#tikutak #hobby #zainteresowania #ciekawostki #zegarki #gruparatowaniapoziomu
Poljot ”Szturmanskie”.
Idąc w dalszym ciagu tropem Pierwszej Moskiewskiej Fabryki Zegarków im. Kirowa i późniejszego Poljota, dziś prezentuję dość ciekawy obiekt, jakim jest chronograf tejże produkcji, przeznaczony dla pilotów.
Łatwo określić, czym jest chronograf: to po prostu rozbudowany stoper, albo też sekundnik, o wysokiej precyzji. Czasomierz wyposażony w taką funkcję pokazuje z dużą dokładnością pewien określony zakres wskazań, może też mieć dodatkowe zastosowania, przeznaczone do użycia w konkretnym celu. Gorzej jest mi przetłumaczyć nazwę „Szturmanskie”. Jedna z wersji, jaką znalazłem, brzmi: nawigatorski. Ale to aż się prosi o powiązanie ze szturmem, atakiem, zdobywaniem! K.O.Borchardt w powieści „Znaczy kapitan” wspomina o naszywce ze szturmańskimi kotwiczkami, która była przywilejem oficerów nawigacyjnych marynarki. Był to relikt z marynarki wojskowej, z czasów, kiedy obcy statek zdobywało się abordażem, w walce wręcz. Szturmować falę, to ustawiać jednostkę pływającą odpowiednio do kierunku wiatru i pchanej przezeń wody. Ale gdzie marynarka, a gdzie lotnictwo?
Więc dalej: w ZSRR „szturmanem” nieregulaminowo nazywało się drugiego pilota samolotu. Ciepło, ciepło. Z lektury wspomnień wojennych wiem, że zajmował się on wyliczaniem kursu na podstawie wskazań przyrządów pomiarowych i naziemnych punktów orientacyjnych (a nierzadko również na podstawie gwiazd) oraz długości trwania odcinków lotu. Pilnował również zużycia paliwa, odnosząc je do czasu lotu i przebytego dystansu, aby było możliwe zarówno osiągnięcie strategicznego celu, jak i powrót do bazy. Każdy lotnik czasu wojny był wyposażony w zegarek, a kontrakty na ich dostawę (zegarków, nie lotników dla armii były czymś szczególnym. Z jednej strony dawały praktycznie nieograniczone zapotrzebowanie w trudnym handlowo czasie, gwarancję produkcji i dostęp do deficytowych materiałów. Z drugiej, narzucały wyśrubowane normy jakościowe, które należało utrzymać dla dużej partii dostaw. Czyli jakość, jakość, jakość. „Szturman” chyba rzeczywiście będzie odpowiednikiem „nawigatora”, choć nie słyszałem jeszcze, żeby ktoś ten zegarek nazywał w ten sposób.
Nieco historii: w 1974 r. szwajcarska fabryka Valjoux zaprzestała produkcji swojego mechanizmu chronografu 7734. Wkrótce linię produkcyjną wraz z prawami własności, częściami i narzędziami zakupił Związek Radziecki. Mechanizm rozwinięto i udoskonalono, dokonując szeregu istotnych zmian. Przykładowo, zwiększyła się ilość kamieni (z 18 do 21), zwiększono dokładność wskazań przez zastosowanie wyższej częstotliwości wahań balansu oraz lepszych łożysk w module chronografu (podczas późniejszej produkcji dokonano zmian materiału kół zębatych chronografu, aby poprawić dokładność wskazań niezależnie od wahań temperatury), zmniejszono grubość werku, dołożono własne zabezpieczenie antywstrząsowe. Finalnie powstał mechanizm 3133 i jego pochodne, później również oznaczany jako P3133 (litera „P” od nazwy fabryki – Poljot).
Na zdjęciach widać, że pod względem mechanicznym stopień skomplikowania przekładni jest o niebo wyższy, niż w dotychczas prezentowanych konstrukcjach. Produkowano je do kilku zegarków. Najpierw był właśnie „Szturmanskie” i jego bliźniak „Okean”, „Strieła” (jeden z „kosmicznych” zegarków, wspominałem o nim w poprzednich wpisach) - chronografy przeznaczone dla oficerów lotnictwa i marynarki. Nie były dostępne w handlu, a wyłącznie w służbach mundurowych. Występowały w limitowanej ilości i były poddawane dodatkowym testom jakości, narzuconym przez armię. Doszło nawet do tego, że w niektórych z nich, tak jak w przypadku mojego, brak wyraźnie podanej marki: na cyferblacie jest tylko symbol wojsk lotniczych i tyle (nazwa „Szturmanskie” była wybita na deklu). Potem pojawił się „Buran” i cywilny „Poljot”, już z napisem na tarczy. Pisałem już o tym, że wszystkie czasomierze z Pierwszej Moskiewskiej nazywały się po 1961 r. „Poljot” - wszystkie, poza eksportowymi i wojskowymi markami, tu jest właśnie widoczny ten wyjątek. Po upadku Związku Radzieckiego były jeszcze inne dziwadła – noworusy jak np. Pilot, Aviator, Junkers, Zeppelin czy reedycje „starego” Szturmana i Okeana, fabrykowane przez spadkobierców do 2011 roku, kiedy to produkcja całkowicie padła. Można dziś kupić zegarek chiński z mechanizmem Valjoux, czyli tym, od którego rozpoczęła się cała historia.
Na rynek włoski z tym samym mechanizmem trafiał Wostok.
Z ciekawostek: Poljot chrono trafiał na wyposażenie polskich pilotów wojskowych. Któryś z zegarków o tym mechanizmie – Poljot czy Okean, nie mam pewności – służył na orbitalnej stacji „Mir” kosmonaucie Walerijowi Poljakowowi, który pobił rekord długości pobytu w przestrzeni kosmicznej, 437 dni i 18 godzin. „Szturmana” miał Japończyk, dziennikarz Akiyama Toyohiro, który jako członek załogi Sojuz TM-11 był pierwszym komercyjnym pasażerem lotu kosmicznego w 1990 r. (jego stację telewizyjną kosztował ów lot 28 milionów baksów, ale kto bogatemu zabroni?).
Warto zwrócić uwagę na jakość wykonania i powtarzający się schemat: dobra zachodnia baza + armia jako siła sprawcza, w ruskim militarnym państwie wcale nie tak rzadki. Zegarek pracuje w klasie chronometru, czyli z dokładnością -10/+40 s/dobę, z uwzględnieniem możliwych skoków temperatury w szerokim zakresie i wpływu tego zjawiska na dokładność chodu. Koperta ze stali nierdzewnej ze szlifem promiennym, wersje cywilne miały kopertę i przyciski chromowane, ew. złocone. Również stalowe są przyciski (górny uruchamia centralną wskazówkę chronografu i zatrzymuje ją, dolny - kasuje wskazania) i koronki. No właśnie, koronki, bo są dwie, po obu stronach koperty. Prawa służy do nakręcania i regulacji czasu, lewa ustawia wewnętrzny pierścień wokół tarczy. To dodatkowa funkcja, dzięki której można sobie przyjąć początek jakiegoś okresu, aby móc odczytywać na bieżąco wskazania zarówno aktualnego czasu, jak też czasu akcji. Indeksy, wskazówki i początkowy znacznik wewnętrznej tarczy są widoczne w ciemności. Data na godzinie 6.00, lewa tarcza to zwykły sekundnik, centralna wskazówka to sekundnik chronografu, minuty są zliczane na prawej małej tarczy. Były też wersje z wycechowaną podziałką telemetryczną i ze stop-sekundą. W noworuskich późniejszych wersjach cywilnych bywały rozwinięcia o np. kalendarz księżycowy, wskaźnik dzień-noc, stop-sekundę itp.
Co jeszcze? Swój kupiłem jako niesprawny i sam doprowadziłem do stanu używalności. Po odwiedzeniu 3 zakładów zegarmistrzowskich i wycenach serwisu w granicach 350 - 700 zł, samodzielnie wymieniłem balans z uwalonymi czopami i skorygowałem moduł chronografu. Nie mając doświadczenia w tak skomplikowanych mechanizmach, oddałem mycie i smarowanie w ręce dość znanego majstra, po którym przyszło mi poprawiać robotę. Po różnych szczegółach wykonania datuję zegarek na 1987 rok, ale moim zdaniem wymieniono mu kilka części, posługując się dawcami narządów. Solidny, bardzo trwały, jeden z kilku moich chronografów, które mam nadzieję jeszcze tutaj pokazać.