Zdjęcie w tle
smierdakow

smierdakow

GURU
  • 5370wpisy
  • 13454komentarzy
W Polsce nie da się żyć "z socjalu", to jeden z dziwniejszych mitów debaty publicznej.

Wydatki na te cele należą do najniższych w Unii Europejskiej. Większość świadczeń jest przyznawana na określony czas i przedłużana tylko pod pewnymi warunkami. Sytuację i postawę świadczeniobiorców monitorują pracownicy socjalni. Kryteria przyznawania świadczeń są wyśrubowane, a wysokość pozwala na standard życia na granicy lub niewiele ponad minimum egzystencji. W miarę stabilnym świadczeniem jest zasiłek rodzinny, który jednak jest wyjątkowo niski i przysługuje tylko tym, którzy mają dzieci. W zasadzie jedynym stałym transferem o znaczącej wysokości jest 500+ (od 2024 roku 800 złotych), ale to wciąż nie jest świadczenie, które pozwalałoby na utrzymanie się bez innych istotnych dochodów, a przy tym znów pomija tych, którzy nie mają dzieci. Owszem, pewnie nawet w tak skąpym systemie da się lawirować. Z ogólnospołecznego punktu widzenia znacznie bardziej od możliwej niewielkiej skali wyłudzeń powinna nas jednak martwić sytuacja ludzi, którzy wpadli w pułapkę ubóstwa, długotrwałego bezrobocia, uzależnień czy bezdomności.

Z książki Nierówności po polsku.

#czytajzhejto #gospodarka #polityka

Zaloguj się aby komentować

W debacie publicznej ocena programu 500+ nasycona jest silnymi emocjami. Chcąc się od nich odciąć, skierujmy uwagę na kilka solidnych badań naukowych na temat tego programu, które powstały w ostatnich latach. Tak wyglądają wynikające z nich główne wnioski:

1. Program 500+ faktycznie zmniejszył ubóstwo i nierówności. Stopa ubóstwa, czyli odsetek gospodarstw domowych żyjących z dochodów niższych niż minimum egzystencji, spadł z 6,5% w 2015 roku do mniej więcej 4–5% w latach 2016–2021. Wśród dzieci zasięg ubóstwa spadł między 2015 a 2021 rokiem z 9% do około 5%. Badania Jana Gromadzkiego oraz Piotra Paradowskiego i współautorów potwierdzają, że spadek ten w istotny sposób związany jest z programem 500+. To drugie badanie pokazuje ponadto, że wprowadzenie 500+ miało istotny wpływ na zmniejszenie nierówności dochodowych.

2. Oba efekty z poprzedniego punktu – spadek ubóstwa i nierówności – mogłyby zostać osiągnięte znacznie mniejszym kosztem. Procentowo na 500+ najbardziej korzystają najubożsi – w wersji świadczenia wynoszącej 500 złotych na każde dziecko program podnosił dochód w pierwszym decylu o 5%, a w dziesiątym już tylko o 2%. Wziąwszy pod uwagę tylko gospodarstwa domowe z dziećmi, średni wzrost dochodu wynosił aż 27% w pierwszym decylu oraz 4% w dziesiątym. Konsekwencją jest spadek nierówności. W wartościach nominalnych znaczna część korzyści z programu trafia jednak do dobrze sytuowanych gospodarstw domowych. Najwięcej, co ciekawe, zyskuje górne 10% rozkładu dochodów – przed podwyżką świadczenia było to blisko 5 miliardów złotych rocznie. Do środkowych 40% trafiało średnio na decyl 4,6 miliarda złotych (łącznie 18,5 miliarda złotych), a do dolnych 50% – 3,3 miliarda złotych (łącznie 16,7 miliarda złotych). Efektywność kosztowa programu jest więc niska.

Warto zwrócić uwagę, że w pierwszej wersji 500+ (obowiązującej do czerwca 2019 roku) była ona wyższa. Wówczas świadczenie na pierwsze dziecko przyznawano jedynie rodzinom o niskich dochodach. Koszt programu był prawie dwukrotnie niższy niż w 2020 roku (nieco ponad 20 miliardów złotych), a średnia nominalna korzyść w pierwszych pięciu decylach wyższa niż w górnych 10% (odpowiednio 2,6 miliarda oraz 1,9 miliarda złotych).

3. Pierwsza wersja 500+ obniżała podaż pracy, jednak ta obowiązująca od lipca 2019 roku nie ma znaczącego negatywnego wpływu na aktywność zawodową. Szacuje się, że w połowie 2017 roku, a więc po roku obowiązywania programu 500+, aktywność zawodowa kobiet z dziećmi była o 2–3 punkty procentowe niższa, niż byłaby w scenariuszu bez tego programu (czyli o ok. sto tysięcy osób). Prawdopodobnie wynikało to głównie z obniżenia skłonności do podjęcia pracy przez matki, które nie pracowały już przed wprowadzeniem programu, a nie z rezygnacji z zatrudnienia przez matki pracujące. Co ciekawe, w tym okresie program Rodzina 500+ mógł zwiększać aktywność zawodową bezrobotnych ojców, pogłębiając tym samym tradycyjny podział ról w rodzinie. Spadku podaży pracy nie udowodniono natomiast w analizach uniwersalnego (bezwarunkowego) komponentu 500+, czyli na drugie i kolejne dzieci od 2016 roku oraz na każde dziecko od połowy 2019 roku. Wpływ tego uniwersalnego świadczenia na podaż pracy jest bliski zera i nieistotny statystycznie.

Wyniki wymienionych prac nie są zaskakujące. Badania w innych krajach również wskazują, że transfery uzależnione od kryterium dochodowego zmniejszają podaż pracy, ale wpływ transferów bezwarunkowych jest zazwyczaj bliski zera. W tym pierwszym przypadku beneficjenci rezygnują z pracy lub nie podejmują zatrudnienia, by nie przekroczyć ustalonego progu dochodowego.

4. 500+ ma prawdopodobnie niewielki pozytywny wpływ na dzietność. Zgodnie z naszą wiedzą do tej pory przeprowadzono tylko jedno badanie na ten temat. Według Sławomira Bartnickiego i Macieja Alimowskiego do końca 2017 roku program 500+ zwiększył liczbę urodzeń o 4,5%, czyli blisko siedemnaście tysięcy dzieci rocznie. Program nie wpłynął na liczbę urodzeń pierwszych, lecz zwiększył liczbę urodzeń drugich i kolejnych. Autorzy wskazują, że z czasem skutki demograficzne programu wygasały – w połowie 2019 roku, czyli w momencie rozszerzenia świadczenia na pierwsze dzieci, program nie wykazywał już wpływu na liczbę urodzeń (nie wiemy, czy wpływ ten pojawił się później, po jego rozszerzeniu, ponieważ zakres badania nie objął tego okresu).

5. 500+ pomogło Prawu i Sprawiedliwości uzyskać samodzielną większość w Sejmie w 2019 roku. Jan Gromadzki, Katarzyna Sałach i Michał Brzeziński wykazali, że sama obietnica wprowadzenia świadczenia nie wpłynęła jeszcze istotnie na wzrost poparcia dla tej partii, a tym samym wynik wyborów w 2015 roku. Dopiero spełnienie obietnicy wiązało się ze znaczącym wzrostem odsetka obywateli głosujących na nią. Według autorów dzięki 500+ PiS uzyskało od pięciuset tysięcy do siedmiuset tysięcy głosów więcej w wyborach parlamentarnych w 2019 roku. Bez tego programu objęłoby dwieście dwadzieścia pięć do dwustu dzwudziestu siedmiu mandatów w Sejmie i nie miałoby samodzielnej większości. Z badania wynika, że wzrost poparcia dla PiS odbył się głównie przez zachęcenie do głosowania tych osób, które nie brały udziału w wyborach przed wprowadzeniem programu 500+. Strategia wpłynęła więc na wzrost frekwencji wyborczej w 2019 roku – o ponad 2 punkty procentowe. Jakie zatem mechanizmy stoją za pozytywnym wpływem Rodziny 500+ na poparcie dla PiS? Najprościej rzecz ujmując, program ten zwiększył standard życia części wyborców, za co odwdzięczyli się głosami w wyborach. Świadczenie podniosło satysfakcję z życia beneficjentów, zwiększyło konsumpcję i oszczędności, zmniejszyło trudności w opłacaniu rachunków oraz poprawiło samoocenę zdrowia i zaspokojenie potrzeb medycznych. Konsekwencją tego był wzrost zadowolenia z rządu oraz zaufania do polityków i parlamentu wśród beneficjentów programu (w porównaniu ze scenariuszem bez wprowadzenia 500+). Co ciekawe, nie zmieniło się istotnie ogólne podejście do redystrybucji wśród osób, które otrzymują świadczenie – nie można więc powiedzieć, że 500+ zwiększyło społeczny „apetyt” na redystrybucyjną politykę państwa.

Z książki Nierówności po polsku.

#czytajzhejto #gospodarka
ec0cf944-addd-4a90-842a-ef485a2e9f14
kodyak

Niby pomogło ale autor w sumie też oznacza że to jeden z elementów który pomógł osiągnąć takie wyniki ale też nie wiadomo czy był on kluczowy bo w zasadzie tego nie da się wyliczyć. Lata 2016 2020 to czas koniunktury i wzrastającej inflacji


Na skrajne ubóstwo to wpływu nie mialo. Wyniki są chyba nawet gorsze niż były.


Jednym słowem wydano mnóstwo kasy żeby pomóc pewnej części ludzi

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
BajerOp

@smierdakow bez porównania ile wzięła każda partia od "branży" jest bez sensu bo wpis sugeruje, że tylko oni brali, a jak PiS wziął 20 milionów to jaki to ma wydźwięk? Ze wzięli tylko milion i są frajerami czy co?

starszy_mechanik

Za marne 5 baniek takie cyrki odpierdalać xD

maly_ludek_lego

@smierdakow Od dawna domyslalem sie, ze tak jest. Nie bylo bata, ze jest inaczej. Nigdy w zyciu tak nie pchaliby tej ustawy z innego powodu. Widze, ze powoli korpoameryka sie nam tu robi.

Zaloguj się aby komentować

Ciekawa sytuacja na rynku książki.

Tezeusz (największy antykwariat w Polsce) rozpoczął współpracę z Empikiem i od teraz za pośrednictwem Empiku będzie można kupić książki używane.

Ale mało tego, szef Tezeusza zapowiada całkowitą dominację rynku książek używanych i pełną swobodę w narzucaniu ogromnych marż. Interwencję w tej sprawie zapowiedziała już posłanka partii Razem

Jednocześnie kop sprzedażowy na Empiku i dodatkowy zastrzyk dużej własnej gotówki pozwoli nam od zaraz uruchomić przygotowany już przez nas plan pójścia po cały rynek książki używanej i antykwarycznej w Polsce: z lidera sprzedaży staniemy się do końca 2025 r nieomal monopolistą podaży Wykupimy każdą wartościową markę na tym rynku i przejmiemy wszystkie formaty wymiany. Od przyszłego roku każdy kto będzie poszukiwał wartościowej książki używanej z Polski (lub chciał ją sprzedać) dostanie ją tylko w i poprzez Tezeusza w cenie jaką zaproponujmy w kontekście rynku: w praktyce istotnie wrośnie nam marża.

https://niestatystyczny.pl/2024/09/04/tezeusz-pl-chce-zmonopolizowac-rynek-ksiazek-uzywanych-dzieki-wspolpracy-z-empikiem-wykupimy-kazda-wartosciowa-marke/

#ksiazki
pol-scot

@smierdakow marża będzie ograniczona bo cena uzywanej nie przekroczy ceny nowej, poza tym gość chyba zapomniał o grupach pejsbukowych i olx...

Cerber108

Mam w obserwowanych w Empiku kilka brakujących Artefaktów - ceny od 80 do 200 właśnie od tego tu oszołoma. Powodzenia

wiatrodewsi

No dobra, to co właściwie najlepiej zrobić z używanymi, niechcianymi książkami? Brak mi miejsca na to co chcę przeczytać, bo mam masę rzeczy których nie chce, a wyrzucić mi szkoda...

Zaloguj się aby komentować

Teoretyczny klin podatkowy dla działalności gospodarczej ze średniomiesięcznym dochodem w wysokości 20 tysięcy złotych brutto

- pierwszy słupek przed Polskim Ładem
- drugi słupek plan na umiarkowane, ale sprawiedliwe opodatkowanie najbogatszych
- trzeci słupek, gdy najbogatsi lobbyści powiedzieli co o tym myślą
- czwarty gdy nadal uważali, że to za dużo

¯\_( ͡° ͜ʖ ͡°)_/¯

#polityka #gospodarka
d6c7aea2-80e3-440e-b59d-d5bdad82c6af
pokeminatour

Analiza tego bez uwzględnieniu ryczałtu nie ma sensu,

Jednym z celów tych zmian było to aby przerzucić ludzi na ryczałt który trafia do samorządów, więc został on dodatkowo obniżony.

W biurze rachunkowym gdzie pracuje na liniówce nie ma nikogo, klienci mają albo ryczałt albo skalę.

lurker_z_internetu

Klin podatkowy to inaczej „koszty pracy”, czyli różnica między całkowitym kosztem zatrudnienia pracownika (wynagrodzenie brutto + koszty pracodawcy) a wynagrodzeniem, jakie otrzymuje pracownik (netto).


Dla tych mniej mądrych, jak ja.

Capo_di_Sicilia

@smierdakow Wiele musi sie zmienic, zeby wszystko zostalo po staremu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Czy na „socjal” wydajemy w Polsce dużo?

Odpowiedź nie jest jednoznaczna. W 2019 roku, czyli ostatnim, który można określić jako zwyczajny (przed pandemią COVID-19 i wojną w Ukrainie), wydatki socjalne w Polsce wyniosły 16,7% PKB. W żadnym państwie Europy Środkowo-Wschodniej wydatki na ten cel nie były tak wysokie – większość z naszego regionu znajdowała się w przedziale 12–14% PKB, a średnia wyniosła 13,2%. Z kolei w prawie wszystkich państwach tak zwanej starej Unii wydatki socjalne były jeszcze wyższe niż w Polsce – średnia w 2019 roku to aż 19% PKB. Na pierwszy rzut oka wydajemy zatem dużo na tle regionu, ale mało na tle Europy Zachodniej. Nasza pozycja wobec innych państw Europy Środkowo-Wschodniej ma jednak w zasadzie tylko jedną przyczynę: wyraźnie wyższe wydatki na emerytury. Odpowiadają one za mniej więcej dwie trzecie całkowitych wydatków socjalnych w Polsce. Gdy je wyłączymy, wydatki na pozostałe cele socjalne są w Polsce podobne jak w innych państwach regionu, a jednocześnie sporo niższe niż w starej Unii.

Z książki Nierówności po polsku.

#polityka #czytajzhejto #gospodarka
2e5458c9-20c8-46cd-b2fb-02eb26dc2e73
D21h4d

Patrząc na ten wykres już wiem dlaczego u nas tak słabo funkcjonuje służba zdrowia i szkolnictwo.

jajkosadzone

Tak,zdecydowanie.

A najlepiej maja emeryci,ktorzy pracowali za prl i troche w latach 90.- zarabiali nic,wplacali jeszcze mniej,a otrzymuja bardzo wysokie emerytury( jak na wplat jakich dokonywali- absurdalnie wysokie swiadczenia).

Enzo

Chyba jeszcze w tym roku lub w przyszłym przechodzą na emerytury po 15 latach ostatni mundurowi na starych zasadach. To częściowo powinno przynosić ulgę systemowi z roku na rok. Niezbędne też jest moim zdaniem zrównanie wieku emerytalnego kobiet do mężczyzn.

Zaloguj się aby komentować

Dlaczego tanie i szeroko dostępne żłobki są dobre dla rodziców, dla dzieci i ich dorosłości i dla naszego PKB.

Żłobków w Polsce jest zdecydowanie za mało, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach i na wsiach. W 2022 roku w aż 46% gmin w Polsce nie działała żadna publiczna ani prywatna placówka opieki nad dziećmi do lat trzech. Najmniej miejsc w przeliczeniu na tysiąc małych dzieci było w najuboższych i słabo zurbanizowanych województwach, czyli warmińsko-mazurskim, świętokrzyskim i lubelskim. Na dodatek żłobki bądź kluby dziecięce są w większości prywatne – w 2022 roku do sektora prywatnego należało dokładnie trzy czwarte takich placówek. W konsekwencji opieka żłobkowa jest w Polsce usługą tylko dla wybranych. Na koniec 2022 roku korzystało z niej zaledwie 18% dzieci w wieku do trzech lat.

Zasadniczy problem ujawnia się jednak dopiero, gdy spojrzymy na partycypację w opiece żłobkowej według grup dochodu. Dla rodzin o niskich dochodach żłobki są praktycznie niedostępne – w tej grupie korzysta z nich zaledwie niecałe 5% małych dzieci. W rodzinach o wysokim dochodzie odsetek ten jest pięciokrotnie wyższy – sięga prawie 25%. Różnica między tymi dwoma wartościami jest w przypadku Polski jedną z największych wśród państw rozwiniętych. Nie jest to zaskakujące – sektor opieki żłobkowej jest u nas jednocześnie bardzo mały i silnie sprywatyzowany, a to idealne warunki do powstania dużych nierówności.

Debata na temat żłobków w Polsce koncentruje się wokół tego, jak ich niedobór wpływa na aktywność zawodową rodziców, zwłaszcza matek. Tymczasem ważniejsza jest kwestia edukacji i zapewniania dzieciom równych, dobrych możliwości. Badania z zakresu neuronauki wskazują, że pierwsze lata życia są fundamentalne dla rozwoju człowieka. Wrażliwość ludzkiego mózgu w kluczowych obszarach – kontroli emocji oraz umiejętności społecznych, językowych i numerycznych – osiąga swój szczyt w pierwszych trzech latach życia. James Heckman (laureat Nobla z ekonomii) stwierdza, że społeczeństwa nadmiernie inwestują w nadganianie umiejętności dzieci w późniejszym wieku, zamiast inwestować w ich wczesny rozwój. Tymczasem te późniejsze inwestycje (na etapie szkoły podstawowej czy nawet średniej) bez wcześniejszych są znacznie mniej efektywne. Na przykład na podstawie badań uczniów w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii wykazano, że większość różnic w ich umiejętnościach językowych na koniec edukacji podstawowej powstało, gdy dzieci te miały mniej niż pięć lat, a więc zanim w ogóle zaczęły uczęszczać do szkoły. W ten sposób dało się wyjaśnić 50–80% różnicy w umiejętnościach uczniów.

Liczne badania wpływu wczesnej opieki na rozwój człowieka wskazują, że dzieci, które uczęszczały w przeszłości do żłobków, mają wyższe umiejętności, zarówno edukacyjne, jak i społeczne – osiągają lepsze wyniki w nauce, skuteczniej radzą sobie z codziennymi czynnościami oraz łatwiej odnajdują się w relacjach z rówieśnikami. W dorosłości przekłada się to na rzadsze okresy bezrobocia i bierności zawodowej, wyższe dochody oraz mniej popełnianych przestępstw. Różnice są widoczne chociażby w badaniach PISA – w niemal wszystkich państwach im więcej lat dziecko kształciło się na poziomie wczesnej edukacji, tym wyższe osiągnęło umiejętności matematyczne, rozumienia tekstu i logicznego myślenia jako piętnastolatek.

Uwagę należy przy tym zwrócić na kilka aspektów związanych z jakością opieki w żłobkach. Po pierwsze moment oddania dziecka pod opiekę tej placówki nie powinien być zbyt wczesny, a wprowadzanie pociechy do nowego środowiska stopniowe. Badania pokazują, że pójście do żłobka jest dla dzieci sytuacją stresogenną, a to może utrudniać tworzenie się właściwych połączeń nerwowych. Te uczęszczające do żłobka charakteryzują się wyższym poziomem kortyzolu (tzw. hormonu stresu) – jego wartość jest wysoka, zwłaszcza w pierwszych tygodniach uczęszczania do żłobka oraz u najmniejszych dzieci (poniżej 14 miesiąca życia).

Po drugie w literaturze bardzo silnie podkreśla się znaczenie kwalifikacji kadry dla korzyści ze żłobka. Opiekunowie muszą mieć kompetencje do stworzenia odpowiednich relacji ze swoimi podopiecznymi, do czego potrzebne są zarówno specyficzne cechy charakteru (w badaniach wskazuje się na: wrażliwość, ciepło, czułość, responsywność), jak i wiedza o rozwoju dziecka w tym wieku i metodach uczenia.

Po trzecie ważne są małe grupy i duża liczba opiekunów przypadających na jednego wychowanka. Ponieważ maluchy mają potrzebę tworzenia silnej relacji z opiekunami, wpływ tego czynnika na ich rozwój jest znacząco większy niż w przypadku starszych dzieci.

Po czwarte dzieci potrzebują odpowiednich warunków w żłobkach – przestrzeni wewnątrz i na zewnątrz budynku, wyposażenia oraz zabawek i materiałów wspomagających rozwój.

Badania na temat żłobków można podsumować następująco: jeśli wymienione warunki są przynajmniej w minimalnym stopniu spełnione, pobyt w żłobku jest dobry dla rozwoju dzieci. A co ważne w aspekcie nierówności, korzyści z korzystania z opieki żłobkowej dotyczą zwłaszcza dzieci z rodzin o niskim statusie społeczno-ekonomicznym. Gorsze wykształcenie i umiejętności rodziców, słabsze warunki mieszkaniowe, mniejszy dostęp do materiałów rozwojowych (książek, zabawek), często także gorsza jakość żywienia – te czynniki sprawiają, że dzieci z biedniejszych rodzin w środowisku domowym nie mają możliwości nabycia takich umiejętności jak rówieśnicy z rodzin dobrze sytuowanych. W warunkach niskiej dostępności żłobków już na bardzo wczesnym etapie tworzy się luka, którą bardzo trudno jest domknąć w późniejszym wieku. Stąd postulaty badaczy i międzynarodowych instytucji odnośnie do poszerzania opieki żłobkowej odnoszą się w szczególności właśnie do dzieci z rodzin o niskich dochodach. Pod tym względem polityka w Polsce jest postawiona na głowie – nie dość, że żłobków jest mało, to korzystają z nich głównie te dzieci, dla których korzyść edukacyjna jest akurat najmniejsza.

Z książki Nierówności po polsku.

#czytajzhejto #dzieci #gospodarka
28b8e6ed-136a-417a-a35e-f5b770113db3
Boski

Polska to kraj rządzony przez starców i dla starców. Jest ich więcej, więc liczą się ich głosy. Młodzi mają tylko na to pracować. Państwo ma w poważaniu kwestię dzietności.

GazelkaFarelka

@smierdakow bardzo wartościowy wpis, z którym się całkowicie zgadzam. Niestety oprócz "nie opłaca się" w parze u nas często pokutuje również pogląd że niepotrzebne, bo "dziecku z mamą najlepiej" - serio są włodarze samorządowi którzy tak uważają...

Orzech

@smierdakow Czemu miałbym chcieć płacić w podatkach więcej za żłobki?


Sytuacja, w której są duże nierówności może być korzystna - łatwiejszy dostęp do najlepszych mieszkań, usług (mniejsza konkurencja = niższe ceny) równocześnie tańsi pracownicy i mniejsze ryzyko, że będą konkurować próbując działać "na swoim".

Zaloguj się aby komentować

Szymon Hołownia wkrótce przestanie być szefem Polski 2050, a jego nazwisko zniknie z nazwy partii. Stery w ugrupowaniu przejmą kobiety.

Szefem Polski 2050 ma zostać Katarzyna Nałęcz-Pełczyńska i ma rządzić partią wspólnie z Pauliną Hennig-Kloską.

Zmiany mają pomóc Hołowni w wyborach prezydenckich, bo wszyscy w partii wiedzą, że jego ewentualny słaby wynik może oznaczać koniec Polski 2050 i politycznej przygody jej założyciela.

https://www.rp.pl/publicystyka/art41072681-jacek-nizinkiewicz-szymon-holownia-odda-partie-katarzynie-pelczynskiej-nalecz-czy-polska-2050-przetrwa

#polityka
8e5bdbf7-099e-42d9-a94f-4ec69ca0e8b9
jajkosadzone

I chlop chcial na prezydenta startowac.

Smiech na sali

Na samym byciu showmanem to mozna do sejmu wejsc i byc jednym z 460 pionkow do glosowania,a nie rzadzic duza partia i byc powazna alternatywa na premiera/prezydenta.

A kosciolek,ktorego tak bronil go osral jak zobaczyli,ze to plotka bez realnego poparcia

jabolsy

Bicie się o lewicowy elektorat jest kretynizmem bo ten kawałek tortu jest już odkrojony przez KO i Lewicę.

PiS jest w rozsypce. Konfederacja jest zbyt skrajnie prawicowa, więc tutaj jest pole do szarpania elektoratu.

Trzeba uderzać w elektorat centro-prawicowy. I Hołownia się kreował na takie ugrupowanie.

A teraz jak baby obejmą stanowiska rządzące to powodzenia. To będzie kolejna bezpłciowa partia.

KO to wchłonie tak jak PiS wchłonął Kukiza

TorrentFreak

To jest w ogóle taka partia jak Polska2050?

Zaloguj się aby komentować

W pewnym momencie ryzyko było duże, stan zdrowia Kaczyńskiego mógł raptownie się pogorszyć, co byłoby druzgocące dla niego i partii. Polityk PiS: – Prezes obawiał się, że coś może mu się stać. Fizycznie jest coraz słabszy. Jeśli coś by go wyłączyło na dłuższy czas, to partia zostałaby bez głowy. Kaczyński musi restrykcyjnie trzymać się zaleceń co do brania leków, nad czym czuwa też najbliższe partyjne otoczenie. – Jak może dbać o siebie nieżonaty, dorosły facet? – śmieje się jeden z rozmówców z PiS. – Trzeba dbać o niego”

Kaczyński lubi odwiedzać niewielki kościół oddalony od jego domu na Żoliborzu. Na mszę przychodzi tam może kilkanaście osób. Jest bardzo kameralnie. – Jarosław ma kłopot z tym, aby przyklęknąć w tych kilku momentach mszy – opowiada rozmówca „Newsweeka”, który dobrze mu życzy.

https://www.onet.pl/informacje/newsweek/tajemnice-rezygnacji-kaczynskiego-bal-sie-ze-cos-moze-mu-sie-stac-kulisy/vbs14rj,452ad802

#polityka
Shagwest

@smierdakow Tego typu artykuły strasznie mnie zniechęcają do Newsweeka.


Jak się pośledzi ich artykuły przez dłuższy czas, to coraz bardziej się widzi, że oni w kółko piszą to samo ku pokrzepieniu serc obozu Anty-PiS. Ze dwa albo trzy razy w tygodniu pojawia się tekst, w którym nie ma żadnej nowej informacji, tylko jest zbiorem tego co tam kiedyś Kaczyński zrobił w 2005 albo powiedział w 2018 i z podsumowaniem, że PiS się sypie. Raz w miesiącu dla odmiany coś z przestrogą, że PiS się wcale nie sypie i nie można się jeszcze cieszyć, walka trwa.


Takie typowe czytadło na poranny kibel, nic więcej.

dradrian_zwierachs

Niech żyje jeszcze długo, bo za to co naodpierdzielał śmierć jest jak nagroda.

apatyczny_faszysta

@smierdakow Nie zdziwiłbym się wcale jakby ktoś z pis-u sam mu pomógł się przewrócić w tym kościele tak aby nie wstał już.

Zaloguj się aby komentować

744 + 1 = 745

Tytuł: Państwo średnie – Polska. Studia i szkice. tom 1
Autor: Praca zbiorowa
Kategoria: reportaż
Wydawnictwo: Tetragon
Liczba stron: 172
Ocena: 8/10

Państwo średnie twardo zdefiniowane nie jest, ale grupa ekspertów w książce próbuje takie definicje kreować i pokazać, co może zrobić Polska by na takie miano zasłużyć, bo potencjał bez wątpienia ma.

Kolejno omawiana jest sytuacja polskiej obronności, demografii, ekonomii, energetyki, bezpieczeństwa ideologicznego, geopolityki i polskiej myśli strategicznej (której nam bardzo brakuje).

Wszystko to przy założeniu, że Polska nie ma możliwości zostania mocarstwem, ale jest na tyle silna by zamiast siedzenia pod butem UE I Amerykanów być ważnym graczem regionalnym i mieć wpływ na dużo silniejszych od siebie, dominować wąskie gałęzie światowej gospodarki, być w stanie samodzielnie zapewnić sobie bezpieczeństwo - być mocnym państwem średnim.

Wygenerowano za pomocą https://bookmeter.xyz

#bookmeter #ksiazki
7eecaed0-8388-43ea-a17e-90cca602dc19
Porsze

Tytuł jakby wyszło z pod ręki mistrza Walaszka xDD

Zaloguj się aby komentować

Ale to jest głupia wypowiedź pod każdym względem xD

#polityka
1b368ae5-f483-42e6-aaaf-1a0d0c80e504
wielkaberta

@smierdakow NIE ROZUMIESZ!

Ta cała akcja z PiSowską zbiórką to honeypot właśnie na śmieszków!

JakTamCoTam

Czemu ludzie na świeczniku muszą pisać jak chorzy psychicznie? Ktoś to przetłumaczy na polski?

Zaloguj się aby komentować

Jako, że wróciła demokracja i wolność prasy, to Jan Rokita wylatuje z Dziennika Polskiego i Gazety Krakowskiej 🙃

Policzyłem, że w sumie napisałem dla Państwa w ciągu tych lat 456 piątkowych felietonów, więc pewnie stali Czytelnicy znają mój punkt widzenia na świat i politykę lepiej niźli ktokolwiek inny. Teraz kończę tę współpracę nie z własnej woli, ale za sprawą decyzji właścicieli krakowskich gazet.

W dzisiejszym polskim życiu publicznym martwią mnie najbardziej dwie rzeczy. Pierwsza - to jakiś zdumiewający upadek dobrych obyczajów, co (jak uczy historia) w życiu narodów zawsze zwiastuje marną przyszłość. Kiedy angażowałem się w politykę w latach 90. XX wieku, w kręgu takich ludzi, jak Bronisław Geremek czy Jerzy Turowicz, nie sądziłem, że jeszcze za mojego życia tak bardzo zmienią się obyczaje. I że minister edukacji, i to w dodatku kobieta, odnosić się będzie publicznie do stanowiska polskich biskupów knajackimi słowami: „To wycie o kasę”. Albo też, że politycy polscy będą wydawać oświadczenia (jak ostatnio pewna wrocławska posłanka) tylko po to, aby podzielić się swoją euforyczną satysfakcją z powodu młodzieży, która nauczyła się śpiewać piosenki z refrenem „J***ć PiS”. Z perspektywy tego świata politycznego, który ja znałem, to są rzeczy, które nadal nie mieszczą mi się w głowie. I daj mi Boże, abym się aż do śmierci nie był w stanie do nich nijak przyzwyczaić!

Druga rzecz, która mnie martwi - to jakaś nasza dziwna zapiekłość w sabotowaniu i rozwalaniu instytucji państwa. Najświeższy przykład, choć w gruncie rzeczy ma wymiar smutnej anegdoty, jest tu charakterystyczny. Oto polski premier zrobił coś, co na zdrowy rozum wydawałoby się oczywistością: podpisał akt prawny umożliwiający normalne działanie Sądu Najwyższego. Kiedy okazało się jednak, że ów akt oznacza faktyczną współpracę z prezydentem, premier aż tak się wystraszył własnego podpisu, że… wyparł się go. I wolał nawet kompromitująco dla siebie powiedzieć, iż nie wiedział, co podpisywał, byle tylko nie zostać posądzonym o współpracę z głową państwa.

https://plus.dziennikpolski24.pl/luksus-wlasnego-zdania-jana-rokity-do-widzenia/ar/c15-18773419

#polityka
dziedzicpruski

@smierdakow A co ma rozwiązanie współpracy między redakcjami z gościem, który w nich publikował z demokracją i wolnością prasy?

Nie za bardzo rozszerzasz pojęcie demokracji czy wolności prasy?

Przecież Rokita napisał na łamach dotychczasowego medium, że będzie nadal pisał swoje felietony w innym medium. Nikt mu nie zamyka ust i nie prześladuje za słowa.

Trochę chore by było, gdyby właściciel gazety nie mógł rozwiązać współpracy z redaktorem. Również chore by było, gdyby redaktor nie mógł rozwiązać współpracy z gazetą. A przecież do tego prowadziłby zakaz jednostronnego rozwiązywania współpracy.


"Teraz kończę tę współpracę nie z własnej woli, ale za sprawą decyzji właścicieli krakowskich gazet. Ale dzięki zaproszeniu Redaktora tygodnika „Wszystko co Najważniejsze” felietonowy cykl pt. „Luksus własnego zdania” będzie kontynuowany, a Czytelnicy znajdą kolejne teksty z łatwością, o ile tylko nadal będą mieć ochotę na utrzymanie ze mną dotychczasowego dialogu myśli."

Zaloguj się aby komentować

Finanse to niejedyny problem PiS, jeśli mowa o kampanii prezydenckiej. Wedle naszych informacji partia zakończyła pierwszą turę badań ilościowych i jakościowych, których wyniki mają wskazać najlepszego kandydata PiS na prezydenta.

Wyniki pierwszej tury badań negatywnie zweryfikowały niektórych kandydatów, którzy jeszcze w ostatnich tygodniach jawili się jako faworyci - słyszymy od informatorów z centrali PiS.

Najlepiej w badaniach miał wypaść były minister w rządzie Beaty Szydło, a wcześniej lekkoatleta i sprinter Witold Bańka, który do tej pory nie funkcjonował na giełdzie nazwisk.

Bańka szybko jednak zdementował swój ewentualny start. To zaskoczyło i - podobno - zasmuciło Jarosława Kaczyńskiego. Zwłaszcza że jego dotychczasowi ulubieńcy - Tobiasz Bocheński czy Zbigniew Bogucki - mają wady, które mogą uniemożliwić im skuteczną rywalizację w kampanii prezydenckiej.

- Tobiasz nie jest uwielbiany w partii, a Zbyszek, mimo że jest jednym z ulubieńców prezesa, wypadł trochę poniżej oczekiwań w badaniach. No i jest problem - mówi nasze źródło w PiS.

Jeden z działaczy: - Zamiast zyskiwać, tracimy potencjalnych kandydatów.

Wedle naszych informacji wykluczony jest start Mateusza Morawieckiego - nie dlatego, że jest skreślony przez prezesa, ale dlatego, że sam nie chce. Jego plan to powrót na stanowisko premiera.

Morawiecki lansował koncepcję wystawienia w wyborach któregoś ze swoich współpracowników - tu największe szanse miał Piotr Mueller - ale uznano, że brak doświadczenia i wiek mogą być w tym przypadku sporą przeszkodą. - Były rzecznik rządu też jest tym rządem obciążony - mówią nasi rozmówcy.

Dziś zatem Nowogrodzka nie ma nikogo, kto mógłby stanąć w szranki w rywalizacji prezydenckiej. - Te badania też się okazują jakimś mitem, tyle się o nich mówi, a nic z tego nie wynika - twierdzi jeden z działaczy PiS.

https://wiadomosci.wp.pl/pis-w-dramatycznej-sytuacji-cios-od-pkw-i-badania-ktore-zasmucily-kaczynskiego-7065400389909056a?

#polityka
soulers

@smierdakow a jak im wypadł Krzysztof Stanowski?

soulers

@smierdakow a jak im wypadł Krzysztof Stanowski?

soulers

@smierdakow a jak im wypadł Krzysztof Stanowski?

Zaloguj się aby komentować

https://x.com/MatSabat/status/1829285719656775869?t=q4qCzhEqIiYK3AxBb_cmEg&s=19

Jeśli PiS podejdzie do tematu profesjonalnie, to zbierze brakujące pieniądze. 10 mln zł/rok jest do zrobienia patrząc na polskie doświadczenia.

Po pierwsze, mniejsze partie/ruchy - takie jak Nowoczesna, Kukiz15 czy Polska 2050 utrzymywały się przez dłuży czas z darowizn sympatyków. Nie trzeba mieć niewiadomo jak dużej bazy wpłacających - wystarczy 25-30 tys osób, żeby robić wyniki po kilka milionów złotych rocznie. I warto też dodać, że taki model finansowania dla partii to jest bardziej maraton a nie sprint. Partie zbierają większe kwoty na dłuższym odcinku czasu. To nie jest jak ze zbiórkami kryzysowymi czy charytatywnymi, że jeden zryw decyduje o sukcesie.

A przecież PiS ma obecnie około 3 x więcej sympatyków niż każda z wymienionych partii w swoim najlepszym momencie. Część z nich jest sfanatyzowana i wysupła 50 czy 100 zł „w obronie prawdziwych Polaków”. Mają też przed sobą kampanię prezydencką, na którą relatywnie najłatwiej się zbiera.

Po drugie, warto też zauważyć, że KO zdecydowała się w zeszłym roku na zbiórkę. Choć trwało to krótko, to wyniki były bardzo obiecujące - biorąc pod uwagę, że partia miała finansowanie z budżetu i nie było to tak mocne story dla sympatyków jak ma teraz PiS. Oczywiście wyborca PO jest zamożniejszy niż wyborca PiS, ale to przez liczbę darczyńców i ich regularność buduje się duże budżety kampanijne a nie przez incydentalne większe wpłaty.

Po trzecie, po prawej stronie są przykłady bardzo udanych zbiórek - Caritas, Radio Maryja czy ostatnio TV Republika. Nie wyciągałbym daleko idących wniosków z nieudanych zbiórek byłych propagandzistów PiS, bo nie mają zbudowanych społeczności, nie robią zasięgów i na pewno nie są tak ważni dla wyborców PiS jak sam PiS.

Także ja obstawiam, że zbiorą - jeśli tylko nie popełnią jakichś rażących błędów komunikacyjnych. Na razie robią pod to dobrą podbudowę, czas pokaże.

#polityka
zjadacz_cebuli

@smierdakow każdy kto myśli, że przez to pis się wywali i se głupi ryj rozwali to jest niepoprawnym optymistą

jonas

Byłoby wspaniale, gdyby stało się to przyczynkiem do całkowitego odcięcia wszystkich partii od państwowego cyca.

cweliat

@smierdakow jest szansa, ze inflacja spadnie, jak emeryci beda placic na partie matke, zamiast kupowac towary pierwszej potrzeby

Zaloguj się aby komentować

W polityce trzeba umieć czekać. Kto lepiej czeka, ten wygrywa.
Ryszard Kapuściński

Między necessità a occasione, czyli Machiavelli a sprawa polska.

Nicollo Machiavelli pisał, że udane prowadzenie polityki zagranicznej bierze się m.in. z umiejętnego odczytania zewnętrznych warunków, przede wszystkim dwóch parametrów: necessità, czyli konieczności oraz occasione, czyli okazji.

Necessità to stan, jaki politycy zastają: okoliczności w jakich trzeba na co dzień funkcjonować, prowadzić politykę. Occasione to z kolei niespodziewane chwile w historii, gdy świat się wywraca. To momenty niemożliwe, lub bardzo trudne, do przewidzenia, a jednak kluczowe. To w ich trakcie tworzą się nowe porządki międzynarodowe.

Nauka płynąca z odczytania Machiavellego jest jasna. Na co dzień należy istnieć i politykować w realnych warunkach necessità, a równocześnie trzeba czekać na occasione i być na nie gotowym. Czego nie wolno pod żadnym warunkiem robić, to ryzykować polityki prowadzonej w warunkach konieczności (necessità) na rzecz nadziei na okazje (occasione), gdyż te drugie mogą się okazać złudą: nie pojawić się lub pojawić się nie w porę. Innymi słowy, należy kierować się najważniejszą cnotą polityki: rozsądkiem.

O tym, czy historia się powtarza, napisano już tomy. Nie wchodząc w tę dyskusję i nie przytaczając biorących w niej udział głosów (zabrałoby to zbyt wiele miejsca), na potrzeby tego tekstu można przyjąć, że tak. Choć nigdy nie jest to powtórka jeden do jednego, a repetycja historii ma bardziej formę spiralną niż kołową, to pewne mechanizmy, procesy czy trendy mają tendencję do powtarzania się. To zaś pozwala na podstawie przykładów z przeszłości teoretyzować o konkretnych zjawiskach.

Odnosząc to założenie do naszych dziejów, dostrzec można pewną cykliczność. Od skromnych początków poprzez zakorzenienie w europejskiej rodzinie w czasach dynastii Piastów. Potem unia z Litwą prowadząca do statusu regionalnego mocarstwa, ze szczytem w „złotym” wieku XVI. Następnie z rozłożonym na ponad stulecie zmierzchem zakończonym zaborami. I fatalnymi dwoma ostatnimi wiekami, znaczonymi serią klęsk w próbie odbudowy państwa, przerywanych tymczasowymi okresami quasi-niepodległości (1807–1815, ew. również 1815–1831), spektakularnym, acz krótkim, wskrzeszeniem państwa (1918–1939) i ponownie półsuwerenności (1944/45–1989) aż wreszcie pełnym odzyskaniem niepodległości po 1989 r.

Gdyby zastanowić się, gdzie usytuować obecną III RP, to wypadałoby to zrobić w okresie późnopiastowskim.

Dla Polski necessità Machiavellego, czyli codzienne warunki prowadzenia polityki, były przez wieki dużym wyzwaniem. Geografia nam nie sprzyjała: będąc między dwoma liczniejszymi i zazwyczaj silniejszymi żywiołami germańskim i ruskim, musieliśmy operować w trudnych na wejściu warunkach i czekać na okazje (occasione), by wyrwać się z tego położenia. Patrząc z perspektywy tysiąca z hakiem lat naszej historii, udało się. Mimo ostatnich fatalnych dwustu lat (1795–1989) obniżających ocenę, powiodło się nam: nie skończyliśmy jak, powiedzmy, Serbowie Łużyccy. Stało się tak właśnie na skutek wykorzystywania (czasem lepiej, czasem gorzej) occasione Machiavellego.

Licząc tylko najważniejsze, wymienić należy XIV wiek, rok 1918 oraz Jesień Ludów w 1989 r.

Czarna śmierć w XIV w. osłabiła zarówno zachodnią, jak i wschodnią część Starego Kontynentu. Ta epidemia – czy raczej pandemia, bo ogarnęła znaczną część globu – dżumy zabiła ponad połowę ówczesnych zachodnich Europejczyków. Zachód Europy wpędziła w kryzys, spotęgowany wojną stuletnią i pomniejszymi starciami, trwający dobre półtora wieku. We wschodniej części kontynentu czarna śmierć osłabiła Imperium Mongolskie kontrolujące Ruś, co pozwoliło z czasem Moskwie się wybić i wyemancypować. W międzyczasie jednak pandemia zatrzymała rozwój Rusi. Z tej occasione skorzystała Litwa, dokonując nieprawdopodobnego (biorąc pod uwagę skalę oraz potencjał słabej i peryferyjnej Litwy) podboju znacznych połaci Rusi. Ponieważ jednak Litwini „zjedli więcej, niż mogli przetrawić” (ich podboje znacznie przewyższały możliwości administracyjne ich księstwa), a dodatkowo byli zagrożeni ze strony Krzyżaków, zdecydowali się na unię z małą wówczas, choć administracyjnie sprawniejszą, piastowską Polską. To otworzyło przekraczającą wyobraźnię szansę (occasione) dalszego rozwoju dla Polski, czego unia z Litwą, scementowana później powstaniem Rzeczpospolitej Obojga Narodów – największym osiągnięciem cywilizacyjnym w naszej tysiącletniej historii – była najlepszym dowodem.

Z kolei dzięki I wojnie światowej spełnił się sen Mickiewicza o wojnie zaborców, co umożliwiło wskrzeszenie Polski. Szczęściu trzeba było jednak pomóc, co skłócone ze sobą polskie elity zdołały jednak wspólnym wysiłkiem uczynić, zarówno w salach Wersalu, jak i na polach bitew. W 1918 r. spektakularnie wykorzystaliśmy occasione: fortuna ponownie (jak za czarnej śmierci) sprawiła, że to, co było tragedią dla zachodu i wschodu Europy (żadne z mocarstw europejskich nie wyszło na I wojnie światowej dobrze, nawet zwycięzcy), nam dało szansę na odrodzenie państwowe.

Sytuacja częściowo powtórzyła się w 1989 r. Częściowo, gdyż współczesny „zaborca” był tylko jeden – ZSRR – i to właśnie on osłabł na tyle, że możliwa stała się emancypacja Polski z bloku wschodniego i rozpoczęcie długiego marszu na Zachód, dającemu Polsce spektakularny sukces gospodarczy. Pomimo kilku ewidentnych wad transformacji, zmiany ustroju i ponadtrzydziestoletni okres III RP należy uznać za sukces. Słowem: wykorzystaliśmy occasione z przełomu lat 80. i 90.

Niestety, historia się nie skończyła, a koniunktura międzynarodowa pogarsza się. Przed nami zadanie utrzymania zdobyczy trzech dekad i dalszy rozwój kraju, co w warunkach zmieniającego się na gorsze dla Polski otoczenia międzynarodowego nie będzie zadaniem prostym.

Przed Rzeczpospolitą w XXI wieku stoją trzy, związane ze sobą, długofalowe cele:

- kontynuowanie procesu zakorzeniania się w kolektywnym Zachodzie,
- obrona swojego istnienia i niepodległości przed zakusami rewizjonistycznej Rosji,
- odnalezienie się w sytuacji przesunięcia gospodarczo-politycznego centrum naszego globu do regionu Azji–Pacyfiku.

(...)

Realizując te cele Polska powinna zawsze odróżniać opisane przez Machiavellego szanse (occasione) od konieczności.

Obecnie, mimo iż świat się chwieje, to wciąż są necessità. Próby działań w duchu szansy (np. nadmierne przywiązywanie wagi do Międzymorza) są niczym innym niż falstartem. Jakkolwiek emocjonalnie zrozumiałe – po trzech dekadach gonienia Zachodu Polska w naturalny sposób ma ambicje bycia traktowaną lepiej – są one nieadekwatne w obecnych warunkach.

Polska jest średnim państwem i dlatego powinna tworzyć adekwatne dla swojego potencjału koncepcje/teorie, czyli takie dotyczące średniej potęgi. Tymczasem dzisiejsza quasi-mocarstwowość jest nie tylko groteskowa (bo np. kończy się klęską z małym państwem o Turów), ale przede wszystkim kontrproduktywna. Przedwczesne ujawnianie mocarstwowych ambicji tylko Polsce szkodzi, bo alienuje sojuszników i daje amunicję propagandową wrogom. Nierozsądnie jest poświęcać stabilną teraźniejszą dla wyimaginowanej przyszłości. Lepiej czekać i być czujnym na pojawienie się wszelakich occasione, a czekanie wykorzystać dla gruntownej przebudowy Rzeczypospolitej w oparciu o wiedzę, merytokrację, sprawne elity, instynkt państwowy, długofalowe myślenie i skutecznie realizowany interes państwa.

Marząc o Rzeczypospolitej, mającej ważne miejsce wśród narodów świata, powinniśmy dążyć do tego celu dla naszych wnuków. Powinniśmy brać przykład z Kazimierza Wielkiego: bez jego reform nie byłoby później Unii z Litwą, która dała następnie Rzeczpospolitą Obojga Narodów, nasze największe osiągnięcie cywilizacyjne. Bez mądrości Kazimierza Wielkiego tego by nie było. Ba!, parafrazując klasyka, niczego by nie było.

Fragmenty tekstu prof. Michała Lubiny z książki Państwo średnie - Polska. Studia i szkice, tom 1.

#czytajzhejto #historia
Gadu_gadu

I wtedy w kluczowym momencie zmian zewnętrznych, wewnętrznie na śmierć i życie walczą dwa obozy władzy w Polsce, tylko się domyślać czy to dla kraju dobrze czy niedobrze.

Zaloguj się aby komentować