Pan Jerzy
czyli ostatni slam w Gorzowie
***
Od Autora
Drodzy!
Weekendową, już chyba tradycyjną porą, oddaję do Waszych rąk kolejny epizod przygód naszych zasranych bohaterów. I chyba tym razem nie mam nic więcej już do powiedzenia, więc załączę tylko takie oto życzenia:
miłej lektury!
Wasz Autor.
***
Spis treści
Księga I – Zwycięstwo
Księga II – Do Grecji!
Księga III – W Grecji
Księga IV – Nadal w Grecji
Księga V – Ciągle w Grecji
***
Księga VI
Jeszcze chwilę w Grecji, ale dłużej już w Nowej Soli
Przed lotem – Nowa Sól – Poranek – Służba
Na wieść o zamku Splash z szafy wyskakuje;
spokojnie, jak to stoik, i tak peroruje,
takie oto do Pachy on kieruje zdania:
– Phi! Mądrość jest ważniejsza ode posiadania!
Cóż ten cały twój zamek kiedyś ci pomoże
kiedy to wczesnym rankiem Śmierć przyjdzie, być może…
– Splash! Nie mam teraz czasu na mądrość stoików,
a ty za to, @moll przelej, proszę, do słoików
ten barszczyk twój cudny i do zamrażalnika
wrzuć mi też na czas jakiś każdego słoika
bo barszczyk, gdy zamarznie, żadnym wtedy płynem,
ale ciałem jest stałym! Tak właśnie ominę –
sposobem! – naziemną kontrolę bezpieczeństwa,
za to że mi tam wtedy, bez krzty człowieczeństwa,
nieodżałowane DWIEŚCIE SZEŚĆDZIESIĄT CZTERY
moje złote gnidy te zabrały! Te cholery!
– W co słyszę – mówi @moll – to nie wierzę uszom
Pacha dziedziczką zamku! Szkoda, że Ukruszon
on się nie nazywa, tak jak i u Pratchetta!
To dopiero szczęśliwa byłaby kobieta!
Z takimi to słowy, choć nadal utyka,
zmierza ze słoikami do zamrażalnika.
A Pacha dalej ciągnie swój lotniczy wywód:
– Polecimy tym razem bez gastrycznych przygód!
Zamrożony barszczyk w podręcznym bagażu,
wniosę sobie na pokład, bowiem: na cmentarzu
wyląduję, a nie nie na lotnisku, i zginę
gdy w menu znów ujrzę tylko oberżynę!
A ja? Siedzę w kącie i trochę mnie boli
bo nie w Gorzowie, ale w Nowej Soli
zamek położony. I w sercu mnie kłuje,
bo: – Tamże zamieszkamy! – Pacha decyduje.
Ale: co mogę? Co zrobisz, gdy się baba uprze?
Więc się na to zgadzam. Z myślą o jej kuprze.
Podróż nam ta lotnicza bez przygód mijała
tyle tylko, co Pacha barszczem się oblała.
Plama na jej koszuli, przed tą plamą czystej,
nie wzbudziła jednak jej nacjonalistycznej
postawy. Srać raz poszła, ale bez obrazy,
bo i ja też poszedłem wysrać się. Dwa razy.
Lot więc był spokojny, a też i lądowanie
tak łagodne, że nawet na łosia kolanie
ciężko byłoby o nim pisać. Pekaesem
później aż do Nowej Soli, gdzie, pod adresem
zamku, Pacha się wzruszyła, gdy, na tej ziemi
swójże spadek ujrzała oczami własnemi.
Mnie trochę to zdziwiło, bo, przyznaję szczerze
nie szło tam nic rozróżnić: gdzie stajnie, gdzie wieże
kiedyś – jeśli w ogóle – się znajdowały.
Zamek? To gruz jakiś! I w ruinie cały!
Noclegowi w lesie fart zapobiegł taki
że obok zamku stały dla służby czworaki.
Nie żeby jakoś lepiej się prezentowały
ale i ścinany miały, i dach prawie cały.
Zimny wiatr nagle powiał, więc mówię: – Ma słodka
co będziemy tu marznąć? Chodźmy już do środka.
Tym bardziej, że mi, biedna, aż zębami szczęka
więc drzwi przed nią otwiera sama moja ręka.
Od razu z Pachą, z zimna prawie siną
w łożu się kładziemy pod zgniłą pierzyną.
– Wreszcie razem w łóżku – mruczę jej – kochana!
Ona mi na to: – Jam dziś niedysponowana!
I – a nawet ten widok sporo ma uroku –
zwraca się do mnie dupą, kładąc się na boku.
Ja: tak jestem rozgrzany, że nie mogę usnąć
i marzę tylko o tym, żeby bromu chlusnąć!
Bo kusi mnie mocno tyłkiem w kształcie gruszki
choć miast ze mną się ślinić, to ślini poduszki.
Ledwie moment i w sen zapada głęboki:
ani się nic nie ruszy: zimna, jakby zwłoki
obok mnie leżały. Czy się nie przekręciła
bym się może i zmartwił, ale przemówiła
przez sen tak: – Och, @moll! Moja @moll ! Jakież to słodziutkie
ty mi tu rzeczy robisz! Jakież przyjemniutkie!
I czekałem ze zgrozą następnego zdania
ale ona zaczęła swój koncert chrapania.
– No to ładnie! – myślę – Greka podejrzewałem
a tu @moll , tego węża, ja pod nosem miałem!
Teraz wszystko już jasne, wyjaśnienie proste,
dlaczego Pacha spać jej nie dała pod mostem!
I długo tak leżałem ze sercem złamanem,
usnąć udało mi się dopiero nad ranem.
A gdy poranne (o trzynastej) wstały zorze,
to i ja też wstałem. W fatalnym humorze,
bo w półśnie szukałem lukrecjowych ustek
ale ich nie znalazłem: Pachy miejsce puste.
Więc, niedobudzony, w humorze do bani
wyszedłem z łóżeczka szukać mojej pani.
Do drugiej izby chaty śmiechy mnie zwabiły
i siedziała tam Pacha i – Dzień dobry, miły! –
tak mi tam powiedziała. – Tak ty spałeś słodko,
że żeby cię obudzić, byłabym idiotką,
i obudzić cię wcale nie miałam sumienia,
więc, z samego rana, poszłam do strumienia,
umyć się, bo nie mamy bieżącej tu wody.
Później, korzystając z tej chwili swobody,
bez próby się przyssania, zaraz po umyciu
włączyłam sobie bajkę. Czeską. O Kreciku.
Patrz jaki on słodki! W drzwi pukać zaczyna!
Mnie, od tego pukania, to się przypomina
tamta jej nocna, namiętna do @moll przemowa.
Już chcę robić borutę, kiedy takie słowa
z radością ogromną do mnie wypowiada:
– A wiesz co mi się śniło? To, że sobie śniadam
najwspanialsze na świecie ode @moll śniadanie!
Ach, piękne to było przez sen fantazjowanie!
Za moje podejrzenia to nawet ją chciałem
przeprosić, ale nie, bowiem sam zgłodniałem.
– Oglądaj Krecika, tu w spokoju sama –
tak mówię – ja tymczasem to idę coś wszamać.
I wychodzę do tej izby, gdzie kaflowy piec
stoi, i, tak jak ja stoję, to mógłbym tam lec,
bo zaskakująco – jak polskich piłkarzy gol –
tam, przy kaflaku, nikt inny, ale sama @moll
stoi! – Cześć Jerzy – tak do mnie ta @moll przemówiła –
ale się cieszę, że mnie tutaj zatrudniła,
Pacha, w tym majątku, co, po ślubie: Starki
nazwę będzie on nosić, na miejscu kucharki.
Nie mogłam się doczekać kiedy pracę zacznę!
Jak, u Pratcheta, Scrobic: kucharka z Lancre!
Porzuciwszy na chwilę pomysł ze śniadaniem
wracam ja do Pachy z takim zapytaniem:
– Zatrudniłaś @moll ? Super! Tylko: kto zapłaci?
– Jak: kto? – pyta Pacha – My. Przecież MY bogaci!
Sam tak mi przecież, Dżordżu kiedyś powiedziałeś!
A teraz co? A może wycofać się chciałeś
z tych słów? I co jeszcze? I ze ślubu może?
Jeśli właśnie tego chcesz, mój Dżordżu, to dobrze!
– Nie! Nie, kochana! Źle ty mnie zrozumiałaś! Czy
nie wiesz, że gdy Polak głodny, to wtedy jest zły?
Dlatego, proszę cię, odłóżmy tę rozmowę
do czasu aż śniadanie opędzluję sobie.
I – dzięki Bogu – Pacha ma wyrozumiała
na moją propozycję zgodzić się zechciała.
Więc wracam ja do kuchni tam gdzie @moll króluje
a tam śniadanko późne na stole paruje,
a skład tego śniadanka jakże mnie zachwyca:
kawka, chlebuś świeżuśki, no i jajecznica.
– „Ale będzie szamanie” – myślę – „tylko jeszcze
tę jajecznicę to posypię sobie pieprzem!”
I sięgam po młynek i: – Ty chamie bezczelny!
To młynek jest wyłącznie do przypraw korzennych! –
tak to właśnie tam wtedy @moll mnie opieprzyła:
rzecz dziwna, bo normalnie bywa raczej miła.
Po tym faux pas atmosfera stała się licha,
śniadanie skończyłem nic nie mówiąc, z cicha.
A później, już spokojny, bowiem najedzony
poszłem do drugiej izby, do mej przyszłej żony,
dokończyć rozmowę. Takie tam oto słowa
za pomocą ust Pachy wyrzucała głowa:
– Widzisz, Dżordż, my szlachta, więc z wysokiej półki,
służby potrzebujemy, a ja przyjaciółki.
Stąd też właśnie pomysł z tym @moll zatrudnieniem
w zgodzie to zrobiłam ze swoim sumieniem.
Będzie @moll u nas pracować jako kucharka,
i cześniczka, rejentka, sekretarka Starka,
oraz także jako koniusza, szambelanka,
fornalka, chlewmistrzyni, kowalka, furmanka.
Tylko jednej posady nie będzie dotykać:
Splasha ja zatrudniłam bowiem na klucznika
Ale nie martw się! Tanio, za miseczkę ryżu
bowiem @moll nie pasuje kutas do imidżu.
– Mój Boże – mówię na to – jeszcze Splash! Czy wiecie
gdzie on może siedzieć? – Siedzi w toalecie –
mówi Pacha spokojnie, żeby było miło.
Odpowiadam: – Też pójdę, bo mnie przypiliło!
I wraz udaję się do latryny w drogę
z tego ciśnienia na zwieracz każdą nogę
moją na ziemi bardzo ostrożnie stawiając.
Wreszcie, końcówkę drogi niemal dobiegając,
staję przed sławojką, ale drzwi jej zamknięte!
No: to Splash tam jest w środku, bo gówno, nie miętę
węszę stamtąd. W drzwi uderzam: – Splash! Szybciej! Proszę!
A on z wnętrza ku mnie stoickim swym głosem
tak mi odpowiada: – Nie! Ja się stąd nie ruszam!
Dokończyć chcę tu dzieło Marka Aureliusza.
Poczekaj jeszcze trochę! No, jeszcze chwileczka!
Właśnie dzieło kończę: Rozmyślania – dwójeczka.
***
Stopka redakcyjna
Oficyna Wydawnicza Kawiarnia #zafirewallem
Internet, 2023
@George_Stark , 2023
Redakcja: @George_Stark
Korekta: @George_Stark
#tworczoscwlasna #poezja