Czy moje dziecko ma słuch muzyczny? Często mówi się o kimś, że "dobrze słyszy". Ale dobre słyszenie ze słuchem muzycznym nie ma za wiele wspólnego. Wielu muzyków po latach pracy z instrumentami jest nieco przygłuchych (sic!), co w pracy im raczej nie za wiele przeszkadza, zaś tym świetnie słyszącym ale bez słuchu muzycznego granie czy śpiewanie nie będzie wychodziło. Jak poznać słuch muzyczny? Wystarczy posłuchać jak dziecko podśpiewuje jakieś piosenki. Idealnie jest, gdy nie ma akurat żadnego podkładu muzycznego i wtedy można stwierdzić, czy w miarę "trafia" w dźwięki, czy też śpiewa kompletnie od rzeczy. Samemu nie mając tego słuchu ciężko stwierdzić, wiem Liczyć wtedy trzeba na pomoc np. przedszkolanki czy znajomych, którzy nawet hobbystycznie muzykują. Szkoły obecnie często także organizują dni otwarte. Warto tam pójść, zobaczyć jak sprawa wygląda i zapytać co i jak w temacie. Z tego co wiem też wśród takich potencjalnych kandydatów jest prowadzone wstępne rozpoznanie i w zależności od wyniku jest sugerowany tzw. instrument główny. To znaczy taki, na którym będzie się uczeń kształcić. Za moich czasów dla 6-7 latków były to: fortepian, gitara, akordeon i skrzypce. Po jakimś czasie można było oczywiście zmienić instrument na inny, choć w przypadku skrzypiec zaczynaliśmy od samego początku - osoba zakwalifikowana np. na fortepian nie miała szans przeskoczyć na skrzypce, choć w drugą stronę to działało. Wynika to ze specyfiki skrzypiec i tego, że naprawdę dobry instrumentalista wymaga długiego czasu ćwiczeń. Koleżanka, która zapragnęła w wieku ok. 10 lat zacząć się uczyć gry na skrzypcach została skierowana na fortepian, by ostatecznie zostać klarnecistką
Czemu od razu nie gra się na niektórych instrumentach? Bo dziecko cały czas się rozwija i rośnie. Niekorzystne jest dla rozwoju np. uczenie się od małego grania na takich instrumentach dętych. Poza tym ręka lub sama dłoń jest za mała i dziecko nie byłoby w stanie na takim instrumencie grać. Ciężko robić mini fortepian, więc na początku uczeń korzysta ze skali, której jest w stanie po prostu rękami dosięgnąć. Z czasem gra coraz bardziej wymagające utwory (jak wyrobi technikę gry) i skala jest rozszerzana (tzn. gra się w zakresie więcej niż 2-3 oktaw). Co do gitar i skrzypiec - są instrumenty mniejsze, przeznaczone do nauki dla dzieci. W przypadku skrzypiec były to instrumenty tzw. 1/4, 1/2, 3/4 i na końcu tzw. całe skrzypce. Oczywiście nie jest tak, że jest to dokładnie 1/4 wymiaru "całego instrumentu", jest on po prostu dostosowany do rozmiarów małego dziecka (nawet 4-5 letniego) i rzeczone "1/4" stanowi ok. 60-70% pełnego instrumentu. Z czasem rosnąc trzeba zmieniać instrument. Akordeonu nie zgłębiałem - przyznaję się!
Ale zmiana instrumentu to wydatki! No nie do końca - w szkole istnieje tzw. wypożyczalnia instrumentów. Skrzypiec nie trzeba sobie kupować, można wypożyczyć. Za moich czasów były problemy, bowiem liczba instrumentów nie zawsze odpowiadała liczbie chętnych na nie uczniów, choć nie słyszałem, aby ktoś musiał kupować sobie "niecały" instrument, bo dla niego zabrakło. Poważnie myślący o muzyce kupowali sobie już "całe" instrumenty dobrej klasy. Szkoła od uczniów pobiera opłatę, którą się wnosi raz na rok lub w ratach (ok. 200-300 PLN rocznie, zależy od szkoły) - jest to tzw. fundusz instrumentalny i kasa z niego w całości idzie na zakup nowych oraz utrzymanie już posiadanych instrumentów. Instrumenty co jakiś czas wymagają napraw, korekt lub po prostu bieżącego utrzymania czy w przypadku fortepianów, z których w szkole korzystają wszyscy - strojenia. Na to to idzie. Oprócz tego standardowo - rada rodziców. Pieniądze z rady idą na różne cele, ale zazwyczaj związane np. z organizacją koncertów dla zaproszonych gości, do dofinansowania wyjazdów na konkursy dla uzdolnionych uczniów lub całego szkolnego zespołu etc. Nie trafia to w jakąś czarną dziurę, jak to różnie w typowych szkołach bywa. Co uczeń do instrumentu kupuje sam? Tzw. materiały eksploatacyjne, czyli np. struny, kalafonię do smyczka, stroiki do instrumentów dętych drewnianych etc. Za moich czasów zasadą było też to, że naprawiało się instrument, jeśli się go samemu uszkodziło (np. zjeżdżając na futerale ze skrzypcami w środku z górki przed szkołą - serio miałem taki epizod, choć skrzypiec nie uszkodziłem XD ). Nie są to duże wydatki (kilkadziesiąt PLN) i w przypadku skrzypiec ponosi się je góra raz na pół roku, choć potrafiłem na dobrych strunach (no obecnie już za takie trzeba dać kilkaset PLN) pograć intensywne 2 lata i nie straciły za wiele miękkości i brzmienia.