Dzisiaj miał być ten dzień. Ten dzień w którym pobiję swój rekord na 1K i może wreszcie zejdę poniżej 4 minut. W planie było wykorzystanie jednego interwału (założenie na ~4:20) do mocnego pociśnięcia. Padło na #2 i szło całkiem nieźle, ale pod sam koniec ciśnięcia jakoś mnie... odcięło. Człowiek zaczął nagle tracić prędkość, nawet nie wiedząc skąd. Szybki look na zegarek - 4:05. Już wiem, że będzie lecieć w dół, zatem jeszcze parę sekund WTF i pocisnąłem ostatnie sekundy. Ostateczny wynik - 4:07, o 2 sekundy szybciej niż mój dotychczasowy rekord. OK, biorę i to
Przy okazji wpadły jeszcze życiówki na 400 m (1:29) oraz pół mili (3:13), zatem potencjał na kilometr w 3:5x jest
Zaloguj się aby komentować