Protest rolników na granicy - o co chodzi, kto to robi, kto na tym zyskuje? Dłuższe czytanie.
W ostatnim czasie protesty rolników, które w zachodniej Europie odbywały się od wielu miesięcy, zawitały także do Polski. I od razu zalała nas fala sprzecznych newsów, dezinformacji, emocjonalnych uniesień i prezentowana radykalnych politycznych poglądów przedstawianych jako fakty. Spróbuję Wam ten temat przybliżyć i nieco go rozwikłać, bowiem sprawa jest poważna i dotyczy bezpieczeństwa państwa. Szczególnie, że w protest zaangażowały się środowiska skarpetosceptyczne.
- Zacznijmy od początku. Unia Europejska od kilku lat forsuje projekt redukcji emisyjności swojej gospodarki. Celem jest, aby wspólnota osiągnęła zeroemisyjność (czyli, żeby generować tyle CO2 ile jest naturalnie pochłaniane przez biosferę) do roku 2050. Ten największy program to Europejski Zielony Ład, który wyznacza ramy całego przedsięwzięcia na następne 26 lat. Zielony Ład dotyczy wielu kwestii, np. produkcji energii, produkcji przemysłowej czy motoryzacji. A także rolnictwa, które odpowiada za istotny procent emisji (10,5% w roku 2018 [1]). To jest, że tak powiem, Duży Projekt.
- Zielony Ład (Duży Projekt) składa się z szeregu mniejszych koncepcji. W tym Wspólnej Polityki Rolnej (która ma ujednolicić politykę rolną w państwach UE) oraz koncepcji “Fit for 55” (która zakłada zmniejszenie emisji CO2 o 55% do roku 2030, więc można myśleć o niej jako o Mniejszym Projekcie, albo Podprojekcie). [2] Ważne, by tych trzech pojęć nie mylić. Polecam ten artykuł Konkret24, gdzie jest to dokładnie wyjaśnione [3]. Są w nim odnośniki do dokumentów programowych tych koncepcji, a także wypowiedzi polityków PiS na ten temat, do czego zaraz wrócę.
- Jak przy każdym projekcie transformacyjnym, pojawiają się uzasadnione obawy, że pewne grupy będą pokrzywdzone. Nie inaczej jest i w tej kwestii. Rolnicy w różnych europejskich krajach argumentują, że proponowane rozwiązania są zbyt restrykcyjne, co ma uderzyć w ich przedsiębiorstwa, a w konsekwencji doprowadzić do radykalnego wzrostu cen lub wręcz załamania produkcji żywności w UE [7]. Z tego powodu, przez ostatnie kilka lat rolnicy protestowali w różnych europejskich krajach od Holandii [4], Niemczech [5], a ostatnio także we Francji [6]. A także w Polsce, już w 2019 czy 2022 roku [3].
- To jest ogólnoeuropejskie tło. I teraz ważne rozróżnienie: otóż w Polsce, OPRÓCZ TEGO, mamy drugą warstwę problemu, jaką jest import ukraińskich płodów rolnych. Ciąg przyczynowo skutkowy wygląda w największym skrócie następująco. Ukraina to wielki producent żywności. Rosja zablokowała (później: znacząco ograniczyła) Ukrainie możliwość eksportu płodów drogą morską. Więc w maju 2022 roku, Unia zniosła cła na importowane z Ukrainy zboża, by ułatwić ich wywiezienie drogą lądową [8]. Zgodnie z przewidywaniami wielu, zboża z Ukrainy nie szły przez Polskę tranzytem, tylko rozchodziły się na pniu na naszym rynku, gdyż były znacznie tańsze [9]. Z tego powodu, w zeszłym roku Unia na kilka miesięcy zakazała importu, po czym ten zakaz zdjęła [10][11]. Zatem ukraińskie zboże ponownie popłynęło do UE, ponownie będąc znacznie tańsze od tego produkowanego przez unijnych rolników, w tym Polaków.
- Zrozummy zatem dobrze, co się dzieje. W całej Unii rolnicy protestują przede wszystkim przeciwko celom klimatycznym UE w dziedzinie rolnictwa. Ale w Polsce ważniejszy wydaje się aspekt wwożenia ukraińskiego zboża, które jest znacząco tańsze od polskiego. Dlatego równolegle dzieją się dwie rzeczy. Rolnicy protestują w kilkuset miejscach w całym kraju, w tym w dużych miastach jak Wrocław [12][13]. A równolegle, zablokowali przejścia graniczne z Ukrainą [14]. I tu dochodzimy do kluczowego aspektu całej sprawy.
- Do tego momentu mamy dwie warstwy tortu: protest europejskich (w tym polskich) rolników przeciwko unijnej polityce oraz protest tylko polskich rolników przeciwko importowi ukraińskiego zboża. Na tak przygotowany podkład kładziemy teraz kolejne warstwy: polityczną wojnę PiSu z resztą świata, kretyńską próbę zaistnienia przez Konfederację, aktywność środowisk antysystemowych i skarpetosceptycznych, klasyczną pseudopatriotyczną histerię, postępującą anarchię oraz niekompetencję państwa i mediów. Całość polewamy lukrem putinowskiej propagandy i przystrajamy wisienką destabilizującej państwo prowokacji. I cyk, mamy transgraniczny tort dezinformacyjny, którego spożycie źle może odbić się czkawką całemu regionowi. Proszę podawać z otwartym na Kremlu szampanem.
Popatrzmy na te warstwy po kolei.
- PiS kontra Unia, KO i… eee… PiS…
Oczywiście, że to wykorzystują, by mówić, że oto przyszedł nowy rząd, który z czystej nienawiści do rolników (soli tej ziemi, podstawy gospodarki itd.) postanowił spełnić szatański plan UE i zagłodzić Polaków. Nagle przypomnieli sobie, że oni są przecież przeciwko tej całej zielonej transformacji, choć to ich rząd jeszcze rok temu ją współtworzył, ich premier zachwalał ją jako doskonale zgodną z pisowskim programem rolniczym, wreszcie to ich unijny komisarz był przedstawiany jako jego autor. Oczywiście, to przeszłość. Teraz logika etapu jest taka, że to KO i inni europosłowie spoza PiS zagłosowali w 2019 za Zielonym Ładem, więc to ich wina. Bo PiS akurat ten jeden raz głosował przeciw, choć później już projekt chwalił [3]. Przy okazji politycy zarówno PiS, jak i KO, notorycznie mylą wymienione na początku unijne programy, potęgując chaos [3]. Oczywiście taka retoryka działa bardzo destabilizująco, bo podgrzewa nastroje, cóż, wywrotowe. No bo skoro rząd chce zniszczyć polskie rolnictwo, to trzeba dać odpór, prawda? A taki Mariusz Błaszczak już wezwał do pełnego embarga na wszystkie ukraińskie towary rolne, choć ledwie jeszcze przed chwilą był członkiem rządu, który nie potrafił zorganizować tranzytu i doprowadził do zalania naszego rynku tymi właśnie produktami [19].
W odróżnieniu od PiS, Konfederosjanie nie mają teraz zbyt wiele na głowie, za to bardzo potrzebują zaistnieć przed wyborami. Dlatego o ile dla Kaczyńskiego blokada to jeden temat z wielu, o tyle chłopcy wjechali w to jak dzik w żołędzie. Serio, wejdźcie na jakiekolwiek social media Konfy, a zobaczycie niemal tylko ten protest. A taki poseł Ryszard Wilk (nie mylić z Jackiem Wilkiem) to nawet zrobił Potężną Interwencję Poselską, w trakcie której ze spiętymi pośladkami podszedł do wysypanej kukurydzy, pokazał ją do kamery, po czym schował do kieszeni, nie wiadomo właściwie po co. [17] Ale wracając: jednym z organizatorów jest Rafał Mekler, szef lubelskich struktur Konfy. Mekler, co charakterystyczne dla tej partii, ma obsesję na punkcie Bandery, twierdzi, że ukraińscy imigranci “zmieniają skład Polski” i powiela narracje o bajecznie bogatych uchodźcach, którzy wożą się drogimi autami. Używa też pięknej, importowanej z Rosji nazwy “Unia Gejropejska” [42]. Podobnie jak swego czasu Krzysiu Bosak, w imieniu nas wszystkich, wystawił nawet Ukrainie rachunek za pomoc na skromną kwotę 100 miliardów złotych [15]. Rachunek do dziś wisi zresztą na stronie Konfederacji [16]. Innym organizatorem i samozwańczym trybunem ludowym został niejaki Hubert Ojdana, który oczywiście również startował z list Konfy [18] oraz ma na koncie wypowiedzi chwalące perspektywę rosyjskiego zwycięstwa [20]. Ojdana już został zresztą konfederackim męczennikiem, bo ma jakoby dostawać pogróżki od ukraińskich służb [21]. Konfederatów można by wymieniać długo, ja tylko wskażę antyszczepionkową braunistkę Karolinę Pikułę, która nazywa sytuację “egzekucją na narodzie polskim”, a która właśnie została kandydatką tej partii na fotel prezydenta Rzeszowa [28].
Co ciekawe, Konfederaci dużo mówią o jakości ukraińskiego zboża, które ma być niby zatrute, spleśniałe i tak dalej. Jakbym był złośliwy, to bym przypomniał wypowiedzi różnych Sośnierzy o tym, że kontrola sanitarna to lewactwo, ale nie jestem złośliwy.
Środowisko Konfederacji oczywiście płynnie przenika się z już jawnie proputinowskimi aktywistami. Na granicy pojawił się już szereg znanych kremlowskich propagandystów, którzy nagle bardzo zainteresowali się rolnictwem. Mamy więc Jerzego Andrzejewskiego z niedawno utworzonej przez ekspierta od gieopolityki Leszka Sykulskiego partii Bezpieczna Polska, który to Andrzejewski z lawety nawoływał do pokoju i honoru, powielił narracje o zastępowaniu hodowli świń robakami, stwierdził, że tęskni za “zamordowanym” “najlepszym Polakiem”, czyli za Andrzejem Lepperem, a obecne działania wrażych sił nazwał terroryzmem, który zniszczy Polskę [22]. Zresztą Bezpieczna Polska również aktywnie wspiera protest [25][27]. Sam Sykulski, który oczywiście uważa się za pacyfistę, twierdzi, że stoimy przed wyborem: albo dogadamy się z Rosją i Białorusią, albo dostaniemy żywność z Ukrainy i “LGBT gender z Zachodu” [24]. Andrzejewskiemu towarzyszy także Piotr Panasiuk [23], którego social media polecam każdemu, kto chce się zapoznać z aktualnymi liniami propagandowymi Kremla. Aktywny medialnie jest także np. Roland Dubowski, autor Myśli Polskiej [44] były działacz Obozu Wielkiej Polski, który nie mógł być na miejscu, bo akurat upamiętniał radzieckich żołnierzy na Warmii, oczywiście w towarzystwie rosyjskiego ambasadora, a także byłych działaczy Zmiany: Piskorskiego i Jankowskiego [26]. Dodajmy, że relacje z przejścia w Dorohusku robiła znana telewizja dezinformacyjna, trzymajta się, MIR tv [36]. Dodajmy, że relacje dla tej telewizji robi między innymi Marzanna Gontarska. Pozwolę Wam zgadnąć z jakiej partii kandydowała [38]. Protest zdaje się koordynować Instytut Gospodarki Rolnej. Wbrew nazwie, nie jest to instytucja rządowa, tylko prywatny think-tank, należący do potentata branży futrzarskiej, zaprzyjaźnionego z Rydzykiem milionera Szczepana Wójcika [43].
Przypomnijmy najpierw, co się właściwie dzieje. Rolnicy w całej Europie boją się, że unijne regulacje uderzą w ich biznesy. Zostawiam na boku, na ile tak rzeczywiście będzie - mają prawo się tego bać i być źli. Z drugiej strony, polscy rolnicy boją się, że dumpingowe ceny ukraińskich płodów rolnych uderzą w ich biznesy. Mają prawo się tego bać i być źli. Jedni i drudzy mają prawo protestować. Ale jeden i drugi problem są do załatwienia na drodze zwykłych zmian legislacyjnych. Na przykład jakiś czas temu w niemal podobny sposób Unia zapewniła mechanizm osłonowy dla górników, a wobec rolników już poszła na pewne ustępstwa [7]. Kwestia importu ukraińskiego zboża od początku miała być załatwiona inaczej - to zboże miało iść przez Polskę tranzytem na rynki pozaunijne. Nie wiem jak łatwo lub trudno jest to wprowadzić, ale wprowadzenie tego w zasadzie rozwiązuje problem, a rozmowy między Warszawą, a Kijowem są jakoby na finiszu [34]. Tyle fakty. Jednak z powodu aktywności PiS, Konfederacji i skarpetosceptyków, a także przez nieudolność (także medialną) rządu, w mediach społecznościowych rozlewa się obraz protestu jako niemal nowego powstania narodowego. Idąc za przykładem francuskiego artysty, który z pomocą sztucznej inteligencji tworzył obrazki z rolnikami zasypującymi Paryż zbożem [30], w polskich socialach roi się od podobnych grafik. Na jednej kolumna rolników idzie pod flagą naprzód, wiedziona przez ogromnego orła. Obok wzruszające zdjęcie dziecka na mini-traktorze, pozdrawiającego protestujących polską flagą. Obok nawołyawnie do obalenia rządu [31]. Na drugim, chyba z tej samej sesji w Midjourneyu, orzeł prowadzi kolumnę oflagowanych traktorów [32]. Na kolejnej stary rolnik roni łzy nad kiełkami zboża, w tle polskie flagi powiewają nad złotymi łanami [33]. I tak dalej, do znudzenia. Zwykły protest (duży, ale nadal zwykły), jakich w Polsce nie brakowało za każdego rządu, nagle urasta do rangi antypaństwowej rebelii. Podziały się pogłębiają. Głębokie przekonania o opresyjnych rządzie i Unii wbijają się do głów. Władimir Władimirowicz lubi to.
Powyższe zjawiska już do niej doprowadziły, przynajmniej lokalnie. Jacyś samozwańczy strażnicy patrolują okolicę i uciekają przed “karkami” [41]. Ktoś otwiera i wysypuje ukraińskie zboże [35]. Ktoś robi kontrole ukraińskich tirów. Ktoś twierdzi, że w samochodach-chłodniach przewożona jest broń, ktoś, że to “żywność bez kolejki” [37][39]. Ktoś publikuje zdjęcia spleśniałej kukurydzy, twierdząc, że to ta przywieziona z Ukrainy, czego nie da się zweryfikować, ale to autorom nie przeszkadza w mówieniu, że nas trują [40][41]. Taka sytuacja jest niedopuszczalna w żadnym miejscu, ale na granicy, w dodatku tej, w dodatku teraz - jest to po prostu porażka państwa. Mówimy o zewnętrznej granicy Unii i NATO. W dodatku o granicy, przez którą przechodzi sprzęt wojskowy i pomoc humanitarna dla walczącej z rosyjskim imperializmem Ukrainy. Każde spowolnienie tych dostaw cieszy tylko jeden kraj: Rosję. Nie można nie panować nad takim miejscem [48]. Tymczasem wygląda na to, że w ogólnym uniesieniu umyka, że po okolicy swobodnie biegają znani prorosyjscy działacze, antycovidowi szaleńcy oraz… kto? No właśnie w sumie nie wiadomo. W takich okolicznościach bardzo łatwo o…
Już miały miejsce. Poza wspomnianymi wyżej samozwańczymi kontrolami, na proteście pojawiają się treści antyukraińskie, które przywołują wspomnienia z wiosny 2022 roku. Mamy więc porównywanie obecnej sytuacji do, jakżeby inaczej, Wołynia [45]. Mamy popularną dwa lata temu grafikę z polskim ludzikiem wykopującym z konturowej mapy Polski ludzika ukraińskiego, podpisaną “koniec gościny, niewdzięczne skur…” [46]. Wszystkie te działania mają na celu to samo. Skłócić nas z Ukraińcami, przekonać nas, że w naszym interesie jest, aby Ukraina przegrała. Przekonać nas do konieczności “dogadania się z Rosją”. A także, co nie mniej ważne, przekonać Ukraińców, że jesteśmy ich wrogami, na których nie można liczyć. Przy okazji, sytuacja na granicy już jest grzana w rosyjskich mediach jako “dowód” na społeczny opór przeciwko wsparciu dla Ukrainy, co zresztą wraca do nas w postaci niewiele zmienionych narracji [47]. To się dzieje naprawdę niewielkimi środkami, a może być bardzo skuteczne. Niestety, państwo na razie nad tym nie panuje, a media skupiają się na samym fakcie istnienia protestów, nie poświęcając zbytniej uwagi temu, kto w nich bierze udział.
Podsumujmy.
Transformacja energetyczna UE może uderzyć w rolnictwo europejskie. A import taniego ukraińskiego zboża bez unijnych atestów, uderza w rolnictwo polskie. Ale to są rzeczy do załatwienia na płaszczyźnie prawnej, z uwzględnieniem postulatów grupy interesu, jaką są rolnicy. Natomiast na tym fundamencie, wyrosła nam megalityczna budowla antyeuropejskich, antyukraińskich i jawnie prorosyjskich kłamstw, manipulacji i pseudopatriotycznej histerii. Prosta rzecz została obudowana emocjonalnymi narracjami o sięgających daleko konsekwencjach geopolitycznych. Protest rolników jest wykorzystywany instrumentalnie przez polityczne partie (PiS, ale przede wszystkim Konfederację), ruchy jawnie prorosyjskie, zwykłych prowokatorów oraz samozwańczych szeryfów, którzy nie wiadomo kogo reprezentują. Oraz przez kremlowską propagandę, która z lubością pokaże wszystkim (Polakom, Ukraińcom, Rosjanom), że ta cała Europa stoi na progu jakiejś wojny domowej pomiedzy uciśnionymi obywatelami a opresyjnymi rządami.
Władimir Władimirowicz lubi to. I to bardzo.
#jebacpis #zostaniecierozliczeni #polityka #putinowskapolska #jebackonfederacje
(Tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)