Zdjęcie w tle
Polinik

Polinik

Tytan
  • 80wpisy
  • 623komentarzy
Bążur! Chciałbym serdecznie przypomnieć o jutrzejszym #trojmiejskiehlejtopiwo .
Miejsce: Pułapka , #gdansk
Data: 13.01.2023 (to jest piątek)
Godzina: 19:16 (to jest wieczór) godzina uległa zmianie, ale mamy rezerwację!
Będą piwka, dobra zabawa, piękna pogoda i kebaby w okolicy!
Dla nowych osób: Zapraszamy mocno, ekipę można poznać po tym, że będzie przynajmniej jedna osoba, reszty idzie się domyślić!
#dummytag #gdynia #sopot #trojmiasto

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Uwaga uwaga! Rok już się dawno zaczął, to pora na #trojmiejskiehlejtopiwo. No dobra, póki co będzie to na razie piwo afiliowane przy #trojmiejskiewykopiwo, które ma już ponad 10-letnią tradycję. (⊙ˍ⊙) U nas na piwach poznają się pary (jest kilka), małżeństwa (też są), jakoś dram ani obyczajówek jeszcze nie było.
Miejsce: Pułapka, #gdansk
Data: 13.01.2023 (to jest piątek)
Godzina: 20:03 (to jest wieczór)
Niepowtarzalna okazja spotkać się w tym właśnie miejscu, w tym właśnie składzie, przy takich właśnie piwkach! Nie robimy jeszcze rezerwacji, ale można pomyśleć. (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
Dla nowych osób: Zapraszamy mocno, ekipę można poznać po tym, że będzie przynajmniej jedna osoba, reszty idzie się domyślić!
Trójmiejskie tagi dla zasięgów: #gdynia #sopot #trojmiasto oraz alpaka dla atencji.
0e8c5df5-cce0-49f3-b2c0-d8c480f80d49
pawelczi

@Polinik gdyby było miesiąc później, to tez bym nie zdążył. No cóż, może kiedyś się uda akurat nie być wyjechanym. Miłego!

Polinik

@pawelczi Ty jesteś ten @pawelczi czy @pawelczixd, który był już raz czy dwa razy na piwie?

Zaloguj się aby komentować

Polinik

@Vinzenty będą filmiki szkoleniowe do nowych torów i zadań, których nie było w poprzednich edycjach.

Pouek

@Polinik może uruchomią drugi termin jak rok temu. Jestem na liście rezerwowej i bez żadnej gwarancji startu już desperacko dobieram szpej xD

Polinik

@Pouek dobra Twoja, być może będzie druga część tydzień później, jeśli będzie drugie tyle chętnych co miejsc

Zaloguj się aby komentować

Długo wyczekiwany przez polskie środowisko strzeleckie film Gun Jesusa o MSBS Grot w końcu się pojawił.
Coś czuję, że FB Radom na serio chce się wbić na rynek w USA. A Ian sobie tanio nie życzy za swój czas.
MSBS Grot: The Complete History of Poland's New Army Rifle - YouTube
metsys_lodreip

@lexico strzelałeś kiedyś z jakiejkolwiek długiej?

lexico

@metsys_lodreip nie, tylko wiatrówka

metsys_lodreip

@lexico to uwierz mi, że cokolwiek dostaniesz do rąk, będzie fajne;)

Zaloguj się aby komentować

To mówisz @Ganiu , że posiadacze broni to jakaś intelektualna elita, stabilni emocjonalni, dojrzali ludzie?
To lecimy ze streszczeniem dramy Leśnego Dziadka aka Bardo aka Wunderwaffe.pl.
Dla nieobeznanych w temacie: jeden z większych w Polsce sprzedawcy broni, głównie powojskowej, którą sprowadza głównie z demobilów z różnych posowieckich krajów, ma udziały w kilku strzelnicach, kilkanaście milionów obrotu rocznie. Prowadził dość intensywny PR i marketing na forum największego (masowego) klubu strzeleckiego, czyli Braterstwa.
Dużo osób przy tym narzeka na januszowski marketing typu "tanio już było", "więcej nie będzie", słabą obsługę posprzedażową (chamskie traktowanie w reakcji na reklamacje), część osób pamięta mu też, że sprzedał ammo, za które potem byli ciągani po komisariatach, bo to była ammo wojskowa, której posiadanie przez cywili jest dość śliskim tematem (z powodu chujowo niejasnych przepisów).
Więc ogólnie postać niejednoznaczna -- osobiście myślę, że robił zarówno pozytywne i negatywne rzeczy dla szeroko pojętego środowiska strzeleckiego.
No ale do dramy:
Przy okazji dyskusji nad januszerką na jednej ze strzelnic rozpruł się, że nie zarabia z tego marketingu na forum proporcjonalnie do poświęconego czasu -- jak napisał -- 40 minut dziennie daje mu 2% obrotu z ruchu szacowanego na Braterstwo.
Na co Pan Prezes Braterstwa Paweł Dyngosz zareagował usunięciem Leśnemu wątku z ofertami sprzedaży, zabronił dalszej reklamy na forum, pozostawiając prawo do pisania jako zwykły członek.
Ale następnego dnia z jakiegoś powodu zmienił decyzję, całkowicie zbanował Leśnego i wysmażył esej w którym ironicznie usprawiedliwiał swoją decyzję w stylu "Leśny poświęca się, biedak, widać uzależniony od pomagania strzelcom, to silniejsze od niego, dlatego robię mu przysługę i wyrzucam z forum, żeby nie musiał walczyć z pokusami".
Epilog sagi Leśnego | Ogólne | Braterstwo
Nie wiem, co go tak ubodło -- urażona duma, że wielotysięczne Braterstwo jednak nie ma takiej siły nabywczej jak się Panu Prezesu wydawało? Czy to tylko pretekst do pozbycia się Leśnego, który już parę razy był urlopowany z forum i tym razem po prostu wykorzystał okazję? Nie wiem, nie rozumiem. Widać przeważyła niechęć za te rzeczy o których pisałem wyżej.
I mogłoby się wydawać, że to koniec dramy, ale jednak nic bardziej mylnego.
Widać Bracia są tak zapatrzeni w Pana Prezesa, że jeśli ktoś mu podpadnie i zostanie skrytykowany -- to nie spoczną, dopóki nie dojadą do gołej ziemi (w swoim mniemaniu), normalnie jak wykopki ze swoim świętym oburzeniem i akcjami rajdowymi po social media różnych firm.
Więc zaczęli masowo zgłaszać wpisy Leśnego na fejsbukowym profilu Leśnego. A jak automaty fejsbuka na takie rzeczy reagują -- wiadomo -- profil zleciał z rowerka. Nie podoba się, że ktoś robi interesy na naszym podwórku? To wywalmy go i utrudniajmy robić interesy wszędzie indziej!
Więc no, poważni ludzie, stabilni emocjonalnie, zapatrzeni w Prezesa jak w obrazek, odgadujący jego życzenia i oczekiwania, zanim nawet jeszcze zorientuje się, że je ma.
Dobra, napisane, ciekawe czy są tu jacyś wierni wyznawcy dyngoszyzmu i czy zaraz mnie nie zaczną rajdować po internetach za pisanie o Panie Prezesie na sidząco, zamiast na klęczkach? XD
5342b348-e961-40f8-a700-e962bffc7975
3a5ad507-cce9-47b2-b2aa-6187623ee7a1
9236260b-a414-4585-8022-2ea63a9509a4
b8a7d978-9bf5-457e-b87d-4ccc23da1c5a
Polinik

Dobra, to jeszcze dla rzetelności: Pan Prezes już ściąga cugle klubowej zemsty na urojonym wrogu.

b9cef050-b06b-4c4e-b06c-34cebfd6ca97

Zaloguj się aby komentować

Listopadowa stówka odhaczona.
Z żoną i jakimiś jej znajomymi pedalarzami. Razem 9 osób.
Nie lubię ustawek i jazdy w grupie, ale muszę przyznać, że jazda w takiej grupie to właściwie przychodzenie z własnym tłumem i nie trzeba polegać na losowych ludziach, żeby móc się wkurwiać na tłok na DDR, bo ma się swój własny tłok.
Albo - where badge???
3c2b1794-fc9c-49f1-8927-8a4df70f0c56
89858c67-9889-4817-b7e3-83d86b5e8573
Polinik

@PanHeniek jednorazowo, jedna przejażdżka 100km.

PanHeniek

@Polinik Ło Panie! Szacun. Aż mnie tyłek rozbolał na myśl o siodełku.

Następny rok, 200km?

Polinik

@PanHeniek nie raczej, nie kręci mnie aż tak długa jazda.

100km to nie jest jakiś wielki wyczyn, ale jest po prostu nudne - jedzie się i jedzie,caly czas to samo.

Zaloguj się aby komentować

Przypominam, że jakby jutro ktoś nie miał pomysłu co by porobić w #gdansk #gdynia #sopot #trojmiasto to może wpaść do nas na event strzelnicowy.
10 strzałów z okazji Dnia Niepodległości! | Facebook
UWAGA! Tak jak w zeszłym roku tak i w tym wielkie wydarzenie dla każdego!
10 strzałów za 0 zł dla pierwszych 200 uczestników!
Kolejni zawodnicy koszt jedynie 20 zł.
Przyjdź między 12:00 a 21:00 11 listopada na strzelnicę Klubu Strzelających Inaczej ul. Zawodników 1 w Gdańsku. Wystrzel 10 strzałów z pistoletu na zawodach strzeleckich i wygraj nagrody!
Do tego poczęstunek, możliwość zobaczenia wielu typów różnej broni, nauka bezpiecznego posługiwania się pistoletem oraz poznanie podstaw pierwszej pomocy.
Impreza organizowana przez Klub Strzelających Inaczej we współpracy z Pomorskim Stowarzyszeniem Aktywności Terenowej PSAT.
Zawody są dofinansowane programem Pro defensione, pro historia - wspieramy oddolne inicjatywy historyczne, patriotyczne i proobronne dla Polski - II edycja na lata 2022-23 ze środków Narodowego Instytutu Wolności - Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego w ramach Rządowego Programu Funduszu Inicjatyw Społecznych NOWEFIO na lata 2021-30.
cf2a885a-d4ea-46b6-9387-8ba55f6236f1
Polinik

@the_good_the_bad_the_ugly w Warszawie to samo. I jeszcze gdzieś, nie pamiętam.

Zaloguj się aby komentować

Wracamy do tematu astronomii.
Rewolucyjna teoria Kopernika niestety okazała się być błędna -- nie w fundamentalnym znaczeniu, ale w kwestiach kształtów orbit, które sprawiały, że w wielu zastosowaniach po prostu się nie sprawdzała.
Ta mniejsza zgodność modelu Kopernika z obserwacjami niż zgodność modelu Ptolemejskiego była jednym z głównych czynników, dla którego powoli się upowszechniała, poza aspektami społeczno-religijnymi.
Dlatego przez długi czas już po uznaniu kopernikańskiego modelu heliocentrycznego wszechświata -- w nawigacji wciąż stosowano model Ptolemejski, gdyż tablice z epicyklami na epicyklach lepiej przewidywały ruchy ciał niebieskich niż teoria Kopernika.
I tutaj wchodzi Kepler ze swoimi 3 prawami i trochę ogarnia kuwetę.
PS.
Dziś też już wiemy, że nie ma bezwzględnego układu odniesienia i to, czy Ziemia krąży wokół Słońca, czy Słońce krąży wokół Ziemi, względem czego poruszają się inne planety czy gwiazdy -- zależy tylko od tego, jaki układ odniesienia przyjmiemy. To tylko kwestia konwencji i wygody.
Geocentryczny układ przyjmuje się, jeśli tak jest prościej np. obliczać orbity satelitów.
Równie dobrze można zbudować układ odniesienia, w którym to Elon Musk jest w centrum wszystkiego a wszystkie cała niebieskie krążą wokół niego. Będzie to dość skomplikowany układ do policzenia, ale nie zmienia to faktu, że jak najbardziej prawidłowy.
No, ale lećmy z opowiadaniem.
===================
Karczma w Ernendingen był to stary drewniany budynek na rynku miasteczka. Nie widywano w niej wielkich dostojników ani nawet szlachty; schodzili się tu mieszczanie na kufelek piwa, zagryzany grochową kiszką. Dlatego może właścicielka karczmy, pani Katarzyna Kepler, o zawsze pochmurnej twarzy, z wysoka patrzyła na swoich klientów. Do tego los ją przywiódł, ją, szlachciankę z rodu, że musi obsługiwać tę gawiedź. Ale to nie los był winien, to mąż, który woli wojować gdzieś nad granicą Holandii, podczas gdy ona musi się tu męczyć z dziećmi i z interesem. 
Jednakże pomimo niechętnej twarzy gospodyni -- w karczmie, zwłaszcza wieczorami, tłoczono się. Piwo było dobre, kiszka grochowa smaczna i świeża, obsługa... 
Z obsługą mogło być lepiej. Taki mały chłopak, niezgrabny i nieśmiały, który o tej porze powinien już spać, nie nadążał z podawaniem gościom. 
-- Hej, Johan! Przynieś no mi jeszcze kufelek! 
-- Pośpiesz się Johan, ja i moi kompani czekamy! 
-- Johan, rozlewasz piwo! 
Ten głos, ostry jak uderzenie bicza, sprawia, że mały Johan wzdryga się i kurczy, piwo chlapie jeszcze bardziej na jego kaftan. Stawiając kufle na stoliku spogląda spod oka na matkę, która śledzi go groźnym okiem. Bo to jest jego matka, pani Kepler, a on, Johan Kepler, jako najstarszy z rodzeństwa, pomaga w obsługiwaniu gości. 
-- Pani Kepler, chłopak ledwo się trzyma na nogach -- łagodzi ktoś dobrodusznie. Właścicielka karczmy patrzy płonącym wzrokiem na intruza. Jeszcze by tylko trzeba wdawać się w rozmowy z tą hołotą! 
-- Pośpiesz się, Johan -- syczy. -- Ci panowie w kącie zamówili wino. Nie stłucz tylko butelki! 
Jakiś konny orszak zatrzymuje się przed wejściem. Wojskowi. Tych pani Kepler szczególnie nie lubi. Ma swoje przyczyny. Przecież mąż jest wojskowym, ten obieżyświat. 
Lecz -- o wielki Boże, któż to wchodzi właśnie na czele tej grupki wojskowych? Henryk, jej mąż! Czy to możliwe? 
-- Witaj, Katarzyno! -- woła ten na całe gardło i wyciąga do niej ręce już ode drzwi. -- Wszystkiego najlepszego! Jak widzisz, znowu tu jestem! 
Ale w tej chwili ktoś mu się zaplątuje w jego obfity płaszcz, ktoś go chwyta za rękę. Wspaniały mężczyzna, pan kapitan Kepler, schyla się ze zdumieniem i po chwili podnosi chłopca. 
-- Jak mi Bóg miły, to Johan! Co ty tu robisz, smyku, o tej porze? Katarzyno, co tu robi mój syn? 
-- Twój syn, z braku swego ojca, pomaga mi utrzymać rodzinę -- syczy Katarzyna. 
-- Mój syn? Syn kapitana Keplera podaje piwo? Ej, Katarzyno, zdaje mi się, że się na początek pokłócimy. On będzie chodzić do szkoły. 
-- On chodzi do szkoły -- mówi chmurnie pani Kepler. 
-- Co? Pewnie di tej szkółki pastora Lorenza, gdzie się ledwie nauczy czytać i pisać? Mój syn pojedzie już jutro do kolegium w Maulbronn! 
-- Do kolegium! -- parska gorzkim śmiechem pani Kepler. Ciekawe, kto będzie za to płacić? 
-- Nikt -- odpowiada dumnie kapitan. Jako oficer w armii księcia Wirtembergii mam prawo umieścić syna darmo w kolegium. Jutro go zabieram ze sobą 
================= 
Obszerna sala uniwersytetu w Tybindze, wypełniona studentami, na oko przedstawiała obraz zasłuchania; w rzeczywistości, jak zwykle pod koniec wykładu, pod pozorami uwagi można było zauważyć nieznaczne poruszenie: składanie notatek, przerwy w notowaniu, tęskne spojrzenia za okno, za którym zielenił się maj. Tylko wykładowca, znakomity astronom, Michał Maestlin, nie dostrzegł niczego i prawił podniesionym głosem: 
-- A więc zapamiętajcie, co wam wyłożyłem. Poglądy znakomitego filozofa, Ptolemeusza, zawarte w jego dziele Almagest, a uzupełnione przez Ojców Kościoła, są, biorąc w największym skrócie, następujące. Po pierwsze nieruchoma Ziemia stoi w środku Wszechświata; otaczają ją woda, powietrze, ogień. Powyżej tej sfery obiegają Ziemię jej planety, a więc Księżyc, Merkury, Wenus, Słońce, Mars, Jowisz, Saturn. Powyżej Saturna znajduje się sfera gwiazd a ponad nimi niebo ze świętymi pańskimi i duszami zbawionych. Co do planet... 
Umilkł, popatrzył na salę; i on wreszcie dostrzegł, że studenci wyczekują z utęsknieniem końca wykładu. Machnął ręką i rzekł: 
-- Reszta jutro. Możecie iść do domu.  
Zaczął zbierać swoje papiery, nie patrząc na wychodzących. Widocznie wiedział jednak dobrze, kto nie wybiegnie szybko wraz z innymi, bo nie podnosząc oczu spytał półgłosem: 
-- Czemu notowałeś to wszystko, Janie? 
Johna Kepler stał obok profesora i uśmiechnął się milcząc. Jego brzydka, śniada i poznaczona ospą twarz była w tym uśmiechu prawie piękna. Profesor podniósł oczy, dojrzał ten uśmiech i sam uśmiechnął się mimo woli. 
-- Po pierwsze nie jesteś już studentem. Ty, mój najlepszy uczeń, ukończyłeś już studia. W dwa kata jak nikt... Teorię Ptolemeusza znasz na pamięć... 
-- A po drugie? -- spytał z uśmiechem Johan Kepler? 
-- Pst... -- szepnął profesor. Idziemy do domu. Po południu przyjdzie jeszcze kilku studentów, którzy zrobili lepiej niż ty: nie przyszli wcale na mój ranny wykład. 
Wyszli z uniwersytetu, poszli podwórzem ku mieszkaniu profesora. 
-- Zastanawiam się -- rzekł przestając się uśmiechać Jan -- jak długo jeszcze ten przestarzały, nie wytrzymujący krytyki system Ptolemeusza będzie panował na uniwersytetach -- i jak długo system Kopernika będzie prześladowany, wykładany tylko cichaczem, prywatnie. 
-- Prawda nie wszystkim dogadza -- rzekł posępnie profesor. -- System Ptolemeusza jest popierany przez Kościół, gdyż nie narusza on dogmatów wynikających z biblii. I cóż z tego, że genialne odkrycie Kopernika mówi nam prawdę o budowie Wszechświata? Gdybym chciał wykładać publicznie jego teorię, zostałbym natychmiast usunięty ze stanowiska i kto wie, jaki los by mnie spotkał. Muszę więc wykładać teorię Ptolemeusza sprzed półtora tysiąca lat -- i żyć ze stawiania horoskopów, tak jest, wróżyć z gwiazd. Ale dziś po południu, w naszym gronie, odczytamy jeszcze raz kilka rozdziałów pierwszej księgi Kopernika "O obrotach ciał niebieskich". 
Weszli do mieszkania. Stara służąca profesora rzekła gderliwie: 
-- A pan to siedzi w i siedzi w tych salach, a tu obiad już wystygł do cna. Był tu też jakiś ze dwa razy, nie mógł się doczekać i papiery jakieś zostawił. O, tam leżą. 
Profesor rozrywał zapieczętowane koperty, przeglądał. Nagle zawołał: 
-- Janie, Janie, to o ciebie chodzi! Proponują ci miejsce profesora na uniwersytecie w Gracu! Przy twoich dwudziestu trzech latach to doprawdy wyróżnienie! 
============== 
Wysoki urzędnik dworski we wspaniałym stroju nie miał zamiaru dostrzegać skromnej postaci siedzącej w rogu pracowni. Miał interes tylko do Keplera. 
-- Jego cesarska mość polecił mi wyrazić panu, mosci panie Kepler, swoje niezadowolenie! 
-- O! -- westchnął astronom -- czymże naraziłem się najjaśniejszemu pani? 
-- Waszmość chyba żartujesz, udając, że się nie domyślasz. Gdy po śmierci znakomitego astronoma, Tychona de Brahe, którego był pan pomocnikiem, najjaśniejszy pan powierzył panu urząd nadwornego astrologa, spodziewał się, że wyniesiony na tak wysokie stanowisko, będziesz umiał ocenić ten zaszczyt. Tymczasem waszmość -- śledząc ustawicznie gwiazdy i bez ustanku przeprowadzając obliczenia dotyczące ich ruchu -- nie kwapisz się z układaniem horoskopów. Czasy mamy niespokojne, cała Europa wstrząsana jest walkami protestantów z katolikami, waść zaś ani nie przepowiadasz nadchodzących wypadków ani nie starasz się wyczytać z planet, jakie zająć wśród nich stanowisko. 
Kepler milczał. Cóż miał powiedzieć? Że horoskopy nie mają żadnej wartości? Że wróżenie z gwiazd jest zwykłem oszustwem? Rzekł wreszcie po chwili: 
-- Gdy znakomity Tycho do Brahe zaproponował mi stanowisko swego pomocnika w badaniach astronomicznych... 
-- Astronomicznych! Astronomicznych! Tycho de Brahe był przede wszystkim astrologiem i dostarczał stale najjaśniejszemu panu horoskopów! 
"Które się nie sprawdzały" -- pomyślał Kepler, ale głośno powiedział co innego. 
-- Tycho de Brahe pobierał za swe horoskopy znakomite uposażenie. Mieszkał w pałacu. Ja zaś miesiącami muszę błagać o mizerną zaległą pensję. Mam żonę i dwoje dzieci -- często musimy brać chleb na kredyt. 
-- Skarb państwa jest w trudnościach! Czasy mamy ciężkie! -- wykrzyknął przybysz. -- Najjaśniejszy pan ma prawo spodziewać się po swych poddanych niejakiej wdzięczności i ofiarności! 
Kepler milczał przez chwilę, wreszcie skłonił się. 
-- Postaram się spełniać wszystkie życzenia najjaśniejszego pana. 
-- I dworu! I dworu! Cesarz żąda, abyś pan uwzględniał również potrzeby dworu! Nie dalej jak w przeszłym tygodniu odmówiłeś pan hrabinie Hochberg obliczenia z planet, który dzień byłby najodpowiedniejszy na ślub jej córki! Cesarz był bardzo dotknięty! 
Po odprowadzeniu dostojnego gościa do drzwi Kepler powrócił do swej pracowni. 
Przyjaciel jego, Szymon Reutlinger, siedział w kącie komnaty tak jak zastała go wizyta marszałka dworu. Kepler przeszedł się po pokoju, wreszcie zatrzymał się przed przyjacielem: 
-- I cóż ty na to?  
Szymon myślał chwilę. 
-- Przecież wystawienie takiego horoskopu zabiera mnóstwo czasu. 
-- Mnóstwo! Wymaga on wielkiej ilości krzyżujących się obliczeń, całe tygodnie są na to zmarnowane. Ale wiara w horoskopy jest dziś silniejsza niż kiedykolwiek. 
-- Rozumiem cię. Naprawdę szkoda na to czasu. 
-- Nie masz pojęcia, jakie ciekawe zapiski pozostawił mi Tycho de Brahe. Przez całe swe życie śledził ruchy planety Mars, wszystko zapisywał. To prawdziwa kopalnia złota, te jego notatki. Gdyby nie one, nie doszedłbym prędko do moich odkryć. 
-- Właśnie miałem mi o nich mówić. 
-- Zaczęło się od tego, że zauważyłem, błąd w obliczeniach Brahego przy ustalaniu obiegu planety Marsa. Błąd wynosił 8 minut. Było to bardzo dużo, a Brahe był przecież tak dokładny! Zacząłem więc na świeżo obliczać orbitę Marsa. Jak wiesz, Mars robi obrót wokół Słońca w 687 dni. Zacząłem sprawdzać każdą pozycję planety. Nie masz pojęcia, ile to było liczenia, a ja każdą pozycję przeliczałem 70 razy. Zajęło mi to cztery lata -- akurat połowę tego czasu, jaki ty spędziłeś we Włoszech. 
-- No, ale co ci dały te żmudne wyliczenia? 
-- Zauważyłem jakieś nieznaczne nierówności w biegu Marsa na niektórych odcinkach drogi. Jak wiesz, Kopernik, a za nim wszyscy astronomowie twierdzili, że planety poruszają się po orbicie stanowiącej koło. Zacząłem dochodzić do wniosku, że to nie może być koło, lecz jakaś inna krzywa. Zarówno obliczenia jak i obserwacje wskazały mi jedyne rozwiązanie. Mars, a zanim wszystkie inne planety, nie biegnie po drodze kołowej, a po elipsie. W jednej z ognisk tej elipsy znajduje się słońce. Twierdzenie wyjaśniło mi spostrzegane dotychczas zjawiska, które uważana za nieregularności w obiegu planet. 
-- To wielkie i ważne spostrzeżenie. Uzupełniasz w ten sposób teorię Kopernika. 
-- Poczeka, ale to jeszcze nie wszystko! Zauważyłem też drugą rzecz. Wyobraź sobie więc elipsę, w jednym z jej ognisk znajduje się Słońce. Po elipsie odbywa swój ruch planeta. Dowolny wyobrażalny promień od planety do Słońca nazwijmy promieniem wodzącym. Promień ten przy ruchu planety zakreśla pewną płaszczyznę -- część powierzchni elipsy. Otóż udowodniłem, że promień ten zakreśla w równych czasach równe płaszczyzny. Że zaś płaszczyzna elipsy jest jakby spłaszczonym kołem, to promień wodzący, aby w tym samym czasie zakreślić taką samą powierzchnię, musi się poruszać raz wolniej, raz prędzej. Wynika z tego... 
-- Wynika z tego, że ruch planet nie jest równomierny! Cóż za zuchwałe przypuszczenie! 
-- To nie przypuszczenie, to pewnik. Tak jest: im planeta jest bliżej Słońca, tym porusza się szybciej; im dalej, tym wolniej. 
-- Powinieneś ogłosić wyniki twoich prac -- rzekł po namyśle Szymon. 
-- Tak. W tym, to jest 1609 roku wydaję dzieło pod tytułem "Astronomia nowa". Tam właśnie podaję te dwa prawa dotyczące ruchu wszystkich planet, nie tylko Marsa. I powiedz, jak ja w tych warunkach mam się zajmować wystawieniem horoskopów? 
============ 
W dziewięć lat potem Kepler ogłosił jeszcze trzecie prawo; nazwał je prawem harmonii. Głosiło ono, że kwadrat czasu obrotu danej planety wokół Słońca (czyli czas obrotu pomnożony przez siebie) jest proporcjonalny do sześcianu średniej odległości tej planety od Słońca (czyli średniej odległości pomnożonej przez siebie i jeszcze raz przez siebie). A więc im dalej od Słońca, tym planeta ma dłuższy czas obrotu wokół niego. 
Te trzy prawa unieśmiertelniły Keplera, wielkiego astronoma i nieszczęśliwego człowieka. Przez całe życie walczył z biedą, z wyzyskiem możnych, którzy chcieli od niego astrologicznych usług, obiecywali za nie drogo płacić i płacili z trudem drobne sumy. 
Pod koniec życia mieszkał Kepler w Żaganiu; wyjechał z niego do Ratysbony, by wyprosić od rządu niemieckiego należne mu sumy. Przeziębiwszy się w drodze zmarł w Ratysbonie 15 listopada 1630 roku. Nie doczekał zaćmienia Księżyca, które przewidział na dzień 19 listopada i które spodziewał się oglądać. Po śmierci znaleziono przy nim 22 dukaty. Był to cały majątek, jaki zdążył zebrać wielki astronom w czasie swojego pracowitego życia; ten astronom, który zaczął swoją działalność od obserwowania niezrozumiałych ruchów Marsa i bez którego odkryć nie byłoby możliwe ani dzisiejsze wystrzeliwanie rakiet międzyplanetarnych ani też robienie zdjęć tegoż właśnie Marsa. 
====== 
Autor: Hanna Korab 
Źródło: Horyzonty Techniki dla dzieci, nr 9 (125), 1967.
9ba439dc-439f-4d2f-85fd-2a06dd0d0558
10b153f3-68d0-436e-80ca-80cf02bf5870
8fe5537d-f2ea-49bc-99b3-df7e0b0f0bdc
96261389-165c-42b2-adb4-bc9d383e772b
67252cd6-e426-4440-bb00-6d2f34536742
Polinik

@Xianth to drugie, kiedyś próbowałem OCRem, ale te gazety mają 60 lat, ocry słabo sobie radzą ze starym krojem pisma, z brązowymi kartkami, łamaniem tekstu - więcej roboty z poprawianiem było niż przepisać.

Ze 3 razy czytam tekst przed opublikowaniem, widać zawsze jakieś literówki się prześlizgną.

Zaloguj się aby komentować

Nowy Prezes, nowe porządki. ¯\_(ツ)_/¯
Tyle lat włażenia PZSSowi w dupsko, tyle laurek wystawionych, tyle bronienia PZSSu w fejsbukowych kwadransach nienawiści -- i wszystko jak 9x19 w piach. Łaska pańska na pstrym karabinie jeździ.
0b6e535a-2da2-4710-868b-48926e14556a
Ganiu

@Polinik a to psikus. Szkoda że z tego pierdolenia na forum o nowej ustawie o broni jak zwykle wyszedł jeden wielki chuj, odsunięcie durnego PZSS od zwykłego strzelania wyszłaby tylko na dobre zwykłym zjadaczom amunicji.

Polinik

@Ganiu Oj oj, wyłamujesz się z klubowej linii (o ile należysz do Braterstwa). Mimo zderzenia się z PZSSowską ścianą -- Paweł wciąż uważa, że PZSS i ich monopol to samo dobro.

c4d9b3f0-1173-4670-9d5d-59ad295c621c
Ganiu

@Polinik podziwiam Pawła, facet odwala kawał świetnej roboty no i jako że jest na świeczniku to musi działać politycznie. Ja jestem tylko zwykłym strzelaczem i nie lubię PZSS

Zaloguj się aby komentować

A mówili -- kup większą szafę, jakąkolwiek nie kupisz -- w końcu okaże się za mała.
A ja sobie myślałem "a co za pierdolenie".
Otóż -- nie było to czcze pierdolenie.
2992a87a-c958-4f8d-853a-4b549b14d9a1
Pouek

@Nebthtet zakładając że dysponujesz rząd wielkości większą sumą niż na dysk, bo tak to teraz realnie wygląda + okres oczekiwania jeżeli masz jakieś specjalne życzenia

mBank

W tym roku wyrabiam pozwolenie piękny arsenal

Rzona

@Nebthtet W domu panuje równouprawnienie- nie mamy miejsca na mój drugi rower = nie mamy miejsca na drugą szafę dla @Polinik

¯_(ツ)_/¯

Zaloguj się aby komentować

Dziś w sumie nudnawe, ale te nudnawe też trzeba.
O zastosowaniu kompasu w nawigacji.
Trochę legendy.
Lolang -- chińska komanderia (jednostka administracyjna) na terenach dzisiejszej Korei Północnej. Istniała w latach ~100 p.n.e. -300 n.e.
Min-Jue -- jedno z chińskich królestw, obecnie tereny prowincji Fujian, wschodnie wybrzeże Chin.
=============================
Ręka bogini 
Tang-In stał w postawie pełnej szacunku przed swoim ojcem, czcigodnym Tang-Szu i wyjaśniał półgłosem, zerkając na siedzących pod drugą ścianą cudzoziemców: 
-- Oni zapłaciliby bardzo wiele za przewiezienie ich do Lolang, ojcze. Mówią, że im się spieszy. 
-- Za dwa dni nasze dżonki powracają z Min-Jue. Zawieziesz ich. synu. Po to mamy dżonki. żeby przewozić towar i podróżnych.  
-- Ale oni chcą, abyśmy płynęli środkiem morza, prosto na Lolang, o wiele, wiele li odległości od brzegów. 
-- O wiele li odległości od brzegów? Ależ to szaleńcy! Jakim sposobem dopłyniecie do Lolang, nie trzymając się brzegów? Macie zabłądzić na morzu i wpaść w ręce korsarzy? Jeszcze jeżeli noce byłyby pogodne. moglibyście się kierować na Gwiazdę Północnej Bogini, ale mamy teraz porę dżdżystą i niebo pokryte chmurami. 
Niespodziewanie wśród przysłuchujących się cudzoziemców następuje jakieś poruszenie. Jeden z nich powtarza chińskie słowo "bogini". Czcigodny Tang-Szu spogląda na nich z pobłażliwym zdziwieniem. 
Wie. że długonosi nie znają języka chińskiego, cóż wiec oznacza powtarzanie tego jednego usłyszanego słowa? 
Ale Tang-ln umie się z długonosymi porozumieć, Zwraca się do nich, wymienia kilka uprzejmych zdań, po czym wyjaśnia ojcu: 
-- Okazuje się, że znają parę słów chińskich. Oni myśleli, że mówimy nie o Bogini-Północnej-Gwiazdy, ale o Bogini-Kierującej-Wozem-Na-Południe. Bardzo ich te wozy zajmują. Śmieszni ludzie — jak to cudzoziemcy. 
Wreszcie długonosi pożegnali się i odeszli, zapowiadając. że wrócą za dwa dni, gdy dżonki Tang-Inga będzie już można załadować towarem. 
-- Czcigodny ojcze -- mówi Tang-In szeptem -- mnie się zdaje. że nie o przewiezienie towaru im idzie. To wysłańcy polityczni. Oni chcą opłynąć z daleka prowincje Czekiang, a wszakże książę Czekiang jest w wojnie z Lolang. Powinni nam dobrze zapłacić za to przewiezienie. Tylko nie wiem. jak sobie damy radę z to podróżą z dala od brzegów -- kończy zafrasowany. 
Tang-Szu podnosi się z siedzenia. 
-- Gdzie cudzoziemcy mogli dziś zobaczyć wóz Bogini-Kierującej-Na-Południe? -- pyta nieoczekiwanie. 
-- Widziałem dziś dwa wozy – odpowiada zdziwiony In. -- Jeden to tu blisko, nad Żółtym Potokiem, gdzie Hiang-Fei buduje sobie nowy dom. A drugi koło pagody Ho-Hai, tam Wu-Gung chce wybrać miejsce na grób rodzinny. 
-- Prowadź mnie nad Żółty Potok -- mówi czcigodny Tang-Szu. 
Z daleka już było widać, że nad Żółtym Potokiem ma powstać nowa siedziba ludzka. Na obszernym placu leżały zwiezione wielkie kamienie na fundamenty, obrobione bale drzew na ściany budynku, a nawet złożono tu już glinianą dachówkę. Nie brakowało też ludzi: murarzy i cieślów. Ale nikt nie pracował. Wszyscy kroczyli w nabożnym skupieniu za kapłanem, który -- ubrany w żółtą szatę -- jechał na małym wozie, zaprzężonym w cztery białe woły. Kapłan objeżdżał plac przeznaczony pod budowę, zatrzymując co chwila swój zaprząg i śpiewając gardłowym głosem jakąś pieśń. 
Ale nadszedł moment, gdy zatrzymał się, wyciągnął rękę ku niebu i zaintonował inną pieśń, gwałtowną, głośną i szybką. Tłum wybuchnął okrzykami radości. Zaraz też podszedł główny budowniczy z pomocnikami i zaczął wyznaczać na placu zarys przyszłego budynku. 
-- Bogini wskazała dokładną stronę południową, w którą mają być skierowane drzwi domu, aby moce nadprzyrodzone były przychylne -- szepnął nabożnie Tang-in. 
Ale stary Tang-Szu nie zwrócił uwagi na te słowa. Podsunął się bliżej i spojrzał uważnie na wóz kapłański. Widział go przecież tyle razy, ale dziś go on szczególnie zainteresował. Na osi łączącej koła wznosił się pionowo drążek kierowniczy, połączony z nią mechanizmem zębatym z drewnianych kołków. Na wierzchołku kierownicy umieszczony był niewielki, żelazny posążek bogini z prawą ręką wyciągniętą przed siebie. Posążek był osadzony w ten sposób, że mógł się okręcać wkoło -- i gdy wóz skręcał w prawo czy w lewo, bogini obracała się tak że ręka jej wskazywała zawsze w jedną stronę -- na południe. I Tang-Szu pomyślał, że wścibscy cudzoziemcy może bez przyczyny tak się interesowali posążkiem. 
-- Gdyby na plecach bogini umieścić siedzącego w koszyku jej syna, tak jak to matki noszą swoje dzieci, i gdyby mały bożek miał też rączkę wyciągniętą przed siebie, wskazywałaby oczywiście Gwiazdę Północną -- szepnął Tang-Szu. 
-- Bożek na plecach bogini? O czym ty myślisz, ojcze? -- spytał zdumiony In. O tym, że Lolang leży przez może na północ od nas -- odpowiedział zamyślony Tang-Szu. 
===================== 
Do portu Nan-Hai wchodził wspaniały okręt cesarski. Powracał z dalekiej podróży od ludów południowych, skąd przywoził daniny składane przez władców drobnych państewek Synowi Nieba. Zebrani w porcie gapie podziwiali cztery potężne maszty z czworokątnymi żaglami, które były usztywnione przez gęsto naszyte listewki z bambusu. 
-- Ten okręt jest wieczny. On nigdy nie zatonie -- opowiadał na brzegu jakiś świadomy rzeczy starzec – Jego ładownia jest podzielona na dziesięć komór wodoszczelnych. Nawet jeśli kadłub w którymś miejscu zostanie przedziurawiony, woda go nie zaleje. Żaden naród na świecie nie ma takich statków jak nasze. 
Słuchano go z szacunkiem i podziwiano bogato złoconego olbrzyma, na którym uwijało się paręset osób załogi. Nikt nie zwracał uwagi na dżonkę, własność rodziny Tang, którą w tej chwili cicho i sprawnie załadowywali cudzoziemscy podróżni. Nie była ona oczywiście tak wspaniała jak okręt cesarski, ale ze swoimi dwoma masztami i żaglami również usztywnionymi za pomocą listewek bambusowych wyglądała zręcznie i pewnie. 
Towaru cudzoziemcy mieli rzeczywiście niewiele. Prędko się z nimi uporali, weszli na pokład i już byli gotowi do odpłynięcia. Ale Tang-In, który miał poprowadzić statek do Lolang, nie spieszył się. Stał na wybrzeżu i spoglądał w stronę miasta. Oto już nadchodził czcigodny ojciec, pan Tang-Szu, wsparty na ramieniu młodszego syna, Kiao. In zbliżył się pospiesznie, wsparł ojca z drugiej strony i wprowadził na pokład dżonki. 
Było tu pusto. Wszyscy długonosi, jakby nie chcieli się narzucać obcym oczom, skryli się pod pokładem. Pozostał tylko najważniejszy z nich o długiej, czarnej kędzierzawej brodzie. Tang-Szu nie zwrócił na niego uwagi. Poszedł na dziób statku i na przeciągniętej tu linie zawiesił mały, ciemny przedmiot. In i jego marynarze popatrzyli z nabożną powagą. 
Przywódca cudzoziemców zbliżył się ciekawie i spojrzał na przedmiot.  
-- Bogini! -- wykrzyknął jedyne chińskie słowo, jakie znał. 
Tang-In skinął głową. 
-- Bogini poprowadzi nas przez morze do Lolang -- stwierdził językiem cudzoziemca. -- Bogini będzie zawsze odwrócona plecami do Lolang. A z powrotem, gdy przyjdzie nam wracać do Nan-Hai, będziemy się trzymać kierunku, jaki wskaże jej palec. 
Cudzoziemiec przyglądał się ciekawie posążkowi zawieszonemu na cienkiej nitce z włókien bambusowych. Rzekł zdziwiony: 
-- To z żelaza? 
-- Z żelaza i nie z żelaza -- rzekł niechętnie Tang-in. -- To jest takie niezwykłe żelazo, bardzo rzadko spotykane. Bogowie sprawiają, że jeśli nada mu się taki wydłużony kształt i osadzi swobodnie , to jeden jego koniec zwróci się zawsze na południu. 
-- To znaczy, że drugi zwraca się zawsze na północ? 
-- Ano, na to wychodzi -- przyznał In. 
-- Ale nikt dotąd nie używał go do czego innego niż dla wyznaczania kierunku stawianego domu lub grobowca. Dopiero mój czcigodny ojciec wpadł na pomysł... 
Umilkł nagle, przeprosił cudzoziemca i odszedł, jakby miał coś do wykonania przed odjazdem. W rzeczywistości przerwał, bo sobie nagle przypomniał ze zgryzotą, że kiedy rozmawiali parę dni temu o podróży, to właśnie cudzoziemiec zainteresował się boginią wskazującą południe. I to jakby podsunęło myśl ojcu, że bogini mogłaby wyznaczać drogę na morzu. Rzeczywiście, ojciec wtedy kazał od razu zaprowadzić się do Żółtego Potoku, gdzie przebywała bogini na swoim wozie... 
-- Może i naprowadził ojca na tę myśl. Ale nie stałoby się tak, gdyby nie zobaczył bogini u nas, na naszej ziemi -- pomyślał In i poweselał. 
Tang-Szu odchodził. In sprowadził ojca na brzeg, pochylił się przed nim w ukłonie i powrócił spiesznie na statek. 
Cudzoziemski podróżny wciąż jeszcze stał przed posążkiem i przyglądał mu się. 
-- Podziękuj, panie, bogini -- rzekł do niego Tang-In. -- Dzięki niej odbędziemy podróż nie wzdłuż brzegów, jak wszyscy dotąd pływali, ale przez sam środek morza. Ręka bogini nas zaprowadzi, choć będzie nawet wskazywała południe. 
====== 
Autor: mgr Hanna Korab 
Źródło: Kalejdoskop Techniki, nr 3 (194), 1973.
c43fb67a-be0d-4d92-ba71-53ed284811f7
b20a28ab-4576-4c78-9798-a5b7d6c87fec
48011085-d16b-47b4-8cc3-ba750eae58df
1cbf6e64-1bf0-40a0-91ff-f8f2a7468dc8
5e9e91ae-9b0a-455f-acb3-7e5d57a07aa3
Polinik

@SteveJohnny Ale tu jest ręka a nie dupa. ¯_(ツ)_/¯

Nebthtet

@Polinik a właśnie, że nie nudne.


@SteveJohnny i co jeszcze, żeby mi się nie pokazywało, bo mam tamto gówno zablokowane?

Zaloguj się aby komentować

Kurde, zajarałem się. Chciałbym to do mojej kolekcji broni tak paskudnej, że aż ślicznej...
Pasowałby do Subczaka, pomalowanego Raka, zwsiuńskotuningowanego ARa i przeszpejowanej strzelby. XD
Nawet Gun Jesus nagrał film o tym pokractwie.
Hotchkiss Universal SMG - YouTube
c405ae00-1c6b-43f0-88b4-6b2e186e9719
Rzona

@Polinik znowu jakiegoś pokraka do domu chcesz sprowadzić?



Tego malujemy na kosmiczny fiolet

Polinik

@Rzona dawno żadnego nowego nie było

Zaloguj się aby komentować

Poukładane z żoną. Co prawda przez to mniej układania dla mnie, ale w końcu mi te zestawy kupiła, to niech ma.
Do wyboru były sukulenty albo baza księżycowa, padło na bazę, będzie do kolekcji z ISS.
Roślinki poczekają na inny dzień.
55c04228-f195-427f-9aa1-b2cf85a7981f
39870e79-dc9e-449a-8cc7-26c76583c65d
0a480c0b-615f-4022-913a-52f419bfeca1
0192deea-ace1-4901-a4bd-bab3f93c0373
3d6f8ab3-5716-4e2e-8204-935f4c76049e
szcichy

@Polinik Baza fajna. Też mam w planach, myślę że będzie fajnie pasowała z najnowszym galaxy.

panKrzysztofKrawczyk

@Polinik wygląda super My z żoną może dziś 10255 zaczniemy, jeśli tylko młody pozwoli

Zaloguj się aby komentować