Jako, że wróciła demokracja i wolność prasy, to Jan Rokita wylatuje z Dziennika Polskiego i Gazety Krakowskiej 🙃

Policzyłem, że w sumie napisałem dla Państwa w ciągu tych lat 456 piątkowych felietonów, więc pewnie stali Czytelnicy znają mój punkt widzenia na świat i politykę lepiej niźli ktokolwiek inny. Teraz kończę tę współpracę nie z własnej woli, ale za sprawą decyzji właścicieli krakowskich gazet.

W dzisiejszym polskim życiu publicznym martwią mnie najbardziej dwie rzeczy. Pierwsza - to jakiś zdumiewający upadek dobrych obyczajów, co (jak uczy historia) w życiu narodów zawsze zwiastuje marną przyszłość. Kiedy angażowałem się w politykę w latach 90. XX wieku, w kręgu takich ludzi, jak Bronisław Geremek czy Jerzy Turowicz, nie sądziłem, że jeszcze za mojego życia tak bardzo zmienią się obyczaje. I że minister edukacji, i to w dodatku kobieta, odnosić się będzie publicznie do stanowiska polskich biskupów knajackimi słowami: „To wycie o kasę”. Albo też, że politycy polscy będą wydawać oświadczenia (jak ostatnio pewna wrocławska posłanka) tylko po to, aby podzielić się swoją euforyczną satysfakcją z powodu młodzieży, która nauczyła się śpiewać piosenki z refrenem „J***ć PiS”. Z perspektywy tego świata politycznego, który ja znałem, to są rzeczy, które nadal nie mieszczą mi się w głowie. I daj mi Boże, abym się aż do śmierci nie był w stanie do nich nijak przyzwyczaić!

Druga rzecz, która mnie martwi - to jakaś nasza dziwna zapiekłość w sabotowaniu i rozwalaniu instytucji państwa. Najświeższy przykład, choć w gruncie rzeczy ma wymiar smutnej anegdoty, jest tu charakterystyczny. Oto polski premier zrobił coś, co na zdrowy rozum wydawałoby się oczywistością: podpisał akt prawny umożliwiający normalne działanie Sądu Najwyższego. Kiedy okazało się jednak, że ów akt oznacza faktyczną współpracę z prezydentem, premier aż tak się wystraszył własnego podpisu, że… wyparł się go. I wolał nawet kompromitująco dla siebie powiedzieć, iż nie wiedział, co podpisywał, byle tylko nie zostać posądzonym o współpracę z głową państwa.

https://plus.dziennikpolski24.pl/luksus-wlasnego-zdania-jana-rokity-do-widzenia/ar/c15-18773419

#polityka
rakokuc

Jan Rokita? Bardzo mi z tego powodu wszystko jedno.

dziedzicpruski

@smierdakow A co ma rozwiązanie współpracy między redakcjami z gościem, który w nich publikował z demokracją i wolnością prasy?

Nie za bardzo rozszerzasz pojęcie demokracji czy wolności prasy?

Przecież Rokita napisał na łamach dotychczasowego medium, że będzie nadal pisał swoje felietony w innym medium. Nikt mu nie zamyka ust i nie prześladuje za słowa.

Trochę chore by było, gdyby właściciel gazety nie mógł rozwiązać współpracy z redaktorem. Również chore by było, gdyby redaktor nie mógł rozwiązać współpracy z gazetą. A przecież do tego prowadziłby zakaz jednostronnego rozwiązywania współpracy.


"Teraz kończę tę współpracę nie z własnej woli, ale za sprawą decyzji właścicieli krakowskich gazet. Ale dzięki zaproszeniu Redaktora tygodnika „Wszystko co Najważniejsze” felietonowy cykl pt. „Luksus własnego zdania” będzie kontynuowany, a Czytelnicy znajdą kolejne teksty z łatwością, o ile tylko nadal będą mieć ochotę na utrzymanie ze mną dotychczasowego dialogu myśli."

smierdakow

@dziedzicpruski te gazety, w których pisał należą do Polska Press, a PP do Orlenu

dziedzicpruski

@smierdakow To wiedziałem. No i co w związku z tym? Ktoś ma obowiązek płacić mu za "de facto", uprawianie pisowskiej propagandy na swoich łamach?

Nawet w pożegnalnym artykule pozwolono mu na to. Ale widocznie więcej tego nie chcą. Nie mogą nie chcieć?

Zaloguj się aby komentować