Kryzys mieszkaniowy.
Wiele osób w Polsce narzeka na kryzys mieszkaniowy. Prawidłowo. Fliperzy, fundusze hedgingowe, chciwi "inwestorzy" indywidualni windują ceny do granic absurdu (ależ to jebnie
). Jednak warto popatrzeć do czego to prowadzi w dłuższej perspektywie. Przykładu nie ma co szukać daleko. W Irlandii kryzys mieszkaniowy jest od czasów kryzysu, jest coraz gorzej. Jakby ktoś był zainteresowany to mogę opisać jak rząd robi wszystko żeby "pomóc" (ponad 70% posłów to tzw. landlordzi
).
No dobra, ale miał być przykład, no to siup:
Dzisiaj studenci w Irlandii rozpoczynają protest pod parlamentem. Będą spać w śpiworach aż do bólu, w sumie niewielka to dla nich różnica albowiem:
-
ok. 15% osób musiało zrezygnować ze studiów, bo nie ma gdzie mieszkać.
-
kolejne 10% przyszłych i obecnych studentów jest na tzw. liście rezerwowej, oznacza to, że nie podejmują studiów (udało im się uzysać odroczenie początku roku), bo czekają na miejsce do życia.
-
wielu desperatów dojeżdża na uczelnie nawet 2.5 godziny (w jedną stronę), bo nie ma mieszkań.
-
Koszt wynajęcia mieszkania to jakieś 2000euro miesięcznie (tak wiem można dzielić na kilka osób, ale za 2 klocki w Dublinie to masz może dwa pokoje ;)), oczywiście jeśli uda ci się jakieś znaleźć. Właściciele nie wynajmują studentom, jak mogą wywindować cenę jeszcze bardziej np. zdesperowanym rodzinom (ostatnio podano, że z tego powodu w Irlandii jest ok. 4000 bezdomnych dzieci).
-
Studenci nawet jak znajdą lokum, a nie mają rodziców milionerów to musieliby je opłacić. Weźmy np. 2000 na dwie osoby. 1000euro na głowę +opłaty +"życie" (czyli jakieś 1600 wyjdzie jadąc na fasolce w puszkach). Studenci zwykle pracują za minimalną 9.55/h, oczywiście nie w pełnym wymiarze. Ta minimalna na pełnym etacie to 1,656.20/mc 8). Ale zaraz zaraz, oni pracują zwykle w tzw. hospitality, a ten sektor jest zmasakrowany pandemią.
Czyli co? Czyli w dupie są...
Aaaaa zapomniałem dodać, studia nie są darmowe