Zaloguj się aby komentować
#2137
@San Zamiast bazooki daj kremówkę
Zaloguj się aby komentować
Jesteś zerem
Rzułtym papieżem
Nosisz cottonworlda
Jesteś żartem
Januszem Pawłem
Twoja kiła w dzieciach
Weź teraz zrób piosenkę w suno i zmień głos na papajowy w rvc. Jak umiesz to zrób też film z papajem jak to śpiewa, ale jeśli chodzi o takie cuś to nie wiem gdzie to można zrobić.
Zaloguj się aby komentować
Zostań Patronem Hejto i tylko dla Patronów
- Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
- Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
- Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
- Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Jezus kurwa Maria @x-kom skurwysynu, to przecież papiesz, ojciec śnięty! Ładne tam macie praktyki marketingowe, bójcie się Boba!
UlepFone (° ͜ʖ °)
Zaloguj się aby komentować
rozdział krótki jak mój benis ( ͡°͜ʖ͡°)
#pasta #coolstory #truestory #heheszki #2137 #lata90 #rewir
____________________________________________________
- Kamil, kurwa, to nie jest śmieszne, wychodź wreszcie! – Krzyknął Młody, waląc pięścią w drzwi łazienki. Staliśmy w piątkę w wąskim korytarzyku należącym do „mieszkanka” Kamila, podczas tych trzech tygodni zielonej szkoły.
- Nie, idźcie sobie! – Odpowiedział nam wściekły głos.
- Kurwa, a jak on sobie coś tam na serio zrobi? – Zaniepokoił się Sperma.
- Hej, Kamil! Pogadaj z nami! – Spróbowałem wywabić na zewnątrz przyjaciela.
- Nie!
- No chodź, bo jej wszystko powiemy! – Zirytował się Patryk. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, drzwi otworzyły się.
Kamil patrzał na nas pełnym nienawiści wzrokiem. Woda spływała z jego mokrych włosów na twarz i koszulkę.
- Nie zrobilibyście tego.
- Chcesz się przekonać? Co ty wyprawiasz? – Zapytał go Młody.
- Nie wasza sprawa. Czego ode mnie chcecie?
- Tak trudno się domyślić? Przyszliśmy żeby cię uratować. – Wzruszyłem ramionami, jakby było to oczywiste.
- Przed czym?
- Hmmm… Przed samobójstwem? Myślisz, że nie wiemy, że topiłeś się w umywalce? – Sperma skinął głową w stronę umywalki, wypełnionej po brzegi wodą. – Przez Monikę?
- Bo… Ona mnie nie chce… - Chłopak stracił panowanie nad sobą i zaczął głośno szlochać.
- No, daj spokój, będzie dobrze. – Pocieszałem go.
- No, chodź z nami. Pójdziemy na gofry, od razu ci przejdzie. – Poszedł w moje ślady Młody.
- Gofly? – Zapytał Kamil przez łzy.
- No, z sosem czekoladowym. Na dole w bufecie są.
- Dobla.
I tak potęga gofrów z sosem czekoladowym załatała złamane serce Kamila.
Zaloguj się aby komentować
@suseu
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
@suseu jak to możliwe że papież ukradł dziecko? Czy to jakiś fotomontaż?
@suseu To jest zdecydowanie modern classics.
Zaloguj się aby komentować
LastFM to jest jakiś gównoportalik względem tego, co oferował kiedyś. Nie polecam.
@WilczyApetyt A co się zmieniło? Bo jak zapisywał odtwarzane utwory tak zapisuje, w szczegóły nie wchodziłem nigdy.
@DonRzoncy kiedyś to był zupełnie inny portal. Były swego rodzaju grupy i społeczności, można było dodawać znajomych i porównywać z nimi swoje scrobble (na podstawie wykonawców określał czy macie podobny gust), można było oznaczać wydarzenia na które jest się chętnym bądź na które się wybiera. Ludzie w profilach robili listy koncertów czy festiwali które odwiedzili. Dziś poza tym, że liczy odtworzenia, nie ma tam nic ciekawego. Część tych rzeczy oczywiście teraz jest na fejsie, ale fejsbuk to zupełnie inny, zbyt ogólny twór. Przez kurde starego lasta poznałem super dziewczynę z Czech i zajebiscie się bawiliśmy na festiwalu.
Eh, kiedyś to było…
Zaloguj się aby komentować
@San 2137J
Zaloguj się aby komentować
#codziennyrewir 4+5/115
#pasta #coolstory #truestory #heheszki #2137 #lata90 #rewir
_________________________________________________________
ROZDZIAŁ 3
Chyba dla każdego młodego chłopca zakup pierwszego prawdziwego roweru jest bardzo ważnym doświadczeniem, którego wspomnienie nie blaknie nawet po wielu latach.
Nie inaczej było ze mną – gdy tylko zdałem egzamin na kartę rowerową w drugiej klasie podstawówki, czekałem z wytęsknieniem na moment, w którym dostanę swoje własne dwa kółka i będę mógł jeździć gdziekolwiek tylko będę chciał. No, przynajmniej w obrębie naszego rewiru – dalej nie było mi wolno.
Tej nocy praktycznie w ogóle nie zmrużyłem oczu – byłem zbyt podekscytowany, by zasnąć i z wytęsknieniem odmierzałem upływające na zegarze minuty oraz godziny.
Wstałem, gdy tylko na niebie pojawiło się słońce, jak najszybciej ubrałem się (wieczór wcześniej przygotowałem sobie już wszystko co potrzebne, żeby nie tracić cennego czasu) i pobiegłem do kuchni, by zrobić kanapki na śniadanie. Kucharz był ze mnie żaden, więc kromki chleba wyglądały, jakby ucięto je piłą mechaniczną – ale czy to było ważne?
Nalałem sobie do szklanki trochę soku pomarańczowego i zacząłem pospieszne jedzenie.
- Cześć, co ty tu robisz? – Zapytała mnie nadchodząca z korytarza mama, na wpół jeszcze śpiąca.
- Zrobiłem śniadanie, żebyś nie musiała się przemęczać! – Odpowiedziałem wesoło, kłamiąc z nut, jak to na dziecko przystało. Wszyscy wiemy, że miałem w tym swój interes.
Ewelina wzięła szklankę, nalała sobie soku i usiadła naprzeciw mnie, podpierając dłonią głowę.
- Daj mi się najpierw obudzić, kochanie, dobra?
Nie dałem za wygraną. Nie wiem, czy było to efektem podniecenia całą sytuacją, czy może po prostu obsesyjnym pragnieniem posiadania roweru – ale w dosłownie kilka minut uwinąłem się ze śniadaniem, wrzuciłem talerz i szklankę do zlewu, a potem pobiegłem do łazienki.
Gdy ta okazała się zajęta, potruchtałem szybko po kluczyki do samochodu i przedni panel radia, a potem wyjąłem pierwszą lepszą parę butów z kolekcji mamy. Stanąłem przy drzwiach z nienaturalnym uśmiechem, a może grymasem na twarzy – i czekałem.
Dojechaliśmy do sklepu tuż przed otwarciem. Gdy już weszliśmy do środka, Ewelina powiedziała mi, żebym zapoznał się z dostępnymi rowerami, stojącymi przy całej długiej ścianie obiektu, co też radośnie uczyniłem, ona sam zaś opadła bezsilnie na pobliską ławeczkę, poprawiając bardzo pospiesznie upięte włosy.
Było tam chyba wszystko – rowery męskie, damskie, we wszystkich kolorach tęczy, w różnych rozmiarach, z koszykami, bagażnikami… Wybór tego jednego, odpowiedniego, zajął mi zapewne grupo ponad pół godziny, a kto wie, może i więcej? Czułem się jak we śnie i całkowicie straciłem poczucie czasu oraz przestrzeni.
Mama mimo wykończenia, wydawała się zadowolona. Wreszcie miała z głowy zakupy i mogła w spokoju zająć się swoimi sprawami. Ja zaś, poświęcałem uwagę tylko nowemu niebieskiemu rowerowi, ledwo mieszczącemu się w samochodzie.
Teraz byłem kimś.
W ciągu niecałego tygodnia, uformowaliśmy z kolegami z klasy własny gang rowerowy. Nasze zajęcia ograniczały się do wspólnych wyścigów, „objazdówek” (czyli po prostu jeździe w określonej formacji lub gęsiego) i przesiadywania na łąkach, gdzie w owym czasie mieliśmy bazę.
- Ale moglibyśmy zrobić, żeby każdy członek gangu musiał coś zrobić. – Powiedział nieskładnie Sperma (wtedy znany jeszcze jako Patryk).
- Co? – Zapytał Młody, zakładając łańcuch w swoim rowerze.
- No nie wiem, ochrzcijmy nasze maszyny.
Wszyscy wymieniliśmy w ciszy powątpiewające wspomnienia.
- No jak te, statki. Rozbijemy na nich butelki.
- No możemy. Ale nic się im nie stanie od tego? – Zapytał Kamil.
- To przecież szkło. Co ma się stać, jak trafisz w metal? – Zasugerował Sperma. Jego rozumowanie było oczywiście błędne.
Zostawiliśmy piątego z nas - Patryka w obozie, by pilnował rowerów, a we czterech poszliśmy w stronę śmietniska, by znaleźć jakieś butelki. Wpół drogi, rozdzieliliśmy się na dwie pary – Kamil ze Spermą, a ja z Młodym.
Doszliśmy do małej stromizny, w której znaleźliśmy kilka „setek” – czyli stumililitrowych buteleczek po wódce.
- Chyba mamy, czego chcieliśmy. – Powiedziałem do Młodego, podnosząc pięć butelek. – Wracamy?
- Czekaj, nie bierz ich.
Spojrzałem na niego pytająco.
- Klucha, mój brat, robił kiedyś coś podobnego. Potem przez tydzień płakał, bo wygiął rurę od ciosu.
- To co on zrobił?
- No przywalił czymś takim właśnie w rower. Ale mam pomysł. Patrz na to. – Chłopak wyjął z kieszeni zaśniedziałą jednogroszówkę i wcisnął ją w szyjkę jednej z butelek. Rozkręcił nią i uderzył w podeszwę buta. Czynność powtórzył kilkukrotnie, a potem zrobił to samo z drugą butelką.
- Trzymaj. Tylko uważaj z nią. Udawaj, że rozbije się normalnie.
Nie do końca rozumiałem, o czym kolega mówi, ale uwierzyłem mu.
- Hej, mamy butelki! – Ryknął na całe gardło.
Ceremonia miała się odbyć w naszym obozie. Podstawiliśmy na ziemi płytę dykty, by można było oprzeć na czymś stopkę chrzczonego roweru, a Kamil uroczyście nałożył na ramę pierwszej maszyny starą szmatę.
- Jesteś gotowy? – Spytał Młody Patryka i podał mu jedną z butelek. – Od tej pory, będziesz członkiem naszego gangu, na dobre i na złe.
Patryk uderzył buteleczką w ramę, tuż pod siodełkiem. Metal wydał głuchy odgłos, ale szkło nie pękło. Chłopak spróbował jeszcze raz – również bez skutku. Dopiero za trzecim razem, gdy wziął zauważalnie większy zamach, osiągnął sukces.
Kamil podbiegł i usunął szmatkę. Rurka ramy była wyraźnie wgięta, a lakier w kilku miejscach odprysł, ku niezadowoleniu właściciela.
Swój rower wyprowadził teraz Młody, a Kamil wyrecytował mu tą samą formułkę. Chłopak zamachnął się – przy uderzeniu butelka pękła w drobny mak, nie uszkadzając jednak ramy.
Chwilę później, do dzieła przystąpił Kamil – również pozostawiając po sobie niezbyt estetycznie wyglądające wgniecenie i przy okazji nieco uszkadzając lakier.
Przyszła pora na mnie. Z całej naszej paczki, mój rower był najmłodszy, więc z oczywistych względów bałem się go uszkodzić. Gdybym w pierwszym tygodniu wrócił do domu z wgniecioną ramą, napytałbym sobie tylko biedy u mamy.
- Jesteś gotów? – Zwrócił się do mnie Sperma. Przytaknąłem. - Od tej pory, będziesz członkiem naszego gangu, na dobre i na złe.
Zamachnąłem się spreparowaną butelką i uderzyłem w ramę. Szkło wyprysło z hukiem na wszystkie strony, ale po zdjęciu szmatki zobaczyłem, że metal pozostał nietknięty. Poczułem jak żołądek z gardła wraca na swoje miejsce. Uśmiechnąłem się do Młodego, dziękując mu w duchu za pomoc.
Zaraz potem, wyrecytowałem formułkę Spermie, który podobnie jak Kamil i Patryk, zostawił po sobie spory półkolisty ślad w rurce ramy.
Z Młodym nigdy nie wyznaliśmy przyjaciołom prawdy.
ROZDZIAŁ 4
Będąc na zielonej szkole, mieszkaliśmy w dwuosobowych pokojach, każdym z łazienką (co było poniekąd prawdziwym luksusem). I jeśli chcecie wiedzieć, to ja, Kamil, Młody i Patryk trafiliśmy do zupełnie oddzielnych mieszkanek. Ale my jesteśmy w tej historii jedynie postaciami epizodycznymi – ważny natomiast jest tu Sperma, wtedy wciąż znany jeszcze po imieniu i Tymek, którzy jakimś cudem, zostali przydzieleni razem.
Tymek był od zawsze klasowym popychadłem. Jeśli wierzyć opowieściom, urodził się kilka minut po swojej siostrze bliźniaczce Adzie, nieco podduszony, co niekorzystnie wpłynęło na jego rozwój umysłowy. Chłopiec był inny od rówieśników, co wraz z upływem czasu było widoczne coraz bardziej, ale dzięki staraniom rodziców, nie trafił do szkoły specjalnej i mógł uczyć się z normalnymi dziećmi.
Co nie znaczy oczywiście, że sam był normalny.
Już od pierwszych dni pobytu w ośrodku, Tymkowi było ciężko. Musiał kolejno rozpakować rzeczy współlokatora, później włożyć wszystkie jego ubrania do szafy, a gdy przychodził czas jakiejś wycieczki, nosił jego plecak. Robił za przysłowiowego Rumuna, mówiąc krótko.
Prawdopodobnie jeszcze pierwszego tygodnia, Patryk obmyślił więc plan wykorzystania Tymka do zarobienia paru złotych ekstra - nie mógł ich od niego „pożyczyć”, bo chłopak był już wtedy spłukany - kupił kilka drobnych pamiątek rodzicom, a resztę gotówki przetracił na automatach do gry.
Koncepcja była prosta: Tymek kładzie się na łóżku, przykrywa kołdrą, a klienci płacą za skakanie po nim (10 gr za dwa skoki). Potem chłopcy dzielą się łupem pół na pół.
Interes życia.
Wierzcie lub nie, ale w przeciągu godziny cały korytarz na naszym piętrze wypełnił się kolejką dzieci – z naszej i równoległych klas. Byli tam wszyscy – chłopaki, dziewczyny, kujony, łobuzy. Przy drzwiach do swojego pokoju stał Sperma, ubrany w zapiętą pod szyję koszulę (do kompletu z gumowymi klapkami na nogach), pobierając opłaty i wpuszczając klientelę do środka.
Tymek zaś leżał na łóżku pod oknem, w pozycji żółwik, starając się po prostu przeżyć. I tutaj wcale nie przesadzam – takich skoków, ciosów kolanami i łokciami jakie otrzymywał, nie powstydziliby się zawodowi wrestlerzy.
Po jakimś czasie, w pokoju Spermy i Tymka zjawił się kilkuletni Marcin, syn wychowawczyni jednej z równoległych klas - zabrany na doczepkę, żeby zwiedził trochę świata. Nie miał przy sobie ani grosza, więc wykidajło Sperma oczywiście szybko go zbył.
Kilka minut później interes nagle się zakończył – do pokoju wpadła wychowawczyni naszej klasy oraz matka Marcina, obie przerażone i wściekłe.
Tymek ostatni raz jęknął, gdy jeden z klientów wylądował na nim z impetem, z zastygłym wyrazem zakłopotania na twarzy.
Jak się okazało, gdy został spławiony przez Spermę, Marcin pobiegł do mamy i poprosił, by dała mu 10 groszy. Na pytanie „po co ci pieniądze?” odpowiedział: „żeby poskakać po Tymku”.
Co tu dużo mówić – mieliśmy przechlapane. Wszyscy lokatorzy piętra zostali wyproszeni przed swoje pokoje, stanęli w dwóch rzędach po obu stronach korytarza, a krok naprzód mieli zrobić ci, którzy nie brali udziału w tym „godnym pożałowania precedensie”, jak to ujęła nasza wychowawczyni.
Zapanowała chwila ciszy, po czym wystąpiło dosłownie kilka osób – nie więcej niż 5-10. Oczywiście, większość stanowiły „grzeczne” dziewczęta, pod dowództwem córki wychowawczyni równoległej klasy (nie tej, którą opiekowała się matka Marcina), Oli. Oczywistym jest też, że połowę, jeśli nie więcej osób stanowili winni obawiający się zasłużonej kary.
Wszyscy zostali wygwizdani i powitani tupotem nóg – zupełnie jak w więzieniu.
Bilans zabawy:
- Tymek był posiniaczony od stóp do głów, miał rozciętą wargę, czoło oraz rozbity nos.
- Wszyscy niegrzeczni (99% zielonej szkoły) miało zakaz odwiedzania hotelowej dyskoteki przez kilka dni. Później wszystko wróciło do normy.
- Ci, którzy wyłamali się z szeregu, zostali ukarani bardzo szybko, bez udziału nauczycieli. Później byli unikani przez uczniów, którzy potrafili przyznać się do winy i stawić czoła konsekwencjom.
- Sperma zarobił około dwudziestu złotych. Tymek nigdy nie dostał swojej działki.
__________________________________________________________
https://www.youtube.com/watch?v=1dk_lkr4E_Y
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
Czy jan pawel trzeci przymruży oczka na ruchanie dzieci?
@Pawel45030 czy ruchane dzieci przymrużą oczka na Jana Pawła Trzeciego?
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
Pochwalę się, ale.nie na tyle sby robić wpis, tylko komentarz:
Zaloguj się aby komentować
Rocznica 9/11 była tydzień temu, szkoda że wtedy nie wrzuciłeś.
Zaloguj się aby komentować
#motoryzacja #daewoofso
Tak, powracam z #hejtoemerytura! Już niedługo zalew uwielbienia dla #daewoofso , #2137 i moich przemyśleń/wypocin!
Dzisiaj opiszę jak to ludziom się nie mieści w głowie jeździć prawie 40 lat jednym samochodem xD
Dziadek (już grubo ponad 90 lat) podjął kiedyś decyzję o sprzedaży fiata 125p którego miał od nowości. Cięzko już mu się kierownicą kręciło i to był jedyny powód. Fiat w stanie idealnym, garażowany od nowości etc. jak można usłyszeć od handlarzy. Kupę ludzi się zjeżdzało, każdy dawał jakieś śmieszne pieniądze. Wtedy miałem cinquecento, fiat cały czas holował ten złom xD W końcu gościu ze wsi przyszedł, popatrzył i kupił. Do tej pory go ma i jeździ na zloty. A dziadek dalej zaiwania seatem xD Lecz dalej mówi, że szkoda mu fiata, zbierał na niego 5 lat i wygrał go w loterii na książeczkę.
Dla osób znających mnie z dawnych czasów hejto - już nie mam hejtolanosa, sprzedałem i jednak wolę #motocykle
@Okrupnik ha do usług.
Takie stare auta są naprawdę fajne. Szkoda tylko, że zazwyczaj ich sprawność jest co najwyżej dyskusyjna.
@KierownikW10 fiat 125p był akurat na swoje lata, aż za dobrym samochodem
O, właśnie zapomniałem wspomnieć, że dziadek do tej pory podśpiewuje sobie "zabrałaś mi lato, a ja dam ci za to nazwisko, mieszkanie i fiata" xD
@Okrupnik Fiat 125, zwłaszcza w wersji Special (DOHC i 100 KM z pojemności 1.6), istotnie był za dobry na kulturę techniczną i realia PRLu końca lat 60. Dlatego sprzedano demoludom budę od 125 posadzoną na Fiacie 1300/1500 z lat 50., ze wszystkimi tego konsekwencjami, w tym gruźliczym silnikiem (ale mógł pracować na podłym paliwie i jeszcze gorszym smarowaniu) oraz zawieszeniem z wozu drabiniastego.
@Okrupnik
no
już miałem wczoraj pisać co się dzieje z tobą
@Half_NEET_Half_Amazing #hejtoemerytura zawsze tu byłem i będę hehe
@Okrupnik
grzmoty leciały a chłopa ni widu ni słychu
@Okrupnik z którego roku ten 125p że już dełu? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@SonyKrokiet To zawsze było dełu, a tak serio to 80 rok
@Okrupnik "To zawsze było dełu" chyba w snach drągały XD a na serio 1980 jeszcze niezgorszy rocznik i licencyjny, choć już lekka padaka w porównaniu z wcześniejszymi XD więc się nie dziwię że zainteresowanie było ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zaloguj się aby komentować
#2137
@entropy_ U mnie jeszcze godzina...
Zaloguj się aby komentować
Zaloguj się aby komentować
@Arkil nie
@Arkil tak
Tzw. mała papieska
@Arkil Nazywam to dzienną papierzową
Zaloguj się aby komentować