Była najlepszą babcią jaką można sobie wyobrazić. Nigdy nie wyszedłem od niej głodny, nawet jak już miałem dzieści lat, "najpierw jedzenie potem praca/gadanie". Zawsze się o mnie troszczyła, martwiła czy nie jestem chory, czy nie biorę za dużo na siebie, żebym uważał na siebie "żebyś się nie zakopał". Była cierpliwa jak dorastałem i miałem nawalone w głowie od dojrzewania.
Dzięki niej jestem dziś tym kim jestem, ona zaszczepiła we mnie wszystkie wszystkie najważniejsze perspektywy na świat.
Teraz już nie jestem "wnuczkiem".
Dziękuję ci babciu.
Dlaczego o tym piszę, w znaczeniu o śmierci? Bo nie potrafię/ nie lubię mówić o emocjach na żywo. Chciałem poczuć coś bardziej. Chciałem ją upamiętnić.