Zdjęcie w tle
Kawiarnia "Za Firewallem"

Społeczność

Kawiarnia "Za Firewallem"

51

"Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych" @George_Stark Obecnie trwające zabawy: #naczteryrymy #nasonety #naopowiesci

Oddając głos tym, których zwykle nikt nie słucha

Dzisiaj ta mała pinda dotknęła wrzeciona,
właśnie przez nią każdy z nas jest już stracony.
Niepowodzeniem skończona ucieczki próba,
nie mieliśmy pojęcia, że czeka nas zguba

Bo myśleliśmy, że to tylko zabobony
i kłamstwo, tylko w bajki włożone,
że ta przepowiednia to jest tylko podpucha.
I nikt tej czarnej wróżki dokładnie nie słuchał.

Wiadomym jest, swój świat mają czarownice
i nikt nie przewidzi czego sobie zażyczą.
I to właśnie przez to nikt nie wie co go czeka
a przecież życie człowieka płynie jak rzeka

tak cicho, nierówno. Czego się nie spodziewasz
to się właśnie z jakiegoś powodu przydarza.
A teraz sen stuletni nas wszystkich czeka,
a uwaga mas na jednej pindzie się skupia.

#zafirewallem #nasonety #tworczoscwlasna #diriposta
8c060ec3-4577-4173-9de0-27d2cabab173

Zaloguj się aby komentować

Podobno pierwsza myśl jest zawsze najlepsza i należy za nią podążać. Tylko dlaczego moje są aż tak głupie?

***

Kalesony

A przed mrozem, do obrony,
załóż, bracie, kalesony!

Żeby ci nie marzła pupa,
byś od mrozu nie miał strupa,
czy pod dresy, czy pod dzwony,
załóż, bracie, kalesony!

Czapkę nosisz - chroni ucha.
Stopy? W ocieplanych butach.
Dłonie grzeją rękawice,
sweter - serca okolice,
tylko krocze u człowieka
odmrożenie może czekać.

Więc zimą na co dzień, a nie od święta
noś je na sobie i o tym pamiętaj,
że sąsiad Waldek, co ich nie tykał,
to teraz musi używać cewnika.

***

#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

To ja w XXX edycji sonetowego konkursu zaproponuje coś muzycznego na rozruszanie . Tym razem w punkowym klimacie! A tak konkretnie to black metal punk - zespół Blitzed. Zespół ten znam bo do jednego ich utworu - 'Ryż i kurczak' teledysk zrobił nasz tutejszy hejtowicz No ale dziś nie o nim, bo skoro punk w klimacie black metal to proponuję szesnastkę czyli 2 zwrotki utworu :

***

Zew antychrysta

Kielich rozbity, biskup stracony
Truchła rozdziobią kruki i wrony
Bożki spadają, będzie rozróba
Odwrotne krzyże, ząb Belzebuba
Ostatni klecha skomle z ambony
Rogata bestia ściąga korony
Wiedźma się śmieje, żółty dym bucha
Najświętszą hostię zjadła ropucha

Już heretycy biją w dzwonnice
Zwierzęca chuć ogarnia zakonnice
Rabin oszalał, iman ucieka
Zew antychrysta słychać z daleka
Habit zrzucony, różaniec pęka
Niewiernych święto, konkordat w strzępach
Wygasły stosy, w gruzach Watykan
Powszechnym prawem ekskomunika 

***

Swoboda twórcza jak najbardziej, ale skoro jesteśmy w takich klimatach to za każde nawiązanie do punku, jaboli, irokezów, pogo itd oraz do stylistyki metalowej szatanów, demonów i takie tam - przewiduje w nagrodę jakieś słoneczko albo serduszko przy każdym takim wierszu. Growl @DiscoKhan 'a mile widziany, a wręcz gorąco pożądany!
To ten no: Jedzmy koty zapijając jabolem!

***
Kryterium oceniania: nieznane
Koniec konkursu: 28.06.24 pewnie bliżej 18, ale nie obiecuję
#zafirewallem #diproposta #nasonety #tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Jeszcze jeden na szybko:

***

Prośba
(Z dedykacją)

W podsumowaniu jeszcze coś zmienisz,
kiedy je będziesz zaraz pisała:
- może się wpienisz? lub rozpromienisz? -
lecz wiersz jeszcze jeden będziesz tam miała.

Gdy rozpromienisz
to będziesz się śmiała?
A jeśli wpienisz
to będziesz sapała?

Nie żebym do czegoś tu nawoływał:
jak podsumujesz, to i tak będzie.
Spraw jednak, proszę, żeby wygrywał
ktoś inny niż ja. Ktokolwiek inny niech Cię podsiędzie
na tronie zwycięstwa. Byle nie ten, co Stark się nazywa!
Ten niechże odtąd już zawsze przegrywa!

***

#nasonety
#zafirewallem
#poezja
#tworczoscwlasna

Zaloguj się aby komentować

Ty i ja

Raz usiadł wieczorem zmęczony dziadek w sieni,
bo czuł ból w każdej części swojego ciała
odganiał się od ogarniających go cieni,
a stara kotka inny plan na wieczór miała.

Więc kochany najpierw mnie porządnie nakarmisz,
umyję się od uszu do ogona, cała;
później ze mną na kanapie pod kocem się polenisz,
potem wygłaszczesz mi każdy kawałek ciała.

Bo ja nie chcę, żebyś złe duchy zwoływał
i nie myśl sobie, że mnie się jakoś pozbędziesz,
co ranek, żeby dać mi jeść będziesz się podrywał.

I pamiętaj, gdzie ty siędziesz, tam i ja siędę
Ja wiem, że ty myślisz, że cię już śmierć przyzywa,
ale ja chcę z tobą naszą starość przeżywać.

#nasonety #zafirewallem

Zaloguj się aby komentować

Hejto Detective Squad

Jeżeli trafiasz tu pierwszy raz na wpis z serii HDS, to pod tagiem #hejtodetectivesquad polecam poszukać pierwszego, żeby wszystko miało sens. To je zabawa dyletanta, więc nie linczujcie za błędy.

---------------------------------
CZĘŚĆ TRZECIA: DAVID ENTROPIUS

KILKA DNI WCZEŚNIEJ...
"Dążę do tego, by każdy dzień przebiegał mi na kształt całego życia." Te słowa z notatnika Paszy wryły się w moją pamięć jak zadra w skrzydło. Przypominały mi najtrudniejsze śledztwo w mojej karierze. Był to przypadek, którego echo wciąż dudniło w mojej duszy, jak stary jazz grany w zapomnianym barze. Za wszystkim stał niejaki David Entropius, profesor frezarek i maszyn CNC, prawdziwy geniusz metalu i szaleniec w jednym. Wpadł przez swoje nieostrożne kontakty z kaktusem, któremu miesiącami tworzyłem profil psychologiczny. Cóż za ironia, że roślina miała więcej do powiedzenia niż niejeden człowiek.

- Co wiesz o Entropiusie, kolczasty gnoju?! - Krzyczałem do kaktusa. Wiedziałem, że nie odpowie, bo tak naprawdę nie mówił, choć w głowie słyszałem jego głos.
- Nic ci nie powiem i możesz stroszyć te swoje piórka i analizować co chcesz!
- Nie takich jak ty łamałem swoim intelektem!

Przeklęty kaktus był jak betonowy mur - nie do przebicia. Był nie do ruszenia, jak palety w alejkach Biedronki, ale mój partner, Czosnek, miał swoje metody. Hakując toster, wywołał eksplozję, która rzuciła nim jak workiem ziemniaków prosto w stronę zielonego przestępcy, łamiąc go w połowie. W jego wnętrzu znaleźliśmy coś interesującego. Czip, precyzyjnie wykonany w tokarce CNC. To był nasz pierwszy trop, pierwszy dowód. Istniała tylko jedna maszyna w całym Hejto City, zdolna do takiej precyzji.

Fabryka ALERT RCB 3
Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitał nas czerwony falliczny symbol przypominający kurczaka.

- To tu - powiedziałem z pewnością godną marynarza z jebutnym kluczem w łapie.
- Fallus zwiastuje problemy - odparł Czosnek, patrząc na znak z niepokojem.

W środku czekał na nas karzeł przebrany za Zeusa, który wiedział o naszej obecności. Gdy był dzieckiem, został porażony przez błyskawicę, co stworzyło w nim głęboki fetysz na punkcie elektryczności.

- Haha, witajcie w królestwie Zeusa gromowładnego! - wykrzyknął, unosząc ręce ku niebu.
- Mamy twój czip Entropiusie! Wiemy, co planujesz! - blefowałem, licząc że jak w tanich filmach akcji, złoczyńca sam się wygada.
- I myślicie, że miałem tylko jeden?! Mwhahaha. Już niedługo świat dozna rozkoszy rażenia prądem! Jednym przyciskiem pozbędę się izolacji ze wszystkich przewodów w Hejto City!

Zanim zdążyłem zareagować, Zeus Karzeł sięgnął po przycisk.

- Czekaj! Nie musisz tego robić!

/Pstryk/

W momencie, gdy Entropius nacisnął przycisk, coś poszło nie tak. Nagły zryw prądu, światło zgasło, a ja poczułem zapach przypalonego kurczaka. Cisza zapanowała na dłuższą chwilę. W końcu usłyszałem cichy zgrzyt.

- zZzzzz...

Znacie to powiedzenie "elektryka prąd nie tyka"? Cóż, David nie był elektrykiem. To był jego najlepszy, a zarazem najgorszy moment - chwilę później padł jak kłoda z twarzą zastygłą w dziwnym wyrazie ekstazy.

Niektórzy mówią, że po tym incydencie odkrył wodę u Wodzianki, inni, że zniknął na zawsze. Prawdy pewnie nigdy nie poznamy. Ale jedno było pewne - znów uratowaliśmy Hejto City przed kolejnym szaleńcem. Cóż, praca detektywa nigdy się nie kończy.

---------------------------------
OBECNIE

Za drzwiami pokoju 69 ukazał nam się człowiek siedzący na brązowym tronie, robiący zdjęcie swoich nagich stóp. Uśmiechał się szeroko, jakby złapał szczęście za pięty, dosłownie i w przenośni. Jego łokcie opierały się o kolana, a aparat trzymany był z precyzją, jakby to była jego codzienna rutyna.

- A panowie też szukają drugiej połówki? Ważna zasada: znajdźcie swoją niszę. Moja jest na rynku klozetowych stópkarzy. Mówię wam, zadziała - powiedział, unosząc brwi i wskazując aparatem na swoje stopy.
- My w sprawie Owcena i zaginionej kobiety... - powiedział Smok, starając się nie patrzeć za długo na dziwną scenę przed nami.
- A to nie wiem. - Zaczął mówić do siebie - A może ślimaczki zamiast paznokci?

Złapałem się za głowę, próbując pojąć, na co właśnie patrzę.

- Nic nie wiesz? To czemu Wodzianka wysłała nas do pokoju 69? - zapytałem, próbując ukryć frustrację.
- To jest 68, może ten dziwak z 69 coś wie.
- Aha. 68. No tak.

Przy drzwiach numer 69 partner stanął po mojej lewej stronie, ja poprawiłem kapelusz, a Smok chwycił za klamkę.

- Dobra, to są na pewno drzwi numer 69.
- I to wcale nie jest tak, że muzyka leciała właśnie zza nich - powiedziałem, udając, że tak właśnie było.
- Sowen? - zagadnął Smok.
- No?
- Czasem myślę, że nie jesteśmy najjaśniejszymi świeczkami w piórniku.
- Przynajmniej jesteśmy potrzebni.

- Otwieramy na raz, dwa, trzy...

- ...
- Widzieli panowie kiedyś Mongoła klepiącego grzyba? Nie? No to zaszczycony jestem wielce będąc pierwszym.
- ...

Moja szczęka opadła jak łycha na placu budowy Libijczyka.

-------ŹRÓDEŁKA I POSTACI--------------
Theme song odcinka: https://streamable.com/x1i073

Tym razem sami mi powiedzcie kto je gdzie.
@entropy_ i co, warto było prosić o przyostrzenie? XD
@splash545 trochę zabiłeś mi ćwieka dzisiejszym psalmem, ale jakoś spięte na trytytki. XD
W komentarzach do poprzedniego HDS jest info dlaczego . XD

Na ten moment pauza w twórczości, żeby nie zaśmiecać kawiarenki. Wrócimy za jakiś czas.

#zafirewallem #tworczoscwlasna #owcagate
ce2bef5e-a666-4d22-b49a-daba3a10c71b
47859ce4-6944-4457-9a6e-ec28feb59966

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję wszystkim, którzy dołączyli do zabawy i razem, wspólnymi siłami udało się upamiętnić naszego leśnego kolegę. :)

Podsumowanie ku @Moose pamięci
Wychodzi ciut później, lecz nie z braku chęci
Zły pomysł miałem by dorównać mistrzowi
A to niemożliwe, nikt tego nie zrobi
Byle jak wyszło, lecz to #nakolanie
Więc publikuje i nic się nie stanie

***

@KatieWee chciała troszkę entuzjazmu
Nie stęków, narzeków, no i marazmu 
Lecz kawiarenkowicze boją się dorastania
I wymówek szukają do tematu olania 
Źródło

@UmytaPacha wciąż przez traumę męczona 
Teraz przez Splasha poczuła się osaczona 
Wtem nagle Smok się atencji domaga 
Lecz jej psychiki wcale to nie wspomaga
Źródło

@splash545 chwile chciał skupienia
Wykorzystać do natchnienia 
Rozmyślań stworzyć tak part dwa 
Lecz on tylko sobie sra 
Źródło

Na tym świecie smutnym jak pizda 
@klopsztanga słyszy, że ktoś za nim gwizda
To odmienni ludzie, choć normalnie ubrani
Za pokemony brani zazwyczaj przez drani
Źródło

@splash545 zarzucił zadanie
Które się prosiło o olanie
Plemnik w niego cegłą rzucił
Do tematu jednak wrócił
Źródło

@plemnik_w_piwie narybek wspominał
Co @Moose się mu spuszczał na twarze
To prawdziwa historia i nic jej nie zmaże 
Ani widoku jak mu się Owca wypinał
Źródło

@Wrzoo namawiała do wody i kawy
Niektórzy zaś wolą smak siana i trawy
Na problemy woda lecz nic nie pomoże
No chyba, że utopi cię bałtyckie morze
Źródło

@moll chyba woli rozmowę z żywymi
Bo zmarli są sztywni co wcale nie dziwi
Przepisu na zupę specyficzną nie znała
Dzięki, której truposza by z grobu wygnała
Źródło

Wchodzenie na hejto praktyka niezdrowa 
I uzależnia - twierdzi tak @DziwnaSowa 
Lecz gdy @CzosnkowySmok inspiruje 
To Sowa wciąż tworzy i się hejto znów truje 
Źródło

@bartek555 berlinkę wyciagnął na wieży
I ją do wiatraka zaraz chętnie przymierzy
Lecz wiatrak ją zmielił i zrobił z niej spam
Więc już nie porucha, choć bardzo by chciał
Źródło

Na inbe szykował się @maximilianan
Lecz się nie spodziewał, że czekał go anal
Do sporów on szukał tu zawodnika
A @entropy_ go zaszedł i se na nim bryka
Źródło

#zafirewallem #nakolanie
f45ffb68-479c-47cd-8c91-5942dc75e691

Zaloguj się aby komentować

W wyniku manipulacji zwycięstwo zostało podzielone pomiędzy mnie i kolegę @entropy_, czym jestem niesamowicie zaskoczony. To znaczy sobą. Czyli tym moim zwycięstwem.

Do rzeczy jednak, oto co razem ustaliliśmy:

rymy: wpadło – fontanna – Marzanna – opadło
temat: niezręczna sytuacja

Przemiłej zabawy!

***

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(pamiętaj o społeczności!)

#naczteryrymy #zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
splash545

Nie wyciągłeś w porę to ci się wpadło!

I co z tego, że z niej leciała fontanna?

Teraz twa żona ma na imię Marzanna

Koniec z imprezami tak cię życie dopadło

splash545

Dwóch goryli wprost na mnie wpadło

Jeden jebnął mi w ryj, krwi leciała fontanna

"Jak to nie ten? Co Ty pieprzysz Marzanna?!"

Dał chusteczkę i poszedł, tak ciśnienie opadło

Wrzoo

Panie władzo, to mydło samo wpadło

Spieniła się nagle cała fontanna

To nie byłem ja, to była Marzanna!

Mandat? Kara? …no dobrze, słowo padło…

Zaloguj się aby komentować

Hejto Detective Squad

Jeżeli trafiasz tu pierwszy raz na wpis z serii HDS, to pod tagiem #hejtodetectivesquad polecam poszukać pierwszego, żeby wszystko miało sens.
Nie jestem literatem, więc bądźcie mili. To od serca.

------------------------------------------
CZĘŚĆ DRUGA: WODNA KRÓLOWA

Zaczynał zapadać zmrok. Hejto City było zanurzone w gęstej mgle, którą rozpraszały jedynie bladożółte latarnie. Ulice były puste, jakby mieszkańcy wyczuwali coś w powietrzu, coś, co każe im trzymać się z daleka. Smok prowadził samochód, a jego łuski migotały w rytmie świateł.

- Wiesz, kim ona jest? - zapytałem, przerywając ciszę, która zdawała się być zbyt gęsta.

Smok spojrzał na mnie kątem oka, jego wzrok był ciężki, jakby przeszłość ciążyła na nim jak niechciany balast.

- Dawno temu - zaczął, a jego głos był głęboki jak ryk odległego grzmotu - była barmanką w zapomnianym barze "Plmnik w piwie" na peryferiach miasta.
- Czekaj, plemnik w piwie?!
- No tak i nie uwierzysz, czemu im się biznes nie udał, ale wróćmy do Wodzianki. Przypadkiem odkryła, że jest coś, co uzależnia bardziej niż alkohol...
- Woda? - zapytałem, choć odpowiedź już wisiała w powietrzu jak złowroga chmura.
- Woda - potwierdził Czosnek. - Jej dzielnica zaczęła się zmieniać, a ludzie jej słuchać, zaczęła przejmować coraz więcej terenu. Kontrole nawodnienia stały się normą, a ci, którzy odmawiali, po prostu... znikali.
- Znikali?
- Słyszałeś o Klopsztandze? - spytał, po chwili ciszy.
- Obiło się co nieco o uszy - odparłem, nie spuszczając wzroku z migających świateł.
- Klopsztanga nie przeszedł kontroli kilka razy. Został zmieciony z planszy, tak jakby nigdy nie istniał. Ludzie mówią, że Wodzianka nie zna litości. Musimy być ostrożni...

Samochód zatrzymał się przed budynkiem, który wyglądał niewinnie. Kobieta, której szukaliśmy znalazła lokum w jednym z tych pozornie czystych zakątków Hejto City, gdzie woda płynęła swobodnie, a grzechy były spłukiwane równie szybko, jak były popełniane.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił Smok, gasząc silnik.
- Uważaj - rzuciłem, zanim wysiedliśmy z samochodu.
- Ta woda może być bardziej niebezpieczna, niż myślimy.

Smok kiwnął głową. Wiedzieliśmy, że to nie będzie łatwa noc. Tutaj żadna nie była.

Budynek wyglądał niewinnie z zewnątrz, ale wystarczyło się zbliżyć, żeby usłyszeć jęki i krzyki rozkoszy.

- Więcej! O tak! Lej mi tę wodę prosto do ust! - rozbrzmiewały głosy, które sprawiały, że krew mroziła się w żyłach.

Dom rozpusty, ale nie taki zwykły. Fetysz, który przerażał nawet nas. Idąc wąskim korytarzem, widzieliśmy klientów przez lekko uchylone drzwi. Wszyscy pili ponad miarę, zatracając się w tej wodnej ekstazie. Przez moment zauważyłem twarz, jakby znajomą, a obok niej kanister z kompotem z rabarbaru.

- Katie? - dziewczyna, która zgłosiła nam zaginięcie Paszy, wyraźnie się zmieszała i zatrzasnęła szybko drzwi przed moim nosem.
- To nie tak, jak myślisz! - krzyknęła z desperacją w głosie.

Katie była znana w mojej części miasta. Uczyła w lokalnej szkole i była uznawana za jedną z najlepszych w swoim fachu. Zawsze spokojna, zawsze opanowana, a teraz… teraz widziałem ją w zupełnie innym świetle.

- Wszyscy mamy jakieś fetysze, nie udawaj świętego! - rzuciła, próbując bronić swojego sekretu.
- Katie... - zacząłem, ale nie było łatwo znaleźć słowa.

Smok spojrzał na mnie z lekko uniesioną brwią. Widział dużo w swoim życiu, ale to miejsce przekraczało nawet jego standardy dziwności.

- Musimy się tu szybko rozejrzeć - mruknął, przerywając chwilę konsternacji.

Ruszyliśmy dalej korytarzem, gdzie ściany były wilgotne od kondensacji wody i grzechu. Każdy krok wydawał się prowadzić nas głębiej w otchłań tego wodnego szaleństwa. Przez kolejne drzwi dostrzegliśmy ludzi pijących z wielkich kielichów, ich oczy były zamglone od nadmiaru.

- I patrz jak to zapiję energolem!
- Tylko ty jesteś taki niegrzeczny Sewerynku...

"Witajcie w sercu ciemności" - pomyślałem, zapalając moją zapalniczkę dla odrobiny komfortu. Płomień tańczył w ciemnościach, jakby chciał odegnać demony tego miejsca. Gdy w końcu dotarliśmy do głównej sali. Wodzianka siedziała na tronie zrobionym z butelek wody mineralnej, patrząc na nas z wyrazem triumfu na twarzy, a u jej boku siedział Gepard.

- Czego szukacie, panowie? Może łyczka? - zapytała, jej głos był miękki, ale pełen mocy.
- Informacji na temat Owcena - odpowiedziałem, choć wiedziałem, że prawda w tym miejscu była równie płynna, jak woda, którą tu serwowano.

Wodzianka zmrużyła oczy, a jej uśmiech na chwilę zniknął. Przez chwilę panowała cisza, przerywana tylko odległymi jękami i krzykami rozkoszy dochodzącymi z innych pokoi.

- Owcen... - zaczęła powoli, jakby smakując to imię. - Był kiedyś bardzo potężną postacią w Hejto City. Znał każdy zakątek, każdą tajemnicę. Ludzie bali się go, ale i podziwiali. Miał władzę, jakiej nikt wcześniej ani później nie posiadał.
- Co się stało? - spytał Smok, jego głos był głęboki i pełen wyczekiwania.
- Znudził się - wyjaśniła, jej oczy były pełne zamyślenia. - Odszedł, zniknął z dnia na dzień. Nikt nie wie dlaczego, ale zostawił po sobie wiele pytań i niewyjaśnionych spraw.

Poczułem, że jesteśmy blisko, więc naciskałem dalej.

- Co wiesz o zaginięciu pewnej kobiety, Umitej Paszy? - zapytałem, próbując utrzymać jej uwagę.

Wodzianka westchnęła ciężko, jakby ważyła swoje słowa.

- Odpowiedzi znajdziecie w pokoju 69 - powiedziała w końcu. - Ale mówię wam to tylko dlatego, że nie chcę, aby Owcen wrócił. Jego powrót mógłby oznaczać koniec dla nas wszystkich.

Kiwnąłem głową w podziękowaniu i ruszyliśmy w stronę schodów prowadzących na górę. Korytarze były wąskie i duszne, a każdy krok odbijał się echem w ciemnościach. Gdy dotarliśmy do pokoju 69, drzwi były lekko uchylone, a zza nich wydobywała się dziwna muzyka.

- Gotowy? - zapytałem Smoka, który skinął głową. Jego oczy były pełne determinacji.

Otworzyłem drzwi, a to, co zobaczyliśmy w środku...

- Powinniśmy być zaskoczeni? - zapytałem.
- Godzinę temu powiedziałbym, że tak, a teraz to kolejny dzień a biurze... - odparł Czosnek.

---------------------------------------
Jak myślicie co lub kogo zobaczyli? XD

-------ŹRÓDEŁKA I POSTACI--------------
Theme song odcinka: https://streamable.com/69tg2b

@CzosnkowySmok
@plemnik_w_piwie
@Wrzoo
@Tylko-Seweryn
@Gepard_z_Libii
@KatieWee
@bojowonastawionaowca

Nie wiem czy o kimś zapomniałem.

#zafirewallem #tworczoscwlasna #owcagate
3b1efb3e-d851-4851-a01e-253885f357ac
CzosnkowySmok

@DziwnaSowa mistrzu, dostarczyłeś...

Chylę czoła

Cóż za wspaniałe opowiadanie.

Jaka oprawa muzyczna.

Jakie szczegóły.

Cud miód i czosnek. Dużo czosnku.


Pojechałeś po bandzie

splash545

Przyznam się tu wszystkim, że też mam taki FETYSZ!!! Ehhh to moja słabość, co począć ( ͡° ʖ̯ ͡°)

A tak w ogóle to miszczu czemu tyś tyle czasu kawiarenkę omijał

DziwnaSowa

Tak tu tylko zostawię wskazówkę co jest za drzwiami. XD

https://streamable.com/n8b3uy

Zaloguj się aby komentować

Hejto Detective Squad

Nie jestem literatem, więc bądźcie mili. To od serca. :D

------------------------------------------
CZĘŚĆ PIERWSZA: UMYTA DAMA

To była noc jak każda inna, a może jak żadna. Deszcz bębnił o szyby, tworząc symfonię, która przypominała mi, jak brudne mogą być sprawy, którymi się zajmuję. Siedziałem przy biurku, obracając w dłoni moją metalową zapalniczką. Nigdy nie paliłem, ale to była część mojej gry. Stresowało to podejrzanych i dawało mi chwilę spokoju. 

- ...obwody pneumatyczne, blokada elementu, opuszczanie wodzika, opuszczanie wrzeciona i hamulec.. - mój partner Czosnek, hakował jakieś urządzenie – tym razem lodówkę – mamrocząc coś pod nosem. 

Sprawa, która chodziła nam po głowie tej nocy, była wyjątkowa. Lata temu do naszych drzwi zapukała drobna dziewczyna, nauczycielka, Katie Weenchester i zgłosiła zaginięcie pewnej damy, Umitej Paszy. Kobieta zniknęła bez śladu, jakby rozpłynęła się w powietrzu. Sprawa była stara, niemal zapomniana, ale coś w niej przyciągało mnie jak ćmę do płomienia. Umita była znana z tego, że zawsze nosiła przy sobie notatnik, w którym zapisywała myśli o przemijaniu i przemianach. To był jej sposób na radzenie sobie z życiem.

"Spadanie liści, dojrzałe figi, winogrona stające się rodzynkami" – zdanie z jej notatnika nie dawało mi spokoju. Wszystkie te rzeczy stanowiły przemianę z wcześniejszego stanu w inne stany. Nie było w tym zniszczenia, jedynie ustalona gospodarność i sposób zarządzania rzeczami. "A więc nie będę już dłużej istniał?" – przeczytałem, wpatrując się w deszcz za oknem. "Nie będziesz istniał, lecz będziesz czymś innym, czego świat będzie w danym momencie potrzebował".

Czosnek, zaskakująco przenikliwy w tej chwili, przerwał moje rozmyślania.

- Mam! Patrz na to! – powiedział, wskazując na akta sprawy, które cudem udało się odzyskać.
- Znalazłem coś dziwnego. Coś, co łączy jej zniknięcie z poprzednimi śledztwami.

Uwagę przykuło jedno, od dawna nam znane nazwisko - Owcen - powiedzieliśmy obaj z nutką zdziwienia, które było tak duże, jak podczas oglądania Mongoła w pełnej zbroi tańczącego disco. 

- To nie może być przypadek! - czułem w głosie smoka zdenerwowanie, którego wcześniej nie okazywał. 

Od dawna myślałem, że Umita nie zaginęła. Ona przeszła w inny stan, tak jak liście opadające z drzew, tak jak dojrzałe figi zajmujące miejsce zielonych, jej zniknięcie było świadomą decyzją. Przeszła do innego stanu istnienia, zgodnie z własną filozofią. Ale teraz? Tu śmierdzi rybą. 

- Co teraz? - zapytał niepewnie smok. 
- Molly Rincewind... - odparłem. 
- Molly?! Przecież wiesz, że to oznacza wejście na terytorium Starka! 

Tylko pokiwałem głową, rozumiejąc emocje partnera. Stark był równie kreatywny, co niebezpieczny. Od lat ulice szeptały, że to on był prawdziwym autorem zaginionego tomu Pana Tadeusza. Był skryty, często nieobecny, ale to on pociągał za sznurki, rezydując w swojej kawiarence. 

Dwie godziny później...

Ulica "Pod Ułamanym Zębem" miała swój niepowtarzalny charakter, który sprawiał, że wyróżniała się nawet w mrocznych zakamarkach miasta. Była to krótka, wąska aleja, gdzie światło latarni ledwie przebijało się przez gęstą mgłę, niczym wspomnienia z dawnych, zapomnianych czasów. W powietrzu unosił się zapach starych ksiąg i wilgotnych cegieł, a także subtelny aromat kawy i przypraw z pobliskiej kawiarenki.

Po obu stronach ulicy ciągnęły się rzędy wysokich, kamiennych budynków, których okna były jak ciemne, puste oczodoły. Na ich fasadach można było dostrzec staromodne szyldy, częściowo przysypane kurzem i zapomnieniem. Jednym z nich był znak kawiarenki, "Za Firewallem", przedstawiający zarys ułamanej dwójki, który skrzypiał na wietrze.

W jednym z okien dojrzałem postać patrząca prosto na nas, starca z siwą brodą, mającego na sobie jakiś rodzaj szaty. 

- Widzisz go? - zapytałem niepewnie. 
- Kogo? - zapytał smok, a postać znikła tak szybko, jak się pojawiła. 
- Nieważne. 

Nawierzchnia ulicy była mokra od deszczu, który niedawno przeszedł przez miasto, pozostawiając kałuże, w których odbijały się przytłumione światła neonów i latarni. Kroki odbijały się echem, a każdy dźwięk wydawał się tutaj bardziej wyrazisty, bardziej niepokojący. W oddali, gdzie mgła była najgęstsza, można było dostrzec sylwetki ludzi, przemieszczających się cicho i niepostrzeżenie, jak cienie zaginionych dusz.

W drzwiach kawiarenki stała Molly. Kobieta drobnej postury, która mimo pozorów zdawała się rządzić tą częścią miasta. Jej oczy były bystre, a uśmiech nieco ironiczny.

- No proszę, kogo ja widzę... - zaczęła, krzyżując ramiona.

Smok spojrzał na mnie, a ja wyjąłem swoją metalową zapalniczkę. 

- Umita Pasza... - rzuciłem krótko - Wiem, że coś wiesz.

Molly westchnęła, jej uśmiech zniknął, a w oczach pojawił się cień niepokoju.

- Żorż nie będzie zadowolony, jeśli dowie się, że z wami rozmawiam. - powiedziała cicho. - Ale coś wam powiem.
- Umita nie zniknęła z własnej woli. Ona została... porwana. - Cisza, która zapadła, była niczym smoła.
- Porwana? Przez kogo? - zapytał Czosnek.

Molly spojrzała na mnie, jej twarz była kamienna. 

- Nie mogę wam powiedzieć. - wyszeptała. 
- Owcen... - wypaliłem.
- On zawsze miał swoje plany, a Umita była tylko częścią większej układanki - odparła. 

To wszystko zaczynało się układać w jedną, mroczną całość. Musieliśmy działać szybko, zanim Bojowen zorientuje się, że jesteśmy na jego tropie.

- Kto może coś wiedzieć?!
- Wodzianka...

---------------------------------------
Ciąg dalszy tej abominacji może kiedyś nastąpić, co jest jak najbardziej groźbą. :D 
Nie bijcie, bo ja naprawdę nie umiem w kompozycję i w sumie to mało umiem, a na telefonie trudno sprawdzić, czy całość się spina. XD

-------ŹRÓDEŁKA I POSTACI--------------
Theme song: https://streamable.com/z3uma4

@myoniwy i ten wpis: https://www.hejto.pl/wpis/konstruktorelektrykamator-elektryka-technika-drewno-ehhh-czasami-zastanawiam-sie

@splash545 i ten wpis: https://www.hejto.pl/wpis/powiedz-ze-spadanie-lisci-tez-stanowi-zly-omen-podobnie-jak-to-ze-dojrzala-figa-

+ Historia kogoś, kto wczoraj złamał ząb, ale zapomniałem kto to był. XD 

@CzosnkowySmok
@DiscoKhan
@UmytaPacha
@bojowonastawionaowca
@KatieWee
@George_Stark
@Zjedzon
@Wrzoo

#zafirewallem #tworczoscwlasna #owcagate #hejtodetectivesquad
c309e570-0cde-494c-ba76-d5a680710974
22150f21-9ff7-4586-8e37-3115dfaf5232
f7fcbb32-1adf-452d-a2ce-a403509fde94
9a511af1-0a47-4cc3-a83b-95d180983c35
09f622e4-a03e-4171-9676-e924c3b101e2
ErwinoRommelo

Xd więcej ! Chcemy części 2 ! No i ilustracji, super opowiadanko które utrwala lore kawiarenki, btw czy tylko jak zauważyłem ze paszki znowu niema?

( ͡° ʖ̯ ͡°)

George_Stark

Ja to tylko na szybko przejrzałem, ale prowadzenie narracji świetnie Ci wychodzi.


A jakbyś chciał kontynuować i miał problem z pchnięciem akcji do przodu, to pamiętaj, że zawsze komuś może zachcieć się srać. U mnie działało bezbłędnie.

CzosnkowySmok

@DziwnaSowa cały dzień w robocie... Ale jeszcze kilka rzeczy i będę miał chwilkę po komentarzach czuję, że to petarda

Zaloguj się aby komentować

Pomysł wziął się od tego co zobaczyłam z okna pociągu - chłopiec w pasiastej koszulce siedział na grobli i wpatrywał się w wodę - i z tego obrazka narodziło się poniższe opowiadanie.

Bycie dorosłym jest lepsze niż bycie nastolatkiem. Do szkoły nie muszą chodzić, jak ktoś ich źle traktuje w pracy, to mogą ją zmienić albo iść na bezrobocie, a ja co? - takim mniej więcej torem szły rozmyślania Janka.
Siedział na grobli z wędką w dłoni i snuł swoje niewesołe myśli. Skupiony na sobie nie zauważał tego co go otaczało - brudnozielonej wody, pochylonych nad nią olch i nieba w tak głębokim odcieniu niebieskiego jakie pojawia się tylko w upalne letnie dni. Nie zauważał także komarów, które z uciążliwym brzęczeniem krążyły wokół niego. Dopiero szczególnie zajadły komar, który wybrał sobie kark chłopca za miejsce spożycia ostatniej wieczerzy, zmusił go do reakcji. Janek klepnął się w kark z głośnym plaśnięciem i wysyczał przez zęby  -A niech cię cholera!
Rozejrzał się szybko czy nikt go nie słyszy. Gdyby ojciec właśnie przechodził idąc groblą na pole i usłyszał przekleństwo w ustach syna, to nieźle by się temu synowi dostało. Ojciec pewnie kopnąłby go z zaskoczenia, tak że wylądowałby w mulistej wodzie. A potem ojciec stałby nad nim w łazience i patrzył czy dobrze pierze ręcznie swoje brudne od błota ubrania. Koszulkę miał w biało-granatowe paski, te białe pewnie trudno byłoby doprać - westchnął. W sumie jeszcze bardziej by mu się dostało za pożyczenie bez pytania wędki ojca. Niby ten powiedział, że może ją czasem używać, ale Janek nigdy nie wiedział kiedy to czasem mogłoby być.
Czasem ojciec się zgadzał, czasem nie, bez jakiegoś konkretnego powodu.

Gdy dzisiaj Janek wrócił ze szkoły czuł, że dzisiaj koniecznie musi iść na ryby. Ojca nie było nigdzie w obejściu, pewnie poszedł do sąsiada. Mama pieliła w warzywniku. Kiedy zobaczyła Janka odgarnęła włosy ze spoconego czoła i uśmiechnęła się do niego.
-Kompotu nagotowałam, z porzeczek, ty lubisz. Już pewnie wystygł, nalej sobie - i wróciła do pracy. 
Rzeczywiście lubił. Wszedł do domu, pogłaskał Murzyna po siwiejącym łbie, wykręcił się na pięcie, gdy kot próbował z nim swoich sztuczek i tylko na chwilę stracił równowagę. Na kuchni stał dziesięciolitrowy gar kompotu. Chwycił chochlę i z lubością kilkukrotnie przemieszał zawartość garnka upajając się słodkim i ciepłym zapachem uderzającym go w nozdrza. Kompot jeszcze nie wystygł, ale jemu to nie przeszkadzało. Dzisiaj w autobusie było bardziej duszno i gorąco niż zwykle, a jemu woda, którą nalał sobie do plastikowej butelki skończyła się już po trzeciej lekcji. Wypił trzy chochle, jedną po drugiej, aż w brzuchu zaczęło mu chlupotać i to zabawne uczucie prawie wywołało uśmiech na jego twarzy.
Taki jak ten dzisiaj po południu gdy zobaczył, że siedzący obok niego Krzysiek z 7b wylał sobie na spodnie w kroku jogurt, który dostali w szkole jako deser do obiadu ze stołówki. Krzysiek rozejrzał się czy ktoś to zobaczył i ujrzawszy uśmiech Janka nie namyślał się długo i zaczął wyzywać go od gejów, pedałów i jebniętych ciot, co się cieszą gapiąc się komuś na chuja. 
Krzysiek, syn właściciela firmy budowlanej z Zabłocia miał na swojej wiosce wielu starszych znajomych, z którymi się bujał. No i miał ojca, który w każdej sytuacji stanąłby za nim murem. To wszystko przemknęło Jankowi przez głowę, gdy patrzył ze zdumieniem na Krzyśka, który zaperzał się coraz bardziej. W tej chwili podjechał autobus i Janek wskoczył do niego, dziękując Bogu za wyczucie czasu. Krzysiek splunął jeszcze za nim, ale tak niezdarnie, że opluł sobie koszulkę. Janek patrzył przerażony przez brudną szybę na oddalającą się sylwetkę Krzyśka. To się nie skończy dobrze. Jeszcze dwa dni szkoły i jeżeli Krzysiek nie znajdzie innej ofiary w tym czasie, to będzie próbował dorwać go w czasie wakacji. Ich wsie dzieliło piętnaście kilometrów, ale co to jest piętnaście kilometrów na rowerze w ciepły letni dzień, jeżeli tylko Krzysiek będzie chciał się zemścić za tamten uśmiech! 

Pijąc ciepły kompot Janek prawie zapomniał o Krzyśku, ale teraz ponownie ścisnęło go w brzuchu i mało brakowało żeby zwymiotował. Poczuł, że musi wyjść, odetchnąć trochę świeżym powietrzem. Wziął stojącą w zamykanym na klucz składziku wędkę i torbę, do butelki stojącej na kredensie nalał sobie kompotu i wyszedł usiąść nad wodą.

Kiedyś chodził na ryby z ojcem. To on pokazał mu o co w tym wszystkim chodzi, bo nie chodziło o ryby, a o spokój, ciszę i chwilę oddechu. Siedzieli tak godzinami, a ojciec gdy miał dobry humor opowiadał mu historyjki z wojska. Potem urodziła się Martyna i już nic nie było takie samo, bo urodziła się razem z tysiącem chorób, które obsiadły jej blade ciałko jak kruki. Ojciec pracował coraz więcej, szukał fuch, a Janek i ryby mieli od tego czasu staw tylko dla siebie. Towarzyszyły im tylko ważki z opalizującymi skrzydełkami i komary, które czując zbliżający się wieczór cięły coraz zajadlej.
Janek westchnął jeszcze raz, zebrał swoje rzeczy i powłócząc noga za nogą poszedł ścieżką wśród pól do domu. Muskał lekko opuszkami palców zboże, lekko dotykał czerwone jak krew płatki maków, które pod wpływem spoconych dłoni robiły się wiotkie, ciepłe i wilgotne.
Zbliżając się do domu rozglądał się uważnie. Ojca nie było w pobliżu. Murzyn siedział pod oborą i skomlał, żeby wpuścić go do środka. Janek przewrócił oczami i wpuścił kundla do środka. Na starość zrobił się taki upierdliwy! 
W ostatnich promieniach słońca przebijających się szparami między deskami zobaczył, że w oborze jest coś nie tak. Otworzył drzwi szerzej i zobaczył wiszącego na pasku ojca. 
Od razu wiedział, że nie żyje, bo wyglądał trochę jak świńska tusza na haku.

Janek zamknął za sobą drzwi. Poszedł do składzika, odłożył wędkę i torbę na miejsce, sprawdzając czy wszystko leży jak trzeba. Zamknął za sobą starannie drzwi, tak jak właśnie zamykał za sobą rozdział życia zwany dzieciństwem.

-Mamo!

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna
splash545

@KatieWee przede wszystkim pochwalę za świetnie oddany przez opisy klimat, w pewnym momencie aż nabrałem chęci na ten kompot. No i końcówka jak najbardziej lubię takie. Widzę, że w tej edycji zrobił się taki jakby podtemat, bo już jest hattrick

moll

@KatieWee mój kolega z klasy znalazł tak ojca w warsztacie

George_Stark

Po pierwsze to uwielbiam to zdanie: szczególnie zajadły komar, który wybrał sobie kark chłopca za miejsce spożycia ostatniej wieczerzy.


Po drugie uwielbiam tę "grę słowną" kiedy jest "czasami".


Po trzecie wiesz (albo narrator wie, albo Janek najprędzej) o co chodzi w wędkowaniu. Nawet wędek nie trzeba zabierać! Może książkę ewentualnie.


Po czwarte wreszcie, to super umiejętność znajdować inspiracje w takich rzeczach jak widok za oknem. Uwielbiam takie budowanie!


EDIT: A, i po piąte, świetnie to jest poprowadzone do tego zakończenia. Ta postać ojca jest kapitalnie budowana.

Zaloguj się aby komentować

Rzutem na taśmę wygrałem w #naczteryrymy
Jednak o włos był również kolega @Cybulion

No dobra, no to myk!

Temat: w 80 dni dookoła świata
Rymy: przegrany - spakowany - kupiony - spalony

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę,
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu,
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego,
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności,
jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem
Porsze

To takie z okazji Euro


Ostatni mecz przegrany,

Każdy już spakowany,

Przez fryzjera nie kupiony,

Gdyby nie ten spalony...

Pan_Buk

@PaczamTylko Dzięki Waszym zachętom, mój pierwszy wierszyk:


Cały album audiobooków mam już przegrany,

A ja sam ubrany i spakowany.

Bilet na Filipiny już dawno kupiony,

Więc jeśli w ogóle tu wrócę, to tylko słońcem spalony.


Zdjęcie typowej Filipinki dla atencji, zasięgów i "skąd ten pomysł na Filipiny?"

ac68eff3-ac71-4d92-891e-0024c61181e7
PaczamTylko

Zakład pracy w karty został przegrany

każdy jeden pracownik już spakowany

za odprawę bilet do sąsiedniego powiatu kupiony

ale to jutro, dziś leżę na sofie blantem spalony

Zaloguj się aby komentować

Opowiadanie luźno inspirowane tematem, ale może jury - @KatieWee - się nie obrazi taki obrotem fabuły
Zapraszam do lektury!

--------

Kilkuletnia dziewczynka przywiązała, z pomocą starszej siostry, kolorową kopertę do żółtego balonika napełnionego helem i wypuściła go ze swoich maleńkich rączek.
-Madzia, jesteś pewna, że mój list doleci do mamy i ona go przeczyta? - zapytała mała, jakby nie do końca przekonana do szalonej idei balonowej poczty do Nieba.
-Pewnie! Zobacz jak wysoko leci! - nastolatka z czułością potargała siostrzyczce płową czuprynę.
Obie przez chwilę poobserwowały oddalającą się żółtą plamkę, po czym ruszyły ścieżką przed siebie.

***

Parę dni wcześniej

-Madzia! Ja chcę do mamy! Do maaamyyyy! - zapłakała Ola.
Był to kolejny wieczór, kiedy siedmiolatka nie mogła zasnąć. Magda jeszcze niedawno miała nadzieję, że etap wieczornych płaczów i nocnych koszmarów obie mają za sobą. Jednak im bardziej zbliżał się dzień rocznicy wypadku ich mamy, tym było gorzej.
- Oluś, przecież wiesz kochanie. Mama jest w niebie, z aniołkami… - sama nie wierzyła w niebo i aniołki, ale jak miała to inaczej wyjaśnić kilkulatce? - No już, kładź się, jutro musimy wcześnie wstać. Przykryję cię kocem mamy, dobrze? To tak, jakby mama tu była i sama cię przytulała. - udało jej się opatulić kocem i przyciągnąć do siebie wciąż pociągającą noskiem dziewczynkę.
Zasnęła. Nareszcie. Teraz Magda miała chwilę dla siebie… Nie tyle dla siebie, co na naukę. Ostatnia klasa technikum. Tak bardzo nie chciała tego zawalić. Dla mamy. I dla taty w sumie też, ale z nim było trudniej. Po śmierci żony nie mógł patrzeć na dwie jej kopie w domu i oddalił się od córek. Teraz to Magda zajmowała się domem i Olą. Na początku współczucie rodziny przyganiało kogoś na pięć minut, potem, z upływem czasu zapał ostygł, więc nie mogąc za bardzo liczyć na wsparcie, sama musiała się wszystkim zająć.
Magda nie mogła się skupić na notatkach, wyciągnęła zdjęcie mamy i gruby zeszyt w twardej oprawie. Na czystej stronie zapisała bieżącą datę i zaczęła pisać:
Mamusiu!
Rzadko tak mówiłam do Ciebie za życia… Wydawało mi się, że z tego już wyrosłam. I że to dobre co najwyżej dla dzieciuchów, takich jak Olka. A ona tak strasznie potrzebuje mamusi. Potrzebuje Ciebie. Nie jestem w stanie jej tego zastąpić. 
Powiedz mi, co mam zrobić?Magia kocyka coraz mniej pomaga. Ostatnio zrobiłam racuchy. Wychodzą mi już takie jak Twoje, ale racuch nie zastąpi Oli Ciebie. I ja też Cię potrzebuję, nie racuchów…
Tata wychodzi wcześnie, wraca późno. Nadal stara się nie bywać w domu. Czy to się kiedykolwiek zmieni?
Westchnęła i odłożyła długopis. Nie mogła zrozumieć, po co to pisze. Mama jej nie odpowie. Nie wyśle jej listu z nieba…
-List! To jest pomysł! - powiedziała sama do siebie. I zadowolona z siebie, w końcu sama położyła się spać.

-Olka! Wstawaj! Jak nie wstaniesz w ciągu 5 minut to się spóźnimy! - krzyk Magdy, szykującej w kuchni kanapki, rozbrzmiewał w całym mieszkaniu - Zbieraj się, śpiochu!
Krzykom odpowiedział niewyraźne mamrotanie i inne niepokojące odgłosy, zwiastujące nadejście małego rozczochrańca do kuchni.
Zaspana Ola usiadła przy stole, dosunęła sobie talerz z parówkami (jedyną formą mięsa, jaką jadła od dobrych kilku miesięcy) i półprzytomna zaczęła powoli jeść śniadanie. 
Potem powoli poszła się umyć… i ubrać.. i przynieść plecak (którego zawartość Magda porównała z planem lekcji wiszącym na lodówce)... i założyć buciki do wyjścia.

Droga do szkoły mijała im w milczeniu. Olce zwykle buzia się nie zamykała, ale dzisiaj dziewczynka wyglądała na bardzo zamyśloną.
-O czym myślisz? - zagadnęła ją Magda.
-O mamie. Jest ładnie!. Po szkole poszłybyśmy na lody i spacer - westchnęła siedmiolatka.
-Możemy pójść, jeśli chcesz - zaproponowała starsza siostra.
-Nie, nie dzisiaj. Pójdziemy kiedy indziej - iskierka, która zapaliła się na moment w jej oczach zgasła równie szybko, jak się pojawiła. Mała westchnęła i milczała, aż rozstały się pod budynkiem szkoły.

Kolejne godziny Magdzie mijały szybko, niesiona odgłosem dzwonka i szumem stron w zeszycie, ze zdziwieniem zauważyła koniec lekcji. Olka cały dzień przewierciła się na swoim krzesełku, niewiele na to pomagały uwagi pani, więc moment, w którym zobaczyła czekającą na nią przy schodach Magdę, powitała z ulgą:
-Madzia! - biegiem ruszyła w kierunku siostry, wpadła na nią z całym impetem, uwieszając się na zaskoczonej nastolatce.
-Komuś się tu poprawił humor…
- Żebyś wiedziała! Ten dzień był straszny. Szkoła to więzienie! - konstatacji towarzyszyła naburmuszona minka - Dlaczego muszę chodzić do szkoły?
-Wszyscy muszą.
-Nieprawda! Tatuś nie musi! - mała nie odpuszczała.
-Bo tata dawno temu skończył szkołę, a teraz chodzi do pracy…
-To ja też chcę do pracy! - zaperzyła się Ola.
-Jak tylko skończysz szkołę. A teraz chodź. Zjemy obiad, odrobimy lekcje i coś porobimy. - Magdzie udało się szybko zakończyć dyskusję.

Ola machała pod stołem nogami, dłubiąc w talerzu. Zapiekanka makaronowa to nie szczyt marzeń, ale Magda dopiero uczyła się gotowania czegoś więcej niż gotowiec z mrożonek. I wychodziło jej to całkiem nieźle. Obie polubiły jej zapiekanki.
-Mam pewien pomysł - przerwała ciszę panującą od kilku minut Magda.
-Taaaak? - Ola liczyła, że tym pomysłem będzie plac zabaw i lody, chociaż patrząc na rozgrzebany makaron z serem na własnym talerzu, nie robiła sobie wielkich nadziei.
-Napiszemy i wyślemy list do mamy.
-Magda, listonosz nie zanosi listów do nieba - mała spojrzała na starszą siostrę jak na wariatkę.
-Listonosz nie, ale balonik?
-Balonik doleci do mamy? - kilkulatka nie wydawała się przekonana do tego planu.
-Pewnie! Napełniony helem! Pamiętasz, jak taki wypuściłaś w zeszłym roku z rączek i jak wysoko poleciał? A ty napiszesz krótki liścik. Będzie mało ważył i na pewno doleci do mamy.
Ola zeskoczyła z krzesła i pobiegła do swojego pokoju. Przyniosła kartkę z bloku, którą Magda pomogła jej przeciąć na pół i wszystkie kredki i pisaki, jakie była w stanie unieść w małych rączkach. Z bardzo skupioną i poważną miną zasiadła do pisania.
-Madzia, co mam napisać? - mała po dłuższej chwili wpatrywania się w papier i przekładania kredek w rękach zapytała zrezygnowana siostrę.
-To co chcesz i czujesz… Że tęsknisz za mamą, że ją kochasz mocno. Może jej opowiedzieć wszystko!
-Aha… - zamyślona Ola wybrała czerwoną kredkę i przystąpiła do dzieła:

Mamusiu!
Madzia muwi, że moge ci napisać wszystko. Tęsknie i koham cie. Wszyscy tensknimy. Madzia i tata terz. Madziaj jóż na mnie nie krzyczy tyle, wiesz? Jest dla mnie prawie taka dobra jak ty. Za to tata dórzo pracuje i za nim tesz tensknie. Madzia mówi, rze wszystko widzisz z nieba.
Twoja Olka

Stronę z listem ozdabiały czerwone serduszka i pstrokate kwiatki. Gotową kartkę Ola złożyła na cztery i wspólnie z Magdą zakleiła niewielką kopertkę, której róg przedziurawiły dziurkaczem. Ponieważ pisanie listu szło żmudnie, Magda po zakończonej pracy nad nim, zawyrokowała:
- Robi się późno. Dzisiaj już nie damy rady pójść po balonik i do parku. Wyślemy go jutro po szkole, dobrze?
Zmęczona dziewczynka kiwnęła głową i pobiegła do swojego pokoju. Trzymała w rączkach list, jak największy skarb. Aby się nie zgubił, noc spędził pod poduszką, a rano zajął honorowe miejsce w piórniku, obok innych rezydujących tam skarbów - gumki-świnki, zielonego piórka i kilku brokatowych naklejek. Ten dzień obu siostrom zleciał bardzo szybko.

Równie szybko minęła im droga do parku. Gdy się zatrzymały, Magda wyciągnęła z plecaka dziwną tubę, motek wstążki, nożyczki i opakowanie balonów.
-Wybierz kolor - z uśmiechem podsunęła Olce opakowanie z kolorowymi balonami.
-Żółty! - bardziej zakomenderowała niż wybrała młodsza siostra.
Magda tylko kiwnęła głową, po czym wyjęła żółty balon i sprawnie napełniła go helem z tuby. Związała go wstążką, odwijając jej spory kawałek, by po drugiej stronie przywiązać kopertę z listem.
-Podaj kopertę - poleciła Oli.
Nastąpiło nerwowe przeszukiwaniu piórnika:
-Madzia, nie ma go! Zgubił się! - zrozpaczona Ola zaczęła przetrząsać zawartość całego plecaka. - Jest! - krzyknęła z ulgą, wyciągając list z zeszytu ćwiczeń.
Magda pokręciła tylko głową i przywiązała wspólnie z Olą kopertę do balonika.
-To co, puszczamy?
Ola pokiwała głową.
-To licz ze mną! Na trzy puszczamy - poinstruowała siostrzyczkę.
- Raz… Dwa… Trzy… - balonik wzniósł się w powietrze, niesiony wiatrem.

***

Następnego dnia

Magda urwała się wcześniej ze szkoły. Jeszcze rok temu oznaczałoby to wagary z Dagą i Sarą, ale tamte czasy minęły. Teraz jest odpowiedzialna. Za siebie i za Olę. Głównie za Olę. Ale dzisiaj musiała wyjść wcześniej. Nie chciała zabierać małej ze sobą na cmentarz.
Przed bramą nekropolii kupiła wiązankę lilii. Żółtych. W końcu był to ulubiony kolor mamy.
Drogę do kwatery znała na pamięć. Od czasu do czasu się tutaj wymykała. Porozmawiać, posiedzieć, posprzątać. Dzisiaj minął rok od jej śmierci. Musiała tutaj być, chociaż na chwilkę.
Ze smutkiem spojrzała na litery wygrawerowane na marmurowej tablicy. Zgarnęła kilka suchych liści, zabrała wypalone znicze. Nalała wody do wazonu i wstawiła kwiaty.
-Tęsknię, mamo… Bez ciebie jest nam tak trudno. - samotna łza spłynęła po policzku dziewczyny. - Tak bardzo cię potrzebujemy, ale to wiesz, prawda?
Wiedziała, że mama jej nie odpowie, że nikt nie odpowie na jej cichy szept.
Coś zaszeleściło w cisie obok. Stadko wróbli, czymś spłoszone, poderwało się nagle do lotu. Za to spomiędzy gałązek prześwitywały strzępki żółtego balonika, zwisała splątana wstążeczka, wystawał rąbek listu.

---------

Edit: Ilustracja autorstwa @CzosnkowySmok - dziękuję!

#naopowiesci #zafirewallem #tworczoscwlasna
91761834-76b1-4d6b-9fe7-31c1c8d7bad0
splash545

@moll Lubię poruszanie tego typu tematów. Bardzo fajny pomysł i wykonanie, a najbardziej urzekło mnie zakończenie.

DiscoKhan

@moll bardzo fajnie ci to wyszło, w takiej formie lekko wzruszające, no muszę na głos powinszować!

Wrzoo

@moll Poryczałam się jak bóbr ;_; 10/10

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję za wyróżnienie i zapraszam na wieczorną zabawę w rymowanki. 

Zapraszamy również tych co chcieli by, ale się boją  to jest ten czas!

Temat: pod latarnią 
Rymy: opętane - wełniane - czystą - aforystą

Zasady:

- Musimy ułożyć cztery wersy, lub ich wielokrotność jeśli ktoś ma taką ochotę, 
- Op zadaje cztery słowa, które mają być użyte dokładnie w tej kolejności, na końcu kazdego wersu, 
- Op zadaje również temat zadania a rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do niego, 
- Super zwycięzcą jest osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
- Elokwentny wygrany w nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

Tagi:
#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy

Memik: #smoczebajanie
42ce1e16-43b1-4f79-aa74-1dc70ca30649
CzosnkowySmok

Medea kusząca


Od dawna Seneką, myśli jego opętane

Okoliczności jednak stringowo-wełniane

Stoik swą postawą do świata chęcią czystą

Entuzjazm natomiast, włochatym aforystą

RogerThat

Świeci lampka, nie świeci, miga to jak opętane

Pająk się gubi między własne sploty pseudowełniane

U podstawy jakiś żul podrzucił butelkę z czystą

Chyba pełną, zatem wybaczcie, nie był żulem, był aforystą

jakibytulogin

Dzień dobry, pani kurwo...


Stały zimnem opętane

W mini plus kurtki wełniane.

Zagadnąłem z dykcją czystą,

Bom memowym aforystą.

Zaloguj się aby komentować

#diriposta do XXIX edycji #nasonety . Tak zwana stoicka propaganda

Po co się przejmować?

Kiedy życie swe docenisz?
Płaczesz pod prysznicem mała,
lecz gdy lęki swe wyplenisz -
już nie będziesz więcej drżała.

To Twój wybór czy się zmienisz,
żebyś tego tylko chciała.
Uśmiechem się rozpromienisz -
twarda tylko bądź jak skała.

Choćby nurt Ciebie porywał,
zawsze robić swoje będziesz.
Nawet gdyby Los dosrywał -
Ty mu powiesz, że jest w błędzie.

A gdy śmierć Ciebie przyzywa,
pomyśl - "Trudno, tak to bywa."

#zafirewallem #poezja #tworczoscwlasna
496140f2-199c-4297-acbb-a0a2fcb2c271
George_Stark

Liczyłeś Pan sylaby, czy samo tak wyszło, bo taki talent?

DziwnaSowa

@splash545 dobra, @CzosnkowySmok chciał punka, to łapcie punka. Streamable przestało działać, więc leci z kangura. XD


https://jumpshare.com/s/jdDEhRusbFHEgTFOiwAt

George_Stark

@splash545, @DziwnaSowa


Chciałem tylko wyrazić swoje uznanie zarówno dla autora tekstu, jak i autora muzyki i wykonawcy w jednym (tak podejrzewam, bo nosa poza kawiarnię nie wyściubiam).


Kiedyś, kiedy zastanawialiśmy się jak ta zabawa ma się nazywać, proponowałem #ponobla. No ale nie wyszło, mamy #nasonety. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby uruchomić tag #pogrammy. Albo chociaż #pofryderyka. W końcu muzyka w kawiarni, to czemu nie?


A tak serio, to świetnie wyszła Wam ta współpraca.

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję^2
Urzekła mnie podwójna wygrana
A teraz do rzeczy:

Temat: cena bycia celebrytą
Rymy: dokonania - upodobania - prasa - asach

Zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
splash545

A to co za celebryta?


Emerytowany moderator to są jego dokonania

Nic nie robić, motywować on ma takie upodobania

Łoś go tutaj kiedyś ruchał taka to jest dziwna prasa

No i poszedł przez to siedzieć, nie skończyło się na zawiasach

splash545

Następna zagadka


Zrobił memów sto pięćdziesiąt takie wielkie dokonania

Do niebieskich tych literek ma wyraźne upodobania

Z jego japy czosnkiem wali, nieciekawa w sumie prasa

Ale on je tak uwielbia, w nich przebiera jak w frykasach

Zaloguj się aby komentować

Dziękuję
A teraz do rzeczy:

Temat: poczta polska
Rymy: dograny - ubrany - poniża - awiza

Zasady:

Układamy cztery wersy, lub wielokrotność jeśli ktoś ma ochotę.
Każdy wers musi kończyć słowem zadanym przez OPa dokładnie w tej kolejności, która jest we wpisie.
Rymowanka powinna, przynajmniej luźno, nawiązywać do tematu zadanego przez OPa.
Zwycięża osoba, która kolejnego dnia do godziny 20 zdobędzie najwięcej piorunów.
W nagrodę wymyśla nowe zadanie, czyli temat oraz rymy i publikuje do godz 21 nowy wpis

(I pamiętaj o społeczności, jeśli nie chcesz, żeby ona o Tobie zapomniała!)

#poezja #tworczoscwlasna #zafirewallem #akrostych #naczteryrymy
quagmire_rod

@plemnik_w_piwie wychodzenie z przegrywu z samotną mamuśką z twojej okolicy [zobacz jak]


Kontrakt z Pocztexem miałem dograny

Prowadzę sklep: Chłop Legancko Ubrany

Skierowany do przegrywów, co życie ich poniża

Niech znajdą miłość na poczcie odbierając awiza!

jakibytulogin

Urlop z szefem już dograny,

Garniak z Vistuli ubrany,

Bladź z okienka mi ubliża -

Nie da paczki bez awiza.

Pan_Buk

Propozycja od ChataGPT:


Na Poczcie Polskiej listy dograny,

Pan w okienku zawsze elegancko ubrany.

Czasem los nas niespodziewanie poniża,

Gdy w skrzynce czeka na nas puste awiza.

Zaloguj się aby komentować

Siedząca na tronie,
w podwójnej koronie…

A nie! Tutaj się nie rymuje, tylko prozą pisze! Przepraszam!

Prawdą jednak jest, że koleżanka @KatieWee , która zwyciężyła w I edycji konkursu prozatorskiego (nie mylić z prozaicznym!) #naopowiesci , w pięknym, choć mocno nietypowym stylu, została również zwyciężczynią w naszym konkursie sonetowym! Ponawiam gratulacje!

Prawdą jest również to, że w naszym konkursie prozatorskim zażyczyła sobie żebyśmy napisali bildungsroman (swoją drogą, czy opowieść o dorastaniu w domu dziecka można nazwać bidulsromanem?). No to proszę:

***

Kamil Ślimak

Kamil Ślimak posiadał pewną wyjątkową umiejętność. Wszystkie czynności i zadania, których się podejmował, z jednakowym powodzeniem i efektem potrafił wykonywać tak od początku do końca, jak i od końca do początku.

Zaczęło się to wszystko we wczesnym dzieciństwie. Tak jak u wszystkich innych dzieci, również u Kamila pierwszym słowem, które wypowiedział było słowo „mama”. Prędko jednak, a nieświadomie, zaczął to słowo wypowiadać w swoim stylu, to znaczy od tyłu. To „mama” brzmiało wówczas jak „amam”. Dla Kamila nie stanowiło to żadnej różnicy, ogromną różnicę stanowiło natomiast dla jego matki, pani Aldony Ślimak, która myślała, że jej syn jest ciągle głodny. Chcąc zapewnić swojej pociesze jak najlepsze warunki rozwoju, oprócz matczynej miłości zapewniała mu również pokarm w ilościach, których, jak się jej wydawało, jej syn się domagał, a której w rzeczywistości wcale nie potrzebował. Dziecko w wieku niemowlęcym i wczesnym dzieciństwie naturalnie przyjmuje jednak, że to co robi matka jest dla niego dobre i słuszne, więc Kamil zjadał wszystko to, co pani Aldona mu podawała.

Z tego powodu chłopiec szybko i mocno przybrał na wadze. Nie stanowiło to problemu przez całe jego beztroskie dzieciństwo: jeśli nikt nie powie im, że jest inaczej, dzieci przyjmują świat za oczywisty takim, jakim go widzą. Dotyczy to również ich własnego ciała. Nadmiar tkanki tłuszczowej stał się jednak problemem kiedy skończyła się beztroska część dzieciństwa Kamila i, zgodnie z obowiązkiem powszechnej edukacji, rodzice musieli posłać go do szkoły. Przez kolegów i koleżanki z klasy był wówczas nazywany Grubasem, Świnią, lub ewentualnie Spaślakiem. Na lekcjach wychowania fizycznego dzieci nie omieszkały również wykorzystywać potencjału, jaki tkwił w jego nazwisku. Za każdym razem, kiedy Kamil dobiegał do mety jako ostatni, albo kiedy pani Malinowska, wychowawczyni jego klasy, podwyższała naskok przed kozłem tak, żeby Kamil był w stanie przez tego kozła przeskoczyć, za plecami, a czasami nawet prosto w twarz, mógł usłyszeć: „Ruszasz się jak spasiony ślimak!”.

Ciężkie czasy tworzą silnych mężczyzn. To powiedzenie sprawdziło się również w przypadku Kamila. To właśnie dzięki swojej tuszy odkrył, że tę wyjątkową umiejętność którą posiadał może wykorzystywać świadomie i w ten sposób uczynić swoje życie przyjemniejszym i łatwiejszym. Kamil postanowił schudnąć, ale za to zadanie zabrał się od końca. Najpierw więc zrzucił zbędne kilogramy i zajął się rzeźbą ciała, natomiast dietę i ćwiczenia, które dla zwykłego człowieka są pierwszym krokiem do realizacji takiego postanowienia jakie Kamil powziął, odłożył na bliżej nieokreślone później. Efekty, które pojawiły się nieoczekiwanie i nagle wywołały w klasie lekką, acz chwilową konsternację. Nie jest jednak łatwo wyjść z roli, w jaką raz wciśnie człowieka społeczność, w której temu człowiekowi przyszło żyć. Z tego powodu, choć wyzwiska skończyły się – bo nie było już powodu ani sensu żeby nazywać Kamila Grubasem, Świnią lub ewentualnie Spaślakiem – nie udało mu się zbudować koleżeńskich relacji z żadnym dzieckiem z jego klasy. Kamil się zmienił, ale reszta dzieci się nie zmieniła. Uprzedzenia również pozostały takie same.

Wydarzenia te miały miejsce w szóstej klasie podstawówki, Kamil więc wiązał niejakie nadzieje z rozpoczęciem nowego rozdziału w życiu, jakim miało być gimnazjum. Życie jednak daje nadzieję, a później z zimną krwią ją odbiera. We wrześniu, kiedy Kamil przekroczył progi innego już budynku, kiedy skończył się apel z okazji rozpoczęcia roku szkolnego i uroczystość przyjęcia pierwszaków w poczet gimnazjalistów, kiedy wszedł wreszcie do sali numer 102, gdzie, już w gronie klasowym, miał dobiec końca pierwszy dzień w nowej szkole, okazało się, że zmieniło się wszystko poza ludźmi. Inna była szkoła, inny był patron, inna była sala lekcyjna, inna była wychowawczyni, inna była nawet literka w nazwie klasy – tak jak w podstawówce Kamil chodził do klasy „d”, tak teraz został uczniem klasy „b” – a tylko koledzy i koleżanki byli ci sami, z którymi Kamil chodził do podstawówki.

I może wszystko nadal byłoby tak samo jak wcześniej, gdyby nie kwietniowe wydarzenia, kiedy to we wtorek, zaczynając zajęcia od drugiej godziny lekcyjnej, Kamil szedł smętnie w kierunku szkoły. Mijał po drodze grupkę uczniów trzeciej klasy, którzy wyróżniali się wśród szkolnej społeczności: nosili czarne stroje, ciężkie buty i plecaki typu kostka obszyte naszywkami z nazwami zespołów oraz wizerunkami mieczy, krwi i potworów. Chłopcy mieli długie włosy, dziewczęta mnóstwo kolczyków i ciemny, mocny makijaż. Wydawali się być zgraną grupą przyjaciół i może tym właśnie w jakiś sposób imponowali Kamilowi. A może po prostu z powodu swojej samotności zazdrościł im tego zżycia, które mógł między nimi zaobserwować.

– Zmienili sprzedawczynię i ta nowa kurwa nie chce mi sprzedać fajek! – Do uszu Kamila dobiegły słowa jednego z chłopaków, członka grupki, która stała przed osiedlowym sklepem. Niewiele myśląc wszedł do sklepu i poprosił o paczkę papierosów. Ponieważ zadanie to postanowił zrealizować od końca, sprzedawczyni najpierw podała mu papierosy, a on wyszedł z nimi ze sklepu jeszcze przed tym zanim sprzedawczyni zdążyła nie tylko zapytać go o dowód osobisty, ale również o pieniądze.
– Proszę – powiedział podając paczkę chłopakowi, który wydawał mu się kimś w rodzaju przywódcy grupy.

Okazało się, że Jurek, bo tak chłopak miał na imię, rzeczywiście grał w grupie pierwsze skrzypce, czy może raczej gitarę prowadzącą, bo oprócz tego, że długowłosi chłopcy byli paczką szkolnych przyjaciół, to w wolnym czasie zajmowali się muzyką tworząc młody heavymetalowy zespół o nazwie Łzy Szatana. Dziewczyny natomiast stanowiły zalążek ogromnej rzeszy ich przyszłych fanek, wśród których – rzecz niemal pewna – spory odsetek miał być również gruppies. Chłopcy ćwiczyli sumiennie, zarówno w aspekcie muzycznym, jak i w obszarze codziennego życia gwiazdy rocka. Kamil zaś nie tylko został przyjęty do paczki, ale stał się również kimś w rodzaju menadżera zespołu jak również i zaopatrzeniowca. Zdecydowały o tym względy praktyczne, związane z jego szczególnymi umiejętnościami. Jeśli chodzi o działanie zespołu, skupiał się głównie na odbieraniu odpowiedzi od wytwórni płytowych na temat niewysłanego jeszcze do nich dema zespołu – jeśli odpowiedź była negatywna, takiego dema nie tylko nie było sensu wysyłać, ale nawet i nagrywać – oraz od klubów muzycznych w sprawie organizacji koncertów. W kwestii życia gwiazdy rocka Kamil korzystał ze swojego talentu tak jak zrobił to na początku, kiedy przyniósł ze sklepu paczkę papierosów, której ekspedientka nie chciała sprzedać Jurkowi. Zaopatrywał grupę w alkohol i papierosy bez konieczności posiadania takich nic nieznaczących i zbędnych rzeczy jak pieniądze czy dowód osobisty. Znalazł również uznanie wśród koleżanek, a to głównie z tego powodu, że wszystko robił wychodziło mu równie dobrze zarówno od przodu jak i od tyłu.

Kamil był wreszcie szczęśliwy. Nie tylko z powodu znalezienia własnego towarzystwa, w którym czuł się dobrze, ale też z racji fascynacji muzyką, którą to towarzystwo w nim zaszczepiło. Szczególnie upodobał sobie zespół Led Zeppelin, którego słuchał na okrągło, kiedy tylko mógł, a kiedy nie mógł, to podśpiewywał sobie utwory tego zespołu: te bardziej oraz te mniej popularne.

Pewnego dnia Kamil brał poranną kąpiel. Leżał, tak jak lubił, w wypełnionej gorącą wodą wannie, a łazienkę wypełniały kłęby pary unosząc lekki zapach olejku kokosowego, którego dolał do kąpieli w celu złagodzenia bólu głowy będącego efektem wczorajszej próby Łez Szatana. Nie do końca jeszcze obudzony, niemal nieświadomie zanucił jeden z większych hitów swojego ulubionego zespołu, utwór Stairway to heaven. Traf jednak chciał że – chyba z przyzwyczajenia – zrobił to od tyłu. Kiedy z jego słów padły zaszyfrowane w tej odwróconej wersji słowa Oh here’s to my sweet Satan, woda w wanie zrobiła się gorętsza, para przybrała ciemniejszy odcień, a unoszący się w powietrzu zapach kokosa wymieszał się z wonią siarki. W łazience pojawiła się rogata postać. Na wezwanie Kamila zjawił się u niego sam Książę Ciemności.

– Dlaczego się zakrywasz? – zapytał Kamila Szatan, bo ręka chłopaka natychmiast, kiedy tylko zauważył obcą postać w łazience, powędrowała w kierunku genitaliów, żeby je osłonić.
– Bo jestem nagi – odpowiedział Kamil.
– I myślisz, że nigdy cię nie widziałem nagiego? Przecież sam mnie prosiłeś żebym oglądał twoje grzechy. Ostatnio na przykład, jak z Marzeną… A zresztą, nieważne. Nie po to tu przyszedłem.
– To… – chłopak zmieszał się, bo powoli docierało do niego z kim właśnie rozmawia. Do tej pory traktował ten cały piekielny anturaż jako element strategii marketingowej zespołu, sam siebie miał natomiast za ateistę. Nie wierzył ani w Boga, ani, tym bardziej, w Szatana.
– To po co przyszedłeś? – Kamil dokończył pytanie.
– No bo mnie wzywałeś? – Szatan wydawał się być równie zdziwiony, co Kamil przestraszony.
– Ja? – chłopak denerwował się coraz bardziej.
– No przecież, że ty – odpowiedział Szatan. – A teraz powiedz czego ode mnie chcesz, bo trochę nie mam czasu.
– Ja… Skończyło już się to żeby, chcę ja. – Bo Kamil rzeczywiście chciał, żeby to wszystko już się skończyło. Żeby Szatan sobie już poszedł i zostawił go w spokoju. Ze zdenerwowania nie zauważył nawet, że wypowiedział to zdanie od końca.
– No cóż – odparł Szatan. – Co prawda umowa z górą była taka, że z Apokalipsą mieliśmy zaczekać do roku 2137, ale skoro sobie tego życzysz…

I wówczas zamknęła się Świątynia Boga, z oczu ludzi zniknęła Arka Przymierza. Trzęsienie ziemi ustało, a grad uniósł się ku ciężkim chmurom wiszącym nad światem. Działo się to wszystko przy przeszywającym powietrze dźwięku Siódmej Trąby.

***

1454 słowa.

#zafirewallem
#tworczoscwlasna
splash545

@George_Stark cóż za wspaniale absurdalne opowiadanie Pomysł bardzo oryginalny i świetnie się czytało. Ty mnie chyba w ciula chciałeś zrobić, że nic nie napiszesz

KatieWee

@George_Stark Dziekuję bardzo jeszcze raz!

Czeka mnie pracowity pierwszy weekend wakacji

Wrzoo

@George_Stark Świetne, obśmiałam się! A najbardziej z fragmentu: "Znalazł również uznanie wśród koleżanek, a to głównie z tego powodu, że wszystko robił wychodziło mu równie dobrze zarówno od przodu jak i od tyłu." - to jest tak absurdalnie urocze

Zaloguj się aby komentować