@redve
- Hamowanie. Temat rzeka. Warto jednak zwizualizować sobie proces hamowania. Otóż tarcza hamulcowa to nic innego jak kawał metalu, żeliwa, kiedy wciskamy hamulec, to klocki ściskają na niego wywołując tarcie, i w ten sposób tarcza zwalnia. Paczaj:
https://i.makeagif.com/media/1-28-2019/a2dW3P.gif
https://i.imgur.com/8RAU7Uw.gif
https://hips.hearstapps.com/hmg-prod/images/brake-1573057873.gif
Okej, ten ostatni przykład może słaby xD ale łapiesz o co chodzi. Metal się rozgrzewa. Więc musi się schłodzić. Hamulce chłodzone są powietrzem. Znałem jednego takiego matoła, co bardzo chciał zapierdalać, ale zawsze jak trzeba było zwolnić to zamiast hamować biegiem, to wciskał sprzęgło i hamulec xD kiedyś przyjechał Beemką brata i mówi że mu brakło hamulca i by się rozwalił. Patrzę na koło, klocki EBC (taki lepszy producent) więc raczej biedy nie ma. Ale jak później widziałem jak jeździ, to cieszyłem się że rodzice kupili mu na następne auto automat. Które i tak wydachował dwa razy xD
Najgorsze, co można zrobić to raz, że tak jak wyżej, nie używać silnika tylko cisnąć hamulec, przez co krótka droga do zagotowania płynu - każdy płyn ma swój punkt wrzenia, i jeśli za mocno go rozgrzejemy to staje się ścieśliwy i zamiast pedału hamulca mamy gumę. Do tego taki zgotowany płyn nie ma już swoich właściwości, ale to inna kwestia. Parę słów o płynie tutaj.
Dwa, hamowanie na pełnej do samego końca, tzn hamować mocno i do momentu zatrzymania. Hamulec nie ma jak oddać ciepła, i w ten sposób łatwo pokrzywić tarcze, no i dalej podgrzewamy ten nieszczęsny płyn. Lepiej odhamować raz a mocniej, a później przetoczyć się kawałek, niż słabiej ale trzymać aż do momentu zatrzymania.
U siebie na przykład zauważyłem taki nawyk, że w momencie kiedy coś się dzieje na drodze (np. ostatnio typ mi wyjechał na oblodzonej drodze), to nie cisnę po hamulcu i YOLO (chociaż czasem nie ma co zrobić więcej), tylko odhamowuje mocniej, raz, dwa, trzy, zależnie od sytuacji, a potem popuszczam trochę pedał i wykonuję odpowiedni manewr, raz, że przerzucam masę na przednią oś zyskując trakcję, a dwa że właśnie zamiast nagrzewać stopniowo tarczę do coraz wyższej temperatury, to wytracam większość prędkości już na wstępie a hamując słabiej zapewniam sobie sterowność - oczywiście, po to jest ABS żeby auto było dalej sterowne na wciśniętym w podłogę hamulcu, ale i tak nabranie odpowiednich odruchów bezwarunkowych jest najlepszym systemem aczkolwiek to też nie tak, że moja szkoła jest najlepsza - każdy prowadzi trochę inaczej, każdy ma swoje odruchy, i to nie znaczy że ktoś prowadzi lepiej lub gorzej, jeśli prowadzi inaczej.
Przy czym nie napinaj się na tym etapie na super poprawną jazdę, po prostu staraj się nie utrwalać jakichś dziwnych zachowań. Ja po dwóch-trzech latach jeżdżenia, wliczając w to upalanie z kumplami na zamkniętych placach, przelatanie paru zim, dopiero stwierdziłem, że jeżdżę już chyba całkiem znośnie. A tak naprawdę potrzebowałem, myślę, jakieś drugie tyle praktyki jeździć, jeździć, jeździć! Nie ma innej drogi. I wyrabiać sobie pewność. Jazda ma być instynktowna, im więcej myśli tym większa szansa na błąd, na zawieszenie się w kluczowym momencie. No i znaki są ważne, ale to po wymuszeniu już pewnie wiesz pierwszego dnia miałem taką sytuację, że jechałem na wprost szeroką drogą to jakoś miałem pewność że to pierwszeństwo. Dopiero ziomek mnie spierdolił i potem już na każdy znak zwracałem podwójną uwagę.
A i pamiętam że takie "jedź bezpiecznie" się też czasem oglądało, niby trochę dla beki, ale na pewno też zwróciło uwagę na różne błędy kierowców. Wtedy, mimo że był już wczesny jutub, odcinki ściągało się ze strony TVP Kraków XDD