@l__p @AndzelaBomba
Z góry przepraszam za prywatę, jako że opowiadanie porusza bardzo bliskie mi tematy oraz lęki:
Czy usprawiedliwiłbym działania rodziny Samsów? Nie - to okropne, że utrzymanie rodziny spoczywało na Gregorze i gdy przestał przynosić pieniądze do domu, to jednocześnie stał się zbędny.
Jednakże rozumiem ich działania, a raczej zachowanie wobec Gregora. Z opowieści bliskich mi osób wiem, że opiekowanie się osobą chorą należy do bardzo wyczerpujących nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Jeden znajomy jak tylko dowiedział się o chorobie ojca, natychmiast się spakował i przeprowadził do domu rodzinnego, żeby spędzić jak najwięcej czasu ze swoim tatą, zanim ten odejdzie. I codziennie dojeżdżał sto kilometrów do pracy. Sytuacja ta między innymi spowodowała rozpad związku, ponieważ jego dziewczyna nie potrafiła/nie chciała zrozumieć położenia, w jakim znalazł się znajomy.
Nawet rozmawiałem o tym ze swoją mamą, która niestety nie staje się młodsza. Moja mama zdaje sobie sprawę z tego, że opieka nad osobą schorowaną jest wymagająca i nawet zaproponowała, że jeśli będzie taka potrzeba, to żeby oddać ją do domu spokojnej starości. W innym wypadku musiałbym porzucić dotychczasowe życie i przyjechać do rodzinnego miasta, a mieszkam na drugim końcu Polski. :')
Więc jak najbardziej rozumiem podejście rodziny wobec Gregora, która zaczęła odczuwać zmęczenie całą sytuacją i poczuła ulgę, kiedy problem „zniknął”. Jednocześnie uważam to za okropne, że w momencie, kiedy potrzebował wsparcia, to tego wsparcia nie otrzymał. Ba, został uznany za problem, którego trzeba się pozbyć.
Jak to w życiu bywa, nie jest to sytuacja zero-jedynkowa.