego ranka mieszkańcy sąsiedniego domu obudzili nas wiadomością, że Niemcy atakują miasto, a ogień piechoty jest wyraźnie słyszalny. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, okazało się, że to przesada, ale serbski pociąg towarowy przelewał się przez miasto - wyraźny znak, że rozpoczął się odwrót. Miasto było w szaleńczym podnieceniu z dwóch powodów - po pierwsze, z powodu zbliżania się Niemców, a po drugie, ponieważ wydano rozkaz rozdania mieszkańcom wszystkiego, co znajdowało się w magazynach wojskowych, aby zapobiec wpadnięciu ich w ręce wroga. W rezultacie widziałem setki ludzi niosących dziesiątki par butów, mundurów, bielizny, chleba, sucharów itp. W południe, gdy kolumny z zaopatrzeniem i amunicją bezpiecznie opuściły miasto, generał Stiepanowicz i jego sztab, po ustawieniu silnej straży tylnej, aby jak najdłużej opóźniać niemieckie natarcie, wyruszyli do Razhan, miasta oddalonego o około dwadzieścia mil, z którego droga prowadziła do wejścia na przełęcz górską prowadzącą z Kruševaca do Kuršumliji.

