@rebe-szunis Stary! Kluczowy, ciężki i cholernie ważny krok za Tobą - ja migałem się od terapii i psychiatry lekko 4 czy 5 lat. Trafiał się kryzys - bagatelizowałem i zagrzebywałem głębiej, bo jakoś z niego wychodziłem zaciskając zęby. Zacząłem szukać terapeuty - trafiłem źle i znowu odłożyłem wszystko w czasie.
A później doszedłem do momentu że nic mnie absolutnie nie cieszy, chcę tylko spać, płaczę po kątach z byle powodu i nawet prosta czynność jak w jednym dniu napisać dwa maile, zrobić zakupy, prosty obiad i wysłać rzeczy które ktoś ode mnie kupił całkowicie mnie przerastały.
Zgniotłem się głównie przez to, że poszedłem za późno w miejsce gdzie mogli mi pomóc. Mija rok od terapii, wcale nie jest jakoś niewiadomo jak lepiej, świat nie stanął na głowie a ja nie zmieniłem się o 180 stopni - ale zaczynam widzieć wszystkie schematy przez które wpadałem w deprechę i które odbierały mi siłę. Powoli staję na nogi i przede wszystkim: jestem dużo bardziej życzliwy względem siebie.
Opowiem Ci jedną rzecz do której nie przygotował mnie mój psychiatra i dzisiaj po paru miesiącach najchętniej poszedłbym do niego i powiedział jak przez jego niekompetencje (i moją, bo nie zrobiłem reaserchu!) straciłem ponad miesiąc życia w mękach.
Jeśli dostaniesz antydepresanty - gdy zaczniesz je odkładać bo poczujesz że to jest ten moment, zacznie się małe szaleństwo w Twoim mózgu. Mogę mówić tylko jak to u mnie było, ale generalnie po roku stwierdziłem: JEST MI DOBRZE - radzę sobie. Panie lekarz, myślę, że możemy kończyć z lekami.
A on powiedział: ok. i tyle. I skończył terapię całkowicie. Popełnił krytyczne błędy które poznałem dopiero konsultując się z innym psychiatrą będąc całkowicie na dnie, w momencie gdy z niewytłumaczalnej wściekłości rozjebałem biurko na pół pięściami, by dwa dni później mieć naprawdę dobry dzień a następnego płakać bez powodu.
WIęc jakie to błędy?
-
Przyszedłem do niego z pytaniem czy możemy schodzić z depresantów w grudniu. Najgorszy możliwy okres w polsce czyli zima + późniejsze przesilenia. Z reguły czeka się podobno do wiosny na taką decyzję.
-
Nie dostałem od niego żadnej informacji jak to MOŻE wyglądać gdy zacznę odstawiać leki, do których mój organizm, mój mózg przyzwyczaiły się przez ostatni rok. A to jest jak wychodzenie z małego nałogu tak naprawdę, trzeba być gotowym, że będą mocne wahania, trzeba być gotowym że może być okres obniżonego nastroju. On mi powiedział tylko, ok schodzimy z dawki.
-
Schodzenie z dawki leków antydepresyjnych powinno być stopniowe. U mnie lekarz po prostu przestał przepisywać mi dany lek z dnia na dzień, a ja po prostu podszedłem do tego - ok, skoro specjalista tak zalecił to tak robię. A trzeba schodzić stopniowo. CORAZ-MNIEJSZA-DAWKA i dopiero po jakimś czasie zejście całkowite.
Piszę o tym, nie po to, żeby Cię straszyć - mi leki naprawdę mocno ułatwiły wyjście z dołka, świat był łatwiejszy do zaakceptowania a na terapii łatwiej podejść do naprawdę ciężkich rzeczy które się przerabia w trakcie. Wiem po prostu, że z perspektywy czasu, wolałbym żeby ktoś mi to wszystko powiedział
Trzymam za Ciebie mocno kciuksy, jakbyś chciał się wygadać albo jakbyś miał jakieś pytania - wal śmiało na PW, pomogę jak mogę