@GazelkaFarelka nic się nie zmieniło, bo tam zawsze chodziło o jedno Kto by się mógł spodziewać, że jak kasa egzaminów będzie szła do kiesy egzaminatora, to ci będą upierdalać dla samego faktu podbicia sobie zarobków ¯\_(ツ)_/¯ A skoro tak, no to niestety, ale jest tak jak napisał @Rimfire - uczy się jak zdać egzamin, a nie dobrze jeździć, bo w tak zajebiście ograniczonym czasie na praktyki nie ma wuja, że nauczysz się dobrze jeździć "ogólnie". A szkoły jazdy znowu jedyne czym mogą zachęcać (bo więcej ludzi to większy zarobek) to statystykami zdawalności, więc skupiają się na sztuczkach egzaminatorów i jak ten egzamin zdać.
I tak jak też uważam to za ogólny problem, tak nie mogę z czystym sercem powiedzieć, że mnie to dziwi mając w głowie sytuację, gdzie na moich jazdach instruktor pokazał mi kilka takich punktów-pułapek. Jedna taka pokazowa miejscówka do do ujebywania ludzi była nawet całkiem niedaleko WORDu. Jest skrzyżowanie, zwykłe standardowe, zero dziwnych rzeczy i egzaminator każe ci jechać prosto. No spoko, gdzie haczyk? Ano w tym, że jak pojedziesz na wprost, to wpierdolisz się idealnie pod zakaz wjazdu od strony znaku (B-2). Again- w czym problem? Przecież jako kierowca masz obowiązek ogarniać co jest na drodze, nie? Ano problem w tym, że ten znak jest utopiony w jakichś rosnących przy drodze chaszczach i drzewskach. Jego dosłownie nie widać, nawet słupka, nic, i zobaczysz go dopiero jak przejedziesz przez skrzyżowanie, będziesz na jego wysokości i odwrócisz głowę centralnie w prawo, a o tym to możesz pomarzyć, bo jak tylko na tym skrzyżowaniu ruszysz prosto, to egzaminator od razu daje ci po heblach i mówi "dziękuję proszę się przesiąść" z durnym uśmieszkiem. Jak nie mieszkasz w tamtej okolicy, to nie masz prawa wiedzieć, że takie coś tam jest.