Wersja bardziej surowa niż to co koniec końców trafiło na płytę Killers. Niecały rok później Paul Di'Anno został wyrzucony z zespołu za przeginanie ze środkami odurzającymi, i zaczęła się kluczowa dla IM era z Dickinsonem na wokalu. W późniejszych komentarzach Di'Anno twierdził, że zespół był prowadzony tak, jakby za sterami siedzieli Hitler i Mussolini.
https://www.youtube.com/watch?v=2i3mRc-ufUI
#metal #ironmaiden #nwobhm #muzyka
Źródło do tekstu o Hitlerze: https://www.metal-rules.com/interviews/dianno.htm
@LondoMollari Za sterami na pewno siedział Pan Szef, który nie miał skrupułów. Skupiając się na innym wokaliście: Rozumiem, że taki Blaze był trzymany w zespole tylko z braku laku, a jak szanowny Pan Dickinson zechciał wrócić, to Pan Szef przeliczył zera i wyszło mu, że branża muzyczna to twarda dziedzina i nie ma co płakać, tylko przyjąć Bruce'a z powrotem, bo fani wolą wykolejające się z tonów wycie niż niski smutny głos.
Wydaje mi się, że Killers to najlepsza płyta IM, ale trudno to zrozumieć wchodząc w IM ze strony Fear of the Dark czy Number of The Beast. Chociaż mogę zrozumieć, że Di'Anno został wywalony, podobnie jak kiedyś Ozzy z Black Sabbath.
@FrytBajt2057 Zgadzam się z Tobą... w 50%.
Wywalenie Di'Anno było słuszną decyzją, nawet nie ze względów muzycznych, a ze względów zwykłej przyzwoitości ludzkiej i szacunku wobec fanów. Kiedy kilka osób w zespole pracuje naprawdę ciężko, a jeden "gwiazdor" przychodzi półprzytomny (albo w ogóle nie przychodzi) na koncerty, to generalnie końcem jest albo rozpad zespołu albo wymiana "gwiazdora". Za decyzję o wylotce Di'Anno odpowiadali Ron Smallwood (faktycznie manager) i Harris (czyli członek/lider zespołu), i to do nich odnosił się Di'Anno w tym komentarzu o Hitlerze i Mussolinim.
Co do tego jak obeszli się z Baileyem masz 100% racji. Gość dawał z siebie absolutnie wszystko, niektóre kawałki oryginalnie napisane pod Dickinsona zaśpiewał dużo, dużo lepiej niż wersje studyjne (np. Afraid to Shoot Strangers - https://www.youtube.com/watch?v=0c9iYZdsZMM ), a mimo to wyleciał od razu jak Dickinson zgłosił chęć powrotu. To, jak chujowo obszedł się IM z Blazem może chyba tylko przebić ultraskurwysyńske zagranie Nightwisha w stosunku do Tarjii w 2005 (tj. wyrzucenie jej bez ostrzeżenia przez list otwarty opublikowany tuż po trasie koncertowej, na której zaśpiewała fenomenalnie). Choć Nightwish ogólnie z wokalistkami tak sobie się obchodził.
Wydaje mi się, że Killers to najlepsza płyta IM, ale trudno to zrozumieć wchodząc w IM ze strony Fear of the Dark czy Number of The Beast.
To oczywiście kwestia gustu, ale to trochę zabrzmiało jak "Metallica skończyła się na Kill'em All". Pierwsze dwie płyty nie są złe, ale są też dużo mniej ambitne muzycznie i lirycznie niż późniejsza twórczość. Nie są też zbyt unikatowe - jestem sobie w stanie wyobrazić np. "Running Free" czy "Prodigal Son" na jakiejś płycie Saxonu. Ja mam odchyl progrockowy, i dla mnie topem IM jest Somewhere in Time i Seventh Son.
@LondoMollari W kwestii Killers jest pewnie tak, że zacząłem słuchać już przejedzony Dickinsonem na wszelkie sposoby. Po latach odpaliłem remastera na CD i się zdziwiłem, że te początki mają całkiem sporo brzmienia Maidenowego, z werwą pierwszego albumu.
Zaloguj się aby komentować