#pasta

37
549
Załóżmy, że jesteś grzeczny i pijesz 4 litry wody dziennie tak jak pani @Wrzoo każe.
Jesteś wygodnicki na swój własny, zrozumiały tylko sobie zrozumiały sposób, więc wypijasz to w postaci 8 butelek 0.5l. Dziennie tworzysz 8 zakrętek od butelek, bohatersko je odrywając kd butelek. Nie patrzysz nawet na pokrwawione dłonie. Masz jebane 8 nakrętek CODZIENNIE. Jesteś panem życia i śmierci, twoje poświęcenie pomoże komuś kupić wózek inwalidzki.
Po jednym rokubzbierania masz 2920 nakrętek. Pewnie ze dwa worki 60l stoją w mieszkaniu i przeszkadzają. Ale co to dla ciebie, pomożesz komuś kupić wózek!
Bierzesz te 3000 nakrętek (załóżmy, że przez chwilę było cieplej i piłeś więcej). Niesiesz na skup. 12kg. Prosisz o wypłatę gotówką, masz przygotowany neseser żeby ten majątek przenieść.
Proszę, oto pańskie 8.40zł
Cały rok zbierania żeby uzbierać na pół godziny pracy za minimalną krajową. Do tego na samo zaniesienie poświęciłeś godzinę czasu, bo spacerem. Mógłbyś w 10 minut samochodem, ale to by poszedł litr paliwa za 7zł.
Jesteś wygrany, załatwiłeś komuś wózek inwalidzki.
2.5 raza tyle wydajesz codziennie na paczkę papierosów, ale to już nieważne. Pomogłeś.
2x tyle wydajesz też codziennie na butelkowaną wodę.

Źródło:
https://chemplast.pl/skup-tworzyw-sztucznych-cennik

#gownowpis #nakretki #pasta
Pherun

ale czy zmienia pan nick na Felonius_Jad

zboinek

@Felonious_Gru Przecież ta cała akcja nakretkowa to od razu szwindel na kilometr. Jeszcze wszystko było by może nie zauważone i jakoś tam szło, gdyby z każdego jebanego pojemnika w kształcie serca te zakrętki nie wysypywały się każdym otworem xD

U mnie na osiedlu są takie 2 i oba od 3/4 lat zajebane po sufit. Beka jak jedno serce sie wyjebalo, wszystko sie wysypało. Przyjechała firma, postawiła serce, wrzuciła nakrętki i pojechała


U mojej babci na wsi to samo, zajebane po sufit od lat, tak se stoi jako lokalna wiejska atrakcja

Zaloguj się aby komentować

Byłem sobie ostatnio w Tesco i zdałem sobie sprawę z tego, że chyba z dziesięć lat nie jadłem żelków. Stoi facet, lat 44 i ogląda żelki jak mały knyp. No i upatrzyłem sobie - Haribo sugar free. No spoko, bez cukru to może mi dziąseł nie wypali bo słodyczy to nie jadłem w chu.... długo. Kupiłem sobie taką paczkę 2kg i szczęśliwy podbijam do kasy. Za mną jakiś starszy pan. Stuka mnie w ramię i mówi:

-Tylko pan ich nie jedz za dużo, bo jak wnuczce kupiłem to dwa dni z kibla nie wychodziła.

Wbijam do domu (oczywiście nie mówię dzień dobry bo mieszkam sam, żadna nie odważy się spojrzeć na moje piękne, kuliste ciało), jem sobie obiadek, i coraz bardziej myślę o żelkach. Szybko wpieprzyłem mielone(sprzed 4 dni, ale tbw) i otwieram paczkę. Te misie, matko, jakie piękne! Żebyście wy to widzieli. To nie jakieś tam zwykłe żelki pizdryki ze sklepu, tylko dosłownie każdy miś patrzy na ciebie i się uśmiecha. Pragnie, żebyś go wchłonął. No i zacząłem je wchłaniać. W międzyczasie zadzwonił dzwonek do drzwi - jak się okazało, brat wpadł z ww. bratankiem. No i tak siedzimy sobie, my z bratem po kawce, młody prawilnie spija soczek z wysokiej szklanki jak browara. Ojebaliśmy może ze trzy czwarte tej paczki(tak z półtora kilo), kiedy usłyszałem bulgotanie. Ale to nie takie bulgotanie jak bączek w wannie, tylko takie jak to wyśpiewują mnisi z Tybetu czy innego zapizdowa. Młody czerwony, spuścił łeb, zdążyłby nawet szklankę po tym soku umyć zanim to bulgotanie ustało.
- Tata, kupa.
- No słyszę
No i jak brat wstawał, to tylko spojrzał na mnie oczami jak 5 złotych i jak nie pierdolnął bączura, to myślałem że mu spodnie rozerwie. Brzmiał dosłownie jak stary Wartburg, i to przez dobre 10 sekund.
-Coś ty nam kurwa dał?
-No zwykłe że... - i nagle jakbym dostał pięścią w brzuch. Tak mnie skręciło, że się zjebałem z krzesła. No i zjebałem.
Co potem się działo to była fekaliopokalipsa. Młody oczywiście nie doszedł do kibla, zasrał próg w kuchni i kawałek przedpokoju. Brat w ostatniej chwili podłożył sobie garnek, fajny taki nowy, pięciolitrowy, i w trzy sekundy się z niego wylało. Kurwa nie dość, że garnek zasrany, to jeszcze brat się patrzy na mnie jakbym nie wiem co mu zrobił. A ja sram na podłogę i krzyczę z bólu, bo mnie skręca jakby mnie zombie gryzły. Brat wtóruje, młody wyje sopranem. No istny performance, oprócz wrażeń wizualnych mamy jeszcze śpiew i breakdance w konwulsjach.

Po pięciu minutach pierwsza fala ustąpiła. Co za debil wymyślił żelki-misie, które w jelitach zmieniają się w niedźwiedzie polarne? Brat patrzy na mnie, ja na brata, młody patrzy tępym wzrokiem przed siebie. Nawet on czegoś takiego z siebie nie wyrzucił, a oprócz wcześniej wspomnianego szluga ma na swoim koncie więcej podobnych wyczynów. Już zacząłem iść po wiadro, i to był dobry odruch. Druga fala przyszła tak niespodziewanie, że ledwo zdążyłem kucnąć nad wiadrem. Młody popuszcza jakieś mokre bąki, a ja kurczowo trzymam się drzwi od łazienki podczas gdy furia szatana niszczy wiadro. Brat siedzi wyczerpany na krześle i mówi:
-O, dobra. Ten będzie suchy.
Po jego twarzy wywnioskowałem, że nie bardzo. Zaraz zaczął się zwijać i spadł z tego krzesła, prosto we wcześniej pozostawione przez niego gówno. Ta fala trwała jakieś dwadzieścia minut, i czułem że jak przyjdzie jeszcze jedna to wysram materię pozakosmiczną, bo gówna to tam już nie będzie. W międzyczasie słyszę stukanie w rury. Jakby ta stara raszpla z piętra niżej wiedziała przez co przechodziliśmy, to już by co najwyżej w wieko trumny mogła pukać.

Do czwartej fali byliśmy już przygotowani niemal strategicznie - młody zajął kibel bo najwygodniej, a my z bratem siedzimy oparci dłońmi o brzeg wanny. I czekamy. Nagle jak lecącego Apache wroga słyszę takie łopotanie. I zaczyna się desant, który trwa kolejne czterdzieści minut. To już był rekord. Nie wiedziałem, że mam w sobie tyle czegokolwiek - myślałem w pewnej chwili, że jelitom już się popierdoliło do reszty i zaczęły się wywijać na lewą stronę. Nagle walenie do drzwi.
-Spierdalać!
-Panie Gównalski, otwierać! Policja!
-Sram!
-Gówno mnie to obchodzi! Otwierać!
-Pięć minut!
Jelita pozwoliły mi wstać po dwunastu. Otworzyłem drzwi, i nie zdążyłem nawet przyjrzeć się policjantowi, bo pierdolnął na glebę jak kawka XD raszpla szepnęła tylko "o boże" i zaczęła zbiegać po schodach. Dała radę zejść po dwóch zanim zgasły jej światła. Zamknąłem drzwi(przy okazji wychlapując trochę niedźwiedziego łupu na klatkę schodową), i zdążyłem dojść do drzwi od łazienki, kiedy się znowu zaczęło. Czułem, jak gorąca magma opuszcza mój wulkan i tworzy nowe połacie lądu na podłodze mojego przedpokoju. Było tam wszystko - rzeki, małe pagórki i dolinki, nawet coś na kształt naszej komendy policji. Zrezygnowany brat z tępym wzrokiem osunął się dupą do wanny i tak już siedział w środku, stopniowo robiąc coraz głębszą błotną kąpiel. Mówię wam, wyglądało gorzej niż te kible w "Trainspotting."

Koniec końców, spędziliśmy jakieś sześć godzin walcząc z tymi niedźwiedziami. Młody miał mniej w sobie więc po czterech godzinach tylko siedział w rogu kibla i cichutko płakał. Mieszkanie było wynajęte, więc trochę przyps, bo posprzątać trzeba. Po czterech dniach było w miarę ok(poza smrodem), a worki wyjebałem do lokalnej oczyszczalni ścieków bo po godzinie spuszczania w kiblu zapchałem i zrobił się mały wylew. Myślałem, żeby zacząć to gówno ściągać z podłogi jak wodę z akwarium (wiecie, gumowa rurka, zasysanie i lecimy), ale w ostatniej chwili brat mi wyrwał węża z ręki i pierdolnął nim w głowę. Jak znosiłem worki po klatce schodowej to wylewałem trochę pod wycieraczkę tej starej psiochy, niech ma to zdarzenie w pamięci do końca swojego życia XD

Epilog: zgubiłem tego dnia 12 kilo. DWANAŚCIE. Niech mi żadna Ewa Koniakowska czy inna Mela B nie pierdoli, że jej dieta jest skuteczniejsza. Po tym, jak tydzień nie było mnie w pracy wyjebali mnie z firmy ochroniarskiej. Zatrudniłem się w restauracji. I jak przychodzą jakieś gnojki które są za głośno to daję im miseczkę żelków "dla szanownych klientów." Przecież się gówniarze (hehe) nie przyznają rodzicom, że wpieprzały słodycze. A ja mam ubaw, widząc ich skręcone małe ryje XD brat dalej się do mnie nie odzywa, ale myślę że mu niedługo przejdzie.
#heheszki #pasta
pfu

Pasta średnia, ale z tą sraką po żelkach z zamiennikami cukru to kurwa 100% prawda. Raz się skusiłem i nigdy wcześniej nie miałem tak rozjebanej dupy, trzymało mnie prawie 2 dni, po pewnym czasie nie dało się już podcierać papierem bo bolało jak skurwysyn, musiałem wchodzić do wanny i się podmywać wodą, nie polecam

Mewtyla

@pfu solbitrol ma takie działanie. Ale musiałeś w opór tego wjebać.

Zaloguj się aby komentować

Państwo mnie okrada!

Urodziłem się za darmo w darmowym szpitalu, lekarz był wykształcony za darmo i pracował za darmo, dostałem darmowe leki, dostałem darmowe szczepienia, moje istnienie zarejestrował darmowy pracownik darmowego urzedu. Chodziłem do darmowego żłobka, potem do darmowego przedszkola. Do darmowego liceum chodziłem darmowym chodnikiem oświecanym przez darmowe światło emitowane przez darmowe latarnie. Na darmowe studia jeździłem darmową ulicą odśnieżaną przez darmowy pług śnieżny operowany przez darmowego pracownika. Potem poszedłem do pracy, zobaczyłem moją wypłate netto i brutto, z wrażenia siadłem na darmowej ławce i wykrzyknąłem:

Państwo mnie okrada! 

Zemdlałem, przyjechała darmowa karetka, darmowi ratownicy zabrali mnie do darmowego szpitala.

(Napisałam pastę inspirowaną postawą jaka ostatnio się bardzo spopularyzowała dzieki ruchom typy konfa itd. Ludzie nie mają kompletnie świadomości że mają milionowy dług do spłacenia państwu. Państwo daje ci 20-25 lat darmowej jazdy, nie z dobroci serca, tylko po to żebyś to spłacił)
#heheszki ? #pasta
Tak, ukradłem.
Capo_di_Sicilia

@Felonious_Gru Brzmi jak komunizm. Ja tam wole wiejskiego znachora niz jakiegos doktorka z lewackimi dyplomami.

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Zaciągnąłem się za młodu do woja, bo wszyscy mnie namawiali. Ojciec twierdził, że w końcu zmężnieję, matka żartowała, że za mundurem panny sznurem, a kumpel pisał, że w armii jest świetnie – możesz rabować, palić i gwałcić ku chwale państwa. Zdecydowałem się i przywdziałem mundur. Taki chuj. Największy błąd całego mojego zasranego życia.
Zamiast do jakiejś spokojnej bazy niedaleko od stolicy wysłali mnie na ostatnie zadupie. Pizga 24/7, leje co dzień, brak wszystkiego. Dookoła sam pieprzony las i co parę mil pole pszenicy – największe osiągnięcie cywilizacyjne miejscowych tubylców.
A skoro już o nich mowa, to chyba trepowi, który mnie tu przydzielił, żona nie dawała od trzech miesięcy. Jestem w jednym z obozów, który otacza z pozoru niewinną, a tak naprawdę będącą jebanym jądrem ciemności mieścinę. Cała ta przeklęta kraina dostała od nas w dupę 7 lat temu, wódz tych dzikusów się poddał, a te cwele wciąż knują, jak nam spieprzyć życie. Tyle dobrego, że nie potrafią pisać, bo major by pierdolca dostał, gdyby codziennie rano widział napisy na murach bazy.
Najgorszą mendą z całej tej jaskini terrorystów jest mający metr pięćdziesiąt w kapeluszu wąsaty cwel. Gnój w życiu na ślepia słowa pisanego nie widział, a taktyki by nie poznał, nawet gdyby wyskoczyła zza krzaków (które tu są niemalże wszędzie) i kopnęła go w dupę, ale ma więcej rozumu we łbie niż cały sztab generalny razem wzięty. A to nasra do studni, a to rzuci nocą pochodnię, a to napadnie na transport wina… Partyzant, kurwa jego mać. Co najlepsze, kiedyś przyjechał szef sztabu i jak zobaczył, jak kutafon walczy, zakazał go zabijać, tylko kazał się uczyć. No ja pierdolę.
Równie świetny jest jego najlepszy kumpel – zasrany grubas, rozmiary 2x2x2, a mózgu to ma tyle co pułkowy idiota obierający marchewkę. Ryj ma taki, jakby go w dzieciństwie karmili z katapulty. Co najgorsze, jest takim debilem, że nie ma instynktu samozachowawczego – zawsze, kurwa, ZAWSZE szarżuje na nasze pozycje (i to jeszcze bez broni), a potem pisz do matki kumpla, że go rozdeptał półtonowy terrorysta. Na dodatek jebaniutki ma taką krzepę, że raz widziałem, jak kumpel dostał stu kilowym kamulcem z pół mili. Nie było co zbierać.
Mendy mają jeszcze broń psychologiczną. Nauczyli jednego kutasa wyć z taką częstotliwością i głośnością, że jak usłyszysz go w nocy na warcie, to się zesrasz, a nie wezwiesz posiłków. Tyle dobrego, że sami go nienawidzą i spuszczają mu wpierdol za każdym razem, gdy otworzy mordę. Super Wunderwaffe, kurwo.
Ale to wszystko byłoby jeszcze do zniesienia, gdyby ten ch*j Panoramiks nie robił tego pierdolonego wywaru.

#pasta
My, urodzeni w przeszłości, z nostalgią wspominamy tamten czas. Nikt nie narzekał.

Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze... na śniadanie matka kroiła wiatr, ojca nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy zginął w tragicznym wypadku samochodowym, po samospaleniu się na imieninach u wujka Eugeniusza. Wujka Eugeniusza zabrało NKWD w 59. Nikt nie narzekał.

Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Konin, Szczecin i Oslo stały w płomieniach. Bawiliśmy się też na budowach. Czasem kogoś przywaliła zbrojona płyta, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą, nie"? Nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.

Z chorobami sezonowymi walczyła babcia. Do walki z gruźlicą, szkorbutem, nowotworem i polio służył mocz i mech. Lekarz u nas nie bywał. Chyba że u babci – po mocz i mech. Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Jedliśmy muchomory sromotnikowe, na które defekowały chore na wściekliznę żubry i kuny. Nie mieliśmy hamburgerów – jedliśmy wilki. Nie mieliśmy czipsów – jedliśmy mrówki. Nie było wtedy coca-coli, była ślina niedźwiedzi. Była miesiączka żab. Nikt nie narzekał.

Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał karę. Dół z wapnem, nóż, myśliwska flinta – różnie. Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo — jak zwykle. Potem ojciec wracał do domu, a po drodze brał sobie nowe dziecko. Dzieci wtedy leżały wszędzie. Na trawnikach, w rowach melioracyjnych, obok przystanków, pod drzewami. Tak jak dzisiaj leżą papierki po batonach. Nie było wtedy batonów, dzieci leżały za to wszędzie. Nikt nie narzekał.

Latem wchodziliśmy na dachy wieżowców, nie pilnowali nas dorośli. Skakaliśmy. Nikt jednak nie rozbił się o chodnik. Każdy potrafił latać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji, aby się tej sztuki nauczyć. Nikt też nie narzekał.

Zimą któryś ojciec urządzał nam kulig starym fiatem, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami sanki zahaczyły o drzewo lub płot. Wtedy spadaliśmy. Czasem akurat wtedy nadjeżdżał jelcz lub star. Wtedy zdychaliśmy. Nikt nie narzekał.

Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Podobnie jak wybite zęby, rozprute brzuchy, nagły brak oka czy amatorskie amputacje. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na policję (wtedy MO), żeby zakablować rodziców. Pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a od pomocy, to jeszcze nikt nie umarł. Ciocia Janinka powtarzała, "lepiej lanie niż śniadanie". Nikt nie narzekał.

Gotowaliśmy sobie zupy z mazutu, azbestu i Ludwika. Jedliśmy też koks, paznokcie obcych osób, truchła zwierząt, papier ścierny, nawozy sztuczne, oset, mszyce, płody krów, odchody ryb, kogel-mogel. Jak kogoś użarła pszczoła, to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Jak ktoś się zadławił, to pił 3 szklanki mleka i przykładał sobie rozgrzaną patelnię. Nikt nie narzekał.

Nikt nie latał co miesiąc do dentysty. Próchnica jest smaczna. Kiedy ktoś spuchł od bolącego zęba, graliśmy jego głową w piłkę. Mieliśmy jedną plombę na jedenaścioro. Każdy ją nosił po 2-3 dni w miesiącu. Nikt nie narzekał.

Byliśmy młodzi i twardzi. Odmawialiśmy jazdy autem. Po prostu za nim biegliśmy. Nasz pies, MURZYN, był przywiązany linką stalową do haka i biegł obok nas. I nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie narzekał.

Wychowywali nas gajowi, stare wiedźmy, zbiegli więźniowie, koledzy z poprawczaka, woźne i księża. Nasze matki rodziły nasze rodzeństwo normalnie – w pracy, szuwarach albo na balkonie. Prawie wszyscy przeżyliśmy, niektórzy tylko nie trafili do więzienia. Nikt nie skończył studiów, ale każdy zaznał zawodu. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. To przykre. Obecnie jest więcej batonów niż dzieci.

My, dzieci z naszego jeziora, kochamy rodziców za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze" wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez słodyczy, szacunku, ciepłego obiadu, sensu, a niektórzy – kończyn.

Nikt nie narzekał.

#heheszki #pasta

@w0jmar O te Ci chodziło?

Zaloguj się aby komentować

Wiecie, jak to jest być ślepą uliczką ewolucji? Bo konie wiedzą. Te genialne w swej zmyślności istoty potrafią ważyć nawet tonę. Jobane 1000 kg. Więc sprytnie wymyśliły, że będą tę tonę nosić na czterech palcach.

Chwila, chwila, chyba nogach? No niby tak, ale te zwiechutronixy na kazdej nodze mają po JEDNYM (cyfrowo - 1) palcu. Bo na chuj mu więcej, jak i tak nie potrafi liczyć. Nie ma jak u krowy, że jak rozjebie sobie jeden palec, to najwyżej się amputuje i jakoś na drugim sobie poradzi, nie, koń w takim wypadku ma One Way Ticket.

I dobrze. Bo ich przemyślana budowa jest jeszcze lepsza. Co robicie, jak napierdala was ząb, i trzeba go usunąć? Idziecie do dentysty, dentysta ten ząb łapie, rwie i elo, cześć pieśni, ew. ósemkę trudniej wyjebać. A koń? No kurwa. Jakby złapać go za zęby i próbować je „ukiwać" to się uda. Kiwając tak z osiem godzin. Dziennie. Przez dwa tygodnie. Więc u tych bęcwałów zęby usuwa się od zewnątrz, przez policzki. Wyobraźcie to sobie u ludzi, jakby stomatolog (albo jakiś lekarz) Wam jebał dłutem po mordzie, żeby usunąć ósemkę.

SPRYTNY DESIGN. Ale to nie koniec. Wiecie jak się dostać najłatwiej do żołądka konia? Kurwa, przez nos. Bo łatwiej niż przez tę tępą mordę. W ogóle ich układ pokarmowy zasługuje na osobny akapit spierdolenia.

To co tam, żołądek może najpierw? No, to jak normalne, zdrowe zwierzęta mają żołądek, który im nie robi na złość, tak konie postanowiły, że będą pomyłką ewolucji. Najpierw to sobie tępaki wymyśliły, że będą miały wejście do niego pod kątem ostrym, co tylko utrudni przejście żarcia. Jakby zamiast parkować samochody prostopadle na wielkich parkingach, to wymusić parkowanie równoległe. Sprytnie, prawda? To dodajcie do tego robienie tego w tunelu, i to ciasnym, bo tak wygląda ich wjazd do żołądka. No kurwa, genialne. Jest ciekawiej, to nie koniec. Te cymbały mają tzw. worek ślepy, czyli miejsce tuż za tym wjazdem, które jest WYŻEJ niż sam wpust. Jakby zrobić wyjazd z piętrowych parkingów, ale na piętrach. W praktyce oznacza to tyle, że tam się potrafią zbierać gazy. Nie no, spoko, może wystarczy sobie beknąć i będzie po problemie, co nie? A CHUJ, KURWA! NIE! Bo ten ciasny tunel, o którym wspominałem, nie pozwala im bekać. Ani rzygać. Jak koń jest zdrowy, to nie potrafi rzygać ani bekać. Te nieparzystkopytne patałachy prędzej padną od wzdęć niż bekną. A co do rzygania, to rzygają, ale dopiero, jak już im ten jebany żołądek pęknie. Są jak te janusze, co prędzej pojadą chujowo naprawionym przez siebie wozem bez hamulców, żeby udowodnić, że zrobili dobrze, a potem zginą, niż przyznają się, że to był błąd. Tak jak ewolucja tych biegających na palcach gór mięsa. Taki skurwol się wtedy nadyma jak kardynał po obejrzeniu „Tylko nie mów nikomu". A później pęka.

Jeśli myślicie, że tylko żołądek mają spierdolony, to iks-kurwa-de. Konie jedzo gów… znaczy rośliny, więc gdzieś to muszą sobie sfermentować. Krowy mają swój rozum, więc ewoluowały o wiele sprawniej, i robią to w przedżołądkach. ALE NIE KOŃ! KOŃ MUSI PO SWOJEMU COŚ SPIERDOLIĆ. Więc im to fermentuje w okrężnicy. Zajebista jest, taka dwupiętrowa, z poduszeczkami w środku, i w ogóle. No fajnie, tylko żeby to w jego dupie upakować, to trzeba to jakoś złożyć lub zgiąć. I dokładnie każde miejsce, w którym się zgina, tam może się zatkać lub dostać jakiegoś zapalenia. Bo czemu nie, w końcu jak być zjebem, to po całości. Konie też są świetnym porzekadłem, „być zdrowym jak koń", i tak dalej bułki czy wędliny. Jasne. Zajeb takiemu w słabiznę (miejsce między zjebanymi żebrami a tylnym zjebanym palcem), to jeszcze mu tę okrężnicę rozjebiesz i się wysra do środka brzucha. Zdrowo, w chuj. Nie ogarniają też, że da się srać w jednym miejscu, po prostu srają gdzie popadnie i jak im wygodnie. Takie mądre. Takie majestatyczne gówno robią. Mało Wam? Koń potrafi popełnić jedzeniowe samobójstwo. Jak się nażre tak, że mu tę dupę wezdnie, a następnie uzna, że warto zgłębić Tajemnice Magiczne i postanowi zrobić „hip", a potem „hop" to tak mu zarzuci tym gównem w środku, że aż uderzy w aortę i ona pęknie. No debil. A, jeszcze bonus: w tej dupie noszą normalnie tężca, bo tak.

Jeszcze ich fanklub. No kurwa mać. AJ TITI JAKI ŚLICZNY KONIK, JAK ŁADNIE PACHNIE. JAK KURWA CUDOWNIE GO UJEŻDŻAĆ MMMMM, TAKIE PIĘKNE ZWIERZĘTA, CHLIP, CHLIP. A powiedz takiej, że koń nie jest specjalnie inteligentny, albo, że nie lubisz ich zapachu, to zobaczysz w ich oczach jak włącza im się rewolucja i zaraz będziesz robił to samo, co robili w Katyniu. Tylko Ty będziesz po złej stronie lufy. O JAK MY SI ROZUMIEMY Z NIM, ON JEST TAKI ZMYŚLNY, TAKI CUDOWNY. Jasne, dlatego Cię zrzuca i łamie Ci kilka kręgów, bo tak zajebiście Cię zrozumiał, koniaro. HURR DURR ON PO PROSTU WIE, ŻE MAM MYŚLI SAMOBÓJCZE, NIE ZROZUMIESZ. Potem sie pewnie z nimi ruchają na smutno.

I tyle spierdolenia dostało w spadku od natury rozmiary pozwalające osiągnąć 1000 kg. Tysiąc, kurwa, kilogramów. I te końskie paluszki, z kopytkiem na końcu, jak przyjebią, to nie ma chuja we wsi. Już widywałem, jak klacz miała być połączona z ogierem. Wiecie, SEKS RUCHANIE. No, ale klacz była wybredna. Ona nie potrafi zarżeć „anon, zostańmy przyjaciółmi", jak cywilizowane gatunki, nie, nie, nie. Ona musi zajebać z kopyta ogierowi w mordę, bo przecież musi być stanowczo. No to ogierowi z nudów pęka czaszka. Składa się wtedy lepiej jak Popiełuszko do bagażnika.

Wycieczka do skupu „Kucyk" powinna być obowiązkową częścią rytuału dojrzewania u koni, słowo daję.

Patataj, skurwysyny.

#heheszki #konie #pasta
w0jmar

@Giban


Gienialna!


A masz gdzies zapisana paste o tym jak kiedys bylo zle?

Cos w stylu:

Jak bylo źle to łaziliśmy oglądać ryby.

I najslabszego wrzucaliśmy na przynęte - ALE NIKT NIE NARZEKAŁ!


Tez było w tym stylu... .

Zaloguj się aby komentować

Koala
https://streamable.com/lnvnjc

#smieszneobrazki #smiesznezwierzaki #heheszki

Wyjaśnienie w formie #pasta
Koale to są jednak kurwa okropne zwierzęta. Proporcjonalna wielkość mózgu koali w stosunku do reszty jej ciała jest z jedną z najmniejszych wśród ssaków, dodatkowo ich mózgi są GŁADKIE. Mózg jest pofałdowany jak wiemy po to żeby zwiększyć przestrzeń użytkową dla neuronów.
Jeśli pokażesz koali liście zerwane z drzewa i położone na płaskiej powierzchni, koala nie uzna ich za jedzenie. Koale są zbyt głupie żeby dostosować swoje nawyki żywieniowe do radzenia sobie z jakimikolwiek zmianami. W pomieszczeniu pełnym jedzenia mogą one dosłownie umrzeć z głodu, ponieważ ich mózgi są tak niezdolne do radzenia sobie ze zmianami, to nie jest raczej cecha zwierzęcia wygrywającego w życie i w walce o przetrwanie.
Skoro już o głupocie i jedzeniu - jednym z możliwych powodów dlaczego ich płaskie mózgi są tak prymitywne jest fakt że liście eukaliptusa nie dość że są trujące (jedyna rzecz którą wpierdalają) to jeszcze praktycznie nie posiadają wartości odżywczych! One zwyczajnie nie pozyskują z nich dość energii by myśleć, przesypiają więcej niż 80% swojego pierdolonego życia. Kiedy nie śpią jedyne co robią to jedzą, srają i czasami wrzeszczą jak małe posrane demony.
Skoro liście eukaliptusa mają tak niską wartość odżywczą kochane misie koala muszą je fermentować w swoich bebechach przez całe dnie. Wśród ssaków proporcja ich układu trawiennego w stosunku do całego ciała jest jedną z największych. Wiele gatunków roślinożernych ssaków jest przystosowane do radzenia sobie z niesprzyjającymi roślinami działającymi na ich zęby, gryzoniom np zęby nigdy nie przestają rosnąć, niektóre zwierzęta mają zęby umieszczone tylko w dolnej szczęce i miażdżą tkankę roślinną na swoich wzmocnionych podniebieniach. Jeszcze inne mają powiększone zęby trzonowe żeby bardziej efektownie mielić sobie roślinki. Koale oczywiście nie są wyjątkiem i kiedy ich zęby zamienią się w pył rozwiązują sytuacje w bardzo prosty sposób - po prostu zdychają z głodu ponieważ są absolutnie beznadziejnymi zwierzętami.
Jako ssaki koale karmią swoje młode oczywiście mlekiem (warto zaznaczyć że wśród ssaków dają najmniej mleka w stosunku do wielkości ciała). Kiedy młode musi przejść z bogatego i pożywnego pokarmu jakim jest mleko na liście eukaliptusa (rośliny która wyraźnie daje znać że nie chce być jedzona) okazuje się że nie jest do tego w ogóle przystosowane, ponieważ nie ma w swoich jelitach flory bakteryjnej niezbędnej do strawienia tego badziewia. Rozwiązanie? Młode zaczyna całkiem dosłownie polegać na dupie swojej matki która musi wysrać trochę mniej strawionego eukaliptusa i później sobie to ze smakiem sączy i dzięki temu może zacząć przystosowywać swój układ trawienny do tej wspaniałej diety.
Oczywiście młode mogło też łyknąć trochę sików, bo jego matka najpewniej nie trzyma odpowiednio moczu. Czemu? Bo prawdopodobnie cierpi na jakąś chorobę weneryczną, podobnie jak reszta tych zwierząt. Na niektórych obszarach zachorowania to jakieś 80% i więcej. Bo widzicie, jedną z aktywności na jakie koale poświęcają swoją cenną energię są gwałty. Mimo iż koale rozmnażają się sezonowo samce albo nie wiedzą albo mają to totalnie w dupie i po prostu gwałcą samice niezależnie od tego czy akurat jest w cyklu.
Jeśli samicy przyjdzie do płaskiego mózgu się bronić, samiec może zachcieć zrzucić ją z drzewa (i spaść razem z nią oczywiście) co prowadzi nas do ostatniej ciekawostki o mózgu tego gatunku idiotów.
Koale mają ponadprzeciętną ilość płynu mózgowo-rdzeniowego w tych paskudnych łbach (maja tam dużo miejsca który zaoszczędziły na neuronach). Czemu mają go więcej? By chronić swoje mózgi przed urazami na wypadek gdyby spadły z zasranego drzewa pełnego toksycznych bezwartościowych liści.
Zwierzę tak zajebiście głupie że ma wbudowany w mózg swój własny mały hełm bezpieczeństwa. Jak ja ich kurwa nienawidzę.

Zaloguj się aby komentować

#heheszki #pasta
Możecie nalać polaczkowi Don Perignona, albo dobrej whisky 18 letniej. Polaczek wypije duszkiem i powie, że cierpkie i jakieś mdłe. Dacie polakowi trufli to powie, że to jakiś zgniły czosnek. Zaparzycie polaczkowi dobrego espresso z dobrej, ręcznej maszyny, z świeżo mielonych ziaren bardzo dobrej jakości, powie że jakaś mała ta kawa i w ogóle kwaśna i i dziwnie smakuje. Dlatego mnie nie dziwi, że 3/4 z was, biedaki szkaluje HAWAJSKĄ. Nie dziwi mnie to, ponieważ wiem że jesteście tylko biednymi cebulakami i całe życie schabowe z mięsa za 7,99/kg. Nie znacie życia, wasze kubki smakowe są wypalone od podrobionych fajek i chujowej wódki. Nigdy nie mieliście okazji poznać smaków. Na widok pizzy z miodem byście pewnie skakali i darli mordę jak te małpy w zoo. Kompozycja słodko-słone, albo słodko-kwaśne to jedna z najlepszych rzeczy jakie można skonsumować. Prawdziwa eksplozja dla wyrafinowanych smakoszy.

W cywilizowanej i rozwiniętej Japonii, kiedy córka przyprowadza i przedstawia swojego wybranka rodzicom, ci wykonują test. Podają mu Hejto ze Społecznościami. Kiedy chłopak tylko taguje, albo powie że na chuj mnie ten las, to wiadomo że pochodzi z patologicznej rodziny. Test działa z dokładnością 100% i nawet WHO i ONZ przyznali, że u rodzin w których dominuje alkoholizm, narkomaństwo i kazirodztwo zawsze pojawia się niechęć do Społeczności
VikingKing

@mike-litoris #takaprawda

Zaloguj się aby komentować

dickpill to prawda

Zawsze miałem mały konar, przez co nie układało mi się nigdy z różowymi. Przechodząc po mieście widziałem czasem ich wzrok i wyraz obrzydzenia na twarzy jak mnie mijały, a na fejsie jak do mnie jakakolwiek napisała to z pytaniem czy chce coś z Avon-u. W pewnym momencie coś we mnie pękło i powiedziałem dość. Poszedłem do biedry poszukać bananów z tym takim pająkiem, co jak ugryzie to buzdygan stoi przez parę godzin. Niestety mimo zapewnień gościa z obsługi, w domu nie udało mi się znaleźć tego mitycznego pająka.
Wtedy do głowy przyszła mi inna myśl. Wsadziłem sobie w majtki największego banana z całej kiści, istny żółty chad z dobrymi genami kwadratową końcówą. Nie uwierzycie, zadziałało. Teraz jak mijałem różowe na mieście to widziałem, że najpierw patrzą na moją chiquitte, a potem prosto w moje oczy z zalotnym uśmieszkiem. Niektóre nawet odwracały się za mną i przegryzały wargi z istną chucią w oczach.
Gdy byłem w sklepie to postanowiłem w końcu kupić kondony, ale że przez giga knagę pewność siebie 300%, to zażartowałem sobie do kasjerki i powiedziałem, że do obsługi tego urządzenia potrzeba kilku wyszkolonych inżynierów. Dziewczyna wybuchła śmiechem, a pewnie jakbym miał luźno w spodniach to by co najwyżej wezwała ochronę z wyrazem obrzydzenia na twarzy.
Nawet na fejsie napisała do mnie koleżanka, czy nie potrzebuje przypadkiem czegoś z Avon, to jej odpisałem że potrzebuje jakiejś maści na rozstępy kutangi spowodowanej gwałtownym wzrostem. Oczywiście wysłałem do tego jej fotę mojego krocza w samych majtkach z bananem w środku. Napisała, że jestem pojebany i żebym się leczył, po czym usunęła mnie z fejsa. Hehe Kasia zawsze miała świetne poczucie humoru.
Dickpill to prawda

#heheszki #pasta #tworczoscwlasna
bartlomiej_rakowski

@ElegantiaGallia Ale te "harlekiny dla przegrywów" to ja akurat szanuję. Coraz mniej tego się pojawia na wypoku i tak dalej… tyle co nic, a szkoda.

ElegantiaGallia

@bartlomiej_rakowski o tak. Też byłem wielkim fanem

Zaloguj się aby komentować

Co do tych rac na murawie:

Zastanawiacie się jak kibice wnoszą race na stadion. Otóż juz wam mówię. Jadę kiedyś na mecz, parkuje sobie na parkingu pod Torwarem, patrzę a tu grupka łysych sebixów wypina tyłki, a inny ładują tam ogromne ilości rac. Większość z nich była solidnie przecwelona w więzieniu więc poważne ilości pirotechniki zostały ukryte w odbytach wyklętych. Później dzieje się rzecz nieprawdopodobna, jeden z gniazdowych Legii wbija i wypina tyłek, a grupka ultrasów pakuje mu tam wielką oprawę ze świnią (Legia - Aktobe). Myślałem że się nie zmieści, ale nic z tych rzeczy, zapakowali całość, a później do odbytu weszło 13 osób z zakazami stadionowymi krzyczac ciągle "chodźcie śmiało jest nas mało".

#maxispam #mecz #pasta

Zaloguj się aby komentować

#pasta #heheszki

Nie banować troll kont!

Nie ma nic gorszego dla rozwoju portalu jak pozbycie się najbardziej aktywnych userów, czyli śmieszków, którzy są niczym lampki na choince smutnego społeczeństwa.
Dobry troll pisząc błyskotliwy tekst typu "hehe soli se do dupy nasyp" pod dyskusja historyczną odpala cudowną debatę. Da niczym iskra, która podpala ognisko przy którym wszyscy chętnie siedzą.

Gdy usuniemy takie jednostki to co nam tu zostanie?

Chłopcy licznikowcy, czyli rowerowcy, biegacze i zboczency. Typowi klepacze wołowiny do odejmowania jakichś cyferek. Nikogo nie obchodzą ich wpisy poza innymi klepaczami.

Patrzcie na mnie jak biegam kur#a, biegam widzicie? Halo biegam, patrzcie B I E G A M!!
W przyszłym roku przebiegnę cały Chuyrun2000 z czasem poniżej 4:00!! Wpisowe tylko 400zł, ale za to będę mógł biec po lesie i dostane wode!!11!

635283 - 26 - 3962 #biegnedowannyzeswoimstarym

Krwiarze, czyli ludzie oddający codziennie krew, aby móc wrzucić fotę ręki z igłą, albo pudełko czekoladek, która im dali w zamian za krew.
Rozumiem, szanuje, szpital też się cieszy, bo handluje krwią, ale już dostaliście czekoladki i wystarczy.

Uff dzisiaj to ciężko, mimo anemii udało mi się dostać do punktu krwiodawstwa, aby oddać 2 litry krwi! Gdy zobaczyłem tą malutka igłę pani pielegniarki to wyciągnąłem swój długopis, wbiłem sobie go w szyję i napełniłem krwią całe wiadro hehe, obsługa w szoku, a ordynator zemdlał z dumy. Dali mi czekoladę i odwieźli karetką do innego szpitala, mam nadzieję, że mają tam punkt krwiodawstwa! 500 - 2 #krewispucha

Psiarze i kociarze, o których nie trzeba wiele pisać. Czysty rak.

Czy was burek tez na wasz widok wysuwa rakietę niczym Elon Musk i wskakuje z nią na wszystko co się da?
Mój tak ma i trochę przeszkadza mi to spać, bo sypiamy w jednym łóżku. Do zapachu się przyzwyczaiłem, a nawet go uwielbiam! Jak popcorn!!
Co koledzy psiarze robicie w takiej sytuacji? Smarujecie się Nutella czy pasztetem?

#jaipiesek

Przegrywy, czyli Ci co zostali na wykopie, ale z jakiegoś powodu tu też mają konta, bo zwiększa to ilość interakcji.

Chuop dziś smutny, bo Oskarek na mnie patrzył w pracy. Ale on nie wie, że na mnie czeka wierna pillow-waifu, która wie, że będzie peklowane! Jak co wieczór i nigdy jej głowa nie boli 
Wracając kupiłem w kasie samoobsługowej dwa harnasie i zumpke chińską.
Ha tfu na p0lki, nie dla przegrywa to, dla mokebe to!!!

Pedofile, czyli anime i futrzaki.

rysunekpolgolegodziecka.jpg

To jest Asuka hehe, ma 18 lat, bo tak powiedziała hehe. Mam już 9tb rysunków Asuki na dyskach, zaraz kolejna wrzutka tym razem jak rozdarła majtki na basenie (づ ̄ ³ ̄)づ
Jedzie ktoś na furryfest do Wrocławia?
#asuka18
VikingKing

@maximilianan tak właśnie moderujesz hejto. Świeżo ukradziona, chyba sam chłop pisał bo nie było tagu. Z tagami lepiej się czyta.

SuperSzturmowiec

@VikingKing juz to widzałem ale nie w całosci tutaj chyba

Opornik

@VikingKing


>Pedofile, czyli anime i futrzaki.

15dd1ab7-02db-42d8-b11a-640ebd0e8908
SuperSzturmowiec

@zuchtomek czyli jednak dobrze myślałem ale nie byłem na 100% pewny

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Nie mam pojęcia jak to się stało, może leżałem pod tą zasraną kołdrą w nocy, było mi gorąco i ściągnąłem gacie.
Próbowałem się uspokoić.

nie mogą być daleko
powtarzałem sobie. Próbowałem delikatnie wymacać pod kołdrą, czy nie leżą koło mnie, muszą leżec. Macam i macam. Nie ma.
Wtedy słyszę ojca

ooooo anon już nie śpi, wierci się pod łóżkiem tylko hehe pewnie wstydzi się, no nie bądź taki nieśmiały, wstawaj i się przywitaj!
I wtedy usłyszałem, jak wstaje i idzie w moim kierunku. Co robić. Słyszę zbliżającego się ojca, czas się zatrzymuje, goła, 20 letnia spierdolina zaraz zostanie odsłonięta, na dodatek siedzi tu pieniężna karyna.
Kurwa to wszystko zniknie, to nie może się dziać, czemu znalazłem się w położeniu jak bohater jakiejś pasty. Co robić, jakieś czary, modlić się do popara?
Macam szybko w pośpiechu szukając gaci, ale ojciec już jest.
Złapał kołdrę i zerwał ją ze mnie.
Wielka cisza.
Szybko wstałem zasłaniając pysiora, powiedziałem „dzień dobry” skinając głową i wybiegłem w ekstremalnym tempie z pokoju.
Ukryłem się w piwnicy, słyszałem tylko za sobą salwy śmiechu.
To było największe upokorzenie, jakie kiedykolwiek mnie spotkało. Jak o tym myślę, to nie chce mi się wierzyć, że to naprawdę się stało.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Stoję w kolejce, przede mną jakaś para, przed nimi jakaś laska, wcześniej wężyk starych bab. Laska się obraca i zauważa ją ta z pary. I się zaczyna.
– Ewa!?
– Klaudia?! O jaaa, Zajebiście się tak spotkać. W mięsnym, hihihi
– Zajebiście! Dawno się nie widziałyśmy. Kiedy ostatnio? U Marcina na melanżu? Naprawdę zajebiście hihihi.
– U Maćka i Magdy się widziałyśmy chyba
– Nie byłam wtedy, nad morzem byłam, z Moniką pojechaliśmy do Marty i jej tego nowego ich odwiedzić
– No ale i tak zajebiście no.
– No. Zajebiście wyglądasz! Byłaś u fryzjera? Zajebiście!
– No byłam, dzięki, dzięki. Wiem, zajebiście. Hi hi.
Gość z pary milczy. Stoi. Lampi się w kiełbasy. Chyba je liczy. Medytuje w mięsnym.
– Byłam u fryzjera i wyobraź sobie, że jak wracałam autem, to mi wszyscy kierowcy migali światłami. Masakra, mówię ci. Dobry stylista to podstawa.
Nie dowierzam. Zerkam do kolesia od kiełbas. On też chyba nie dowierza. Odpłynął do odległej mięsnej krainy, wzrok wbity gdzieś w ostatni rząd z polędwicami. I nie odrywając wzroku od wędlin, robotycznym głosem mówi:
– A światła miałaś włączone?
– Co?
– Czy miałaś światła mijania włączone w samochodzie?
– Hihihi nie wiem, od fryzjera wracałam. Skąd Ty go wytrzasnęłaś Klaudia? Hihihi.
Wtedy spotkałem wzrok kolesia. Pustka. Zabrała mu duszę. Odwrócił się w ciszy, znowu do kiełbas. Szkoda człowieka.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Czy nie uważacie, że program „Jaka to melodia” stracił jakikolwiek sens? Przecież to jest dobre na youtube jako parodia teleturnieju muzycznego.

Zaczyna się jakąś kurwa operą mydlaną w stylu Mamma Mia z piosenką śpiewaną ewidentnie z playbacku przez gwiazdę. Po tym pojawia się Robert Janowski sławny poeta, piosenkarz, weterynarz i kompozytor polski. Przedstawia uczestników, którzy jak to wynika z krótkiego wywiadu są tu jest pierdyliard pierwszy raz. Przechodzimy do pierwszej rundy. Uczestnik 1 wybiera Bon Jovi. Muzyczka start – słyszeć krótkie „pruh”. Całe 0,041 sekundy I od razu wszystkie 3 guziczki JEB. Uczestnik 2 był pierwszy. „LIVIN ON A PREJER TYSIAC DZIEWIENSET OSIEMDZIESIATY CZWARTY ROK WYDANIA, A BON JOVI MA NA IMIE JON”. Janowski „Tak”. I karawana jedzie dalej przez całą pierwszą rundę, która jest głupia i bez sensu, bo z upływem czasem punkty rosną zamiast spadać, dopiero w drugiej rundzie jest normalnie.

Chyba zaczaili, że nikt nie będzie oglądał słuchania piosenek przez całe 0,513 sekund to wprowadzają przerywnik. Ktoś odgaduje po 0,031 sekundy (nowy rekord programu) piosenkę Ryszarda Rynkowskiego – Dziewczyny lubią brąz. Robert Janowski standardowo lakonicznie „tak”, ale dodaje uwaga „DAREK NAM ZASPIEWA”. No i zaczyna się karawana. Tylko tym razem połączenie opery mydlanej z polskim weselem i dyskoteką z liceum. Jakaś choreografia na scenie, uczestniczy tancza miedzy sobą jak wujek Staszek z ciocią Basią, widownia robi disko. Wygląda to fatalnie i chaotycznie dodając do tego te sztuczne uśmiechy rodem z teledysków Sandu Ciorby.

Mija pierwsza runda, druga runda (w której wreszcie punktacja działa z zasadami logiki) i mamy 3 rundę. No i tutaj standardowo. Wybieramy artystę – Indila. Janowski podpowiedź „Szczęście”. Uczestnik się zastanawia tak mocno, że kloca zasadzi o jezu tak ciężko w końcu mówi „dobra po jednej ryzyk fizyk”. Koleś na fortepianie zamaszystym ruchem przykłada paluszek i słychać – Tink. „DERNIERE DANSE? Tak”. Tak go ta nutka natchnęła.

Wielki finał. Uczestnik w 0,981 sekundy odgaduje 7 piosenek i mamy charakterystyczną muzyczkę. Na koniec mamy gwiazdę odcinka i kolejny odcinek Mamma Mia. Wszyscy szczerzą ryje do kamery i koniec programu.
Okrupnik userbar
MementoMori

Pasta o "Jaka to melodia" 😂 już na początku odpuściłem.

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.
– No, ubierasz się pan.
– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
– Fakt!
– Do PKS mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest PKS.
– I zdążasz pan?
– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę
spać.
Okrupnik userbar
Pan_Buk

Ja też mam dobre połączenia, bo mam 1,5 metra do pracy.

monke

@Okrupnik tym razem nie pasta: pobudka 4:30. Wystarczy umyć twarz i zęby, bo prysznic był przed spaniem, spakować szejka i można wychodzić. Łapię autobus lub za nim biegnę, jeśli mi uciekł, by dostać się na dworzec. Z dworca pyk pociąg. W pociągu można wypić szejka więc śniadanie z głowy. No i jestem. Teraz tylko z buta jakieś 20 minut marszo biegu by być w robocie na 7. Jeszcze tylko minimum 10h tyrki i można wracać.

Zaloguj się aby komentować

ja pierdole jak ja kocham zycie wlasnie palę sobie jointa w domu, Ghościk odpalony, najedzony Nutridrinkiem. Nic mi wiecej nie potrzeba ogladam koncert Ghosta na youtube, kotek siedzi mi na kolanach. Przypominam Ghościk odpalony wiec zero potrzeb zero testosteronu nie musze z nikim walczyc bo nie mam o co. Mam hajsy mam jedzenie i bezpieczenstwo i Ghościk odpalony. Pozdrawiam

#heheszki #ghost #muzyka #pasta i trochę #pasjonaciubogiegozartu

https://www.youtube.com/watch?v=xQJz_LMWF6s

Zaloguj się aby komentować

#pasta
Anony, praca jako dozorca jest przejebana. Mieszkam w starej ruderze na obrzeżach miasta, wchodzących już w tereny leśne. Cały czas muszę coś reperować – a to w piwnicy jakaś rura poszła, a to zawiasy w drzwiach są przerdzewiałe i tak kurwa do zajebania. W dodatku okolica jest niewesoła, tereny typowej patologii. Kręci się tu mnóstwo łysych dresów. Typowe sebixy, łyse, głupie i napakowane, chcą ci spuścić wpierdol jeśli tylko im się nawiniesz. I to nie tylko w godzinach wieczornych, na tym zadupiu trzeba uważać cały czas. I weź tu się dostań bezpiecznie bliżej centrum, jak strach z mieszkania wyjść. Ale nawet chuj w ruderę, chuj w dresów – najgorsi są mieszkańcy. Staram się unikać starego dziada, jak ten zagada na klatce to bite pół godziny musisz wysłuchiwać jego gadania, z którego nic nie rozumiesz, bo cały czas rzuca sentencje po łacinie czy jakimś innym dziwnym języku. Widać, że gość wykształcony, ma u siebie pokaźną kolekcję książek. Niestety, z wiekiem zaczęły się problemy z pamięcią. Cały czas gubi klucze, czegoś zapomina i od razu leci z problemem do mnie. Uciążliwe to, ale w porównaniu z resztą nie jest taki zły. W budynku mieszka też stara gruba grażyna, wygląda jak typowa kucharka ze szkoły, rzucająca jakąś papkę na talerz i mająca wiecznie wkurwioną minę. Cały czas domaga się ode mnie jakichś napraw, drze ryja jak gocha od magicala. Jedyny powód, dla którego jeszcze jej nie wygarnąłem – czasami w podzięce odpala zajebistą naleweczkę, a to zawsze jakiś profit. No i oczywiście mieszka z trójką gówniaków, jedno gorsze od drugiego. Najmłodszy brajanek to typowe ADHD, lata pod nogami, cały czas coś psuje, drze się w niebogłosy i wszędzie go pełno. Jakby tego było mało, upatrzył sobie we mnie autorytet (chyba brakuje mu ojca) i skutecznie rozprasza mnie podczas wszelkich napraw – czy to u nich w mieszkaniu, czy w piwnicy czy kurwa gdziekolwiek. Brajanek ma siostrę – typową nastoletnią karynkę, uważającą się za nie wiadomo jaką księżniczkę. Chodzi po tej patologicznej okolicy i próbuje zdobyć atencje, ale u kogo XDDD jak tu tylko starzy ludzie i dresy. Jest jeszcze najstarszy syn, pryszczaty gruby przegryw, do tego chyba jakiś upośledzony. Łazi za dwójką młodszego rodzeństwa i grażyną i zachowuje się, jakby jedynym sensem jego życia było jedzenie. Jeszcze ma taki typowy przymułowaty głos, który doprowadza do szału. Chociaż czasem jak widzę jak sapie wchodząc po schodach to sobie skisnę pod nosem XD. Ale najgorsze dopiero nadeszło, jak wprowadził się pan A R T Y S T A. Apaszka, bułkę przez bibułkę, te sprawy, wielki światowy talent. No chyba nie za bardzo, skoro mieszka w ruderze na zadupiu. Ale co ja się tam znam Van Gogh też nie był doceniany w swoich czasach. Pan artysta ma zwierzątko i nie mógł to być kot, pies, chomik czy inne normalne zwierze, ale gadająca papuga. Tak kurwa, ptak drący ryja o randomowych porach dnia i nocy. Jeszcze gość zostawił parę razy otwarte okno, to mu ptak spierdolił. Zgadnijcie kto musiał pomagać go łapać. Jakby mnie dopuścili do wszystkich papug na długość ręki to bym wziął i zajebał. I tak właśnie wygląda przejebane życie dozorcy, pod miastem, w starej ruderze. Nazywam się gumiś Grafi i to moja historia.
Okrupnik userbar

Zaloguj się aby komentować

Młodzież zjada szkło!

Wśród młodzieży zapanowała jakaś dziwna moda na jedzenie szkła. Ale powoli, skąd się o tym dowiedziałem. Wczoraj jechałem autobusem, obok mnie siedziała starsza pani. I to właśnie ona mi to powiedziała:

  • Panie, co się teraz dzieje z tą młodzieżą. Doszło do tego, że zjadają szkło!
  • Co takiego? O czym pani mówi?!
  • No mówię panu. Wczoraj jechałam windą, a taka młoda mówi do swojego chłopaka: "wykręć żarówkę, to wezmę do buzi".

#pasta #heheszki #mlodziez
VonTrupka

szkłożrą ( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Zaloguj się aby komentować

Przypomniała mi się historia mojego kolegi geja ze studiów.
Ziomek ubierał się bardzo schludnie i trendy, mówił lekko podwyższonym głosem, chodził do klubów dla gejów i ogólnie obracał się w tym towarzystwie. I oprócz tego miał wiele psiapsiółek, z którymi chodził na zakupki, doradzał, No ogólnie kurwa typowy gej przyjaciel z seriali pokroju "Seks w wielkim mieście". Z tą jednak różnica, ze jego koleżanki były znacznie ładniejsze, niż Pani Koń ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Do czego zmierzam. Mój kolega dochodził do takiej zażyłości z tymi laskami, ze one bez problemów pokazywały mu się u siebie w mieszkaniu w bieliźnie i pytały czy ładna itd. Ofkorz w tym czasie (przypadkiem hehe) pojawiało się winko i ciekawsze tematy. I również temat jego pociągu do kobiet xDD I wtedy tez wiele jego psiapsiółek chciało sprawdzić, czy da się zaciągnąć geja do łóżka - on dawał się zaciągać, po wszystkim mówiąc, ze to nie to i jednak woli facetów, ale wiele z nich miało satysfakcję, ze zaciągnęło geja do łóżka.
No jak się kurwa domyślacie, ziomek nie był żadnym gejem, a 100% hetero - po prostu wykminilł sobie ten sposób na ruchanie świnek i szło mu to znakomicie xD
Prawdę o nim poznałem, kiedy jeszcze razem należeliśmy do studenckiego ONR i ruchaliśmy się w dupe. To były czasy.
Zdjęcie przypadkowe.
#byloaledobre #onr #heheszki #pasta
58a57d35-609b-42de-948a-def9a0e56258
rtofvnt

... ruchales kiedys pedala ? Nie - ale ruchalem kolege, ktory ruchal padala

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@rtofvnt może przy pomocy przejściówki homo na hetero?

096a2f88-5b57-459d-87ac-1a1e53a965c2
sireplama

Ech, kto nie przeżył młodości w ONR, ten uroku hemoroidów nie zrozumie...

NiebieskiSzpadelNihilizmu

@sireplama kojarzysz to powiedzenie "uderz w stół a nożyce się odezwą"? No, to w ONR popularna jest lekka wariacja tego powiedzonka- "uderz w dupę a hemoroidy się odezwą"

jonas

Pracowałem kiedyś z Australijczykiem i spytałem go o pierwszą i najbardziej oczywistą rzecz, o jaką można spytać Australijczyka.

-Ruchałeś kiedyś kangura?

-Nie, ale ruchałem faceta, który kiedyś ruchał kangura. Liczy się?


There's always a bigger fish.

Zaloguj się aby komentować