Nobla dostała za napisanie książki. Nie za badania społeczne Indii, nie za naukowe wnioski o wpływie diety na samopoczucie itp itd. Dostała nobla za „narracyjną wyobraźnię, która wraz z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie granic, jako formę życia".
Wiecie co, wkurwia mnie ten świat. Jakiś sprzedawca suplementów pierdoli czasem mądrze, czasem głupio - autorytet. Piosenkarka bez matury pierdoli coś o tysiącach lat istnienia - autorytet. Pisarka coś pierdoli o lądowaniu na księżycu przez Indie - autorytet.
Sorry za wulgaryzmy, ale porąbane jest to, że traktuje się autorytet w jakiejś dziedzinie kogoś, kto osiągnął coś w zupełnie innej dziedzinie.
Świetna sprzątaczka może mi doradzić jak odkurzyć samochód, ale nie będzie dla mnie autorytetem, gdy chodzi o wymianę łańcucha w rowerze, bez jaj.