Obudziłem się z poczuciem zdezorientowania, jakbym nadal śnił. Kiedy jednak spojrzałem na swoje otoczenie, zdałem sobie sprawę, że rzeczywistość zaskoczyła mnie całkowicie. Mój pokój nie przypominał już niczego znajomego. Wszystko wydawało się dziwne, nieznane i nierealne.
Minęło kilka sekund, zanim rozpoznałem siebie leżącego na łóżku. Nie było jednak żadnych wspomnień związanych z tymi chwilami, więc czułem się bardzo dziwnie, widząc siebie śpiącego obok niego każdego ranka. Kiedy w końcu wróciłem do zmysłów, coś jeszcze stało się jasne. Nie rozpoznałem też reszty pokoju. Nie pamiętałem, jak się tu znalazłem, a miejsce było tak idealne, że czułem się jak oszust albo imitacja, stworzona tylko po to, by mnie oszukać. Było zbyt schludne, czyste i uporządkowane — dokładnie takie, jakiego ktoś bez pamięci oczekiwałby od swojego domu. Brakowało tylko jednej rzeczy; to nie byłem ja. Moje ciało nie zmieniło się ani trochę, nie było po nim widać upływu czasu.
Co się stało ze Światem? Dlaczego tak bardzo się zmienił? Wydawało mi się, że cały ten czas znajdowałem się w dziwnym, sennym stanie. Pokój stał się inny, niemal groźny, a ja byłem bardzo zdezorientowany.
Po raz pierwszy zobaczyłem otaczające mnie ściany. Były one wykonane z kamienia, ale nie ze zwykłej skały. Był gładki i idealnie biały. Bardzo trudno było odróżnić jedną ścianę od drugiej, ponieważ całe pomieszczenie było urządzone jak galeria. Każda była inna i dopasowana do swojej sąsiadki, co sprawiało wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu i w odpowiednim porządku. Meble jednak nie były ułożone według żadnego planu. Wydawało się, że każdy element został umieszczony tam, gdzie wyglądał najlepiej — tak jak układamy książki w bibliotekach. Wszystko było czyste i wypolerowane, jakbym wszedł do czyjegoś domu na urodziny.
Nie było też żadnych rzeczy osobistych — nawet moich własnych ubrań, które powinny leżeć gdzieś w szufladzie. Sama szafa również zmieniła się diametralnie. Drewniane drzwi zostały zastąpione matowym szkłem. Dużą część ubrań stanowiły biało-niebieskie mundury różnego typu, z kilkoma bardziej eleganckimi wersjami. Niektóre z nich musiały być bardzo stare, gdyż styl guzików i klamer różnił się od pozostałych.
Świat za oknem sprawiał wrażenie, jakby minęło wiele dekad. Drzewa przed budynkiem wyglądały znacznie starzej niż zwykle. Ich liście były brązowe i zwiędłe, zwisały ciężko z gałęzi. Na ulicę poniżej zaczęła padać lekka mżawka. Chociaż pogoda była wystarczająco zimna, zauważyłem, że wokół nie było już tak wiele kwiatów. Zamiast jasnoczerwonych tulipanów były ciemnofioletowe. A kwiaty wiśni wzdłuż chodnika stały się raczej żółte niż różowe. Wszystkie te znaki wskazywały, że wiosna przyszła w tym roku zbyt wcześnie — może nawet zbyt szybko! To może oznaczać kłopoty, pomyślałem. Może klimat zmienia się szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Okna były strategicznie rozmieszczone, aby ograniczyć zanieczyszczenie światłem z zewnątrz — ale nic nie mogło ochronić mnie przed widokiem, jaki się tam roztaczał: wszędzie wyrastały nowe budynki, zamieniając stare dzielnice w getta pełne opuszczonych ruin i sprawiając, że niebo wyglądało jak gigantyczny plac budowy, na którym wszyscy wznosili nowiutkie drapacze chmur, nie zwracając uwagi na to, co leżało pod nimi — co niszczyli, aby zbudować swoje nowe budynki! Wyglądało to, jak zupełnie inny świat niż ten, który pamiętałem z młodości — a nawet bardziej przerażający niż sobie wyobrażałem! Czułem się tak, jakbym obudził się z jakiegoś koszmaru lub halucynacji!
Byłem zaskoczony, że zabrano mi okulary, ale szybko zrozumiałem, że to miało sens, ponieważ teraz nie będą mi potrzebne! Moje oczy były teraz doskonale przystosowane do tego nowego świata bez nich. Mogłem widzieć wszystko wyraźnie i bez żadnych zniekształceń. Wciąż nie mogłem dostrzec niczego poruszającego się na wyższych wysokościach, ale to prawdopodobnie dlatego, że nie było tu w ogóle wysokich budynków! Czy naprawdę żyliśmy w przyszłości w społeczeństwie o tak zaawansowanej technologii?!
Nagle, alarm zadzwonił głośno tuż obok mnie. Po usłyszeniu go raz, dźwięk zniknął w ciszy, wskazując, że ktoś go wyłączył. Poruszyłem lekko głową i zobaczyłem twarz mężczyzny patrzącego prosto na mnie. Jego włosy były czarne, a on sam miał na sobie krótką, szarą kurtkę mundurową nałożoną na obcisłą, białą koszulę. Jego twarz była blada, z cienkimi ustami i małymi, przeszywającymi zielonymi oczami była pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu, a jednak w jakiś sposób przekazywała wrażenie, że cały czas cię ocenia. Jego wyraz twarzy nie zdradzał nic poza zaskoczeniem, mimo to skinął grzecznie w stronę pustego krzesła naprzeciwko mojego. Następnie wstał i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą miękko drzwi.
Przez kilka minut pozostawałem w głębokiej kontemplacji, wpatrując się pusto przed siebie. Dlaczego nagle wszystko wydaje się takie inne? Co spowodowało, że tak radykalne zmiany nastąpiły w ciągu jednej nocy, bez ostrzeżenia, bez jakiegokolwiek uprzedzenia? Czy przedtem nie żyliśmy sobie dobrze? I dlaczego w mojej sypialni czas jakby stanął w miejscu, podczas gdy w innych miejscach kompleksu apartamentów biegł normalnie? Czy to możliwe, że cały świat w jakiś sposób zwolnił, aby dostosować się do mnie, czy może była to wprost iluzja stworzona przez mój własny umysł z powodu braku snu ostatniej nocy? Może tak naprawdę nie obudziłem się jeszcze porządnie i dlatego nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo zmieniło się moje otoczenie w rzeczywistości...
"Nic ci nie jest?" zapytał głos młodej dziewczyny dochodzący gdzieś ze środka mojej głowy. Brzmiała zaniepokojona, ale nie przestraszona, co oznaczało, że sama też się nie bała. "Czy coś cię przestraszyło?"
Jej słowa wywołały powódź obrazów wewnątrz mojego mózgu. Obrazy błysnęły szybko po ekranie mojej pamięci i uformowały się w sceny. Obrazy przedstawiały miejsca i budynki, które przypominały te, które otaczały nas w tej chwili. Były wśród nich wielkie place otoczone nowocześnie wyglądającymi kompleksami biurowymi i wysokimi blokami mieszkalnymi. Jeden obraz przedstawiał ogromny plac pokryty w całości trawą i kwiatami. Inny obraz przedstawiał szeroki bulwar porośnięty palmami, prowadzący wprost do morza.
Wtedy przypomniałem sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Wyszliśmy na kolację, spędziliśmy całą noc na rozmowach, trochę wypiliśmy. Kiedy wróciliśmy do domu, było już późno. Wtedy właśnie zacząłem mieć dziwne sny. A raczej koszmary. Każdy sen przebiegał według tego samego schematu: Znajdowałem się w ciemnym lesie pełnym czających się wszędzie niebezpiecznych stworzeń. Każdy krok prowadził mnie coraz głębiej w ciemność, przez co trudniej było mi oddychać. W końcu dotarłem do obszaru wypełnionego gęstymi, mglistymi chmurami. Kątem oka dostrzegłem cieniste postacie, które zbliżały się do mnie groźnym krokiem. W rękach dzierżyły ostrą broń, grożąc zabiciem każdego, kto stanie pomiędzy nimi a jakimkolwiek złym celem, do którego będą dążyć.
W którym roku obecnie się znajdujemy? — zadałem to pytanie na głos, mając nadzieję, że otrzymam jakąś odpowiedź od tego, kto przemawiał do mnie wewnątrz mojej głowy.
Obecnie mamy 2136 rok — odpowiedziała młoda dziewczyna.