po prostu nie wkraczać sobie zbytnio w kompetencje i nie zwalczać się nawzajem, bo 1) to nie ma sensu 2) zasadniczo poruszają się w innych dziedzinach poznawczych.
Oczywiście, że nie ma sensu. Piszę to od dłuższego czasu, wiara nie dąży do prawdy. Nauka dąży. Wiara zmienia fakty, jeśli te przeczą temu co głosi. Nauka zmienia hipotezy i teorie, jeśli te są sprzeczne z faktami. Wiara twierdzi, że zna wszystkie odpowiedzi, a jeśli jest inaczej tym gorzej dla faktów. Nauka twierdzi, że nie zna wszystkich odpowiedzi, nie zna nawet większości odpowiedzi, ale stara się jak może. Nawet nie twierdzi, że jej odpowiedzi są prawdziwe w 100%, a jedynie, że na takie wyglądają z obecnym stanem wiedzy i potrafi je weryfikować jeśli dojdzie do wniosku, że jest inaczej. Nauka nie twierdzi, że jest bezbłędna i bez wad. Wiara cały czas głosi propagandę, że to ona jest jedyną prawdą (a kto uważa inaczej niech spłonie w piekle) i jest bez wad. I tak wiara porusza się w innych dziedzinach: wiara jest zmyślona, nauka nie. To jest mój problem z wiarą.
przyoomne, że korzystasz z klucza redukcji poznawczej ograniczającej wszystko do bardzo wąskiego zakresu metodologicznego, co wyklucza całkowicie percepcję i akceptację wszystkigo, co nie odpowiada kluczowi.
Znowu prawisz zarzuty bez dowodów, za to używając trudnych słówek. Jakiś fetysz czy co? Tak, wyklucza akceptację wszystkiego, co nie odpowiada kluczowi, w tym wypadku kluczem jest: zgodność z faktami i światem w jakim żyjemy. Straszne nie? Że mogę odrzucać coś, bo jest wytworem ludzkiej wyobraźni i z prawdą nie ma nic wspólnego. Ograniczam percepcję do świata, który mnie otacza, nie interesują mnie światy fantasy (w rozważaniach jak działa świat, natomiast bardzo uwielbiam światy fantasy w literaturze i kinematografii, dobrze się bawiłem czytając biblię), na które jedyny "dowód" to zapiski ludzi pragnących zmanipulować innych ludzi sprzed 2 tysięcy lat.
Posłużę się przykładem: to tak, jakby program komputerowy Adobe Acrobat został użyty do pracy na pliku muzycznym napisanym dla programu Feuity Loops. Już na samym wejściu program odrzuci plik jako niewłaściwy.
Kontynuując analogię z programem i plikiem. Kiedy chcesz użyć Adobe Acrobat do wyświetlenia ci jak działa świat, oczekuje on konkretnego pliku: faktów i prawdy. Jeśli nakarmisz go plikiem muzycznym, faktycznie, odrzuci go jako niewłaściwy. I tak jak piszesz, plik może działać, gdzie indziej, bo jest to pieśń pochwalna o tym jak bóg stworzył świat w 7 dni. Czy tan plik nie nadaje się do niczego? Nie no, nadaje, można go sobie śpiewać przy ognisku. Czy nadaje się do wyjaśnienia jak działa świat, co jest prawdziwe, a co nie? Nie, bo to stek bzdur. Nawet nie został stworzony do tego by zawierać prawdę, został stworzony by zawierać odpowiedź, dlatego użyto innego programu. Dlatego program Adobe nie jest w stanie go otworzyć, bo jego stworzono do czego innego.
Te narzędzia poznawcze są sterylne i bardzo ograniczone założeniami, do których zostały stworzone.
Tak, bo w przeciwnym wypadku kończymy z chaosem, bzdurami i ułańską fantazją. Co jest super kiedy robisz film albo piszesz komiks, ale ma poważne wady kiedy próbujesz ogarnąć jak działa świat. Dlatego nie mam nic przeciwko tworzeniu filmów o satanizmie, jeśli będzie dobry to pewnie nawet na niego pójdę. Jednak nie znaczy to, że uwierzę w satanizm i oddziaływania satanistyczne w realnym świecie. A te bardzo ograniczone założenia, to są po prostu fakty naukowe, które są sterylne i ograniczające, ale nie mam na nie wpływu.
To nie oznacza, że transcendencja jest bzdurą, lecz że dotyczy innej dziedziny
Pewnie i tak, tylko czemu religie twierdzą, że poznały ten sekret wiary, to co jest transcendentne czyli wymykające się ludzkiemu rozumowi? Dlaczego te sekrety są tak bardzo człowiecze? Dlatego, że religie nie głoszą wiele wspólnego z transcendencją, głoszą bzdury wymyślone przez innych ludzi, a te miały na celu manipulację mas. Religie ewoluują, niektóre szybciej, niektóre wolnej, ogarniają, że wciskanie takiej ciemnoty ludziom przestaje działać i wchodzą coraz bardziej w mistycyzm i wspomnianą transcendencję, bez próby wyjaśniania, lecz zapewnienie że bóg jest i nas kocha. Ale ciężko tak z dnia na dzień powiedzieć, że odrzucamy tą książkę, na której opieraliśmy się 2 tysiące lat.