Zdjęcie w tle
Grupy wsparcia

Społeczność

Grupy wsparcia

112

Pierwszym krokiem do pokonania depresji i samotności jest rozmowa z drugim człowiekiem.

Nie wiem czy wybrałem dobrą społeczność do zamieszczenia wpisu, ale jeżeli nie to wybaczcie.
Tak czy inaczej chodzi o to że potrzebuje pomocy, a może bardziej porady, bo nie mam się do kogo zwrócić z tym pytaniem. A jest to sprawa poważna od której może zależeć moje materialne jestestwo.
Otóż mieszkam sam z babcią (mamą mojej matki), na 2-3 miesiące w roku przyjeżdża ciotka, która mieszka w Neapolu we Włoszech, ale do której należy dom w którym mieszkam. Sprawa wygląda tak że mieszkałem w nim od urodzenia do 11 roku życia z rodzicami, później się wyprowadziliśmy, wróciłem do domu babci i cioci kiedy miałem 21 lat, bo moi rodzice są patologiczni. Matka jest mizantropką, a stary typowym patusem-januszem, chlorem, złodziejem, i bokserem słabszych. Jak byłem w III gimbazie to tak mnie pobił że jestem teraz głuchy na lewe ucho, ale mniejsza, przejdę do sedna sprawy: Otóż stary ma firmę budowlaną, typowa fuszerka januszerka, plus duża rotacja ludzi bo nie płaci ludziom wypłat. Dostawałem nawet telefony z pogróżkami "dojedziemy cię synu złodzieja" itp. Zmiana nazwiska nie pomogła. Policja mnie wyśmiała i powiedziała że powinienem to załatwić jak mężczyzna... Ale do setna: Ta firma starego jest zarejestrowana na dom w którym ja mieszkam, nie tam gdzie on mieszka. Zarejestrował ją na ten dom w czasie kiedy już mieszkał na dziko w nowym domu, ale zameldowany był cały czas w starym. Boję się że któregoś dnia wpadnie komornik i zabierze mi wszystko co mam, a i tak mam bardzo mało. A wiem doskonale że komorników nie interesuje to czy to jest moje czy starego. Ani to że zmieniłem nazwisko i nie utrzymuję z nim kontaktów oraz od kilku lat (na szczęście) nie widziałem go nawet na oczy.
I tutaj moje pytanie: Czy ja mogę to jakoś gdzieś zgłosić, tak żebym ja nie miał problemów, że ta jego firma jest zarejestrowana w miejscu gdzie tego zjeba nie było nawet od kilku dobrych lat? I czy jako ktoś kto nie jest właścicielem budynku, a jedynie jego lokatorem mogę to zgłosić? Bo moja ciotka która jest właścicielką domu na pewno tego nie zgłosi.
Każdego dnia boję się że wpadnie komornik i zabierze mi wszystko, a to co mam cennego mógłbym dosłownie policzyć na palcach jednej ręki.

Zaloguj się aby komentować

Nie wiem co musi się stać żebym chociaż przez chwilę była szczęśliwa. Myślałam, że odcięcie się od rzeczy z przeszłości sprawi, że będę czuła się lepiej ale tak naprawdę nic to nie dało. Przez chwilę byłam szczęśliwa bo zapisałam córkę do przedszkola, siebie do szkoły. Ale co dalej? Ciagle czekam na telefon żeby umówić wizytę córki aby potwierdzić/wykluczyć autyzm. A ja sama nie wiem za co się zabrać bo na nic nie mam sił. Czuje się strasznie samotnym człowiekiem i płacze pisząc to. Boje się, że do zasranej śmierci ludzie będą wykorzystywać moje dobre serce. Boje się, że nigdy się prawdziwie nie zakocham. Boje się, że będę sama bo kto będzie chciał samotną matkę z dzieckiem, które w na 90% ma spektrum autyzmu.
Była osoba, która na chwilę mi dała nadzieję i czułam się szczęśliwa ale skończyło się jak zawsze. A ja nadal czekam, że jednak się odezwie. Czuje się beznadziejnie.

Zaloguj się aby komentować

10 dni od mojego wpisu o magisterce i dalej nic nie zrobione. Wciąż zero chęci i motywacji to pracy nad tym. Wiecznie coś przeszkadza, wiecznie coś innego mam na głowie. Zaczyna to niestety znów wyglądać bardzo źle dla mnie. Nie wiem już jak przekonać siebie do pracy nad tym.
lubieplackijohn

@c__c Przypomnij, jaki temat pracy?

Zaloguj się aby komentować

Zostań Patronem Hejto i odblokuj dodatkowe korzyści tylko dla Patronów

  • Włączona możliwość zarabiania na swoich treściach
  • Całkowity brak reklam na każdym urządzeniu
  • Oznaczenie w postaci rogala , który świadczy o Twoim wsparciu
  • Wcześniejszy dostęp, do wybranych funkcji na Hejto
Zostań Patronem
Pora ogarnąć to życie w końcu. Czuję, że wiatr zmian nadchodzi niczym tornado i znów skieruje mnie na właściwe tory. Rzadko coś publikuję, więc pozwolę sobie na napisanie czegoś ode mnie, co bardziej pomoże mi ogarnąć swoje myśli.
Za 2 dni powinienem bronić magisterkę i nareszcie się skupić na poważnych problemach życiowych, niestety ostatnie miesiące nie byłem w stanie się za to zabrać. Nie wiem jakim cudem zdałem wszystkie przedmioty jakie miałem, ale w sumie widocznie nie wymagały one za wiele pracy skoro mi się udało. Najczęściej zabranie się za co dzień przed lub na kilka dni przed pozwalało na ogarnięcia tematów, aczkolwiek nie bez nerwów. Już właściwie semestr temu miałem się poddać i spróbować za rok wrócić, ale wyszło tak że wszystko zdałem z całkiem przyzwoitym wynikiem. Aczkolwiek trochę mi szkoda, bo mogłem wyjechać na czyste 5.0 na magisterce, ale widocznie nie dla mnie to, nie z tym stanem psychicznym.
O dziwo na początku studiów byłem dość zmotywowany i nastawiony na sukcesy, ale z czasem niestety wszystko przepadło i zapętliłem się w czymś czego nie rozumiem do dziś. Na początku studiów, kiedy wystarczyło się uczyć i notować dobre wyniki czułem się dość pewnie, bo właściwie nauka to mój żywioł, o ile czuję sens tego wszystkiego. Niestety jakoś na 2-3 roku, gdy pozostali łapali pierwsze staże i praktyki ja się zaciąłem, ponieważ to zaczęło wydawać się dla mnie barierą nie do przeskoczenia. Podejmowałem próby złapania jakieś praktyki/stażu, ale niestety odbijałem się od ściany. Mniejsza o to, w każdym razie tak mniej więcej zaczęły się moje problemy, które trwają, aż do dziś. Z kolejnymi semestrami traciłem siły i zapał do nauki, bo wydawało mi się to bezcelowe. Skończyłem inżynierkę z opóźnieniem, ponieważ jej sensu też specjalnie nie widziałem, wyniki raczej bardzo dobre, jakoś do zajęć byłem w stanie się zawsze złożyć w odpowiednim momencie. I tak po roku przerwy od studiów postanowiłem wrócić na magisterkę, ponieważ niespecjalnie widziałem jakieś inne opcje, chciałem zobaczyć jak sobie poradzę i wróciłem o dziwo znowu niezwykle zmotywowany, wierząc w to, że ma to sens. Niestety trwało to już dość krótko i po pierwszym semestrze dość szybko znowu pojawiła się niechęć do wszystkiego, ale w sumie wygląda na to, że było na tyle łatwo, że doczłapałem do ostatniego semestru i jedyne co mi pozostaje to napisać pracę magisterską. Czas na napisanie mam mniej więcej do końca listopada, ale najlepiej by było wyrobić się jeszcze w semestrze letnim. Podsumowując dobry czas przeplata mi się z niechęcią do tego wszystkiego, a w sumie lubię zagadnienia poruszane na wszystkich przedmiotach, ale nigdy nie znajdowałem chęci się w nie zagłębić bez reszty.
Teraz mam nadzieję, że uda mi się przez wakacje napisać tę prace i w końcu cokolwiek ruszyć z życiem, bo już mam trochę dość swojego aktualnego położenia. Już nawet nie chodzi mi o osiąganie rzeczy wielkich, a jedynie o spełnienie się w czymś i poczucie szczęścia. Szukając źródła problemów postanowiłem przeanalizować swoje dzienne rutyny i postarać się naprostować swoje niezdrowe nawyki. Jednym z takich nawyków z pewnością był wykop, którego treści wydawały się czymś dostarczającym nieco radości, ale jednocześnie pchającym z niezwykle niezdrowym kierunku dla mnie. Kilka tagów może i fascynowało wpisami użytkowników, pozwalało na oderwanie myśli od rzeczywistości, która dla mnie jest zbyt jaskrawa czy szczęśliwa. Wiele tagów odnośnie depresji pozwalało pomyśleć nawet, że może nie jest u mnie tak źle, ponieważ historie innych bywały jeszcze bardziej dramatyczne. W każdym razie oczywistym wydaje mi się zerwanie z tym serwisem. Przed dołączeniem tam, byłem dużo radośniejszy.
Innym gnębiącą mnie rzeczą, która zabierała setki godzin była gra multiplayer, w której w ostatnich miesiącach spędzałem zdecydowanie zbyt wiele czasu i często to ona właśnie odrywała mnie od moich obowiązków i pochłaniała bez reszty. Znowu kosmicznie późno zacząłem z tym coś robić. Niestety mam w sobie chyba jakiś niezdrowy gen, który sprawia, że ulegam takim zjadaczom czasu. Kiedyś był to LoL, Gwint, teraz Destiny, pewnie do tej listy można dopisać jeszcze wiele innych. W każdym razie na ten moment zmieniłem hasła, ale wydaje mi się, że powinienem ostatecznie usunąć konto i nigdy tam nie wracać. Zostawianie sobie furtek kojarzy mi się bardzo źle. Najlepiej do tej pory działało palenie mostów, wszędzie tam, gdzie to było możliwe. I tutaj się waham czy to zrobić, czy kiedyś nie będę chciał wrócić choćby na chwilę. Ale z drugiej strony ja tak tego nienawidzę już, nienawidzę tracić czas, gdy życie umyka, a mógłbym robić rzeczy przybliżające mnie do szczęścia. Podobnie jak wykop, chwilowa dopamina, która powoduje zjazd samopoczucia. Wydaje mi się więc, że usunięcie wszystkich kont z grami, może na mnie podziałać dość dobrze. Dają one tylko poczucie utraty czasu, którego zbyt wiele nie ma tak naprawdę.
Usunąłem już DC, który też wydawał mi się rakowy i zabierał niemiłosierne ilości czasu, który powinienem poświęcić na inne rzeczy, zaczynając od rodziny, nauki, pracy. Tutaj już postarałem się o spalenie mostów. Tutaj nasuwa się wniosek, że palenie mostów działa najlepiej. Na Facebook trzymam tylko najbliższych znajomych i grupę ze studiów, plan jest na całkowite odcięcie również. Jako domyślny komunikator sobie zostawiam WhatsApp, który nie wciąga tak jak ten kombajn zwany Facebookiem. Ogólnie celem jest to, żeby sieci społecznościowe mnie nie pochłaniały, a jedynie były drogą do komunikacji z innymi.
Wiem, że straconych lat już nie odzyskam, a stracone szanse już raczej nie wrócą, a nawet mogą się zemścić. Ale o ile będę szczęśliwy za rok lub dwa to nie ma to znaczenia, ponieważ moim marzeniem jest tylko być szczęśliwym. I właściwie niewiele potrzeba, żebym mógł się czuć spełniony. Nie dążę do posiadania własnej rodziny, posiadania wielkiego majątku, czy sławy. To co mi da szczęście to samospełnienie w jakiejś dziedzinie, zdrowy tryb życia i jakieś towarzystwo, z którym będę mógł spędzić czasem wolny czas.
W kolejnych wpisach zapewne będę spisywać jakie postępy poczyniłem. Może i ktoś poratuje jakimś wartościowym słowem.
P.S. Obecnie mam 25 lat, niby wciąż młodość, ale czas ucieka niezwykle szybko, więc jeśli uda mi się osiągnąć szczęście do 30 to będę zadowolony.
Rozkmin

"postanowiłem wrócić na magisterkę, ponieważ niespecjalnie widziałem jakieś inne opcje"

Po magisterce zamierzasz znaleźć pracę czy dalej się rozwijać? Jak będziesz pracował nie będziesz miał za bardzo czasu na zjadacze czasowe

c__c

@Rozkmin Muszę. Innych opcji za bardzo już nie widzę.

Havelock_Vetinari

@c__c No i prawidłowo, że tutaj napisałeś. Od tego jest grupa wsparcia i mam nadziej, że jest Ci lżej. Czekam na kolejne wpisy! ;d

Zaloguj się aby komentować

Dziś wam opowiem o czymś, co się nazywa zniekształcenia poznawcze. Jest to zjawisko dotykające nas wszystkich i z zakresu psychologii. Warto być świadomym, że takie coś istnieje.
Co to jest?
Ogólnie rzecz ujmując jest to myśl, łącząca się z negatywnymi emocjami, która zawiera błędy logiczne.
Dlaczego warto znać to zjawisko?
Z dwóch powodów:
  • Dotyczy ono nas wszystkich, i jest ono naszym mechanizmem obronnym.
  • Kiedy pojawia się zbyt często, może prowadzić do nerwicy, lęków, depresji i innych niefajnych schorzeń.
Jak z nimi walczyć?
Nie trzeba, tak długo, jak nie paraliżują nas w działaniu. Warto spróbować je ograniczyć, ale nie warto walczyć, i warto mieć ich świadomość, kiedy przejmują nad nami kontrolę.
Ale na czym te myśli polegają?
Zniekształceń poznawczych jest całkiem dużo. Wymienię kilka najpopularniejszych, i odeślę na koniec jako uzupełnienie do filmu poniżej.
1)Nadużywanie imperatywów oraz uogólnianie. Objawia się tym, że w obiektywnie neutralnej sytuacji nadużywamy słów typu "muszę", "zawszę", "nigdy" i innych, o podobnym wydźwięku (np. "Nigdy nie zdam tego egzaminu, jest taki trudny", "Muszę skończyć szkołę wyższą, jeżeli chcę być szanowana"; "Wszyscy bogaci to złodzieje, a wszyscy biedni to nieroby i patologia")
  1. Dychotomia myślenia. Objawem tego zniekształcenia jest postrzegania dwóch skrajności, myślenie wszystko, albo nic (np. Albo będę milionerką, albo nie będę mogła opłacić rachunków i wyląduje pod mostem")
  2. Katastrofizacja. Objawia się to zniekształcenie, wróżeniem najgorszego możliwego scenariusza (np. oddałam dzień później projekt, pewnie ze mną zerwą umowę i pozwą mnie, bo naraziłam ich na straty, przywalą mi do zapłaty 500 tysięcy, nigdy się nie wykaraskam aaaa")
  3. Błąd atrybucji. Nadanie komuś cech wewnętrznych, na podstawie jego jednostkowego zachowania, które może wynikać z czynników zewnętrznych (np. kiedy widzi się agresywnie jadącego mężczyznę autem, która łamie przepisy, to nie koniecznie musi to oznaczać, że jest wariatem. Może np. wieźć rodzącą żonę na porodówkę, albo dziecko na sor, bo się zadławiło).
I tu się zatrzymam, bo fajnie temat opisała Psycholoszka, może nie każdej osobie taka forma musi podejść, ale pomijając wodotryski występujące licznie w filmie, bardzo ładnie rozwija temat.
Ps. Grupy wsparcia, bo temat może wywołać dyskusję, do której zachęcam.
https://www.youtube.com/watch?v=dhljam-N5F4
lubieplackijohn

@maiahi Damn, jest ciut za późno jak dla mnie na czytanie ze zrozumieniem. Pozwól, że napiszę coś bardziej treściwego, jak się już obudzę

c__c

@maiahi Ja mam chyba tak, że nawet jeśli mam jakieś problemy ze sobą to wolę tego nie rozgrzebywać. xD Jakoś tak lepiej się czuję ze świadomością, że może nie jestem wcale taki chory.

c__c

Co do samego tematu to wydaje mi się, że niektóre z punktów spełnia większość z nas. Wszyscy mają obawy dotyczące tego, że zrobią coś źle, ale cóż poradzić, musi być zrobione coś, więc się robi. A co do myślenia oceniającego to niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który nigdy nie zarzucił komuś jakiejś cechy w nerwach po jednym zdarzeniu. Ludzie to impulsywne zwierzęta, najpierw instynkt, później myślimy.

Zaloguj się aby komentować

Hej @dziki!
Jak mam jakieś gorsze dni, to lubię sobie posłuchać bożej owieczki (。◕‿‿◕。) Dasz radę! Bo jak nie Ty, to kto? Uwierz w siebie! My w Ciebie wierzymy! ( ͡° ͜ʖ ͡° )つ──☆*:・゚
"You brand it a crisis
I name i tan honor
To face what arises
To remain unconquered
All the worst that I feared has come to pass
And dispair is in an endless supply
I dug my way to bottom of the bloody truth
Buried beneath a spotles lie
I'm sworn to stay the course that I alone have chosen
Because we're all gonna die"
https://www.youtube.com/watch?v=vmShQzOeAQo
dziki

@mala_mi a dziękować za ten kawałek, przesłuchałem z przyjemnością choć ostatnio kompletnie nie mam ochotu na metalowe klimaty Ostatnio katuję takie dziwy: https://www.youtube.com/watch?v=v9Ovo93caTI


@maiahi nie mam wiedzy z gamedevu, ale jej nie potrzebuję do tej pracy Niska samoocena i brak wiary we własne możliwości, to mój problem...

lubieplackijohn

@dziki Nie wiem, co to jest, ale wpada w ucho

Zaloguj się aby komentować

A co tam. Też usuwam wykop, jak @maiahi . A komu to potrzebne? A dlaczego? Tak z perspektywy czasu to poza jedną rzeczą, to same szkody mi wyrządził ten serwis na psychice.
Może nie będę szczęśliwszy, ale chociaż mniej zmartwień będę mieć czytając wpisy ludzi, które powinny być dla mnie bez znaczenia. Bardziej mnie te wpisy męczyły, niż dostarczały radości. A to ktoś był w czymś lepszy ode mnie, lub takiego udawał, a to ktoś pisał jakieś dołujące historie lub niesmaczne treści.
Odcinanie się od toksycznych środowisk i społeczności jest czymś, o co powinno się dbać. Prawdopodobnie najgorsze 2,5 roku w moim życiu. Jakoś dziwnie przyciągają takie syfy do siebie, a potem ciężko się oderwać. Coś jakby upadek do wody, która zaczyna Cię z każdym dniem, wciągać coraz bardziej i ciągnąć na dno.
Tutaj też pewnie nie zabawię za wiele. Ale na pewno nie będzie mi to zjadało tyle czasu ile wykop.
c__c

@alidzi Same here. Minimalizm w społecznościach to coś co mnie cieszy.

Brickstone

@c__c to dość oczywiste. Kiedy zakładałem mogę poprzednie konto, czyli 13 lat temu, to był relatywnie mały portal. Niestety z czasem doszedł tam blip, a z nim mnóstwo osób które nie powinny się tam nigdy znaleźć (jak nasz były prezydent) i zaczął robić się gnój. Normalny krąg życia

Legion

@c__c Gdyby nie wykop, to Piekło świeciłoby teraz pustkami. A tak, cyk, pełne komory dusz potępionych. Nic, tylko się cieszyć!

Zaloguj się aby komentować

Uzależnienie sprawiło że wróciłam na wykop, to zapostowałam 10 past o serwerowni i poszedł perm (tzn. ban do 2040 roku, bo tak popsute to mają XD), więc odwrotu nie ma.
Z jednej strony szkoda i mi smutno, z drugiej musiałam to zrobić dla siebie. Zmieniłam się przez te pół roku. Jestem o wiele smutniejsza, zdołowana, wątpiąca, zmarkotniała i zgoszkniała niż byłam jeszcze w 2019 roku. Z rozmarzeniem wspominam czasy jak sama z siebie usypiałam o 21-22 i było to dla mnie równie naturalne co dziś siedzenie do 3-4 rano. Zrobienie czegokolwiek irl jest dla mnie walką, bo liczyło się czy ktoś odpowiedział na mój wpis, czy ktoś zaplusował, czy coś ciekawego mnie nie omija, czy będę mogła kogoś rozśmieszyć swoją refleksją, czy ktoś mnie uzna za wartościową i mądrą osobę.
Po prostu jestem chora. Poległam z swoimi słabościami wpadając w nałóg, który mnie mordował. Teraz to przecięłam. Pewnie będzie mi ciężko, potwornie ciężko, ale dam radę. Musze dać. Dla siebie.
A w sumie ciągle kasując, wracając, kasując, wracając i rozciągając to, tylko robiłam niepotrzebną dramę, i wyglądało to żałośnie, jakby rozterki dorosłej kobiety o portal z gównowpisami nie były żałosne same z siebie. To usunięcie konta na portalu z (nie)śmiesznymi obrazkami, który dla niepokojącej liczby wartościowych i fajnych ludzi zastępuje kontakty towarzyskie po prostu uznam za naturalną kolej rzeczy. Anyway. Maiahi na wykopie znikneła, ale zostaję tutaj. Nie wiem w sumie po co to nawet piszę, ale czuję że się muszę "wygadać" z problemu pierwszego świata, który dla zdrowo funkcjonujących jednostek, którą sama byłam jeszcze rok temu jest naturalny. No nic. Za 2 miesiące pewnie uznam że wpis żałosny i będę nerwowo próbowała go usunąć, tylko ze się nie da, bo po jakimś czasie się to blokuje.
tymszafa

@maiahi ja ogólnie muszę zacząć żyć życiem prawdziwym, a nie tym e-zyciem. FOMO mnie dobija.

c__c

Ja to trzymam tylko dla jednego tagu. Ale ten sam problem właściwie. Zainstalowana apka na telefonie "Wykop mobilny" i godziny stracone. Na PC rzadko siedzę. Plusami nie pogardzę, też szukam trochę uwagi, nie wiem po co. Od ludzi, których nie znam, ani oni nie znają mnie. U Ciebie o tyle dobrze, że to być może jedyny nałóg, z tego co tam czytam to niektórzy mają całą litanię nałogów, a wykop to jedynie wierzchołek góry lodowej. Cieszy mnie, że tu jesteś. Prawie Cię nie znam, ale wydajesz się inteligentną dziewczyną, a to bardzo cenię.

znany_i_lubiany

W rozmowach z osobami które mają fejsa, oraz inne konta społecznościowe jest jakaś presja na to żeby generować sukces,zapunktować. Bardzo dużo z nich mówi że czuje że to jest toksyczne, zwłaszcza na fejsie, czują się źle i to ich dobija. W pewnym stopniu rozumiałem fenomen fejsa, samemu nie mam konta i jest mi z tym dobrze, zwłaszcza jeżeli przypomnę sobie że nie lubię być produktem.

Zaloguj się aby komentować

Dlugo mnie tu nie było trzeba dać mały update:
Więc tak
Diagnoza: ICD 10 Dystemia F34.1
Znaczenie: depresyjne zaburzenie osobowości - przewlekła depresja trwająca więcej niż dwa lata.
Objawy: Typowe objawy depresyjne
Prognoza: Choroba nieuleczalna na całe życie.
Leczenie: Leki i terapia, stabilizacja.
Osoby z dystemia mogą byc ofiarą symptomu podwójnej depresji- tzn. Dystemia + "dół depresyjny"
Dystymikom wszystko wydaje się trudniejsze niż przeciętnym ludziom, na ogół też płytkie. Osoby te sprawiają wrażenie ponurych, ciągle niezadowolonych i leniwych, rzadko się śmieją. Nic ich nie cieszy albo cieszy w niewielkim stopniu, wyraźnie słabiej niż innych. Do najciekawszych nawet czynności podchodzą zwykle bez entuzjazmu. Zdarzają się też zaburzenia postawy ciała, najpewniej jako skutek ogólnego uczucia zmęczenia. Odpoczynek (zwykle bierny) jest zazwyczaj nieefektywny – dystymicy na ogół nie potrafią wypoczywać.
adrian-wieczorek

@lubieplackijohn no tak ale z drugiej strony to dotakowo dobijające

lubieplackijohn

@adrian-wieczorek Wiesz, jakbyś potrzebował pogadać, to zawsze masz hejto i discord, więc się nie krępuj

adrian-wieczorek

@lubieplackijohn spoko można się zgadać:)

Zaloguj się aby komentować

A więc skasowałam konto na wykopie. Zawaliłam rzecz, której w żadnym wypadku zawalić nie powinnam, więc musiałam się odciąć od działek narkotyku, który ćpam obsesyjnie.
Mówi się, że podczas wychodzenia z uzależnień dobrze jest zmniejszać dawkę, i mniej stymulujące substancje zażywać - mam nadzieje że hejto będzie dla mnie właśnie takim miejscem. Fakt że tu nie ma tutaj złośliwości, i jak napiszę o pomoc to nie zostanę zwyzywana jest tym lepszy.
Obecnie mam mętlik w głowie. Czy to moja "atencyjna" potrzeba pochwalenia się? Czy to rozpacz? Nie wiem. Najbardziej mi szkoda szkrabów z nocnej, bo ich lubię. Fajnie by było jakby większość osób, którym będzie smutno po moim wykreśleniu się z tamtego portalu przeszła tutaj. Zalogowałabym się żeby ich zaprosić, ale nie. Musiałam twardo podjąć decyzję, dla siebie.
Wybaczcie za chaos, ale jestem trochę roztrzęsiona. Muszę ochłonąć, przespać się, skupić się na czymś merytorycznym (wyjściu z tego problemu natury zawodowo-edukacyjnej) oraz w wolnej wpisie to co bym szitpostowała poświęcić na drugą cześć sagi, która jakimś cudem wlazła na szyt "popularnych" tutaj.
Ps. Tak, pójdę chyba z tym do psychologa, albo psychiatry, albo obu.
Admiral

@maiahi hejto jest dobre pod tym względem, bo przez ograniczoną liczbę użytkownikówm nawet jeśli czytasz każdy post, nie zajmuje to dużo czasu. No i oczywiście ludzie tutaj mają kompletnie inne nastawienie, prakytcznie nie ma obrażania i trolli.

lubieplackijohn

@maiahi Cieszę się, że Ci się udało! I że jesteś z nami na pokładzie! A o porządnych mirków się nie martw, w końcu znajdą bezpieczną przystań, którą jest hejto!

pescyn

@maiahi postuj, shitpostuj i zamieszczaj gify ze śmiesznymi kotami - cokolwiek humor poprawi i morale podniesie. Wykop może i jest fajny w znaleziskach ale strasznie toksyczny w komentarzach, cokolwiek złego spowodowało decyzje o skasowaniu tam konta przynajmniej przyczyniło się do czegoś dobrego. „Najlepsze” w fakapach jest to, ze zazwyczaj słabo przechodzą próbę czasu, - składaj się wiec do kupy dowolną metodą, wrzucaj wpisy a my zajmiemy się agencyjnym piorunowaniem

Zaloguj się aby komentować

I gdzie to działanie fluoksetyny, kiedy mi samoocena jebie się jak skurwysyn, a wracając autobusem do chaty miałem myśli o śmierci? Dawno nie miałem tak jak teraz, coś się zmienia i resztki chęci do życia odchodzą. Uświadamiam sobie kurewsko mocno, że jestem marnym śmieciem i uznaję ten fakt, ale czemu akurat jak biorę 60 mg fluoksetyny to się zaczyna dziać? Jeszcze parę dni temu miałem dobry stan, znaczy była chujnia ale stabilna, a teraz coś się jebie i nie wiem czemu mam to przypisać.
tufro

@pheno jak długo bierzesz leki?

pheno

@tufro te co teraz już parę dobre parę miesięcy

tufro

@pheno to masz dwie opcje - albo źle dobrane leki albo negatywny wpływ spożywania alkoholu. Przy SSRI nie wolno pić.


Jeśli nie mówisz lekarzowi, że masz problem z alkoholem i on ci przepisuje SSRI to możesz sobie zrobić krzywdę.

Zaloguj się aby komentować

Ale mam dola od ponad miesiąca ;___;
Ale od początku w końcu dostałem wstępną diagnozę: Chroniczna depresja bulwo
Mam pierwszy termin w klinice, aby się przedstawić, ciekawe kiedy będę wtedy miał terapię.
Małymi Kroczakami ogarniam chaos- PC posprzątany (pic) E-maile wyczyszczone ze spamu, kontent plan do YouTube ułożony.
Czyli wychodząc z założenia ze w sumie same plusu, to powinienem dalej podążać za moim marzeniem? No nie do końca z jednej strony mam multum pomysłów i chęci z drugie depresje dopijająca zabierająca chęci i sile.
Ciężko mi się przełamać, ale czuje ze nadchodzą dobre dni
Najcięższe w tym wszystkim jest codzienna walka z tym, czego dużo ludzi nie zauważa.
ab9e2969-0544-42d4-b84d-ed5fd90a8a8c
adrian-wieczorek

@morfeusz dzięki, tak szybko nie opuszczę gardy

Zaloguj się aby komentować

Jestem przerażona, że społeczeństwo akceptuje uzależnienie od internetu i technologii. Miały one nam służyć, tymczasem zjadły one własny ogon. Sama uważam się za osobę uzależnioną, która spędza za dużo czasu przy świecących gadżecikach co za sprawą ostatnich cyrków związanych z covidem jest tym silniejsze, gdyż do niedawna ciągle były obostrzenia i wyjście gdzieś było ciężkie.
Prace na studia - komputer, praca zdalna - komputer, zdobywanie nowych umiejętności - komputer. Poradniki, zajawki na komputerze. W Forbesie czytałam że spokój i wyłączenie szumu informacyjnego będzie w ciągu 10 lat dobrem luksusowym. Nie mieli racji. Niepotrzebnie dostawiono to "0" po jedynce. Coraz częściej łapię się na tym, że nie chcę mieć w swoim domu internetu w ogóle, zaś tych kilka niezbędnych rzeczy do funkcjonowania jak jakieś przelewy, czy szukanie ofert nowej pracy realizować przyjeżdżając do kogoś na jego internecie, względnie na mobilnym, choć na nim jest różnie z bezpieczeństwem.
Mam wrażenie że ciągle jadę na oparach, i kwartał przerwy by mi świetnie zrobił. No ale nie mogę. Bo nie skończę studiów, bo mnie wyrzucą z pracy, bo znajomi reagują zdziwieniem po co dzwonić albo płacić za smski jak można na facebooczku. Bo, bo, bo.
Ludzie mają tendencje do gloryfikowania dobrych rzeczy w internecie "Spójrz dzięki FB możesz się kontaktować z znajomymi", zapominając o całej plejadzie złych rzeczy, np. wall najeżony treściami z fanpage, które nie mają rozwijać. Mają tylko przykuć uwagę, by z czasu który poświęci się na przeglądanie ich wycisnąć dodatkowych kilka groszy od reklamodawców. Manipulując emocjami, powielając przejaskrawione rzeczy, czy prezentując zwyczajne kłamstwa.
Ludzie gloryfikują że wolność słowa, jednocześnie będąc wpatrzonymi w osoby które wprost mówią że wolność, demokracja, prawo do bezpieczeństwa jest okej, ale pod warunkiem że dotyczy osób o ich poglądach, bo inni są źli, i w sumie jak im te prawa odebrać, to będzie sprawiedliwość.
Serio, czuję się, zwłaszcza na popularnych portalach jakbym obserwowała Orwellowski Folwark Zwierzęcy, i przejmowanie władzy przez Napoleona. Mogłabym napisać ckliwą książkę, umartwiającą się nad różnymi aspektami życia online, jednak nic to nie zmieni. Dalej to będzie tylko umartwianie.
Jednocześnie wiem, że świat tak nie wygląda. Nasi przodkowie by dużo oddali, żeby żyć w warunkach, w jakich żyję każdy z nas. W warunkach pracy, w których każdy z nas pracuje, z opieką zdrowotną, jaką ma każdy z nas. Z poziomem bezpieczeństwa, który doświadcza każdy z nas. Z możliwościami, które ma każdy z nas. Tylko skoro mamy tak dużo, dlaczego coraz więcej osób jest tak ogromnie nieszczęśliwych?
Tutaj miała być jakaś mądra konkluzja, ale serio nie wiem co pisać. Więc może po prostu zapytam się, co zrobić, żeby bez zawalania wszystkich spraw, odzyskać poczucie równowagi życiowej? Jakieś książki, tylko specjalista, czy co?
Przepraszam za wysryw, ale gryzło mnie to.
maiahi

@Rozkmin Ostatnio praktycznie nie miałam, teraz cisnę mocno by cały wolny czas na łonie natury spędzać, ale to dalej jest dalekie od moich zamierzeń. Póki co uznałam że w sierpniu pojadę na tydzień do agroturystyki hen daleko gdzie nie będę musiała się przejmować nawet takimi głupotami jak zasięg w telefonie. Na szczęście są takie miejsca jeszcze.


@adrian-wieczorek To że każdy człowiek ma swoje uzależnienia, czy robi coś szkodliwego dla siebie, z czym się zgadzam, nie sprawia że te rzeczy stają się przez to mniej szkodliwe. Jeżeli wszyscy za mało się ruszamy, i nie będziemy się sami ruszać, tylko przyjmiemy że tak jest, to w wieku 40-50 lat wszyscy będziemy kalekami. Boję się tego samego w innych obszarach życia - spowodowanych długotrwałym przesiadywaniem w internecie.

kurwiszon

@malahi ciekawe spostrzezenie - dorzuce moze jeszcze garsc swoich przemyslen. Z obserwacji tego co sie dzieje w mediach spolecznosciowych wylania sie obraz jak to hejt niszczy ludzi. Ciagle pojawiaja sie glosy jak walczyc z hejtem, co nalezy robic by go wyeliminowac z przestrzeni publicznej. Natomiast praktycznie nie ma zadnych kampanii ani glosow w stylu: "wylacz internet", "zostaw media spolecznosciowe" (jestem w stanie sobie wyobrazic nawet ciekawe spoty pokazujace,ze nie trzeba sie dzielic kazda chwila swojego zycia w internecie - i ze zamiast cos od razu publikowac mozna sie wstrzymac i wylaczyc telefon/komputer).

kurwiszon

Wydaje mi sie,ze tu tkwi zasadniczy problem - zamiast pokazywac mlodym ludziom, ze media spolecznosciowe (a nawet; ciagly dostep do internetu) wcale nie sa potrzebne do szczescia, tworzy sie problemy wynikajace wlasnie z nadmiaru dostepu do sieci (vide: walka z hejtem). Wrecz moglbym powiedziec - podsyca sie potrzebe ciaglego przebywania online.

Jestem swiadom, ze to sie nie zmieni - nikomu sie nie oplaca tego typu kampania. Im wiecej przebywa sie w internecie i na mediach spolecznosciowych tym wiekszy zysk dla roznych korporacji.

Internet aktualnie postrzegam jako gigantyczny smietnik; przestrzen na ktora kazdy moze przyjsc i cos dorzucic od siebie (kazda najmniejsza pierdole) w nadziei,ze ktos inny dostrzeze w tym wartosc.

Zaloguj się aby komentować

Często personifikuję schizofrenię, jako wytwór taki jakby to powiedzieć, metafizyczny? Jakby bogini, która mami mnie swoimi wdziękami, przez co jestem zaślepiony cały czas, nie widzę niczego racjonalnie i nie umiem wyrwać się z transu, mimo, że ona cały czas mnie rani. Czuję się jak marionetka demona, czasami zastanawiam się ile mnie jest we mnie.
pheno

@alidzi grunt to się prowadzić dobrze i nie pić tak naprawdę, bo to pierdoli wszystko. Dobrze o tym wiem i tym razem try hard robię w abstynencji

alidzi

@pheno Prohibicja to wcale nie takie głupie rozwiązanie. Zamiast wódki i alko powinien być powszechny dostęp do konopi. I bezpłatne karnety na siłownię

Rozkmin

@pheno Nie myśl za dużo xd choć się przytul, weź nie pytaj.

Zaloguj się aby komentować

Fajrant. Ale co z tego?
Wracam do domu i chuj wielki. Okazuje się, że każdy prawie ma mnie w dupie przez moje przybieranie postaw antyspołecznych.
Mimo, że wiem, że źle robię cały czas, to jednak to poczucie samotności uderza dopiero pod koniec dnia. Wtedy sobie na nowo uświadamiam, że mam tylko jednego kumpla do którego jestem chętny się odezwać. Poza tym null. Co ranek jadę autobusem i od wtedy włącza mi się mizantrop. Zero chęci żeby się integrować, a potem chlip chlip jestem samotny. Jeszcze uwzględniając to, że w skali ruchensteina mam dobry wynik i (na szczęście) nie jestem incelem to już w ogóle czuję że marnuję życie jak widzę ładne baby.
Chyba że prawictwo się zeruje po jakimś czasie, to wtedy jestem mentalcelem.
Zaleciało Wam pewnie wykopem czy czymś, bo mimo bana z zaciekawieniem śledzę tamten tag przegryw. Mimo że nie popieram wszystkiego co tam jest, to fajnie było użyć tego słownictwa.
Najbardziej mi się marzy (z takich prostszych rzeczy) to mieć po prostu przyjaciela płci żeńskiej, bo już od dawna nie mam.
Macie jakieś mądre rady, czy mam po prostu iść na terapię? Pozdro
tufro

@pheno zacznij od psychiatry i leków. Jak piguły już cię trochę podciągną to pójdziesz na terapię. Będzie git


Teraz jesteś zamknięty w samonakręcającym się "spierdoleniu": narzekasz na swoje "chujowe" życie, narzekaniem nastrajasz się negatywnie sam do siebie a potem dalej narzekasz wskutek negatywnej aury.

JumpingUrus

@pheno, masz rację - sam dostrzegasz jak wiele zależy od tego w jakim stanie znajduje się Twój umysł. Nie zwlekaj, szkoda Twojego życia, zrób tak jak radzi @tufro i umów się do psychiatry

Rozkmin
  • Patrzysz mi się na tag #przegryw ?

  • Tylko zerknąłem xd

Jak tam idzie abstynencja ? @pheno

I jak z tym kumplem, jak często się spotykacie i na ile ma czasu by się z nim spotykać nawet codziennie ?

Zaloguj się aby komentować

Mój wczorajszy wpis uznałem za zbyt wylewny z pewnych powodów, a ponieważ chodzą po tym świecie osoby które mogłyby na ten wpis trafić i jego treść wykorzystać przeciwko mnie, to wrzucam go ponownie w formie lekko ocenzurowanej
apitan Dziki Dzik, dziennik pokładowy USS Myszojeleń. Dzień gwiezdny 13126.
Wyjaśniając krótko o co chodzi z dniem gwiezdnym, wymyśliłem sobie że ta cyfra będzie wywodziła się z ilości dni jakie żyję na tym łez padole.
Ostatnimi czasy moja żona obserwowała ile, jak często i kiedy jem. A potem oboje trafiliśmy na poradę (którą od lat powtarzała mi moja rodzona matula) żeby jeść posiłki mniej-więcej wielkości własnej pięści. Oczywiście trzeba było mamy słuchać, ale dopiero jakiś losowy dietetyk z internetu dał mi do myślenia.
Do tej pory jadałem dziwnie. Niby było to coś a'la przerywany post, gdzie jadłem zwykle od 11-12 do 17-18, ale przez braną przeze mnie pregabalinę w godzinach 21-22 miałem takie ssanie że nie raz się obżarłem. Ale nawet jak udawało mi się post trzymać, to zwykle koło 12 zjadałem śniadanie mające ~1500 kcal, około 1600 jadłem spory obiad, a przed 18-19 na siłę coś dopychałem bo czekało mnie 16 godzin postu, co kończyło się tym że od pół godziny po zjedzeniu pierwszego posiłku, do późnego wieczora byłem przejedzony, okrutnie wzdęty i ospały.
Od 3 dni przerzuciłem się na jedzenie porcji wielkości mojej pięści. Porzuciłem chwilowo poszczenie, i całkowicie przestałem przyjmować inhibitor pompy protonowej (omeprazol) który brałem na zgagę i refluks który miałem przez przejedzenie.
Jedząc małe porcje, ale częściej - zauważyłem że nie potrzebuję omeprazolu. Nie dopada mnie refluks, nie mam właściwie zgagi. Oczywiście to wszystko nie jest takie proste, i jedzenie małych porcji wszystkiego nie rozwiąże.
Dziś w porze kolacji przesadziłem, bo zjadłem dwa spore placki ziemniaczane z jogurtem, niedługo potem doprawiłem orzeszkami w karmelu, a kolejną rzeczą którą w siebie w krótkim odstępie czasu wcisnąłem była bułka z salcesonem, więc nie dość że mnie wzdęło, to jeszcze dostałem lekkiej zgagi. Cóż, od jutra będę musiał się pilnować bardziej.
Żeby nie przedłużać, jeszcze krótko o stanie psychicznym. Dzisiaj całkiem nieźle, z kilkoma momentami lekkiego zdołowania i kilkoma napadami wyjątkowo dobrego nastroju.
Ogólna ocena dnia: 7/10 (ostatni raz siódemkę zanotowałem jakieś 4 miesiące temu)
Rozkmin

Nie znalazłby się jakiś inny fajny zamiennika na orzeszki w karmelu ? Np. słonecznik łuskany, pestki dyni.

Gdy ciągnie do słodkiego spróbuj zjeść marchewkę. Niestety nie czytałem poprzednich postów, ale ważne by było do przodu, 3maj się

siRcatcha

Siema, uwazam ze twoim problem nie jest jedzenie. Obzarstwo jest skutkiem, ale do tego powaznym, skoro obzerasz sie tak, ze az musisz lekami blokowac reakcje obronne organizmu. W necie jak wylewasz gorzkie zale to cie najpredzej po plecach poklepia jaki jestes dzielny. No super ale chcesz byc zdrowy, a nie dzielny do kurwy nedzy. Byles u psychologa/psychiatry czy bardziej dietetycy, holistic approach, Facebook studies I inne czary-mary?

dziki

@siRcatcha Trafiłem na doskonałego psychoterapeutę

Zaloguj się aby komentować

Coś cicho tu, więc chyba dobrze Co tam u was słychać?
@adrian-wieczorek @dziki @pheno @tymszafa @tufro
pheno

@Rozkmin no może być z tym trochę ciężko. W sensie no będzie pewna pustka odczuwalna ale spróbuję dać sobie radę. Wyciągnę jak najlepsze samopoczucie z leków które biorę i jakoś będę odciągał myśli od picia. Przynajmniej przez parę tygodni będę się tak trzymał. Zobaczymy czy abstynencja się do czegoś mi przyda.

Rozkmin

@pheno "jakoś będę odciągał myśli od picia" no właśnie to "jakoś" mnie martwi. Można myśleć już teraz czym zastąpić "jakoś". Może jakiś nowy serial/gra, sport, inny ciekawy chalenge np. @morrak wrzuca codziennie foty ze spacerów, coś pewnie lubisz robić

pheno

@Rozkmin coś się znajdzie

Zaloguj się aby komentować