Co jest nie tak ze współczesnym kinem czyli jak postmodernizm zniszczył kulturę

Co jest nie tak ze współczesnym kinem czyli jak postmodernizm zniszczył kulturę

hejto.pl
Wstęp

Dosyć często spotykam się z krytyką współczesnego kina. Jako, że jestem miłośnikiem filmów i sporo ich obejrzałem to chciałem się lepiej przyjrzeć całej sprawie. Efektem tego jest ten o to artykuł. Mam nadzieje, że będzie się wam go czytać przyjemnie.

Ciągłe remaki

W ostatnich latach wyszła cała masa remaków, kontynuacji i prequeli klasyków z poprzedniego wieku jak Gwiezdne Wojny, Indiana Jones, Park Jurajski, Dzień Niepodległości, Ghost Busters, Terminator, etc. Wszystkie miały one jedną i tą samą wade. Były kiepskie w oczach większości fanów tych serii. Strategia korporacji wydawała się być dość prosta. Po co tworzyć nowe, oryginalne filmy skoro można dalej eksploatować te produkcje które są już znane i kochane. Żerowanie na nostalgii nie jest czymś nowym jednak obecnie ten proceder wydawał się wymknąć spod kontroli. Zjawisko to zostało opisane już kiedyś jako przejaw hantologii.

Słowo "Hantologia" wymyślił francuski filozof postmodernista, Jacques Derrida i użył go w kontekście postaci Marksa którego idee choć po końcu zimnej wojny mogłyby się wydawać martwe to w praktyce jego duch ciągle miał inspirować kolejne pokolenia. Później ten termin wyewoluował w kontekście retro mody na odtwarzanie starych estetyk w bardziej nowoczesnym wydaniu czego przejawem miało być vaporwave, retrowave, future funk, electro swing, Lo-Fi, liminal space itp. Nostalgia za dawnymi czasami pochłonęła w ten sposób teraźniejszość.

Jeszcze wcześniej inny filozof, Walter Benjamin uważał, że w dobie rozwoju technologii takiej jak film czy fotografia unikalność i autentyczność dzieł sztuki zaniknie ponieważ wszystko będzie można w kółko reprodukować i kopiować co się faktycznie stało. Teraz przeniosło się to na sam sposób twórczy gdzie oryginalność została zastąpiona ciągłym odtwarzaniem tego co już było. Nie minęło nawet 20 lat od ostatniej części z serii filmów o Harrym Potterze, a już tworzy się nowy serial który ma być jeszcze bardziej wierny książkom.

Istnieje jednak takie powiedzenie, że kopia nigdy nie będzie mimo wszystko oryginałem. W tym przypadku filmów się to w pełni sprawdziło. Inaczej większość ludzi nie uznałaby, że wszystkie te filmy o których wcześniej wspominałem były tak strasznie mierne. Można by to wyjaśnić zmęczeniem materiału i znudzeniem ciągłym dostawaniem tego samego i jest to po części prawda. Są jednak też inne powody o których chciałbym się wypowiedzieć w dalszej części tego wpisu.

Problem dekonstrukcji

Współcześni twórcy choć rzadko tworzą nowe dzieła będąc uwięzionymi w pętli ciągłej reprodukcji starych klasyków to bardzo lubią je dekonstruować. By wyjaśnić czym jest pojęcie dekonstrukcja znowu będę musiał się odwołać do Derridy. W dużym skrócie dekonstrukcja to:

analiza tekstu polegająca na rozwarstwieniu jego semiotyczno-językowej budowy i odnalezieniu elementów dezorganizujących go w celu ujawnienia utajonych sensów

Tak przynajmniej głosi słownik języka polskiego. W praktyce chodzi o branie klasycznego motywu walki dobra ze złem i próby doszukiwania się w nim jakiś innych motywów co może prowadzić chociażby do relatywizacji tego tropu. Przykładem może być tu chociażby seria książek i gier o wiedźminie gdzie potwory nie zawsze były jednoznacznie złe, a dużo gorsi okazywali się za to ludzie. Sam bohater który z potworami walczył też był outsiderem który balansował pomiędzy obiema światami. Była to spora odmiana względem takiego dzieła jak chociażby Władca Pierścieni. Dekonstrukcja choć nabrała obecnie mocno negatywnych konotacji to nie zawsze musi być zła, a wręcz przeciwnie. W końcu Wiedźmin ma dużo fanów na całym świecie.

Nie zawsze to się jednak sprawdza i przykładem może tu być własnie niedawny serial o Władcy Pierścieni gdzie o ile w oryginalne orkowie byli jednoznacznie złymi istotami to tutaj nagle mają rodziny. Nic dziwnego, że wielu fanów tego klasycznego fantazy było tym zbulwersowana. Nie każda historia musi relatywizowana moralnie na kilkadziesiąt różnych sposobów. Niektóre opowieści dużo lepiej działają gdy strony konfliktu są jasno zarysowane i nie znaczy to bynajmniej, że przez takie dzieła są pozbawione głębi. Nawet w naszym świecie istnieją przypadki jednoznacznego zła i dobra. Dla przeciętnego człowieka taki heros może stanowić pewien punkt odniesienia czy nawet wzór do naśladowania gdy ten walczy z przeciwnościami dla większego dobra. Temu zresztą służyły zawsze różnego rodzaju mity jak chociażby legendy Arturiańskie.

Tymczasem Tolkien chciał by jego dzieła stanowiły swego rodzaju mitologie właśnie. Jest tam dużo odniesień do chrześcijaństwa, ale i pogańskich wierzeń. Jeśli ktoś czytał Silmarillion ten wie, że cały konflikt ma wręcz charakter metafizyczny. W czasach gdzie wszystko poddaje się ciągłej relatywizacji ludzie jeszcze bardziej wydają się potrzebować właśnie takiej twórczości.

Problem stałego podważania oczekiwań

Dekonstrukcja oczywiście na samym relatywizmie moralnym się nie kończy. Oprócz tego twórcy zdają się mieć jakiś fetysz na punkcie podważania oczekiwań fanów. Było to widać w ostatnim sezonie gry o tron, czy nowej trylogii gwiezdnych wojen od Disneya, często się też z tym spotykałem w Ricku i Mortym, a obecnie na ten problem ma też cierpieć nowy Joker. W wielkim skrócie chodzi o pokazanie fanom danego dzieła wielkiego środkowego palca. W dłuższym skrócie chodzi o próbę zrobienia czegoś zupełnie odwrotnie niż fani by tego oczekiwali lub chcieli. Jeśli fani oczekują, że ich ulubiona postać dokona jakiegoś heroicznego czynu na co wskazywały zwiastuny to, albo dzieje coś zupełnie odwrotnego, albo robi to za niego zupełnie inna postać (najczęściej żeńska i kolorowa). Jeśli natomiast widz dostrzega w fabule jakiś ciekawy wątek to jego rozwiązanie staje się celowo całkowicie rozczarowujące.

Z jakiegoś powodu widziałem, że wiele krytyków to bardzo docenia. Ogólnie to nie uważam by pójście po linii najmniejszego oporu by zadowolić każdego fana było czymś dobrym. Dobrze jeśli dane dzieło potrafi czymś zaskoczyć lub gdy twórca będzie chciał się trzymać własnej wizji. Gdy jednak zaczyna się to fetyszyzować to już robi się problem. Z jednej strony takie ciągłe podważanie oczekiwań z czasem staje się mocno przewidywalne, a z drugiej może psuć sens całej historii i być źródłem jedynie ciągłego rozczarowywania. Dlatego ludzie oceniali końcówkę Gry o Tron jako słabą. I dlatego również ostatnie sezony R&M były także kiepskie, a ostatni Joker zawiódł.

Ideologia w filmach?

Jakiś czas temu pisałem już, że ideologia w popkulturze to nic nowego. To również nie musi oznaczać czegoś złego. Jeśli twórca chce w swoim dziele umieścić jakieś przesłanie to może nadać temu dziełu swego rodzaju większej głębi. Ważne jest by było ono podane w sposób subtelny i nie kłóciło się z samą historią. Z drugiej strony dla wielu sam eskapizm i możliwość oderwania się od problemów codzienności jest zaletą. Dla takich osób może wydawać się mocno męczące gdy autor nadmiernie często próbuje odnieść się do bieżących problemów świata realnego. Czy taka sytuacja ma natomiast obecnie miejsce? Częściowo tak? Myślę, że jest co najmniej kilka przykładów gdzie mogę zarzucić danej produkcji tego typu praktyki, choć nie wszystkie aż tak mainstreamowe.

Birds of Prey, Queen Cleopatra, High Guardian Spice, Santa Inc , Q-Force, Castlevania: Nocturne będą tu stanowić prawdopodobnie najbardziej rażące przykłady gdzie przekaz jest dosyć jasny. Są to jednak produkcje właśnie oryginalne, a ludzie zazwyczaj najbardziej przyczepiają się do remaków. No i cóż, w Pogromcy duchów III, Terminator Dark Fate, Ocean's Eight, i paru innych filmach faktycznie doszło do zastąpienia męskich postaci kobiecymi. Z jednej strony te filmy zostały uznane za złe same w sobie, a z drugiej strony zarzucano im propagowanie feminizmu. Nie chodziło tu też o samo dokonanie podmianki mężczyzn na kobiety, ale i o to, że te żeńskie postacie często musiały być we wszystkim lepsze i bardziej twarde od ich poprzednich wcieleń.

Czasami natomiast zmienia się w remaku komuś kolor skóry lub orientacje, albo jedno i drugie względem oryginału. Niby jest to banał i lewica często zarzuca prawicy, że niepotrzebnie się o to wkurza. Z drugiej strony lewicowcy też dostają szału na tak zwany Whitewashing, oraz naciskają by ta różnorodność jednak była więc czemuś to musi jednak służyć. Z trzeciej strony wielokrotnie pada argument, że nie chodzi tu o żadną ideologie tylko korporacje chciały sobie zwyczajnie zarobić na mniejszościach, ale im to zwyczajnie nie wyszło. Czy więc lewicowa ideologizacja popkultury faktycznie występuje? Każdy będzie musiał na to sobie sam odpowiedzieć.

Zakończenie

Na samym końcu chciałem napisać, że pod koniec tego tygodnia lub w przyszłym ukaże się kolejny wpis poświęcony westernom i amerykańskiej tożsamości.

#filmy #kino #seriale #revoltagainstmodernworld #antykapitalizm #filozofia
31

Komentarze (31)

rain

Nie chce mi się wywoływać żadnej dyskusji, ale już na samo nonszalancko rzucone w tytule stwierdzenie "postmodernizm zniszczył kulturę" nóż otwiera się w kieszeni. To nie postmodernizm, tylko to, co się autorowi niemal mimochodem wymsknęło na końcu tekstu - to komercjalizacja. Producenci "kultury" szukają nowych nisz do czerpania z nich zysków. A stąd tylko krok do "Rambo 10 w telewizji". A i to jest przesadzoną diagnozą. Postmodernizm skomplikował kulturę, to fakt. Już Umberto Eco dawno temu zauważył, że teraz (nie pamiętam tego cytatu dosłownie) nie możesz po prostu powiedzieć ukochanej kobiecie, że ją kochasz, bo w tym samym momencie i tobie i jej otwierają się w pamięci najrozmaitsze sceny (np. z literatury), w których mężczyzna wyznaje miłość kobiecie. Nasza kultura stała się bardzo, a nawet za bardzo samoświadoma. Co w połączeniu z kulturową nadprodukcją sprawia, że naprawdę ciężko jest stworzyć coś, co będzie miało choćby posmak nowości. Stąd też, dokonywane nawet pewnie czasem w dobrej wierze, próby przenicowania starych narracji, opowiedzenia ich w nowy, nieoczywisty sposób. Czasem złe, czasem może lepsze. Muszę się przyznać, że nie chce mi się już ani oglądać nowych filmów, ani czytać nowych książek, bo "wszystko" co w nich jest już dawno widziałam lub czytałam, tylko w innym entourage'u. Nie razi mnie tzw. dywersyfikacja np. w grach, czy obsadach filmów - byleby była zrobiona w sposób uzasadniony fabułą i wspierający ją. Czemu mnie zaś nie razi? Bo są ludzie, dla których obejrzenie filmu, czy rozegranie gry, w której bohater/ka jest podobny do nich, jest bardzo ważne. Kiedyś szukając opinii o jakiejś grze trafiłam na wątek na reddicie, gdzie wypowiadały się osoby aseksualne i z niego dowiedziałam się, że jedna z postaci z tej gry w pewnym momencie mówi, że jest aseksualna. I dla tych redditerów to było fascynujące, że ktoś ich dostrzegł, że jest taka grupa ludzi jak oni i że, choćby tylko w grze wideo, mają jakiegoś bohatera, który jest choć trochę do nich podobny. Czemu to jest takie ważne? Już Ksenofanes zauważył, że gdyby konie mogły malować bogów, malowałyby je podobnymi do koni.

Loginus07

@rain zgadzam się bardziej z tym postem niż z artykułem autora ^^ to komercjalizacja i excelle psują kulture, a nie postmodernizm. Teraz nie ma miejsca na eksperymenty, teraz mają być zyski, a zysk najłatwiej wyciągnąć eksploatując to co ludzie już znają.


Dodatkowo cały ustęp o Grze o Tron jest zupełnym zaprzeczeniem tego, co mówiono w środowisku po emisji 8 sezonu, który był jednym wielkim fan servicem. Scenariusz w wielu miejscach wyglądał, jakby ktoś wszedł na reddita i starał się potem wcisnąć na siłę każdą popularniejszą teorie do serialu.


Także dzięki wielkie @rain za Twój komentarz, to pod nim się podpisuje

rain

@Loginus07 dziękuję Jako fanka Gry o tron mogę powiedzieć, że nie pisałam nic o niej na reddicie i że na pewno nie wymyśliłabym takich uproszczeń

Al-3_x

@rain Przyznaje się, że użyłem słowa postmodernizm trochę dla przyciągnięcia uwagi xD

Al-3_x

@rain

Czemu to jest takie ważne? Już Ksenofanes zauważył, że gdyby konie mogły malować bogów, malowałyby je podobnymi do koni.


A z tym się już niekoniecznie zgodzę. Właściwie to często było widać proces odwrotny. Pierwotni bogowie mieli sporo cech zwierzęcych. Najbardziej pierwotne religie czczą jakieś nieokreślone siły typu mana.

rain

@Al-3_x nie o to chodziło w tym stwierdzeniu Ksenofanesa. Zresztą - jak naprawdę wyobrażano sobie takich "prawdziwych" pierwotnych bogów? Bogowie tylko wiedzą. Chodzi mi o to, że skoro konie by chciały widzieć bogów podobnym sobie, to i ludzie chcą widzieć podobne sobie reprezentacje w wytworach mediów, np. w grach czy filmach. Bo to ich niejako włącza w obręb "społeczności".

Al-3_x

@rain I tak i nie. Spotykam się w internecie z opiniami czarnych w internecie którzy lubią dla przykładu anime i nie przeszkadza im, że rzadko pojawiają się postacie z ich kolorem skóry choć te też występują. Ludzie lubią też obcować z innym/obcym, a nie tylko ciągle tym samym. Dla tego wizja bogów Lovecrafta też się przebiła do popkultury.

Al-3_x

@Loginus07 Odniosę się do kwestii gry o tron.


Why are people talking about “subverted expectations” in the context of Game of Thrones?


Answer: After S8E03, there were a large amount of people upset at the Night-Kings death happening so early in the season, feeling that it was rushed or otherwise poorly executed. Several fans of the episode defended it, claiming that Game of Thrones had a history of subverting fan's expecrations with how plotlines end (for example, the killing off of main characters.) This argument, while holding some weight, was repeated a great number of times across the internet, causing the community, mainly those who didn't like the episode in the first place, to begin using it to mock what they viewed as lazy storytelling covered up by the idea that "anything can happen."

Loginus07

@Al-3_x dobra, to jest kwestia Nocnego Króla, to faktycznie mogło "szokować", tym że budowany przez 7 sezonów wątek rozwiązano w jeden odcinek.

Ale jeżeli chodzi o fanservice to mieliśmy go aż nadto: Cleganebowl, Arya x Gendry, Jaime x Brienne, Sansa pozbywająca się Littlefingera czy Cersei umierająca razem z Jaime... to tylko kilka rzeczy z S8, o ktorych czytałem na reddicie po premierze S7. Ale myślę, że to co się działo z GoT po tym, jak skończyły się książkowe pierwowzory to temat na osobną dyskusję

TRPEnjoyer

Kiedyś szukając opinii o jakiejś grze trafiłam na wątek na reddicie, gdzie wypowiadały się osoby aseksualne i z niego dowiedziałam się, że jedna z postaci z tej gry w pewnym momencie mówi, że jest aseksualna. I dla tych redditerów to było fascynujące, że ktoś ich dostrzegł, że jest taka grupa ludzi jak oni i że, choćby tylko w grze wideo, mają jakiegoś bohatera, który jest choć trochę do nich podobny. Czemu to jest takie ważne?


@rain Skupie się na rynku gier, bo na tym się znam. Jestem w stanie zgadnąć płeć (przynajmniej mentalną) redditorów po tej wypowiedzi :^) I to nie jest ważne, by chcesz, by twoja gra się cokolwiek sprzedała, wszystkie gry oparte w dużej mierze na inkluzywności wywalają się na pysk sprzedażowo. Faceci mogą grać rozpikslelowaną żabą we Froggera i jest ok, a to oni są docelową grupą odbiorców.


Niemniej, duże gry straciłyby sporo publiki, bo kobiety z jakiś powodów nie lubią grać w gry, gdzie nie mogą się "wczuć w rolę", a do tego potrzebują kogoś podobnego do nich samych. Z tego co wiem balans płci w CS:GO zauważalnie się zmienił po wprowadzeniu skórek agentów (wliczaj żeńskie modele). A dlaczego tak jest to mnie nie pytajcie, bo nie jestem pewny.

8cd46697-cc06-4e7a-a5d1-4c34a00a5aa5
Al-3_x

@Loginus07 Wbrew pozorom fanservice i tanie szokowanie może się łączyć. Właściwie Rick i Morty są na to dowodem. Wystarczy, że z jednej strony masz ciągłe puste odniesienia do tego co znasz, a z drugiej fabuła nieustannie próbuje cie szokować.

rain

@TRPEnjoyer tylko wiesz - nie pamiętam jaka to była gra, ale aseksualność tej postaci była zaznaczona tylko w jednym dialogu w całej grze. Nie była czymś, czym twórcy mieliby epatować na prawo i lewo bez sensu. Więc chyba nie było to wprowadzone tak na siłę, żeby tylko komuś się przypodobać.

pacjent44

@rain dziękuję. Czyli nie jestem sam w tym uniwersum "wszystko już było" Piszecie o pogoni za pieniądzem, to fakt. Jest jeszcze jeden problem. Bardzo trudno być nowatorskim w świecie który wszystko już wymyślił. W całej historii ludzkości nie powstało tyle dzieł i pomysłów na nie, co w ostatnim stuleciu.

N-kt

Trzeba było po prostu przestać oglądać filmy, nim zaczął się etap butcherowania starych filmów i nęcenia ludzi na nostalgie. Jakiekolwiek by rozpisywać elaboraty, nie zmieni się faktu coraz głębszego przemijania i wykutego gustu starzejących odbiorców, nie mogących znieść braku innowacyjności czy sprawiedliwej ewolucji kinematografii. W końcu przyjdzie ponure uświadomienie, że w tym wszystkim od zawsze chodziło grubym i liczącymi się z wysokimi kosztami wytwórniom o pyszny czek pieniążków, dużych pieniążków dla siebie i przetrwanie w biznesie. Koniec historii? Niee, mój drogi. Bolesny kwik obejmujący aż po krąg widzów o najmniejszych oczekiwaniach będzie sygnałem końca. A trupka już wyschniętego na słońcu wpakujemy poniżonego do grobu, jakby było to mu przeznaczone.

inty

Dlatego przerzuciłem się od dawna na seriale - jest tam więcej nowości do odnalezienia i doświadczenia czegoś nowego niż kolejny odgrzewany kotlet aby to marketingowcom excel się zgadzał.

alaMAkota

@inty a dla mnie seriale to rak. Fabuła jest za bardzo rozciągnięta, z 10 odcinków możnaby przeważnie sklecić 4, ale konkretne.

Poza tym seriale mają wielką wadę - są zabójca relacji społecznych. Pomijam fakt, że się ciągną i leżysz na kanapie zamiast wyjść, bo to tylko rykoszet. Za dzieciaka w domu, albo na mieszkaniach studenckich ktoś rzucił hasło," a może wrzucimy filmik na wieczór "i można było oglądać coś stadnie (że filmy płynęły z zatoki piratów to pomine). Dziś jesteś na 7 odcinku i ktoś kto akurat nie jest w tym samym miejscu albo w ogóle nie zaczął, to odpada.

inty

@alaMAkota akurat sam oglądam z seriali tylko klasyki i polecane - nie tracę czasy do samodzielne odkrywanie.

Zgadzam się z Tobą jeżeli chodzi o zabijacz i marnotrawstwo czasu - brak asertywności powoduje, że klika się odcinek za odcinkiem, który średnio ma z te 40min. minimum. A w filmie akcja zwarta, w półtorej godziny zamknie się wszystko klamrą i można iść robić dalej robotę bo format się zakończył i nic nie kusi pytaniem: a co dalej, jak bohater z tego wyjdzie - włączę następny odcinek.

Millionth_Visitor

Do mnie to kompletnie nie trafia. "Postmodernizm zniszczył kulturę"? Przecież dobre filmy nie przestały powstawać. Od zawsze robiło się dużo słabych filmów/seriali, a tylko ułamek był dobry, wybitny lub po prostu wpisywał się w gusta.

To tak jakby kupić sobie buty w których źle się czujesz, ale są popularne. Wyłącznie kwestia wyboru.

Al-3_x

@Millionth_Visitor Bywały jednak okresy lepsze i gorze. Historia to nie jest jakaś linia stała gdzie wszystko jest ciągle takie samo. Na tej samej zasadzie można powiedzieć, że zawsze istniała bieda i korupcja. No to prawda, ale były czasy względnego dobrobytu i czasy gdzie była wojny, pandemie, okresy głodu. Inna sprawa, że ja tu mówię o pewnym szerszym trendzie, a ten już może być względnie nowy.

CoryTrevor

Twórcy traktują publikę jak ciemną masę bo ta daje się tak traktować. Przykład to kolejne części F&F, które obrażają inteligencję widza (X wrzucili ostatnio na Amazona, wytrzymałem 10 minut seansu) a wykręcają kilkuset-milionowe box office. Skoro gówno się sprzedaje to nie ma sensu się starać.


W ostatnich latach byłem prawdziwie zajarany jedynie dwoma filmami:

-Green Book - niezwykle ciepła opowieść z mistrzowska rolą Viggo Mortensena

- John Wick 4 - audiowizualny majstersztyk, mialem zerowe oczekiwania a zobaczylem najlepszą część zaraz po pierwszej

mordaJakZiemniaczek

Brakuje jednego z najistotniejszych czynników w ostatnich latach - produkcja filmów pod oglądanie na drugim ekranie. Sami decydenci w Netflixie czy Amazonie przyznają, że wiele ich filmów pisanych i kręconych jest pod oglądanie z telefonem w ręku, do gotowania albo do słuchania przy sprzątaniu. W takich filmach nie może być subtelnych podpowiedzi, smaczków czy dwuznacznych dialogów. Trzeba powtarzać po 3 razy jak do debila, żeby widz słuchając jednym uchem nie zgubił wątku. Sama fabuła też nie może być specjalnie ambitna, bo oderwanie od filmu na 5 minut sprawi, że widz nie będzie kumał o co chodzi i wyłączy. Trzeba mieć szacunek do siebie i wyłączać taki slop od razu jak widzimy z czym mamy do czynienia.

Al-3_x

@mordaJakZiemniaczek Masz racje. O tym powinienem wspomnieć. Dziękuje za cenną uwagę.

TRPEnjoyer

Ciągłe remaki


To akurat nie ma nic wspólnego z postmodernizmem.


Problemem są aktywiści ideologiczni bez talentu forsujący postmodernizm i resztę swojej ideologii tam, gdzie produkty tego nie potrzebują i gdzie prawie nikt tego nie chce. W rezultacie powstaje kiepski produkt, który i tak zwykle sprzedaje się lepiej, niż na to zasługuje. Jakby nie ci aktywiści, to postmodernizm nikomu krzywdy by nie zrobił.

ZohanTSW

Czyli, podsumowując, chcą zarobić na tanich sztuczkach: wzbudzić nostalgię, zarobić na popularnych tematach jak równouprawnienie kobiet czy tolerancja różnorodności (fizycznej jak i seksualnej) i w zasadzie nie mają żadnego pomysłu poza tym. Podobnie z resztą zaczyna się dziać w świecie gier, ale ci z leniwych wydawców zrzucają winę na oczekiwania graczy. Jedno łączy te dwa światy: starsze dzieła są często bardziej oryginalne niż dzisiejsze, pomimo że wszyscy je znają od dawna. Może dokucza nam brak różnorodności w dziełach i wcale nie chodzi tu o to, żeby wrzucić po równo białych, czarnych i Azjatów, hetero i homo?

opinia-rowna-sie-polityka

Konkret tekst, dzięki że zawołałeś! Podoba się mnie

kodyak

Problem aktualnych filmów wynika głównie z ich korporacyjnosci. Tzn maja określony budżet, czas. Obliczone są na zysk i koszty. To korpo wyznacza reżysera i to korpo mówi jaki ma być film. Reżyser ma to tylko złączyć i zaczyna się problem czasu i budżetu gdzie reżyser walczy z producentem czasem i co wyciąć "bo za długie". Jak trafi się na średniego reżysera lub mało doświadczonego to robi się z tego stek bzdur i mamy jakieś nielogiczności postaci i tracimy te realność. Generalnie nikomu to nie przeszkadza bo jak film ma zysk to dobry reżyser.


Kiedyś jednak bardziej chodziło o wizję i to rezyser przekonywał producentów. Słuchajcie to będzie takie i takie. Teraz producenci mówi "więcej walki" "więcej efektów itp" nie bez powodu robi się emisję przedpremierowe żeby spytać ludzi czy się podoba. Kiedyś tak nie było, liczono na reżysera.


Jest tak niestety z każdą branża gier mody filmów. Kiedyś Spielberg to było słowo klucz. Teraz Disney Lucasfilm, kiedyś galliano w dior teraz już tylko dior, kiedyś Richard garriot John Romero teraz już tylko Blizzard, EA itd

alaMAkota

Problemem jest brak ambitnych tematów, bo nie da się ich przedstawić jako wypasione efektami show. Spłycenie scenariusza i podkręcenie efektami specjalnymi adresowane jest do konkretnego odbiorcy.

Druga sprawa to na siłę forsowanie silnej niezależnej wspaniałej cudownej wszechwiedzącej i do tego pięknej głównej bohaterki. Tej muzie często towarzyszy niedojda, nieporadny i zniewieściały chłop, który jeszcze bardziej podkreśli wspaniałość głównej bohaterki. A już najlepiej żeby obsada była różnokolorowa.

Nie jest to wykopowy przegryw, pisze to świadomie jako kobieta.

sebastian-barycza

@Al-3_x Jakim cudem udało się Tobie zanudzić nas na śmierć w tak ciekawym temacie? Dałem radę przeczytać może ze 30%. Naprawdę musisz wspominać o Marksie i jakiś filozofach pisząc na temat nowoczesnych filmów? Przykro mi ale porażka.

Al-3_x

@sebastian-barycza Po pierwsze to jestem filozofem z natury, a po drugie to innym się podoba więc może kolego nie powinieneś się wypowiadać za innych.

Zaloguj się aby komentować