#perfumyniszowe

1
67
Moje serduszko krwawi. Pojechałem do Wietnamu trochę z nadzieją, że uda mi się kupić unikat, Molotov Cocktail od Sylhouette Parfumes. Chodziłem po perfumeriach i nic... Wszedłem na ich fanpage i okazało sie, ze wypuścili ostatniego batcha i nie zamierzają wypuszczać kolejnego przez brak składników dobrej jakości. Napisałem do nich z nadzieją, że chociaż powiedzą, gdzie to można kupić na miejscu, ale dowiedziałem się, że nie prowadzą sprzedaży w Wietnamie (jeszcze), a male ilosci molotova są w sklepie na Tajwanie, w Nowym Jorku i na Węgrzech (╯ ͠° ͟ʖ ͡°)╯┻━┻

https://www.fragrantica.pl/perfumy/Sylhouette-Parfums/Molotov-Cocktail-92900.html

Pozostaje mi polować na Black Tea i White Tea od Y25. Skontaktowałem się z nimi, więcej informacji za 2 tygodnie ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

#perfumy #perfumyniszowe #zalesie #wietnam
58105aa1-f078-4c64-8bd4-0a520d1d8638
b42b2aaf-81c7-431e-b7a4-6d427d3b4871
Earl_Grey_Blue

@dziadekmarian Widziałem, ale właśnie drogo, a jednak chciałbym najpierw to powąchać, bo po recenzjach ten zapach to duże ryzyko.

Cris80

@Earl_Grey_Blue ten zapach to po samych nutach duże ryzyko

Zaloguj się aby komentować

Pogoda zrobiła się jesienna, więc przetestowałem kilka zapachów pasujących na tę porę roku.

100BON Myrrhe & Encens Mysterieux
Otwarcie jest zdecydowanie cynamonowe i jest to cynamon ujęty w sposób nie plastikowo-słodyczowy jak w wantedach czy innych milionach, a pylisty, przyprawowy i korzenny. W duecie z cynamonem gra paczula, przypominająca swym charakterem tą u Jovoya lub Meo. W przeciągu godziny perfumy wyraźnie się wysładzają motywem ambrowo-tonkowym o nieco budyniowym zabarwieniu. Pojawia się również tytułowa mirra, ale przewija się gdzieś na drugim/trzecim planie, a kadzidła frankońskiego nie wyczuwam wcale. Ładne pachnidło, lubię takie klimaty. Koneserom niszy może się wydać zbyt proste i płaskie, trochę jakby to po prostu była mieszanka naturalnych olejków, a nie pieczołowicie przemyślana konstrukcja perfumiarska. Natomiast należy mieć na uwadze, że są to perfumy tanie jak barszcz (zapłaciłem za nie ok 0,9 zł/ml), które jakością zapachu biją na łeb to, co proponują wiodące marki mainstreamowe za wielokrotnie większe kwoty. Ponadto, jeśli kogokolwiek to obchodzi, producent deklaruje, że perfumy są w 100% naturalne i wegańskie, co prawdopodobnie miało wpływ na słabe parametry użytkowe.

Hima Jomo Autumn in Lhoka
Początek jest nieco świąteczny za sprawą fajnej, ostrej nuty cynamonu, podanego w sposób naturalnie przyprawowy jak w Megalium. Perfumy szybko jednak pokazują pazur w postaci smolistego akordu brzozowego dziegciu. Wąchając w ciemno mógłbym pomyśleć, że to jakiś nowy Beaufort. Jest w nim nuta wędzonki w stylu Fumidusa, ale nie tak agresywna, dzięki czemu efekt jest bardziej ułożony i noszalny jak w Hyde. Najciekawszym wyróżnikiem tych perfum jest jednak element zbożowy. Nie ukrywam, że liczyłem na zapach słodu jęczmiennego, gdyż trochę kiedyś hobbystycznie warzyłem piwo i zawsze lubiłem aromat unoszący się podczas ważenia odpowiedniej ilości poszczególnych słodów. Niestety słodu się nie doczekałem, ale w zamian dostałem coś równie miłego - przypieczoną skórkę chleba razowego! W bazie kompozycji dopełnia jeszcze ziemista paczula. I to w sumie tyle, nie jest to skomplikowany zapach, jego ewolucja jest znikoma, ale pachnie świetnie i długo.

JMP Artisan Perfumes Fir of the Light
Otwarcie jest gorzkie i świdrujące, pieprzno-ziołowe, przez chwilę czuć też coś w rodzaju eukaliptusa i trochę cytryny, ale zaraz scenę przejmują drzewa iglaste. I to jest najmocniejszy element tych perfum. Świerki, jodły, sosny, sam nie wiem co jeszcze, ale pachną bardzo esencjonalnie i kompleksowo, bo wyczuwalne są zarówno igły, jak i drewno czy kora. Z czasem ostrość igliwia łagodnieje, a w zamian otrzymujemy nieco kadzidła, mchu i nutę butwiejącego pnia. Wrażenie obcowania z typowym polskim lasem iglastym jest niezwykle realistyczne. To nie są perfumy z elementem nawiązującym do zapachu lasu, tylko dosłowne jego odwzorowanie z minimalnymi tylko ozdobnikami. Z tego powodu może się wydać mało perfumowe, ale mi się podoba. Najlepszy las w płynie jaki dotychczas wąchałem, w dodatku bardzo trwały.

Omanluxury Royal Incense
Zaskakująco świeże, pieprzne otwarcie na tle wilgotnych, zielonych kwiatów. Jakiś wspólny kwiaciarniany mianownik z Fathom V. Perfumy ewoluują bardzo płynnie i powoli. Z czasem spośród tej kwiatowej mieszanki wyłania się róża, świeża, botaniczna jakby podana wraz z zieloną łodygą. Róży towarzyszy charakterystycznie metaliczne kadzidło. Jeszcze później dołącza skóra, grzeczna, elegancka, starannie wyprawiona, bez elementów animalnych. Miód pojawia się dopiero po dobrych kilku godzinach w głębokim drydownie i wtedy też kadzidło nabiera bardziej sakralnego charakteru. Dziwna sprawa, bo przy pierwszych testach perfumy wydawały mi się bardziej różano-mirrowe, coś na kształt Eau Sacree, a teraz tego nie czuję. Wcale nie wydaje mi się też tak słodki jak mogłoby to wynikać z opisów, bo na mnie przez cały czas dominuje profil kwiaciarniano-kadzidlany. Bardzo mocne parametry.

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
e44fc9e1-c4a0-421d-be29-f3d0557d85d3
HolQ

@saradonin_redux "...cynamon ujęty w sposób nie plastikowo-słodyczowy jak w wantedach czy innych milionach, a pylisty, przyprawowy i korzenny..." - bo dodali prawidziwego olejku, a nie polecieli po taniości dodając czysty cynnalaldehyd kurde zainteresowałeś mnie ta perfuma i tym fire of the light. Muszę poszukać gdzieś w uk do kupienia

saradonin_redux

@HolQ chyba nawet nie. Raz, że to bardzo tani produkt i nie wierzę, żeby ktoś aż tak się starał, a potem sprzedawał to za grosze. Dwa to IFRA jakoś mocno ograniczyła użycie naturalnych ekstraktów w kory czy nawet liści cynamonu z powodu rzekomych alergii. Z substancji występujących w cynamonie skład zaś podaje m.in. Eugenol, Benzyl cinnamate, Cinnamal. Efekt jak dla mnie jest niezły.

HolQ

@saradonin_redux aaaa ok.. To olejek cynamonowy, ale eśli duża zaw Eugenolu to ekstrakt nie z kory, a z liści. Liście mają 70-90% Eugenolu i praktycznie zerowy cinnamaldehyd

HolQ

Faktycznie ten 100Bon tani, już zamówiłem,ale tego fire of the Wood nigdzie nie mogę znaleźć

saradonin_redux

@HolQ Fir of the Light już chyba tylko z drugiej ręki na fb. Jakub robi swoje perfumki w małych partiach i nie wiem czy kontynuuje czy zawiesza. Jest jeszcze mroczniejsza wersja pod nazwą Fir of the Dark, której jeszcze nie testowałem.

dziadekmarian

@saradonin_redux Whisky z gorącą brzeczką... to było coś pysznego.


Alebambrowy Emir Voux Spices (mający być klonem Ivory Route) dość dokładnie - i raczej dość przypadkowo - odtwarza (choć w tanim i slodkim wydaniu) ten przewodni akord z Royal Incense. Bracelets of Kisra II również jest bardzo blisko, ale tu jest jakość. Royal Incense to jeden z pierwszych zapachów, przy których zrozumiałem, że raczej nigdy nie znajdę swoich ulubionych, bo oto stykam się z rodzajem zapachu, o którym przez kilka dekad nie miałem pojęcia, że w ogóle może istnieć.

saradonin_redux

@dziadekmarian akurat brzeczka to zawsze mi śmierdziała, szczególnie po schłodzeniu, ale niektóre słody np. brown albo amber od Fawcetta to pięknie pachniały.

Zaloguj się aby komentować

Dorobił się chłop w końcu kilku dekantów Bortnikoffa. Nie wiem jeszcze czy się dorobi flakonów, bo tanio nie jest, choć nie da się ukryć, że pachnie też drogo i dwie pozycje siadły mocno. Mój wcześniejszy kontakt z marką ograniczał się do Tabac Dore, Santa Sangria i Oud Monarch, z których najlepsze wrażenie wówczas zrobił ten pierwszy. Do rzeczy, popsikał, ponosił razy kilka, czas coś powiedzieć.

Lao Oud 
Od początku dominują dwa składniki: oud i kakao. Kakao jest ciemne, ale posłodzone. Natomiast oud taki grzeczny to nie jest, bo ma intensywnie stajenny charakter. Tak jest, nie obora, a stajnia, ewidentnie zalatuje końskim łajnem. Elegancko się chłop wyperfumował Xd Na szczęście z czasem łajno ulatuje, a profil zmienia się na wytrawny i drzewny, trochę żywiczny, a trochę ziemisty. Dałbym głowę, że czuję mroczną, piwniczną paczulę choć w składzie jej nie ma. Gdzieś w tle pojawia się gorzka kawa i mimo, że lekki koń jeszcze jest, to jest on czysty i można wyrywać koniary. W każdym razie robi się noszalnie, a nawet ciekawie i przyjemnie. 

Musk Khabib
Przedziwny zapach. Początek jest pylisty i przyprawowy, z wyraźnym akcentem gorzkiej gałki muszkatołowej. Szybko jednak wysładza się specyficznym kremowym motywem, który jest trochę kwiatowy, a trochę spożywczy, waniliowy, niemal jadalny. Nie jest to w żadnym wypadku prymitywny gourmand, a raczej coś w rodzaju półwytrawnego domowego wypieku. Nastawiłem się na zwierzaka bydlaka, a tu tak milusio. Z naturalnymi piżmami mam małe doświadczenie i prawdę mówiąc nie jestem w stanie tego tytułowego piżma wyodrębnić, gdyż blend jest spójny, jednolity, kremowy i ambrowo słodkawy. Zupełnie nie moje klimaty i jak dla mnie, to najsłabsza pozycja w tym zestawieniu. Może na kobiecej skórze mógłby lepiej zagrać.

Mysterious Oud
Ciepły drzewny przyprawowiec z wątkiem kwiatowym. Cynamon, goździki, labdanum i róża na miękkiej sandałowo-agarowej bazie. Ta baza jest zmienna, przechodzi przez różne etapy, zarówno wytrawnie-drzewne, jak i słodkawo-animalne, natomiast nie wkracza w obszary mocno smrodliwe. To nie jest zapach typu oud i prawie nic więcej, wręcz przeciwnie - jest bardzo bogaty, dużo w nim się dzieję, więcej niż jestem w stanie opisać. Natomiast należy zaznaczyć, że obywa się bez większych kontrowersji, chyba że ktoś jest miękka pała i mu przeszkadza odrobina bobrowego dupska. Ba, są dni kiedy labdanum dominuje nad oudem, co w zestawieniu z różą i cynamonem przywodzi skojarzenia z arcyciekawym Dev 2 czy jego uboższym krewnym La couche du diable. Oba diabelskie zapachy wbrew nazwie odbieram jako ciepłe i przytulne, jak zimowy wieczór przy kominku, i podobne wrażenia zapewnia Mysterious Oud tylko z naturalnym i bardziej rozbudowanym tematem oudowym. Taka stylistyka do mnie trafia, nawet bardzo. Podoba mi się, piękny zapach.

Oud Maximus
Groźna nazwa, spodziewałem się maximus obornikus, ale nic z tych rzeczy, nawet jest trochę przewrotnie. Otwarcie jest bardzo kwiatowe, z kategorii tych bogatszych. Początkowo jaśminowe, ale jaśmin szybko zostaje przyćmiony przez różę, czyli głównego bohatera tych perfum. Róża w tym przypadku wybrzmiewa bardzo klasycznie, można rzec staroświecko, choć nie bez elementów marmolady. Nie jestem miłośnikiem tej postaci róży, ale znam kogoś, komu powinien idealnie trafić w gust. Wbrew nazwie oud stanowi raczej drugi plan, jest grzeczny, wytrawnie drzewny. Kompozycji dopełnia element piżmowy/cywecikowy i to nawet bez kontrowersyjnych tonów, który to z czasem się wysładza w może nieco fizjologiczny ale jednak przyjemny sposób. Szczerze mówiąc, to średnio mi ten zapach siadł, chyba jest zbyt bezpośrednio różany na mój gust. W podobnej tonacji znacznie przyjemniej nosi mi się Triad.

Oud Monarch
Monarcha otwiera się mixem kwiatowo-przyprawowym. Już któryś raz u Bortka wyczuwam magnolię, a kojarzę ten kwiat tylko dlatego, że w niewielkim ogródku mojej ulubionej lodziarni wiosną kwitną magnolie (pic rel). Żeby nie było banalnie pod spodem mieszka zwierz, nie żaden dzik, a wytarzany w cynamonie sympatyczny futrzak z cygarem w pysku. Sam nie wiem, mam wrażenie, że za każdą aplikacją ten zapach pachnie nieco inaczej, jedne nuty się skrywają głębiej, inne wychodzą na wierzch. Drydown początkowo wydawał mi się drzewny, ale z czasem przekonałem się, że to wcale nie jest takie jednoznaczne. Perfumy dużo zyskują w ciepłe. Ostatnio w ciepłe wrześniowe popołudnie monarcha zapachniał mi czekoladą, może nawet kawą, taką kolumbijską supremo o mocnym czekoladowym profilu. Bardzo ciekawa rzecz dla tych, którzy lubią odkrywać drobne smaczki i detale.

Sayat Nova 
Rdzawobrązowy, lepki płyn trzeba ostrożnie aplikować, bo barwi zarówno ubrania jak i skórę. W pierwszych sekundach odniosłem wrażenie zapachu korka od białego wina, ale już po chwili zapachniało morelową nalewką: słodką, syropową, o alkoholowym zabarwieniu. Znacznie dalej pod spodem skrył się oud o profilu suchego drewna, które z jakiegoś powodu skojarzyło mi się z wysuszonym pniem pokrytym skomplikowanym wzorem stworzonym przez korniki. Bardzo oryginalne złożenie, morela jest w perfumach rzadkim tematem. Perfumy są słodkie, ale nie jest to tania słodycz etylomaltolu, a owocowo-alkoholowa i sprawia wrażenie wręcz luksusowe. Jeśli ktoś oglądał Firefly, to te perfumy pasowałyby do wyjścia na bal z Inarą. Doceniam, ale to nie moja bajka.

Triad
Otwarcie zagrało mi ciepło i alkoholowo, jak świeżo otwarty dojrzały koniak, który jeszcze nie zdążył pooddychać. A potem wow. Oud z różą, temat oklepany do bólu w Triad wniesiony został na zupełnie nowy nieznany mi wcześniej poziom. Niezwykle piękny i złożony profil, nieco mroczny, ale jednocześnie bardzo przystępny, kremowy, pozbawiony trudnych frakcji. Z biegiem czasu róża cofa się na dalszy plan, a profil przybiera bardziej typową, wytrawnie drzewną postać z minimalnym akcentem zwierzęcym. To jest tak dobre, że trudno oderwać nos.

Mimo, że nie wszystkie zapachy są łatwe, to jest klasa.
Moi faworyci: Mysterious Oud, Triad

Ilustracja: magnolie spod lodziarni, zdjęcie własne
Pisałem słuchając: Vladimir Hirsch Selected Piano Works
#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
55d4ac1e-fd81-4a0c-9e93-9528f577867a
dziadekmarian

@saradonin_redux Wyciągnąłeś z nich tak wiele spostrzeżeń... Ja na te zapachy raczej nie byłem gotowy - ich nagła, grupowa obecność w domu skojarzyla mi się trochę z okresem wejścia na polski rynek importowanych Imperial Stoutów. Wiele się tam działo, ale ja z początku czułem przytłaczającą gęstość palonych słodów, kawę, czekoladę... Odbiłem wtedy od nich i wróciłem po dość długim czasie. Wtedy już było inaczej.


Ja bardzo polubiłem Lao Oud, Triad i Musk Khabib. Nie wiem czemu, ale chyba wszystkie te zapachy (lub większość) dosyć szybko traciłem z radaru.


Po tej serii Bortków wziąłem się od razu za ALD Musk Collection. I tutaj to już w zasadzie jestem kupiony. Może po prostu taki styl. Ale fakt, że przy ALD jakoś lepiej mi się myśli.

pomidorowazupa

@dziadekmarian ald to inna liga. Jak dla mnie russian adam jest najlepszy tak ogolnie rzecz biorac.

pedro_migo

@saradonin_redux wnikliwie opisane, sporo udało Ci się tam wyłapać.

A jak oceniasz jakość składników na tle np. niszy? Zajęło mi trochę czasu zanim w 100% przekonałem się do marki i czy warto aż tyle wydawać na perfumy, jednak to właśnie jakość składników przesądziła, że Bortnikoff stał się moją ulubioną marką i ukształtował obecny gust. Aczkolwiek przyznam, że ostatnio delikatnie spadł w moim rankingu, bo jednak bardziej cenię sobie zapachy spod ręki Russian Adama i Ensara.


Moje ulubione kreacje od Dimy to: Sayat Nova, Oud Maximus, Oud Monarch, Tabac Dore, Oud Sinharaja i Moss Cologne - trochę jest, ale z tego grona już miałbym ciężko wybrać, aby się czegoś pozbyć

Co ciekawe nie poznałem jeszcze żadnego zapachu w attarze, jakoś tak odwlekam to już ze 2 lata. Przede mną jeszcze testy tych trzech najnowszych oudów, w których pokładam duże nadzieje.

saradonin_redux

@pedro_migo nie wyczułem ani grama chemii jeśli o to chodzi. Natomiast w kwestii jakości tak oudu jak i piżma to nie mam zbyt wiele odniesień, choć zacząłem doceniać cywecik, tylko że teraz jest o 20 lat za późno. Cenię sobie może nie tyle 100% naturalność składników, co ich naturalne niewymuszone wrażenie, jeśli syntetyk pachnie dobrze i wystarczająco adekwatnie to ok. Nie spinam się na perfekcyjną jakość również jesli zastosowanie syntetyków ma uzasadnienie kompozycyjne i ogólne wrażenie to wynagradza np. cenię sobie Sorcinelliego mimo typowej zakurzonej molekularnosci wielu jego dzieł. Brzydzi mnie tylko nachalna tania chemia, z której zamiast dodatku robi się głównego aktora jak to ma miejsce w Montale czy Terenzi, a co jest coraz częściej spotykanym w 'niszy' zjawiskiem.

pedro_migo

@saradonin_redux sam nie jestem ortodoksem jeśli chodzi o naturalne składniki; nawet Russian Adam otwarcie przyznaje, że w małym stopniu korzysta z syntetyki w swoich zapachach. Pamiętam, że w recenzji Amira Pierwszego napisałeś kiedyś o słabej jakości piżma - wtedy nie mogłem się z tym zgodzić - ale przyznam, że jednak z czasem też to dostrzegłem

Piżmo od Bortnikova akurat nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia (poza tym w Maximusie), mistrzem w tym temacie jest moim zdaniem Ensar i u niego szukałbym piżma w najlepszym możliwym wydaniu; z tych znanych przeze mnie polecam: Homeros, Iris Ghalia, Tonkin Musk, Tibetan Musk, Mongolian Musk.

Natomiast oud jest fajnie "wypośrodkowany" między serwującym mocne doznania Areej Le Dore, a przyjemniakami od Ensara.

Chavez

Bardzo fajnie opisane. Większość przedstawionych przez Ciebie odczuć i skojarzeń majaczylo się rowniez w mojejgłowie podczas testów;) Monarch bardzo zmienny przez co czasem się nim zachwycam a innym mam ochotę pogonić jak wyłazi za dużo słodkiego kako;) Sayat - suche, ekskluzywne drewienko polane gęstym syropem morelowym, choć czasem mam wrażenie ze jest tam jakis dymny element… Lao najtrudniejszy, kompozycyjnie bardziej kojarzy mi się z ALD niż Dimą. Jednak po kłopotliwym początku ukazuje swoje piękno.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Cisza na tagu, to leci porcja randomowych notatek.

Heeley Zeste de Gingembre
Ech to moje szczęście do letniaczków. Zapach jest naprawdę ładny, pachnie przede wszystkim soczystą limonką ze świeżym imbirem na drugim planie. Z czasem się nieco ociepla za sprawą kardamonu. I to tyle. Heeley po raz kolejny stawia na minimalizm i naturalność aromatów. Świetny zapach, bardzo optymistyczny i realistyczny, który niestety projekcję ma niezłą tylko przez pierwsze pół godziny, po czym staje się bliskoskórny, a po dwóch-trzech godzinach nie ma po nim śladu.

Jazeel Heyam
Heyam to perfumy skórzane, w których skóra podana została w towarzystwie przypraw i irysa, sprawiając wrażenie słodko-pudrowe. Tylko ten irys nie jest maślany, a przybiera formę posypki dla niemowląt. Niestety w tle jest jakaś fujka, coś zjełczałego, nie potrafię wyjaśnić, ale mi przeszkadza, obrzydza wręcz. Dobra wiadomość jest taka, że w ciągu półtorej godziny zanika zarówno fujka jak i posypka, a zostaje fajna, gładka skórka “typu pustynnego” ze szczyptą tytoniu. Miłośnikom skór pustynnych polecanko.

L'Artisan Parfumeur Timbuktu
Patent na bazę perfum znany i lubiany: paczulę zmieszać z wetywerią, dołożyć nieco kadzidła i zmiękczyć benzoesem. Sprawdził się choćby u Meo w Rites de passage, którego bardzo lubię nosić w deszczową pogodę. Złożenie tej bazy z przyprawami może nie jest zaskakujące, ale pozostaje harmonijne i spójne stylistycznie. Natomiast nudy nie ma, ponieważ Bertrand Duchaufour po raz kolejny udowodnił swój kunszt i zaproponował ciekawy twist w postaci elementu owocowego, a dokładniej mango, które dodaje świeżości i przestrzeni kompozycji. Świetny zapach, tylko o niewielkiej mocy, więc trzeba konkretnie się wypsikać.

Tauer Lonestar Memories
Mocne otwarcie brudną skórą, dymem i ziołami. Na pewno jest labdanum, lubię ten aromat, kojarzy mi się z gorzkim ziołowym naparem. Z czasem dochodzą jakieś delikatne kwiatki, mirra i nieco kremowej słodyczy; skórka się wygładza, a zapach robi się znacznie łatwiejszy. Pustynie Tauera zrobiły na mnie średnie wrażenie, ale Lonestar Memories jest znacznie bliżej moich upodobań. Dobre jakościowe perfumy.

Yas Almas
W pierwszych sekundach mam wrażenie kandyzowanej skórki pomarańczy, znaczy taki cytrus, ale jakby ciepły zamiast rześki podany nie wprost. Po chwili okazuje się, że to jednak bergamotka, która choć często bywa jaskrawa, to jednak w Almas została wpleciona na gładko w subtelny motyw kwiatowy. Nie mogę się oprzeć wrażeniu czegoś kwiatowo-mydlanego, ale to na pewno nie jest neroli, bo neroli zwykle mi przeszkadza, a to jest ładne. Baza jest grzecznie skórzasta, nieco słodka, ale nie ulepna, stawiam na ambrę, jakieś żywice (może benzoes?) oraz miękką zamszową skórkę, ale znając arabów to może być nawet łagodna forma oudu w stylu ASQ Safari Extreme. Na pewno przyjemne, nietuzinkowe, ale i nie kontrowersyjne, a bezpieczne perfumy. Nawet komplement wpadł (uuuuu), co rzadko mi się zdarza; i to po zaledwie 4 strzałach, więc projekcja jest konkretna. Sam nie wiem, wydają mi się zbyt ładne i gładkie, chyba jednak bardziej kobiece, a ja jednak wolę jak trochę śmierdzi.

Ilustracja: zajumana z sensedubai
#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
27afdbcf-65ac-4b9c-8efd-fbc958064991
Chavez

Mi tam się Amlas bardzo podoba. Na początku naszej znakomici podejrzewałem go o dalekie powinowactwo z African Leather od Memo. Z czasem gdy się lepiej poznaliśmy to mi minęło, ale czasem jak coś palnie to mam wrażenie ze to chyba jednak stryjka cioteczny brat od strony matki odwiedził to samo biuro podróży co on. Ja zadowalam się 1 psikiem, góra 2 i na cały dzień jestem w aurze z delikatnej skóry, kwiecia i jakiejś żywicy.

saradonin_redux

@Chavez po co jeden psik, skoro można pół Barcola XD ale fakt, parametry to ma top.

dziadekmarian

@Chavez mi też trochę mija to skojarzenie z czasem. Ostatnio trochę zgłupiałem, gdy nie mogłem sobie przypomnieć, czy psiknąłem się Almasem, czy Ivory Route. I to również bardzo dalekoe skojarzenie. Almasik mój książę

Zaloguj się aby komentować

O marce Meleg Perfumes niewiele wiadomo. Część wpisów o niej zostało usuniętych, gdyż jak się okazuje, jej założyciel, Matthew Meleg to postać kontrowersyjna, artysta niepokorny, ignorujący zalecenia IFRA i persona non grata na basenotes.

Civet Cat Chypre 
Do poetycko-stolcowej recenzji autorstwa @dziadekmarian nie mam podjazdu. W znacznej mierze się zgadzam. Pierwsze, co mnie uderzyło zaraz po aplikacji, to moc kwiatów, w szczególności jaśminu, to jest taki kaliber jak w damskich jaśminowych dusicielach, których szczerze nie cierpię. Tuż za nim do nosa docierają nuty fekalne i przez chwilę jest naprawdę mocno. No kupa jak nic. Na szczęście ten stolec zanika w ciągu może półtorej minuty, odsłaniając znacznie wdzięczniejsze cielesne oblicze cywetu. I to jest woń niezwykle zmysłowa, kto wąchał naturalny cywet, ten wie o co chodzi. Dopiero wtedy byłem w stanie dostrzec akordy paczulowe i drzewne. Najpierw dostaje się w ryj butem, którym ktoś wdepnął w papierzaka i trzeba oprzytomnieć. Wówczas robi się fajnie i bogato, bo docierają też i róże, i żywice, i nieco słodyczy, i zapach nabiera orientalnego charakteru. Nie wierzę, że to piszę, ale rewelacyjne pachnidło, tylko trzeba przetrwać pierwsze minuty.

Datura the Moon Flower
Początkowo dominuje ylang-ylang w kremowej postaci, kosmetycznej, jak krem do opalania. Towarzyszą mu cierpkie cytrusy, zapewne bergamota. Po chwili dociera szczypta pikantnych przypraw, a następnie wytrawny drzewny oud i smużka dymnego kadzidła. Jeszcze jest tam odrobina czegoś przypominającego owocowe cukierki nimm2. O ile za tym żółtym kwiatkiem nie przepadam, to jestem pod wrażeniem kunsztu kompozycji, bo udało się stworzyć świetną harmonię pozornie sprzecznych elementów. Niestety szybko zanika do postaci bliskoskórnej i bardzo delikatnej.

Honey Deer Musk 
Przez dosłownie sekundę może dwie miga jakiś cytrus i przechodzimy w główny punkt otwarcia: słodko-kwiatowy, pudrowy, w taki charakterystyczny babciny sposób cechujący heliotrop. Ten zaś zawsze kojarzył mi się z damskimi vintage perfumami. To wrażenie potęguje kryjący się pod spodem cywecikowo-piżmowy zwierzak, który znów pachnie prawdziwie, zmysłowo i wielowymiarowo. Na pewno nie jest to żaden mydełkowy syntetyk. Ponownie czuć bogactwo kompozycji, przewija się przez nią wiele kwiatów i przypraw, na pewno jest goździk i ylang-ylang, które jeszcze bardziej podbijają retro vibe. Miodu jako takiego nie czuję, a słodycz wydaje mi się być kwiatowa i nektarowa. Baza dosłodzona została żywicą benzoesową nadającą nieco waniliowego charakteru. Olfaktorycznie zachwycające dzieło! Perfumy są bardzo retro, naturalne, bogate, a nawet w specyficzny zwierzęcy sposób dekadenckie i seksowne. Tak mogłaby pachnieć tajemnicza dama w długiej sukni z epoki fin de siecle lub początków sanacji.

Impressions of Kannauj 
Intensywnie przyprawowy początek płynnie przechodzi w kwiatowe serce z maślanym irysem. Baza niestety jest bardzo delikatna i trudno mi z niej wyłuskać coś więcej ponad gładkiego sandałowca i odrobiny zwierzęcego brudu.

Meaningful Work
Nawet świeże cytrusowe otwarcie z bergamotką w roli głównej nie jest tak oczywiste, gdyż zawiera w sobie pierwiastek zwierzęcy. W przeciągu godziny perfumy skręcają w kierunku kwiatowo-drzewnym. Ogólne wrażenie jest świeże i zwiewne, ale nie powiedziałbym, że czyste, bo cały czas podszyte lekkim zwierzem.

Morning Petals
Otwarcie jest niemal identyczne jak w Miller et Bertaux A Quiet Morning tylko bez ryżu. Krystalicznie czysty szafran doprawiony świeżo-pikantnym akcentem imbiropodobnym. Dodatkowo uzupełnione prawdopodobnie słodką pomarańczą. Bardzo mi się to zestawienie podoba, wybrzmiewa naturalnie i jest znakomicie wyważone w przestrzeni świeży-słodki-pikantny. Gdzieś w tle pojawia się motyw kwiatowy, lekko słodkawy, znów niebanalny, głowy nie dam, ale strzelam, że gdzieś tam jest plumeria, może magnolia. I te kwiaty dość płynnie przybierają na sile zastępując szafranowe otwarcie i wówczas perfumy nabierają bardziej kobiecego charakteru. Baza jest delikatna, piżmowa i ledwie wyczuwalna. Niezmiernie przyjemne pachnidło, optymistyczne.

Mushin Kyoto Incense 
Ten zapach mnie zaskoczył, w głowie miałem CdG Kyoto, a tu zmyłka. Pachnie subtelnie, pudrowo-kwiatowo, na pewno coś z irysa, ale nie tylko. Kokosowy miąższ nadaje egzotyki. W tle nieco kremowego oudu. Ten kokos coraz bardziej słabnie, a profil zmienia się w drzewny. Szału nie ma, ale całkiem ładne, bezpieczne parfumki na lato, raczej damskie.

Scent is a Language 
Ultra słodka guma balonowa o smaku marakui. Po chwili dołączają jakieś kwiatki, żółte i równie infantylne, podane na słodko. Z czasem wyłaniają się też pudrowe cukierki owocowe i w tą stronę coraz bardziej skręca kompozycja. Drażniąco syntetyczne. Pachnie to dziecinnie i tanio, plastikowo.

Temple of Horus
To co saradoniny lubią najbardziej, czyli kadzidlak. Uwagę zwraca przede wszystkim bardzo naturalnie pachnąca mirra, bardzo lubię ten składnik. Kompozycję uzupełnia orientalne kadzidło o nieco kwaśnym cytrusowym zabarwieniu oraz żywice drzew iglastych. Zapach nie ewoluuje jakoś zbytnio tylko cały czas oscyluje w klimatach żywicznych, ale wcale mi to nie przeszkadza. Niebywale przyjemne perfumy o wysokich walorach jakościowych, lecz niestety o niewybaczalnie słabych parametrach użytkowych.

Vienna 1900
Vienna otwiera się miętą, bardzo ‘in your face’, która pachnie całkiem naturalnie, ale jest na tyle mocna, że można mieć wrażenie gumy miętowej. Jak już ta mięta nieco łagodnieje to wówczas wyłania się paczula, trochę ziemista ale i liściasta zarazem, wydaje mi się że wyczuwam też pokrzywy. W każdym razie bardzo zielony, liściasto-ziemisty zapach, czułem się w nim jakbym wpadł w zielone chaszcze. Z czasem perfumy skręcają w kierunku paczuli polanej Amolem. Ładne.

Poziom artystyczny perfum Meleg Perfumes oceniam na zróżnicowany. Z parametrami też jest różnie, więc nie bardzo byłem w stanie i mówiąc szczerze to nie chciało mi się wnikliwie analizować zapachów, które były ledwie wyczuwalne po pół godzinie, co widać po bardzo skróconym opisie. Muszę za to przyznać, że Matt ma talent do perfum retro i animalnych, ta estetyka wychodzi mu naprawdę dobrze, wręcz wybitnie.

Moi faworyci: Civet Cat Chypre, Honey Deer Musk, Vienna 1900

Ilustracja: profil fb Meleg Perfumes
Pisałem słuchając: Koncertu wiolonczelowego e-moll op.85 Edwarda Elgara w wykonaniu Jacqueline du Pre i Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej
#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
da8658f4-1fa9-4969-9a68-2a2ad1d3abaa
Lodnip

@saradonin_redux mam koda 15% na zakupy u Melega, chyba jeszcze aktywny jakby ktoś chciał coś rozbierać, to śmiało walić

wonsz

rewelacyjne pachnidło, tylko trzeba przetrwać pierwsze minuty.

Brzmi jak tani arab XD

saradonin_redux

@wonsz nie do końca, bo tani arab ma zawsze krzywą dzwonową, czyli otwarcie chemia łazienkowa, potem w miarę znośnie, ale na koniec i tak zawsze wyjdzie obrzydliwie chemiczna baza. A tutaj właśnie baza jest najlepsza.

dziadekmarian

Moje ulubione Melegi to zdecydowanie Civet Cat Chypre i Temple of Horus - o którym nie zrobiłem notatek, ale wrzuciłem na listę "wanted" w Parfumo. Ale mam notatkę z Honey Deer Musk i w sumie czułem to podobnie, tylko z miodem:


"Honey and Deer Musk

Mimo użytych składników to niekontrowersyjny blend. Daleko mu pazurzastością do np. Diaghileva czy Bogue MEM, z którymi w pierwszych minutach może się nawet kojarzyć jako ich bardziej słodki, miodowy braciszek. Tak, braciszek - bo jego otwarcie wzbudza głównie męskie skojarzenia. Ten rządzący w otwarciu cywet - niczym kot, który wyjebał się na stolnicy pomiędzy słojem miodu a zwojami cynamonu, po krótkiej chwili zostaje wykryty przez state, choć czujne babcine oko, złapany za fraki i ciśnięty w otchłań przedpokoju, a piękna trajektoryjna smuga zapachu powstała w powietrzu po jego nieszczęsnym locie, powoli zarasta drewnem i słodyczą. Całość w miarę szybko łagodnieje i wysładza się za sprawą tych wszystkich użytych wanilii, heliotropów, helikopterów, róży i cynamonu. A mówiąc "w powietrzu" mam bardziej na myśli maksymalnie tak ze 20 cm od ciała - taki jest zasięg tych perfum po dwudziestu minutach. Ładne i dość oryginalne. I nad wyraz naturalne.


Zapach 7/10 (otwarcie

Projekcja: raczej dla siebie."

Zaloguj się aby komentować

Hejka, chętnie odleję nieco przepięknej pozycji, jaką jest:

Les Jeux sont Faits Jovoy Paris

suszone owoce, tytoń, rum, kmin, dzięgiel..

w cenie 5zl/ml, zapraszam!

#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka
ef093cef-0a76-477d-9759-399e19ed1279
Pirat200

@fantasmagorian a ile tego masz do rozlania? I rok produkcji poproszę...

A i czyta się Le Że Są Fe

wonsz

@Pirat200 leżą, są fe


@fantasmagorian noooo tego, brzmią dobrze, wzmacniam pytanie kolegi powyżej: ile tego masz do odlania?

Pirat200

@fantasmagorian @wonsz Dla rozwiania wątpliwości: Im starszy baczyk, tym więcej chcę

mujcion

Ile ml zostało jeszcze ?

Zaloguj się aby komentować

Słoneczko za oknem, wiosna coraz bliżej
Serdecznie zapraszam do rozbiórki jednego z moich ulubionych zapachów i jednocześnie ulubionego twórcy - Filippo Sorcinelli !

Zapach niesamowicie sensualny, majestatyczny, i przede wszystkim cnotliwy.
Jeśli nie znacie żadnych dzieł owego Pana, to serdecznie zapraszam po mililitry, mogę również udostępnić moje ostatnie rozbiórkowe krople zapachu, który stoi u mnie od dłuższego już czasu na półce w top piątce - Quando Rapita in Estasi.
Ale do rzeczy:

Filippo Sorcinelli Unum - Opus 1144

Cena: 7,5/ml

Do odlania mam łącznie ok 70ml.
+3 szklo, 2 pakowanie, wysyłka inpost.

#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka #mililitry
c50a307a-1da5-4eac-8f51-5a1d380266c8
cad281ec-ba8b-45bd-b305-590a2d57651e
adae7045-985c-4d35-ad32-6276a0eba6f3
150b2a3e-a5fe-46d7-8e32-dd3e7f60dd1d
7321e2e6-5389-41d7-9752-c997682bc854
em-te

@fantasmagorian jakim cudem ludzkie cechy przypisujesz zapachom?

sensualny, majestatyczny, cnotliwy

Zaloguj się aby komentować

Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór Państwu!

Do rozbiórki polecają się trzy pozycje od świetnej marki Nishane

Nishane Fan Your Flames 7,5/ml

Nishane Sultan Vetiver 8/ml

Nishane Pachuli Kozha 10/ml

Dorzuci śmiało mogę również dwa dekanty z Mana oraz Shem, podesłać na priv również mogę listę, zapraszam i spokojnego wieczorku życzę

#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka
38037b79-cbed-4f1c-9733-ac62a00110e6
60abc57f-cbe5-4142-bc67-54305baafd6d
d7c1808d-8936-44de-ace2-d60182e94381
Nedkely

Nie lepiej sie rumem oblac po prostu?

fantasmagorian

@Nedkely dziś akurat kąpiel w mleku, ale dziękuje za troskę!

Zaloguj się aby komentować

Są tu fani kadzidlaków?
Proponuje rozbiórkę najlepszego kadzidlaka (zaraz po Marsie hehe) zapachu genialnego Filippo SorcinellI - Quando rapita in estasi.

zapach ponownie dostępny na msb wiec świetna okazja! mogę polać od 3ml:)

cena - 10/ml

do odlania 70ml
#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka
2d7d46a1-f3c4-414c-9de3-fd1eccc3fe65
a3d1bdf9-cb3e-4326-8e8e-aca5515ea145
Filippo Sorcinelli - pudełko 2. część 3, czyli ostatnia.

Dolcissimo Sollievo - zapach jednocześnie świeży i słodki, ewidentnie molekularny i nieskomplikowany. Akordy kwiatowe gardenii i maślanego irysa podane zostały na bazie wodno-piżmowej, lekko posłodzonej i dałbym głowę, że czuję charakterystyczny aromat masła shea. Konstrukcja jest spójna i zwiewna, a ogólnym wrażeniem przypomina luksusowy kosmetyk, krem do twarzy, czy może balsam do ciała. Mimo pewnej sterylności są to fajne perfumy, ale moim zdaniem zdecydowanie kobiece, office-friendly i raczej na sezon wiosna-lato. Parametry średnio-słabe.

Notre-Dame 15.4.2019 - ostre gryzące otwarcie wyładowane pod korek galbanum, pod którym kryje się dym, cypriol, rozpuszczalnik nitro i bliżej nieokreślone kwiaty. Po kwadransie, gdy już to wszystko osiądzie zapach robi się drzewno-dymny, ale w formie starego olejowanego drewna, a dym przybiera postać spalanego węgla. No i w tym momencie niby powinno mi się podobać, a w rzeczywistości średnio mi siedzi, bo nie mogę odeprzeć wrażenia pewnej sztuczności. Parametry znów średnio-słabe.

Luce dei Cuori - no i to mi się podoba. Już od strzała jasnym jest, że główną rolę w tej kompozycji gra kremowy sandałowiec, któremu towarzyszą: irys, kadzidło i tonka. Irys został zaprezentowany w sposób elegancki, nieco chłodny, kojarzący mi się z Interlude Black Iris. Co ciekawe, po raz pierwszy mam wrażenie (mogę się mylić), że zastosowano prawdziwy olejek z kadzidłowca, bo nie jest to kadzidło mocno dymne, ani zimne kościelne, nie metaliczne ani techniczne, tylko ciepłe, miłe orientalne kadzidełko, które w połączeniu z sandałem przypomina mi odrobinę TRNP Sanctum. Tonka nadaje dodatkowego słodkiego wymiaru, który początkowo schowany, uwidacznia się z biegiem czasu. Bardzo przyjemnie, komfortowe perfumy, przytulne, ale niebanalne. Miłe zaskoczenie tym bardziej, że względem linii SuperFluo? miałem zerowe oczekiwania. Projekcja skromna, ale trwałość bardzo dobra.

***
Podsumowanie

Filippo Sorcinelli na pewno jest artystą nietuzinkowym. Jego perfumy są w znakomitej większości odważne i niezwykłe pod względem kompozycyjnym, a zdarzają się też zapachy bardzo wymagające i awangardowe.

Jako ciekawostkę powiem, że testując wiele jego zapachów pod rząd daje się wyodrębnić coś na kształt dwóch sygnaturowych syntetycznych akordów okołokadzidlanych: pierwszy - mocny i trudny, buchający kłębami smolistego dymu z nutą rozgrzanego tonera (Quando_rapita_in_estasi, Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto, Reliqvia), drugi - wręcz przeciwnie, drzewny, przygaszony i zakurzony, jak jasna smużka tląca się gdzieś w kącie drewnianej chatki (Plein Jeu III-V, Contre Bombarde 32).

Nie zachwyciła mnie natomiast jakość stosowanych składników, gdyż pomimo dość wysokiej ceny, wiele spośród testowanych perfum wybrzmiewało syntetycznie. Oczywiście nie wszędzie i daleko im do agresywnych chemoli Mancery czy Lorenzo. Być może w niektórych przypadkach było to zabiegiem celowym, mającym podkreślić industrialny charakter kompozycji (Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto, but not today) i w takim przypadku miało to sens, ale w tych bardziej ludzkich utworach (Voix Humaine 8, Contre Bombarde 32) chciałbym jednak poczuć większą naturalność.

No dobra, ale czy będzie z tego flakon? Nie wiem, bardzo możliwe, że jeśli wpadnie okazja w dobrej cenie, to może coś z poniższej topki kiedyś u mnie zawita.

Moje top:

  • Unum Lavs - kadzidlak TOP
  • Luce dei Cuori - przyjemniaczek, miłe zaskoczenie
  • Plein Jeu III-V - łatwy i relaksujący 
  • Quando_rapita_in_estasi - bardzo bogaty, choć niełatwy kadzidlak

Słabiaki:

  • Ennui Noir - jakieś takie mdłe i nijakie to pachnidło
  • Hæc dies - generyczny fruity-floral

Ultra nisza:

  • Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto - industrialny potwór, pożar w fabryce lakierów
  • Quando_rapita_in_estasi - trudny i złożony kadzidlak
  • but not today - zwierzęco-instrustialny dziwak

Osobiste rozczarowanie:

  • Reliqvia - to nie jest zły zapach, ale po Lavsie miałem duże oczekiwania, a wyszło średnio

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
1d4725a8-2351-4f29-ae37-710d0e60c234
TerazMnieWidac

Dzięki za recenzje. Jakbyś kiedyś coś z topki sobie sprawił i odlewał, to nie wahaj się zawołać.

Zaloguj się aby komentować

Filippo Sorcinelli - Pudełko 2. Część 2.

Plein Jeu III-V - trudno mi ten zapach opisać, o ogóle nie wyczuwam tu wyraźnie jakichś konkretnych nut. Te perfumy pachną mi drewnem, kurzem i kadzidłem. Nie mylić z kościołem, bo akurat w ogóle nie kojarzą mi się sakralnie. Zapach przypomina mi raczej zapomniane poddasze, na którym ktoś ustawił niewielką metalową kadzielnicą i rozpalił węgielek z olibanum. Bardzo ładne subtelne kadzidełko, łatwe w odbiorze i relaksujące, bez sakralnego nadęcia, tylko parametry mogłyby być lepsze.

Unda Maris 8 - niby morski, ale nie do końca. Owszem, słona syntetyczna bryza jest dość typowa dla takich zapachów. Nie jest to na szczęście melonowe i obrzydliwie chemiczne calone/calypsone, a coś bardziej lotnego i przestrzennego (w sposób przypominający ambroksan) jak w Acqua di Portofino Sail. Na początku czuć eukaliptusową maść, trochę kamforową i apteczną w odbiorze oraz gorzką łodygową zieleń. Gdzieś w tle przewija się wątek cytrusowy w postaci cytrynowej babki piaskowej posypanej cukrem wanilinowym. Zdecydowanie nie jest to typowy świeżak, nie kojarzy się ze słońcem i beztroską, a raczej z zimnym morzem w pochmurny jesienny dzień. Jedno z lepszych morskich pachnideł jakie wąchałem, tylko niestety, podobnie jak w większości z nich męczy mnie ten molekularny morski akord. Parametry średnie.

Epicentro - perfumy z pogranicza mainstreamu i to klasycznego. Otwarcie jest słodko-gorzkie, ziołowe, a nawet apteczne. Zapach szybko jednak skręca w rejony dobrze znane i archetypicznie męskie: kwaśna bergamotka, zioła, wetyweria i mocno zarysowane drzewa iglaste. Przez pierwsze dwie godziny główne role odgrywają właśnie wetyweria i iglaki. Łatwo sobie zatem wyobrazić nawiązania do męskiej klasyki sprzed 30 lat, uznawanej przez młodzież za dziady. Pierwsze co mi zaświtało w głowie to Drakkar Noir, ale Epicentro jest bardziej zielony i leśny, więc może bardziej rejony zielonego Polo czy Cerutti PH. Gdzieś na pograniczu percepcji majaczy nawet akcent żelu pod prysznic. Z biegiem czasu wetyweriowy charakter łagodnieje ustępując cieplejszym akordem drzewnym doprawionym kminem. Osobiście uważam, że jest to dobry zapach: męski, dojrzały i naturalny, a przy tym posiadający wystarczającą głębię i zmienność żeby nie nudzić i wyróżnić się na tle konkurencji. Natomiast nie dostrzegam w nim nic fenomenalnego, co usprawiedliwiałoby ponad 13 zł/ml. No i po nazwie można by się spodziewać atomowych parametrów, a są najwyżej średnie.

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
488dc1ee-30c9-497e-b450-292c44b31a1c
dziadekmarian

Z tego czytania wnioskuję, że masz jakąś topkę zapachów od Filippo. Zgaduję, że Reliqvia i Lavs plasują się w Twoim rankingu dość wysoko. Czy planujesz jakieś podsumowanie? Bo bardzo jestem ciekawy - zresztą pewnie nie tylko ja - Twoich wniosków co do całego dzieła.

saradonin

@dziadekmarian jeszcze mam kilka do przetestowania i potem faktycznie myślałem zrobić krótkie podsumowanie w stylu top/słabiaki/rozczarowanko, bo poziom pachnideł jest bardzo nierówny.

dziadekmarian

@saradonin Ajajaj, byłoby bosko!

Zaloguj się aby komentować

Zapraszam na ciąg dalszy podróży przez twórczość Filippo Sorcinelliego jednego z bardziej awangardowych europejskich perfumiarzy.

Pudełko 2. Część 1.

Unum - Lavs - benchmark kadzidlaków. Kropka. Zapach - sygnatura marki, kiedyś wydawał mi się bardziej minimalistyczny i liniowy, ale teraz dostrzegam w nim drobne niuanse sprawiające, że nie jest to po prostu zwykły nudny kadzidlak. Otwarcie jest jednoznaczne kadzidlane i świetliste. Szczypta pieprzu odpowiada za odrobinę ostrości, a elemi dodaje lekkiego powiewu iglaków. Od samego początku nie ulega jednak wątpliwości, że mamy do czynienia z kadzidłem kościelnym, wręcz katedralnym. Jest ono chłodne i nieco metaliczne, szczególnie w początkowej fazie. Następnie zapach się wygładza i powoli ewoluuje w kierunku kadzidła z labdanum i goździkiem. Tak, nadal jest to przede wszystkim kadzidło, ale posiada ono na tyle ciekawą głębie, że jest piękne i monumentalne. Projekcja umiarkowana, ale trwałość bardzo dobra.

Violon Basse 16 - początek to zwęglone, spalone drewno (cypriol?), jak zgliszcza, czy pozostałości po ognisku i jakkolwiek niespecjalnie perfumowe, to podoba mi się. Niestety potem wychodzi coś syntetycznego i kwaśnego, a po ok 4h dołącza aromat palonych śmieci takich jak w Rake & Ruin i wtedy to już jest kaput.

Ennui Noir - zapach ptasiego mleczka z niuansami kwiatowymi. Nie chce mi się rozpisywać, bo naprawdę nie ma o czym, tanie, mdłe, nijakie i o skromnej projekcji.

Pioggia Forte - syntetyczny świeżak morsko-cytrusowo-kwiatowy na piżmowej bazie. Przypomina randomowy męski zapach z Sephory w 1999 roku. Stylistycznie i jakościowo postawiłbym go gdzieś obok flankerów Azzaro Chrome albo L'Eau d'Issey. Nawet różowa skwitowała: "Pachniesz jakimś brutalem", czyli tanim stereotypowym męskim zapachem z przeszłości. Po kilku godzinach wychodzi jeszcze ten sam utrwalacz co w Lorenzo Pazzaglia Black Sea, który ciągnie się do następnego dnia i wytrzymuje prysznic, co wyjaśnia rewelacyjne parametry tych perfum.

Unum - Lascia ch'io pianga - bogaty bukiet kwiatów przeróżnych: wyczuwam jaśmin i irysa, ale tego jest dużo więcej i jest zblendowane w sposób spójny tworząc upojny, ale też przytłaczający kwiatowy ogród podany na półsłodkiej bazie, drzewnej i wyraźne żywicznej. I to właśnie ta żywiczność broni zapachu przed banałem i budzi skojarzenie z niezapalonym aromatyzowanym kwiatowym kadzidłem stosowanym w obrządku wschodnim. Dobry zapach, choć mało odkrywczy i zupełnie nie dla mnie, ponieważ jest ewidentnie damski i trochę staroświecki. Znakomite parametry, projekcja początkowo wręcz dusi.

Unum - _but not today_ - zapachowy dziwak, odpychający, ale też trochę intrygujący. Zupełnie niespodziewane połączenie nut syntetycznych z naturalnymi. Z jednej strony jest silnie animalny i wydzielinowy, nie są to miłe piżma, ale nie czuję też żadnych elementów toaletowych. Zwierza uzupełnia akcent ogródkowo-warzywny, lekko ziemisty, jak świeżo wykopany korzeń pietruszki. Z drugiej strony łączy elementy martwe i techniczne: ostra industrialna nuta metaliczna łączy się z zapachem lateksowych pudrowanych rękawiczek. A teraz wisienka: z bliska przypomina mi trochę przecier pomidorowy z metalowej puszki. Czy ja bym chciał tym pachnieć? Zdecydowanie nie. Smrut, bardzo niszowy i dziwny. Parametrowo przeciętny.

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
e6048126-c566-42c2-8983-a0949209235d

Zaloguj się aby komentować

Pudełko 1. Część 2.

Filippo Sorcinelli Lux Visionaria - Otwiera się słodko, sensualnie, ale i trochę wulgarnie: jaśminem, ylang ylang, wanilią na piżmowo-paczulowej bazie. I taki charakter zapachu utrzymuje się już do końca. Daleko w tle wpleciono w to ulotny motyw mirrowy. Artystyczna ekspresja, której niestety nie rozumiem, może miał być to zapach burdelu, z którego przed godziną wyszedł ksiądz proboszcz. Może się spodobać fanom perfum pokroju Nudiflorum. Bardzo trwały. Projekcja przez godzinę bardzo mocna, potem przeciętna.

Filippo Sorcinelli Io Non Ho Mani Che Mi Accarezzino Il Volto - Zachciało się niszy, to mam niszę. Kolejne perfumy zdecydowanie dymne, jednak tym razem zupełnie pozbawione sakralnego charakteru. Otwarcie jest szokująco industrialne. Co to ma być? Pierwsze wrażenie to cynamon, pasta do butów, toner i płonące rozpuszczalniki. Pożar w fabryce farb i lakierów. Na szczęście przemysłowo-rozpuszczalnikowy charakter z czasem łagodnieje i perfumy stopniowo zaczynają ukazywać coraz bardziej ludzkie oblicze. Najpierw pojawia się nieco pikantne geranium w stylu typowym dla męskiego vintage fougere, potem dołącza aromat tytoniu dzięki któremu zapach się nieco ociepla. Jeszcze później zapach się wysładza motywem budyniu waniliowego i tonki. Smar maszynowy jednak się nie poddaje i zostaje do końca. Zapach jest tak dziwny i techniczny, że naszła mnie refleksja: czy to nie zaszło już za daleko? Jednocześnie ma w sobie coś intrygującego. Mocne parametry.

Filippo Sorcinelli Opus 1144 - W otwarciu czuć trochę cytrusów, ale nie kwaśnych a słodkawych i musujących. Chwilę później kompozycję dominuje pudrowy irys na równie pudrowej waniliowo-ambrowej bazie. Zapach moim zdaniem zdecydowanie damski i to taki babciny vintage orient z klasą. To wszystko już gdzieś było, kompozycja wydaje się być wypadkową Shalimara, HdP Ambre 114 i damskiego irysiaka typu Dior Homme,  jednak bardziej wysublimowana niż wszystkie wymienione. Czuć jakość, ale to kompletnie nie moja stylistyka. Parametry znów świetne.

Filippo Sorcinelli Hæc dies - No bez jaj, co to ma być? Połączenie generycznego fruity-floral, czyli infantylnego drogeryjnego pachnidełka, z pudrem dla niemowląt i różanym kremem MyWonderbalm. Najsłabsze pachnidło FIlippo, szkoda tego epickiego flakonu na tak marny sok.

Filippo Sorcinelli Pallone col bracciale (room spray) - Fajny! Ciepły drzewno-skórzany zapach. Szczególnie pięknie zagrany został drzewny akord, nie są to suche zakurzone wióry z tartaku, a luksusowe antyczne meble, miłe w dotyku olejowane drewno uzupełnione przyjemną skórką.

#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
6026a812-8336-4230-8fee-711205275279
saradonin

@Qtafonix z tego co widzę, to u niego zawsze flakon jest częścią aktu i niektóre są naprawdę wyjątkowe.

c6ab04e3-6e65-40cc-a60e-68072f635ae1
458a461b-f834-46c3-9fea-cb8f5bfdf25d
c8e500a7-30b6-4b5e-89a1-47dd55606fdd
Qtafonix

@saradonin bardzo artystyczne, podobają mnie się, chociaż nie chciałbym mieć Eucharystii w domu pomiędzy Arabami xD

Zaloguj się aby komentować

Pierwsza partia bardzo subiektywnych wrażeń z testów twórczości największego hipstera wśród perfumiarzy. Parametry proszę traktować z przymrużeniem oka, bo testowane w różnych warunkach, czasem klima, czasem skwar, więc oceny mogą być niesprawiedliwe.

Filippo Sorcinelli Reliqvia - kadzidlak z żywicami i goździkiem. Otwiera się nieco kwaśno, potem rozwija w kierunku żywicznym i drzewnym. Kadzidło nie jest sterylnie kościelne, a trochę terpentynowe z nutą rozgrzanego tonera, która nie razi aż tak jak w Spiritus/land, ale nie lubię jej, zaburza mi harmonię zapachu. Różowej się podobał. Trwałość bardzo dobra. Projekcja umiarkowana.

Filippo Sorcinelli Trompette 8 - pieprz, cytrusy, mnóstwo przypraw. Przez pierwsze 20-30 minut mam skojarzenia z kuchnią indyjską, pikantne curry. Potem na szczęście jest lepiej i zapach się uspokaja, elemi z pieprzem, imbirem, drewnem i odrobiną kadzidła. Jest fajnie, ale 15zł/ml to chyba nie. Trwałość bardzo dobra. Projekcja początkowo mocna, potem dobra.

Filippo Sorcinelli Fico e Ferro (room spray) - szybkich kilka psików i od buta komplement od różowej. Sam zapach - jak nazwa wskazuje - to figa w wydaniu mlecznym, zielone trawy i koniczyny oraz zapach polerowanej stali. I tyle, ewolucji nie ma. Zapach zielony, chłodny i przyjemny, ale bez szału i pachnie trochę tanio. Trwałość nędzna 2-3h. Projekcja początkowo przeciętna, po godzinie bliskoskórna, ale przecież to room spray, tylko zjeb by się tym wypsikał XD

Filippo Sorcinelli _Quando_rapita_in_estasi_ - o matko, o boziu, ale to jest dobre. Mocne kadzidło i dym ze zgaszonych tuż przed chwilą świec. Znów trochę kwaśne otwarcie i znów da się wyczuć smrodek nagrzanego tonera, ale tym razem jakoś dziwnie to pasuje. Wyraźnie czuć też goździk, który często pojawia się u Filippo. Dużo się dzieje w tle: co jakiś czas przewija się bliżej nie określona owocowość, jak sok kapiący po dłoniach, czasem do głosu dochodzą kwiatki, delikatne, wiosenne, kontrastujące z dominującym dymnym charakterem perfum. Żeby było jeszcze ciekawiej, to po jakichś 4h, gdy już nie ma śladu po tych kwiatkach, to kompozycja się minimalnie wysładza pudrową wanilią. Fascynujący zapach, bardzo niszowy. Projekcja dobra, po 2h osiada bliskoskórnie, ale po 6h koniec, nie ma nic.

Filippo Sorcinelli Voix Humaine 8 - limonka i słony mineralny motyw na waniliowej bazie budują obraz cytrynowej babki piaskowej i budzą luźne skojarzenia z Lignum Vitae. Kompozycję dopełniają dwa trudne w identyfikacji akordy: pierwszy słodki i kremowy niczym ulubione ciastko prawdziwego papieża, drugi gorzki metaliczny. Parametry nędzne, projekcja od początku skromna, a całość wytrzymała może ze 3h.

Filippo Sorcinelli Contre Bombarde 32 - Karmel, a może palony cukier, wanilia i drewno tworzą bardzo przyjemną teksturę słodkiego drewna, a śladowe ilości kadzidła w tle dodają zapachowi nieco głębi. Na szczęście ten karmel nie jest taki plastikowy jak w SWY czy Wanted. I co? I tyle. Zapach trywialny i liniowy. Owszem bardzo ładny, ale nadal nie kumam dlaczego jest jednym z najwyżej ocenianych zapachów Filippo, bo nie czuję jakbym obcował ze sztuką, a bliżej mu do lepszego jakościowo mainstreamu. Nie potrafię ocenić projekcji, bo mi się wydaje delikatny, a różowa stęka, że wypełniłem nim całe mieszkanie i musi wietrzyć.

Filippo Sorcinelli Santa Giustina (room spray) - popsikałem w samochodzie. Nie potrafię go rozłożyć na czynniki pierwsze, na pewno jest róża, ale nie dusząca a delikatna woda różana zmieszana z innymi kwiatami na kremowej sandałowej bazie. Musi się tam dziać dużo więcej, bo efekt końcowy nie jest po prostu różany, a pachnie czystością, jak pranie rozwieszone w ogrodzie na wietrze.

#perfumy #perfumyniszowe #recenzjeperfum #smrodysaradonina
7250666e-8519-4609-8e94-f9100765d372
duzyalf

@saradonin mu twórczość Filippo bardzo się podoba. Ostatnio poznałem kilka zapachów z serii organowej i mi siadly elegancko. Poza popularnym Lavs i Reliqvia uwielbiam jeszcze Quando Rapita i Ennui Noire

Zaloguj się aby komentować

Zapraszam na starałam miłe Panie i Panów:

Dekanty - Pojemność - Cena

  • Zoologist Bat Edition 2020 - 1,5ml - 20
  • Zoologist Snowy Owl - 1ml - 14
  • Zoologist Camel - 4ml - 56
  • A Sorta Fairytale In Hyde Park Strangers Parfumerie - 4ml - 48
  • Serge Lutens Bapteme du feu - 2,5ml - 11,5
  • Prada Infusion d’iris U - 16ml - 72
  • L’Artisan Parfumeur Caligna - 4,5ml - 27
  • L’Artisan Noir Exquis - 4,5ml - 39,5
  • L’Artisan Piment Brulant - 7ml - 40
  • Lorenzo Pazzaglia Van sea - 2ml - 30
  • Serge Lutens Gric Clair - 5ml - 50
  • Nishane Fan Your Flames - 9ml - 67,5 
  • Dior Cuir Cannage - 5ml - 35
  • Taif Al Emerat T04 - 3ml - 42
  • Zegna Madras Cardamon - 3 - 33
  • Diptyque Vetyverio edt - 3,5 - 21
  • Zaharoff Of The Immortals - 3 - 16,5
  • Amouage Opus IX - 3,5 - 35
  • Montale Sweet Oriental Dream - 4,5 - 14
  • Atelier Materi Cacao Porcelana - 8 - 55

Odlewam

  • Tom Ford Lost Cherry - 14/ml (dostępne 40)
  • Meo Fusciuni Narcotico - 5/ml (dostępne 85)
  • Beaufort London Fathom V - 7,2/ml (dostępne 25)
  • Prada Infusion d’Iris U- 4,6/ml (dost. 15)
  • Nishane Fan Your Flames - 7,5/ml (dost.35)
  • Orto Parisi Cuoium - 11/ml (dost. 30)
  • Nasomatto Narcotic Venus- 13/ml (dost. 10)
  • Thierry Mugler Alien EDP - 4,6/ml (dost. 10)
  • The House of Oud Neverending- 6/ml (d.35)
  • Etat Libre d’Orange Jasmin et Cigarette - 3,5/ml (dostępne 75)
  • Etat Libre d’Orange Fat Electrician - 3/ml (dostępne 80)
  • Etat Libre d’Orange Fils de Dieu - 2,8/ml (dostępne 10)
  • Etat Libre d’Orange Rien - 3,1/ml (dost.90)
  • Etat Libre d’Orange Hermann a mes cotes - 3,4/ml (dost.70)
  • Xerjoff Cruz del Sur I - 18/ml (dost.12)
  • Parfum d’Empire Wazamba - 8,5/ml (d.40)
  • Chanel No 5 Eau de Parfum 5/ml (dost. 150)
  • Montana Graphite - 2/ml (dost. 40)

#perfumy #perfumyniszowe #rozbiorka #stragan
fantasmagorian

Fb 2ml xerjoff Cruz del sur i

Zaloguj się aby komentować

Następna