Jako mama dzieci w spektrum (zdiagnozowanych przez lekarza psychiatrę, a nie Wiplera) uważam, że słowa Mentzena zamiast pomóc mogą zaszkodzić. Ktoś, kto weźmie je sobie do serca może nie mieć zrozumienia dla spotkanej osoby w spektrum, która funkcjonuje inaczej, i sobie nie "radzi" tak jak cudowny pan Mentzen i która może i owszem żyje, bo jak najbardziej da się z tym żyć, ale jej życie jest zupełnie odmienne od przeciętnego, pełne wyzwań i przeszkód, które niejednokrotnie są dla niego nie do pokonania. No ale przecież wystarczy, żeby takie osoby "popracowały nad sobą" i mogą zostać prezydentem, prawda? Więc w sumie o co tyle hałasu, po co te akrobacje i kombinacje, żeby dostosować świat również do osób w spektrum, przecież z tym da się normalnie żyć
A panu Mentzenowi pragnę przypomnieć, że spektrum polega na tym, że jedni radzą sobie lepiej inni gorzej i dużym nadużyciem jest stwierdzenie, że w sumie to nic takiego i da się żyć. Dla jednego będzie to mniejszy wysiłek dla drugiego nie do przeskoczenia.