Siema,
Za oknami praktycznie wiosna, ale w #piechurwedruje
wrócimy do bielszych dni. Zapraszam!
---------
Szczyty: Parszywka, Koskowa Góra, Groń, Stołowa Góra (Beskid Makowski)
Data: 10 grudnia 2022 (sobota)
Staty: 29km, 7h15, 1.135m przewyżyszeń
Na tę wycieczkę wybrałem się z bratem i jego znajomym, a jej cele były dwa. Pierwszym z nich było zdobycie jednego ze szczytów należących do #diadempolskichgor - Koskowej Góry. Drugim celem było rozgrzanie się przed dłuższą eskapadą, którą planowaliśmy w drugiej połowie grudnia (ostatecznie nic nie wyszło).
Trasę rozpoczęliśmy z miejscowości Skomielna Czarna, do której dotarliśmy przed świtem. Z latarkami na czołach ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę Gorylki. Pierwszy etap prowadził od razu intensywniej pod górę, po czym opadał do położonego między zboczami osiedla, dzięki czemu mogliśmy od początku spokojnie popracować nad oddechem i rytmem marszu.
Zanim doszliśmy do wspomnianego osiedla zrobiło się już całkiem jasno. Powietrze było ostre, zimne, warstwa śniegu pokrywała drogę, którą momentami przecinały roztopowe strumienie. Po pokonaniu odcinka asfaltowej drogi znów rozpoczęliśmy wspinaczkę. Częścią tej trasy schodziłem kiedyś po zmierzchu w ramach całonocnego włóczenia się w okół Pcimia i fajnie było zobaczyć ją w dzień.
Warunki były zresztą świetne. Pogoda dopisywała, śniegu było akurat tyle, żeby robił zimowy klimacik i jednocześnie nie utrudniał marszu. Przechodząc ponownie przez osiedle domów znajdujących się przy szczycie góry dotarliśmy do punktu przecięcia zielonego i żółtego szlaku, niedaleko którego zrobiliśmy pierwszą przerwę na posiłek przy znajdujących się przy drodze ławach.
Po napełnieniu brzuchów udaliśmy się żółtym szlakiem w dalszą drogę. Las, którym szliśmy, był przykryty warstwą białego puchu i wyglądał bardzo przyjemnie. Pogrążyliśmy się w rozmowie i czas zleciał nam bardzo szybko. Minęliśmy Balinkę, zaczęliśmy schodzić, a następnie znowu rozpoczęliśmy podejście pod górę.
Gadka trwała w najlepsze i w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że od dłuższego czasu nie widzieliśmy nigdzie oznaczeń szlaku. Rzecz jasna zagapiliśmy się i poszliśmy nie tą drogą, co trzeba. Jednak nie ma tego złego, bo dzięki temu mogliśmy podziwiać jelenia i łanię, które również wspinały się po zboczu kilkadziesiąt metrów dalej. Aby wrócić na szlak przedarliśmy się trochę na dziko przez małe ośnieżone krzaczki. Po kilkunastu minutach byliśmy już na Parszywce.
Dalsza część trasy była czysto spacerowa. Nieoczekiwanym, ale miłym akcentem pogodowym okazała się być mgła, w której się zanurzyliśmy, a która spotęgowała znacząco biel śniegu. Po jakimś czasie zaczęły się z niej wyłaniać kształty domów, co zwiastowało zbliżanie się do celu wyprawy.
Koskowa Góra nie znajduje się na żadnym szlaku i trzeba do niej kawałek zboczyć - jest to jednak odcinek bardzo krótki. Brudząc we mgle doszliśmy do drzewa, do którego było przyczepionych kilka tabliczek z jej nazwą. Zrobiliśmy sobie zdjęcie, a następnie poszliśmy dalej, dołączając do niebieskiego szlaku.
Po kilku kilometrach marszu, z którego niewiele pamiętam, znaleźliśmy się w Roli Jabconiowej. Tu czekało nas ostatnie podejście na Groń, które na szczęście nie było zbyt długie, bo zacząłem już odczuwać lekkie zmęczenie - cały czas trzymaliśmy żwawe tempo i nie robiliśmy wielu przerw, co mój organizm zaczął już odczuwać.
Na szczycie odbiliśmy na zielony szlak, którym udaliśmy się już w drogę powrotną do Skomielnej, przechodząc jeszcze przez Stołową i Łysą Górę. Chciałbym napisać coś o tym odcinku, ale zwyczajnie go nie pamiętam. W pamięci zachował mi się za to obraz Menelaosa, który dość natarczywie chciał od nas wysępić drobne na Leśny Dzban czy inny specjał oferowany w lokalnym sklepie. Po wycieczce w mroźnych warunkach nasze serce okazały się jednak zimne niczym lód i biedny Żuliusz musiał w końcu zrezygnować i poszukać szczęścia gdzieś indziej.
My natomiast udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Z trasy byłem zadowolony, bo udało się wykręcić ładny odcinek, natomiast nie jestem pewien czy byłby on taki ciekawy w warunkach innych niż zimowe. Trochę za często przecinaliśmy siedziby ludzkie, ale z drugiej strony czego innego spodziewać się w tych rejonach. Mimo wszystko ogólne wrażenia pozostały in plus.
Trasa dla zainteresowanych.
#gory #podroze #wedrujzhejto #fotografia #beskidmakowski