Kontekst: jestem w najgorszym w życiu kryzysie psychicznym. Nie mogę jeść, pić, w tydzień poszło 3,5 kg, prawie 0 snu. W dużym skrócie. Mam kilka zaburzeń, 9 lat byłam leczona nie na to, co powinnam. Cud, że dożyłam 30-tki. Nie angażowałabym w to rodziny, gdyby ktoś z mojego otoczenia ich o tym nie poinformował i potem razem z terapeutą mendzili mi, że mam odpisać im na smsa albo zadzwonić, bo na pewno mi pomogą. Byłam pewna, że nie ma co na nich liczyć, tylko pogorszą mój stan, ale nie przewidziałam, że aż tak. W życiu nikt mi nie sprzedał takiego mentalnego kopa.
Wyjaśniłam, na co choruję i mniej więcej co za tym idzie, jak zrujnowane jest moje życie mimo ciągłej walki. W którejś wiadomości dodałam, że samo cptsd to zmiany w mózgu, są na to badania. Najlepsze będzie na samym końcu.
Oto recepta na wszelkie zaburzenia i choroby psychiczne wg. członkini mojej rodziny. Wyleczycie tym ptsd, dwubiegunówkę, zaburzenia osobowości, schizofrenię, depresję, adhd, no wszystko. Trzeba po prostu przyjąć poniższą prawdę i zastosować. Uwaga:
- nie jesteś pępkiem świata
- musisz nabrać pokory
- to ty musisz dostosować się do świata, nie on do ciebie
- twoje zaburzenia i choroby nie usprawiedliwiają tego, jak wygląda twoje życie
- musisz zmienić sposób myślenia
- musisz zmienić podejście do życia
- nie możesz skupiać się tylko na złych rzeczach
- życie może być dobre, to kwestia twojej decyzji
- jesteś kowalem swego losu
Zostało mi powiedziane, że po prostu szukam wymówek. Zwyczajnie lubię cierpienie, lubię jak mam gówno w życiu, lubię 0 osiągnięć, brak założonej rodziny, lubię ryzyko, że wyląduję na ulicy, bo nie będę mogła pracować. Lubię mieć marzenia, potencjał i nie być w stanie ich realizować. No jakbym nie lubiła, to bym zmieniła myślenie i tyle, wyleczona.
I powiedziała to, wiedząc, że leczę się od 10 lat. Specjaliści nie mogą mnie wyleczyć, ale ona potrafi
To była dłuższa dyskusja tekstowa i podczas niej osoba nie zadała sobie trudu chociaż wpisać nazwę któregoś z moich zaburzeń i przeczytać listę objawów.
Oprócz tego zostało mi powiedziane, że autysta w rodzinie "wie, że trzeba nad sobą pracować, nie usprawiedliwia się, chodzi na terapię i mu się polepsza". No ja też chodzę, widać za słabo się staram xD Dodam, że ów autysta wychowuje się w normalnym domu, ma diagnozę od dziecka i rodzice stawali na głowie, żeby znaleźć mu odpowiednią terapię i leki. Dla przykładu ja swój autyzm ukrywałam, bo za każdy objaw byłam bita i karana. Nie jest tak, że może miałam bardziej pod górkę, po prostu się nie staram XD (nie wywyższam się, wspomniany autysta również ma przewalone, pod pewnymi względami bardziej niż ja).
I teraz najgorsze:
- połowa rzeczy, o których mówisz, w ogóle się nie wydarzyła. Też mieszkałam w tym domu i wiem, że nie miały miejsca
No spoko, może mam fałszywe wspomnienia. Może nie gaslightuje mnie wcale. Tylko że nie.
Jest 11 lat starsza i wyprowadziła się w wieku 19-20 lat. W której ja wtedy byłam klasie podstawówki, trzeciej? A to właśnie wtedy rozkręciło się piekło, większość traum nabyłam w tamtym i późniejszym okresie. Skąd ona może wiedzieć, co tam się działo, a co nie?
Wyobrażacie sobie, że np. wyjawiacie, że byliście molestowani przez członka rodziny, a ktoś wam mówi, że wcale tak nie było, bo nie widział żadnego tego typu aktu?
Urwałam kontakt, nie zamierzam wznawiać. Ale nie dociera do mnie, że można tak bardzo wierzyć we własną nieomylność, żeby nawet nie przeczytać artykułu w Internecie i stwierdzić, że oto ja wiem jak pomóc osobie na skraju samobójstwa. No niech się weźmie w garść przecież, czemu nie chce się wziąć XDDD
Dzięki za przeczytanie.
#zalesie #zdrowiepsychiczne #chorobypsychiczne #depresja
Przeczytałem całości i w zasadzie trudno cokolwiek tutaj komentować.
Nie ma co się tłumaczyć i wydawać w dyskusję.
Utrzymywanie kontaktów z osobami które mają takie podejście do Twoich problemów chyba nie ma sensu.
(o´・_・)っ
@Lubiepatrzec Zgadza się, nie pierwszy raz mnie zresztą zawiodła. W zasadzie to mam wrażenie, że byłam akceptowana wyłącznie kiedy byłam "normalna", czyli latami ukrywałam, że mam jakiekolwiek problemy.
Dziękuję (o´・_・)っ
@WhiteBelle trzymaj się tam i gdybyś potrzebowała się wygadać to jesteśmy tutaj wszyscy dla Ciebie.
@Lubiepatrzec Dziękuję
Trzymaj się i akurat z "jesteś kowalem swego losu" nie dyskutuj. W ramach tego kowalstwa wypierdol z życia szkodników
@DirtDiver to jedna z najlepszych rzeczy, jakie mogłam usłyszeć
@WhiteBelle Gratuluję decyzji, toksyczni ludzie to najgorsze co może być w przypadku choroby psychicznej. Jednak do kowala swojego losu dodałbym jeszcze, że prawdą jest to, że życie może też być dobre. Ja kiedyś miałem epizod z gorszym stanem psychicznym (oczywiście nie porównuję, każdy jest inny oraz nie chodzi tu o licytację) i wiara w to, że życie może być dobre oraz prowadzenie dziennika emocji (polecam aplikację how we feel) z czasem nauczyło mnie przerywać łańcuch negatywnych emocji oraz szukać pozytywów
@WhiteBelle przykro się czyta takie rzeczy jak członek rodziny zamiast spróbować zrozumieć to daje wspaniałe rady tego typu co opisałaś, bo coś sobie wyobraża. Jednak spotkałem się już z tego typu zachowaniem i wynika to zapewne z tego, że ta osoba nie chce przyjąć do wiadomości czegoś co zaburzy jej pogląd na temat domu rodzinnego. Łatwiej jej jest wierzyć w to co wierzyła do tej pory i w ramach obrony tego poglądu zaatakować Cię tym co opisałaś. Współczuję i życzę, żeby udało Ci się w miarę sprawnie po tym pozbierać.
@splash545 Prawda, to jej nawet napisałam na koniec - że żyje w wyparciu i nawet jej tego zazdroszczę. Utrzymuje zresztą, że to niemożliwe, że babcia znęcała się tragicznie nad naszą mamą, bo przecież dla nas była taka dobra. Dobrze, że mama nigdy tego nie usłyszała. W sumie to dlatego trzymałam z nią kontakt - nie jej wina, że mózg jej zniekształca rzeczywistość, a miała również dobre cechy i nieraz w czymś pomogła. I choć ma nieco inne doświadczenia, to ten dom nigdy nie był normalny i sądzę, że wyszła z niego ze zwichrowaną psychiką, choć w inny sposób i prawdopodobnie ten fakt również głęboko zakopała. Ale są granice. Mogę rozumieć, skąd wynika jej zachowanie, ale skoro nie ma szansy na poprawę, a naraża mnie to na niebezpieczeństwo, czas się pożegnać. Dziękuję za słowa wsparcia
@WhiteBelle czasem faktycznie takie zerwanie kontaktu wychodzi zdrowiej dla wszystkich. Nie ma za co, nieraz po prostu random z neta potrafi obiektywniej spojrzeć na sytuację niż rodzina.
@WhiteBelle Wiem, że to jest ekstremalnie trudne, ale w trosce o siebie, toksycznych ludzi czasem trzeba wyciąć z życia, nawet jeśli jest to najbliższa rodzina.
Sam wyciąłem z życia własną matkę, i była to jedna z najlepszych decyzji w życiu.
@LondoMollari Ta decyzja dojrzewała we mnie od dawna, ale człowiekowi jednak trudno pogodzić się z myślą, że rodzina wpływa na niego aż tak źle. Zawsze gdzieś tam miałam nadzieję, że uda się wyprostować te relacje i przez długi czas były bardzo dobre, ale, jak napisałam w innym komentarzu, do czasu, aż przestałam ukrywać swoje problemy. Boże, jakie to było drenujące z energii, to udawanie.
Przykro mi, że musiałeś odciąć się od własnej matki. Ale cieszę, że wyszło Ci to na dobre.
@WhiteBelle Przeczytałem dwa razy całość i nie mam pojęcia co odpisać. Trzymamy za ciebie kciuki żeby było lepiej, jeśli ci to w jakiś sposób pomaga to pisz śmiało tutaj.
@paulusll Komentarze "nie wiem, co napisać" są także wyrazem wsparcia. Podpowiadają mi, że może moja reakcja nie była przesadzona, skoro aż nie wiadomo, jak to skomentować.
Dziękuję. I za słowa wsparcia, i za zapewnienie, że mam miejsce, gdzie mogę w razie czego szukać ukojenia i zrozumienia. Bardzo to doceniam.
@WhiteBelle (づ•﹏•)づ
@WhiteBelle chamów metaforycznie do gazu i traktuj jakby nie istnieli. Gdyby mieli choć krztę intelektu nie twierdziliby tego co twierdzą a czym się z nami podzieliłaś… Niska świadomość jak działają w ogóle problemy psychiczne wynikają z debilizmu a twoje zdrowie i nerwy nie są warte znosić tego typu zachowań. Odetnij się od tych ludzi i tyle
@Belzebub ironiczne, bo ta osoba uważa się za najbardziej dojrzałą, odpowiedzialną, zaradną, pomocną itp. w rodzinie, dosłownie jej filar. Oczywiście to moje odczucie na bazie różnych zdarzeń, nie wiem, co naprawdę jej w głowie siedzi. Jak pisałam gdzie indziej, zwichrowana psychika, ale to już nie mój problem. Dziękuję za wsparcie.
@WhiteBelle skądś to znam. Generalnie od takich ludzi należy się odcinać albo dosadnie im dojebać żeby sami się z nami nie kontaktowali przynajmniej ja wyznaję taką zasadę. Bo jak konkretnie pojadę i wyłumaczę,że czuję się źle jak dana osoba tak się zachowuje i sobie tego nie życzę to jest zawsze jakaś informacja zwrotna anuż ktoś się zreflektuje...jeśli kontynuuje to nara i tyle
@Belzebub albo dosadnie im dojebać
i w każdym jednym przypadku na końcu przyniosło to w moim wypadku pozytywne skutki. można powiedzieć że nigdy nie byłem w lepszej relacji z bliskimi niż teraz. ale pewne rzeczy musiałem mówić wprost i po kilka razy czasami. @WhiteBelle utrzymywanie pozorów i duszenie w sobie problemów tylko dla dobrego samopoczucia innych to droga do nikąd, bo wcześniej czy później to i tak pęka. a im później tym bardziej drastycznie.
dołączam do reszty z prawdziwą dobrą radą: jakby co to pisz, czy tu czy na priv. 3m się ziomala.
@voy.Wu dziękuję. Zrobiliście dla mnie wszyscy dzisiaj tutaj więcej niż własna rodzina. Potrzebowałam przypomnienia, że gdzieś są ludzie, którzy są gotowi poświęcić własny czas, żeby wesprzeć obcą osobę. To naprawdę budujące.
@WhiteBelle
Complexposttraumatic stress disorder (c-PTSD or CPTSD) is a mental health condition that can happen after repeated or prolonged trauma.
Miałaś jakieś niefajne akcje w życiu?
Edit:Doczytałem. Bić dziecko za autyzm? WTF.
Czytając takie wpisy człowiek docenia swoją rodzinę.
@Opornik Nie miałam diagnozy, więc nic mnie nie tłumaczyło, jeśli zachowywałam się nie tak, jak ode mnie oczekiwano. Byłam po prostu złośliwym, niegrzecznym dzieckiem. To zresztą usłyszałam w życiu dorosłym - "ty nie wiesz, jaka ty byłaś". Obrywałam za masę innych rzeczy, choćby za niemożność nauczenia się wiersza czy modlitwy na pamięć (to ponoć związane jest z adhd, ale może być również efektem chronicznego stresu). A jaka dumna matka była i się chwaliła innym, że "dostała i od razu się nauczyła".
I tak, działo się więcej "niefajnych akcji" w życiu, w większości w dzieciństwie. Długo by opowiadać, a najgorsze, że ciągle przypomina mi się coś nowego.
Cieszę się, że możesz docenić swoją rodzinę, nikomu nie życzę takich przejść.
@WhiteBelle Jak ci się będzie nudziło, możesz w wolnej chwili opisać kim jest twoja rodzina, w sensie wiesz, wykształcenie, zawód itd., nie żeby ich obgadywać.
Żeby lepiej zrozumieć ich mentalność.
Ja mam w rodzinie pełen przekrój społeczeństwa, biorę poprawkę np. na to że ludzie którzy przeżyli wojnę mają słabszą tolerancję na choroby psychiczne (niektórych za ich czasów nawet nie znano), bo co przeżyli, i się napatrzyli, to ich.
Ta mentalność przechodzi na kolejne pokolenia, zwłaszcza że czasy PRLu to też był hardkor, dzisiaj wybielany.
@Opornik na szybko mogę powiedzieć, że wywodzę się, jeśli można to tak nazwać, z klasy robotniczej, dziadkowie, pradziadkowie wszystko zawody typu budowlanka, praca w pgr itp. Wśród mojego rodzeństwa tylko siostra ma wyższe wykształcenie (notabene ta, o której jest post).
@WhiteBelle bardzo smutna historia, niestety, nastawienie rodziny nie jest takie niespotykane w naszym kraju 😟 trzymaj się!
@AndzelaBomba to prawda. A potem wielkie zdziwienie, że ktoś się wylogował z życia. Dziękuję za dobre słowo.
@WhiteBelle Za jakie konkretnie zachowania spowodowane autyzmem byłaś bita?
Moje potomstwo ma przyjaciela z autyzmem, wiadomo, ma swoje fazy, ale jest super chłopak.
@Opornik Szczerze, to myślę, że wiele wyparłam, jak wspomniałam, dużo mi się przypomina w tym roku, co rusz coś nowego. Ciężko też rozróżnić, które zachowanie wynikało z autyzmu, a które np. z ciągłego pozostawania w trybie przetrwania. Najczęściej byłam marudna, okazywałam złość, a nawet szał, płakałam bądź "obrażałam się" w sytuacjach, kiedy:
-
Coś mi się nakazywało, a nie chciałam tego robić, czyli trudność w dostosowywaniu się. Ogólnie ciężko mnie było zmusić do czegoś "bo ja tak mówię", potrzebowałam jakichś logicznych wyjaśnień, dlaczego coś powinno się zadziać.
-
Działy się jakieś nowe sytuacje, nowi ludzie, miejsca itp. - matka mi po 100x przed wyjściem z domu w nowe miejsce powtarzała, że "masz się zachowywać".
-
Coś się działo nagle, niezapowiedzianie, rutyna została zaburzona. Nawet tak błahe sytuacje jak to, że ktoś wyżarł mi bez pytania ciastka, które dostałam od kogoś w prezencie, potrafiły mnie zdenerwować.
-
Przeciążałam się sensorycznie.
To ostatnie to jeden z moich największych problemów do dzisiaj. Za dzieciaka np. nie mogłam znieść dwóch swetrów na sobie albo rajstop tych takich bawełnianych, jeśli wisiały w kroku, no na samo wspomnienie szlag mnie trafia xD Hałas, dużo ludzi wokół też mnie męczyło, głośno grający telewizor doprowadzał mnie do szału (a potem mieszkałam z przygłuchą babcią :F), ciągłe rozmowy w domu, światło górne (nie używam do dzisiaj, mam różne lampki), bardzo wybrzydzałam przy jedzeniu, aż przywaliłam głową w kaloryfer, bo tak się wyrywałam przy stole. Najgorzej znosiłam dźwięki chrapania, cmokania, mlaskania itp. a moja matka to potężny chrapacz, chłopy się przy niej chowają. Gwizdanie, o Jezu, jakieś podśpiewywanie, słabo mi się robi, jak sobie przypomnę jak ojciec przy remoncie mieszkania chodził i gwizdał i nawet nie śpiewał, ale coś bełkotał, bo w ustach trzymał papieros za papierosem, gdzie nienawidziłam tego zapachu. Jak ja go wtedy chciałam walnąć xD Jak do tego wszystkiego dochodziły bodźce z ciała, a cierpiałam na straszne alergie, to już całkiem się nie kontrolowałam.
No i nieraz dostałam w mordę, bo mi się meltdown załączył, albo domagałam się, żeby każdy przy mnie zachowywał się tak, żeby mnie nie drażnić. No niefajne dla innych, ale ja naprawdę cierpiałam i nie wiedziałam też, co się ze mną dzieje i dlaczego nikt nie rozumie, że jakiś dźwięk fizycznie mnie boli, i nie chcą chociaż części zredukować, żeby mi się żyło lżej. Nie dostałam też żadnej medycznej pomocy. Po prostu byłam złośliwa, nienormalna, więc trzeba mnie naprostować ciężką ręką. Przy nauce wiersza zadziałało.
@WhiteBelle z perspektywy czasu wiesz co by ci pomogło w chwilach meltdownu? Jak powinni się wtedy zachować rodzice?
@Gustawff przy po prostu, nazwijmy to, dyskomforcie psychicznym pomogłoby mi zapytanie, co czuję i jak myślę, dlaczego się tak poczułam, co spowodowało moją reakcję. Takie podstawy uczenia dziecka kontaktu z własnymi emocjami i nazywania ich. I zastanowienie się wspólnie, co mogłoby mi pomóc, żeby te nieprzyjemne doznania ograniczyć lub nauczyć się z nimi żyć. Wiesz, może słuchawki wygłuszające, może ustalenie, że o wszystkich zmianach, nowych miejscach itp. będzie się mi mówić np. z kilkudniowym wyprzedzeniem i opisze dokładnie, co się będzie działo albo co może się dziać, a w razie pojawienia się rzeczy niezaplanowanych, mieć jakiś system reagowania na to. Widziałam, że niektóre osoby autystyczne organizują sobie koszyk z różnymi gadżetami na trudniejsze momenty, coś, co im pomaga, jakieś zabawki sensoryczne, koc, który najbardziej lubią itp. Niby sytuacja niezaplanowana, a jednak masz na nią jeden konkretny plan, to zawsze daje jakieś poczucie bezpieczeństwa.
W czasie dzikiego meltdownu pomogłoby mi zostawienie mnie w spokoju po wcześniejszym zapewnieniu, że nie dzieje się nic złego, to nie jest moja wina, przetrwam to i potem porozmawiamy, a oni są tu obok i czuwają nade mną. I jeśli będę potrzebować np. przytulenia, niech powiem. Potem oczywiście odpoczynek, rozmowa o uczuciach, zaplanowanie strategii na wypadek pojawienia się kolejnej takiej sytuacji i pomyślunek, jak zminimalizować szansę tego pojawienia się.
Tak naprawdę najbardziej pomogłoby mi nie negowanie moich uczuć. Powiedzenie mi, że widzą, że mi ciężko, że to, co czuję nie jest zależne ode mnie i że w pełni mnie akceptują, nieważne - w stanie spokojnym czy niespokojnym.
To tak na szybko.
@WhiteBelle
Przykro mi Ciebie.
Ja swoim pozwoliłem pomoc
Gdybym ich wykopał trzy lata temu, to miałbym już pewnie ogarnięte, a tak skutecznie mnie ciągnęli w dół.
Gratuluję odcięcia się.
@Yossarian Mniej więcej od pół roku tak się czuję. Że trzeba było ufać instynktowi i trzymać te kontakty bardzo na odległość, a z niektórymi w ogóle, tak jak to zrobiłam po wyprowadzce. Z jakiegoś powodu 2 miesiące po skończeniu 18-tu lat już mnie nie było. Ale człowiek głupi słuchał psychologów, jakichś osób w otoczeniu, co tłukli do głowy, jakie kontakty z rodziną są ważne, że warto się o nie starać, coś tam coś tam.
Mam nadzieję, że będziesz mieć ogarnięte jak najszybciej
Wyrazy współczucia.
Przedstawię swoją opinię - zignoruj, jeśli coś Co nie pasuje:
- opowiedz ze szczegółami swojemu terapeucie o rozmowie z członkiem rodziny. Powinien/powinna zrozumieć, że kontakty rodzinne Cię bolą i zaprzestać rekomendowania ich.
- jeśli czujesz, że ktoś Cię ocenia lub forsuje swoje opinie, opuść scenę. Powołaj się na kuriera, czajnik na gazie, zapomniany telefon. "Sorry, muszę kończyć." I skończ.
W pewnym momencie urwałem tak kontakt z członkiem rodziny na dwa lata. Mi pomogło. Im - a kogo to obchodzi.
Powodzenia!
@Dzemik_Skrytozerca
1. Nie omieszkam poinformować o tym terapeuty, nawet mu smsy przeczytam.
2. To jest dobra rada. Akurat teraz potrzebowałam wygarnąć, co swoje, dzięki temu nie muszę się zastanawiać, czy właściwe było odcięcie się. Ale ogólnie popieram nie wdawanie się w dyskusje z autorytarnymi ludźmi.
Dziękuję
Brzmi to jakby ta osoba rozmawiając z Tobą też miała zaburzenie, tylko w jej przypadku jest to megalomania 🥲
@sleep-devir Coś w tym jest, przeszło mi to przez głowę. Jak zerknęłam teraz na opis objawów to wiele się zgadza. Na pewno jest zaburzona, jak dokładnie to już nieistotne.
@sleep-devir jak w domu jest od małego źle, to każdy sobie radzi jak umie, albo sobie nie radzi. tak jak @WhiteBelle pisze, jest to u tej osoby zapewne jakaś forma wyparcia. jeżeli mogę coś jeszcze dopowiedzieć, to nie trzymaj też urazy, nie obwiniaj tej drugiej osoby (nie jest to łatwe wiem). po prostu się odetnij, niech czas działa, a ty zdrowiej. dobrze że dałaś jej znać. jej reakcja nie jest tak naprawdę ważna, najważniejsze że masz to za sobą.
@WhiteBelle totalny no-contact. Nie ma znaczenia, co by się nie działo. To nie rodzina, to jakieś toksyczne żmijowisko. Najgorsze, że takie rzeczy potrafią zniweczyć długi czas pracy z terapeutą...
Dużo zdrowia!
@Nebthtet Dokładnie tak się u mnie stało, początek roku był dobry, w końcu zbudowałam jakieś poczucie własnej wartości z pomocą terapeuty. Coś tam poprzypominało się odnośnie pierwszego związku, ale ogarnęliśmy to. Od kwietnia równia pochyła, a co się wtedy zadziało - wesele w najbliższej rodzinie. Cały miesiąc przed chodziłam w nerwach i mówiłam, jak bardzo nie chcę tam jechać. I miałam rację, nie udało mi się ukryć, że mam problem i otrzymałam kopa w dupę zamiast wsparcia, nawet napisałam tutaj posta o tym, że pies mi więcej pomógł, bo ze mną posiedział bez oceniania. Od tego czasu tylko mi się pogarszało fizycznie i psychicznie, w sierpniu zostałam odwiedzona przez część rodziny i niby fajnie, pomyśleli o mnie, nie? No jednak nie. Siostry siedziały i gadały o samochodach i nieruchomościach, gdzie to totalnie nie moje tematy, a ja, odwiedzana osoba, siedziałam jak muł, bo co mam powiedzieć. Co próbowałam innego tematu, to i tak w końcu gadały o czymś między sobą. Przyjechano do mnie, ale nie wiem po co, skoro mnie wykluczano z rozmowy. I co po tym - równia równi pochyłej, ataki paniki, totalne rozwalenie organizmu, serce, płuca, układ pokarmowy wszystko siadło, jakieś histerie, bezsenność, kłótliwość totalna. No i teraz na dobitkę sytuacja z soboty. To prawda, taka rodzina potrafi zniweczyć ciężką pracę na terapii.
Sorry za gorzkie żale, ale napisanie tego i wklejenie gdzieś pozwoli mi zajrzeć do swoich myśli, w razie jakbym znowu zaczęła zapominać, jak się czułam, bo zrozumienie dla innych weźmie wodze.
Wyjątkowo podoba mi się określenie "toksyczne żmijowisko", zapamiętam je
Dziękuję
@WhiteBelle proszę bardzo, bierz i korzystaj na zdrowie
Spróbuj nie mieć wyrzutów sumienia będąc nieraz egoistką jeśli chodzi o dobrostan i zdrowie psychiczne - zwłaszcza w takich trudnych sytuacjach jak twoja. Tak, wiem, łatwo się mówi
Zdrowa ilość egoizmu jest niezbędna, aby przetrwać (to część asertywności po prostu). To jest bardzo często trudne, ale jeśli coś ma niszczyć już uzyskane efekty (a z tego, co czytałam przy PTSD np. to powoduje nieraz nieskuteczność danej metody przy ponownej próbie), to nie miej litości. Walczysz o siebie i jesteś tego warta.
A w tym przypadku rodzinę możesz wybrać sama - ludzi, którzy nie będą cię gnoić fizycznie, czy mentalnie.
Uściski.
@Nebthtet Tak, trudno mi się nie zastanawiać np. jak się będzie czuć mama po urwaniu kontaktu, kiedy widzę ją jako te maltretowane przez babcię dziecko (a znęcano się nad nią jeszcze gorzej, właściwie to niczego dobrego w tym domu nie było). Zwłaszcza że próbowała uniknąć powielenia tych metod "wychowawczych", mam na to wiele dowodów. I wynagradzać krzywdy również próbowała. Ale rzeczywiście jak teraz myślę, to najlepiej funkcjonowałam w roku, w którym się od rodziny odcięłam. Ech. Trudne rzeczy, do przemyśleń na inny czas.
Tak czy owak dziękuję
@WhiteBelle wiesz, tu niestety masz zerojedynkową decyzję - jeśli da się jej też z tego środowiska wyjąć całkiem (bo nie chce, nie może, nie ma możliwości z różnych innych powodów), to jest to analogiczna sytuacja do tej, kiedy tonąca osoba wciąga ratującą pod wodę i obie idą na dno.
Jest to do dupy, niesprawiedliwe, ale niestety tak na to musisz spojrzeć - a przynajmniej takie mam wrażenie widząc, co piszesz. I wiem, że łatwo się mądrzyć nie mając tak trudnych decyzji do podjęcia
Na pewno warto to przegadać z terapeutą.
Dobrze że dotrwałem do 'Urwałam kontakt..' bo bym myślał że ani źdźbła dobrej informacji/normalności nie przeczytam. Poza oczywiście tym że się leczysz💪
Powodzenia we wszystkim!
@ttoommakkoo Dziękuję
@WhiteBelle współczuję. Niestety, ale jeśli z daleka wyczuwa się, że dana osoba Twojej sytuacji psychicznej nie zrozumie, to wg mnie nie ma co się o to starać, bo przyniesie to więcej złego niż dobrego.
Niestety, wciąż jest na tym świecie sporo ludzi którzy nie potrafią po prostu akceptować innych takimi jacy są, niezależnie nawet od tego czy ktoś może coś w sobie zmienić czy nie.
@emdet I to mnie smuci, bo z mojej strony jest dla nich wszystkich dużo zrozumienia i akceptacji, potrafię dostrzec, co ich ukształtowało w taki sposób i obdarzyć ich współczuciem. W drugą stronę działa to w ogóle albo ledwo. Każdy się wybiela odnośnie tego, co robił w przeszłości albo ma zaniki pamięci.
Dziękuję za poświęcenie czasu na okazanie mi wsparcia.
@WhiteBelle wiem bardzo dobrze o czym piszesz, mimo iż z tak poważnymi problemami się nigdy nie zmagałem. Ja to po prostu olewam i staram się żyć z wiedzą których tematów nie ruszać - wiem jednak że nie w każdym przypadku jest to możliwe.
A nie probowalas isc pobiegac?
@bartek555 albo wziąść się w garść?
@bartek555 @Gustawff Nie próbowałam, dobrze mi w swoim szambie, nie lubię dobrego życia
@WhiteBelle mi kiedyś lekarz rodzinny doradził żebym wziął się w garść... zaburzenia lękowe miałem
@Gustawff i co, jak renkom odjoł? xD
@bartek555 jebać falubaz
@WhiteBelle pisz czasem jak się sprawy mają. Ja się ostatnio dowiedziałem jak działa ADHD i całe moje życie się zaczęło układać w całość po tym. Oczywiście jak miałem za młodu problemy, to nikt nie zdiagnozował tylko zamykał w domu i kazał się ogarnąć / uczyć / przestać się tak zachowywać. A to tylko ADHD tyle, że bez nadpobudliwosci ruchowej. Co dopiero Twoje obciążenia.
Swoją drogą teraz sama świadomość co mi dolega pozwala mi brać na to poprawkę i to już znacznie poprawia jakość mojego życia więc 20 lat temu wystarczyło iść ze mną do kompetentnego lekarza i nie pewnie spędzałbym całych lekcji na gapienie się w okno nie rozumiejąc co się dzieje dookoła mnie.
@Amhon Jak dobrze jest mi znajome gapienie się w okno na lekcjach
Po otrzymaniu diagnozy czułam się podobnie jak Ty. Wszystko się ułożyło, nagle okazało się, że nie jestem leniwa, niezorganizowana, syfiara (bo dzień po posprzątaniu już jest bałagan), "zdolna, ale leniwa", jak mi wielokrotnie mówiono, nieuważna, bo ciągle coś gubię itp. a po prostu potrzebuję leków i tyle. Mój terapeuta twierdzi, że wiele osób z ADHD choruje na depresję w wyniku takiego odbioru przez społeczeństwo, które latami wmawiało, że się nie starasz, jesteś niewystarczający. I tak, mi także już sama diagnoza pomogła, przestałam się karcić ilekroć o czymś zapomnę czy zrobię bałagan. Taka moja natura i tyle.
Proszę, nie umniejszaj sobie, mogę mieć więcej obciążeń, ale życie z niezdiagnozowanym ADHD również jest bardzo trudne.
Postaram się dawać znać, jak sytuacja. Cieszy mnie, że Cię to interesuje. Dziękuję
@Amhon za mną chodzą testy na ADHD i ADD, ale cholera, drogo
@Nebthtet to pa na taki trik
W apce Lidla masz kod na premium na Onecie za 5 zł na kwartał. Kupujesz i przechodzisz do czasopism. W tym miesiącu Nesweek Psychologia jest w całości o ADHD i autyzmie. Z racji Onet premium masz cyfrowa gazetkę bez wychodzenia z domu za darmo i możesz się zapoznać z tymi problemami.
@WhiteBelle ja nawet nie tyle po diagnozie, co po paru dniach leków. Ja po prostu po pierwszych trzech dniach tabsow uświadomiłem sobie jak powinno wyglądać życie i normalny proces myślowy.
Teraz biore jednego tabsa na 3 dni i to mi wystarczy. Wiem do czego mam dążyć i nie potrzebuje do tego leków. To jest kurna tak proste, a tak uciążliwe jednoczenie, że szok.
@Nebthtet o co chodzi z tym płaceniem za diagnozę adhd? Dlaczego? To nie jest jakieś naciągactwo? To się do czegoś formalnie przydaje?
Ja o tym rozmawiałam dłuższy czas z terapeutą, dał mi testy, ale nie mogłam ich skończyć miesiącami, nudziły mnie xD W końcu zadał mi na szybko ileś pytań, wszystko jak w adhd, dodał swoje obserwacje (zna mnie od dawna), następnego dnia opowiedziałam o tym u psychiatry, zadała mi jeszcze x pytań i przepisała leki, tyle. Po pierwszym tygodniu brania większy spokój niż zwykle, o wiele lepsze skupienie (mogłam siąść do czegoś i robić to bez ciągłego rozpraszania się wszystkim wokół, uciekania myśli, prokrastynacji itp.), przestałam znajdować rzeczy w dziwnych miejscach, a już się bałam, że mam wczesny alzheimer xD
@Amhon czy mogę zapytać, jakie leki bierzesz? Swój muszę brać codziennie, bo wjedzie mi syndrom odstawienny. Ba, prawdopodobnie będę zwiększać dawkę, bo jest dobrze, ale mogłoby być lepiej
@WhiteBelle Concerta. Ten konkretny lek jest bardzo specyficzny, bo uwalnia się ekstremalnie długo.
Co do diagnozy to chodzi o to, że to trwa. Wychodzi pewnie z 600 zł i jakieś 3h samych wizyt, a to przecież teoretycznie gotowiec do przeczytania z kartki.
@Amhon ooo dzięki za tipa, ten sub mi się przyda i do innych rzeczy
@WhiteBelle nie jest to naciągactwo, to są konsultacje, różne testy, gadasz z więcej niż jedną osobą, a jak już coś stwierdzą dostajesz od razu całą papierologię. Te ceny to po prostu suma wszystkiego - jak spojrzysz na koszt jednej konsultacji psychologicznej czy psychiatrycznej w tych poradniach, to tanio nie jest.
Np ja się cieszę, że mam tanio luxmed na pracodawcę, bo leczenie depresji by mnie wyszło drogo, albo bym zaczęła ją leczyć jak już by naprawdę narobiło to bigosu (terminy na nfz to kosmos jakiś).
U ciebie trochę inna sprawa, bo masz stałe osoby z którymi pracujesz, więc nie trzeba budować takiej diagnozy "od podłogi".
@WhiteBelle zjedz makaron jak to kiedyś w tv śniadaniowej było jako sposób na depresję.
A poważnie, to gdyby przyznała Ci rację to by zjadło ja sumienie. Wyszła z tego domu, zostawiła Ciebie bez wsparcia z problemami. Łatwiej mówić weź się w garść, przesadzasz. Mechanizmy obronne. Do tego ona pamięta swoje dzieciństwo, po latach ciężko przyznać że coś było nie tak, łatwiej idealizowac lub pomijać pewne kwestie i je wypierać jak tu już wcześniej parę osób pisało.
Powodzenia w terapii i w takiej sytuacji dobrze ze się odcinasz. Trzymam kciuki.
@pi0t Dobrze to ująłeś. Kilka razy przychodziłam do jej mieszkania, prosząc, żeby mi pomogła, bo w domu było już naprawdę źle. Tragicznie. W końcu zdenerwowała się, kazała mi przestać przychodzić i dorosnąć. Byłam dzieckiem z podstawówki. Tak, sądzę, że ta garść złotych myśli może być potężnym mechanizmem obronnym.
Dziękuję za trzymanie kciuków
@pi0t
A poważnie, to gdyby przyznała Ci rację to by zjadło ja sumienie. Wyszła z tego domu, zostawiła Ciebie bez wsparcia z problemami. Łatwiej mówić weź się w garść, przesadzasz. Mechanizmy obronne.
dokladnie to samo pomyslalem. raczej przezylem nieporownywalnie mniejsze zlo, ale moja rodzina tez potrafila powiedziec mi tak bezczelne slowa, ze mialem ochote wyskoczyc z okna, zeby raz w zyciu im zamknac mordy. i to ludzie, ktorzy rzekomo chcieli dla mnie dobrze.
@solly najgorsze, że to i tak pewnie nic by nie dało, zostałbyś nazwany egoistą, nienormalnym, niewdzięcznym itp. Bo tak łatwiej niż przyznać, że może gdzieś zawiedliśmy.
Też miałam takie myśli. Ale po tym, jak nie jadłam przez 4 dni i nikt nie zauważył uznałam, że śmiercią/poważnym wypadkiem też się nie przejmą.
@WhiteBelle jakby co wiedz że zawsze możesz pisać, w takim wieku większość z nas jest że sporo traum ma już za sobą.
@jedzczarnekoty Dziękuję. Wychowano mnie w poczuciu, że każdemu przeszkadzam, więc upewnianie, że mogę tu pisać jest dla mnie bardzo ważne. Zawsze mam jakieś wewnętrzne opory przed "zamęczaniem innych swoimi problemami".
@WhiteBelle ja miałem problem z domem, którego "nie miałem" odkąd usłyszałem że jak mi nie odpowiada to mogę wyp##$^&%!ć. Potem lata wynajmu, więc też czułem że nie jestem u siebie, a teraz ciągle do mnie nie dociera że mam "własne" mieszkanie. Ciągle czuję że mogę je stracić. Nawet mając przepisany kawałek działki nie czuję że chciałbym w rodzinne okolice wrócić. Ot i tak się żyje z tym wychowaniem które się za nami ciągnie.
@jedzczarnekoty skąd ja to znam, teksty "nie podoba się to w." latały u mnie w domu pomiędzy różnymi osobami
Najlepsze, że jak próbowałam, zgodnie z życzeniem, wyp##$^&%!ć w wieku 17 lat, to na mnie policję nasłali xD
Mam nadzieję, że uda Ci się z tym uporać i w końcu poczujesz, że jesteś w domu.
@WhiteBelle dziękuję, myślę że się uda - od domu rodzinnego już udało się odciąć, teraz tylko trzeba uciec od wspomnień
@WhiteBelle ja się wychowałem w patologicznej rodzinie gdzie ojciec chlał i wyżywał się psychicznie... Do tego kompletna patologia w szkole znęcająca się nademną ponieważ jestem w lekkim spektrum autyzmu i się prawie się nie odzywałem za dzieciaka. Ogólnie 50% moich wypowiadanych słów to było "nie wiem". Matka żeby uchronić resztę rodzeństwa przed ojcem posunęła się do takiego czynu że stawiała mnie w sytuacjach pseudo molestowania oraz kompletnej izolacji. Pseudo bo nie dałoby się za to ukarać, ale zryło mi to niestety psychikę. Ja, jako że byłem jaki byłem to nic nie mówiłem, a jak musiałem to zawsze miało to być na korzyść matki. Od kiedy ojciec zmarł (miałem z 15 lat) to powoli dochodziłem do normalności niestety będąc ciągle w głębokiej depresji. Kilka lat później kompletnie zerwałem kontakt z matką i rodziną nie widzącą nic złego co było mi robione. I od tego momentu zaczęły się u mnie mega zmiany na lepsze. Teraz już nie mam depresji. Uraz psychiczny z dzieciństwa jakiś jeszcze mam, ale próbuje go ciągle łagodzić. Na ten moment dalej mam problem z emocjami, kontaktem z ludźmi, rozmawianiem. Coś z tym działam, i mam nadzieję że uda mi się to w przyszłości jakoś naprawić. Mam teraz dogodne warunki i oby trwały jak najdłużej bo inaczej będzie to mój koniec.
@korfos Dziękuję, że się tym ze mną podzieliłeś. Twoja historia, jeśli mogę to stwierdzić po tak pobieżnym opisie, jest bardzo podobna do mojej. Przykro mi, że nie miałeś spokoju ani w domu, ani poza nim. Ten stan jest mi boleśnie znany. Pełnienie roli rodzinnego kozła ofiarnego także. Cieszę się, że udało Ci się uwolnić z toksycznego środowiska, to świadczy o Twojej ogromnej sile.
Nie wiem, jakie dokładnie masz problemy w tym momencie. Też jestem w spektrum i jeśli mogę coś doradzić, to w kwestii emocji pomogła mi terapia nastawiona na ich rozpoznawanie i nazywanie, a prowadzenia rozmów nauczyłam się, grając w sesje rpg, szczególnie te 1 na 1, ale sądzę, że w grupie też dadzą radę. Przez długi czas siedziałam jak muł, prawie się nie odzywałam i bałam spojrzeć na mistrza gry, ale byłam zmuszana do rozmawiania. W końcu byłam głównym bohaterem, różniste npce ciągle się do mnie odzywały. Teraz taksówkarze dziękują mi za miłą rozmowę, a nawet opuszczają cenę przejazdu
Jak mówiłam, nie wiem, jak dokładnie wyglądają Twoje trudności, więc jeśli porady są nietrafione, zignoruj proszę
@WhiteBelle kurde, jak czytam Twoją historię to aż się dziwię że sobie z deficytami poradziłem. Też na pewno "jestem w spektrum" częściowo (jak zacząłem czytać o Aspergerze to mi się oczy otworzyły, jakbym swoją historię życia widział) ale pomogła mi na pewno książka o komunikacji niewerbalnej - ot po prostu nauczyłem się coś dostrzegać, może nie naturalnie ale książkowo, ale jednak. Potem parę lat pracy w handlu, jako dziennikarz - no aż trudno uwierzyć że można z kompletnego no-life i outsidera nagle radzić sobie z ludźmi
@WhiteBelle naturale jest, że każdy człowiek sam dla siebie jest pępkiem świata choć ma to pejoratywny wydźwięk.
I tak musi być. Sami dla siebie jesteśmy najwyższą wartością bo jesteśmy swoim jestestwem, nie ważne jak bardzo jest to tautologią.
Oczywiście, nie implikuje to tego, że można wszystko na około dewaluować. Natomiast istnieje w społeczeństwie jednostka rodziny i jest to bardzo szczególna rzecz dla wielu ludzi, która z kolei dla innych jest niezrozumiała.
I tu pojawia się problem, bo ten błąd poznawczy, opierając się o jakiś aksjomat typu 'rodzina powinna sobie pomagać' podparty pozytywnymi doświadczeniami poszczególnych osób, które darzą w danej chwili dobrą radą, sieje spustoszenie imo zbyt często.
To trochę jak z modlitwą, gdzie myśli się że coś się robi nie robiąc faktycznie nic.
I tutaj stałaś się tego ofiarą, ze strony lekarza, tak podejrzewam. A być może nawet nie lekarza tylko terapeuty.
Rodzina zaś to rodzina. Byt obecny i zwykle pomocny jeśli chodzi o podwózkę czy pożyczenie paru złotych. W innych wypadkach szkodliwy, gdyż wiele osób przybiera postawę, że każda rada będzie dobra, bo jest oparta na dobrych chęciach. A nie bez przyczyny jest powiedzenie, że drogi w piekle dobrymi chęciami są brukowane.
Odcięcie się jest prawdopodobnie najlepszym wyjściem, zwłaszcza patrząc, że źródło cierpienia jest właśnie w rodzinie.
Wiele zacytowanych stwierdzeń jest bezwzględnie prawdziwych, ale tu znów semantyka powoduje poważne problemy w interpretacji i zrozumieniu tych, pozornie błachych zdań. Niemniej, dorzucił bym do tego jeszcze jedno.
Jebać jebać nic się nie bać.
Ot. Życie jest za krótkie by marnować je na niewłaściwe towarzystwo.
Powodzonka :}
@Boltzman Nawet niejednego terapeuty
Zgadzam się, że twierdzenia typu "wszystko jest w twoich rękach" w wielu przypadkach mogą być prawdziwe. W moim przypadku wzięciem losu na swoje kowadło było zwrócenie się o pomoc, kiedy wszystko inne zawiodło. Proszenie o pomoc to też działanie. Nie zostało to jednak przez rozmówcę zauważone.
Dziękuję
rodzinom czesto ekstremalnie trudno przyznac sie do tego, jak bardzo spierdolily zycie krewnemu. przypuszczam ze dlatego, ze trudno komus przelknac fakt, ze przez lata swojego zycia pielegnowali ogromne zlo.
jak bylem mlodszy to czesto plakalem, bo matka mnie wyzywala i utrudniala mi zycie i bracia notorycznie kazali mi nie ryczec, bo nie jestem baba.
gdy wspominalem o tym, ze skrzywili mnie tym, ze nie zajmowali sie mna w ogole w dziecinstwie, to jedyne co potrafili odpowiedziec, cala rodzina, to ze pchali mnie w wozku. doslownie przez cale zycie jedyny przyklad ich troski o mnie bylo to pchanie wozka. nic innego przez wszystkie lata nie potrafili z siebie wykrztusic i jeszcze za kazdym razem byli przekonani, ze to o nich dobrze swiadczy xD
nie wspomne o tym, ze gdy plakalem z powodu sytuacji w domu, to bracia czesto mnie nazywali roszczeniowym/rozpieszczonym, chyba dlatego, ze urodzilem sie jak rodzice przeniesli sie z jednoizbowego mieszkania do calkiem niezlego i jeszcze nie dawalem sie pocieszyc slowami, ze oni mieli gorzej.
kilka przypadkow, gdzie wmawiali mi, ze jakies chujowe sytuacje sie nie wydarzyly tez mialo miejsce
jesli mozesz zerwac kontakt z takim smieciem, to zerwij. nie daj sobie wmowic, ze rodzine trzeba szanowac chocby nie wiem co.
@solly Ach, te licytacje. O, masz problem? Ja to dopiero miałem problem, przy moim ten twój to nic. Klasyk. Kiedy byłem na wojnie...
Straszne, ile jest historii podobnych do Twojej i mojej. Jakby od jednego szablonu cięte. Dla mnie najgorszym jest to wmawianie, że się jest problem, że to z nami jest coś nie tak. Bo jesteśmy rozpieszczeni, za dobrze nam, szukamy problemu na siłę, nie jesteśmy wdzięczni za to, co mamy, zachowujemy się nie tak jak należy (przykro mi, że odmawiano Ci prawa do okazywania emocji) albo wymyślamy, tak przecież nie było. Dla mnie zwłaszcza to ostatnie przekreśla wszystko.
Dzięki za podzielenie się swoją historią.
@WhiteBelle nie jesteś sama w tym spierdoleniu.
Też jestem w spektrum ADHD, też miałem przemocowy dom.
Nie dowiedziałem się z Twojego wpisu niczego, czego bym wcześniej nie znał. Nie znaczy, że uważam Cię za pępek świata - przeciwnie, podobnie jak ja, maskowałaś prawdziwą siebie przed światem kosztem zdrowia psychicznego.
Ciężko mi w sumie pisać, bo sam jestem w dołku, jak boomerang wraca do mnie temat rodziców (zależnej matki i przemocowego ojca), którzy bardzo chcieliby budować relacje z wnuczką. Prawie dwa lata miałem spokój, bo wyciąłem ich z życia. Myślałem, że coś się zmieniło - a gówno. Stary dalej nie widzi swoich win, a matka nie potrafi mieć swojego zdania.
Za około tydzień córka ma 6 urodziny, lada moment święta, a ja mam nawrót stanów lękowych, depresji, a im bliżej końca roku, tym więcej myśli o magiku.
Trzymaj się, czasami trzeba być tym kowalem, wykuć własny miecz i ciach ciach - po resztkach relacji.
@yerboholik prosto się mówi z perspektywy obserwatora, ale ja bym totalnie ich odcięła od dziecka. Bałabym się umożliwić tego typu ludziom z nim kontaktu.
Doskonale rozumiem spadek nastroju na myśl o nadciągających świętach. Nigdy nie był to dla mnie wesoły czas, a w życiu dorosłym co roku ta sama historia - pojadę to zdechnę z nerwów, nie pojadę to im będzie przykro, kontakt z rodziną się urwie, a potem jeszcze doszedł lęk, że ktoś umrze (raz nie pojechałam, to babcia zapadła w śpiączkę na początku stycznia i już się nie obudziła). Miałam takie lęki przed powrotem do domu, że raz kupiłam bilety, spakowałam się, pojechałam z walizką na dworzec i się wróciłam do domu, nie dałam rady. No i ciągłe poczucie, czemu nie mogę być normalna, to było dawno temu, czemu tak to wszystko przeżywam. Z perspektywy czasu widzę, że własny organizm próbował mnie chronić i powinnam po prostu go słuchać i zająć się sobą w święta. Co z resztą wiele razy robiłam, ale nie bez wyrzutów sumienia.
Jeżeli masz myśli o magiku i rodzice mają w tym swój udział, w ogóle bym się nie zastanawiała i ich odcięła. Ty i córka jesteście najważniejsi.
@WhiteBelle oczywiście, że łatwiej. Z jakiegoś powodu i Ty i ja i masa innych użytkowników wylewamy tutaj swoje brudy i żale. Ja odbieram to jako formę terapii grupowej dla chętnych.
Bycie w potrzasku i brak znalezienia optymalnego rozwiązania dla wszystkich powoduje ogromy ból psychiczny. Logiczne jest, że powinienem zadbać przede wszystkim o siebie i o swoją rodzinę, a w drugiej kolejności martwić się o komfort moich rodziców, teściowej czy jakiejkolwiek innej dalszej rodziny. No ale ale - skasztanionym łbem nie kieruje logika, tylko powichrowane poczucie przynależności do patologicznej i dysfunkcyjnej rodziny.
Jako człowiek jadący na podobnym wózku z gnojem doświadczeń, życzę Ci po prostu radości, ale takiej nie podszytej obowiązkiem relacji. Szczególnie z krewnymi.
Czy mówiłaś terapeucie o tym? Jestem ciekawy jak on to skomentował
@smierdakow pewnie slucha takich historii dosc czesto. Jeszcze duzo wody w Wisle uplynie zanim podejscie w ludziach 50+ w Polsce sie zmieni.
@smierdakow Coś tam mówiłam przez telefon, ale byłam w takim stanie, że skupił się na utrzymaniu mnie przy życiu. Oczywiście doradził, żebym zamiast tego zadzwoniła do mamy albo drugiej siostry xD Myślę, że na tym etapie był już zdesperowany, bo było ze mną naprawdę źle i nie pomagało nic, co mówił. Nie wiem, kiedy go znowu zobaczę, na razie nie mam siły, po następnej sesji wrócę tu i napiszę.
@WhiteBelle Trzymaj sie tam!
@maly_ludek_lego
Masz pioruna, nic lepszego chyba nie mogę dla Ciebie zrobić, ale trzymam kciuki, tak ogolnie, za Ciebie
@dzek dziękuję, bardzo doceniam
@WhiteBelle Ja tak od dupy strony to powiem, zebys przy takich stresach brała regularnie, w wiekszych dawkach magnez i witaminy z grupy B. Latwiej Ci bedzie wskoczyc w tryb spokoju jak jestes rozregulowana.
Przykro to czytać Mordeczko. Te osoby są mocno zaburzone i to nie Twoja wina. Nie ma sie co wdawac w dyskusje tylko wypieprzyc z zycia. Z czasem bedzie coraz lepiej. Zycze Ci zebys miala wokol siebie ludzi ktorzy Cie przytula w takich momentach i wysluchaja w ciszy.
Trzymaj sie tam
@Capo_di_Sicilia masz rację, mam nawet zalecenie brania magnezu i wit b, ale zawsze zapominam brać. Dzięki za przypomnienie.
"To nie twoja wina" to coś, co zawsze pragnęłam usłyszeć. W sensie, nie słyszę tego pierwszy raz, ale zawsze działa jak plaster na duszy. Dziękuję. Za resztę słów również.
Pisz Dziewczyno tutaj o sobie o swoich uczuciach. Zawsze usłyszysz dobre słowo i wsparcie w Twoim leczeniu i wychodzeniu na prostą. Nie bój się pisać na priv. Cześć miała podobne doświadczenia, cześć ma, a reszta Cie zrozumie.
@Farmer111 Dziękuję. Gdyby nie to, że jestem kompletnie wykończona, to bym się rozpłakała ze wzruszenia. Nie spodziewałam się aż takiego odzewu.
W sumie z większością tych porad można by się jakoś zgodzić. Pod warunkiem.
Że miało się normalne dzieciństwo, że nie ma się żadnych niezależnych od siebie trudności, chorób, niepełnosprawności.
Ale tutaj nie mamy do czynienia z "lekką chandrą", "złapaniem doła" czy "złapaniem lenia".
I kij, można robić kampanie społeczne, edukować, robić pogadanki. Każdy potaknie, pokiwa głową, polituje się na chwilę nad jakąś abstrakcyjną i anonimową zbiorowością co to ma problemy psychiczne, ale gdy to się zdarzy w rodzinie to górę wezmą stare schematy i chłopski rozum.
@pierdonauta_kosmolony Fakt. I tak jest lepiej niż 10-15 lat temu, gdzie ludzie się ukrywali z tym, że chodzą do psychologa czy psychiatry. Mam nadzieję, że z każdą kolejną dekadą sytuacja będzie się poprawiać.
Ogólnie to chujowo ale z jednym się zgodzę. Musisz zmienić podejście do życia - nie możesz skupiać się tylko na złych rzeczach. To jest trudne, tak samo jak trudne jest nie sięgnięcie po kolejnego papierosa, ale odpuszcza cholerny kawał ciężaru z barków. Nie mówię że to uleczy Cię ze wszystkich problemów czy nawet jakichkolwiek, ale będzie po prostu lżej gdy się przełamiesz i pomyślisz "ej, tu jest ładnie". A może później będziesz w stanie stwierdzić "moje mieszkanie jest przyjemne". A może po kolejnych zauwazaniach drobnych dobrych rzeczy zaczniesz dostrzegać dobre rzeczy w ludziach i w sobie. Ale nawet jeśli zawsze to będzie na poziomie "to auto którego nigdy więcej nie zobaczę miało ładny kolor" to przez tą krótką chwilę będzie lżej
@camonday ale ja potrafię docenić dobre aspekty życia. Są rzeczy, które w życiu lubię, a nawet kocham. Inaczej już dawno byłabym po drugiej stronie, bo o co walczyć. Nie mam też problemu w dostrzeganiu dobrych rzeczy w innych ludziach, powiedziałabym raczej, że jest odwrotnie. W końcu to mnie trzymało tyle lat przed odcięciem się od rodziny. W sobie też potrafię dostrzec dobre rzeczy, pracowałam nad tym na terapii.
To, że ktoś mi tak poradził, nie znaczy, że faktycznie widzę wszystko na czarno. Zwłaszcza że ta osoba tak naprawdę kompletnie mnie nie zna. Nie choruję na depresję, wait, taki tag dodałam xD Dodałam z rozpędu, bo temat pokrewny. Więc poprawiam się - mam szereg innych zaburzeń/chorób, to właśnie na depresję byłam nieskutecznie leczona latami. Mój aktualny stan to efekt głównie cptsd.
Dzięki tak czy owak
@WhiteBelle no to dobrze 😄 czasem prawdziwe dobre rady mogą wydać się kiepskie tylko dlatego, że zostały pokazane w grupie innych kiepskich rad lub obiecywane są za nie gruszki na wierzbie. Ja tym czasem idę zadbać o mój sen. Dobranoc
@WhiteBelle niestety ale dla mnie nic odkrywczego nie napisałaś. Najczęściej tak jest że dla rodziny nic nigdy złego się nie działo. Z doświadczenia mogę powiedzieć, żebyś dała sobie czas na kontakt z osobami które nie rozumieją przez co przechodzisz. Może później zrozumieją. A moze nie. Mimo to, ważna w tym momencie jesteś ty i twoje zdrowie. Za co bardzo mocno trzymam kciuki!
@GitHub Dziękuję
Straszne, też się genialnych porad życiowych od rodzinki nasłuchałem przez te 30+ lat życia. Dobrze Ci radzą, by zlać taką znajomość, a samych zaburzeń współczuję. Obyś znalazła ludzi, którzy faktycznie Cię wysłuchają ze zrozumieniem. Czym dłużej się żyje, tym bardziej dociera, że nawet w rozmowach 1x1 większość ludzi nie słucha nic a nic.
głowa do góry chrum kwiii pamiętaj że inni kwiiii mają gorzej, byś se bogim za panbrat byli to byście kwiii lepi żyli chrum dej mi jeszcze tego smalczyku kochani
@WhiteBelle wiem że opisujesz swoją chujnie, ale masz fajny styl pisania. Może stwórz jakieś dzieło literackie. Może nie wyleczysz się tym, ale zajmiesz czymś głowę. A to już coś. I jeszcze by ktoś chciał to czytać co piszesz
@tosiu o, panie, aleś mi pan teraz humor poprawił
Obiektywnie patrząc, to są szanse, że ktoś to będzie chciał czytać. Na pewno spróbuję, nie zamknę dzieła swego życia w szufladzie
@WhiteBelle to ja poproszę o dokończenie do świąt Bożego Narodzenia
@tosiu Raczej nie jest to realne, ale spróbuję
@WhiteBelle jak obiecasz to będzie realne
@WhiteBelle uciekaj z tej rodziny
Te rzeczy, które wymieniłaś mogła powiedzieć tylko osoba o niskim intelekcie, niezdolna wyjrzeć poza perspektywę własnych doświadczeń. Przejmowanie się zdaniem takiego NPC, to jak zamartwianie się tym, co myśli o tobie pies szczekający na na ulicy.
Komentarz usunięty
Komentarz usunięty
Komentarz usunięty
Komentarz usunięty przez moderatora
@OjciecCiesli widzę podróżnik z wykopu się zgubił. Może jakbyś wziął się za robotę, to nie miałbyś czasu spamować po internecie. Nie zaśmiecaj mi wątku.
Komentarz usunięty
@WhiteBelle przykro się to czytało, ale niestety tak to już jest w niektórych rodzinach, że problemów się nie widzi, zamiata pod dywan, a wszystko, co z nich wynika to fanaberia i "nadmierne skupianie na samym sobie". Najgorzej, jak ci się w karuzeli żucia wylosuje ktoś, kto za wszelką cenę będzie udowadniał, że tak naprawdę nie ma problemów i specjaliści się nie znają. Złotej rady ci nie dam, mogę tylko wysłać wirtualnego przytulaska. Sam ograniczyłem dość mocno kontakt z moją rodziną po czymś podobnym. (づ•﹏•)づ
@Dziwen Dziękuję (づ•﹏•)づ
Byłam pewna, że nie ma co na nich liczyć, tylko pogorszą mój stan, ale nie przewidziałam, że aż tak. W życiu nikt mi nie sprzedał takiego mentalnego kopa.
@WhiteBelle prawdopodobnie nie potrafię się postawić w twojej sytuacji, bo z zewnątrz nie wygląda to tak źle. od pierdolenie osoby, która nie wierzy, ze choroby psychiczne istnieją. do olania taka opinia, a nie umartwianie się nią.
@GrindFaterAnona gdyby to był wujek na weselu, to oczywiste, że olałabym takie gadanie. Ignorantów nie brakuje i na to się nic nie poradzi. Inaczej sprawa się ma w przypadku najbliższej rodziny, gdzie opisana sytuacja to tylko wierzchołek problemu trwającego od 30-tu lat, a więź, toksyczna czy nie, jest zdecydowanie silniejsza.
@WhiteBelle co z tego, ze rodzina, skoro pierdoli bez sensu? wez sobie lepiej do serca rady specjalistów, którzy nie są z rodziny. przecież nie każdy się na wszystkim musi znać, każdy za to może być głupi. to ze to jest rodzina absolutnie nie powinno sprawiać, ze jej zdanie w tym temacie (ani w żadnym innym, ktory nie dotyczy bezposrednio ich) jakkolwiek się liczy.
@WhiteBelle Kluczem do złagodzenia zaburzeń tego typu to przede wszystkim odpowiednia terapia (z kimś, kto jest naprawdę dobrym specjalistą, a nie psychologiem z papierkiem), ucięcie kontaktu z toksycznymi osobami, zmiana otoczenia i po prostu skupienie się w 100 % na sobie i tylko sobie, budowanie własnej wartości bardzo dużo daje. Nie wiem dokładnie na co cierpisz, ale uwierz, że ty musisz siebie traktować jako największą wartość i wręcz inwestycję życiową i to. ci na pewno pomoże. Przychodzi taki etap w życiu, że dociera do ciebie, że jesteś zdana. nasiebie i wsparcie bliskich nie jets ci potrzebne. Nie ma co pić wody ze studni, jeśli ta jest zatruta.
@WhiteBelle Nie żeby coś, ale wszystkie wymienione rady są bardzo dobre. Każda jedna wprowadzona w życie, powinna polepszyć jego jakość.
Musisz brać poprawkę, że ludzie nie doktoryzują się z chorób psychicznych, więc ma prawo nie wiedzieć, że nie możesz/nie potrafisz ich wdrożyć.
@HueHue Rozsądny człowiek powstrzymuje się od rad, jeśli się na czymś nie zna, bo może tylko zaszkodzić. Ja nie doradzam nikomu, jak ma naprawić samochód czy rower, bo nie mam o tym pojęcia i nie będę mówić, co mi się wydaje. Nie mówię człowiekowi choremu na serce, że jak mnie serce bolało, to poszłam pobiegać i przeszło, więc on też powinien - nie interesuje mnie, co powiedział kardiolog ani na co dokładnie choruje. Mi pomogło, jemu pomoże. Musi się zebrać w sobie, a życie się odmieni.
Uwierz, że opisałam jej bardzo, bardzo dokładnie, co mi jest. Internet posiada, umie z niego korzystać. Sprawdzenie pierwszej lepszej strony powiedziałoby jej, jak bardzo się myli. Przejrzenie badań, których odszukanie jej zaproponowałam, jeszcze bardziej. To po prostu nie jest osoba, która akceptuje, że nie na wszystkim się zna i nie zawsze ma rację.
Rozsądny człowiek powstrzymuje się od rad, jeśli się na czymś nie zna, bo może tylko zaszkodzić.
@WhiteBelle Znowu trzeba brać poprawkę, że edukacja i powszechna wiedza na tematu chorób psychicznych, leży i kwiczy
Ja Ci wierzę, opis sytuacji jest wiarygodny i pozwala mi sobie wyobrazić jak to wyglądało.
I tak, ludzie nie lubią nie mieć racji. Dwa, że akceptacja choroby pewnie będzie niosła jakieś negatywne konsekwencje dla tej osoby, więc łatwiej wyprzeć problem... Chociaż nie odrzucam możliwości, że to mogą być silne uprzedzenia. Masz lepszy ogląd sytuacji, więc opcje zostają dwie: nabrać sporo dystansu do tego co mówi ta osoba i tego jak się zachowuje albo tak jak zrobiłaś, odizolować ją. Dobrze, że masz tę drugą możliwość, bo przy uzależnieniu materialnym od takich osób, trzeba to znosić.
@WhiteBelle Nie mam nic ciekawego do dodania, więc powiem tylko, że bardzo Cię podziwiam za odwagę do walki o siebie. Trzymam kciuki, żeby udało Ci się poukładać swoje życie tak, by czuć się dobrze
A tak poza tym, to dziękuję za ten post, bo trafiłam na niego w dobrym momencie - niektóre komentarze, chociaż nie skierowane do mnie, postanowiłam wziąć do siebie, bo akurat wczoraj wieczorem postanowiłam skończyć pewną relację, która (choć stopniem nie może być oczywiście porównywana do rzeczy, których doświadczyłaś) miała zły wpływ na mnie i na osoby, na których mi zależy. Po długiej wymianie zdań skończyło się to u mnie poczuciem winy, ale też ulgą. Więc pomimo tego, że to zupełnie inna skala niż Twoje doświadczenia, rozumiem, że takie decyzje są bardzo trudne.
I przyłączam się jeszcze do zachęty, żebyś opisywała tutaj czasem, jak się ma sytuacja. Mam wrażenie, że czasem próba ubrania takich rzeczy w opowieść dla kogoś obcego sprawia, że zauważamy dużo rzeczy i sporo się może poprzypominać. Plus pomimo opisu trudnych przeżyć, bardzo dobrze się czyta to, jak piszesz.
@WhiteBelle życzę zdrowia i swietego spokoju. Czasami uciecie kontaktu z rodziną to jedyne racjonalne wyjście z sytuacji. Mam nadzieję, że wszystko ci sie powoli poukłada. A jeśli nie, to pierdol wszystko i wyjedź w Bieszczady :).
Sam przeczytałem i jestem w szoku. Najbliższa rodzina według mnie powinna znacznie bardziej wspierać i być bardziej empatyczna ale jak już ktoś wspomniał lepiej takie toksyczne osoby wyciąć z życia bo tylko powodują,że człowiek albo bardziej upadnie psychicznie albo dojdzie do sytuacji,gdzie będziesz czuć się winna swojej choroby. Dlatego nie sądzę,że twoja reakcja była przesadzona,lepiej to wyrzucić z siebie niż dusić w sobie bo na takie "złote rady" to ręce wzdłuż ciała opadają.
Sam mam sytuację i dodam trochę od siebie,gdzie moja dziewczyna opowiedziała mi o tym,że ma problemy natury psychicznej i skorzystała z usług specjalisty i wiedziałem,że podzielenie się z tym było dla niej wielkim wyzwaniem. Tego dnia niewiele myśląc pojechałem do niej by być przy niej i ostatnią rzeczą o której bym pomyślał byłoby mówienie by wziąć się w garść. Wtedy po prostu byłem przy niej i dałem jej się wypłakać a następnego dnia szukałem informacji co to jest i jak się objawia by być świadomy na co cierpi. Czeka nas trudna rozmowa o tym już na chłodno ale nie poddaję się i chcę jej pomóc na tyle na ile będę w stanie i nie zostawić jej z tym samą.
Jesteś silniejsza niż myślisz,bo przez 9 lat walczyłaś o siebie, o normalność, o to by pozbyć się tego co siedzi Ci w głowie. Nie poddawaj się i nie trać wiary w siebie bo zawsze jest światełko w tunelu i małymi krokami będziesz wychodzić na prostą
Trzymaj sie ciepło! Nie mam nic madrego do poradzenia, ale mam kotki!
Zaloguj się aby komentować