Zastanawiam się, po co na listach wyborczych są jakieś nazwiska?
Po pierwsze - ordynacja powoduje, że niejako wszyscy kandydaci z listy "zrzucają się" na mandaty, które dostaną ci, którym udało się zebrać największą ilość głosów na liście. Ale jednocześnie powoduje to, że kandydat z listy A, który uzyskał np. 1000 głosów nie wejdzie, ale kandydat z listy B, który uzyskał 200 głosów już wejdzie, bo go pociągnie "jedynka". Bez sensu.
Po drugie - po tym, jakie cuda odpieprzają teraz partie, układając listy w okręgach widać, że liczy się wyłącznie interes partii, a nie liczy się czy dany polityk jest związany z danym regionem. Nazwisko wrzuca się do konkretnego okręgu tylko po to, żeby dać wynik partii. Oczywiście politycy będą przekonywać nas, że z naszym regionem są związani od dziada-pradziada, nieważne, że pierwszy raz w życiu odwiedzili nasze miasto i pewnie już nigdy do niego nie wrócą.
Nie ma już polityków "lokalnych", są spadochroniarze po analizie preferencji, popularności i nie wiadomo czego jeszcze.
No więc pytam raz jeszcze? Po co jakiekolwiek nazwiska są nam potrzebne? Nie łatwiej byłoby mieć na liście wyłącznie nazwy komitetów wyborczych zarejestrowanych w danym okręgu i głosować na partię, skoro i tak to robimy, czy chcemy czy nie?
A potem niech się żrą wewnętrznie, niech pokazują kto bardziej liże tyłek szefa partii i dostanie miejsce w Sejmie? Mniej liczenia, szybsze wyniki, mniej papieru, politycy nie muszą udawać, że im zależy na kraju, na regionie, na nas.
@LovelyPL z perspektywy wyborcy to bez znaczenia, ale w niektórych miejscach zdecydowanie są politycy znani regionalnie lub nawet nie politycy tylko osobistości
A z perspektywy partii, to jest bardzo na rękę, bo im więcej osób wierzy, że może zdobyć miejsce, tym bardziej się przyłożą i więcej pracy włożą
@LovelyPL
Zastanawiam się, po co na listach wyborczych są jakieś nazwiska?
Po to, żebyś mógł napisać tego posta. Dosłownie.
Wyobraź sobie, że mamy dużo prostszy system; głosujesz na człowieka, TOP 10 z województwa dostaje się do sejmu. W ten sposób musiałbyś conajmniej wiedzieć że jakiś poseł istnieje.
Ale po co to posłowi, który zostaje wybrany? Łatwiej jest żeby rozpoznawalni Bosak i Mentzen wciągali Brauna i Sochę, bo gdyby to oni mieli sami uzyskać głosy "osobiste" to już mógłby być problem.
Więc powód jest prozaiczny - uproszczenie działa na niekorzyść "wodzów partyjnych" bo utraciliby "głosy wiernych posłów", więc nie zmienią. A jak nie zmienią, to dostać się dużo łatwiej jako "mierny bierny ale wierny" niż ambitny i żądający pytania.
@LovelyPL Bo polityka mimowolnie ewoluowała w stronę ludzi mających zdobyć głosy (na przykład poprzez bycie kontrowersyjnym), a później się podporządkować decyzji lidera, zamiast promować osoby mogące faktycznie coś wnieść do polityki. A wybory za tym zdecydowanie nie nadążyły.
Rozwiązaniem, przynajmniej w moim mniemaniu, mogłyby być na przykład wybory typu pojedynczego głosu przechodniego, natomiast pytanie, czy przeciętny wyborca by sobie z czymś takim poradził (inna sprawa, czy to najlepszy pomysł — nie wiem, nie jestem znawcą tematu)
Zaloguj się aby komentować