A laser robił piu, piu.
Krzesło jest gięte, pociemniałe i nie do pary, a na sękatym blacie moje wielkie łapy. Podpieram się łokciami. Maciejowa stawia miskę ze zsiadłym mlekiem. Parują ziemniaki, błyszczy okrasa, boczek jest. No czego chcieć więcej? Odganiam czerwcową muchę. Za pożółkłą firanką, co ledwie oddycha, stara jabłoń, pod którą kilka kur ostatnie źdźbła trawy dopadło. Nic to. Odrosną. Odrosną jak agrest przy pochyłym płocie. Jak wilki na jabłonce. Kosę miałem wyklepać — przypominam sobie i sięgam po łyżkę. Stara, z grawerowanym orłem co krzyż złamany w pazurach trzyma. Skąd tu? Nie wiem. Maciejowa mówi, że zdobyczna. Na kim zdobyta i kiedy, kto wojował łyżką, nie mówi. Będzie już trzeci rok, jak tu siedzę. Nic mnie nie trzyma. Może dlatego siedzę?
No więc siedzę z tą łyżką. W pół drogi do ust, bo Wojtka przyniosło. Pędzi przez podwórze, czapkę ściska. Nowiny go rozsadzają, aż poczerwieniał. Niebo ubogie ni chmurki, a Wojtek pędzi. Kury spod bosych stóp pryskają. Nawet ten na krzyżu, przy piecu, się zainteresował i jakby bardziej głowę odwraca ku oknu. Baby płótna bielą na trawie, a ten pędzi i krzyczy — kosmity!
Sypię koperek na ziemniaki i brwi marszczę. Nie, żeby jakoś daleko było od furtki. Jeden rzut widłami raptem — sprawdziłem kiedyś. No nie pytajcie.
Soli jeszcze i pieprzu na zsiadłe zdążyłem, kiedy drzwi skrzypnęły. Maciek ciężko przysiada na taborecie, macha ręką, żeby mu wody podać i między jednym łykiem a kolejnym — ruskie — łyka — wypatrzyli! Kładzie z namaszczeniem wygniecioną gazetę. Od czasu jak go nauczyłem czytać, chłopak regularnie robi za dostawcę wieści. A mnie spokój potrzebny i odkosmicenie. Wszystkiego nie przewidzisz. Nie pierwszy raz chciałem dobrze. Świat wokół mnie się zmienia, w górze magia obłoków, w stodole pod sianem moja ulotność, a tu takie nowiny.
— No mówże, bo się rozpękniesz.
— We wsi już huczy, bo żem sołtysowi powiedział, a ten zebranie zarządził. Będziemy radzić!
— Radzić? — kiwam głową i obracam ziemniaczka w misce.
— No tak. No bo co robić? Jedne chcom co by ich przegnać, a insze, że może to i dobrze i że nie ma co się martwić.
/ciąg dalszy nastąpi, albo i nie/
Zaloguj się aby komentować