Filippo Sorcinelli - Pudełko 2. Część 2.
Plein Jeu III-V - trudno mi ten zapach opisać, o ogóle nie wyczuwam tu wyraźnie jakichś konkretnych nut. Te perfumy pachną mi drewnem, kurzem i kadzidłem. Nie mylić z kościołem, bo akurat w ogóle nie kojarzą mi się sakralnie. Zapach przypomina mi raczej zapomniane poddasze, na którym ktoś ustawił niewielką metalową kadzielnicą i rozpalił węgielek z olibanum. Bardzo ładne subtelne kadzidełko, łatwe w odbiorze i relaksujące, bez sakralnego nadęcia, tylko parametry mogłyby być lepsze.
Unda Maris 8 - niby morski, ale nie do końca. Owszem, słona syntetyczna bryza jest dość typowa dla takich zapachów. Nie jest to na szczęście melonowe i obrzydliwie chemiczne calone/calypsone, a coś bardziej lotnego i przestrzennego (w sposób przypominający ambroksan) jak w Acqua di Portofino Sail. Na początku czuć eukaliptusową maść, trochę kamforową i apteczną w odbiorze oraz gorzką łodygową zieleń. Gdzieś w tle przewija się wątek cytrusowy w postaci cytrynowej babki piaskowej posypanej cukrem wanilinowym. Zdecydowanie nie jest to typowy świeżak, nie kojarzy się ze słońcem i beztroską, a raczej z zimnym morzem w pochmurny jesienny dzień. Jedno z lepszych morskich pachnideł jakie wąchałem, tylko niestety, podobnie jak w większości z nich męczy mnie ten molekularny morski akord. Parametry średnie.
Epicentro - perfumy z pogranicza mainstreamu i to klasycznego. Otwarcie jest słodko-gorzkie, ziołowe, a nawet apteczne. Zapach szybko jednak skręca w rejony dobrze znane i archetypicznie męskie: kwaśna bergamotka, zioła, wetyweria i mocno zarysowane drzewa iglaste. Przez pierwsze dwie godziny główne role odgrywają właśnie wetyweria i iglaki. Łatwo sobie zatem wyobrazić nawiązania do męskiej klasyki sprzed 30 lat, uznawanej przez młodzież za dziady. Pierwsze co mi zaświtało w głowie to Drakkar Noir, ale Epicentro jest bardziej zielony i leśny, więc może bardziej rejony zielonego Polo czy Cerutti PH. Gdzieś na pograniczu percepcji majaczy nawet akcent żelu pod prysznic. Z biegiem czasu wetyweriowy charakter łagodnieje ustępując cieplejszym akordem drzewnym doprawionym kminem. Osobiście uważam, że jest to dobry zapach: męski, dojrzały i naturalny, a przy tym posiadający wystarczającą głębię i zmienność żeby nie nudzić i wyróżnić się na tle konkurencji. Natomiast nie dostrzegam w nim nic fenomenalnego, co usprawiedliwiałoby ponad 13 zł/ml. No i po nazwie można by się spodziewać atomowych parametrów, a są najwyżej średnie.
#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
Plein Jeu III-V - trudno mi ten zapach opisać, o ogóle nie wyczuwam tu wyraźnie jakichś konkretnych nut. Te perfumy pachną mi drewnem, kurzem i kadzidłem. Nie mylić z kościołem, bo akurat w ogóle nie kojarzą mi się sakralnie. Zapach przypomina mi raczej zapomniane poddasze, na którym ktoś ustawił niewielką metalową kadzielnicą i rozpalił węgielek z olibanum. Bardzo ładne subtelne kadzidełko, łatwe w odbiorze i relaksujące, bez sakralnego nadęcia, tylko parametry mogłyby być lepsze.
Unda Maris 8 - niby morski, ale nie do końca. Owszem, słona syntetyczna bryza jest dość typowa dla takich zapachów. Nie jest to na szczęście melonowe i obrzydliwie chemiczne calone/calypsone, a coś bardziej lotnego i przestrzennego (w sposób przypominający ambroksan) jak w Acqua di Portofino Sail. Na początku czuć eukaliptusową maść, trochę kamforową i apteczną w odbiorze oraz gorzką łodygową zieleń. Gdzieś w tle przewija się wątek cytrusowy w postaci cytrynowej babki piaskowej posypanej cukrem wanilinowym. Zdecydowanie nie jest to typowy świeżak, nie kojarzy się ze słońcem i beztroską, a raczej z zimnym morzem w pochmurny jesienny dzień. Jedno z lepszych morskich pachnideł jakie wąchałem, tylko niestety, podobnie jak w większości z nich męczy mnie ten molekularny morski akord. Parametry średnie.
Epicentro - perfumy z pogranicza mainstreamu i to klasycznego. Otwarcie jest słodko-gorzkie, ziołowe, a nawet apteczne. Zapach szybko jednak skręca w rejony dobrze znane i archetypicznie męskie: kwaśna bergamotka, zioła, wetyweria i mocno zarysowane drzewa iglaste. Przez pierwsze dwie godziny główne role odgrywają właśnie wetyweria i iglaki. Łatwo sobie zatem wyobrazić nawiązania do męskiej klasyki sprzed 30 lat, uznawanej przez młodzież za dziady. Pierwsze co mi zaświtało w głowie to Drakkar Noir, ale Epicentro jest bardziej zielony i leśny, więc może bardziej rejony zielonego Polo czy Cerutti PH. Gdzieś na pograniczu percepcji majaczy nawet akcent żelu pod prysznic. Z biegiem czasu wetyweriowy charakter łagodnieje ustępując cieplejszym akordem drzewnym doprawionym kminem. Osobiście uważam, że jest to dobry zapach: męski, dojrzały i naturalny, a przy tym posiadający wystarczającą głębię i zmienność żeby nie nudzić i wyróżnić się na tle konkurencji. Natomiast nie dostrzegam w nim nic fenomenalnego, co usprawiedliwiałoby ponad 13 zł/ml. No i po nazwie można by się spodziewać atomowych parametrów, a są najwyżej średnie.
#perfumy #recenzjeperfum #perfumyniszowe #smrodysaradonina
ale dziwny brokuł ;s
Z tego czytania wnioskuję, że masz jakąś topkę zapachów od Filippo. Zgaduję, że Reliqvia i Lavs plasują się w Twoim rankingu dość wysoko. Czy planujesz jakieś podsumowanie? Bo bardzo jestem ciekawy - zresztą pewnie nie tylko ja - Twoich wniosków co do całego dzieła.
@dziadekmarian jeszcze mam kilka do przetestowania i potem faktycznie myślałem zrobić krótkie podsumowanie w stylu top/słabiaki/rozczarowanko, bo poziom pachnideł jest bardzo nierówny.
@saradonin Ajajaj, byłoby bosko!
Zaloguj się aby komentować