chuj tam w wysokością kredytów, powiem, co mnie boli. Gdy brałem kreskę 4 lata temu, bank powiedział, że max dla mnie to 600k, wziąłem 400k, a rata wtedy była 2000 PLN miesięcznie. Bank uważał wtedy, że to już jest sporo. Teraz, po nadpłatach i obecnych stopach, ratę mam 2500, w pewnym momencie miałem jednak 3k miesięcznie. Brałem kredyt z ratami zmiennymi, nie boli mnie, że rata rośnie, bo akceptowałem to. Boli natomiast, że 10% z tych 2500pln, to kapitał, a reszta to odsetki. Przez cały okres pandemii, cały okres wojny na wschodzie, to banki w pl świeciły na zielono na giełdzie. PKOBP szczycił się zwiększaniem obrotów, w tym roku wn1 kwartale miał większy obrót r/r w dziale kredytów. Kumam, że każdy, w tym bank, musi zarabiać, ale to, co teraz banki robia w kredytach hipotecznych, to żerowanie. Taksówki w moim mieście mają regulowane stawki, notariusze mają taksy, a inne podmioty udzielające pożyczek działają na podstawie ustawy anylichwiarskiej, za to pkobp i inne banki robią sobie wyniki na hipotekach. Moim zdaniem na sztywno powinno być ustawione, że rata to marża i wibor, ale bank na odsetki dostaje nie więcej jak 50% wysokości raty, reszta idzie na kapitał. Zwyczajnie ustawodawca powinien wymóc na bankach (instytucjach zaufania publicznego) możliwość spłaty kredytu. Niech raty będą wysokie z powodu inflacji, ale niech większa część idzie na kapitał, niech kredytobiorcy mają szansę spłacać kredyt