#rozkminkrzaka

81
89
Idę właśnie podpisywać umowę o pracę w formie za którą kiedyś dałbym się pochlastać - pełna wolność twórcza, mobilność, zero pracy w biurze i ciągle nowe rzeczy do robienia co uwielbiam. Cholerny skok w przyszłość dla mnie, bo branża nagrywania filmów dla firm nie jest mi znana, robiłem to zawsze tylko dla siebie.

Ale dzwoni mój ojciec, ton głosu jakby nie było śladu po wielotygodniowym braku kontaktów między nami:
-Hej synek, mam do Ciebie sprawę, jesteś w stanie przyjechać po mnie? Potrzebuję żebyś mnie zabrał stąd.
-Pewnie tato, a co się dzieje?
-Pojedziemy tylko ze szpitala do domu i ja tu wrócę od razu.
-Wiem, wiem a jak się czujesz, ćwiczysz?
-...
-Jest wszystko w porządku?
-Tak, jasne że tak ja tylko chce pojechać na chwilę do Wiednia.
-To zaraz o tym porozmawiamy, daj mi tylko siostrę ok?

Słyszę ten charakterystyczny szum szpitalny w tle, dźwięki aparatury, krzyczącej coś siostry do innego pacjena i głos mojej siostry:
-Hej Krzakowiec
-Cześć siostra, wole się upewnić, odpłynął, prawda?
-Tak, dzisiaj znowu jest gorzej.

Pierdolnęło mną mocno. Przez poprzedni miesiąc wszystkie moje życiowe priorytety się zmieniły, w dupie miałem własną firmę, w dupie miałem już to czy mi idzie czy nie, czy jestem rzeczywiście porażką którą widzę na każdym kroku czy kimś kto daje radę. Mój ojciec miał wypadek a ja przez dwa tygodnie myślałem, że już z nim nigdy nie porozmawiam bo wyglądało na to, że będzie warzywem.

Perspektywa potrafi się bardzo szybko zmienić gdy bliska Ci osoba jest na skraju życia. Nagle coś co sprawiało Ci ogromne trudności potrafisz załatwić w 10 minut, bo są istotniejsze rzeczy - a to załatwić coś w szpitalu, a to przygotowywać dom pod nową rzeczywistość. Włączyła mi się typowa zadaniówka, wypisana lista priorytetów co jest do załatwienia, co do popchnięcia a co do zlecenia. Przy okazji poprawianie nastroju siostrom i matce, załatwianie czego tylko się da i gneralnie pchanie rzeczy do przodu, nie myśląc o tym że w pewnym stopniu straciłem ojca.

Nagle w przeciągu dwóch tygodni zrobiłem pracę 3 miesięcy. Byłem na 10 rozmowach o pracę a rzeczy do mojego sklepu czekają powoli na wstawienie i ruszenie z ostatnią grudniową wyprzedażą i NIC, absolutnie nic nie było w stanie mnie zagiąć i zatrzymać, bo najważniejsze dla mnie było COŚ ROBIĆ.

Telefon był wczoraj, pierdolnął mną niesamowicie mocno i przepłakałem pół dnia malując galaktyki które kiedyś były całym sensem moich działań w sklepie, by później odebrać też telefon że firmie spodobały się moje filmy które dla nich stworzyłem i mam wymarzoną pracę która pierwszy raz od kilku lat daje mi prawdziwą stabilność finansową przy jednoczesnej wolności twórczej której szukam od wielu, wielu lat.

Ja autentycznie przez mikrosekundę, naprawdę myślałem że mój ojciec powrócił, brzmiał jak osoba sprzed wypadku i rozmawiał zadziwiająco “tutaj” jakby nic się nie wydarzyło, ale nie - jest i będzie już do końca jak osoba z demencją, albo altzheimerem.
Wypadek, jego 50 letni wysokofunkcjonujący alkoholizm i krwiak który odkryto po miesiącu przez totalny przypadek zrobiły swoje - mogę nazwać się szczęściarzem, że w ogóle jest w stanie mówić tym bardziej że jeszcze dwa tygodnie temu nie był w stanie wypowiedzieć choć jednego słowa bez przystanku, ale rezonans nie kłamie.
Zmiany w mózgu są nieodwracalne, mój ojciec w pewnym sensie odszedł a jednocześnie jest tutaj i jest cholernie zagubiony, smutny i biedny.

A ja jako syn nie umiem mu nawet powiedzieć tego co czuję: ŻE ROZUMIEM.
Że wiem, jaki wpływ miał na niego jego własny ojciec o którym nie usłyszałem ani słowa a który miał “ciężką rękę” i bił go ostro, jednocześnie faworyzując jego brata.
Że rozumiem, że był cholernie wrażliwą osobą która chętnie pomagała innym ale jednocześnie zamiast zrozumieć uczucia zapijał je tak, jak robił to jego ojciec i jego dziadek bo nie umieli inaczej i nie miał nawet szansy nauczyć się czuć w Polsce lat 50-60.

Rozumiem jakie wyrzuty musiał mieć gdy podnosił na mnie pas, który swoje też odcisnął na mojej psychice i jednocześnie tak naprawdę nie był wkurwiony na mnie tylko na siebie samego. Jaki nieprzepracowany ciężar musiał czuć, że robi mi dokładnie to samo co robił mu jego ojciec? On to czuł, rozmawiałem zresztą o tym z mamą, bo jej kiedyś powiedział ale zazwyczaj leciał po czymś takim do kieliszka żeby się znieczulić.

Chciałbym mu powiedzieć że ja to wszystko rozumiem i że za chuja nie mam mu tego za złe, bo pomimo wszystkich pojebanych akcji jakie mieliśmy, zawsze wiedziałem że mogę na niego zawsze liczyć, nieważne co sam odpierdolę. To dzięki niemu zresztą mogłem prowadzić swój sklep, bo bo z tyłu wiedziałem, że jeśli coś mi się spierdoli, będzie mi pomocą i pomoże jak może.

Minął dzień, a ja dalej to przeżywam i staram się to jakoś przeprocesować. Nie uciekać, jak mam w zwyczaju i jak miał zresztą w zwyczaju mój ojciec, bo tak to już wyszło, że jesteśmy po prostu ucieczkowi i nikt nas nie nauczył lepszych sposobów.

Smutno mi w chuj że on tam siedzi teraz sam i raz na jakiś czas jego umysł wskoczy w znane rejony i będzie mieć przebłysk tego co się odwaliło. I wiem, że nie będzie umiał nic o tym powiedzieć, bo rozmowa o uczuciach zawsze go przerastała, a bez alkoholu i na przymusowym odwyku w tym momencie przeżywa grube tortury i może lepiej, że jego mózg nie jest w pełni funkcjonalny. I jednocześnie jestem na niego kurwa wściekły, że alko aż tak go wciągnęło i że nie poradził sobie z tym pomimo naszej wielokrotnej pomocy. Możliwe że mogliśmy to lepiej rozegrać, ale co się stało to się stało.

Alkohol moi drodzy to jest cierpliwy skurwysyn. Ale sam też dobrze wiem, że to nie alkohol jest problemem, a ucieczka przed tym co w środku.
Ja znalazłem uciekanie graniem zamiast alkoholem. Później uciekanie tworzeniem rękodzieła , muzyki i filmów - robieniem wszystkiego byleby uciec od uczuć i myśli. To był mój alkohol przez długi czas.

Przez lata nie umiałem nazwać ani rozpoznać moich uczuć, taki analfabetyzm emocjonalny który o dziwo ma swoją nazwę - aleksytymia.

Teraz chciałbym bardziej czuć a nie ciągle uciekać, choć to kurewsko boli i nie umiem sobie dalej z tym radzić na co dzień, więc piszę. Piszę tak jak obiecałem sobie, że będę pisać.

Miałem codziennie, a piszę dopiero gdy mi się przelało. Przynajmniej przestałem wstydzić się łez i uczuć, a dla faceta to już bardzo dużo.

Czujcie kochani i nie uciekajcie ciągle. Poczujcie czasem i przepłaczcie swoje zamiast to tłamsić.
A czasem zadzwońcie do swoich bliskich z którymi macie dobry kontakt i ot tak po ludzku z nimi porozmawiajcie, zrzućcie jakiś balast, bo nigdy nie wiadomo czy przypadkiem jutro nie będziecie mówić do nagrobka.

#rozkminkrzaka

Zaloguj się aby komentować

Szukam sobie pracy - tak to w życiu się potoczyło, że JDG nie wystarcza na stabilne życie, mój sklep chodzi ale już na pół gwizdka bo ojciec w szpitalu i to on zajmuje mi obecnie dużo czasu, a mam stałe zlecenie i stałe pieniądze ale jednak pora zacząć zarabiać bardziej po ludzku.

Chodzę na różne rozmowy, od marketingu po operatora plotera bo szukam pracy wg. prostego klucza:

  • Jeśli praca za minimalną albo trochę powyżej minimalnej MUSI BYĆ ROZWOJOWA, ALBO BLISKA MEMU SERCU. I tutaj najbliżej był kierowca w schronisku. Kurde, dalej żałuję że to drugi koniec miasta i są nocne dyżury Realnie taki kierowca zarabia ok 3800-4100 do ręki za 1.5 etatu, już licząc z premiami i dodatkami. Z dojazdami codziennie po 1.5 godziny w obie strony nie dałbym rady połączyć tego z ojcem i sklepem, więc odpadło.
  • Jeśli jakaś inna praca zarobkowa ale niewygodna albo ponad etat (praca za granicą, kierowca ciężarowego, albo wyjazdówki) musi być dobrze płatna. I tu swój pułap określiłem od 5.5k na rękę, bo mniej więcej tyle dostaje kierowca ciężarowego który codziennie jest w domu, choć skłaniam się ku pracy za granicą bo mam potencjalnie ciekawą pracę przy budowie domków albo stawianie fotowoltaiki.

Wolę opcję pierwszą - nie mam problemu z potencjalnie niskimi zarobkami, bo i tak mam trochę grosza z JDG więc całościowo jeśli ta pierwsza nie zajmuje długo, pasjonuje mnie i pcha mnie ku nowym rzeczom czy umiejętnościom - biere. Niestety, z tego co widzę raczej czeka mnie powrót za kółko ciążarowego, bo w większości oddzwaniają do mnie albo Janusze, albo firmy dla których mam zbyt małe doświadczenie na danych stanowiskach. Praca na ciężarowym to dla mnie nic strasznego, ale jednak jeśli chodzi o #wrocław jest to praca ponad etat, a nie wygodne 8 godzin w biurze - przynajmniej zarobki nie są najgorsze, więc coś za coś.

ALE - Tak sobie rozmawiam ze znajomymi rękodzielnikami, stolarzami i ogólnie ludźmi na JDG którzy działają podobnie do mnie i widzę, że mają gigantyczną potrzebę na "osobę od wszystkiego." Może nie pan "przynieś, podaj, pozamiataj", ale kogoś kto działa jak bardziej rozszerzony asystent wirtualny. Czasem trzeba zająć się telefonami, czasem pojechać wspólnie do klienta i zamontować daną rzecz, a później rozjechać się na dwa auta i pozałatwiać coś na mieście. Innym razem trzeba nagrać film, napisać scenariusz na serię rolek, albo rozpisać posty reklamowe czy przypilnować puszczania reklam na FB.

I nie mogę przestać myśleć o tym, że ja przecież przez lekko 6 lat w zasadzie robiłem wszystko - zdjęcia, posty, rękodzieło samo w sobie, zamówienia, kontakt z klientem, wysyłki, hurtowe zamówienia, targi, druga marka i cholera wie co jeszcze, łącznie z otoczką ZUSowo Urzędową. Umiem bawić się w przedsiębiorcę, tylko zawsze miałem za mało czasu żeby zająć się wszystkim, co do dzisiaj jest moim przekleństwem i błędem który popełniłem na samym początku.

A jakby tak być Złotą Rączką działalności? Pogotowiem Pomocy Doraźnej w Twojej firmie? Panem przynieś, podaj, pozamiataj ale później też oświetl, nagraj i zmontuj?

Swoje CV wysyłam, ale w międzyczasie zaczynam coś tam działać w tym temacie - chcę zacząć od Wrocławskich firm rękodzielniczych, w końcu to moja nisza. To moje poletko które znam, które rozumiem i które wiem, czemu nie wybiera współpracy z typowym marketingowcem, bo sam od takich współprac uciekłem. Wiem, że będzie problem z budżetami. Wiem, że będzie też problem z wyceną własnej pracy i z policzeniem godzin.

Ale cholera, tak się przyzwyczaiłem przez ten czas siedzieć "na swoim", że głupio nie spróbować, nawet jeśli mam się na tym przejechać - najwyżej stracę swój czas. I tak pracy szybko nie znajdę, bo już jestem drugi raz na jakiejś rozmowie gdzie finalnie całość procesu rekrutacyjnego będzie trwała pewnie z 2 miesiące xD

A może po prostu powrócę do tej myśli, która siedziała mi w głowie od kilku lat i która od zawsze była moim zabezpieczeniem mentalnym czyli: "NAJWYŻEJ WRÓCĘ ZA KÓŁKO".

Co myślicie? Ma to w ogóle sens? Jakie macie problemy u siebie z firmach i czy byłoby tam w ogóle miejsce dla takiego człowieka jak ja? Człowieka orkiestry, pełnego ADHDowca który wpada jak wicher, na szybko robi to co musi być zrobione jak najszybciej by później wypaść i wpaść gdy pojawi się znowu pojawi się potrzeba, albo dodatkowy budżet na ruszanie do przodu rzeczy na które nikt od dawna nie miał czasu?

#rozkminkrzaka #jdg #wlasnafirma

Zaloguj się aby komentować

Hejciaki trzymajcie kciuksy - pierwszy raz od 10 lat idę na rozmowę rekrutacyjną.
W zasadzie to dwie, bo udało mi się umówić obie na dzisiaj xD

Pierwsza firma to średnie przedsiębiorstwo logistyczne, szukają specyficznego marketingowca do prowadzenia specyficznego zespołu. Plan rozpisany wczoraj w pociągu, jestem przygotowany na tyle na ile mogłem - najwyżej się zbłaźnię, ale przynajmniej próbowałem a warunki na tyle spoko, że nie musiałbym rezygnować z rękodzieła i prowadzenia sklepu.

Druga opcja to "rodzinną firma" sprzedająca maszyny budowlane, duże koparki i sprzęt dla gornictwa. Szukają kogoś kto poprowadzi ich sociale i dojdzie do specyficznego klienta.
Dzwonił do mnie właściciel firmy, zdziwiony że będąc na JDG szukam pracy - powiedział że był na tyle zaintrygowany CV ze chciał zadzwonić. Porozmawialiśmy wprost i zaprosił na rozmowę.
Z przygotowań przeswietlilem trochę firmę i branżę, NotebookNL zrobiło mi podsumowanie raportów za rok 2023 i podrzuconych linków - na więcej nie było czasu, więc będzie co będzie.

6 lat na JDG, a wcześniej wszystkie rozmowy były w zasadzie przez telefon, bo kierowców którzy nie piją (sic!) zawsze przyjmowali z otwartymi rękoma, ale dzisiaj na obu rozmowach wychodzę stanowczo poza strefę komfortu jednocześnie jakoś dziwnie się nie stresuję, może nie licząc tego przydługiego wpisu w którym wyrzucam trochę swoich emocji :D

No i wiadomo - rzucam wypowiedzeniem u szefa dzisiaj, więcej informacji o 15.

#rozkminkrzaka

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Żeby zająć myśli od cięższych rzeczy jak powodzie, zmiany pracy i ogólne perturbacje stałem się kieszonsolkowym flipperem xD

Najpierw znalazłem na starociach starego GBA za wytargowane 80zł, którego jak się okazało wystarczyło całkowicie rozkręcić, wyczyścić (w środku były wylane baterie) i podczas ogrywania Castlevanii ktoś stwierdził na OLX, że 160zł za brzydką konsolkę z problemami to uczciwa cena i mogłem rozpocząć swą pojebaną podróż.

Jakoś zawsze czułem miętę do takich sprzętów - miałem w swoim życiu kilka PSP i tak się zdarzyło, że w pudle "elektronika, dyski i ram" w którym trzymam złom komputerowy leżało jedno z nich - PSP SLIM, które miało problem ze slotem kart pamięci i wyłączało się w losowych momentach, więc chciałem z niego zrobić instalację artystyczną. Wiecie, albo każda część z psp poukładana obok siebie na białym tle pokazująca każdy jeden mały element albo bryła żywicy z zatopionym pośrodku rozkręconym PSP.

No ale skoro mam budżet 160zł i za cholerę mi nie żal i tak zepsutego PSP - rozkręcamy i czyścimy. Po skręceniu, dokupieniu paru rzeczy, jebaniutka odżyła.
Okazało się że po prostu byłem leniwy, tak naprawdę problemem był najprawdopodobniej adapter i bród w slocie kart. Przycisk który średnio działał ożył po wyczyszczeniu, miły dodatek.

Pograłem kilka godzin łącznie a nostalgia przy Patapons, God of War i Super Stardust (kto nie zna POLECAM, strasznie fajna mechanika dla gry kiblowej!) wybiła mi ponad skalę ale mój wzrok niebezpiecznie zaczął zezować w stronę SteamDecka.

Po kupnie baterii, adaptera i nowego kabla mój budżet zmalał do 80zł a nikt w tej cenie nie chciałby mi go sprzedać, więc to był moment by rozejrzeć się jeszcze raz wśród rzeczy które posiadam albo które mogę dorwać TANIO.

Jako, że jestem pojebany a obecnie moja praca polega głownie na wycinaniu ploterem 2000 elementów dla stolarza oraz obsługi sklepu internetowego który ma średnio 4 klientów miesięcznie i tworzeniu coraz to nowszych CV pod potencjalne prace z których nikt nie oddzwania stwierdziłem że mogę z budżetu kieszonsolkowego zabrać 20zł i kupiłem na vinted prosty uchwyt pod pada xbox.

Tym oto sposobem zrobiłem z mojego telefonu następną kieszonsolkę na której nie dość, że da się grać w gry z PSP, udało się też uruchomić kilka dobrych tytułów z PS2.

Zyskałem dzięki temu przenośną konsolkę która może nie jest wygodna, ale za to jest ciężka i ma imput laga przez połączenie bluetooth.

To ewidentnie oznaczało zmiany.

Gdy masz ploter i go znasz, ale tak dogłębnie ze wszystkimi jego wadami i zaletami, wiesz gdzie walnąć by ruszył i wiesz co oznacza każde dziwne piśnięcie po pewnym czasie praca na nim staje się rutyną.
Ustawiasz sobie stoper, wrzucasz wcześniej przygotowane formatki i masz 15 minut by przy dźwięku 5 wentylatorów, szumu plotera, chillera i klimatyzatora który robi za dodatkowe chłodzenie robić to co potrzebujesz.

A po wysłaniu nowej partii CV potrzebowałem w swoim życiu kieszonsolki.
Więc wystawiłem PSP na sprzedaż, a w międzyczasie zacząłem optymalizować swojego samsunga s22u pod emulację + wgrałem w końcu NovaLaucher którego mi polecano żeby w końcu telefon stał się przyjemniejszy i czytelniejszy.

Gdzie tu flip się zapytacie? Otóż sprzedałem właśnie moje PSP za 300zł i kupiłem podłączanego pada z wiatraczkiem do telefonu Gamesir x3, bo jak już pisałem jestem pojebany, ale tak dość pozytywnie na szczęście.

PSP sprzedane za 300, używany pad kupiony za 200 i tak to się powoli flipuje.
Nie dość że w budżecie kieszonsolkowym 180zł to jeszcze mam pada który schłodzi najgorętszy telefon w historii. No i siedzę sobie za ścianą, formatki się wypalają, CV się śle, problemy są tam a ja tu jestem i mam w poniedziałek swojego nowego pada a w szafce mam chipsy i batony #pdk

PS: Polecam psp w 2024 roku - naprawdę zajebisty sprzęt do grania, znalazłem na YT prostą przeróbkę dzięki której można zamiast dysku UMD zamontować baterię z telefonu Xiaomi za 45 która daje Wam lekko 10 godzin grana. Jakby ktoś potrzebował elektroniki pod to - dajcie znać, została mi płytka ze starej baterii, mogę komuś oddać

PS2: To taka konsola była. I nigdy jej nie miałem, a teraz będę poniekąd mieć chyba że mi szajsung jebnie od ciągłego grania xD

#gry #konsole #psp #rozkminkrzaka
7379e8e1-e749-464c-95fd-29bdf90993d7

Zaloguj się aby komentować

Kasie i Tomki, przychodzę do Was z #rozdajo świecącego drzewka do wybrania z MOJEGO SKLEPU - oczywiście, jeśli drzewko do Was nie przemawia, dogadamy się na inną rzecz do 200zł

Przy okazji zostawiam dla Was promocję na -30% z kuponem "hejto" na cały asortyment, w tym tryt którą zostawiam aktywną na miesiąc ale jako, że wybywam na długo wyczekiwane wakajki, wysyłka będzie zrealizowana dopiero po 14.09

Dzisiaj nie będę się rozpisywać, myślę że wczorajszy wpis już i tak był stanowczo zbyt długi, dzisiaj jadę pozamykać pracownie, rozliczyć całą dokumentację za sierpień i znikam z tego świata

Wszystkiego co pyszne, dobre i wspaniałe!

#rozkminkrzaka #rekodzielo
8cd8ab08-f3ca-4fe0-b0ee-418a9ac9a373

Zaloguj się aby komentować

Stworzyłem coś dziwnego :D

Już dawno chciałem sobie zaszaleć z koncepcją bajki "Atlantyda" i lata temu zrobiłem serię wisiorków Atlantis - świecące kryształki, które po prostu jakoś wizualnie mi się podobały.

Chciałem w nich "zatrzymać" świecąca żywicę żeby uchwycić dyfuzję płynów. Silikonowa baza była wypełniona czystą żywicą, a ja ze stoperem w ręku i strzykawką pełną zabarwionej mocno żywicy świecącym i barwiącym pigmentem zapisywałem w którym dokładnie momencie muszę dodać kolor, by "zatrzymał" się podczas opadania.

Wizualnie wyszło o wiele gorzej niż się spodziewałem i całość była cholernie nieprzewidywalna. Czasem kryształek wyglądał wybitnie, czasem wyglądal jakby bawił się nim przedszkolak.

Trafiłem w jakimś sklepie z rękodziełem ażurowy metalowy element który widzicie tutaj na filmiku. Wytłaczany z cienkiej blaszki, wizualnie "tajemniczy" wiec jakoś połączył mi się w głowie z poprzednią serią Atlantis. Blaszkę otaczałem taśmą, wypełnialem całość świecąca żywicą i zalewałem całość czystą żywicą.

Serią Atlantis po czasie zmieniła swoją formę a ja zapomniałem o tych dziwnych ażurowych blaszkach które miałem zakopane gdzieś w szufladzie.

I przychodzi do mnie jeden Mireczek z prośbą: zrób mi panie świecące drzewko. Ale takie, żeby było trytowe, a nie luminescencyjne.

A to już zagwozdka, bo jakkolwiek nie próbowałem umiejscowić fiolkę, wyglądała jak wrzucona do drzewka "na siłę". Przewiercałem drewienka na wylot, robiłem otwory - nie, brzydko.
Próbowałem z fiolki zrobić pień chrobotka - jeszcze gorzej, wygladało to paskudnie.

I wtedy przypomniałem sobie o dziwnej wytłaczanej blaszce o której była mowa wcześniej, a którą widzicie teraz na filmie. Tryt pasował idealnie, kawałek drewienka który wizualnie miał połączyć blaszkę z samym chrobotkowym drzewkiem i voilá!

Finalnie forma breloczka do kluczy i najmocniej świecąca zielona fiolka 3x23mm.

Cena którą ustaliliśmy to 350zł razem z wysyłką i drewnianym pudełkiem prezentowym.

I pomimo tylu lat tworzenia "pod zamówienie" najwcześniej odmawiam indywidualnych projektów, bo stres mnie przy nich strasznie zżera i często stanowczo za dużo czasu poświęcam na ten jeden projekt, zamiast skupić się również na codziennej pracy, dlatego cholernie szanuję rękodzielników tworzących pod indywidualne zamówienia - to naprawdę ciężka sztuka, szczególnie gdy przychodzi do oceny czasu pracy :)

Tutaj całościowo wyszło ok 6h roboczogodzin - myślałem że będzie bliżej 3h xD

#rozkminkrzaka #rekodzielo

https://streamable.com/b3elkm

Zaloguj się aby komentować

SKOŃCZYŁEM. 21 dni, 49 przedmiotów. I pojawia się w końcu ON - czyli TRYT, jedna z najdroższych substancji na świecie zamknięta w dziwnych rzeczach, robionych przez dziwnego gościa, który żył przez ponad 7 lat z dziwnych wpisów na dziwnym tagu #rozkminkrzaka w różnych dziwnych miejscach.
https://streamable.com/eow0oc

Rękodzielniczo rzecz biorąc robię przerwę i to ostatni rzut moich rzeczy przez najbliższe miesiące. Jadę na pierwsze od lat długie wakacje i znikam z tego świata, by po powrocie z przewietrzoną głową wprowadzić zmiany których się strasznie wewnętrznie obawiam ale też jednocześnie z ekscytacją czekam co z tego będzie bo chyba pora trochę bardziej uwierzyć w siebie samego.

7 lat prowadzę mój sklep internetowy, popełniłem w nim setki różnych małych i dużych błędów, ale to dzięki nim mniej więcej wiem co MUSZĘ zrobić, żeby nadal utrzymać moją twórczą pracownie.

Tak więc powrót na etat i UOP żeby zejść z ZUSU. ALE NIE JAKO KIEROWCA CIĘŻAROWEGO - to jest moja opcja absolutnie rezerwowa jeśli okaże się, że nie będę w stanie znaleźć stałej sensownej pracy we Wrocławiu. Jeździłem przez 8 lat, wystarczy mi na razie xD
Poza tym po godzinach muszę pilnować wysyłek i dalej coś tam będę kombinować rękodzielniczo w sklepie, mam też małe regularne zlecenie od stolarza na wycinanie ploterem 1000 elementów miesięcznie więc muszę być na miejscu.

Na szczęście już nie traktuję powrotu na etat jak porażki, mam nadzieję że w przeciągu dwóch miesięcy będę w stanie znaleźć pracę która da mi stabilność finansową której nie miałem... No od 7 lat xD

Muszę też zmienić model biznesowy mojej działalności i raczej koniec z obrabianiem samej żywicy i robieniem dziesiątek formowanych ręcznie rzeczy z żywicy (chyba że uda się zlecić tę część pracy pracownikowi). Sklep będzie prawdopodobnie wypełniony malowanymi przeze mnie galaktykami, tylko że we własnych projektowanych właśnie bazach które chcę wypalać na swoim ploterze. Jestem na trzeciej wersji prototypu, pewnie jeszcze dwie i będę mógł to jakoś posklejać w całość, a wtedy będę mógł śmiało powiedzieć że całość jest w 100% zrobiona w Polsce, bez chińskich półproduktów

No i co najważniejsze chcę zrobić warsztaty online jako mały dochód pasywny. To ma być piguła wiedzy dla chcących zatopić się w świecie żywicy, jednocześnie kupując dostęp dostanie się pełen zestaw do tworzenia biżuterii: waga jubilerska, pigmenty, żywica, foremki silikonowe, moje bazy drewniane, bazy metalowe do odlewania, pęsety, zapalniczka do opalania itp. Generalnie wszystko co potrzebne żeby wygodnie tworzyć biżuterię za pomocą żywicy i zacząć się tego uczyć.
Zamiast samemu kompletować takie rzeczy, szukać ich w różnych sklepach i wydawać wielokrotnie za wysyłki, będą dwie opcje zestawów i myślę, że każdy w tym przypadku będzie zadowolony - ja będę mieć z tego zarobek, a żywiczny zajawkowicz oszczędność czasu i pieniędzy. No i to jedna z tych rzeczy, które mogą być spoko na prezent, zobaczymy czy w ogóle podołam bo scenariusze filmów póki co mam strasznie rozgrzebane.

Wiedzę mam, tak samo doświadczenie - jednocześnie nie chcę żeby to był skok na kasę jak w niektórych przypadkach warsztatów online, ale do takich rzeczy potrzebuję jak już pisałem stabilności finansowej. I tak jestem spóźniony z formą online lekko z 2 lata, ale nie szkodzi mi spróbować, szczególnie że tworzenie filmów daje mi duży fun i mam na to jakiś plan.

Od przed-pandemicznego roku w którym zainwestowałem większość swoich firmowych oszczędności w różne targi rękodzielnicze (sic!) a które poszły oczywiście w błoto, tkwię w błędnym kole braku poduszki finansowej i pora to skończyć. Bez niej nie jestem w stanie prawdziwie firmowo działać, zlecać i inwestować - wszystko robię od początku samemu i wypaliłem się przez te lata już wielokrotnie, na szczęście jest we mnie jakiś dziwny upór, żeby jeszcze tego wszystkiego nie odpuszczać.

I tym przydługim wpisem DZIĘKUJĘ Wam ludziska, naprawdę. To dla mnie niesamowite, że aż tyle osób mi zaufało i kupowało ode mnie przez te lata. Na pewno były wpadki za które przepraszam, były też zajebiste akcje charytatywne które będę wspominać przez lata i naprawdę zajebiście, że rękodzieło w Polsce ma się coraz lepiej.

Może kiedyś uda mi się otworzyć jednak otworzyć portal dla rodzimych rękodzielników? Kto wie.

Raz jeszcze dzięki, zostawiam Was ze zbiorem gifów rzeczy które ostatnio wykańczałem. Jeśli ktoś jest chętny wbijajcie DO MOJEGO SKLEPU , nie zapomnijcie wbić kuponu -30% "hejto!" na cały koszyk. Tak, również na tryt Bo skoro dotrwaliście do samego końca to jak nic należy się solidna promka ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Pakuje i wysyłam kupione rzeczy do soboty do 14 - kupione później będą wysłane za 2 tygodnie.

#rekodzielo #chwalesie

Zaloguj się aby komentować

W końcu skończyłem moją najgorszą robotę i to w pociągu - czyli nie szlifowanie, nie odlewanie żywicy czy naprawianie błędów.
Skończyłem wrzucanie tego co zrobiłem do swojego sklepu, nienawidzę tego i to chyba najgorsza część mojej pracy. Razem z fotografią produktową, obrabianiem zdjęć i wrzucaniem na stronę to zazwyczaj prawie tydzień mojej pracy.

Kiedyś mam nadzieję, że będę w stanie zlecić te rzeczy komuś innemu :3

A na zdjęciu świecąca meduza - kumpel chciał coś w "wodnego" i jak zawsze się rozpędziłem, zamiast zrobić jedną sztukę, zrobiłem 5 różnych, ta jest ostatnia która mi została bo jakoś szybko się rozeszły.

#rozkminkrzaka #rekodzielo
c6bdc9ee-a2d9-4551-84f4-3ff9c28e93a5
59eed48e-304b-4998-946a-8174f2b3c5c1

Zaloguj się aby komentować

Dzisiaj trochę od kuchni czyli szlifowanie epoxy.
Oto 1/3 papierów ściernych potrzebnych by wyszlifować ponad 40 wisiorków z żywicy.

Na zdjęciu w większości gradację 1500-2000-2500 i sporadycznie 400-800 bo kilka trzeba było poprawiać.

Jak wygląda cały proces?
Oczywiście na początku przygotowanie rzeczy do zatopienia, odpowiedni dobór żywicy i formy. Najczęściej odlewam w silikonowych prostokątnych albo kwadratowych bazach, całość odlewając na 2 razy. Najczęściej żywica Epodex pro / pro+ czasem Crystaline 940 ktorą też lubię.

Pierwsza warstwa najczęściej czystej przezroczystej żywicy, czekanie od 4 do 10 godzin(zależne od żywicy i temperatury) i umieszczenie danego elementu na samym środku. Znowu czekanie by żywica się utwardzila i "przytrzymała" to co zalewamy no i druga warstwa.

Całość twardnieje sobie ok 2 tygodni i po tym czasie zaczynam obróbkę bardzo wstępnego nadania kształtu szlifierką kątową przytwierdzoną do stołu.

Najpierw grubo gradacja 40 żeby zredukować nadmiary żywicy i zejść z grubości. To też moment w którym muszę zdecydować w jaki kształt idę z daną rzeczą, najczęściej sugeruję się tym co jest w środku zalane i jaki kształt będzie najbardziej odpowiadać, czasem po prostu popełnię bląd i improwizuję zmieniając koncepcję żeby wyjść z fuckupu
.
Gradacja 120 by już delikatniej zarysować dany ksztalt i 220 żeby trochę zaokrąglić całość i wyeliminować najglębsze rysy.

Na tym etapie mamy kiepsko wyglądający dziwny i bardzo mętny kamyk xD

I to jest moment w którym na szlifierkę zakładam papier wodny gradacji 400, biorę spryskiwacz do ręki, rozkładam ręczniki i używając dużej ilości wody zaczynam zaokrąglać i likwidować ostrości już na mokro ale nadal mechanicznie.

A później to już z górki! Kolację jem na śniadanie i ręcznie wszystkie elementy jadę znowu na gradacji 400. Dla mnie to kluczowy moment i tak naprawdę najintensywniej skupiam się na szlifowaniu ręcznym gradacjami 400 i 800 danego elementu.

To one są w stanie zlikwidować głębsze rysy które mogły nie zniknąć w poprzednich etapach i to one najładniej też nadają kształt. Późniejsze gradację 1500-2000-2500 to już czysta formalność która ma nadać przejrzystość i połysk i tak oto mijaja ok 4 dni roboczych po kilka podcastów i parę filmów dziennie. W trakcie tego procesu (mniej więcej przy gradacji 800) robię otwory i decyduję w jaki sposób ma być zawieszony wisiorek. A na koniec po wszystkim miniszlifierka w dłoń, pasta polerska (najczęściej własna mieszanka pasty tempo niebieskiej + tlenek ceru, a na finisz czasem tempo czerwone choć zazwyczaj nie trzeba)

Średnio na jeden element przeznaczam od 2 do 3.5h roboczogodzin w zależności jak bardzo pobłażliwie liczę swój czas ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Czy warto? Średnio bym powiedział ale i tak to lubię bo jestem pierdolnięty. Praca z żywicą potrafi być przepięknie satysfakcjonująca, proces twórczy unoszący na duchu ale takie rzeczy cieszą najbardziej gdy robi się je hobbistycznie, a nie zawodowo - wiecie jak jest.

Jeśli macie pytania odnośnie samego procesu piszcie śmiało, pomogę jak mogę :)

#rekodzielo
#rozkminkrzaka
a2fddca4-8adb-47b3-bb41-606bbd6291df

Zaloguj się aby komentować

Przy sobocie zapraszam na następny PDŻŻ czyli Przygotowanie Do Życia z Żywicą, witajcie w #rozkminkrzaka i dalej odwalam manianę przy montażu ale bawi mnie to niesamowicie xD

Temat to Trzy najczęstsze błędy osób które zaczynają zajawkę z żywicą

Podrzucam swój film, dzisiaj będzie bez tekstu, opiszę to następnym razem na spokojnie :)

https://streamable.com/epny25

#rekodzielo #zywicaepoksydowa

Zaloguj się aby komentować

No i witajcie w kolejny PDŻŻ czyli Przygotowaniu do Życia z Żywicą ( ͡° ͜ʖ ͡°) Podrzucam listę rzeczy których wg. mnie NIE WARTO KUPOWAĆ NA POCZĄTKU ŻYWICZNEJ ZAJAWKI, w szczególności jeśli macie robić małe rzeczy, a nie stoły Witam w #rozkminkrzaka i podsyłam film:

https://streamable.com/0hq4r7

Czego wg. mnie nie kupować na początku:
  1. Silikonowy kubek który wydaje się na początku świetnym pomysłem, a w rzeczywistości jest gównem w błyszczącym dresie - zamiast tego, lepiej kupić sobie sosjerki 20-50-100ml hurtowo.

  1. Bazy okrągłe przepołowione - drogie, rozpadają się podczas odlewania, widać też łączenie na żywicy więc trzeba szlifować żeby było ładnie. Tak całkowicie szczerze, odrazam całkowicie na samym początku bawienie się w kształt kuli, cholernie trudna rzecz, ja sam od niej uciekam jak tylko mogę dopóki nie będę mieć tokarki

  1. Pojemniki do mieszania i miarki do żywicy - serio odpuśćcie. Jeśli nie mieszacie kilograma albo kilku kilogramów żywicy, odpuszczacie sobie miarki i odmierzanie objętościowe - TYLKO WAGA I TYLKO ODMIERZANIE WAGOWE. Im mniejsza ilość żywicy, tym łatwiej o błąd, a przy tworzeniu biżuterii z żywicy ilości są czasem tak małe, że kilka kropel naprawdę ma znaczenie i potrafi zaburzyć proporcje żywicy/utwardzacza.

  1. Duże pigmenty. Po prostu lepiej sobie kupić kilka małych zamiast jeden duży, szczególnie na początku gdy testuje się różne kolory, style i sposoby. Pigmenty zazwyczaj są naprawdę bardzo wydajne więc lepiej mieć kilka kolorów niż jeden który wystarczy na kilka lat xD I na początku zajawki z żywicą, bardzo polecam pigmenty perłowe - ładnie kryją, ładnie wyglądają, nawet jak coś nie wyjdzie to i tak wygląda całkiem nieźle

  1. Kupowanie masy silikonowych baz - to pułapka w którą sam wpadłem. Wielokrotnie myślałem, że dana baza silikonowa będzie świetna, albo będę ją wykorzystywać non stop. Części nawet nie użyłem, najczęściej używam zwykłych foremnych i to ich warto mieć najwięcej, chyba że macie KONKRETNY PROJEKT - wtedy szalejcie

A jak ktoś jest ciekawy co robię zapraszam do moich miejsc w sieci:
[INSTAGRAM] i [FB]
[Polski sklep BIDO]
Zagraniczny sklep ETSY

Zaloguj się aby komentować

Witam oficjalnie całe Hejto, nastał moment żebyście mogli dopasować moje wpisy do mordy, także oficjalne #pokazmorde
Jestem Krzaku i pora ruszyć moje poradniki związane z pracą z żywicą i tworzeniem biżuterii.
Dzisiaj krótka zajawka, na dniach pierwszy film z serii PDŻŻ.
https://streamable.com/we13u2

Będą dwie, w miarę regularne serie:

  • PDŻŻ czyli Przygotowanie do Życia z Żywicą - jak sama nazwa wskazuje czysto poradnikowa seria. Będą zawsze dwie wersje tego samego filmu: krótka zawierająca samo mięsko bez rozwodzenia się, oraz dłuższa gdzie dany temat omawiam szerzej.

  • RRB czyli Rękodzielniczo Rzecz Biorąc gdzie będę się rozgadywać na tematy wszelakie ale orbitujące blisko rękodzieła. To też miejsce gdzie pobawię się formą audio/video i porobię jakieś swoje dziwne krótkie projekty - generalnie będę wrzucać tam to, co uznam dla siebie za zabawne i ciekawe.

Mam swój sklep z rękodziełem przeszło 6 lat, w głównej mierze zajmuję się tworzeniem własnej biżuterii z żywicy i różnych dodatków ale już od dłuższego czasu marzyłem żeby coś ponagrywać. Gdzieś z tyłu głowy zacząłem tworzyć scenariusz pod warsztaty online, ale prawda jest taka że potrzebuję WAS. Waszych pytań na które mogę odpowiedzieć, Waszych zagwozdek i chyba nie ma lepszej dla mnie okazji by zacząć ćwiczyć montaż filmów.

Także witajcie Hejto jest dla mnie miejscem szczególnym i to tutaj będę robić wszystkie premiery swoich materiałów. Wiem, że nie każdy ma instagrama, facebooka czy TT, więc będę wrzucać w wygodnej klikalnej wersji na streamable.

A jak ktoś jest ciekawy co robię zapraszam do moich miejsc w sieci:
[INSTAGRAM] i [FB]
[Polski sklep BIDO]
Zagraniczny sklep ETSY

Dzięki że mnie do tego namówiliście - bez tej społeczności nie ruszyłbym z filmami prawdopodobnie nigdy, wspaniale mieć Wasze wsparcie i cholernie za nie dziękuję ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#rozkminkrzaka
cebulaZrosolu

@Krzakowiec ładne masz włosy :)

libertarianin

Planuje robić w drewnie z żywicą ale dopiero jak chatę postawie bo teraz nie mam gdzie 😁 dodaje do obserwowanych

VonTrupka

O, już można komencić?


To łysi gurom! (⌒ ͜ʖ⌒)

Wonsa zapuść, takiego szperacza, albo pornowącha jak w 70.


Jak mnie najdzie na ścięcie brody, to sobie takiego woncha zapuszczę ( ͡~ ͜ʖ ͡°)


btw. kiedy zmiany w sklepiku?

wraz z najważniejszą tranformacją z bido w bogato.com (☞ ゚ ∀ ゚)☞

Zaloguj się aby komentować

Oho, wiedziałem że będzie ciekawie gdy zacznę wysyłać CV do firm transportowych na kierowcę ( ͡° ͜ʖ ͡°)

W tej branży (kierowca C i C+E) mówiąc ogólnikowo i uśredniając jest dość duża rotacja pracowników ale jednocześnie jest też duży plus:
GDY PYTASZ O ZAROBKI DOWIADUJESZ SIĘ O NICH OD RAZU PO 5 MINUTACH ROZMOWY. Inna sprawa to to, jak bardzo kombinuje się na każdym kroku o czym lepiej żeby napisał ktoś kto jest na bieżąco, bo ja pracowałem na ciężarowym te 4-5 lat temu i wiele się mogło przez ten czas zmienić.
ALE. Jedna z niewielu rzeczy których kierowcy nie spieprzyli to właśnie jawność zarobków - co też oznacza, że jeśli wchodzisz na ten rynek pracy, stosuj błagam metodę: "Jeśli Ci nie powiedzą od razu, to już nie ważne co Ci powiedzą". I może to nie zostało spieprzone, ale już minimalna na umowę i reszta pod stołem to oczywiście nadal pieprzona norma gdy chcesz jeździć lokalnie xD

Na 3 telefony które zadzwoniły (bodajże 10 CV wysłanych), dwa to właśnie forma "minimalna + reszta pod stołem". Średnio 5.5-6.5k na rękę, średnio po 9-11 godzin pracy, średnio 6-12 rozładunków na dzień, więc sumując wszystko: jest średnio. Ale średnio to już prawie dobrze, więc jakoś bardziej z uśmiechem skreślam listę "WYSŁAĆ CV I ZOBACZYĆ CZY W TRANSPORCIE NADAL GADAJĄ ŻE KRYZYS TOTALNY I ŻE CIĘŻKO JEST" - uprzedzając: kryzys nadal jest i ciężko jest od kiedy pamiętam.

Mówiłem sobie "do transportu ni cholery nie wrócę!" ale prawda jest taka, że otwierając JDG miałem świadomość tego, jak bycie kierowcą z doświadczeniem to mój zawodowy dupochron który sam sobie stworzyłem. Nie ważne co się stanie, dopóki będzie zdrowie, będą ręce i nogi pewnie będę mieć jakąś opcję na sensowny zarobek.

No i dobrze wiedzieć, że tak nadal jest i że nadal są braki kierowców, choć jak zawsze dobre firmy trzymają swoich a swoi trzymają się dobrych firm, ale tak jest przecież w każdej branży.

Skoro to już zrobione, pora zacząć wysyłać CV w inne, dużo ciekawsze dla mnie miejsca, choć bez oficjalnego doświadczenia nie wiem co jest realne a co nie.

Na liście mam warsztaty renowacji samochodów i motocykli (mam zerowe doświadczenie, ale może akurat ktoś będzie szukać we Wrocławiu gościa który ręce ma sprawne :D), scenografia jako złota rączka (ale raczej lipa bo potrzebuje umowę o pracę żeby nie płacić firmowego ZUSu, a w tej branży o to ciężko bo większość to zleceniówki) oraz animator warsztatów w fundacji (i tak tym się zajmuje i zamiast kręcić kółkiem wolałbym porobić coś kreatywnego, więc czemu nie). Do listy mam dopisany jeszcze marketing i szeroko rozumiane social media, praca przy ploterze laserowym bo chętnie nauczę się tutaj czegoś nowego, a wycinam masę rzeczy na ploterze no i pomoc ogólna przy JDG, bo widziałem już 'ogólnikowe" ogłoszenia, może coś się trafi dziwnego. Myślałem jeszcze żeby pójść na kurs spawania, ale dorzucanie nowych zajawek nie jest na teraz niestety

W planie mam jeszcze zrobić sobie video CV do rozsyłania zamiast papierowego, bo skoro szukam pracy kreatywnej to czemu nie zadziałać kreatywnie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Macie jeszcze jakieś pomysły gdzie osoba taka jak ja, mogłaby znaleźć pracę kreatywną bez doświadczenia? Własną firmę mam od prawie 7 lat, poprzednie doświadczenie to głównie praca na ciężarowym więc cholera wie jak Na bank ktoś wpadnie na zajęcie o którym nie pomyślałem

#rozkminkrzaka #wroclaw #praca
Half_NEET_Half_Amazing

zajmij się kreatywną księgowością/marketingiem

Bojowy_Agrest

@Krzakowiec jak chcesz coś wiedzieć więcej o reklamowym światku to pytaj, bo siedzę w nim jako kreatywny już 8 lat i przewinąłem się przez tonę agencji.


In general podział roboty i stanowiska wyglądają tak:


  • client service (szukaj: account manager) -> kontakt z klientem, ogarnianie projektu, kosztorysy, taki agencyjny project manager

  • pół-kreatywni (szukaj: social media manager, social media specialist, nie daj boże "social media ninja") -> tutaj zakres obowiązków się różni od agencji do agencji, ale w praktyce od wymyślania contentu, po ustawianie kampanii, czasami jeszcze kontakt z klientem, trochę taka świnka morska, zgodnie z nazwą mocno socialowe stanowisko

  • kreacja (szukaj: content designer, copywriter, graphic designer, art director) -> wymyślanie "rzeczy", pisanie, tworzenie contentu, projektowanie graficzne

  • "ogólne" stanowiska marketingowe np. marketing manager, marketing specialist -> najczęściej praca po stronie klienta


Często próg wejścia jest dość niski, zależy w czym się czujesz najlepiej. Ale z góry ostrzegam: reklama i agencje reklamowe to na dłuższą metę bagienko i wysysają duszę.

GSX-R750

@Krzakowiec HDS? śmieciarka?

Zaloguj się aby komentować

Od dawna chciałem sprzedawać swoje rzeczy do Kanady i USA - parę miesięcy temu otworzyłem swoją drugą markę na ETSY.COM - pierwsze dwie sprzedaże są za mną, więc mogę Wam powiedzieć jak to wygląda realnie z perspektywy sprzedawcy rękodzieła - może ktoś też chce zacząć, przy okazji opowiem czemu nie sprzedaję do UE i czemu Unia często sama kręci bat na siebie.

Więc czemu Kanada i USA? - Bo nie muszę praktycznie NIC by tam sprzedawać, choć trzeba brać na klatę że wysyłka lepiej by była za darmo, więc swoje rzeczy trzeba odpowiednio wycenić bo łatwo stracić.
Z formalności które trzeba zrobić przed sprzedażą:

  • Uruchamiam sklep, w moim przypadku padło na ETSY.COM, głównie za sprawą zaufania klientów do niego i relatywnie niskiej prowizji sprzedaży.
  • w międzyczasie nadaję nr. Eori (opisy brzmią skomplikowanie, ale finalnie 2h reserchu, 1h wypełniania papierologii i czekanie tygodnia na nadanie numeru)
  • Sprawdzam nr. taryfy celnej by odpowiadała moim rzeczom (na szczęście nie mam metali szlachetnych i jest dość prosto)
  • Wybieram firmę kurierską (u mnie Fedex i UPS) i patrzę jak wyglądają u nich procedury - generalnie nic trudnego choć nie jest to Inpost Pierwsza wysyłka i wypełnienie wszystkich tabelek zajęło mi ok 1.5h bo narobiłem błędów. Ale za drugim razem 20 min i załatwione. Do paczki trzeba przyczepić osobno 3x fakturę, pełnomocnictwa celne i ogólnie dokumenty które przewoźnicy przygotowują praktycznie za Ciebie.
  • Etsy pobiera prowizję od sprzedaży ok 11% i trochę centów za wystawienie przedmiotu.

I TO TYLE. W zasadzie największy problem jest na początku gdy trochę błądzi się we mgle jeśli chodzi o tematy celne, taryfy i eori. Druga wysyłka to dużo mniejszy stres, trzecia to już zapewne przyjemność

A co jeśli chciałbym wysłać ten sam towar do UE, w końcu mamy swój sklep największym portalu rękodzielniczym, więc otwórzmy się na CAŁĄ UNIĘ!

Wpada klient z Niemiec, Elias chce kupić mój wisiorek za 200 euro. Przed sprzedażą i wystawieniem faktury muszę na szybko zarejestrować się w niemieckim systemie LUCID czyli obiegu opakowań. Rejestracja jest za darmo, ale już licencja na recykling moich opakowań przez wybraną firmę darmowy nie jest. Muszę zapłacić łącznie ok 100-180 euro jeśli wprowadzam karton. Ale skoro moje skrzyneczki są ze sklejki, do tego wypełniane mchem... jest problem.
Muszę zadzwonić do firmy i dowiedzieć się, że ciężko będzie z recyklingiem i umową, odpowiedzi od razu nie mam, szacunkowo 250-300euro na rok.
OK, więc jednak karton, nie pudełeczka z drewna, trudno. Odliczając prowizję i wysyłkę którą opłacam ja, już jestem na pierwszym przedmiocie -20euro, ale odbębniam sukces, MOŻE SIĘ NIE UDAŁO ALE PRZYNAJMNIEJ SĄ STRATY.

Wpada klient z Francji. Claire upodobała sobie tryt który wystawiłem za 220 euro, ale tak samo jak w poprzednim przypadku, skoro trafił mi się pierwszy klient z Francji i będę wprowadzać na ich rynek jakieś opakowania, muszę zarejestrować się w ich systemie LEKO Organisme, czyli odpowiednik LUCID i BDO. Pani z urzędu francuskiego załamuje ręce gdy opowiadam, że moje skrzyneczki są zrobione ze sklejki, papieru czarnego pakownego i mchu jako wypełniacza. NIE WIE CO ZROBIĆ i zostawia mnie z tym rozłączając się xD

I wiecie co? Wpadł też klient z Łotwy, ale jego też zblokowałem bo już nie miałem siły sprawdzać co muszę zrobić by móc sprzedać swoje ręcznie zrobione rzeczy, zamknięte w skrzyneczce którą też sam zrobiłem (już nie ze sklejki tylko z sosny żeby nie było problemów xD), wypełnioną żywym mchem którego może i nie zrobiłem, ale za to jest bardziej naturalny niż folia.

Chciałem to obejść - mam ploter, setki kartonów z odzysku i może zrobię tak, że opakowania będą z recycklingu? WIecie, biorę kartony praktycznie ze śmietnika, wycinam z nich kartoniki i voila - mamy ładny mały kartonik z odzysku.

Ale tak się nie da. Ani Polska Pani Urzędnik (PPU) ani Niemiecki Pan Ciul (NPC) ani Francusky Urząd Cały Kompany (FUCK) nie przewidział takiej możliwości, nawet jeśli to 100% recyckling, wprowadzam opakowanie? No to należy się pieniądz.

Dlatego wysyłam do Stanów i Kanady - bo nie muszę nic. Nie muszę martwić się z szacowaniem ile opakowań mogę wprowadzić w danym roku, nie martwię się, że we Francji może być potencjalny problem z papierologią bo stworzyłem obraz na starym dywanie i nie wiadomo z jakiego jest materiału.

Wpada Gary, kupuje ode mnie wisiorek za 200 euro na który mnie jako jego twórcę ni cholery nie stać w tej cenie, płacę ok. 25-30euro za wysyłkę do USA, prowizję 24 euro z Etsy i jakieś 2e za przewalutowanie - finalnie zostaje mi jakieś 145-150euro które w zręczny sposób opodatkuje mi Polska, ale co muszę zapłacę z uśmiechem bo nawet gdy odliczę materiały i policzę swój czas jak minimalna krajowa zostaje mi ok 350zł czystego zysku którym podzielę się chętnie z Państwem bo to i tak rekordy jeśli chodzi o ceny moich rzeczy. Przyznam, że przez długi czas bałem się w ogóle pokazywać nowy sklep właśnie ze względu na ceny, bo sam widząc kwoty 800-1000zł twierdzę, że to nierealne że ktoś chce w ogóle kupić tryt w tej cenie. A później dochodzi do mnie, że dla amerykanina wydanie 200 dolarów, to trochę jak dla nas 250zł. A później przypominam sobie, że znowu otarłem się o bankruta, po raz trzeci w przeciągu 7 lat działalności i stwierdzam głośno "a walić to"

Wracając - jeśli zastanawiacie się, czy startować ze sklepem na Etsy - w skrócie róbcie to, bo cały proces po prostu trwa. Trzeba się nauczyć pisać dobre opisy (chat pomaga choć trzeba się pilnować) trzeba też wyłapać algorytm żeby przedmioty były widoczne w wyszukiwarce, ale to naprawdę jest do zrobienia.
To, że mi się jeszcze nie udało, nie znaczy, że komuś nie pójdzie sprawniej - ja ostatnio ogólnie mam czkawkę warsztatową więc cieszę się, że cokolwiek się sprzedało w takich kwotach i że ten sklep jakkolwiek żyje xD

Prowizja jest jedną z niższych, obsługa własnego sklepu jest dość łatwa i po opanowaniu podstaw jesteście w stanie sprzedawać swoje rzeczy za granicę, trzeba się tylko uzbroić w dużo cierpliwości.

A przy okazji podrzucam Wam jak wyglądają prowizje w innych miejscach w których można sprzedawać swoje rękodzieło, przy okazji będzie to lista miejsc dla innych rękodzielników którzy szukają klientów:

  • Amazon Handmade – $39.99 miesięcznie plus 15% prowizja od sprzedaży;
  • E-bay – 12,55% plus 0,30 USD prowizji od sprzedaży.
  • Pakamera – 30% narzut na cenę produktu (czyli z ceny płaconej przez klienta Pakamera zabiera ok 25%);
  • Trendymania – 20% narzut na cenę produktu (czyli z ceny płaconej przez klienta Trendymania zabiera ok 16,7%);
  • Arsneo – 20% narzut na cenę produktu (czyli z ceny płaconej przez klienta Arsneo zabiera ok 16,7%);
  • Decobazaar – 19% prowizji od sprzedaży;
  • Art-Madam – 18,7% prowizji od sprzedaży;
  • kuferart – 20% prowizji od sprzedaży;
  • Ruda Klara – 10% prowizji od sprzedaży.

Chyba tyle, jeśli macie jakieś pytania - piszcie śmiało. Jeśli ktoś chciałby kupić coś trytowego - również piszcie śmiało, cena będzie atrakcyjniejsza od tej na Etsy, nie martwcie się

#rekodzielo #rozkminkrzaka
f51bd1cf-9381-4ff1-81c0-7bf9f3057c96
Atexor

Kurczę, pamiętam Twoje ostatnie wpisy. Fajnie, że nadal z tym jednak działasz i otwierasz się na świat :3


A jak z mebelkami dla kotów? Nadal pomysł w głowie tkwi?


Z tymi papierami to patologia. Ciekawe jak się rozliczają sprzedawcy na aliexpress. Chyba, że to załatwia jakoś chiński rząd.

em-te

@Krzakowiec Czy gdybym chciał sprzedawać obrazy na płótnie, olejne, akrylowe, to też mnie czeka tak droga krzyżowa? Już nie pytam o większe formaty, które wypada pakować w skrzynki.

Już widzę te pytania:


  • co to za klasa kartonu?

  • ile setek rocznie pan eksportuje

  • płótno skąd pochodzi/jakie

  • co to farby, mam pan atest?

  • karton pan zszywa/klei/używa taśmy samoprzylepnej

Orzech

@Krzakowiec Sprzedaje dużo do UE, ale używane rzeczy. Mam do nich opakowania (już były jak kupowałem). Coś powinienem rejestrować? Kurde, przypał

Zaloguj się aby komentować

Półmaraton dzisiaj o 22 a ja dalej nienawidzę biegać, ale rzeczywiście za każdym razem zauważam mentalne benefity które trzeba wyćwiczyć by móc w ogóle przebiec choć ciut więcej.

To będzie największy wpierdol fizyczny w moim życiu xD Jako że od zawsze jestem fanem umiejetnego ubierania się w lumpie znalazłem wczesniej kilka dopasowanych koszulek sportowych i dzisiaj jadę rowerem do pracowni zrobić sobie tylko na z nich napis
"BIEGAM ZEBY MÓC JEŚĆ WIĘCEJ", później absolutny chill
I... Przebiegnę to jakoś. Mam 3h na zrobienie tych 21km, powinno się udać i taki jest cel.

Dziękuję, za wszystkie miłe słowa w poprzednim #rozkminkrzaka - daliście mi dużo siły w cholernie trudnym dla mnie momencie i po ludzku dziękuję ludziska :*

PS: tak wyglądał punktów odbiorów pakietów startowych, nie spodziewałem się aż takiej ilości ludzi!
https://streamable.com/n07c38

Zaloguj się aby komentować

Nienawidzę biegać, ale w przypływie noworocznego entuzjazmu i by stworzyć sobie samemu jakiś dobry cel zapisałem się w sylwestra na nocny półmararon. Jest dokładnie za 7 dni a ja za chuj nie jestem na niego gotowy xD

Dopiero poznaję to uczucie które spływa na człowieka realnie zmuszającego się do robienia czegoś naprawdę dla niego ciężkiego.

W swoim życiu raczej nie wystawiałem się na takie walki - smród porażki ktorą czułem gdy nie dawałem z czymś rady, był często zbyt wielki żeby kontynuować a myśli atakowały niesprawiedliwą narracją o byciu słabym, głupim czy zjebany w zależności od tego przy czym akurat poległem.

Atentycznie nie wiedziałem że aż tak silnie boję się przegrywania z samym sobą, że z biegiem lat zapomnę jak dobrze smakuje wygrana.

Więc biegam choć tego nie lubię. Głównie dlatego, że wisi nademną półmaraton do którego absolutnie nie jestem gotowy, ale przeszły sylwestrowy JA o dziwo wiedział co robić. I ten cel okazał się ważniejszy niż się spodziewałem.

A Wam wszystkim którzy wczoraj poświęcili swój czas na czytanie moich wypocin, albo na pisanie do mnie czy opowiadanie swoich własnych ciężkich historii - po ludzku dziękuję.

Jesteście wielcy i dzięki Wam po stokroć.
#rozkminkrzaka
3fda0748-464d-4cb3-8978-ac7f8d1e61af
Papa_gregorio

@Krzakowiec biegniesz we własnym wyścigu, nie konkurujesz z innymi biegaczami, jedynie ze sobą. W swoim tempie, może być powoli i pewnie będziesz cierpiał po, ale to się da zrobić. Znam ludzi którzy powoli ale bez przygotowania przebiegli półmaraton, a ty jeszcze dziennie chodzisz 10 km? To przecież połowa dystansu, tylko jakbyś dwa razy w ciągu dnia poszedł. To już nie jest straszne. Trzymam kciuki i daj relacje z biegu

sleep-devir

Wołaj jak już to przebiegniesz i będziesz wykończony ale dumny z siebie!

VonTrupka

przebiegniesz, dobiegniesz, wygrasz ze swoimi słabościami, a więc o żadnej porażce niy mo godki


może warto spróbować zmienić nieco wektor nastawienia z "posysam we wszystkim / nic mi nie wyjdzie" na "uda się, dzisiaj na pewno mi wyjdzie". Przynajmniej raz tak stwierdzić na każdych 10 "I suck"


małe kroczki, przypominam, a i maraton uda się przebiec (☞ ゚ ∀ ゚)☞

Zaloguj się aby komentować

Mam gigantyczny ból dupy do samego siebie, wręcz nienawiść która nic mi nie daje prócz wzmacniania schematów których nie mam siły zmienić.

W terapii doszedłem do punktu w którym zdałem sobie sprawę, jak bicie przez ojca pasem małego, wiecznie coś brojącego Krzakowca ma gigantyczne znaczenie w większości moich ucieczek od rzeczy trudnych. Schemat porażki wrył mi się w banię tak bardzo, że choć racjonalny ja stoi i tłumaczy że przecież potrzebuję czasu, współczucia do samego siebie i systematyczności tak naprawdę nie widzę najczęściej nic, prócz własnych porażek i błędów.

Notorycznie, mam dość samego-kurwa-siebie. Nie ważne co zrobię i jak, nie jestem zadowolony z efektów.

W połączeniu z pracą którą wykonuję, całym #rozkminkrzaka który jak zawsze jest rozwalony i planami na "wyjście do ludzi" w postaci filmów, szkoleń i generalnie tworzenia ale tym razem obrazu i muzyki a nie tylko rękodzieła jestem... Sparaliżowany, od paru dobrych tygodni niezdolny do pracy twórczej. A głowie odwieczny krzyk "jesteś niczym, jesteś dnem".

Plan rozpisany od dawna, wiem co mam robić i pierwszy raz w życiu mam to dobrze poukładane. Mam rozpisanych ponad 120 pomysłów na swoje filmy, oświetlenie już dawno przetestowane cała matryca Eisenhowera krzyczy do mnie RÓB, a ja choć jestem w największej dupie finansowej od początku mojej działalności PONOWNIE raz jeszcze, jak to było już dziesiątki razy w moim życiu gdy przychodzi ten TRUDNY okres, który trzeba przeboleć i z trudem działać, najchętniej rzuciłbym to wszystko w piździec i zaczął od nowa coś innego.
Coś łatwiejszego i bardziej ekscytującego niż już utarta przez lata praca rękodzielnicza. Ewentualnie wróciłbym na etat, na którym po prostu bym odpoczął choć wiem, że w głowie biczowałbym się w każdy dzień że odpuściłem. Albo wróciłbym do pracy jako kierowca ciężarówki i znowu pozwiedzał kawałek świata co zapoczątkowało moje myśli o sklepie rękodzielniczym.

Kurwa, w głowie mam tylko "Jesteś słaby" "Jesteś pierdolonym dnem" "Nie dasz rady" i choć jest lepiej jak w przeszłości w której w takich momentach po prostu rzucałem wszystko i zaczynałem coś innego, NIE CHCE MI SIĘ WALCZYĆ.

Nie mam absolutnie jakiejkolwiek motywacji do działania i z każdym dniem tylko zmuszam się żeby cisnąć dalej, ale za chuja nie czuję z tego powodu dumy, choć powinienem. Wiem, że z każdym dniem wygrywam srogą walkę sam ze sobą i naprawdę powinienem czuć rozpierającą dumę że w ogóle cokolwiek ogarniam biorąc na barki depresję, leki, trudną terapię, ADHD i przeszłość.

Nikt nie powiedział że będzie łatwo, ale mam dość tego, że to wszystko jest dla mnie aż tak trudne i nie radzę sobie z rzeczami które dla innych ludzi są... Proste. Szczególnie gdy mają już jakiś plan.

Piszę głównie po to, żeby to wszystko zostało napisane, żeby wybrzmiało jakkolwiek to brzmi. Ryczę nad klawiaturą, najchętniej waliłbym teraz pięścią w ścianę i to w tak by zabolało. Jest we mnie poskromiona wściekłość na samego siebie która chciałaby coś rozjebać. Nie siebie - spokojnie, z tym sobie poradziłem już dawno temu. Ale chciałbym zrobić COŚ żeby dać ujście tym wszystkim emocjom które kotłują się we mnie od cholera wie jakiego czasu.

Otwarcie drzwi w drugą stronę żeby wyleciały razem z futryną było drugim pomysłem, ale finalnie jako że rzeczy kosztują, a ręce potrzebuje do pracy - piszę ten wywód.

Wolałbym opcję z drzwiami, powiedzmy że to następna z wygranych walk z których i tak nie jestem dumny.
Nie mam realnego sposobu na spuszczenie pary - kiedyś to było właśnie tworzenie i rękodzieło. Ono dawało mi niesamowitą ucieczkę i ciekawe uczucie tworzenia danej rzeczy od początku do końca własnymi rękoma. Teraz w tym temacie nie zostało mi nic prócz presji czasu, pieniędzy i dowodów dla samego siebie że jestem zjebany. I nie, absolutnie nie piszę tego żeby ktoś tutaj w komentarzu napisał - Ej wcale nie jesteś zjebany! - Ja to wiem. Tylko niełatwo wyłączyć ten głos w głowie, realnie go przekonać że jest odwrotnie.

  • Nie palę papierosów które dawały mi momenty na ochłonięcie bo rzuciłem, brawo ja.
  • Nie piję, bo ojciec alkus i wiem czym to się kończy, na szczęście nie polubiłem się z alkoholem, brawo ja.
  • Zielonego staram się nie dotykać póki nie wyprostuję tego co w głowie i wiem, że na tym etapie mi nie pomoże.
  • Tworzenie muzyki tak samo jak rękodzieło teraz działa na mnie odwrotnie jak kiedyś. Grając albo śpiewając czuję tylko złość do siebie i presję że idzie mi źle i że nie mam w sobie systematyczności która jest motorem napędowym doskonalenia się.
  • Swoją drogą wszystkie zajawki które miałem po drodze: Longboard, motocykl, rower, zbieranie instrumentów, robienie koszulek, wypalanie w drewnie, pisanie - wszystko poszło w kąt bo albo trzeba było coś sprzedać żeby się utrzymać, albo nadszedł cięższy moment, a ja rzucałem zajawkę przechodząc do następnej.

W tym momencie chyba jedyną przyjemnością jaką czerpię i momentem w którym znikam jest dobry film albo serial, ale najczęściej nie jestem w stanie utrzymać porządnie uwagi na dłużej, a na kino do którego kocham chodzić mnie nie stać. Z tego też powodu mam ogromny problem z czytaniem książek, choć niegdyś czytałem je nagminnie i potrafiły mnie wyłączyć.

Ja pierdole, czuję się jakbym pisał usprawiedliwienie dlaczego MAM PRAWO CZUĆ SIĘ ŹLE, jednocześnie czując się paskudnie, że zwyczajnie nie daję rady z tym wszystkim, tym bardziej że ludzie mają o wiele wiele gorzej w życiu i to nie jest tak że nie mam żadnych opcji na przeżycie. Ręce mam, nogi również sprawne - zdrowotnie powoli prostuje się i buduję formę więc mam więcej niż prawdopodobnie 90% ludzkości.

Po prostu siedzi 33 letnie dziecko i się użala nad swoim losem zamiast działać. Wewnętrzne dziecko tupie nogami, a ja najchętniej kopnąłbym go żeby zamknął ryj.
Czuję ten PAS. Autentycznie czuję go nad sobą, widzę siebie w sypialni gdy dostawałem wpierdol zamiast zrozumienia więc uciekam chuj wie dlaczego, gdzie i po co.

Najchętniej wydrukowałbym sobie koszulkę z gigantycznym napisem "CHUJ MI W DUPĘ", usiadł z papierosem na środku pracowni i poużalał się nad sobą w kłębie dymu bo to wystarczająco ironiczny obraz żeby uśmiechnąć się do samego siebie i stwierdzić, że życie to jest jednak abstrakcyjne i pojebane momentami.

No a skoro już nadymiłem, to może wykorzystać tę chwilę i nagrać jakieś ładne ujęcie bo dym w kadrze ładnie wygląda i zawsze powoduje jakąś taką miekkość obrazu.

Finalnie nawet w głowie ta scena kończy się u mnie tak, że ustawiam wszystko, telefon, aparat, światło, później patrzę na to co nagrałem a tam - jedno wielkie gówno, które wygląda całkowicie inaczej niż sobie wyobrażałem, a montaż dźwięku tylko pokazuje mi że znowu zjebałem.

Racjonalny ja mówi "Nie nagrywasz na codzień, więc musisz poćwiczyć"
A głowa podpowiada "Nic nie umiesz i nie nauczysz się bo jesteś zjebany więc odpuść"
Głowa od lat mówi mi: NIEWAŻNE CO ZROBISZ I TAK BĘDZIE ŹLE. NIEWAŻNE CO ZROBISZ I TAK BĘDZIE KARA.

Ta walka trwa już od lat, ale dopiero od miesiąca wiem, że jest związana z przemocą fizyczną i tą blizną która wzmacniała moje złe schematy prawie całe życie. Nie łatwo z tego wyjść i jeśli gdzieś czuję dumę to właśnie tutaj. Że pierwszy raz od wieków nie uciekam od tych emocji tylko je analizuję. Piszę. Płaczę. Wkurwiam się i próbuję to jakoś twórczo wykorzystać. Oczywiście przy tym wszystkim czuję się jak totalna pizda bo przecież facet nie może płakać, ale jak już ustaliliśmy - chuj mi w dupę.

Co śmieszne, mój ojciec to naprawdę dobry człowiek mający serce po odpowiedniej stronie którego ojciec miał bardzo ciężką rękę i pech chciał że urodził się w Polsce, w której alkohol w latach 70 był motorem napędowym większości ucieczek ludzi którzy sobie nie radzili z własnymi emocjami. Nie jego wina, że zrobił to co zrobił - powielił schemat własnego ojca i przerzucił zbyt dużo na niewinne dziecko, pewnie zresztą zapijał to uczucie wielokrotnie i to też pchnęło go w kierunku wysoko funkcjonującego alkoholika.

Kocham go i na szczęście nie winię, jednocześnie jestem wściekły że tak banalna rzecz jak napierdalanie mnie pasem aż tak bardzo hamuje mnie w codziennym życiu żeby po prostu działać. Żeby się nie przejmować błędami, żeby mieć głęboko w dupie ocenę innych i po prostu... Robić swoje. Aktualnie mam wrażenie, że nie radzę sobie po prostu z niczym a w szczególności z odgrzebaną na terapii przeszłością która wyszła na wierzch. Ja nawet nie wiedziałem, że mam z tym aż taki problem!

Więc aktualnie chuj mi w dupę i nie piszę tego by się użalać. Piszę to dla siebie i potencjalnie dla Ciebie, żebyś zrozumiał różnicę pomiędzy KARĄ, a przemocą fizyczną rodzica. Pomiędzy stawianiem granicy dziecku, a jebaniu go pasem bo bał się do czegoś przyznać, bo już wcześniej nieważne co zrobił i tak dostawał za to pasem - czasem niesłusznie. Granica jest niesamowicie cienka i nigdy nie wiadomo czego chwyci się psychika dziecka by uciec od trudności.

Kimkolwiek jesteś dziękuję że to czytasz. Mam w sobie dość dużą cząstkę atencyjnej dziwki i nie wiem czemu, ale czuję się ciut lepiej gdy wyobrażę sobie że ktoś to czyta i poczuje swego rodzaju współczucie. Współczucie do mnie, do adhdowców czy ludzi ogółem i ich zawsze pojebanego losu.

Ale głównie do mnie - w końcu jestem bohaterem tego tekstu, a ja nie wiem czemu najwyraźniej chcę być ojojany na własnych dziwnych warunkach które właśnie tworzę pisząc to wszystko.

Będzie lepiej. A dzisiaj chuj mi w dupę, ściskam serdecznie i spróbuję stworzyć cokolwiek, co pchnie mnie do przodu w działaniu i planach.

PS: Z MIŁĄ CHĘCIĄ ODDAM SWOJE ADHD CHĘTNEJ OSOBIE, ALBO WYMIENIĘ NA COŚ INNEGO Z DOPŁATĄ.
PS2: To naprawdę dobra konsola była.
PS3: Wracam do pisania tutaj stanowczo zbyt osobistych rzeczy których normalnie człowiek nie zamieszczałby w internecie. Ale aktualnie to jedna z niewielu rzeczy które daje mi ujście emocji, spuszczenie pary i mam zamiar to wykorzystać. Więc ponownie witajcie w moim rękodzielniczym świecie, jestem Krzakowiec a to moja historia.
#depresja #tworczoscwlasna

https://streamable.com/gr419t
Budo

@Krzakowiec jakie leki bierzesz?

yerboholik

@Krzakowiec


  1. Wpierdol od starego za wszystko i za nic -

  2. 33 lata -

  3. ADHD -

  4. Okresy niemożności, obwiniania się, agresji -


Witam w klubie.

Nie jesteś w tym sam. Całe życie niezrozumiany, karany za bycie takim, jakim jesteś. Stary, podjąłeś walkę o siebie - terapia, diagnoza ADHD. Nie jest i nie będzie lekko, ale nikt nie mówił, że tak będzie. Nie porównuj się do ludzi "normalnych" - z takiej perspektywy zawsze będziesz wypadał gorzej, szczególnie patrząc przez okulary DDA/DDD.

Tłumaczenie się przed sobą i światem, że źle się czujesz psychicznie i nie dasz rady nic zrobić - jak zauważyłeś tylko nakręca spiralę spierdolenia. Po prostu sobie pozwól - to jest dla nas (ADHDowców) zupełnie normalne.

Zazwyczaj nie czytam ścian tekstu, ale ta bardzo zagrała w moim serduszku od pierwszych słów.

Z fartem, pamiętaj o tym, że nie zawsze musisz być bohaterem, nie zawsze musisz mieć siłę.

Będzie dobrze!

Pawelvk

Powiem tak, zabierałem się do czytania tego tekstu z milion razy. Ciągle miałem otwartą zakładkę z Twoim postem, ale nie mogłem nigdy doczytać do końca - ciągle coś mnie rozpraszało. Dzisiaj w końcu udało mi się zmotywować - ADHD ty bulwo.


Ojojam, bo wiem że ciężko jest z samym ADHD, gdy wszystko czego się dotkniesz zaczyna Cię jeszcze szybciej nudzić, a w Twoim przypadku to nie jedyny problem.


Milion pasji, tysiące rzeczy i setki pomysłów, a i tak często przegrywam sam ze sobą. Ile rzeczy chciałbym zrobić, a ten głos w głowie mówi "teraz to już chuj, jakbyś zaczął 3 miesiące temu to już byś widział efekty, a tak to nawet nie masz po co się za to brać, przegrywie". Brzmi znajomo co?


Staram się pokochać siebie na nowo, nie nienawidzić i chociaż trochę poukładać sobie życie.

Wierzę szczerze, że i Tobie się uda. Trzymaj się!

Zaloguj się aby komentować

Hej, czy ktoś z zebranych hejtowiczów stawiał swoje własne forum? Chciałbym zrobić forum rękodzielnicze z prawdziwego zdarzenia.

Mam dość "nowego" internetu, jebać facebooka i to co uczynił(liśmy) z tą krainą - od lekko dwóch lat noszę się z zamiarem stworzenia staroszkolnego forum ale w nowoczesnej otoczce dotyczącego rękodzielników.

Udzielam się po różnych grupkach "żywicznych" ale ogólnie jest tam dramat, wiem że tylko moderowane forum ma sens w takich niszach, bo wtedy naprawdę możemy pomagać własną wiedzą, a nie patrzeć jak inni przeszkadzają xD
Kurde mam pełno fajnych rękodzielników pod ręką - domorosłego kaletnika, mój sąsiad warsztatowy jest ceramikiem, jeszcze inny sąsiad naprawia głośniki. Wszyscy mają COŚ do dodania, a nie digitalizujemy takiej wiedzy.

Ba, sam czasem zapominam o niektórych rzeczach które przerabiałem samemu w pracowni i zacząłem sobie różne rzeczy zapisywać, takie miejsce to niezły sposób żeby po godzinach trochę "usystematyzować" własną wiedzę czego wiem że potrzebuję.

Fajną tematyczną domenę mam, hosting od lat bo mam swój ecommerce przecież ale może ktoś już przeszedł tę drogę i ma jakieś wskazówki dla mnie w temacie własnego forum?

Opcje które rozpatruję:
  1. FLARUM - opensource, ale przerasta mnie chyba instalacja tego na własnym hostingu, chociaż tylko spojrzałem na instrukcję więc może dałbym radę bez jakiegokolwiek skilla xD
  2. Simple Machines Forum - jak to mój niezawodny reasercher opisał (dzięki któremu w ogole się wziąłem w końcu za ten temat xD) takie phpBB by Przemo ale na sterydach
  3. Nie cisnąć w forum na własnym serwerze tylko skorzystać z zewnętrznego rozwiązania i tu skłaniam się ku Redditowi bo moderacja całości jest ułatwiona a już i tak się tam udzielam czasami no albo darmowe fora.

Jakieś rady?

#rozkminkrzaka #pytanie #forum
maly_ludek_lego

@Krzakowiec A co nie podoba Ci sie w grupach na fb? Pytam dla kolegi.

PS. Skoro grupy fejsbukowe sie wszystkim tak nie podobaja i slysze ciagle narzekania, to czemu 'wszyscy' z tych grup korzystaja?! Masochisci czy co?

VonTrupka

Przemieliłem długie lata temu jeszcze za czasów królowania pehapa na współdzielonych serwerach hostingowych chyba wszystkie możliwe selfhosted BBSy, włącznie z .netowymi pod platformy windowsowe. Chyba coś z pythonem nawet ugryzłem, bodajże flaskbb, ale to bardziej jako ciekawostkę.


Moje serce zaskarbiło sobie vanilla forums, oczywiście wciąż dostępne wersji opensource, bo sam software stał się płatny dosyć szybko. W każdym razie świeży powiew na polu ociężałych skryptów for, lekki, przejrzysty, łatwy w zarządzaniu i utrzymaniu.


Potem trafiłem na flarum, choć w momencie jego raczkowania nie zaryzykowałbym tworzenia na tym oprogramowaniu społeczności, bo więcej było rzeźbienia z tym aby w końcu odpalić ten kawałek oprogramowanie bez sypania błędami przy każdym kliknięciu. Niemniej przyglądałem się temu sprytkowi i ze 3 lata temu miałem stawiać na tym jedno forum w tematyce sportowej. Temat jednak spalił na panewce.


Dla nostalgicznych użytkowników z preferencjami klasycznych bbsów poleciłbym mybb. Oferuje wszystko co powinno mieć klasyczne forum, z takim właśnie układem treści, a przy tym jest lekkie i szybkie.


Były jeszcze fluxbb/punbb ale już od lat bez wsparcia.


SMF nie polecę, borykało się z problemem dziurawości i wyciekiem danych, wraz z iniekcją szkodliwych skryptów botnetowych. Dosyć szybko i skutecznie blokowane przez hostingi ostatecznie wyleciało z platform umożliwiających szybką instalację oprogramowania u hostingodawców.


I tutaj dojść należy do sedna, czego tak naprawdę oczekujesz?

Bo każdy jeden skrypt forowy spełni swoją rolę agregowania treści segregowanej tematycznie.

To nad czym się powinieneś zastanowić to w jaki sposób chcesz składować i udostępniać multimedia - bo to jest najczęstsza bolączka, zarówno pod kątem obsługi (dodawanie+wyświetlanie) jak i składowania (multimedia żrą zasoby dyskowe w zawrotnym tempie), a w tym składowania na zewnątrz, tj. u innego dostawcy usług.


Druga rzecz to kwestie antyspamowe i zautomatyzowanych prób rejestracji. Tutaj będzie się kłaniał panel administracyjny umożliwiający z marszu jakiekolwiek opcje antyspamu.

Same skrypty często nie zawierają wbudowanych obydwu mechanizmów toteż należy czeknąć za rozszerzeniami do takich skryptów. Tu można by truć dalej o utrudnianiu użytkownikom rejestracji, co najłatwiej sprowadzić do rejestracji potwierdzanej ręcznie przez administratora


A trzecia, bez głowienia się nad technikaliami, to sama prezentacja treści. Czy w sposób stricte forowy, wątkowo i tematycznie, czy z landingiem zbiorczym, w postaci jakichś podsumowań, nowych wątków itp. to co oferują nowoczesne skrypty w opozycji do starych wyjadaczy pokroju ipv czy vbulletin, do których to zbiorcza prezentacja treści i róznego typu ficzery powstawały długo, w bólu i mękach


W każdym razie ze wszystkich jakie przerobiłem polecam przyglądnąć się vanilli i flarum, jeśli ma to być lekkie i zwinne miejsce na dysputy pod niewielką społeczność - jeśli już w jakikolwiek sposób kalkulować to do max kilkuset użytkowników. Fora tych społeczności mają chyba działy testowe, więc można przejść proces rejestracji i testów jako użytkownik. Przegląd działu rozszerzeń ma się rozumieć jest mocno wskazany.

Zapewne hosting na którym masz konto udostępnia jeden z dwóch popularnych instalatorów aplikacji, toteż w zasadzie w 3 kliknięcia uruchomisz testowo większość - o ile nie wszystkie - z wymienionych skryptów.


Z tzw. third party SAASowych rozwiązań to wszystko się rozbija o to, czy wydatek na to nie będzie przerostem formy nad treścią a wraz z nim to, że treści mogą w każdym momencie zniknąć, bo nie będziemy mieli fizycznego dostępu do nich, aby wykonać chociażby ich kopie zapasowe. Reddit przy wciąż zmiennej polityce to chybiony pomysł. Obsługa multimediów w wątkach jest żadna.

Z innych poza wspomnianym discoursem, gryzłem przez chwilę ghost.org, bowiem umożliwiał integracje z już istniejącymi serwisami nie tylko pod względem komentarzy tak jak discours.

Banan11

@Krzakowiec punbb, phpbb. Ogarniesz instalację bez problemu.

Zaloguj się aby komentować

Jestem w domu ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)
Koniec przenosin, moja pracownia jest gotowa a ja mam swój wymarzony Man's Cave :DD

6 lat walki żeby to w ogóle miało racje bytu, chyba z 10 potężnych kryzysów przy których byłem cholernie blisko żeby wrócić na etat albo w ogóle poddać się i tylko spać bo sam sobie napchałem niepotrzebnych rzeczy do głowy...

Największym zaskoczeniem dla wszystkich łącznie ze mną jest fakt, że to wszystko wcześniej mieściło się w starej pracowni na niecałych 10 metrach xD w zasadzie to było nawet więcej rzeczy tylko zrobiłem porządny reset pt. "nie uzywałeś od 2 lat - wywalasz" a jak to się tam mieściło, nie wiem.

To serio zakończenie dla mnie pewnego etapu i nawet nie wiedziałem jak bardzo tego potrzebowałem.

Jeśli mnie nie znacie, jestem Bartek, dla znajomych Krzaku i witam w moim rękodzielniczym świecie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zajmuje się głównie tworzeniem biżuterii, ale mam w sobie niewytłumaczalny głód twórczy i bywają okresy w których nieważne co będę tworzyć - muzykę, teledyski, głupie filmiki, obrazy, zdjęcia czy coś co akurat zauważyłem w necie i stwierdziłem że też chciałbym spróbować. Ten świat ma dla mnie najwięcej sensu gdy coś tworzę, a że mam w sobie gigantyczny problem z prokrastynacją, z oceną przez innych i z sobą samym dopiero po 30 doszło do mnie że to nic złego na tym etapie być atencyjną dziwką czasami jeśli to mnie napędza do działania. Że to nic złego, że jak coś zrobię chciałbym się tym pochwalić. I że to nic, że są okresy w których nic nie wychodzi.

Tak rękodzielniczo rzecz biorąc będę chciał Wam pokazać parę rzeczy. Czasem żeby się pochwalić. Czasem żeby "poćwiczyć" siebie samego bo coś mi się nie udało a jak już napisałem mam gigantyczny, nieprzerobiony problem z własnymi wpadkami.

No a jako, że mam doświadczenie w pracy z żywicą w tej fajnej, domowej małej formie którą każdy może praktykować u siebie w domu - pokaże Wam co zrobić żeby uniknąć moich błędów podczas pracy z nią, podpowiem jaką żywicę dobrać pod Wasze projekty i generalnie postaram się wzbogacić Hejto poprzez swój punkt widzenia świata i moje zajawki.

Więc zapraszam do obserwowania i czarnolistowania #rozkminkrzaka a ja, jako że jest niedziela zamykam się w swoim drugim domu i idę pograć na instrumentach, których nie dotykałem od ponad 2 lat.

https://streamable.com/4bno5s
Sasin

Polski Johnny Sins ( ͡° ͜ʖ ͡°)

kotlin

Super sprawa, gratulacje może kiedyś wpadnę będąc we Wrocku, powodzenia!

UbogiKrewny

@Krzakowiec i jak po miesiącu i końcu przenosin? Lepiej się pracuje?

Zaloguj się aby komentować

Następna