#naopowiesci edycja V

Potępieni - śladami wiedźmina

- Kurt! Podaj mi młotek! Obcęgami nie idzie!
I już po chwili dzierżąc młotek w mojej prawicy zadałem cios w żuchwę. Następny - niecelny wybił dziurę w kości policzkowej trupa. Trzeci z kolei odłamał fragment żuchwy z interesującym mnie złotym zębem. Teraz tylko szybkie nacięcie, szarpnięcie i kawałek kości dolnej szczęki ze strzępkiem mięsa wylądował w skórzanej sakiewce a następnie w moim plecaku.
- Jakub! Masz coś jeszcze?!
- Tylko ten wgnieciony szyszak!
- Dobra, bierz go i wypieprzamy z tego trupowiska! Strasznie tu śmierdzi!
Poza kwestiami powonienia i ogólnej estetyki jest ważniejszy powód, żeby zbytnio nie pieścić się ze zwłokami na miejscu rzezi. Bo to, że pierwsze trupojady zostały ubite przez wiedźmina wcale nie oznacza, że za chwilę nie nadciągną kolejne, a wręcz powiedziałbym, że jest to pewnik. Pozostaje tylko kwestia czasu czy będzie to za chwilę, czy za kilka godzin, a może dni? Nie zamierzałem tego sprawdzać. Złotego zęba wydłubie się na spokojnie przy ognisku, albo i wrzuci się tę żuchwę w ogień a później rano kruszec sam wyleci? Zobaczymy. W tym momencie trzeba ruszyć w dalszą drogę śladami wiedźmina, który podąża pogorzeliskiem, które zostawia za sobą nilfgaardzka armia. Czy czyści gościniec z trupojadów na ich zlecenie? Nie wiem i mało mnie to obchodzi. Ważniejsze jest to, że podążając za nim mamy trochę większą szansę, żeby nie zostać rozszarpanymi przez bandę ghouli.
Po chwili Kurt i Jakub zrównali się ze mną i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę ocalałej bramy małego soddeńskiego miasteczka, czy raczej tego co z niego zostało - czyli tlących się zgliszcz. Wszędzie w okół walały się nadpalone i zmasakrowane zwłoki, większość była obgryziona przez trupojady. Chyba wszystkie były Soddeńczyków, pewnie jakieś pojedyncze najeźdźców a może nie leżał tam żaden Nilfgaardczyk. Po obu stronach bramy wjazdowej wisiały sine trupy, zapewne włodarzy miasta. Minęliśmy ją czym prędzej i po kilkudziesięciu metrach weszliśmy w puszczę. Trzymaliśmy się leśnych ścieżek, które ciągnęły się równolegle do traktu a przynajmniej taką mieliśmy nadzieję.
Nie odezwaliśmy się do siebie nawet słowem, bo i o czym tu gadać? Druga sprawa, że w jakimś stopniu czułem obrzydzenie do moich towarzyszy.
Z każdym krokiem w głąb lasu smród pogorzeliska słabł. Chyba już bardziej śmierdziało od naszych okopconych ubrań.
Wiatr poruszył liśćmi drzew i zapachniało lasem. Panował tu taki spokój jakby nic się nie stało. Jakby masakra za nami wcale nie miała miejsca. Jakbyśmy wylądowali w jakiejś innej rzeczywistości. Skupiłem się na szumie liści i dalszy marsz przebiegł mi w zdecydowanie lepszym nastroju.

Leżąc przy ognisku tylko kręciłem się z boku na bok. Spojrzałem na czuwającego Jakuba, który wyraźnie zaczynał już przysypiać. Wstałem i klepnąłem go w ramię.
- Idź spać, ja posiedzę.
- Dzięki. - mruknął zaspany i położył się, a już po chwili usłyszałem jego chrapanie. Najwyraźniej tylko ja miałem tu problemy ze snem.
Patrzyłem w ogień i znów myślałem o tym jakie to życie jest dziwne. Jeszcze do niedawna byliśmy normalni, byliśmy ludźmi pracy - drwalami, rolnikami. A teraz? No właśnie... jak nazwałbym kogoś podobnego do nas? Po prostu chcieliśmy przetrwać i w taki a nie inny sposób odnaleźliśmy się w wojennej zawierusze. Czy dało się inaczej? Pewnie tak, ale nie mam pomysłu jak w inny sposób mielibyśmy przeżyć na tej wypalonej ziemi. Nie wiadomo też kiedy następne fale wojsk nilfgaardzkich natrafiłyby na nas gdybyśmy nie szli podążając za tą pierwszą. Iść w odpowiedniej odległości ich śladem wydawało się rozsądne. Początkowo na pobojowiskach znajdowaliśmy sporo wyposażenia, które można było spieniężyć. Czy to w jakimś cudem ocalałym soddeńskim miasteczku, czy to samym Nilfgardczykom. Później maruderzy ciągnący za armią czyścili pola coraz dokładniej. A teraz podążający za nimi wiedźmin też pewnie zabierał co lepsze części ekwipunku. Nam zostawało już coraz mniej i musieliśmy być coraz bardziej kreatywni w poszukiwaniu funduszy na przetrwanie. W sumie to nie mam wyrzutów sumienia - źli są ci, którzy powodują te masakry. Ale jednak to co robimy jest obrzydliwe i granica zaczęła się przesuwać coraz dalej. Tak wyszło i co zrobić? Lepiej za dużo nie gadać, za dużo nie myśleć i zazwyczaj mi się to udaje, lecz bezsenne noce takie jak ta podczas których nie mam jak uciec przed swoimi myślami są coraz częstsze.

Podeszliśmy cicho do skraju lasu i nasłuchiwaliśmy. Wyraźnie było słychać walkę, ale to już nie była bitewna wrzawa. Co jakiś czas między szczękiem klingi przebijał się nieludzki skowyt.
Przeszedłem kawałek dalej trzymając się skraju drzew i podczołgałem do szczytu pobliskiego nasypu. Wyjrzałem i moim oczom ukazał się czarnowłosy wiedźmin - wyglądał na młodego. Było widać wiele zadrapań na jego ciele i wyraźnie utykał. Dookoła niego leżała góra ubitych ghouli, było ich przynajmniej kilkanaście albo i więcej. Natomiast w tym momencie walczył z dwoma wielkimi graveirami. Chodzące truposze wielkości niedźwiedzia. Wielkie masywne lecz poruszające się nad wyraz szybko i zwinnie. Patrzyłem z osłupieniem na te chore abominacje krążące wokół mutanta.
Kurt i Jan dołączyli do mnie i razem patrzyliśmy jak wiedźmin swoim srebrnym mieczem odbija ciosy, raz jednego, raz drugiego graveira. Trzymały się na dystans i doskakiwały zadać cios prawie, że jednocześnie. Tylko nieludzki refleks zabójcy potworów trzymał go przy życiu. Choć coś mówiło mi, że długo tak nie wytrzyma.
Wiedźmin też musiał zdawać sobie z tego sprawę bo po chwili zdecydował się na szarżę na bliższego nam trupojada. Zrobił młynek mieczem i udało mu się zmylić potwora - ciał go w ramię, prawie je odrąbując. Stwór zamachnął się z wściekłością i tym potężnym ciosem zrzuciłby głowę z ramion wiedźmina, lecz wiedźmin złożył dziwnie palce i fala uderzeniowa odrzuciła potwora na dobre 10 metrów tuż pod nasz nasyp. Walczący odwrócił się minimalnie za wolno i doskakująca zza jego pleców druga bestia rozorała mu bark ostrymi pazurami.
Niewiele myśląc rzuciłem siatkę na leżącego przy nasypie rannego potwora i zbiegając ryknąłem:
- Teraz chłopy! Razem!
Kurt i Jan nie zawahali się i dołączyli do mnie, trzymaliśmy w dłoniach małe toporki do rzucania. Ruszyliśmy pędem w stronę wiedźmina zwartego w walce z potworem. Młody wojownik dzielnie odbijał ciosy ale widać było, że przez rany jest już wolniejszy i sprawia mu to coraz większą trudność.
Byliśmy już w zasięgu rzutu i rzuciliśmy - najpierw Kurt, potem ja i Jan. Topór Kurta chybił i przeleciał obok głowy graveira. Natomiast mój dosięgnął celu perfekcyjnie - wbił się głęboko w plecy walczącego wiedźmina, a topór Jana trafił go w łydkę. Graveir nie zmarnował tej okazji i rozorał twarz ciężko rannego i zaskoczonego zabójcy. Po chwili zaskoczył też Jana - na którego rzucił się błyskawicznie. Mnie udało się rzucić drugą siatkę, która splątała graveira. Niestety splątała z nim też Jana, który darł się wniebogłosy kiedy obrzydliwe kły potwora rozrywały jego ciało.
Wraz z Kurtem dopadliśmy do kotłującej się plątaniny i zaczęliśmy tłuc gdzie popadnie - ja młotkiem, Kurt siekierą. Skóra bestii była jednak bardzo gruba i widząc, że nasze wysiłki na niewiele się zdadzą podbiegłem do zwłok wiedźmina i wyszarpałem z jego zesztywniałych palców srebrny miecz.
- Kurt! Spierdalamy! - krzyknąłem i nie oglądając się za siebie wbiegłem w pobliską gęstwinę. Po krótkiej chwili Kurt zrównał się ze mną. Jeszcze jakiś czas podążały za nami krzyki zjadanego żywcem Jana - nie miał dla nas litości.

Siedziałem przy ognisku i patrzyłem jak płomienie odbijają się w wypolerowanym przeze mnie na błysk srebrnym, wiedźmińskim mieczu - był bezcenny. Więc w czasie wojny powinniśmy dostać za niego dosyć, żeby garstce osób ocalałych z masakry naszej wioski udało się przeżyć zimę. Trzeba tylko go teraz wymienić na zapasy a potem dostarczyć je do chat drwali głęboko w lesie. Byli tam ukryci: żona Jana, rodzice Kurta i moja córeczka Anrietta oraz kilku innych.
Odpoczniemy tam przez dzień lub dwa i wyruszymy z Kurtem w dalszą podróż - więcej pieniędzy zawsze się przyda. Druga rzecz, że nie chciałbym, żeby moja córka przebywała w towarzystwie osób takich jak my.

Liczba słów: 1257

#zafirewallem #tworczoscwlasna
85ab4340-b614-4b0e-910c-843a2ba4f64c
ErwinoRommelo

Pro tip jak szukacie po grobach złotych zębów pierścionków itp, osikowy kolek ze sobą i jak co to były podejrzenia o vampiryzm. Nauczyłem się tego u Wedrowycza gdzie te jest opisane dlaczego wiedźmin umarł : nawet Herkules dupa kiedy ludzi kupa.

splash545

@ErwinoRommelo a to wiem, znam techniki Jakuba ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wrzoo

@splash545 Oho, widzę, że Ty też zdecydowałeś się na fanfik w tej edycji.

Początkowo myślałam, że ten młody wiedźmin to Eskel. Ale nie wzorowałeś się na żadnej postaci z uniwersum, prawda?

Końcówka fenomenalna.

ErwinoRommelo

@Wrzoo nie wiem dlaczego ale Eskel to mój ulubiony wiedzmin. Nie był tak emo jak Geralt, i gdyby nie potęga JESTEM GŁÓWNYM BOHATEREM GERALTEM to Triss by skończyła z nim w jakiejś gorskiej chatce.

splash545

@Wrzoo nie, po prostu nonameowy młody wiedźmak Dziękuję bardzo

Wrzoo

@ErwinoRommelo Amen, bracie - żałowałam, że tak mało miejsca było poświęcone Eskelowi w książkach, bo spokojnie zasługuje na swój osobny cykl. A Eskel z Triss... Omg, tak - nie wpadłam na to, ale to by była cudowna para. Triss po prostu zasługuje na takiego Eskela.

maly_ludek_lego

@Wrzoo O co tu chodzi? Pisze się opowiadania na dowolny temat? Czy jednak wewnątrz jakiegoś lore? @Wrzoo

Wrzoo

@maly_ludek_lego Co dwa tygodnie jest zadawany temat na opowiadanie oraz gatunek, w jakim powinno się je napisać Najnowsza edycja to opowiadanie z gatunku fantasy, w którym przedstawiony jest motyw podróży:

https://www.hejto.pl/wpis/oto-prosze-panstwa-rozpoczynamy-5-edycje-zabawy-naopowiesci-dzisiaj-temat-i-kate

maly_ludek_lego

@Wrzoo trudne sie wylosowalo XD No ale super inicjatywa, musze sprobowac swoich sil (i wlaczyc jezyk PL w klawiaturze) !

Wrzoo

@maly_ludek_lego Powodzonka!

George_Stark

@maly_ludek_lego I ja zachęcam!

CzosnkowySmok

@splash545 mam takie zaległości w kawiarence, że glowa mała

splash545

@CzosnkowySmok polecam przeczytać bo na pewno jest nieoczywiste i brutalne. Może też dać trochę do myślenia

CzosnkowySmok

@splash545 przeczytam, ale ostatnio musiałem trochę odpuścić hejto.

splash545

@CzosnkowySmok zauważyłem

CzosnkowySmok

@splash545 jaki szerlok normalnie. Csi hejto

splash545

@CzosnkowySmok już nie pamiętam kiedy pioruna pod #rokmedytacji od Ciebie dostałem xd No i w wierszykach też się zdecydowanie opuściłeś

CzosnkowySmok

@splash545 wpadam na chwilę i lecę po powiadomieniach to co dam radę zobaczyć. Czyszczę wszystko i chwila na głównej, najnowsze i tyle.

splash545

@CzosnkowySmok jak trzeba to trzeba ¯\_(ツ)_/¯ Ja niedługo będę sobie robił tydzień przerwy od hejto

Wrzoo

@CzosnkowySmok Brakuje nam Ciebie! Ale najważniejsze, żebyś zadbał o siebie.

CzosnkowySmok

@Wrzoo oooo ale miło mi się zrobiło

Będę jeszcze. Trochę za dużo czasu tu spędzałem.

DiscoKhan

@splash545 buuu! W sążniach albo w łokciach jednostki miary powinny być, ewentualnie po amerykańsku, relatywnie do czegoś znanego, końskie długości może? Mnie żeś immersje pan popsuł tymi metrami.


Ale ogólnie bardzo spoko opowiadanie, ja to bym w takiej akcji widząc graveira raczej wydygał xd

splash545

@DiscoKhan ja nie pomyśloł, kajam się xd

Ale widzisz na koniec, że motywację mieli dużą, żeby jednak nie wydygać

Dziękuję

George_Stark

ŚWIETNE!!!


Nie dość że jesteś chyba mistrzem odwracania kota ogonem (to znaczy budowania nastroju i zaskakiwania nieoczywistym rozwiązaniem, tak tutaj, jak i w Narcos - czy to w ogóle jest ten słynny plot twist?), to jeszcze to budowanie Ci wychodzi rewelacyjnie. Tak jak i masz świetne opanowanie narracji - równe, to co wprost, to wprost, ale też sporo obrazowo.


No i jeszcze te targające bohaterem wątpliwości zestawione z brakiem wyboru. To to już mi się wyjątkowo podobało.

splash545

@George_Stark bardzo dziękuję Te odwracanie kota ogonem przynosi mi sporo satysfakcji przez co też mi się podobają moje opowiadania. Cieszę się, że też się podobają komuś kto zna się na lepiej na pisarstwie i przeczytał dużo więcej ode mnie.

Przede wszystkim jak pisze te opowiadania to zależy mi na tym, żeby nie były one oczywiste, że jest czarne i białe tylko, żeby były same odcienie szarości. No i uważam, że przy takiej krótkiej formie jakiś taki plot twist się należy, żeby był taki chociaż mały efekt wow Choć przyznam, że wymyślanie tego kosztuje mnie sporo wysiłku i czasem chodzę niezadowolony przez dzień lub dwa nim wskoczy jakiś satysfakcjonujący mnie pomysł.

George_Stark

@splash545


czasem chodzę niezadowolony przez dzień lub dwa nim wskoczy jakiś satysfakcjonujący mnie pomysł.


Jak widać warto czekać.

CzosnkowySmok

@splash545 no jak zaczęła się rozkręcać ta historia to dokładnie liczyłem na takie zakończenie. Dobra robota, historia taka jaka być powinna, pełna krwi i cierpienia. Łajdactwa i przyziemności.

Życie to nie je bajka.

splash545

@CzosnkowySmok a dziękuję Cieszę się, że nie zawiodłem oczekiwań

Zaloguj się aby komentować