#mojezdjecie

15
785
W Rzeszowie dzisiaj na sportowo. Dwie godziny temu zakończył się półmaraton a za kolejne dwie godziny rozpoczną się Mistrzostwa Polski Par Klubowych na żużlu - impreza przeniesiona z dnia 31 marca na 2 kwietnia. O maratonie dowiedziałem z porannej obserwacji tego co się dzieje za oknem, wiec bylem mocno spóźniony na imprezie starając się nadrobić to jakoś kilkoma zdjęciami.
Chciałem być dzisiaj na Telegrafie DH w Kielcach ale coś mi podpowiedziało by odpuścić w sumie 5h jazdę tam i z powrotem. Zostaje jeszcze MPPK z okna, bo jakoś brak weny dzisiaj.
Gratulacje zwycięzcom półmaratonu oraz wszystkim którzy wzięli udział!
#rzeszow #bieganie #fotografia #mojezdjecie
4583ceaf-ab95-4cd7-9a01-fa7fcf9c2edb
e9b87162-2630-4e8f-a7ab-e86a4cb1a000
2d7372aa-d43a-4618-85c1-b779460d8c82
4e3b6b6c-aea8-4e31-aba3-ad6331d0a415
10716841-fb72-49c4-a3cd-de3e985587da
MasterChef

Calvin klain i brwi odrysowane od słoika, nie mogło zabraknąć

ReheatedCutlet

@MasterChef lol, no jest się do czego przypierdolić, czaisz, nawet paznokcie pomalowane, podczas maratonu, kto to widział ...

MasterChef

To miał być wpis z serii "Idiokracja, kiedyś bawiło, a teraz zastanawia"

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
de Havilland Canada DHC-6 Twin Otter we mgle
#samoloty #mojezdjecie #samolotyboners#ciekawostki
7f2486ed-b16c-47d7-8519-f8e4932fb52f
izopropanol

Wiesz czemu zawsze jak jest jakaś książka, film, relacja, której akcja dzieje się na biegunie, w wysokich niedostępnych górach, czy innych miejscach gdzie nie robi się wycieczek tylko ekspedycje tam zawsze pojawia się Twin Otter?

madhouze

@izopropanol nie, ale z chęcią się dowiem

spawaczatomowy

@izopropanol czekamy, też chętnie poczytam

Zaloguj się aby komentować

Świątynia Bahai w Santiago de Chile była ostatnim punktem mojej podróży po Chile. Oczywiście nie wracałem do chilijskiej stolicy tylko po to, żeby ją zobaczyć - po prostu po opuszczeniu pustyni Atacama musiałem się jakoś dostać na Dominikanę (skąd później wracałem do Polski), a najsensowniejsze i najtańsze loty wymagały spędzenia weekendu w Santiago właśnie.
Doleciałem tam w piątek wieczorem i tak się jakoś zgadałem z poznaną na lotnisku niecały miesiąc wcześniej Chilijką, że skoczyłem z nią i jej przyjaciółmi na miasto, a potem zlądowaliśmy na domówce. Z góry ostrzegam przed chilijskimi karcianymi drinking games, bo nieopacznie zaliczyłem zgona na kanapie i z poczuciem wstydu wracałem prawie nad ranem do hostelu. W związku z tym kolejny dzień polegał głównie na leczeniu kaca i krótkim spacerze, w trakcie którego po raz pierwszy zetknąłem się z psią agresją wycelowaną w moją stronę. I tak jak przez poprzedni miesiąc sfory bezpańskich psów nawet krzywo na mnie nie spojrzały, tak w centrum Santiago wściekle rzucił się w stronę moich nogawek pies wielkości i wyglądu wyrośniętego szczura. Pies niby był trzymany na smyczy przez właścicielkę, ale ta bardziej była zainteresowana telefonem, więc gdybym nie odbił na chwilę na trawnik, doszłoby do bliskiego spotkania psiego pyska z moją nogą. Jaka byłaby dynamika tego spotkania - nie wiem, ale się domyślam.
Na niedzielę miałem zaplanowane oglądanie świątyni Bahai, którą polecało mi mnóstwo osób, i tak jak widać ze zdjęć - jest to prawdziwa perełka architektury. Świątynia jest położona na obrzeżach miasta, co wymagało pewnych kombinacji, żeby się do niej tanio dostać. Dopiero jadąc autobusem z przesiadkami zacząłem trochę czytać na temat tego miejsca i ku memu przerażeniu okazało się, że nie można tam po prostu podejść i sobie popatrzyć na budynek, lecz trzeba mieć bilet wstępu, by w ogóle dostać się w pobliże świątyni. Oczywiście wszystkie bilety na ten dzień były już wyprzedane, więc wyglądało na to, że tłukę się komunikacją miejską po próżnicy. Trudno - pomyślałem - podjadę, może się uda.
Gdy wysiadłem z finalnego autobusu, udałem się pod bramę wjazdową na teren kompleksu świątyni. Oczywiście już na wstępie spytali czy mam rezerwację, a gdy odpowiedziałem przecząco, zaprosili bym wrócił nazajutrz, bo na kolejny dzień jakieś wolne miejsca jeszcze były. Gdy zrobiłem oczy kota ze Shreka i wytłumaczyłem, że kolejnego dnia rano lecę już do dalekiej Polski i nigdy już nie wrócę do Ameryki Południowej, strażnicy zaczęli coś ze sobą rozmawiać. W końcu powiedzieli, że spróbują się dowiedzieć od osób z góry, czy może uda się zrobić wyjątek, ale mam wrócić za godzinę, bo teraz jest przerwa obiadowa. Tliła się więc nadzieja na powodzenie mojej misji.
Postanowiłem znaleźć jakąś knajpę w międzyczasie i też wrzucić coś na ząb. Okazało się to niebanalne, bo rejon w którym stoi świątynia to faktyczne obrzeża stolicy i pierwsze dwa miejsca, które sugerowała Google Mapa okazały się być zwykłymi sklepami, a ja chciałem zjeść coś na ciepło. W końcu znalazłem jakąś spelunlowatą jadłodajnię, w której zrobiłem piorunujące wrażenie na właścicielce kilkoma słowami rzuconymi po hiszpańsku. Szkoda, że jedzenie nie zrobiło na mnie piorunującego wrażenia. Choć najważniejsze, że nie zrobiło piorunującego wrażenia na moich jelitach i zwieraczu.
Wracałem w stronę bramy do kompleksu świątyni i rozglądałem się trochę po uliczkach. Nie czułem się zbyt pewnie, bo zdecydowanie nie była to turystyczna okolica mimo relatywnej bliskości samej świątyni. Po chodnikach chodziło trochę żulowatych osobników i chilijskich sebiksów. Starałem się mieć oczy dookoła głowy.
Przechodziłem akurat obok przystanku, gdy podjechał autobus, z którego wysiadło sumarycznie może z 10 osób różnej płci i wieku. Na końcu wysiadł taki mały śmieszny grubasek z plecaczkiem, lat ok. 8, i zaczął nieco pokracznie biec w stronę przejścia dla pieszych, znajdującego się przed autobusem. Zwróciłem na chłopaka uwagę ze względu na jego specyficzny bieg i pomyślałem sobie, że takie właśnie dzieciaki są często pośmiewiskiem w szkole i mają problemy z pewnością siebie. Grubasek dobiegł do przejścia i nagle schylił się po coś, jakby chciał tym rzucić w stronę grupki dzieciaków po drugiej stronie ulicy. Autobus właśnie ruszał i był już 2 metry od przejścia, gdy grubasek wziął zamach. Pomyślałem sobie - dzieciaku, uważaj na autobus, bo jeszcze przypadkiem w niego trafisz!
Jebs! Pokaźny kamień z hukiem rozbił przednią szybę autobusu. Jebs! Kolejny kamień wylądował na bocznej szybie toczącego się pojazdu. Nie było w tym przypadku. Grubasek z furią sięgnął po kolejny kamień, który tym razem wpadł do środka, gdzieś w okolice kierowcy. Patrzyłem na to totalnie zamurowany. Grubasek koślawym truchtem oddalał się w nieznanym mi kierunku, a ja stałem jak słup soli raptem 5 metrów obok. To nie tak, że nie chciałem zareagować - już po pierwszym rzucie spiąłem mięśnie w gotowości do schwycenia małego wandala, ale w miejscu zatrzymała mnie reakcja tych 10 pasażerów, którzy wysiedli razem z grubaskiem. A raczej ich brak reakcji. A może nawet słyszałem śmiechy. Zbyt dobrze już nie pamiętam - po prostu poczułem, że może rzucanie się na miejscowego chłopaka na jego terenie, w otoczeniu jego ludzi, w dzielnicy, w której nawet łażenie w dzień jakoś nie należało do bezstresowych, nie jest najlepszym pomysłem. Pozostałem więc biernym obserwatorem. Całe szczęście kierowcy chyba się nic nie stało, bo kontynuował bardzo powolną jazdę w stronę zajezdni autobusowej nieopodal.
Wciąż mega zdumiony ruszyłem w stronę bramy do kompleksu świątyni. Miałem szczęście, bo postanowili zrobić dla mnie wyjątek i pozwolili iść dalej. Szedłem więc betonową drogą wiodącą stromo pod górę, aż w końcu po kilku lub kilkunastu minutach marszu ujrzałem w oddali świątynię. Przed nią stał jeszcze budynek, w którym przewodnicy opowiadali historię powstania świątyni oraz samą ideę religii Bahai. Ano właśnie, dość późno zorientowałem się, że jest to świątynia totalnie nieznanego mi kultu, który trochę mi zajeżdżał sektą i dziwiłem się, jak byli w stanie sfinansować tak przepiękną budowlę. Co więcej, takich świątyni jest na świecie jeszcze co najmniej kilka - każda w innym stylu architektoniczym, ale praktycznie wszystkie równie okazałe.
Nie zagłębiałem się w ten temat zanadto, więc wybaczcie brak ciekawostek na temat samej religii lub architektury. Po prostu podziwiałem to miejsce. Jedyne co zapamiętałem, to że niewielka mimo wszystko świątynia miała chyba z 9 wejść, każde było otwarte i symbolizować to miało otwartość religii. Albo może wszystko pokićkałem - najlepiej sami sobie doczytajcie
Usiadłem w środku, wcześniej będąc uprzedzonym, że robienie zdjęć jest zakazane, żeby nie rozpraszać modlących się. Nie mogłem się jednak powstrzymać przed zrobieniem fotki sklepienia - starałem się to zrobić najdyskretniej jak się dało, czyli kładąc telefon na ławie obiektywem w górę i używając samowyzwalacza. W międzyczasie faktycznie dorwać ambony podchodził raz po raz jeden z wiernych czy duchownych (ciężko było stwierdzić) i czytał jakiś werset z ichniejszej świętej księgi.
Świątynia zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie pod względem harmonicznej architektury zarówno budynku jak i krajobrazu. To był całkiem dobry punkt w moim chilijskim planie podróży bez planu. Jednocześnie też ostatni - następnego ranka siedziałem już w samolocie i opuszczałem Amerykę Południową, z myślą, że być może już nigdy do niej nie wrócę. Myliłem się, bo zaledwie nieco ponad dwa miesiące później lądowałem w Buenos Aires, z głównym planem odwiedzenia argentyńskiej części Patagonii. Ale to już historia na osobną serię wpisów.
#polacorojo #podroze #chile #architektura #mojezdjecie
652e7517-e658-4deb-b323-ca6296e5e1c1
31a84a60-7688-4f18-afd8-95b7ee2a77d0
60b6695c-946b-4ebd-9e78-8c248f8f098c
144f440b-a079-4f00-add0-2ca94d86aab6
d3cda4f4-dc68-478d-b67e-12f328e13b6d
michalnaszlaku

Fajnie tam być kierowcą autobusu

Ciekawa relacja i czekam na kolejne

matsonovsky

@Sniffer Proszę o jakiegoś piorunka albo zawołanie później, bo konieczne chcę później wrócić i przeczytać!

myjourneytojahh

@Sniffer wspaniała to była opowieść. Kolejną wyprawę też nam opiszesz, prawda?

Sniffer

@matsonovsky ogólnie będę kontynuował pod tagiem #polacorojo (na którym nota bene jest już ponad 20 wpisów), więc zachęcam do zaobserwowania


@myjourneytojahh - tak, choć pewnie z podobną częstotliwością co w ostatnich tygodniach (jeden wpis na tydzień), bo na więcej nie mam czasu

myjourneytojahh

@Sniffer lepsze to, niż nic.

Będę czekać, jak na odcinek jakiegoś serialu xD

Zaloguj się aby komentować

Pomnik Świętego Jerzego pogromcy smoka w Berlinie.
#fotografia #mojezdjecie #historia #berlin
27f3570f-c702-4a37-9aa9-982b9379284e
AureliaNova

@Biesiadnik Jakaś historia za nim stoi? Bo to hmm, dość nieoczywisty symbol w DE

Biesiadnik

@AureliaNova Najzwyklejszy dar wykonany dla Królestwa Prus w 1865 r. Najciekawsze chyba jest jedynie to, że jego autor August Kiss urodził się na trenie dzisiejszego miasta Tychy.

Biesiadnik

@SpoconaPacha A po ubiciu smoka chodziliśmy bić żony.

Zaloguj się aby komentować

Kolejny trening na torze stadionu Stal Rzeszów.
Tym razem kolory aż się same prosiły by je ciut podkręcić.
#fotografia #mojezdjecie #zuzel #rzeszow
8da5aea4-7fb3-4c21-abfd-33c6c4efd52c
e6b74119-3ffd-4dd2-87ee-12365e3cf5e1
e086e162-b920-4936-9bd7-819027a2d3c9
dc5bf05b-ae11-4e95-8703-660755d81ed8
4432fe3a-26a2-456a-a5bc-4f7c5be9f28e
bojowonastawionaowca

@ReheatedCutlet I jak forma na sezon?

ReheatedCutlet

@bojowonastawionaowca Trudno jest mi się odnieść. Na podlasiu żużel znalem tylko z kotłowni ale zapowiada się zaciekła rywalizacja, 31 marca podczas Mistrzostw Polski Par Klubowych.

bojowonastawionaowca

@ReheatedCutlet Ach, bo ty "tylko" fotkujesz Nie kusiłoby, żeby kiedyś spróbować wsiąść?

Zaloguj się aby komentować

Nazwałem tą fotę "odpoczynek wolności"
Aparat: Smiena 8M, film: Kodak Gold Color. Wiem, że poruszone, ale symetrycyzm dodaje uroku.
#fotografia #fotografiaanalogowa #tworczoscwlasna #mojezdjecie #ciekawostki
174e806d-3ae3-4aa0-993c-9471d1d5a706

Zaloguj się aby komentować

Dolina Buttermere pol godziny po zachodzie Slonca
#gory #uk #fotografia #mojezdjecie
7f6d105d-de81-4fc9-adab-ae68490a9196
R8Ozd25vIENpxJkgdG8gb2JjaG9kemk

Wygląda jak anomalia w polu elektromagnetycznym. Pewnie zaraz miał się otworzyć jakiś portal.

3t3r

@Aya mam tez z Yuki, ale wyszlo troche ciemne

@R8Ozd25vIENpxJkgdG8gb2JjaG9kemk jeden z jasniejszych zachodow jaki widzialem, niebo bylo jasne jeszcze dlugo po zachodzie, na parkingu bylem 2h po zachodzie i nie potrzebowałem latarki

Zaloguj się aby komentować

Istarska Pustinja to jałowy, skalisty kawałek terenu położony w północno-zachodniej Chorwacji, przy samej granicy ze Słowenią.
Znalazłem to miejsce jako ciekawostkę turystyczną i poza nietypowem krajobrazem nie ma tu żadnej infrastruktury. Na skraju wsi, przy ostatnich zabudowaniach stoi tabliczka wskazująca dalszy kierunek i ... na tym się kończy. Przechodzimy kilkadziesiąt metrów i jesteśmy na miejscu.
Zastajemy obszar rozciągającego się na kilkaset metrów czegoś, co przypomina wybetonowany model 3D pasma górskiego. W pewnym sensie matka natura stworzyła to miejsce na podobieństwo klasycznych gór, ale w skali pasujacej raczej do parku miniatur. 
Na myśl przychodzi mi jeszcze jedno miejsce - podobnie pozbawione gleby wzgórza (ale już o "właściwych" proporcjach) spotkałem na Malcie, tzw. Clay Hills.
Odsłonięta tu skała fliszowa to podstawowy budulec środkowej Istrii. Dzięki temu miejscu łatwiej zrozumieć, dlaczego środkowa Istria nazywana jest szarą. 
Jak ktoś ma czas albo/i ochotę pobawić się i odpowiednio pokadrować fotografie, to z pewnością można wyciągnąć tu ciekawe, nietypowe ujęcia.

13/x
Obserwuj również: YT | IG | FB
Tag do obserwowania/czarnolistowania: #bzdecior  #bzdeciorphoto
#ciekawostki #fotografia  #mojezdjecie  #geografia  #podroze
#balkany  #chorwacja  #europa
d923dff5-1863-417c-b89b-c4829e7f70d5
2e56cbe0-0687-4f60-9260-5d408bf85923
b39745c9-d9dc-4f05-ae19-dcd3b280de39
1dace7bc-89ce-4908-b8fe-dc2ecbfb560a
b37be989-518e-4cb3-8d05-a3dd9694743f

Zaloguj się aby komentować