uduś - jedno z powyższych albo coś pośredniego ale cechą charakterystyczną jest to,że organizacja pracy to jest komediodramat. BHP nie tyle po prostu brakuje a warunki są raczej jego antytezą niczym BHPowska scenka dydaktyczna typków robiących wiertarką na drabinie stojącej w pełnym wody basenie.Albo niczym wózkowy Hans. Dobrego sprzętu chronicznie brakuje, ludzie robią na odpierdol i co drugą rzecz spierdolą, szefostwo to całe gówno beztrosko puszcza pomimo strat na materiałach i półproduktach sięgających 50% i więcej, Stres jak w Januszeksie,warunki socjalne też - ale wielkie zdziwko że na koniec jest jednak jednak wypłata za tą hujnię a nie dopłata z własnej kieszeni albo prokurator.
korpo - biurowo lub produkcyjnie: sztywne głupie zasady których nie da się zmienić bo nie wiadomo nawet za dokładnie kto za co odpowiada, nikt nie ogarnia tej kuwety już dawno i jak w czeskim filmie nikt nic nie wie - serio,poza swoim zakresem obowiązków nikt nic tak naprawdę poza tym co ma zrobić nie wie, spotkania i inne "bicie piany" z których konkretnie NIC nie wynika mają to zmienić ale nie działają, ludzie chodzą niemal samopas a z drugiej strony ich szefowie - nadzorcy niewolników - usiłują za wszelką cenę coś osiągnąć, pracowników zagonić do roboty i osiągnąć kosmicznie wysokie wyniki - też nie wiedząc na dobrą sprawę co się właściwie dzieje. Beznadziejna wydajność i organizacja niczym w urzędzie za PRLu równoważona jest kosmiczną ilością obowiązków i niezrozumiałych procedur które na koniec nie są i tak często wykonywane. Co skutkuje oczywiście nadgodzinami. Ponieważ jakimś cudem to działa (raczej ze względu na skalę działalności firmy) wypłaty osób bezpośrednio tam zatrudnionych nie są takie tragiczne.Gorzej jak się jest tam na stażu jak ja...