To nadrabiając zaległości, od razu pokuszę się o mały update mojego sprzętu i taka mała #recenzja
A więc moja astrorodzinka powiększyła się w ostatnim czasie o Astroberry. A cóż to takiego? Debianopochodny system na RaspberryPi do zdalnej obsługi sprzętu astrofotograficznego. "Chałupnicza" i otwartoźródłowa alternatywa dla ASIAIR - dedykowanego oprogramowania od firmy ZWO. Które swoją drogą też stoi na malince, obsługuje tylko Canony/Nikony i dedykowane kamery od ZWO, a kosztuje ponad 3x tyle (1500 zł za standardową wersję vs 350 za raspbery Pi 4 model B 8gb). Wg. wielu opinii asiair działa zdecydowanie szybciej i ma przyjaźniejsze oprogramowanie, ale szkoda mi było tego nie przetestować.
Jak to działa?
Instaluje się system pobrany z
https://www.astroberry.io/ na karcie pamięci, wkłada w raspberry, podpina kable, uruchamia malinkę i łączy z jej nowo utworzonym hotspotem. A tedy przez stronę internetową/VNC możemy podłączyć się do sprzętu i obsługiwać wszystko z ekranu swojego laptopa.
Zanim jednak do tego doszło, musiałem trochę pokombinować jak astroberry umieścić w pobliżu teleskopu i to tak, żeby nie dochodziło do plątania się kabli . Ostatecznie wykorzystałem krótką szynę dovetail i miejsce na guider (guider mam wpięty w miejsce szukacza). Przewierciłem obudowę (oczywiście zaizolowałem od spodu żeby śrubki nie stykały się z płytą główną) i przymocowałem do szyny, całość łatwo i wystarczająco sztywno jest teraz montowana na teleskopie. Dzięki niezmiennemu położeniu względem tuby, aparatu i kamerki, nie dochodzi do plątania się kabli, co jest chyba kluczowe przy organizacji sprzętu. Oczywiście z samymi kablami też muszę jeszcze zrobić porządek, ale to już temat drugorzędny
Efekt podłączenia całego sprzętu widoczny na zdjęciu.
Do raspberry podpięty jest montaż (przez pilot SynScan, ale nie jest to jedyna opcja) i kamerka do guidingu. Podpinałem jeszcze aparat, ale ostatecznie nie ogarnąłem jeszcze jego obsługi z poziomu astroberry i wolałem focić z wykorzystaniem MagicLantern.
I po co to wszystko?
A no po to, że teraz mogę z pomocą ekranu komputera ustawić montaż metodą dryfu (bardzo precyzyjne wyrównanie na gwiazdę polarną), skakać po niebie w poszukiwaniu obiektów i co najważniejsze - odpalić guiding bez konieczności wystawiania laptopa na noc na zewnątrz
Wrażenia?
Sprzęt ma potencjał, jest dość toporny ale nie uważam żeby chodził wolno. Może to kwestia tego, że zainstalowałem go na mocnym raspberry, może tego że jestem mniej wymagający
Obsługa wszystkiego ma imo dość wysoki próg wejścia, metodą prób i błędów potrzebowałem trzech nocy żeby poprawnie odpalić guiding, ale jeszcze nie udało mi się zsynchronizować montażu z tutejszą aplikacją do przeglądu nieba (KStars). Chodzi o to, że montaż, który miał się przemieścić na jakiś obiekt, przemieszczał się o 30-40% w osi DEC za daleko.
Sama aplikacja KStars jest właśnie dla mnie najbardziej toporna w całym oprogramowaniu i wiele bym oddał za możliwość używania Stellarium. Może i tak się da, będę musiał poszperać. Póki co postanowiłem że ogarnę ją chociaż w stopniu podstawowym, bo może okaże się że nie będzie taka zła.
Niemniej główna (dla mnie) funkcjonalność - guiding - jest bez zarzutu. Astroberry posiada zainstalowany PHD2 który działa dokładnie tak samo jak w desktopowej wersji. Pomógł mi ustawić montaż na gwiazdę polarną, a późniejsze prowadzenie bez problemu wyciągało 3-minutowe zdjęcie z punktowymi gwiazdkami. Dłuższych sesji nie próbowałem, bo zbyt przepaliłyby obiekt, który zaprezentuję w następnym poście
Także Astroberry spełnia w stopniu wystarczającym swoją funkcję i ma możliwości na dużo dużo więcej. Ale to wszystko wymaga sporo nauki. Bądź obejrzenia tutoriali, których nie che mi się oglądać
#astrofotografia #chwalesie #raspberrypi #teleskopy