Co o Sztucznej Inteligencji mówią kasy samoobsługowe w Biedronce
Znam różne legendy: o Królu Arturze, o Popielu co go myszy zjadły. Ostatnio słyszałem jeszcze jedną: o człowieku, który zrobił duże zakupy i nie musiał wzywać pomocy do kasy samoobsługowej.
„Każdy aspekt uczenia się lub inny przejaw inteligencji może być tak precyzyjnie opisany, że komputer jest w stanie go naśladować”
Ten cytat nie padł wczoraj. Jego autorem jest John McCarthy a słowa te wypowiedział w 1956 roku na konferencji w Dartmouth, które to wydarzenie uważa się powszechnie za początek badań nad sztuczną inteligencją. Naturalnie, pomysł o tym, że maszyna może zyskać władze umysłowe człowieka pojawił się już w starożytności, jednak tym razem naukowcy mieli poważne podstawy sądzić, że fantastyczne idee mogą okazać się możliwe do rychłego urzeczywistnienia.
Skąd ten optymizm?
Kilka lat wcześniej odkryto, że neurony, komórki mózgowe odpowiedzialne za szeroko rozumiane myślenie zachowują się podobnie do elementów procesora. Są mianowicie albo aktywne, albo nieaktywne. Nie ma pomiędzy tymi pozycjami żadnych stanów pośrednich.
Uznano więc, że powtarzana od czasów Thomasa Hobbesa i Gotfryda Leibnitza (XVII wiek!) idea, że całe procesy myślowe można sprowadzić do zespołu obliczeń matematycznych właśnie wydawała się potwierdzona. No bo skoro mózg działa analogicznie (tak wtedy wierzono) do służących do obliczeń komputerów to nic tylko napisać odpowiednie oprogramowanie, dać odpowiednią moc obliczeniową i mamy sztuczną inteligencję!
Na początku szło nawet sprawnie.
Powstawały coraz bardziej skomplikowane programy ogrywające ludzi w szachy, rozwiązujące skomplikowane zadania matematyczne czy wyszukujące nowe powiązania w zbiorach danych z różnych dziedzin nauk ścisłych. Gdzie powstał problem?
A no wtedy, kiedy komputer miał dosyć proste zadanie: przetłumaczyć tekst z angielskiego na rosyjski
Chodziło na przykład o zdanie:
„Duch jest silny, ale ciało słabe”. Jak tłumaczył komputer? „
Wódka jest mocna, ale mięso zepsute”. Podobnych błędów była masa. „Sztuczna inteligencja” kompletnie nie wyłapywała takich rzeczy jak metafora, podtekst czy ironia nawet na poziomie który wykazywał czterolatek. Stało się jasne, że ówczesne komputery nie rozumiały języka.
Żeby jednak pojąć dlaczego tak się stało weźmiemy na warsztat tytułową kasę samoobsługową.
Z punktu widzenia kasy mamy bazę danych połączoną z wagą w strefie pakowania i czytnikiem kodów kreskowych. Idea jest taka, że kasujemy produkt i umieszczamy w strefie pakowania. Komputer monitoruje wagę zadeklarowanych produktów z tym ile powinny one ważyć wg bazy danych. W ten sposób ma sygnalizować że jest tam coś, czego nie skasowaliśmy.
Problem polega na tym, że ta procedura dosyć słabo opisuje to w jaki sposób zachowujemy się przy kasie. Nie uwzględnia bowiem poprawiania pakowanych zakupów, odkładania portfela czy torebki, wyjmowania czegoś z torby celem przełożenia do innej. Krótko mówiąc nasze zachowanie przy kasie jest spontaniczne i elastyczne, a przy tym banalne i wręcz odruchowe. Natomiast dla komputera to arcyskomplikowane procesy.
Problem ten zauważył już w latach 60-tych Henry Dreyfus, jeden z najzagorzalszych przeciwników idei, że maszyna jest w stanie osiągnąć status „mocnej SI”, czyli takiej którą można w pełnym słowa tego znaczeniu określić jako „myślącą”.
Jeden z argumentów jakie przytaczał Dreyfus dotyczył właśnie takich banalnych zachowań. Idąc za Martinem Heideggerem rozróżniał on nasz stosunek wobec rzeczy jako „podręcznych” i „naocznych”. Stosunek ten najłatwiej wyjaśnić odwołując się do przykładu klawiatury. Każdy lub prawie każdy kto czyta ten tekst zapewne pisze na niej sprawnie, intuicyjnie odnajduje kolejne klawisze nawet nie patrząc na klawiaturę. Mam więc proste pytanie… jaka literka znajduje się po prawej stronie literki „Y”? No właśnie… z tym, bez patrzenia już gorzej. Pisząc na klawiaturze korzystamy z niej w trybie „podręczności”. Dyskutując o układzie klawiszy zaczynamy rozpatrywać ją naocznie. Podobnie się dzieje kiedy coś się zepsuje. Nie zwracamy uwagi na pracę czajnika czy lampy dopóki gotują wodę albo świecą.
Sztuczna inteligencja generacji którą krytykował Dreyfus kompletnie nie miała trybu podręczności
Dla niej nie istniało nic do czego nie miała wgranej instrukcji. Stąd i komputer w kasie samoobsługowej, który ciągle działa w podobny sposób wariuje kiedy zaczynamy coś grzebać przy zakupach na wadze, albo pojawia się jakaś, dla nas wręcz niezauważalna okoliczność, której nie przewidują instrukcje.
Prace Dreyfusa, podobnie jak Johna Searle’a wywarły ogromny wpływ na rozwój Sztucznej Inteligencji.
Obecne modele AI, na których bazuje m.in. Chat GPT polegają na zupełnie innym spojrzeniu, również nawiązującym do pracy ludzkiego mózgu. Polega on na tym, że komputer „uczy się” rozpoznawać anomalie i na ich podstawie weryfikować instrukcje. Przykładowo kasa wyposażona w SI obecnej generacji po kilku błędach anulowanych przez pracownika obsługi „nauczy się” że taka sytuacja wcale błędem nie jest. Analogicznie połączenia między neuronami w naszym mózgu z czasem wzmacniają się lub zanikają, w zależności od tego jakie dane otrzymujemy z zewnątrz.
Czy takie podejście oznacza, że SI zaczęła „myśleć”? Cóż – to temat na osobny wpis, choć z góry uprzedzę, że w świetle stawianych zarzutów tak szybko bym tego przekonania nie podzielił.
PS: Jeżeli chcesz mieć pewność, że dostaniesz moje treści bez oglądania się na algorytmy social media i w jednym miejscy (planuję też tworzyć wartościowe wpisy na IG i YouTube) to wejdź w link poniżej i w okienku na dole podaj swój adres e-mail. Regularnie otrzymasz ode mnie newsletter zawierający przegląd moich materiałów + kilka drobnych bonusów
https://www.filozofiadlajanuszy.pl/newsletter/
#filozofia #filozofiadlajanuszy #sztucznainteligencja #technologia #komputery #chatgpt