Minął już ponad tydzień odkąd używam lampy światła dzielnego/antydepresyjnej, więc zgodnie z obietnicą wrzucam subiektywną recenzję.
Mój tryb życia wygląda tak, że pracuję z domu, przy kompie, więc od listopada do mara światło słoneczne widzę w zasadzie tylko w weekendy (o ile łaskawie wychyli wtedy swoją łysą banię z za chmur). Od lat nienawidzę tego w polskiej zimie i zanim zdecyduję się uciec na południe, postanowiłem przetestować taką lampę.
Wybór padł na Beurer TL90 72W. Dlaczego akurat ta? Szczerze mówiąc długo jej nie wybierałem, chciałem coś ‘przeciętnego’, żeby po miesiącu nie kupować mocniejszej. Z tego co zdążyłem się zorientować kluczowe jest osiągnięcie przynajmniej 10 000 lumenów w rozsądnej odległości. Poza tym chciałem, żeby była w miarę estetyczna i miała raczej wertykalny kształt (wymyśliłem sobie, że łatwiej będzie ją wtedy gdzieś ustawić). Przyszła dzień po spontanicznym zakupie i od razu zaskoczyła mnie swoim rozmiarem; mimo, że sprawdzałem wymiary jakoś myślałem, że będzie mniejsza. Na szczęście udało się ją elegancko ulokować, co może nie być takie prosto, ponieważ musi stać tak do 1m od naszej twarzy i najlepiej, zeby nie świeciła prosto w oczy. U mnie stoi prostopadle, po prawnej stronie, mniej więcej tam skąd latem dociera do mnie światło słoneczne.
Jeżeli chodzi o wykonanie i wygląd to raczej nie będzie ozdobą mieszkania, ale nie jestem estetą. Wygląda jakby do wiosny miała spokojnie podziałać.
Wyjmujemy z kartonu, podłączamy do prądu i jazda. Pierwsze wrażenie to, że świeci mocniej niż myślałem, jak przez okno w słoneczny, letni dzień. Światło miłe, rozproszone, w zasadzie nie razi nawet przy krótkim, bezpośrednim spojrzeniu. Oczywiście barwa dość chłodna, ale nie laboratoryjna. Drugie wrażenie to, że mimo, że nie jest to ostre, odbijające się światło, to i tak muszę trochę rozjaśnić monitor, kiedy ją włączam. Używam jej codziennie kiedy pracuje i włączam ją kiedy mam ochotę: najczęściej przez niecałą godzinę rano i około dwóch wieczorem, co jest mniej więcej zgodne z instrukcją.
Jak już wiecie, używam jej dopiero przez kilka dni, ale nie chce czekać z przemyśleniami do wiosny, więc oto pierwsze wnioski:
-
Lubię ją włączać, bardzo przyjemnie się przy niej pracuje
-
Nie przeszkadza w pracy, w zasadzie zapominam, że jest włączona
-
Największą różnicę zauważam, gdy ją wyłączam i nagle robi się ciemno
-
Chyba mniej męczą mi się oczy przy pracy
-
Nie sądzę, żeby leczyła depresję – jeżeli czujesz, że możesz być chory idź do lekarza, a nie lampy szukasz
-
Po tygodniu wydaje mi się, że daje pewien efekt rozbudzenia, ale na pewno w pojedynkę nie jestem próbą badawczą
-
Wcześniej myślałem, że mam dobre oświetlenie (żarówki z regulowaną mocą/barwą), porównywalne z tradycyjnym biurem, ale teraz widzę, że jaśniej=lepiej
Więc ogólnie jestem zadowolony z zakupu, ale życia mi to nie odmieni. Hiszpańskiego słońca, ani polskiego lata na pewno lampą nie zastąpimy, więc ciągle skrycie przeglądam mieszkania na Kanarach. Jeżeli tak jak ja dużo siedzicie w domu i taki wydatek Was nie przeraża, to polecam.
#technologia #recenzja #dom