Mój tata ma problemy z sercem od prawie 3 lat, wszystko zaczęło się od powikłań po covidzie. Przez pierwsze dwa lata problemów z którymi systematycznie trafiał na sor lekarze wmawiali mu, że nic mu nie jest, bo ich zabetonowane mózgi nie potrafiły zrozumieć, że jak ktoś ma objawy nie wpisujące się jakaś konkretną jednostkę chorobową to może by trzeba było poszukać jednak głębiej albo się z kimś skonsultować. Dopiero rok temu trafił do młodej pani kardiolog która od kopa skierowała go na ablację rozwiązując 3/4 problemów jakie miał. Pozostałą część miała w lutym rozwiązać jeszcze jedna operacja, na którą został skierowany już w październiku na CITO. Mamy prawie kwiecień, dalej czeka na te operację bo wiecie co? Bo dyrektor szpitala wszedł w jakąś polityczna przepychankę z kierownikiem anastezjologow w efekcie czego wszyscy anastezjolodzy się zwolnili. Nie ma anastezjologow, nie ma operacji. I tak czeka sobie mój tata aż łaskawie zadzownią i poinformują go, że ta operacja na CITO może się odbyć. Ten kraj to gówno, a służba zdrowia nie istnieje. Co lepsi lekarze już są za granicą, bo nasz rząd ich przegonił, nam zostały konowały. A za parę lat będzie jeszcze lepiej jak wyjdą pierwsi absolwenci kierunków lekarskich z niemedycznych uczelni które stworzył czarnek...