Pod względem logistycznym sama kampania wiązała się z problemami logistycznymi większymi o rząd wielkości od wszystkich dotychczasowych operacji w historii wojen: pod wieloma względami zresztą także od wszystkich późniejszych operacji. W ofensywie wziąć udział miało 3,5 miliona żołnierzy, ponad pięć razy więcej niż miał ich Napoleon przekraczając Niemen w 1812 r. Ta ogromna masa, dysponująca setkami tysięcy koni i pojazdów musiała być zaopatrywana w czasie marszu ku celom, które leżały w odległości 950, 1100 i 1450 [linia Dźwina-Smoleńsk-Dniepr] kilometrów od pozycji wyjściowych Wszystko w kraju słynącym ze złych dróg, i w którym każdy metr torów kolejowych musiał najpierw zostać dostosowany do standardowego rozstawu szyn. Był to ponadto kraj, który dostarczał Rzeszy dużych ilości surowców strategicznych, od ropy po kauczuk. Dostawy te oczywiście miały zostać z chwilą rozpoczęcia kampanii przerwane.
Jednym z głównych zmartwień oficerów planujących tę ogromną kampanię było właśnie zgromadzenie wystarczających zapasów materiału wojennego. Jak zwykle największą trudność stanowiło określenie zapotrzebowania. To zależało jednakże od wielu nieprzewidywalnych czynników — w tym tempa prowadzenia operacji (co wpływało na zużycie paliwa), oporu nieprzyjaciela (co wpływało na zużycie amunicji), i oczywiści czasu trwania kampanii. Sztaby poczyniły wiele bardzo optymistycznych założeń. Przykładowo założono, że zużycie amunicji będzie na poziomie zużycia z kampanii na zachodzie i że Armia Czerwona zostanie rozbita na zachód od linii Dźwina-Smoleńsk-Dniepr. Mimo tak niskich szacunków zapotrzebowania wciąż trudno było zgromadzić niezbędne zapasy niektórych materiałów. Przykładowo, opon samochodowych było tak mało, że zastanawiano się nad zastąpieniem ich w niektórych pojazdach kołami o stalowych obręczach. Całkowicie wstrzymano produkcję gumowych podeszw do butów. Mimo ograniczenia bieżącego zużycia paliwa poniżej poziomu określonego przez armię jako niezbędne minimum, udało się zgromadzić zapas wystarczający tylko na trzy miesiące działań (w przypadku oleju napędowego na miesiąc). Operacje planowano rozpocząć w czerwcu, a już od lipca oczekiwano wystąpienia braków paliwowych. Sytuacji zaradzić miały dostawy z rumuńskich pól naftowych bezpośrednio do armii działających na Ukrainie. Nie można było nazbyt liczyć na wykorzystanie zdobycznych składów paliwa, gdyż w Związku Radzieckim stosowano paliwo o mniejszej liczbie oktanowej; niemieckie pojazdy mogły je wykorzystywać tylko po zmieszaniu go z benzolem, co wymagało specjalnej infrastruktury. Ponieważ przygotowania do "Barbarossy" wiązały się ze znacznym powiększeniem liczebności armii (liczbę dywizji pancernych powiększono z 9 do 19, pozostałych dywizji ze 120 do 180, a potem 207), prawie niemożliwe było zdobycie części zamiennych dla pojazdów z już istniejących jednostek. Problem ten zwiększał jeszcze fakt wykorzystywania przez niemiecką armię wschodnią 2 tysięcy różnych typów pojazdów; sama Grupa Armii "Mitte" potrzebowała ponad miliona różnego rodzaju części zamiennych. Kolejny problem stanowiła amunicja. Udało się ostatecznie sporządzić szacunkową ocenę, lecz nie co do zapotrzebowania, ale co do tego ile należało zabrać jej ze sobą. Oznaczało to jednakże, że armia niemiecka nie zgromadziła zapasu na dwanaście miesięcy walki, co zalecał dowódca armii zapasowej. Do ZSRR Niemcy wkroczyli zabierając ze sobą ledwie 2-3 Ausstattungen (jednostki ognia) oraz nieokreślonej wysokości rezerwę dla 20 dywizji. Można byłoby się spodziewać, że tak wielkie braki mogą skłonić niemieckich planistów do zanegowania sensowności całej kampanii. Stało się jednak inaczej, Niemcy łudzili się, że cele planowane na pięć miesięcy walk można będzie osiągnąć w ciągu czterech, czy nawet w ciągu ledwie jednego miesiąca. Wydaje się, że niemiecki Sztab Generalny utracił zdolność do rozsądnego rozumowania. Zamiast ograniczyć cele tak, by odpowiadały posiadanym środkom, zadecydowali, że pierwotne założenia były nazbyt ostrożne, i że uda się osiągnąć wyznaczone wcześniej cele łatwiej, niż przewidywano. (...)
Nie sposób powiedzieć, jak daleko w głąb ZSRR można było zapuścić się, wykorzystując zgromadzone ciężarówki. Zależało to od bardzo zmiennego czynnika zużycia paliwa i amunicji. Rozumiano jednakże, że rozbicie Armii Czerwonej możliwe było w odległości do 500 kilometrów od pozycji wyjściowych. Wszystkie plany OKH zakładały zatem, że odległość od granicy do Smoleńska można będzie pokonać jednym wielkim skokiem, po którym nastąpiłaby przerwa niezbędna na doprowadzenie linii kolejowych. Zakładając — skrajnie optymistycznie — że kolumny ciężarówek będą w stanie przebyć 1000-kilometrowy dystans w obie strony w ciągu sześciu dni (wliczając załadunek i wyładunek)*, dziennie można było dostarczyć 60 000:6 = 10 000 ton, czyli średnio po 70 ton na dywizję na każdą ze 144 dywizji. Ponad jedną trzecią stanowiłaby żywność. Spoglądając na problem z innej strony: każda z 33 dywizji szybkich (wraz ze służbami, sztabami itp.) potrzebowała dziennie około 300 ton zaopatrzenia.
*Przy założeniu, że ciężarówki będą jeździć 10 godzin dziennie ze średnią prędkością 20 kilometrów na godzinę. Nie wzięto pod uwagę tego, że w danym momencie 20-35 procent pojazdów znajdowało się w naprawach
Martin Van Creveld "Żywiąc wojnę. Logistyka od Wallensteina do Pattona"
Ilustracje:
1 Pojazd w błocie, listopad 1941 (Bundesarchiv, Bild 183-B15500 / Britting / CC-BY-SA 3.0)
2 Powoz konny w błocie, rok 1942 (Bundesarchiv, Bild 101I-289-1091-26 / Dinstühler / CC-BY-SA 3.0)
8/∞
#codziennaiiirzesza -> tag do czarnolistowania/subskrybowania
#historia #ksiazki
@TheLastOfPierogi W Technika Wojskowa Historia jest masa takich tekstów, z różnych kampanii różnych stron. To są niewiarygodne liczby.
@TheLastOfPierogi wow, biorąc pod uwagę Twój wrzut, to inwazja na ZSRR poszła Niemcom wprost znakomicie.
@TheLastOfPierogi W sumie tego planowania logistyki to do końca wojny nie poprawili, Hasso von Manteuffel żalił się że ofensywę w Ardenach też na nierealnych założeniach zaopatrzenia oparli
Zaloguj się aby komentować