Okazuje się, że zabawa w ich rozdeptywanie, rozgniatanie lub rzucanie jest w pewnym sensie uniwersalnym elementem dzieciństwa w wielu regionach Ameryki Północnej i Europy. Dzieci w krajach anglojęzycznych znają owoce śnieguliczki między innymi jako popberries czy throwberries, w Szwecji – jako Smällbär, w Niemczech – jako Knallerbesen.
Najpopularniejszą zabawą jest rozdeptywanie „strzelających” owoców, ale we wspomnieniach niektórych osób pojawia się też rzucanie nimi w inne dzieci, układanie z nich linii lub innych wzorów na chodniku, lub nawet wydmuchiwanie ich przez rurkę w stronę okien sąsiadów. W Irlandii, gdzie owoce śnieguliczki są popularnie znane jako billy busters, wariantem zabawy jest rozgniatanie „strzelającego” owocu tuż przy uchu, przypuszczalnie po to, by trzask wydawał się jak najgłośniejszy.
W przeszłości krzewy śnieguliczki były często sadzone w pobliżu placów zabaw, przedszkoli i szkolnych boisk, i wciąż często można je tam spotkać. Współcześnie jednak, z uwagi na to, że owoce śnieguliczki są trujące
#ciekawostki #przyroda #natura #rosliny #krzewy #ogrodnictwo #dzieci #dziecinstwo
tag serii: #7ciekawostekprzyrodniczych
@Apaturia amunicja dzieciństwa
zimowa amunicja, na lato była jarzębina
@moll Do dzisiaj jak widzę taką kulkę na chodniku, mam ochotę na nią nadepnąć
@Apaturia depnij, to jak wehikuł czasu
Czyli kiedyś dzieci były mądrzejsze, bo jakoś nie pamiętam masowego wymierania bombelków po zjedzeniu owoców śnieguliczki
A dzisiaj się ją przycina, wycina, żeby "chronić" dzieci. Widocznie kiedyś wystarczyło że dorośli powiedzieli, że to trujące owoce i było po sprawie.
@LovelyPL Kiedyś było chyba trochę inne podejście. Mnie "strzelać" śnieguliczką nauczył dziadek na spacerze, ale od razu dostałam informację, że te fajne białe kuleczki nie nadają się do jedzenia i to było na tyle. Nie korciło mnie, żeby je zjadać, nie pamiętam też, żeby którekolwiek z dzieciaków na podwórku próbowało je jeść - zresztą, ogólną zasadą było "nie jedz niczego z ziemi ani z krzaków".
Ale wiadomo, z dziećmi bywa różnie.
Na szczęście zjedzenie jednej kulki to jeszcze nie tragedia, dopiero w większych ilościach śnieguliczka może być naprawdę niebezpieczna. A chyba trudno zjeść jej dużo, bo ponoć ma nieprzyjemny, mydlany posmak.
@LovelyPL dzieci się nie zmieniły - sądzę, że były tak samo głupie jak dzisiaj i co jakiś czas któreś z nich wpadało na świetny pomysł, przed którym nie zdążyli przestrzec rodzice. Zmieniło się podejście - dzisiaj przykłada się wiekszą uwagę do tego, żeby przewidzieć takie sytuacje, nawet jeśli były rzadkie. Za mniejsze uchybienia rodzice potrafią ściągać prokuratora do szkoły 🙃
@LovelyPL nie, kiedyś dzieci czasem się zatruwały, a dzisiaj raczej woli się tdgo uniknąć
@izopropanol @AureliaNova No właśnie takie podejście, że unika się wszystkich zagrożeń i usuwa je przed dziećmi, uważam za błędne.
Jest takie powiedzenie: "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz". Obecnie robi się wszystko, żeby dzieci się nie przewróciły Usuwa się zagrożenia, wycina drzewa, które mogą spowodować zatrucie, usuwa krzaki z kolcami, place zabaw wykłada się miękkimi panelami, żeby się dzieciom nic nie stało, itd.
A potem rosną takie płatki śniegu, które nie wiedzą, że coś może być gorące, ostre, niebezpieczne.
@LovelyPL tak, rosną platki sniegu, bo koło przedszkoli nie sadzi się trujących roślin.
Czego jeszcze zabronią? Budować wilczych dołów w przyprzedszkolnych ogródkach?
@izopropanol A budowano takie doły? Nie sprowadzaj tego do absurdu - mnie chodzi o to, że obecnie aż do przesady dba się o bezpieczeństwo dzieci. Robi się wszystko, żeby żyły pod kloszem zamiast je uczyć, że nie wszystko na świecie jest mięciutkie i bezpieczne i nie wszędzie można wejść i wszystkiego dotknąć bez konsekwencji.
@LovelyPL i sadzenie trujących, za to atrakcyjnych dla dzieci roślin przy przedszkolach i placach zabaw jest dobrym pomysłem xd?
BTW, jeśli wydaje ci się, że możesz takiemu trzylatkowi wytłumaczyć, żeby nie jadł białych jagódek, bo są fe, i on tego na 100% nie zrobi, to xd po raz drugi.
@Apaturia "Nie korciło mnie, żeby je zjadać" dobrą masz pamięć, ja nie pamiętam swojego stosunku do śnieguliczki jak miałem 2 czy 3 lata, a w taki wieku dzieci mają najgorsze pomysly.
Jak byłem starszy i mialem pewnie z 6 to pamiętam, ale to juz wiek, w ktorym nie
pcha się randomowych przedmiotow do pyska z ciekawości co będzie.
@LovelyPL dzieci można uczyć w różny sposób. Ten z bajeczką w tv o nie jedzeniu randomowych roślinek trochę jest mniej inwazyjny niż pozwolenie, żeby taki dzieciak spędził jakiś czas w szpitalu, za który jego rodzice będą cię ciągać po sądach.
Ilość zagrożeń dla dzieci dzisiaj jest gigantyczna, zaczynając od istnienia samochodów, kończąc na większości przyrządow kuchennych. Nie bój się, że znikną kiedykolwiek powody do ich nagłej i gwałtownej śmierci albo kalectwa ;) Jeśli można je ograniczyć, bez większego wysiłku, to cywilizowane kraje je stosują ( i każdy człowiek opiekujący się cudzymi dziećmi o jakiejkolwiek wyobrazni). A w twoim poście trochę wybrzmiewa vibe "to złe bezstresowe wychowanie, nie to co nasze tradycyjne" - które jest starsze od twoich dziadków i nigdy nie było oparte o żadne twarde fakty ;)
@izopropanol Wiesz, w wieku dwóch czy trzech lat nikt raczej nie pozwala dziecku bawić się na zewnątrz bez nadzoru kogoś dorosłego, lub przynajmniej starszego rodzeństwa
Rozumiem, o co Ci chodzi, ale moim zdaniem nie ma co panikować z tymi śnieguliczkami przy placach zabaw czy przedszkolach - to nie wilcze doły. Dzieci i tak natkną się w którymś momencie na ligustr, śnieguliczkę, jemiołę, bluszcz, złotokap, cis i wiele, wiele innych roślin, które powszechnie można znaleźć w parkach czy ogrodach, a których owocami lub innymi częściami potencjalnie można się zatruć. Dobrze, żeby rozumiały, jak się z nimi obchodzić, a od tego są dorośli, żeby dziecięce odkrywanie świata nadzorować i tłumaczyć, co trzeba.
A pamięć z lat dziecięcych mam faktycznie niezłą, najwcześniejsze wspomnienia mam z okolic drugiego roku życia
@Apaturia Tak, masz rację, powinnismy celowo narażać najmłodszych na niebezpieczeństwa, żeby wyrośły na prawdziwych twardzieli. Tak my i nasze rodzeństwo z jeziora buło narażone.
@izopropanol Ech, przecież niczego takiego na napisałam. Można zwyczajnie zachować równowagę pomiędzy usuwaniem wszelkich potencjalnych zagrożeń z otoczenia dziecka a uczeniem go, jak funkcjonować w świecie.
Tak tylko dodam, że statystycznie zatrucia roślinami u dzieci nie są jakoś wybitnie częste (choć i tak częstsze niż u dorosłych), a ich najczęstszą przyczyną jest spożycie znajdującej się w domu rośliny doniczkowej
@izopropanol ty chyba nie masz dzieci, prawda? Ja mojemu dwuletniemu synowi to wytłumaczę i zrozumie. Trochę zaufania też trzeb mieć. Dzieci mają swój instynkt zachowawczy, też nie chcą umrzeć ani się zranić.
@enkamayo mam 2, córce dało się wszystko wytłumaczyć, a synowi w tym samym wieku można godzinę tłumaczyć, a ten i tak swoje. Dzieci są różne.
@Apaturia może to bylo tylko w mojej okolicy tak robione, ale śnieguliczki były masowo sadzone w okolicach wiat śmietnikowych i dzieki temu szybko zostały przemianowane na śmietniczówki. Strzelaliśmy się nimi z rurek i czasem "w ramach wojny" potrafiliśmy doszczętnie ogołocić cały krzak ^^
@Loginus07 U mnie w okolicy śnieguliczki sadzono głównie jako żywopłoty na terenach zieleni - chyba pół sąsiedniego osiedla jest tym do dzisiaj obsadzone. W drodze z przedszkola obowiązkowym punktem jesienią i zimą był przystanek przy krzakach na zrywanie kulek
@Apaturia u mnie w parku dalej sa (uk), obowiazkowa atrakcja jak jestesmy bez roweru, hulajnogi
U mnie nikt na to nie mówił śnieguliczka tylko purchawka - tak, po latach wiem, że to zupełnie co innego.
Ładnie brzmiące "popberries" vs niemieckie "knallerbsen", ehh kto ich tak skrzywdził XD
Patrz pan, trująca, a nie przypominam sobie, żeby to ktokolwiek jadł, mimo że miałem tego sporo wokół. A teraz takie dziecko ma wycięte to, nie pozna, kiedyś zobaczy, zje i tragedia gotowa.
Zaloguj się aby komentować