80 966 + 33 + 24 + 23 = 81 046
Hej, ten tydzień był bardzo przygodny, wgl jeden z najbardziej "kolarskich".
Ze względu na rozwaloną nogę spędziłem niestety te 4 dni na "pracy z domu", bałem się generalnie chodzić po piętrach w biurze, bo do wtorku jednak nóżkę przy chodzeniu czułem.
No dobra, to do rzeczy
Niedziela - po sobocie spędzonej w ciągłym bólu pierwsza jazda na trenażerze, ale na totalnym chillu, nie byłem w stanie "jednonóż" utrzymać 90 RPM, takie życie, ważne, że trochę kaemów pokręcone a bandaż się nie przemoczył.
Poniedziałek - Też krótkie kręcenie na trenażerze, też nie do końca w pełni sił, ciągle rana na goleniu szczypała, więc odpuszczałem.
Wtorek - Pierwsza faktyczna jazda z dociążaniem lewej nogi, niby mała różnica, ale jednak udka poczuły w końcu wycisk. Wieczorem wizyta u chirurga, niestety rana oglądana dopiero będzie w piątek 18-go.
Środa - W środę relaks o poranku a później już 1 konkretny trening na górkach i kawałek sprintów na stojąco próbowałem, kilka minut ustałem, ale dałem łapce odpocząć. Ogólnie środa mi poprawiła samopoczucie, poczułem, że ta rana się spoko goi.
Czwartek - W czwartek zaryzykowałem i pierwsza wizyta na siłce na sztangach, ale na spokojnie, w sumie udało się, na zajęciach trochę skakania, najbardziej trzeba z taką raną na goleniu na zakrokach moim zdaniem uważać, bo ciężar ciała bardzo idzie na przód stopy i goleń, jednak nic nie puściło, nawet całkiem dobrze przysiady "siadły" :D
Piątek - Wieczorny spinning już bardziej na poważnie, wycisk i nogi obie w okolicach 80% mocy, a to świetny znak, kurcze jak ludzkie ciało się potrafi leczyć :)
Sobota - Wczoraj, niepodległość... no , to teraz historia... Zapisałem się na bieg Niepodległości, myślałem, że Krakowski, a tu niespodzianka, Biały Kościół, a gdzie to miejsce ? A nieważne, 17km od domu, no to dawaj nawigacja rowerowa dojedziemy.
To mnie PAN GIANT dash M200 WK@#$@#, załadowałem w piątek popołudniu do 100-wy, patrze sobota rano... 14%... Panika, montaż uchwytu na telefon i jazda z "giantem wpiętym do ładowania pod power bank" w plecaku, wgl dojazd z Czyżyn do Białego Kościoła to fajna niespodziewanka dla mnie była, bo zahaczyłem o Ojców, pamiętam z tego roku wycieczkę Platynową "Po Pstrąga" (Jeden kolega jadł, reszta niekoniecznie chciała czekać w kolejce :D ), podjazd mnie zaskoczył 100m w górę na 1 kilometrze, no nie powiem, ale dałem radę... rzut na metę przed biegiem, dosłownie jak się przebrałem i usiadłem na ławeczce to było 10 minut do startu, spędziłem 8 minut na uspokajaniu tętna
D
Oj było kręcone, oj kolarstwo amatorskie wciąga... no i nawet nawet ten organizm daje radę.
P.s. Wyciąłem wszystkie poranne treningi w tygodniu, by się wysypiać jak najbardziej, wydaje mi się, że bardzo to pomogło w leczeniu tej rany, oby już się wygoiła na 100% do piątku i można było druty wyciągnąć z łapki.
Udanego kręcenia życzę wam wszystkim w nadchodzącym tygodniu, chociaż zbroję się już zimowo... 2 stopnie min 6 maks i ciągłe deszcze ... to brzmi bardzo nieprzyjemnie i trzeba się ubierać naprawdę na potężną c-boolę!
#rowerowyrownik
Wpis dodany za pomocą
https://hejto.sztafetastats.pl/rowerowyrownik/