Siemanko ludzie, miałem nadzieję nigdy nie pisać takiego wpisu, ale chyba łatwiej mi to przychodzi, jako że sytuacja nie dotyczy bezpośrednio mnie. Kuzynka mojej żony mają z mężem dwuletnią córkę, Laurę. Okazało się, że mała choruje na rzadką chorobę - Zespół Retta. Ogólnie jedyną nadzieją na chwile obecną jest opracowany w stanach syrop, który hamuje regres dziecka (bo na regresie właśnie polega ta choroba), ale leczenie nim to jakieś turbo chore pieniądze, jakieś 60 tysięcy złotych TYGODNIOWO.
Cała "kuracja" syropem trwa 2 czy 3 lata, a jak się zacznie nie można przerwać. Mówiąc o chorych pieniądzach mam na myśli całkowitę sumę około 12 milionów złotych.
Jest zbiórka na siepomaga (
https://www.siepomaga.pl/laura-wolniewicz), ale nie proszę Was o wpłatę, bo takich zbiórek są tysiące i wiadomo, że jakby człowiek mógł to każdemu by pomógł, wiecie jak jest.
Natomiast na facebooku stworzona jest grupa Licytacje dla Laury Wolniewicz:
https://www.facebook.com/share/gTugSLkd2YwFdhBA/
Na tej grupie może ktoś z Was upatrzy sobie coś ciekawego co mu się przyda i wylicytuje to, wspierając jednocześnie dobrą sprawę. Trafiają się różne rzeczy, od jakiś pierdółek, przez miody, sesje fotograficzne na pobycie nad morzem kończąc.
Czuje straszną bezsilność pisząc to tutaj, chyba dołuje mnie to tym bardziej, że sami z żoną myślimy o dziecku i taka sytuacja w najbliższym otoczeniu po prostu mrozi mnie całkowicie. I jak wcześniej gadaliśmy że fajnie żeby się trafił chłopak, a może lepiej dziewczyna... to naprawdę nie ma znaczenia. Jak to zawsze mówili rodzice czy dziadkowie - byleby tylko zdrowe było.
Jeżeli naruszyłem regulamin czy coś (może nie można takich żebro-postów wrzucać) to proszę moderacje o skasowanie wpisu.
#siepomaga #pomoc #choroba #zespolretta