No przecież dobrze pamiętam moich kolegów skejtów zbliżających się do poręczy, z której nie dało się zjechać bez szwanku, będąc Polakiem.
Dziś z bezpiecznej odległości przyglądam się młodzieży pochłaniającej Tik Toki. Pięć sekund, scroll, pięć sekund, scroll. Trochę się śmieję, a trochę boję.
Ok, dobijmy do perfum. Codziennie spoglądam na półkę/szafkę/cały pokój. Mam ponad 200 zapachów do wyboru. Pamiętam te moje ulubione. Nie zawsze mam na nie ochotę. Ale przecież jest też cały legion "pewniaków" - takich, które bardzo lubię, choć nie śpią pod poduszką z najlepszymi snami. Zdarza się na nie chęć, trzeba je mieć pod ręką.
O tym, że w życiu nie znajdę swojego "signature scent", wiem od roku. W tej pasji można być nieodpowiedzialnym. Zmieniać zapachy jak rękawiczki. Hej, w końcu to one nas oszukują, a nie odwrotnie. Żeby nie było: doceniam instytucję "kompletnej kolekcji". Są takie. Tak samo, jak gdzieś na Oceanii wciąż jest jakieś plemię, które napierdala dzidami w każdy przelatujący nad ich wyspą samolot, bo 80 lat temu cesarz Japonii powiedział ich pradziadkowi, że tak należy robić.
Perfumowa grupa Hejto ewoluuje bardzo szybko. Ja, jako ostatni wagon, przez jakiś czas musiałem mocno się gimnastykować, żeby nadążyć. I powiedzmy, że nadążyłem. Szybkie skoki pomiędzy stylami, niszami, trendami... rezygnacja z flakonów, które "musiałem mieć" na rzecz odlewek, o których nie miałem pojęcia. Każdy zakup odlewek w ciemno udowadniał mi, że wcale nie potrzebowałem tamtych flakonów. Stałem się odlewkowiczem. A już wtedy stały u mnie flakony z ubytkiem 5ml, które to rok wcześniej miały być tymi jedynymi. I to tak ze dwadzieścia sztuk. Na szczęście rozdałem to w xhuj - cenię sobie wolną przestrzeń.
Przyszły jednak czasy, że horyzont jednocześnie o tyle się poszerzył, o ile też zawęził. Pierwszy był Bortnikoff. "Sprawdź to" - mówił ten diabeł/anioł (z rozmowy z @pomidorowazupa). Sprawdziłem więc. I było dla mnie za wcześnie. Jednak już podczas tych testów wyjaśniło się kilka spraw: zrozumiałem, co znaczy zapach skomplikowany. Dotarło do mnie również, że nie wszystko w tej branży jest robione po to, żebyś wyszedł między ludzi i pokazywał, jak pachniesz. Tak samo zabawa w rozpoznawanie nut: lubię, ale na pewnym poziomie nie jest to możliwe. A najbardziej to: jeśli poważnie traktujesz tę pasję, spędzaj czas w otoczeniu zapachów, których nie rozumiesz.
Stąd poszła lawina pomysłów. Pójście dalej, czyli ALD, EO, Agar Aura itp. Powrót do prostych zapachów w celu zweryfikowania własnych wrażeń sprzed roku. Spróbowanie wreszcie tych najtańszych rzeczy - Lattafy, francuskich lanych itp. Typowe działania dla człowieka zagubionego, próbującego odnaleźć odpowiedź na pytanie: "gdzie jestem?".
Najbardziej skupiłem się na podróży w przyszłość - to jasne. Szanujmy eksperyment, ale jednak potrzeba poruszania się do przodu dla większości z nas jest najbardziej kusząca. W moim przypadku okazała się być chyba zbyt pochopna.
W pewnej chwili pojawiło się wszystko, co najlepsze. Najbardziej wyszukane kompozycje - o całe kilometry oddalone od mainstreamu i tzw. niszy - z której głównie się śmieję, bo kto mądry dodaje truskawkę do kadzidła...
Tutaj mała dygresja: spotykam kolegę. Wygląda na dość rozemocjonowanego. Pytam: co tam? On odpowiada: Mareczku, wymyśliłem ultymatywną odpowiedź na pytanie "Dlaczego baby są głupie?" No bo kto mądry bierze chuja do buzi? Hahahaha (jego donośny śmiech rozchodzi się na cały krakowski Kazimierz).
...
no i patrzę na te 200 zapachów.
"wiosna, lato, jesień, zima, nic mi się nie przypomina"
Dopaminowy kryzys. Stałem się perfumowym tiktokerem. Scrolluję tik taki.
Czasami trzeba zwolnić. Powrócić. Z niecierpliwością czekam na Orlova od Qtafona. Jeszcze dokupię Red Shield i jeśli Bóg da to Opium od Dyniela i na razie spokój. Przez ostatni miesiąc co noc próbowałem dodać kolejny zapach do kolekcji - wciąż mam ich ze trzydzieści do przodu. Ale to właśnie na Prinie Lomrosie się potknąłem. Tutaj nie powinno się myśleć przez godzinę. Niektóre zapaxhy potrzebują kilku dni - zapamiętać , pomyśleć. To nie są rzeczy, które można sobie "przeglądać". To są wydarzenia. Życie jest zbyt długie, żeby z takich wydarzeń robić sobie "wieczorki". Na pewnym poziomie one powinny uczyć, a nie sprawiać chwilową przyjemność/nieprzyjemność.
Po co kraść Lambo, kiedy nie masz nawet prawa jazdy?
Stopuję z recenzjami. Muszę dorosnąć. Na razie szukam ciekawych artykułów sprzed stu lat. Ale jestem z Wami, czytam i kupuję
#perfumy
@dziadekmarian nie mam pojęcia o perfumach, ale bardzo podobają mi się Pana wpisy
@UmytaPacha Dziękuję! Ja też nie mam pojęcia o perfumach...
@dziadekmarian wiedz, że jesteś stary, kiedy nawet na hejto piszą Ci per 'Pan' XD
@dziadekmarian Masz lekkie pióro, pisz kiedy tylko najdzie ochota bo czytanie twoich wpisów sprawia ogromną przyjemność 😉
@dziadekmarian
@dziadekmarian
Przyszły jednak czasy, że horyzont jednocześnie o tyle się poszerzył, o ile też zawęził. Pierwszy był Bortnikoff.
(...)
zrozumiałem, co znaczy zapach skomplikowany
(...)
Powrót do prostych zapachów w celu zweryfikowania własnych wrażeń sprzed roku. Spróbowanie wreszcie tych najtańszych rzeczy - Lattafy
A weź mnie nawet, kurwa, nie denerwuj.
@dziadekmarian Cytując klasyka (@saradonin_redux).
@dziadekmarian Chyba zachowuję balans i udało mi się jak na razie uniknąć "tiktokowego" pochłaniania perfum.
Mam trochę odlewek w kolejce, ale każdemu zapachowi poświęcam przynajmniej kilka dni.
I nie ważne, że w kolejce jest coś co mnie bardzo ciekawi, jak leżący tam od dwóch tygodni Triad. Jego czas jeszcze nie nadszedł i dopóki nie skończę się zapoznawać z zapachami, które były w kolejce wcześniej, to nawet go nie dotknę, nawet korka nie powącham.
@dziadekmarian ciekawy przykład z tym tiktokiem, choć sam nigdy z niego nie korzystałem nawiasem mówiąc, jeśli tak "scrollujesz" przez zapachy to najprostsza droga aby się zmęczyć tym hobby i przysłowiowym gonieniem króliczka, sam to wielokrotnie przerabiałem, nawet całkiem niedawno. Abstrahując, na tyle dobrze czyta się Twoje wpisy i recenzje, że mógłbyś nawet opisywać zapachy Maison Alhambra czy Lattafa, a z chęcią bym poczytał
@pedro_migo No, nie kuś
Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Ja akurat doszedłem do momentu, że wracam do pierwszych wyborów sprzed trzech lat.
YSL M7 to spaniałe pachnidło, nie rozumiem dlaczego puściłem flakon na rzecz jakiś oborniaków. Podobnie Afrykaniec, czy Creed Bois du Portugal- ponadczasowy klasyk.
W tygodniu robiłem zakupy w Lidrze i spotkałem dwóch pięknie pachnących panów. Świeżo, elegancko, żadnych wydzielin odbytniczych.
Mam już trochę dość tych dziwadeł za miliony monet. Chcę pachnieć przyjemnie dla siebie i otoczenia, a jednocześnie oryginalnie. Chcę dać drugą szansę Black Iris i wejść trochę w retro. Barberskie w starym stylu.
No i morskie jako że jestem prostym chłopakiem znad morza. Zbieram się do Bogdana, obiecał mi przywieźć jakiegoś marynarzyka spod lady.
Zaloguj się aby komentować