Conan z całą pewnością nie był legitymistą. W „Szkarłatnej cytadeli” czytamy:
Oświeć mnie, jak ty i ten utytłany w gównie wieprz o czarnym ryju doszliście do władzy! Wasi ojcowie żyły sobie wypruwali, by podarować swoim synalkom korony na złotej tacy. To, co odziedziczyliście bez kiwnięcia palcem, może z wyjątkiem wytrucia kilku członków najbliższej rodziny, ja wywalczyłem sam! Siedzicie obydwaj na aksamitach i jedwabiach, żłopiąc wino wyrabiane w pocie czoła przez waszych poddanych i ględzicie o świętym prawie dziedziczenia! Wspiąłem się na tron z czeluści pierwotnego barbarzyństwa, przelewając obficie zarówno krew moich wrogów, jak i własną. Jeśli któryś z nas ma jakiekolwiek prawo do władania ludźmi, to, na Croma, tą osobą jestem ja! Królowie, kurwa, od siedmiu boleści ze zdolnościami do rządzenia, jak koń do grania na harfie! Zastałem Akwilonię przygniecioną buciorem podobnej wam świni, która też genealogię swego rodu wywodziła sprzed tysięcy lat. Królestwo zmierzało ku katastrofie, rozszarpywane przez idiotyczne wojenki między baronami, a mieszkańcy cierpieli z powodu krwawego ucisku wysokich podatków i bezwzględnie ściąganych danin. Dziś żaden akwiloński baron nie śmie podnieść ręki nawet na najmniej znaczącego człowieka, a podatki są najniższe na świecie.
A w tych kilku opowiadaniach, które dotąd zdążyłem przeczytać, nie brakuje też wtrętów antycywilizacyjnych, anarchizujących, antyinstytucjonalnych i eksploatujących wątek nietzscheanizmu, co nie jest znowu wielkim zaskoczeniem dla kogoś, kto kojarzy filmową wersję.
Nie mogę nie wspomnieć w tym miejscu o pewnej koincydencji, ponieważ w tym samym miesiącu, w którym „Szkarłatna cytadela” ukazała się w „Weird Tales”, a więc w styczniu 1933 r., w Republice Weimarskiej „z czeluści pierwotnego barbarzyństwa” urząd kanclerza zajął Adolf Hitler, kończąc de facto jej żywot. Czuły na los mas, dał ludziom pracę, godność, niskie podatki, o czym wiemy dzięki dobrze poinformowanemu w tej materii Januszowi Mikkemu, pobudował autobahny, a następnie przelał obficie krew „wrogów”.
To luźne skojarzenie, które bynajmniej nie implikuje natrętnego myślenia o Howardzie jako o faszyście (już mniejsza o terminologię i różnice między nazizmem i faszyzmem), ba, w ogóle nie implikuje takiego myślenia, to tylko ten szczególny klimat epoki – lata 30. – daje o sobie od czasu do czasu znać, w tym świadomość dekadencji i tęsknota za silną jednostką, rojenia o woli mocy, arystokratyzm ducha, bo Conan może być barbarzyńcą, ale jego duch jest wielki, niezłomny i przerasta innych (u kolegi Howarda z „Weird Tales”, czyli Lovecrafta, też to i owo było obecne). Historia rzuca delikatny cień na niektóre fragmenty, nie psując w żadnym razie przyjemności z czytania, tylko podsuwając, jak już powiedziałem, pewne skojarzenia.
Rozpisałem się, a w sumie wpis miał być bardziej pretekstem do narzekania na jakość redakcji i korekty. Rzadko to robię, bo warunki płacowe i czasowe, w jakich nierzadko pracują redaktorzy i korektorzy, każą być ostrożnym w ocenie, no ale tutaj jest tego bardzo dużo. To wydanie REA-SJ z 2015, ogromne, liczące ponad 800 stron tomiszcze, na którego widok zrobiłem duże oczy w bibliotece. Czasami błędy są osobliwe, jak postawienie przecinka obok wykrzyknika, czego dowodem zacytowany fragment (wrzucam zdjęcie). Na stronie redakcyjnej widnieje informacja, że to wydanie drugie. To jak wyglądało wydanie pierwsze? Z drugiej strony opatrzone jest datą 2015, a na stronie wydawnictwa jest książka z 2018, w której opisie można przeczytać, że to też co prawda wydanie drugie, ale poprawione. Może więc coś jeszcze zmienili na lepsze.
#conan #literatura #ksiazki #fantasy #fantastyka #literackieimpresje #notkizconana