Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że celem tego tekstu nie jest krytyka terapii leczenia uzależnień ani często powiązanego z nią programu 12 kroków. Terapia ta przez wiele lat zdołała pomóc i w ciągle pomaga wielu ludziom na całym świecie.
Tutaj chciałem jedynie podzielić się osobistymi doświadczeniami i pokazać, że można wyjść z nałogu również w inny sposób. Nie będę tu twierdził, że stoicyzm jest idealny i jest lekiem na całe zło naszego świata. Nie uważam też, że stoicyzm jest dla każdego, czy moze inaczej - nie do każdego trafi stoickie podejście. Jeśli zaś chodzi o skuteczność praktyki stoickiej to ma na nią wpływ szereg czynników, a są to m.in. konsekwencja w jej wdrażaniu, upór, otwartość oraz indywidualne cechy charakteru. Dlatego też nie u każdego praktykowanie stoicyzmu będzie mieć aż tak duży pozytywny wpływ na życie jak to miało miejsce w moim przypadku. Jeśli jednak ktoś zmaga się z problemem uzależnienia, a z jakiegoś powodu nie może lub nie chce skorzystać z terapii to uważam, że warto spróbować może w ten sposób. W najgorszym razie po prostu się nie uda.
Dlaczego stoicyzm a nie terapia?
W moim przypadku stoicyzm okazał się strzałem w dziesiątkę. W momencie, w którym zacząłem jego praktykowanie od kilkunastu lat byłem uzależniony od marihuany i alkoholu, a od kilku myślałem o tym, żeby pójść na terapię. Nawet znalazłem sobie terapeutę specjalizującego się w leczeniu uzależnień, do którego chciałem chodzić prywatnie. No i się tak wybierałem, wybierałem i się nigdy nie wybrałem. Blokowało mnie to ile rzeczy muszę zrobić po drodze: pójść w nieznane miejsce, uzewnętrznić się przy obcej osobie oraz zainwestować bliżej nieokreśloną kwotę pieniędzy. Niby nic takiego, ale były to rzeczy, które skutecznie mnie przed terapią powstrzymywały. Jeśli zaś chodzi o ewentualny pobyt w ośrodku leczenia uzależnień to nawet nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Była to dla mnie sytuacja kompletnie abstrakcyjna i nie do przyjęcia.
Natomiast w przypadku stoicyzmu mogłem wszystko zrobić na spokojnie, komfortowo, u siebie w domu, w swoim tempie. Nie musiałem się też przed nikim otwierać, ani wydawać żadnych pieniędzy. Pierwszą inwestycją jaką poczyniłem był zakup książki "Sztuka życia według stoików", którą kupiłem w momencie jak już byłem wolny od nałogów. Jednak na początku swojej przygody ze stoicyzmem bazowałem jedynie na podcaście "Ze stoickim spokojem", którego można posłuchać za darmoszkę na YT i Spotify.
Jaka była zatem skuteczność autoterapii stoickiej, którą sobie wtedy zrobiłem? Mogę tylko napisać, że przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Ponieważ jej efektem było to, że zaledwie w przeciągu miesiąca udało mi się wyzwolić z nałogów, z którymi zmagałem się od wielu lat. Trochę więcej o moim uzależnieniu można poczytać tutaj: https://www.hejto.pl/wpis/sto-dni-wolnosci-dzis-w-swoim-dzienniku-zapisalem-quot-100-dzien-wolnosci-quot-j
Rocznica
Dzisiejszy wpis publikuję w rocznicę dnia, w którym rozpocząłem pracę nad sobą, swoim wnętrzem, swoim charakterem, swoimi wyobrażeniami oraz przy poznawaniu siebie. Dokładnie rok temu zacząłem przemianę w swoją lepszą wersję.
Natomiast wpisu na rocznicę wyjścia z uzależniania już nie będzie. No chyba, że symbolicznie napiszę jakiś wierszyk, jeśli najdzie mnie wena.
Licznik dni wolności
Dziś w moim dzienniku zapisałem: 328 dzień wolności. Robię taki nagłówek w swoim dzienniku odkąd udało mi się wyzwolić z nałogów. Mój licznik jest w pewnym sensie podobny do liczenia dni, które liczą osoby po terapii. Zasadniczą różnicą jest to, że od samego początku nie liczył on dni trzeźwości. Odpaliłem go wtedy gdy przy pomocy stoickich technik ograniczyłem potrzebę używania substancji psychoaktywnych praktycznie do zera, co nie oznacza, że odstawiłem je zupełnie.
Decyzja i zagrożenia z nią związane
Na podstawie świadomej i przemyślanej decyzji stwierdziłem, że nie zrezygnuje całkowicie z alkoholu i marihuany. Substancji z uzależnieniem od których zmagałem się od około 15 lat, a przez ich niekontrolowane używanie przeszedłem niejednokrotnie przez psychiczne piekło.
Zanim podjąłem tę decyzję musiałem wziąć pod uwagę mechanizmy działania nałogu i zastanowić się czy decyzja ta faktycznie jest świadomym, racjonalnym wyborem, czy może jednak została podyktowana przez tego typu mechanizm. Był to mocny argument kwestionujący słuszność mojego wyboru.
Kolejnym argumentem przeciw, który musiałem uwzględnić były ścieżki neuronowe, które powstały w moim mózgu w wyniku wieloletniego używania substancji psychoaktywnych, a ich aktywizacja mogła mieć miejsce przy okazjonalnym korzystaniu z używek. Stwarzało to potencjalne i realne zagrożenie powrotu do nałogów.
Środki bezpieczeństwa
Stwierdziłem jednak, że jeśli będę regularnie badał swoją psychikę i wyobrażenia w niej powstające oraz postawię sobie wyraźną granicę, którą było nie korzystanie z używek kiedy jestem zdenerwowany lub gdy czuje niepokój, to nie powinienem obawiać się powrotu do uzależnień. Dodatkowym zabezpieczeniem miała być umowa, którą spisałem sam ze sobą. Umowa ta zawierała powyższe stwierdzenia oraz zapis, że zrezygnuje całkowicie z wszelkich używek jeśli zauważę, że częstotliwość korzystania z nich wzrasta. Co też nigdy nie nastąpiło, a umowa okazała się fajnym treningiem sprawczości.
Czemu nie zostałem abstynentem?
Jednym z argumentów za decyzją o okazjonalnym korzystaniu było stwierdzenie, że w pewien sposób będzie to dla mnie łatwiejsze, gdyż nie będę miał poczucia, że coś straciłem. Trochę się obawiałem tego uczucia, bo kilka lat wcześniej w sposób nieprzemyślany odstawiłem marihuanę na 8 miesięcy. Chodziłem wtedy ze 'ściśniętą dupą' i nie wspominałem tego okresu zbyt dobrze. Był to jednak argument poboczny.
Kluczowym było dojście do wniosków, że faktycznym problemem były moje stany emocjonalne, z którymi do niedawna nie potrafiłem sobie poradzić. Czy może raczej radziłem sobie z nimi poprzez ucieczkę od siebie, świadomego myślenia i swoich problemów, a robiłem to właśnie przy pomocy używek. Wtedy był to jedyny znany mi sposób. Skoro jednak w tym momencie przemyślałem całe swoje życie na nowo i nauczyłem radzić sobie z trudnymi emocjami przy pomocy stoickich technik, dlaczego więc miałbym zostać abstynentem? Czy jeszcze lepiej - niepijącym alkoholikiem i niebiorącym narkomanem do końca swojego życia? Taka perspektywa wydała mi się mało atrakcyjna, a same terminy negatywnie nacechowane.
Oprócz tego chciałem się przekonać czy jest to w ogóle możliwe.
Jestem Bogiem
Dziś mogę stwierdzić, że decyzja, która podjąłem była dobrze dopasowana do mojej osobowości, a wszystko poszło tak jak powinno. Przekonałem się, że stoickie techniki naprawdę działają, dzięki czemu miałem możliwość dosyć szybkiego rozwoju wewnętrznego. Dostałem wtedy solidnego kopa motywacyjnego do dalszego rozwoju ponieważ zrobiłem coś dużego. Coś z czym wcześniej przez lata mimo niezliczonej ilości prób nie potrafiłem sobie dać rady. Rzuciłem nałogi i zrobiłem to na własnych zasadach. Nie chodziłem ze 'ściśniętą dupą'. Nie odliczałem też, żeby wytrzymać tylko ten jeden dzień. Nic nie musiałem wytrzymywać, bo świadomie wybrałem trzeźwość uznając, że używki nie są mi do niczego potrzebne oraz, że wcale się tak fajnie po nich nie czuje jak mi się to kiedyś wydawało. Nie zawierzyłem się też Bogu czy jakiejś sile wyższej, co jest obowiązkowe w programie 12 kroków. Nie musiałem i nie chciałem uznawać, że jest coś większego ode mnie. Jestem osobą niewierzącą, raczej agnostykiem niż ateistą i muszę przyznać, że było mi bardzo na rękę, że na wzór starożytnych stoików mogę się uważać za kogoś równego, bądź nawet lepszego od Bogów.
Ale mniejsza o to! W każdym bądź razie mojego wyjścia z nałogów nie zawdzięczam żadnej sile wyższej, lecz zrobiłem to samodzielnie i zawdzięczam to własnej wielogodzinnej pracy nad sobą.
Tomasz Mazur
Oprócz tego jest jeszcze jedna osoba, która pomogła mi w tym w sposób znaczący, bo pokazując w jaki sposób mogę to zrobić. A jest to Tomasz Mazur - współczesny praktykujący stoik, autor podcastu "Ze stoickim spokojem".
W tym właśnie podcaście odnalazłem sposoby na wyjście ze stanu uzależnienia, a konkretnie w odcinku 83 - 'Uzależnienia i stoicyzm: analiza pogłębiona'. Przy pomocy metod i wskazówek zawartych w tym odcinku udało mi się przejść ten początkowy etap wyrwania się z nałogów, żeby po prostu przestać brać. Metody z tamtego odcinka w połączeniu ze stoickim przeglądem siebie, który też znam od Pana Mazura z 5 odcinka - 'Czym jest i jak skutecznie praktykować przegląd siebie' pozwoliły mi na wyjście z nałogów, a także były podwalinami do dalszego rozwoju wewnętrznego i mojej fascynacji stoicyzmem. To także jego postawa w podcaście Przemka Górczyka, w którym był gościem spowodowała, że tak w ogóle stoicyzmem się zainteresowałem. Za co jestem mu bardzo wdzięczny.
Pije kiedy tylko chce! I tyle ile chce! Czyli rzadko i niewiele.
Na koniec pozostała kwestia tego jak często ćpam i pije? Czyli na ile mogę sobie pozwolić skoro nie jestem abstynentem.
Ogólnie mówiąc wygląda to w ten sposób, że mogę sobie wypić piwko na grillu, jeśli chce. Mogę też wypić flaszkę z kolegą z okazji jego urodzin, jeśli tylko będę miał na to ochotę. Tylko właśnie jeśli o tę moją chęć chodzi to prawdopodobnie nie będę jej miał. Przez ostatni rok zdążyłem bardzo polubić siebie oraz świat, który mnie otacza. Konsekwencją czego jest to, że przestałem lubić stan kiedy coś zaburza moją świadomość, a zwłaszcza jeśli robi to w tak prymitywny sposób jak alkohol.
Natomiast jeśli chodzi o marihuanę to pod koniec marca doszedłem do wniosku, że nie nie potrafię sobie już w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć czemu miałbym chcieć ją zażywać. Powoduje ona u mnie głównie zamulenie, nieogar w głowie i spadek pewności siebie. Straciłem przez to chęć na korzystanie z niej nawet w sposób okazjonalny.
A tak konkretnie jak często korzystałem z używek przez ostatnie 11 miesięcy?
W zeszłym roku częstotliwość korzystania z używek wynosiła średnio 1,5x w miesiącu. Sytuacją graniczną było dla mnie dwa razy w miesiącu i zdarzyło się to trzykrotnie.
W tym roku wychodzi średnio raz na dwa miesiące.
Droga, która nie ma końca (podobnie jak ten tekst)
W ramach podsumowania napiszę, że spotkałem się ze stwierdzeniami kilku stoików, którzy twierdzili, że stoicyzm może pomóc w wyjściu z nałogów ale nie zastąpi terapii. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Wiem, że stoicyzm może być równie skuteczny jak terapia, albo też i ją w pewnych aspektach przewyższać, czego jestem żywym dowodem.
Być może niektórym wydawać się, że co ja tam wiem, bo to ledwie niecały rok bez nałogów i jeszcze kiedyś powinie mi się noga i do nich wrócę. Ja jednak jestem pewien, że tak się nie stanie bo poza tym, że uwolniłem się od nałogów stałem się też zupełnie innym człowiekiem. Rozłożyłem wszystkie klocki z których byłem zbudowany i poukładałem siebie na nowo. Teraz też nie osiadłem na laurach lecz kontynuuję pracę nad swoim wnętrzem, a praca ta nigdy nie będzie miała końca. Rozwój jest to coś co daje mi spokój i nadaje sens.
PS. Miałem tu też opisać stoickie techniki, które używam na codzień, ale i bez tego ten tekst jest strasznie długi. Z tego powodu kiedyś zrobię małą serię, gdzie w każdym odcinku opiszę pojedynczą technikę stoicką z której korzystam.
#stoicyzm #alkoholizm #marihuana #oczynieniupostepow
@splash545 bardzo się cieszę, że zdecydowałeś się wrzucić ten wpis, i w końcu nie wyszedł ani trochę kontrowersyjny :)
Czuć, że te techniki Ci pomogły, i to jeszcze bardziej potwierdza moją tezę, że co człowiek, to metoda do wyjścia z uzależnienia.
Jeśli chodzi o to zwlekanie z terapią, to to jest całkowicie normalne u uzależnionych - nawet gdy już są świadomi problemu, będą odsuwać działanie z lęku przed nieznanym. W końcu to utrata komfortu.
Podoba mi się fragment o tym, że nie tęsknisz za starym sobą - mam dokładnie to samo. Nie chciałabym znów być tą sobą, która była uzależniona, nawet bym nie chciała się z nią przyjaźnić…
Czekam z niecierpliwością na serię o technikach, bo zrobiłeś nam tutaj cliffhanger! :D
@Wrzoo dlatego nie wrzuciłem go z samego rana bo lekko go jeszcze ułagodzałem xd wiec chyba się udało skoro nie wyszedł kontrowersyjny
No nie tęsknię a wręcz za nic w świecie nie chciałbym wrócić do tego kim byłem ani w jaki sposób funkcjonowałem. Jest to teraz dla mnie nie do pojęcia i nie do przyjęcia.
Cieszę się, że zaciekawiłem tymi technikami to będę miał motywację, żeby je opisać i nie zwlekać z tym zbyt mocno
@splash545 będę czekać :) zrobisz jakiś autorski tag? To zaobserwuję, żeby nie umknęło :)
@Wrzoo w sumie to mam tag o swoich postępach, gdzie wrzucam miesięczne podsumowania to będzie pasować, żeby wrzucić tam techniki, które mi w tych postępach pomagają. Dodałem go też do tego tekstu #oczynieniupostepow
@splash545 ok, wrzucam do zaobserwowanych :)
Kurwa
Jestem pod wrażeniem splasz
@Gepard_z_Libii Dziękuję
Dzięki za ten wpis i za to, że dzielisz się swoją historią. Mi nie podszedł jakoś stoicyzm, szukam własnej drogi, ale mimo wszystko Twoje wpisy są dla mnie inspirujące
@koniecswiata dziękuję
@splash545 dzięki za podpowiedź
@koniecswiata kiedyś dodawałem małą księgę stoicyzmu i według mnie jest to dobra książka do poznania tego świata. https://www.hejto.pl/wpis/351-1-352-tytul-mala-ksiega-stoicyzmu-autor-jonas-salzgeber-kategoria-poradniki-
Jak już zdążyłeś zauważyć stoicyzm nie każdemu podpasuje, a niektóre wątki/praktyki mogą wydawać się na początku "trudne" do przetrawienia. Tak więc nie jestem do końca przekonany czy ta książka na prezent jest na 100% dobrym pomysłem, bo jest to bardzo zależne od charakteru osoby oraz jej faktycznego stanu (depresja). Człowiek który ją czyta zyska wiele, jeżeli będzie miał na nią otwarty umysł, ale z drugiej strony potrafił analizować różne kwestie życiowe i nie łykał całej treści na ślepo jak pelikan
@nobodys właśnie o Tobie rozmawialiśmy
@nobodys dzięki za Twoją opinię. Niestety nie jestem w stanie przewidzieć czy stoicyzm przemówi do tej osoby czy nie. Podejrzewam, że książka o stoicyzmie może być łatwiejsza do zaakceptowania niż jakaś książka psychologiczna. No cóż prezent może być też nieudany
@splash545 w sumie mamy te same obawy przed terapią chociaż ja nie mam problemu się uzewnętrznić. Z stoicyzmem to nie mogę pokonać prokrastynacji by wziąć się za to i cieszyć efektami, które nastąpią po praktykach.Mimo, że tylko miesiąc wystarczy a tak to ciągle jestem narkomanem.
Na 2 lata też będzie wpis? tylko nie wiadomo jak z czasem będziesz stał bo pewnie mega się rozwiniesz w tym czasie.
myślałem, ze licznik jest od 100% wolności, czystości
Jak podjąć racjonalną i świadomą decyzję wolności?
Umowa fajna sprawa chyba muszę z sobą taka podpisać.
Zazdroszczę, że nie jesteś w 100% abstynentem bo jak sam wspomniałeś nie ma dupościsku. Jednak jak zwykle najgorsze są te emocje. Ja muszę być niebiorącym narkomanem bo jakbym dalej brał zaraz zostałbym warzywem.
Zazdroszczę bycia bogiem. Mnie te gadki rozwojowe strasznie odrzucają bo nie jestem jak wszyscy, że sprawa mi to mega frajdę a nawet dobija dużo bardziej bo wszyscy się rozwijają są szczęśliwi tylko ja robię źle.
Pije kiedy tylko chce! I tyle ile chce! Czyli rzadko i niewiele.
Ten punkt mnie już dobił całkowicie, ja jestem tak wyniszczony, że nie mogę sobie pozwolić na takie ekscesy a inni tak. U mnie mariuhanna dawała mi rozluźnienie i częściej się śmiałem.
W sumie terapeuci powinni mieć egzamin z stoicyzmu.
Z mojej perspektywy strasznie mnie zżera zazdrość jak sobie wszyscy świetnie radzą ja jestem tak wyniszczony, że nie mam żadnych szans na poprawę.
@Dudleus
mamy te same obawy przed terapią chociaż ja nie mam problemu się uzewnętrznić
Ja już tych obaw nie mam bo też sobie to przerobiłem, co zresztą widać po wpisie, że już nie mam problemów z uzewnętrznianiem
Na 2 lata też będzie wpis?
Myślę, że tak.
Jak podjąć racjonalną i świadomą decyzję
Trzeba sporo przepracować z samym sobą w procesie autoterapii bądź w trakcie terapii z terapeutą.
Umowa fajna sprawa chyba muszę z sobą taka podpisać.
Polecam, niby nic takiego ale człowiek się zastanowić 2 razy nim zdradzi sam siebie gdy jest to gdzieś konkretnie zapisane.
A co do reszty to, że nie jestem w 100% abstynentem to nie oznacza, że kiedyś nie będę. Choć nawet jakbym nim został to sam bym tak na siebie nie mówił, tylko bym mówił, że nie pije bo nie chcę a nie bo jestem abstynentem. Jakoś mi się ten termin nie podoba.
Z tym byciem bogiem to jak pisałem bardziej taki żarcik i było to takie luźne nawiązanie do piosenki Paktofoniki
strasznie mnie zżera zazdrość jak sobie wszyscy świetnie radzą ja jestem tak wyniszczony, że nie mam żadnych szans na poprawę.
Masz szansę jeszcze jesteś młody i może w końcu coś do Ciebie trafi albo zmobilizujesz się kiedyś do terapii. Zobacz ile lat ja zmarnowałem na ćpanie i uciekanie przed sobą. Znalazłem coś co do mnie trafiło rok temu w wieku 33 lat. Jak widzisz masz jeszcze kilka lat i może nawet uda Ci się szybciej ogarnąć niż mi. Tylko próbuj i nie wmawiaj sobie, że nie masz szans.
A i widzisz, że wszyscy sobie świetnie radzą bo łatwo jest się czymś chwalić i np. nie widziałeś z czym wcześniej się musiałem zmagać bo wcale się tym z nikim nie chciałem dzielić. Widzisz tylko ten fragment jak jest już dobrze, a wcześniej wcale wesolo nie było. I tak też jest z większością osób, że rzadko kto będzie ogłaszał to, że coś mu nie wyszło.
@splash545
Skoro czujesz i wiesz, że musisz nie brać zupełnie to nie bierz, nie ma w tym nic złego ani gorszego niż wziąć raz na jakiś czas.
Ja lubiłem ten stan tylko zdrowie mi nie pozwala, nie mam prawie układu nerwowego i szarych komórek.
Czy zmarnowałeś lata trudno powiedzieć, z tego co pamiętam jak mi pisałeś to dużo kasy szło na to. Może też gdyby nie to to byś nie sięgnął po stoicyzm i nie byłbyś tu gdzie jesteś.
Ja sobie z każdym aspektem życia nie radzę więc sama wolność od uzależnień niewiele mi da. Ostatnio nawet psycha mi siada bo zauroczyłem się w 35 letniej miliarderce z USA a znając siebie przejdzie mi za rok. Nawet sam łapię się na myśli czy nie zapić myśli by na chwilę się wyluzować, ale trzeba sztywno się trzymać.
A i widzisz, że wszyscy sobie świetnie radzą bo łatwo jest się czymś chwalić i np. nie widziałeś z czym wcześniej się musiałem zmagać bo wcale się tym z nikim nie chciałem dzielić. Widzisz tylko ten fragment jak jest już dobrze, a wcześniej wcale wesolo nie było. I tak też jest z większością osób, że rzadko kto będzie ogłaszał to, że coś mu nie wyszło.
Sam też po sobie wiem, że nie można ludziom mówić jak coś nie idzie bo kończy się alienacją.
@Dudleus
Może też gdyby nie to to byś nie sięgnął po stoicyzm i nie byłbyś tu gdzie jesteś.
To prawda. Nie ma co żałować ani rozpamiętywać.
łapię się na myśli czy nie zapić myśli by na chwilę się wyluzować, ale trzeba sztywno się trzymać
Też prawda, że trzeba się trzymać swoich postanowień i szacunek Ci za to. A myśli to tylko myśli zawsze będą przychodzić ale nie trzeba się ich wcale słuchać.
Sam też po sobie wiem, że nie można ludziom mówić jak coś nie idzie bo kończy się alienacją
To też prawda. Wiadomo czasem warto coś z siebie wyrzucić ale też nie ma co ciągle zalewać wszystkich swoimi smutkami. Trzeba też uczyć się samemu nad tym pracować bo jak napisałeś jak ciągle będziesz smutać to ludzie będą Cię unikać co wiesz z doświadczenia.
@splash545 nie umiem nie słuchać myśli. Nawet robię pamiętnik i zapisuję swoje emocje to nie ma niczego pozytywnego. Jak coś się wydarzy takiego to nie jest warte odnotowania bo tylko przez chwilę działa.
@Dudleus też zapisuj nawet jak zadziała na chwilę, od czegoś trzeba zacząć
Przez Twoje wpisy na hejto zaczęłam się stoicyzmem interesować, jestem w połowie Sztuki życia, ale nie jest to książka, która się wchłania na raz, potrzeba czasu i odpowiedniego nastawienia. Chodzę też na terapię, bardziej żeby popracować nad swoimi emocjami niż uzależnieniami, bo tych chyba nie mam, ale stoicyzm i terapia behawioralno poznawcza się świetnie uzupełniają, w końcu nurt poznawczo-behawioralny w dużej części bazuje na technikach stoickich.
Ogólnie chciałbym Ci podziękować za te cytaty ze stoików i propagowanie tego nurtu, nie zlicze ile razy pozwalało to złapać dystans do bieżących wydarzeń i podjąć logiczną decyzję. Robisz dobra robotę, Tomku
@Wido dziękuję bardzo za tak miły komentarz
@splash545 forma minimalna, będzie czytane! Czegoś takiego właśnie szukałam, bo podcasty Tomka Mazura nie do końca do mnie trafiają, nie umiem się skupić na słowach tylko jego wymowie. Z kolei Sztuka życia to ciężka lektura, a takie krótkie wpisy na blogu wydają się w sam raz. Dlatego też zachęcam i czekam na Twoje wpisy z opisami technik, na pewno będę śledzić
@Wido super i cieszę się, że przypasowała Ci ta polecajka
Super wpis. Zapisuję polecane podcasty i odpalę w poniedziałek w samochodzie w drodze do pracy. A codzienne stoickie wrzutki też śledzę, więc niech Ci do głowy nie przychodzi zarzucać ten projekt
@Musztarda dziękuję
więc niech Ci do głowy nie przychodzi zarzucać ten projekt
No to teraz chyba nie mam już wyjścia.
¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯
@splash545 dobra przeczytałem wkoncu...
Jeśli chodzi o trawę to do takich wniosków lata temu doszedłem xD ale przegiąłem za młodu i pewnie dlatego. Mam nawet takie towarzystwo, gdzie ktoś częstuje blantem i pyta sie czy coś mi jest bo nie chce. to kumpel od razu do niego, no on nie pali, odpieprz się od niego! XD taka presja społeczna xD
@CzosnkowySmok hyh spoko
@splash545 O, nie wiedziałem że coś takiego popelniłeś, więc przeszedłem z jednego do drugiego i w końcu trafiłem tutaj.
Fajny, syty, szczery wpis.
Zastanowiła mnie ta decyzja o pozostaniu mimo wszystko pod wpływem używek, podpisując ze sobą samym umowę, że w razie czego przestaniesz. Czym była ona spowodowana? Nie wynika z wpisu, żebyś miał w planie zmniejszać ilość - raczej samo się zmniejszyło przy okazji. Wspominasz tylko pokrótce, że poprzednio odcięcie do zera miało negatywne konsekwencje. Nie obawiałeś się, że silna wola zmięknie w przypadku jakiegoś napięcia? Bo łatwo być silnym, gdy jest luzik, ale gdy przychodzi stres, to wówczas zaczyna się walka.
Nie do końca zgodzę się z tym, że stoicyzm może być substytutem terapii (chyba że posiadasz wiedzę i wykształcenie, żeby sobie taką autoterapię zrobić). Stoicyzm (czy jakikolwiek inny podobny styl życia) jest - używając porównania z autem - jak nauczenie się starego samochodu: wiemy, że sprzęgło tak działa, że przy skręcie trzeba uważać na to, że jedno koło bije, że na chlodzie trzeba pilnować takich obrotów i tak dalej. Terapia z kolei pozwala zajrzeć do silnika i zrozumieć dlaczego niektóre części klekoczą, pozwala coś dokręcić, coś może trochę wymienić. Innymi słowy: filozofia którą stosujesz (stosujemy, stosujecie, stosują...) pozwala na zorientowanie się że coś się dzieje i pozwala tego uniknąć, zmodyfikować to albo wejść w to coś z pełną świadomością, ale nie odpowiada na pytanie dlaczego to coś się zadziało. Ale skoro działa - to niech działa dalej
@Statyczny_Stefek
decyzja o pozostaniu mimo wszystko pod wpływem używek
Początkowo chyba chciałem być trochę buntownikiem i pokazać, że się tak da. Poza tym chyba się bałem, że coś stracę. Chyba jakimś tam skrytym marzeniem każdego ćpuna/alkoholika jest kontrolować używki i móc je używać imprezowo.
Teraz wydaje mi się to bez znaczenia. Używki bardzo mało dla mnie znaczą i udaje mi się ich nie używać do regulacji stanów emocjonalnych. Trawę odstawiłem już całkiem, nic mi nie daje poza złym samopoczuciem i zamuleniem. Jeśli chodzi o alkohol no to cóż nie przepadam za nim, ale raz na jakiś czas mnie najdzie, żeby się napić z głupoty z okazji urodzin żony czy kolegi z resztą towarzystwa. Na wczasach też piłem jedno piwko wieczorem na plaży jak byłem za granicą z resztą ekipy dla towarzystwa. Trochę pod wpływem grupy bo sam na pewno bym nie pił. Poza tego typu sytuacjami, które zdarzają się faktycznie kilka razy w roku bo nie jestem juz zbyt imprezowy to nie mam żadnych ciągot. I nie wydaje mi się to po prostu niczym złym, żebym miał chcieć to zmieniać.
Terapia z kolei pozwala zajrzeć do silnika i zrozumieć dlaczego niektóre części klekoczą, pozwala coś dokręcić, coś może trochę wymienić.
Trochę tam zaglądałem samodzielnie. Jestem zupełnie innym człowiekiem niż kiedyś, więc naprawdę wydaje mi się, że moja praktyka jest substytutem terapii.
nie odpowiada na pytanie dlaczego to coś się zadziało.
Tam też zaglądałem z ciekawości i gdzieś nawet dawałem tu kiedyś komentarze z moich autoanaliz. Moim zdaniem jednak nie ma to jakiegoś wielkiego znaczenia. Człowiek jest tym co robi i tego się trzymam, a takie tam rozgrzebywanie uważam po prostu jako coś zbędnego, forma ciekawostki i tyle.
@Statyczny_Stefek
Nie obawiałeś się, że silna wola zmięknie w przypadku jakiegoś napięcia? Bo łatwo być silnym, gdy jest luzik, ale gdy przychodzi stres
Obawiałem się i po to była ta umowa. Naprawdę potrafię dotrzymać słowa, sobie również.
W tym okresie co zacząłem praktykować stoicyzm i przestałem stosować używki do regulacji emocji miałem już okazję się sprawdzić w trudnych momentach. Bo były i kłopoty w związku, finansach, zamknięcie firmy i śmierć członka rodziny. Ani razu się nie złamałem, a nawet nie przychodziło mi nic takiego do głowy w trudnych chwilach, więc czuję się dosyć pewnie. Poza tym rzuceniem picia ten mój rozwój osobisty poczynił cały szereg zmian w moim życiu w krótkim czasie, wiec było sporo stresów związanych ze zmianami.
Aha no i 2 razy złamałem przyrzeczenie w pierwszym półroczu od rzucenia w sytuacjach typowo głupich bo byłem zmęczony i rozdrażniony. Nie spowodowało to żadnego ciągu, ani nic. Na następny dzień się zganilem zrobiłem analizę i dalej do roboty. Przez następne 11 miesięcy już nic takiego więcej mi się nie zdarzyło.
@Statyczny_Stefek tak jeszcze dodam co do tej terapii. To uważam, że trochę masz racje i dobrze poprowadzona terapia indywidualna przez dobrego specjalistę może i dać lepsze efekty niż taka amatorska autoterapia. Bo tematem się interesuje czytam dużo książek o stoicyzmie, psychologii i funkcjonowaniu ludziej psychiki i umysłu i słucham podcasty w tych tematach, ale jakby nie patrzeć żadnym specjalistą nie jestem, a jedynie hobbystą.
Jeśli chodzi o mój wpis to nie odnosiłem się do takiej terapii indywidualnej, lecz do terapii leczenia uzależnień. Mając w głowie konkretny przykład członka mojej rodziny, który po odbyciu takiej terapii jedynym jej efektem było zaprzestanie picia. Poza tym nie potrafi się kontrolować w żadnym aspekcie życia, jest nieszczęśliwy i ma zerową samoświadomość. Więc widząc efekty terapi leczenia uzależnień i mojej autoterapii tak sobie rzuciłem na podstawie takich pojedynczych przykładów. Wiesz może była to słaba terapia albo ja po prostu dałem z siebie więcej, nie wiem. Ja tu po prostu chcę pokazać, że można poradzić sobie z nałogami bez pomocy terapii, bo po prostu sam będąc uzależniony prawdopodobnie nigdy bym się na terapię nie wybrał, albo wybrałbym się jak już miałbym rozwalone całe życie będąc na dnie. A tu jednak można inaczej.
@splash545 Ja z kolei miałem na myśli terapię taką "ogólną". Gdzie człowiek nie tylko uczy się że nie trzeba robić czegoś, ale też ustala powód dla którego rozpoczął to w pierwszej kolejności.
Dziękuję Ci bardzo za obszerne wypowiedzi. Nie chciałbym Ci za bardzo wpychać się z sugestiami - ale to zrobię. Chętnie bym przeczytał wpis z cyklu "co zrobiłem w ramach wychodzenia z nałogu, ale było to złym pomysłem". Albo, jeśli to jest zbyt osobiste: co zrobiłem złego podczas wchodzenia w stoicyzm, czego powinno się unikać?
@Statyczny_Stefek kurcze no, nie wiem, moim zdaniem wszystko poszło dobrze. Z nałogu wyszedłem szybko, te małe potkniecia, o których pisałem to nic takiego i chyba były potrzebne. Widzisz jak wychodziłem z nałogów to ja w tym samym czasie zacząłem ćwiczyć pompki, medytować, biegać, pisać wiersze, zacząłem przełamywać się w kontaktach z innymi ludźmi, zawiązałem sporo relacji, stare relacje przebudowałem i wrzuciłem na wyższy poziom, schudłem 40kg. Wszystko trwa już ponad rok i okazało się trwałe i to wszystko dzięki stoicyzmowi. Wcześniej diety kończyły się efektem jojo, gdy zaczynałem ćwiczyć to kończyłem po 3-4 miesiącach, a od medytacji odbijałem się dwukrotnie.
Chociaż jeden błąd faktycznie zrobiłem jak wychodziłem z nałogu. Przerzuciłem się na piwa zero, które też odstawiłem po miesiącu. Było mi dzięki nim łatwiej rzucić, ale odruch picia pozostał mi do tej pory. Powoli pracuje i nad tym bo zdarza się, że wieczorem wypije 2 czy 3 szklanki wody za dużo i później muszę w nocy Wstawać siku. Teraz wiem, że poradziłbym sobie i bez tego a może wtedy od razu pozbyłbym się też odruchu picia. Nie wspominam o tym i nie namawiam nikogo do picia piw zero, ale jeśli miałoby to komuś pomóc rzucić to w sumie czemu nie. Taki odruch to mały koszt przy wyjściu z nałogu, no i też sądzę, że w końcu pozbędę się i tego. Druga rzecz, że trochę późno sobie to uświadomiłem no bo co może być złego w piciu wody? To nie było dla mnie takie oczywiste.
A co do stoicyzmu to jedynie jedna rzecz przychodzi mi do głowy. Za szybko zacząłem się tym wszystkim dzielić, nawiązywać relacje i wyrażać się ekspresyjnie przy pomocy wierszy. Zachłysnąłem sie tymi moimi sukcesami i chciałem się rozwinąć na wielu płaszczyznach na raz, bo wydawało mi się, że ta bajka zaraz się skończy, że to zbyt piękne, żeby było prawdziwe i za rok okaże się, że mam raka, albo jebnie mnie samochód xd albo co bardziej prawdopodobne myślałem, że po prostu się tym znudzę i wrócę do picia i jarania. Jak byłem na początkowym etapie rozwoju i dostałem mega kopa po tak dużym sukcesie jak rzucenie nałogów to wszystko wchodziło mi bardzo gładko i wydaje mi się, że jakbym był skoncentrowany wtedy 100% na stoicyzmie to byłbym w tym momencie na dalszym etapie mojego rozwoju wewnętrznego. Tak też pisał o tym Seneka i Marek Aureliusz i ja też mam takie odczucie, że jakbym dał sobie rok spokoju nim wyszedłem z tym na zewnątrz to mógłbym być gdzieś dalej. No ale cóż wyszło jak wyszło i nie żałuję. Mimo wszystko to gdzie teraz jestem to nigdy nie myślałem, że będę i nawet nie mialem takich aspiracji. A te inne rzeczy też sporo mi dały w rozwoju mojej osoby.
Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
@Statyczny_Stefek z drugiej strony może właśnie to, że tak się zachłannie na to wszystko rzuciłem spowodowało, że stałem się szybko zupełnie kimś innym i to właśnie z tego powodu to wszystko jest takie trwałe i z tego powodu nie ma już dla mnie powrotu do nałogów, bo z tego kim byłem kiedyś niewiele zostało. Może jakbym tak nie zrobił to wyszłoby gorzej? Nie wiem, mi się wydaje, że wyszło tak jak miało wyjść, ja jestem bardzo zadowolony a to o czym pisałem w komentarzu wyżej jest po prostu szukaniem dziury w całym.
@Statyczny_Stefek
ustala powód dla którego rozpoczął to w pierwszej kolejności.
A tu mam bardzo prostą odpowiedź, powodem było to, że jestem człowiekiem bardzo wrażliwym z natury i nigdy w życiu nie zyskałem żadnych narzędzi do radzenia sobie z własnymi stanami emocjonalnymi. Na pewno duży wpływ na to miał też rozwód rodziców gdzie zamiast obserwować jakieś pozytywne wzorce to byłem karmiony z jednej i drugiej strony pośrednią nienawiścią do strony drugiej i oszukiwałem jednego i drugiego rodzica nie chcąc mówić nic o tym co mi powiedział drugi starając się nie eskalować konfliktu, w którym chcąc nie chcąc pośredniczyłem a nie chciałem tego robić. I nie chcąc opowiadać się ani po jednej ani po drugiej stronie a byłem przez obie strony do tego zmuszany poprzez jakieś subtelne manipulacje. Oparłem się temu ale z tego powodu dusiłem w sobie mnóstwo emocji.
W momencie gdy byłem dzieckiem/nastolatkiem zamiast choćby w sposób pośredni uczyć się jakiejś inteligencji emocjonalnej miałem zafundowane coś takiego. Szkoda, że żaden z moich rodziców nie wpadł na pomysł, że dzieciakowi, który przechodzi rozwód rodziców przydałaby się terapia lub jakaś opieka psychologiczna. A sygnały były bo wtedy swoje emocje regulowałem jedzeniem i byłem strasznie otyły.
I też sobie to samodzielnie przerobiłem i nie mam z tym żadnego problemu, i nie mam też żalu do rodziców. Z tatą i mamą mam bardzo dobre relacje i całe życie miałem w nich oparcie. A tamto, cóż zrobić, inaczej nie umieli, sami byli uwikłani w ciężkie emocje i dla nich liczyło się, żeby przeciągnąć mnie na ich stronę co wydawało się im, że będzie to dla mnie dobre. Sami byli niedojrzali i raczej nie zdawali sobie sprawy jaką robią mi krzywdę swoim zachowaniem. Nic wielkiego, historia jakich wiele.
@Statyczny_Stefek oczywiście ten rozwód rodziców nie był jedynym powodem tego, że wpadłem w nałogi, nałożył się na to cały szereg czynników i korelacji, które sobie uświadomiłem właśnie już później jak odciąłem się emocjonalnie od swojej przeszłości dzięki stoicyzmowi. A zajrzałem tam kilkukrotnie i zrobiłem sobie takie autoanalizy co wynikało z czego i dlaczego bo to po prostu ciekawe, że mogłem sobie to uświadomić, ale nie uważam to za jakoś szczególnie istotne w kwestii jakiegoś rozwoju(w sensie, zeby czuć się dobrze, bo samoświadomość to rozwija jakby nie patrzeć.) Za istotniejsze uważam pogodzenie się z przeszłością i tym jakie jest życie na poziomie bardziej ogólnym. Robiłem sobie takie autoanalizy z każdego etapu swojego życia i mógłbym napisać o tym książkę, i nie wykluczam, że tego nie zrobię.
Zaloguj się aby komentować