Uwaga będzie długi tekst
W czasie gdy do Piotrogrodu z Krasnojarska przybywają nikomu nieznani Józef Dżugaszwili czy Lew Rozenfeld, mało znany Lew Bronstein kupuje dopiero bilet na statek z Nowego Yorku do Norwegii, a Niemcy dopiero organizują transport pociągiem ze Szwajcarii przez Niemcy i Szwecję do Rosji 30 szpicli pod przewodnictwem Włodzimierza Uljanowa i Karola Sobelsohna...
do Piotrogrodu przyjeżdża już ONA legenda rosyjskiej rewolucji.
#iwojnaswiatowa #historia #pierwszawojnaswiatowa #rosja #ciekawostkihistoryczne #wielkawojna
The Little Grandmother of the Russian Revolution REMINISCENCES AND LETTERS OF CATHERINE BRESHKOVSKY wyd. Boston 1917
Jednym z pierwszych aktów Rządu Tymczasowego było ogłoszenie amnestii dla wszystkich więźniów politycznych i zesłańców. Mówiono, że na samej Syberii było ich sto tysięcy. Wszyscy, którzy mogli to zrobić, natychmiast wyruszyli do Rosji [tzn. europejskiej części]. Rząd wysłał pani Breszkowskiej specjalne zaproszenie do powrotu. Długa podróż do domu była jedną nieprzerwaną owacją. Żołnierze połączyli się z ludem, by nieść ją triumfalnie. Kiedy dotarła do Moskwy, wsadzono ją do carskiego samochodu państwowego i zawieziono w wojskowej eskorcie do sali, w której obradowała moskiewska Duma. Tam została oficjalnie powitana, z pozdrowieniami i oracjami.
„Obywatele” – powiedziała – „chodzi mi po głowie jedna myśl. Radość ustępuje miejsca trosce. Na każdej stacji i skrzyżowaniu dróg jest tylko jedno żądanie. To jęk ludu o literaturę, książki, nauczycieli”. Następnie usilnie apelowała o powszechną edukację. Powiedziała swoim amerykańskim przyjaciołom, że zamiast powoływać wszystkich młodych mężczyzn do służby wojskowej, jak to miało miejsce w starym reżimie, chciałaby, aby każdy mężczyzna i każda kobieta w Rosji, którzy potrafią czytać i pisać, zostali powołani nie do służby wojskowej lecz na kilka lat jako nauczyciel w szkole. W ten sposób wielki analfabetyzm w Rosji mógłby zostać wytępiony w bardzo krótkim czasie.
W Piotrogrodzie całe miasto wyszło jej na spotkanie. Ogromny tłum wymachujący czerwonymi flagami i śpiewający Marsyliankę rozciągał się wzdłuż zachodniego krańca Newskiego Prospektu aż do stacji kolejowej Mikołajewsk. „Kiedy przybył korespondent Associated Press, zastał tłum usiłujący szturmować stację, do której nie wpuszczono nikogo poza weteranami rewolucjonistów i delegacją z Ministerstwa Sprawiedliwości, na czele z A. F. Kiereńskim, wraz z delegacjami powitalnymi z Piotrogrodu, Moskwy i Dorpatu, uniwersytety i szkoły średnie. Ochotnicza straż żołnierzy i studentów próbowała powstrzymać tłum. Zgodnie z sugestią Kiereńskiego powitanie madame Breshkovsky odbyło się we wspaniałym apartamencie na dworcu zwanym Cesarskimi Recepcjami, który za starego reżimu były używane tylko do przyjmowania osobistości królewskich. Byli tam wszyscy, którzy przeżyli „Starą Gwardię" wśród rewolucjonistów. Wokół dużego salonu były dziesiątki koszy i wieńców z kwiatami, z przewagą szkarłatnego tulipana, z takimi napisami jak: „Naszej kochanej Babci”, „Bohaterce Męczennicy Rosji”. Kiedy pociąg przyjechał, tłum ponownie próbował szturmować stację, krzycząc: „Pozwólmy zobaczyć się z Babcią!” Strażnicy uciszyli ich, wyjaśniając niebezpieczeństwo zgniecenia i zapewniając aby wszyscy mogli wziąć udział w powitaniu.
„Nie sądzę, żeby gdziekolwiek na świecie była panna młoda, która dostała tyle kwiatów” – powiedziała stara bohaterka, uśmiechając się i wskazując na swój wagon w pociągu wypełniony kwiatami, które dostała w drodze z Syberii. Podczas jej długiej podróży na każdej stacji witały ją entuzjastyczne tłumy; widziała całą Rosję, wszystkie jej „wnuki”, robotników, żołnierzy, chłopów i obywateli wszystkich warstw, pozdrawiających ją jako symbol długiej walki o wolność.
W jej specjalnym samochodzie było kilku mężczyzn, z których kilku pojechało się z nią spotkać w Moskwie. Wśród nich był minister sprawiedliwości Kiereński. Minister Kiereński wręczył „Babci” bukiet czerwonych róż i pocałowali się trzy razy. Zwróciła się do niego poufale „ty” i z entuzjazmem opisała swoją wizytę w Moskwie. W drzwiach pojawiła się pani Breshkovsky, wsparta na ramieniu Kiereńskiego. Zdejmując kapelusz, Minister Sprawiedliwości zwrócił się do tłumu: „Towarzysze, Babcia Rewolucji Rosyjskiej wróciła wreszcie do wolnego kraju. Była w lochach, w karnych osadach nad Leną, była torturowana bez końca, a jednak mamy ją przy sobie, dzielną i szczęśliwą. Wykrzyknijmy „Hurra” naszej kochanej Babci!” Platforma aż zatrzęsła się od grzmotu aklamacji, który nastąpił, i przy akompaniamencie gorących oklasków ukochana Babcia, prowadzona przez Kiereńskiego, przeszła do sal przyjęć, gdzie czekały na nią liczne poselstwa.
Na pierwszy ogień poszła grupa pielęgniarek, które wręczyły jej kwiaty i wymachiwały czerwoną flagą z napisem: „Niech żyje Babcia Rewolucji Rosyjskiej!”. Rzeczniczka powiedziała: „My, pielęgniarki, jesteśmy tylko nieskończenie małą grupą tych wszystkich sióstr, które w tym szczęśliwym dla Rosji dniu przesyłają wam pokorne i pełne czci pozdrowienia”. Była otoczona ze wszystkich stron; kobiety przepychały się, by całować jej ręce, mężczyźni zdejmowali kapelusze i krzyczeli „Hurra!” gdy pani Breshkovsky w towarzystwie Kiereńskiego udała się do czekającego samochodu, którym miała zostać przewieziona na Zjazd Delegatów Robotniczych.
Trwało posiedzenie Rady Delegatów Żołnierskich. Kiedy nadeszła wiadomość, że przyjechała „Babcia”, wszyscy obecni wstali i bili brawa. Owacje trwały długo. Jako pierwszy zabrał głos Kiereński. Powiedział: „Jestem szczęśliwy i dumny, że mogę cię powitać. Babciu, w imieniu rosyjskiej demokracji i Rządu Tymczasowego. Cieszę się, że mogę cię powitać, którą stary rząd prześladował i którą teraz spotykamy z takim honorem”.
„W imieniu Komitetu Wykonawczego Rady Delegatów Żołnierskich i Robotniczych”, powiedział N. S. Czeidze, „Pozdrawiam kobietę, która zainspirowała rewolucję rosyjską. Miejmy nadzieję, że z tą samą wiarą w słuszność sprawy , będzie nas nadal inspirować w naszej pracy nad dalszymi podbojami na drodze wyzwolenia Rosji. Jeszcze raz witam was pokornie i pozdrawiam!”
Jeden po drugim przedstawiciele różnych środowisk powstali, by powitać ukochaną Babcię. Głęboko wzruszona pani Breshkovsky odpowiedziała na te pozdrowienia. Każdy się podniósł.
Powiedziała: „Przebyłam długą drogę. Jestem stara i nie pamiętam wszystkiego. Kiedy wyszłam na peron, zobaczyłam ludzi; dookoła widziałam robotników. Przybyłam do tej świątyni wolności i widzę organizacje wojskowe, robotnicy, Kozacy, marynarze. Tak więc miałem dzisiaj szczęście widzieć przedstawicieli całej zorganizowanej Rosji, Czy to nie jest zupełne szczęście! Dowodzi to, że możemy pracować zgodnie, wolni i szczęśliwi, bez niezgody, jak jeden dotrzymywania zobowiązań. Nigdy nie było żadnych kłótni ani sporów w mojej partii z mojego powodu. Zawsze szanowałem zdanie moich towarzyszy i orzeczenia partii do tego stopnia, że niezmiennie opowiadałem się za polubownym załatwieniem najbardziej spornych kwestii. „Czy nie widzę, że wszyscy jesteście dziećmi tej samej sprawy? Żołnierz — czyż nie jest taki sam jak robotnik? Wszyscy jesteście dziećmi naszej jednej wielkiej matki, Rosji, i dlaczego nagle mielibyście się kłócić z innymi?”
Żołnierz zbliżył się blisko platformy, na której przemawiała „Babcia”. Wyjęła różę ze swojego bukietu i wręczyła ją swojemu „wnukowi”. Żołnierz czule pocałował ją w rękę. Madame Breshkovsky delikatnie pogłaskała żołnierza po włosach i wśród gromkich oklasków mówiła dalej: „Jeżeli wszyscy dążymy do wolności i równości, jakie mogą być między nami różnice? O co tu się nie zgadzać? Po co wkładać sobie nawzajem kije w szprychy kół? Jeśli dążymy do pokonania takiego wroga, tak zaciekłego wroga Rosji jak Wilhelm, czy nie możemy przezwyciężyć naszych małych różnic? Niewiele mówiłoby to o naszej mądrości, gdybyśmy nie potrafili ich zwalczać."
„Wszystkie te pozdrowienia, skierowane ze wszystkich stron do tej samej osoby – którą nazywacie swoją Babcią – dowodzą, że jesteście jednomyślni. Wszyscy mówią: „Umrzemy za wolność”. W tym widzę solidarność. Wszyscy rozumieją, że jeśli nie pokonamy wroga, to kraj nasz pogrąży w żałobie, on, nasz krwawy wróg, przyjdzie i będzie nam dyktował swoje prawa. Jestem pewna, że nikt tego nie chce. Nie chciejcie żadnych zaborów, nie chcemy zrujnować innych, ale dać się podeptać, stracić szacunek dla siebie, to byłoby niegodne wielkiej Rosji!
„Moje dzieci, nic nie otrzymuje się za darmo. Bez ciężkiej pracy nie można osiągnąć całkowitej wolności. Może wiecie lepiej ode mnie, że nic nie dokonuje się samo – umysł i duch są potrzebne. Od trzech lat Rosja cierpi, jak nikt nie cierpiał, i być może trzeba będzie znieść więcej cierpienia, zanim osiągniemy cel. Zatem zjednoczmy się i walczmy, aby żadne drobne różnice nie zatarły drogi do naszego głównego celu - wolności i szczęścia całego narodu.
Madame Breshkovsky zakończyła pośród entuzjastycznych i ciągłych oklasków. Krzesło, na którym usiadłą, zostało podniesione przez Kiereńskiego, Czeidze, minstra pracy, Skobielewa i innych, którzy ostrożnie położyli je sobie na ramionach i przy bezprecedensowych oklaskach przenieśli do sali Jekaterynińskiej, gdzie powitano ich dalszymi brawami i owacje. Kwiaty niesiono przed krzesłem. Wokół utworzono pierścień, aby oczyścić przejście, a ukochaną Babcię zaniesiono do wejścia. Tu czekało na nią duże zgromadzenie przedstawicieli armii, z okopów i rezerw.
„W imieniu 25-tysięcznego garnizonu staroruskiego, pozwól mi, Babciu, cię pozdrowić!”
„Babcia” delikatnie poklepała żołnierza i wręczyła mu różę. „Wracaj” – powiedziała – „i powiedz im, że Babcia przysłała im różę i pozdrowienia”.
Podeszła pielęgniarka Czerwonego Krzyża. „W imieniu pielęgniarek na froncie północnym, pozwólcie mi się pocałować” „Babcia” pocałowała ją i również dała różę.
„Byłem cztery razy ranny” — powiedział stojący w pobliżu oficer. „Mój brat stracił życie za wolność. Ojciec wiele wycierpiał. Z trudem uzyskałem pozwolenie na przywdzianie munduru, aby stanąć w szeregach armii. Pozwólcie, że pozdrowię was w imieniu inwalidów”. – Dziękuję, kochanie, dziękuję.
A. A. Nazarow, Kozak, członek Dumy, pozdrawiał ją w imieniu członków Dumy: „Niech żyje wielka Babcia Rosyjska! W młodości zasiałeś ziarno wolności, a na starość uczyniłeś Rosję szczęśliwą Niech żyją niosący pokój, niech żyje Rosjanka!”
Samochód zabrał „Babcię” i Kiereńskiego. Towarzystwo Ekonomiczne Gwardii organizowało spotkanie w Teatrze Dramatu Muzycznego i zaprosiło ją, aby zaszczyciła ich swoją obecnością. Byli obecni dwaj inni bohaterowie rewolucji rosyjskiej — Wera Figner i Herman Łopatin, obaj spędzili ćwierć wieku w twierdzy Schlusselburg. Trudno opisać przyjęcie, z jakim spotkała się „Babcia” i pozostali weterani rewolucji. Publiczność chłonęła każde jej słowo, każdy gest i na wszystko reagowała z entuzjazmem. Kiedy mówiła o jedności ludu, władzy, którą można uzyskać tylko dzięki jedności, kiedy wskazywała na innych weteranów starej gwardii rewolucji rosyjskiej, Werę Figner i Hermana Łopatina, i opowiadała, jak zastępowali się nawzajem w rewolucyjnym froncie w dawnych czasach i podkreślali, że są silni tylko dlatego, że nie było między nimi podziału; kiedy wezwała wszystkich swoich przyjaciół i „dzieci”, by zjednoczyli umysł i serce w jednym celu, w imię wolności — tłum słuchał z zachwytem, a po chwili martwej ciszy wybuchnął aplauzem.
Łopatin powiedział: „Nie ma zbyt drogiej ceny za tę wolność, którą teraz mamy. I jestem szczęśliwy, że pod koniec moich lat przed końcem - staję się głuchy i ślepy - mogę zobaczyć triumf wyzwolonej Rosji."
Wera Figner była niedysponowana i zmęczona, nie mówiła. Publiczność jak jeden mąż wstała i gromko oklaskiwała starych bojowników o wolność Rosji. Kiedy ukochaną Babcię Rewolucji przenoszono z sali do jej samochodu, przy dźwiękach Marsylianki granej przez żołnierzy pułku wołyńskiego, setki oczu śledziły tę prostą i cichą staruszkę, z twarzy której można było wyczytać: kronika wielkiej walki i radości wielkiego triumfu.