Być może uda mi się napisać i opublikować w przyszłym tygodniu jeszcze coś innego, a tymczasem dodaję moją propozycję w V edycji konkursu #naopowiesci w kawiarni #zafirewallem (to oczywiście #tworczoscwlasna ).

Zanim jednak historia, to trochę się z niej wytłumaczę. Coś takiego przyszło mi do głowy, kiedy przypomniałem sobie alfabetyczny spis liczb od jednego do tysiąca, o którym w swojej książce W oparach absurdu pisał pan Antoni Słonimski. Mocną inspiracją była też jedna z tradycyjnych czeskich bajek ludowych opowiadanych dzieciom na dobranoc, a która to miała za zadanie te dzieci uśpić. Zastanawiałem się, czy dodać to opowiadanie, ale w sumie to czemu nie? – tak w końcu pomyślałem. Przecież koleżanka @UmytaPacha wyrwała z kontekstu moje zdanie "Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych", a traktuję je trochę jako właśnie taką zabawę. Zapraszam więc do lektury minimalistycznego (dokładnie 900 słów! – bez tytułu) – choć spełniającego wszelkie formalne założenia (bo i mag jest, a więc fantasy, i podróż też jest) – modernistycznego (bądź postmodernistycznego – dla mnie granica jest bardzo płynna) opowiadania, które to zamieszczam poniżej.

Miłej lektury!

***

Długa podróż maga

Mag wyruszył.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
I szedł.
Aż dotarł.
UmytaPacha

Przecież koleżanka @UmytaPacha wyrwała z kontekstu moje zdanie "Mnie to się marzy, żeby ona była miejscem wszelkich swawoli słownych",

@George_Stark znowu wszystko wina managera, a opłacać faktury to ni ma komu!


piękna opowieść, wzruszyłam się szczególnie przy końcu. Będzie kontynuacja?

George_Stark

@UmytaPacha


Będzie kontynuacja?


Specjalnie dla Ciebie (również 900 słów):


***


Długa podróż maga. Powrót.


Mag zwyciężył. Postanowił wrócić.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

I wracał.

Aż wrócił.

splash545

@George_Stark ale co zwyciężył?

UmytaPacha

@George_Stark uwielbiam szczęśliwe zakończenia

George_Stark

@splash545


Suspens!

To znaczy nie zwyciężył suspensu. To zwycięstwo to jest właśnie suspens.

splash545

@George_Stark jakby zwyciężył suspens to byłoby lepsze

George_Stark

@splash545 Pomyślę nad tym. Wielu wielkich pisarzy kradnie pomysły i tylko przerabia je po swojemu.

sireplama

@UmytaPacha plottwist w środku był wyśmienity...

splash545

@George_Stark trzyma w napięciu do ostatniej chwili xd

PaczamTylko

Wygląda na to że miał spokojną drogę

Wrzoo

@George_Stark Ta końcówka! Te emocje!

...czekam na dalsze losy.

George_Stark

@Wrzoo Jest wyżej, w komentarzu. Koleżanka @UmytaPacha zażyczyła sobie kontynuację. No to napisałem.

Wrzoo

@George_Stark To dopiero jest zakończenie historii! Spisałeś się lepiej, niż scenarzyści Gry o Tron w ostatnim sezonie

Yes_Man

Dodaję streszczenie opowieści @George_Stark :

Mag zrobił 500 kroków zanim dotarł na miejsce.

Moja ocena 21/37 punktów, głównie za kreatywność. Na wyróżnienie zasługuje doskonała symetryka oraz wspaniałe justowanie.

Dziękuję za uwagę.

George_Stark

@Yes_Man Dziękuję za pochwały!

moll

Emocje prawie jak na grzybach

vredo

@moll Nie napisał ani gdzie ani po co mag wyruszył.

Zostawił sobie furtkę na sequel. Spryciarz.


Edit: Nie rozwinąłem wpisu, jest kontynuacja xd

Piechur

Fajne, najbardziej podobało mi się jak mag szedł

George_Stark

@Piechur Czyli większa cześć opowiadania sprawiła Ci przyjemność. Ogromnie się z tego cieszę!

Zaloguj się aby komentować